Święta Teresa z Lisieux – Doktor Małej Drogi. Rozdział dwunasty

Św. Teresa i kapłaństwo

Poniższy rozdział opublikowano po raz pierwszy w magazynie eucharystycznym „The Link”, wydawanym co kwartał w Anglii. Jest to wydawnictwo Unii Eucharystycznej „Pro Mundi Vita”.

Już od najmłodszych lat św. Teresa darzyła stan kapłański wielką estymą i zrozumieniem. To od ojca nauczyła się szacunku i podziwu wobec księży – jej siostra Celina powiedziała o nim kiedyś: „Nigdy nie spotkałam nikogo, kto czułby większy respekt wobec duchownych. Jako dziecko wyobrażałam sobie, że wszyscy księża są bogami – tak przyzwyczajono nas do wynoszenia ich na piedestał”. Dla Teresy księża byli „czyści jak kryształ”.

Z czasem przekonała się jednak, że – podobnie jak my wszyscy – powstali oni z prochu i są obciążeni konsekwencjami grzechu pierworodnego. W listopadzie 1887 roku, w wieku czternastu lat, Teresa wraz z jej siostrą Celiną towarzyszyły ojcu w pielgrzymce do Rzymu. Wśród pielgrzymów było siedemdziesięciu pięciu kleryków. Przyglądając się im w pociągu, hotelach i przy stole dostrzegła, że niektórzy wydają się zapominać o roli, jaką modlitwa i praca pełnią w życiu poświęconym Bogu i zbawieniu dusz. Reakcją było intensywne pragnienie, by modlić się i składać ofiary za księży. „Przyczynę, dla której wstąpiłam do klasztoru – napisała w swej autobiografii – oznajmiłam przed Najświętszym Sakramentem jeszcze przed złożeniem ślubów: «Przybyłam, by ratować dusze, a zwłaszcza, by modlić się za księży». Bądźmy apostołami. Zbawiajmy dusze, szczególnie zaś dusze księży”. Ta sama myśl nawiedzała ją przy różnych okazjach. „Jakże wzniosłe jest powołanie, którego celem jest zachowanie soli przeznaczonej dla dusz ludzkich! Tym właśnie jest powołanie karmelitanki, ponieważ jedynym celem naszego życia jest modlitwa i ofiary czyniące nas apostołami apostołów; modlimy się za nich, podczas gdy podróżują po świecie nauczając Ewangelii słowem, a przede wszystkim własnym przykładem”.

Św. Teresa modliła się za duchownych, aby ich posługa przyniosła obfite owoce. Zdawała sobie przy tym sprawę, że niektórzy z nich prowadzili życie napawające wiernych zgorszeniem. „Niestety! – powiedziała siostrze. – Iluż zdarza się złych księży! Nie są tymi, którymi powinni być. Módlmy się i ofiarujmy za nich nasze cierpienia. Celino, czy rozumiesz to wołanie, które płynie z głębi mojego serca?”

Jednym z duchownych, których błędy zasmuciły ją najbardziej był karmelita, Hiacynt Loyson – utalentowany kaznodzieja, którego elokwencja przyciągała niegdyś tłumy do katedry Notre Dame w Paryżu. W liście datowanym na 30 lipca 1870 roku ogłosił publicznie, że opuszcza Kościół. Następnie ożenił się z wdową, amerykańską protestantką, którą nawrócił na katolicyzm cztery lata wcześniej. Wierzymy, że modlitwy Teresy zostały wysłuchane. Zmarł w roku 1912, całując wcześniej krucyfiks i szepcząc: „Mój słodki Jezu”.

Gdyby Teresa żyła dzisiaj, czy dołączyłaby do szeregów tych, którzy domagają się zmiany tradycji Kościoła katolickiego, ograniczającej święcenia kapłańskie wyłącznie do płci męskiej? Nie ma wątpliwości, że wierność doktrynie i dotychczasowym praktykom Kościoła nie pozwoliłyby jej na najmniejszy nawet sprzeciw wobec poglądu, że święcenia kapłańskie kobiet są nieważne. Gdyby była tu z nami dzisiaj, bez wahania zaakceptowałaby słowa Jana Pawła II: „Aby zatem usunąć wszelką wątpliwość w sprawie tak wielkiej wagi, która dotyczy samego Boskiego ustanowienia Kościoła, mocą mojego urzędu utwierdzania braci (por. Łk 22, 32) oświadczam, że Kościół nie ma żadnej władzy udzielania święceń kapłańskich kobietom oraz że orzeczenie to powinno być przez wszystkich wiernych Kościoła uznane za ostateczne” (22 maja 1994).

