Św. Teresa z Lisieux. Z wiarą i miłością. Rozdział szósty

Więcej niż cud

Następną osobą, której Teresa zwierzyła się ze swojego zamiaru, był wujek Guerin, zaufany doradca pana Martina w sprawach rodzinnych. Teresa była przekonana, że jego reakcja będzie taka sama jak papy. Niestety, wujek dziewczynki miał zupełnie inne zdanie. Teresa rozmawiała z nim ósmego października 1887 roku. „Zabronił mi mówić na temat mojego powołania dopóki nie skończę siedemnastu lat”, pisała w Dziejach duszy. „Powiedział, że to wbrew ludzkiemu rozsądkowi, by piętnastoletnie dziecko wstępowało do Karmelu.” Aby uzmysłowić siostrzenicy powagę swojej decyzji, wujek Guerin krzyczał, że musiałby zdarzyć się cud, żeby zmienił zdanie. Teresa zdała sobie sprawę, że przedłużanie rozmowy z wujkiem było bezcelowe. Wyślizgnęła się po cichu z pokoju, a ze swoich problemów zwierzyła się w modlitwie Panu Jezusowi. Papa okazał się najlepszym wyborem jeśli chodziło o osobę, która pierwsza dowiedziała się o pragnieniu Teresy. To właśnie papa ją wspierał, trwał przy niej, znajdował dla niej czas i kochał ją miłością tak ojcowską jak i matczyną. Może tata mógłby przekonać wujka Guerina? W głębi duszy Teresa wiedziała jednak, że jedyną osobą, która ma moc, by odmieniać serca ludzkie jest Bóg. Nie ustawała więc w modlitwach, z młodzieńczą ufnością prosząc Pana Jezusa o cud.

Minęły dwa tygodnie, które Teresa w Dziejach duszy nazwała „mnóstwem czasu”. Zastanawiała się nad biblijną symboliką, która pasowała do jej nastroju i dawała pocieszenie. Rozmyślała o niepokoju Maryi i Józefa, szukających Jezusa przez trzy dni, zanim nie znaleźli Go w świątyni. Dziewczynka była niezwykle smutna od środy, dziewiętnastego października aż do soboty, dwudziestego drugiego października. Wydawało się jej, że wokół zapada noc. Nie mogła wyczuć obecności Pana Jezusa – tak jakby ukrywał się przed nią. Jej duszę ogarnęła niczym nie rozświetlona ciemność, a pogoda tylko dopełniała nastroju: wszystko tonęło w szarościach. W sobotę Teresa poszła z wizytą do Guerinów, mając po części nadzieję, że znowu porozmawia z wujkiem o swoim powołaniu i jednocześnie obawiając się tego.

Wujek Guerin przywitał się z Teresą, gdy przyszła w odwiedziny do kuzynek. Później poprosił ją do swego gabinetu. Zaczął rozmowę łagodnie, zupełnie inaczej niż podczas ich poprzedniego spotkania. Najpierw skarcił dziewczynkę za to, że się go obawia, a następnie oznajmił z pokorą, że nie będzie musiała błagać o cud, pod wpływem którego zmieniłby decyzję o jej powołaniu… „cud się spełnił… Nie robiąc żadnych aluzji do «ludzkiego rozsądku», powiedział, że jestem kwiatkiem, który Bóg chciał zerwać i on sam nie będzie się dłużej temu sprzeciwiał!” (Dzieje). Następnego dnia, w niedzielę dwudziestego trzeciego października, Teresa odwiedziła Karmel, by przekazać swym siostrom te cudowne wieści. Z całego serca pragnęła wstąpić do Karmelu w Boże Narodzenie. Paulina spokojnie, jak to miała w zwyczaju, powiedziała jej jednak, że zwierzchnik Karmelu oznajmił, że Teresa będzie mogła wstąpić do zakonu dopiero, gdy będzie miała dwadzieścia jeden lat.

Karmelitanki wyjaśniły dziewczynce, że będzie musiała odbyć rozmowę z księdzem sprawującym zwierzchnictwo nad społecznością karmelitańską w Lisieux. W wyznaczony dzień, Teresa wraz z tatą zostali powitani przez poważnego księdza o łagodnym głosie, który następnie wprowadził ich do swojego gabinetu. Papa wzrokiem dodawał córce otuchy, podczas gdy Teresa spoglądała to na ojca, to na księdza z niepokojem szukając w twarzy duchownego chociażby śladu serdeczności. Ten był jednak surowy i oszczędny w słowach. Dziewczynka zanotowała później, że „przyjął nas chłodno” (Dzieje). Goście w zasadzie nie mieli nawet po co siadać.

