Św. Teresa z Lisieux. Z wiarą i miłością. Rozdział siódmy

Pielgrzymka

Ludwik Martin i dwie jego najmłodsze córki – osiemnastoletnia Celina i piętnastoletnia Teresa – wtopili się w tłum rozemocjonowanych pielgrzymów na stacji kolejowej w Lisieux. Mieli się tam stawić o trzeciej rano, czwartego listopada i byli na czas, całkowicie gotowi. Pielgrzymka była szczególnym wydarzeniem: biorący w niej udział pochodzili z dwóch diecezji – Bayeux i pobliskiej Coutances – i odbywała się dla uczczenia pięćdziesięciolecia kapłaństwa papieża Leona XIII.

Leon XIII został wybrany na Stolicę Apostolską w roku 1878. Jego dwudziestopięcioletnie rządy objęły nowe stulecie i trwały aż do jego śmierci w roku 1903. Pielgrzymi byli podekscytowani, ale też pełni szacunku. Mieli odwiedzić kilka sławnych miast jako turyści, lecz co ważniejsze, mieli odbyć podróż duchową. Martinowie czuli to samo podniecenie, lecz dla Teresy podróż miała szczególne znaczenie. Zanim wróci do domu, do Lisieux, spotka papieża i odbędzie z nim rozmowę. Na samą myśl o tym serce szybciej jej biło. Często wyobrażała sobie moment audiencji. Wcześniej widziała portrety Leona XIII i w wyobraźni mogła zobaczyć jak się do niej uśmiecha i rozmawia z nią. Mogła nawet usłyszeć jego głos, łagodny i spokojny, taki jak głos taty.

Pielgrzymka zakończy się na tej samej stacji kolejowej, prawie miesiąc później. Jakie ekscytujące przygody wypełnią ten miesiąc?

W czasie podróży francuscy pielgrzymi mieli zatrzymać się w Paryżu, Szwajcarii i kilku miastach we Włoszech: Mediolanie, Wenecji, Bolonii, Loreto, Rzymie, Neapolu, Pompejach, Asyżu, Florencji, Pizie i Genui. Do tych dwóch ostatnich miast mieli zawitać ponownie przed powrotem do Lisieux, drugiego grudnia 1887 roku.

Rankiem pociąg wjechał na stację w Paryżu. Pan Martin bardzo chciał pokazać dziewczynkom wszystkie wspaniałe miejsca, więc spędzili następnych kilka dni wspólnie, by siódmego listopada ponownie dołączyć do grupy pielgrzymów. Paryż podobał się Teresie, jednak świątynia Matki Bożej Zwycięskiej wywarła na niej największe wrażenie. Dziewczynka modliła się gorąco przed figurą Najświętszej Panny do swej niebiańskiej matki. Myślami sięgnęła do wczesnych lat swego życia, gdy Maryja była jej szczególnie bliska. Po tym, jak odeszła matka Teresy, o dziewczynkę dbała matka Pana Jezusa. Teresa odczuwała tę samą wdzięczność w stosunku do Maryi, jaką poczuła w dniu swojej Pierwszej Komunii, pięć lat wcześniej. Teresa nazywała ją „mamą” i prosiła o to, by mogła ukryć się „w cieniu Jej dziewiczego płaszcza!” (Dzieje). Prosiła też „mamę”, aby ta „chroniła mnie od wszystkiego, co mogłoby zbrukać moją czystość”. Martinowie odwiedzili również Bazylikę na Montmarte oraz poświęcili się Najświętszemu Sercu Jezusowemu. Wtedy byli gotowi do dalszej podróży.

Siódmego listopada pielgrzymi opuścili Paryż. Zostali skierowani na swoje miejsca w pociągu, którego każdy wagon nosił imię jakiegoś świętego. Martinom przydzielono, ku radości ojca dziewczynek, wagon św. Marcina. Pociąg ruszył w drogę, najpierw powoli, później przyspieszając. „Tata był bardzo szczęśliwy – Teresa zapisała w Dziejach duszy – gdy ruszyliśmy zaczął śpiewać starą piosenkę «Tocz się, tocz, mój wozie, daleka droga przed nami»”. Martinowie zaprzyjaźnili się z innymi pielgrzymami, a Teresa była zachwycona tym, że wśród tych ludzi mogła poczuć się jak w domu i niczego się nie obawiać. „Swobodnie rozmawiałam z wielkimi damami, z księżmi, a nawet z biskupem Coutances” (Dzieje). Biskup ten prowadził pielgrzymkę. Teresa wspominała, że za każdym razem, kiedy wmieszała się w grupę pielgrzymów, jej ojciec, jej „król” wołał ją z powrotem i ofiarowywał swoje ramię, tak aby mogli iść pod rękę, jak na spacerach w Lisieux. Sekretarz biskupa Hugonina, ojciec Reverony, również brał udział w tej pielgrzymce. Teresa zanotowała w swojej autobiografii, że ksiądz ów miał na oku zarówno ją, jak i Celinę. Często, gdy wszyscy siedzieli przy stole, pochylał się do przodu, by obserwować Teresę, lub lepiej słyszeć to, co mówiła. Bez wątpienia ta młoda osoba, tak zwyczajna, a jednak tak głęboko przekonana o swoim religijnym powołaniu, wydała mu się interesująca. Zanim pielgrzymka dobiegła końca, ojciec Reverony wydawał się przekonany co do powołania Teresy, lecz na audiencji papieskiej w Rzymie okazało się, że jego zdanie nie jest jej przychylne.