Choć wiedziała, że kapłaństwo jest poza jej zasięgiem i przyjmowała to ograniczenie jako wolę Bożą, czuła tęsknotę za święceniami. Była w tym podobna do ludzi, którzy pełni podziwu dla rodu królewskiego bawią się w myślach rolą króla lub królowej, zdając sobie jednak sprawę, że nigdy nie zasiądą na tronie. Mimo poddania się Bożym zamiarom, tęsknota nie ustępowała. „Gdybym tylko mogła być księdzem – napisała, zwracając się do Naszego Pana – z jakim uczuciem, o Jezu, trzymałabym Cię w dłoniach, kiedy moje słowa sprowadzą Cię z nieba; z jakim uczuciem rozdawałabym Cię wiernym! Pragnąc kapłaństwa, podziwiam jednak i zazdroszczę pokory Franciszkowi z Asyżu; czuję, że moim powołaniem jest naśladować go, odmawiając sobie tego wzniosłego zaszczytu”.

Myśl o kapłaństwie nigdy jej nie opuszczała. Niedługo przed śmiercią powiedziała swej siostrze Celinie: „Widzisz, Bóg wzywa mnie w wieku młodszym niż ten, który jest konieczny do przyjęcia święceń najbliższego czerwca. Pozwolił na tę chorobę, abym nie była rozczarowana. Nie udałoby mi się dotrzeć (do katedry) i umarłabym, zanim mogłabym podjąć swoją posługę”.

Zamiast skarżyć się, że nie może postawić na swoim, znalazła rekompensatę w jak najpełniejszym przeżywaniu kapłaństwa, do którego wszyscy jesteśmy powołani. „Chrystus Pan – mówi sobór – «Kapłan wzięty spośród ludzi» (por. Hbr 5, 1), nowy lud «uczynił królestwem i kapłanami Bogu i Ojcu swemu » (Ap 1, 6). Ochrzczeni bowiem poświęcani są przez odrodzenie i namaszczenie Duchem Świętym, jako dom duchowy i święte kapłaństwo” (Lumen gentium, nr 10). Nie mogła celebrować Mszy Świętej, lecz nikt nie zabraniał jej „dać ciała swojego na ofiarę żywą, świętą, Bogu przyjemną” (Rz 12, 1). Nie mogła głosić Słowa Bożego z ambony, lecz jej życie, odzwierciedlone w autobiografii, uczy nas podążać za Ewangelią, niezależnie od rodzaju powołania. Autobiografia ta wpływa na życia milionów ludzi jeszcze sto lat po śmierci Teresy.

Aby najtrafniej oddać popularność jej przesłania, można posłużyć się słowami psalmisty: „Nie jest to słowo, nie są to mowy, których by dźwięku nie usłyszano; jej głos się rozchodzi na całą ziemię i aż po krańce świata jej mowy” (Ps 18). Zaprzyjaźniony ksiądz zwykł mawiać: „Otrzymałem święcenia prawie pięćdziesiąt lat temu i poświęciłem życie kaznodziejstwu, pisaniu i pracy w parafiach. Teraz mogę powiedzieć, że liczba ludzi, do których udało mi się dotrzeć i na których wywarłem wpływ jest nieskończenie mała w porównaniu z rzeszą wzrastających duchowo na ożywczej doktrynie odnalezionej w dziełach św. Teresy”.

Tęsknota św. Teresy za wyniesieniem do stanu kapłańskiego nie jest niespodzianką dla tych, którzy wiedzą, że od dzieciństwa wyróżniała się szczególną duchowością i ćwiczyła w wielkoduszności. Obdarzono ją wielką duszą i sercem, które wzywało ją do wielkich czynów dla Boga i Kościoła. Nawet od osób wielkodusznych nie możemy oczekiwać, że podejmą się każdego chwalebnego przedsięwzięcia; są one jednak zawsze gotowe, by przejść od szlachetnych porywów serca do działania, o ile nadarzy się okazja. W swej tęsknocie za kapłaństwem Teresa była konsekwentna: czuła, że przeznaczono ją do wielkich rzeczy. Najpierw chciała zostać świętą. „Mam śmiałość wierzyć – powiedziała – że pewnego dnia będę wielką świętą… i matką dla dusz.” Jednak miłość Chrystusa, która leżała u podstaw tego szlachetnego marzenia, nie mogła pozostać bezczynna. „Miłość Chrystusa popycha nas do przodu.”

