Św. Piotr Julian Eymard. Jutro będzie za późno. Rozdział dziesiąty

 Damy z Lyonu

Wkrótce po założeniu wraz z ojcem de Cuers zgromadzenia w Paryżu, Eymard skontaktował się z kilkoma znajomymi paniami z Lyonu, z którymi współpracował jeszcze jako dyrektor Trzeciego Zakonu Maryi. Przełożoną żeńskiej części tej wspólnoty była Małgorzata Guillot, niezwykle pobożna i kompetentna młoda kobieta, która wraz ze swymi trzema siostrami prowadziła wyspecjalizowany zakład cerowania i prasowania odzieży, gdzie zajmowała się księgami rachunkowymi. Małgorzata wybrała ojca Eymarda na swego duchowego doradcę, zaskakując go swą głęboką religijnością i żarliwością.

To właśnie do niej zwrócił się Piotr Julian, uświadomiwszy sobie, że wkrótce jego dzieło Pierwszej Komunii powinno objąć także przygotowywanie do tego sakramentu młodych dziewcząt. Już wcześniej zdołał pozyskać pomoc kilku kobiet, które przybyły do Paryża z Tulonu i które od jakiegoś czasu uczestniczyły w swym rodzinnym mieście w spotkaniach kierowanej przez marystów modlitewnej wspólnoty adoracji Eucharystii. Ojciec Eymard pragnął jednak założyć grupę bardziej bezpośrednio powiązaną z jego nowym zgromadzeniem, czyli po prostu żeński odłam Kongregacji Najświętszego Sakramentu. Z tą właśnie myślą zaprosił Małgorzatę do Paryża, dokąd przybyła wraz z siostrą, Klaudyną oraz przyjaciółką, Benoîte, w maju 1858 roku.

Początkowo ojciec Eymard połączył obie grupy kobiet w jedną wspólnotę, na przełożoną której wyznaczył właśnie Małgorzatę, pomimo jej uporczywego sprzeciwu. Zwierzył się także swojej współpracownicy z wizji „jednego kościoła dla księży i sióstr”, z „tylko jednym wystawieniem” Najświętszego Sakramentu dla obu grup. Oznaczałoby to powrót do czasów „kościoła, gdzie apostołowie, uczniowie, święte kobiety i Maryja modlili się wspólnie w pierwszej świątyni u stóp pierwszego tabernakulum”. Przez kolejnych sześć lat żeńska wspólnota modliła się w jednej kaplicy wspólnie z księżmi ze zgromadzenia oraz wiernymi.

Rankiem, po czasie przeznaczonym na indywidualną modlitwę, kobiety zajmowały się przygotowywaniem młodych dziewcząt do Pierwszej Komunii. Zachowały świecki strój, a przez miejscowych biedaków były nazywane Damami (Dames) Najświętszego Sakramentu.

Kilka lat później ojciec Eymard przekształcił tę wspólnotę w zgromadzenie religijne i przeniósł je do Angers, gdzie członkinie przywdziały habit i przyjęły imię Sióstr Służebniczek Najświętszego Sakramentu, które zdaniem założyciela najlepiej oddawało życie Maryi i apostołów w Wieczerniku. Niezależnie od tego, jak bardzo pragnął, by zakon przyjął właśnie tę nazwę, dla biedaków całego Paryża siostry pozostały już na zawsze Damami (katechetkami) Najświętszego Sakramentu.

Zgromadzenie kwitło pomimo materialnych kłopotów i wielu trudności, z którymi musiało się borykać jako młoda wspólnota. Ojciec Eymard nadal wspierał je radą podczas częstych rekolekcyjnych rozmów i konferencji. Jeśli jednak chodzi o rozwój kongregacji, Małgorzata okazała się odważną przełożoną, która poświęciła wiele, aby tchnąć życie w swoje zgromadzenie. Jej duchowe córki nazywały ją ciepło Matką Małgorzatą.

 „Czysto kontemplacyjne życie nie może być w pełni eucharystyczne”

Był w Lyonie pewien ksiądz, ojciec Antoni Chevrier, który poświęcił się podobnemu dziełu przygotowywania dzieci z biednych rodzin do Pierwszej Komunii świętej. Pewnego dnia ojciec Eymard zakomunikował z radością ojcu de Cuers, że otrzymał od Chevriera list, podkreślając przy okazji, jak bardzo ceni misję tego kapłana.