Pociąg sunął naprzód przez góry i doliny Szwajcarii, niczym gąsienica. Dziewczynka patrzyła jak przed jej oczami przesuwają się wioski pełne małych chat. Chmury ginęły w oddali. Światło słoneczne odbijało się w tafli dużego jeziora, a woda w nim migotała. Panorama naturalnego piękna głęboko wryła się w pamięć Teresy.

Droga prowadząca do Rzymu

Mediolan był pierwszym we Włoszech przystankiem w drodze do Rzymu. Pielgrzymi podziwiali tam wspaniałą, zbudowaną z białego marmuru katedrę, a potem wspięli się po schodach, by zobaczyć wnętrze. Figury świętych „tworzyły małą społeczność” (Dzieje). Ogromne filary podtrzymywały całą budowlę i całkowicie przygniatały swymi rozmiarami podróżników. Martinowie zostali w pobliżu biskupa, by usłyszeć jak opowiada o relikwiach świętych. Wzięli również udział w prowadzonej przez niego Mszy świętej przy grobowcu św. Karola Boromeusza, niegdyś biskupa Mediolanu. Niektórzy z pielgrzymów wspięli się na szczyt dzwonnicy i wyszli na dach, skąd podziwiali miasto, leżące w dole. Ludzie idący ulicami byli mali jak mrówki. Po wizycie w katedrze przyszedł czas na pierwszą z serii wycieczek. Pielgrzymi zatrzymali się na niezwykle ciekawym cmentarzu, zwanym Campo Santo. Marmurowe pomniki na grobach były realistycznymi rzeźbami postaci, które wykonywały różne czynności. Teresa zauważyła figurkę dziecka, sypiącego kwiaty na grób swoich rodziców. Płatki były tak doskonale wyrzeźbione, że wyglądały jakby unosiły się na wietrze. Wiara w to, że istnieje niebo i życie po śmierci była wyraźnie widoczna w kościołach i zabytkach miasta, stanowiących świadectwo religijności ludzi.

Z Mediolanu pielgrzymi udali się do Wenecji, miasta kanałów i gondolierów. Później do Padwy, gdzie Martinowie oddali cześć językowi św. Antoniego z Padwy. Następnie pojechali do Bolonii, gdzie pomodlili się przed szczątkami św. Katarzyny Bolońskiej. Pielgrzymi zjawili się w ruchliwym dla miasta okresie. Stacje kolejowe i ulice roiły się od, nieraz zbyt beztroskich, studentów. Jeden z nich uczepił się Teresy i próbował ją odciągnąć. „Jednak tak na niego popatrzyłam, że zaraz mnie puścił!” (Dzieje). Celina w tym samym czasie szła już na pomoc młodszej siostrze. Papa, w zamieszaniu i tłoku na stacji, usiłował odnaleźć cały bagaż i dlatego nie zauważył kłopotów Teresy. Dziewczynka jak najprędzej chciała znaleźć się w drodze do następnego przystanku na trasie: Loreto. Tam Martinowie zwiedzili „święty domek”, który od dawna był czczony jako dom Świętej Rodziny, cudownie przeniesionej do Loreto z Nazaretu. Teresa i Celina zostawiły papę wraz z innymi turystami, by wziąć udział w Mszy świętej przy głównym ołtarzu bazyliki. Siostry odnalazły księdza, który za specjalnym pozwoleniem odprawiał Mszę świętą w samym Świętym Domu. Dziewczynki spytały go, czy mogłyby podczas jego nabożeństwa otrzymać Komunię. Kapłan natychmiast poprosił o dwie małe hostie. Rozpoczęła się Msza święta i Celina z Teresą pobożnie uklękły. Później, gdy przyszedł czas na Komunię, otrzymały ciało Pana. Teresa pamiętała to wydarzenie tak dokładnie, że prawie dziesięć lat później napisała w Dziejach duszy, że miała wrażenie jakby wszystko odbyło się zaledwie kilka dni temu.