Teresa została bez ogródek poinformowana, że jest o wiele za młoda. Papa natychmiast wystąpił w obronie córki, lecz ksiądz już zadecydował. Dodał jednak, że jeśli biskup będzie miał odmienne zdanie, on sam nie będzie się sprzeciwiał. Rozmowa dobiegła końca. Dziewczynka i jej ojciec zostali potraktowani jak intruzi, którzy zakłócili bardzo ważny porządek dnia. Nie pozostało im nic innego, jak wyjść, co też cicho uczynili; tata obejmował Teresę ramieniem, a ona sama płakała. Wyszli na zewnątrz i natychmiast musieli otworzyć parasole dla ochrony przed ulewą.

W drodze do domu tata uspokajał córkę i dodawał jej otuchy. Szukał słów, które mogłyby ją jakoś pocieszyć. Musiał wtedy myśleć, że wielu młodych ludzi bardzo egoistycznie podchodzi do życia. A przecież jedyne, czego pragnęła jego „królewna” to pójście za głosem powołania. Gdy tak szli, Teresa wspomniała, że chciałaby pojechać do Bayeux zobaczyć się z biskupem. Ojciec obiecał jej towarzyszyć i udzielać dalszego wsparcia. Ludwik Martin był tak samo zdeterminowany jak córka. Obiecał również, że, jeśli okaże się to konieczne, zabierze ją także do Ojca Świętego, papieża Leona XIII.

Spotkanie z biskupem Hugoninem

Pan Martin i Teresa pojechali do Bayeux na spotkanie z biskupem. Był trzydziesty pierwszy października 1887 roku. Gdy zbliżali się do biskupiej rezydencji, która dziewczynce wydawała się niemal pałacem, Teresa poczuła jak ogarnia ją dawna nieśmiałość. Gdyby tylko papa sam zabrał głos, lecz on poprosił, by to Teresa zaprezentowała i wyjaśniła swoją sprawę. Dziewczynka chciała mieć przy sobie chociażby jedną z sióstr.

W Bayeux z nieba lały się potoki deszczu. Pan Martin nie chciał, by córka pojawiła się przed biskupem przemoczona, więc oboje pojechali autobusem do katedry, by tam przeczekać ulewę. Gdy Martinowie wślizgnęli się do pierwszej ławki, zauważyli, że akurat odbywa się pogrzeb i że obecna jest spora grupa wiernych. Teresa zdała sobie sprawę, że jej jasna sukienka i biały kapelusz bardzo się wyróżniają wśród czarno odzianych żałobników. Po pogrzebie oboje z papą czekali w małej kapliczce za głównym ołtarzem, aż przestanie padać. Gdy w końcu mogli już wyjść, papa szybko rzucił okiem na piękne wnętrze katedry. Teresa jednak nie mogła się skupić na wystroju świątyni. Miała misję: zobaczyć się z biskupem. Z jednej strony była uszczęśliwiona możliwością odwołania się w swojej sprawie. Z drugiej jednak, obawiała się spotkania.

Na wizytę umówił Martinów sekretarz biskupa, ojciec Reverony. Goście weszli do jego gabinetu. Chociaż ksiądz wiedział o ich wizycie, to jednak nie mógł być obecny w chwili ich przybycia. Pan Martin wziął więc córkę za rękę i oboje wyszli, a następnie przejechali się autobusem po mieście. Zjedli obiad i odpoczęli w uroczym hotelu, niedaleko rezydencji biskupa. Gdy powtórnie zjawili się w gabinecie ojca Reverony’ego, ten był już obecny. Zaprosił ojca z córką do siebie i słuchał jak Teresa przedstawiała powody, dla których chciała zobaczyć się z biskupem. Była już bardzo blisko, jednak ksiądz sekretarz musiał jeszcze dopuścić ją przed oblicze przełożonego. Według słów Teresy, zawartych w Dziejach duszy ojciec Reverony był miły i przyjazny. Wydawał się też zaskoczony celem jej wizyty. Po zadaniu jej paru prostych pytań powiedział jednak: „Zaprowadzę cię do biskupa. Proszę za mną”.