„Właśnie otrzymałem list od owego świętego księdza. Jestem niezmiernie zadowolony. Podoba mi się dzieło Pierwszej Komunii, oto bowiem owoc eucharystycznej uczty. Z adoracją powinno być związane działanie”.

Jakiś czas później ojciec Eymard napisał ponownie do ojca de Cuers, wyjaśniając mu, że pragnie rozszerzyć swoje dzieło Pierwszej Komunii świętej, co jego zdaniem można by osiągnąć poprzez zjednoczenie sił z ojcem Chevrierem, który zresztą wyraził chęć wstąpienia do Zgromadzenia Najświętszego Sakramentu.

„Pięć dni temu udałem się do Lyonu. Ojciec Chevrier pragnął się ze mną zobaczyć, abym mógł osobiście zorientować się w sytuacji i poznać jego wiernych. Spędziłem tam dwadzieścia cztery godziny i z nikim innym się nie widziałem. Byłem zbudowany postawą ojca Chevriera, który akceptuje nasze zgromadzenie bez zastrzeżeń i pragnie poświęcić się mu całkowicie… Ojciec Chevrier prowadzi to wspaniałe dzieło Pierwszej Komunii, któremu oddał już kilka lat swego życia. Budynek ma w pełni przygotowany na przyjmowanie tych biednych dzieci i traktuje je wszystkie jak swoje własne. Przebywają tutaj dwa lub trzy miesiące, w zależności od ich usposobienia i zachowania. Chevrier wykonuje naprawdę wspaniałą pracę, tak dobrze przyjmowaną przez wszystkich dookoła. My także potrzebujemy jakiejś posługi, w której moglibyśmy wykorzystać nasz eucharystyczny zapał, w innym przypadku nasi braciszkowie będą tylko tracić czas, pozbawieni zajęcia… Czysto kontemplacyjne życie nie może być w pełni eucharystyczne. Szalejący ogień strzela w górę płomieniami”.

Niezależnie od wysiłków, jakie czynili obaj księża, aby połączyć swe siły, przedsięwzięcie to nigdy nie doszło do skutku, nie tyle z powodu różnicy poglądów pomiędzy nimi, co po prostu dlatego, że arcybiskup Lyonu odmówił udzielenia zgody na odejście jednego ze swoich najbardziej cenionych i nabożnych kapłanów do nowo powstałego zgromadzenia, które nie zawitało jeszcze do jego archidiecezji. Ojciec Eymard miał nadzieję, że właśnie dzięki między innymi temu połączeniu zdołałby wprowadzić swoją kongregację do Lyonu. Ojciec Chevrier sam założył później religijne zgromadzenie księży, mające za zadanie pracę z biedakami poprzez zamieszkanie pośród nich, a w 1986 roku został beatyfikowany.

 Pierwsza podróż do Rzymu

Pod koniec 1858 roku, po dwóch latach walki o przetrwanie, niewielka wspólnota przy Faubourg Saint-Jacques liczyła dwunastu członków: siedmiu księży i pięciu zakonników. Wszyscy ciężko pracowali, aby uczynić z Wieczernika oazę spokoju pośród hałaśliwej, rozkwitającej stolicy Francji. Przez cały ten czas ojciec Eymard i jego uczniowie kontynuowali swoje dzieło Pierwszej Komunii dla biedaków, nie ustając jednak w modlitwie i uwielbieniu Eucharystii w niewielkiej kaplicy zgromadzenia, do której zapraszali księży i wiernych, aby spędzili choć krótką chwilę w umacniającej obecności Najświętszego Sakramentu. Ojciec de Cuers wyjątkowo mocno angażował się w propagowanie idei nocnej adoracji, praktyki modlenia się w nocy, którą zapoczątkował już wcześniej z ojcem Cohenem, nawróconym z judaizmu sławnym pianistą.