Pielgrzymka odbywała się zgodnie z planem. Następnym etapem podróży miał być Rzym.

Nareszcie Rzym

Pociąg, w którym znajdowała się grupa pielgrzymów, wjechał na stację w Rzymie późno w nocy. Pasażerów obudziły okrzyki konduktora, że oto znaleźli się w mieście papieży i męczenników. Martinowie z niecierpliwością oczekiwali na to, by spędzić osiem dni w Wiecznym Mieście. Teresa miała przed oczami najbardziej ekscytujące marzenie: wizytę u papieża Leona XIII, która miała odbyć się dnia siódmego. W pierwszym dniu Martinowie wraz z pozostałymi pielgrzymami zwiedzali obrzeża miasta, podziwiając imponujące zabytki Rzymu. Teresa zauważyła, że obszary wiejskie pełne były spokoju, niezakłóconego wielkomiejskimi wpływami. Z drugiej strony, pewne części Rzymu odznaczały się zupełnie świecką atmosferą, przypominającą dziewczynce Paryż.

Następne kilka dni Teresa i Celina spędziły zachwycając się widokami, a szczególnie Koloseum. Gdy tata stał i uważnie słuchał przewodnika, jego córki prześlizgnęły się pod barierką budowli i zeszły na arenę. Szukały i w końcu znalazły kamień z wyrytym na nim krzyżem, którym uczczono miejsce, gdzie wielu męczenników oddało życie za Pana Jezusa.

Audiencja u papieża

Pielgrzymi zebrali się w kaplicy papieskiej o ósmej rano na Mszy świętej, którą z czcią odprawiał sam Leon XIII. Był pobożny i skupiony. Teresa nie mogła oderwać od niego wzroku i myślała już o czekającej ją audiencji. Serce biło jej szybciej, a policzki były zarumienione. Podczas Komunii zwierzyła się ze swego pełnego niepokoju wyczekiwania, obecnemu w niej Panu Jezusowi. On rozumiał, wiedziała, że rozumiał, a za kilka minut będzie mogła przekazać swoją prośbę papieżowi. Rzuciła okiem na Celinę i siostry wymieniły porozumiewawcze spojrzenie. Wszystko wydawało się być znakiem od Pana Boga, mówiącym o Jego szczególnym zainteresowaniu i trosce. Ewangelia niedzielnej liturgii głosiła: „Nie bój się, mała trzódko, gdyż spodobało się Ojcu waszemu dać wam królestwo” (Łk 12, 32).

Po Mszy świętej pielgrzymi ustawili się w rząd i po kolei klękali przed Leonem XIII, aby ucałować jego but i pierścień. Papież natomiast każdego błogosławił. W końcu przyszła kolej na Teresę. Chwilę przedtem ojciec Reverony oznajmił poważnym tonem, że nikt z pielgrzymów nie może rozmawiać z papieżem, gdyż nie ma na to czasu. Teresa poczuła, że ogarnia ją panika. Odwróciła się do stojącej za nią Celiny. „Co mam robić?”, zapytała szeptem. „Mów” odpowiedziała Celina.

Teresa wystąpiła naprzód i uklękła przed Leonem XIII. Ucałowała jego but i pierścień i, ignorując surowy wzrok ojca Reverony, stojącego obok Ojca Świętego, pochyliła się ku papieżowi. Niewinne spojrzenie jej szarych oczu trafiło prosto do serca papieża Leona, który instynktownie również się pochylił, by posłuchać co dziewczynka ma do powiedzenia. Wówczas Teresa jednym tchem wyrzuciła z siebie jedyną prośbę jaką miała do Kościoła: „Ojcze Święty, ze względu na twój jubileusz, pozwól mi wstąpić do Karmelu w wieku piętnastu lat!” (Dzieje). Co myślał sobie papież, gdy patrzył na tę młodą kobietę? Jakże odmienne były ich życiowe drogi. Leon XIII miał być jednym z najdłużej urzędujących papieży w historii: od 1878 do 1903 roku – dwadzieścia pięć lat. Teresa miała żyć tylko dwadzieścia cztery lata i dziewięć miesięcy. Nawet klęcząc przed papieżem, była tą samą osobą, co zwykle: żyjącą w pośpiechu. Zdawała się wyczuwać, że nie ma za dużo czasu.