„Tęsknię za innymi powołaniami – napisała. – Chcę być wojownikiem, księdzem, apostołem, Doktorem Kościoła, męczennicą… Czuję, że chciałabym dokonać najbardziej heroicznych czynów. Czuję, że mam odwagę krzyżowca. Zgodziłabym się umrzeć na polu bitwy, w obronie Kościoła… Chciałabym wędrować po świecie głosząc Twoje imię i wznosząc Twój Krzyż na pogańskiej ziemi”. Z powodu krótkiego, dwudziestoczteroletniego życia, jakie jej dano, szczególnie zaś ze względu na klauzurę, którą dla siebie wybrała, wszystkie te szlachetne pragnienia mogłyby się wydawać jedynie pobożnymi życzeniami. Nie mogąc spełnić się we wszystkich tych powołaniach, w tym również w kapłaństwie, uznała, że jej specjalnym zadaniem jest „bycie miłością w Kościele”. „Czuję w niezwykły sposób, że mam wypełnić misję, która polega na skłanianiu innych, by kochali Boga, tak jak ja Go kocham i dzieleniu się z nimi Małą Drogą… Tak, chcę spędzić swój czas w niebie czyniąc dobro na ziemi. Nie może to być niemożliwe, skoro ciesząc się świętym widokiem, anioły mogą jednocześnie opiekować się nami”.

Pragnienie Teresy by zostać świętą zostało dostrzeżone, zaś sama świętość potwierdzona cudami, jakie wydarzyły się za jej wstawiennictwem i oficjalnie uznana przez Kościół. Nauczanie, które przesycało jej życie, wciąż ma wpływ na wielu wiernych w różnych częściach świata, i doprowadziło do oficjalnego ogłoszenia jej Doktorem Kościoła. Zainteresowanie działalnością misyjną, wyrażające się w sile wstawiennictwa za owocną posługę niezliczonych misjonarzy, podpowiedziały Kościołowi, by uznać ją patronką misji obok św. Franciszka Ksawerego. Pomogła wielu księżom, których wydała się wręcz zaadoptować, w pełnieniu ich posługi z zapałem i pobożnością, które cechowałyby jej własne kapłaństwo.

Współcześnie, wielu dobrych ludzi cierpi, ponieważ księża, których znają i których darzą początkowo wielkim szacunkiem, nie spełniają pokładanych w nich oczekiwań. Od czasu do czasu słyszą, że przyjaciel lub krewny zdecydował się „zrezygnować z kapłaństwa”, tak, jakby był prawnikiem zaprzestającym wykonywania zawodu, aby zająć się polityką. Żal, którego doświadczają w takich sytuacjach jest tym większy, gdy zmiany dopełnia próba małżeństwa. Zamiast poddawać się frustracji, jak gdyby nic nie można było zrobić, powinni zwrócić się do świętej Teresy, która została karmelitanką, by modlić się i składać ofiary za księży. Zaadoptowała również misjonarzy, za których modliła się szczególnie gorąco. Składała w ofierze swoje umartwienia, aby ks. Loyson odzyskał utraconą wiarę.

Podobnie jak nasza Błogosławiona Matka „została wzięta do nieba, aby mogła wstawiać się za nami z większą ufnością” (por. modlitwa nad darami, ryt przedsoborowy, wigilia Zwiastowania). Jest więc nie do pomyślenia, że mogłaby pozostać głucha na prośby tych, którzy pragną zwrócić jej uwagę na księży, którzy niedbale pełnią swoją służbę, lub zbłądzili i oddalili się od stada (1).

Ks. Thomas McKeon SSS

(1) Większość cytatów pochodzi z „Thérèse et L’Eucharistie. Annales de Ste Thérèse”, kwiecień 1981.

Powyższy tekst jest fragmentem książki pod redakcją br. Francisa Mary Kalvelage’a FI Święta Teresa z Lisieux – Doktor Małej Drogi.