Do oczu Teresy napłynęły łzy; być może łzy ulgi. Nareszcie osiągnie cel swojej wizyty. Ojciec Reverony zasugerował dziewczynce, aby ukryła łzy przed biskupem. Przeszli przez kilka ozdobnych pokoi, gdzie stały duże, wygodne fotele. Na ścianach wisiały portrety biskupów, a Teresa czuła się coraz mniejsza, gdy oboje z papą zbliżali się do gabinetu dostojnika.

Ksiądz Hugonin był biskupem Bayeux i Lisieux od 1867 roku aż do swojej śmierci w roku 1898. Gdy wszedł do gabinetu, Martinowie ucałowali jego pierścień. Teresa usiadła na ogromnym krześle, które wskazał jej ojciec Reverony. Bardzo chciała, żeby to papa wytłumaczył cel ich wizyty, lecz wiedziała, że sama musi przemówić. Wyjaśniła powody, dla których wolałaby wstąpić do Karmelu w tak młodym wieku, niż czekać aż skończy dwadzieścia jeden lat. W sercu miała pewność i wiarę, lecz jej słowa brzmiały martwo i nieprzekonująco. Kiedy skończyła mówić, spojrzała z niepokojem na dostojnika. Biskup spytał czy od dawna chciała wstąpić do zakonu.

– O tak – odpowiedziała Teresa – od bardzo dawna.

– Na pewno nie od piętnastu lat – wtrącił z uśmiechem ojciec Reverony.

Teresa zaczerwieniła się.

– To prawda – odpowiedziała – ale nie trzeba odejmować zbyt wielu lat, ponieważ chciałam być zakonnicą odkąd zaczęłam rozumieć świat wokół mnie, a do Karmelu chciałam wstąpić, gdy tylko się o nim dowiedziałam. Zakon ten spełnia wszystkie aspiracje mojej duszy (Dzieje).

Biskup zasugerował delikatnie, że tata Teresy ucieszyłby się, gdyby mógł ją mieć przy sobie parę lat dłużej. Pan Martin szybko jednak poparł Teresę, zapewniając biskupa, że jest gotowy pozwolić córce wstąpić do zakonu już teraz. Biskup oznajmił, że będzie musiał porozmawiać ze zwierzchnikiem Karmelu w Lisieux. Teresa poczuła się pokonana i zmęczona. Po tym wszystkim, co przeszła wraz z papą w tej drodze do Karmelu, znowu miała skończyć u ojca Delatroette? Przypomniawszy sobie jego stanowczą odmowę, Teresa rozpłakała się. Biskup był poruszony. Objął dziewczynkę i oparł jej głowę na swojej piersi. Powiedział, żeby nie traciła odwagi, żeby udała się na pielgrzymkę do Rzymu i żeby była radosna, gdyż wyprawa do Wiecznego Miasta umocni ją w powołaniu.

Grupka w drodze do bramy przeszła do ogrodu. Pan Martin nie mógł powstrzymać się od powiedzenia biskupowi Hugoninowi, że Teresa, chcąc wyglądać na starszą, upięła wysoko włosy. Biskup przez wiele lat opowiadał tę anegdotkę, gdy wspominał o Teresie.

Pan Martin zapytał następnie o szczegóły zbliżającej się pielgrzymki. Prowadzić ją miał ojciec Reverony i papa chciał się dokładnie dowiedzieć co on i jego dwie córki – Celina i Teresa – powinni włożyć na audiencję u papieża. Ksiądz odpowiedział na wszystkie pytania i odprowadziwszy pana Martina i Teresę do bramy, delikatnie zamknął ją za nimi.

Gdy znaleźli się na zewnątrz, tamy łez puściły i Teresa rozpłakała się na ramieniu papy. Była rozczarowana ze względu na siebie, ale i na papę, który już planował wysłanie do Karmelu w Lisieux telegramu z wiadomością, że biskup udzielił piętnastoletniej dziewczynce zgody na wstąpienie do zakonu. Wiele lat później Teresa napisała o tym smutnym wydarzeniu: „Moją duszę ogarnęło rozgoryczenie, ale również spokój, ponieważ szukałam jedynie woli Bożej” (Dzieje).

s. Susan Helen Wallace FSP

Powyższy tekst jest fragmentem książki s. Susan Helen Wallace FSP Św. Teresa z Lisieux. Z wiarą i miłością.