Ojciec Reverony powiedział papieżowi, że Teresa jest zaledwie dzieckiem, które chce wstąpić do Karmelu. Ksiądz mógł poprzeć jej prośbę, a jednak nie zrobił tego. Kładąc ręce na kolanach papieża, Teresa wypowiedziała ostatnią żarliwą prośbę. „Och! Ojcze Święty, jeśli się zgodzisz, wszyscy inni też się zgodzą!” (Dzieje). Papież patrzył na nią w skupieniu. „Idź… idź… Wstąpisz do Karmelu jeśli Bóg zechce tego!”, odpowiedział (Dzieje). Teresa chciała jeszcze coś powiedzieć, lecz papież Leon położył palec na jej ustach. Pojawiło się dwóch strażników, którzy delikatnie i sprawnie ujęli dziewczynkę pod ręce i wyprowadzili do poczekalni. Teresa przez łzy nie widziała niczego.

Leon XIII przyjął tatę i innych mężczyzn w dalszej kolejności, po kobietach. Ojciec Reverony przedstawił papę jako ojca dwóch karmelitanek. Papież był pod wrażeniem i z czułością położył rękę na głowie Ludwika Martina. Tata Teresy promieniał dumą, gdy myślał o Marii i Paulinie, swoich dwóch najstarszych córkach, łączących się duchem z rodziną w Rzymie. Och, gdyby tylko Zelia mogła tu być i dzielić z nimi radość tej chwili. A jednak coś Ludwikowi mówiło, że ona tu była. Wiedziała. Dwóch strażników papieskich pomogło panu Martinowi, tak jak pozostałym pielgrzymom, prowadząc ich do przyległej poczekalni. Po audiencji Teresa uspokoiła się i odmówiła modlitwę, pokładając swe zaufanie w Panu Jezusie. Czegokolwiek chciał Bóg, ona również chciała i wiedziała, że On obdarzy ją łaską wiary. Pan Jezus jednak nie odezwał się, gdy Teresa wraz z rodziną opuszczała Watykan. Łzy dalej toczyły się po jej policzkach, lecz dziewczynka była spokojna. Wyszła ze świątyni wraz z ojcem i Celiną na deszcz.

Zakończenie pielgrzymki

Czego Pan Jezus chciał od Teresy? Na tym etapie swojego młodego życia mogła Mu ofiarować swoje całkowite zaufanie. Pomodliła się i poczuła się znowu silna. Wiedziała, że nic nie dzieje się bez powodu. Chociaż na razie widziała same przeszkody na drodze do spełnienia swego marzenia, wierzyła, że w końcu wszystko się ułoży. Wątpić w to oznaczało wątpić w samego Pana Jezusa, a to było dla Teresy nie do pomyślenia. Przypomniała sobie opowieść o Chrystusie śpiącym w łodzi i apostołach obawiających się utonięcia podczas sztormu. Pan spał również na łodzi Teresy. Ona ufała jednak, że obudzi się i weźmie jej sprawy we własne ręce.

Pielgrzymi pojechali do Neapolu, Pompejów i Asyżu. Właśnie w Asyżu Teresa zgubiła sprzączkę od sukienki. Gdy jej szukała, powozy z pielgrzymami ruszyły, a ona została z ostatnim. Dziewczynka spojrzała na pasażerów i strasznie się zaczerwieniła. Powóz należał do ojca Reverony, ostatniej osoby na świecie, z którą Teresa chciałaby jechać. Wszystkie miejsca były zajęte, lecz jeden dżentelmen szybko wyskoczył i usiadł razem z woźnicą, więc ojciec Reverony zaprosił Teresę do środka.

Ksiądz bardzo starał się być uprzejmy i miły. Nie wyglądał już tak groźnie, jak podczas audiencji u papieża. Jego głos był przyjemny i pełen szacunku. Rozmawiał z Teresą jak z osobą dorosłą. Gdy powozy zajechały na miejsce przeznaczenia, bogatsi pasażerowie wyciągnęli portmonetki i otworzyli je, by dać woźnicy napiwek. Teresa patrzyła na wszystkich tych ważnych ludzi i czuła, że powinna postąpić tak jak oni. Otworzyła swoją sakiewkę i znalazła w niej parę monet. Ojciec Reverony delikatnie oznajmił jej, żeby o tym nawet nie myślała, po czym zapłacił i za Teresę i za siebie. Może ksiądz pomyślał o przykładzie Pana Jezusa, który pomógł Piotrowi zapłacić podatek świątynny za nich obu.

Pielgrzymi zatrzymali się we Florencji, a później, w drodze do Francji, ponownie przejechali przez Pizę i Genuę. Do Lisieux zajechali popołudniu drugiego grudnia 1887 roku.

s. Susan Helen Wallace FSP

Powyższy tekst jest fragmentem książki s. Susan Helen Wallace FSP Św. Teresa z Lisieux. Z wiarą i miłością.