Podniesiony na duchu tymi drobnymi apostolskimi osiągnięciami swej wspólnoty, ojciec Eymard zadecydował śmiało, że pora zwrócić się z prośbą o zatwierdzenie Zgromadzenia Najświętszego Sakramentu do Rymu. Dopóki miał tylko zgodę arcybiskupa Paryża jego mała grupa nie mogła rozszerzyć swej działalności na inne diecezje. Ojciec de Cuers popatrywał już na Marsylię jako możliwą siedzibę drugiej wspólnoty, Bruksela głośno domagała się głośno własnego oddziału zgromadzenia. Do listopada 1858 roku ojciec Eymard przygotował pierwszy szkic petycji do papieża z prośbą o oficjalne uznanie przez Stolicę Apostolską działalności zgromadzenia. Ale najpierw musiał uzyskać dla swej sprawy poparcie kilku biskupów.

Kiedy tylko nadarzyła się po temu sposobność, odwiedził szereg zwierzchników Kościoła, szukając u nich wsparcia. Jego prośba spotkała się entuzjastycznym odzewem, mógł więc zapisać w poczet sprzymierzeńców swej wspólnoty biskupa Grenoble, swojej rodzimej diecezji; arcybiskupa Lyonu, gdzie od wielu już lat pracował i cieszył się poważaniem; pod petycją podpisał się także jego stary przyjaciel, biskup Vicart z Laval, biskup de Mazenod, który liczył na to, że uda mu się zaprosić Zgromadzenie Najświętszego Sakramentu do swojej diecezji i wreszcie sam arcybiskup Paryża, podkreślający, że księża i bracia z Wieczernika zasługują na błogosławieństwo Kościoła ze względu na głęboką cześć oddawaną Eucharystii oraz apostolski zapał, któremu niejednokrotnie dawali wyraz.

Uzbrojony w tak wspaniałe świadectwa ojciec Eymard wyruszył do Rzymu. Dotarłszy do Wiecznego Miasta 8 grudnia 1858 roku, zatrzymał się we francuskim seminarium, skąd tak pisał do Małgorzaty Guillot: „Oto jestem w Rzymie. Podróż odbyłem bez żadnych problemów i w dobrym zdrowiu. Nie cierpiałem nawet na chorobę morską. Odprawiłem Mszę świętą u grobu świętej Katarzyny ze Sieny w dominikańskim kościele Santa Maria Sopra Minerva”. Po Mszy świętej udał się jeszcze do bazyliki świętego Piotra, do wnętrza której wszedł na kolanach.

Swoimi wrażeniami podzielił się w liście: „Kiedy wkraczasz do katedry świętego Piotra, serce przepełnia ci wiara i oddanie, unoszące cię ku Jezusowi Chrystusowi. Słowa nie są po prostu w stanie oddać uczuć, które ogarniają człowieka w takiej chwili. Czuje się ogromną dumę z powodu bycia katolikiem. Byłem niezwykle wzruszony, że mogę pomodlić się u grobu świętego Piotra i wziąć udział w Mszy świętej odprawianej w krypcie, którą chrześcijanie od wieków otaczają czcią”.

20 grudnia ojciec Eymard został przyprowadzony przed oblicze papieża Piusa IX. Po tym spotkaniu napisał, co następuje: „Widziałem Ojca Świętego. Papież pobłogosławił nasze zgromadzenie i przyznał nam cenne odpusty. Był dla mnie niezwykle uprzejmy, obiecał także przeczytać moją petycję i udzielić na nią odpowiedzi w ciągu dwóch tygodni. Tak więc teraz pozostała nam już tylko modlitwa”.

W trakcie następnych dni ojciec Eymard modlił się jeszcze żarliwiej niż zwykle. Często zachodził też do bazyliki świętego Piotra, aby to właśnie tam odmówić modlitwę.

Tak oto opisywał wydarzenie, które miało miejsce podczas jednej z takich wizyt: „Pewnego dnia, a był to 5 stycznia, udałem się do grobu świętego Piotra. Nadszedł wieczór, a w świątyni było wielu zwiedzających. Ukląkłem przy jednym z fi larów i zatopiłem się w modlitwie, tak że przestałem zwracać uwagę na cały ten hałas i ruch. Nie mam pojęcia ile czasu pozostawałem w tym stanie, ale wiem, że musiało to trwać całkiem długo… Kiedy w końcu wróciłem do rzeczywistości, wokół panowała zupełna cisza, odwiedzający też zniknęli. Odwróciłem się, żeby opuścić świątynię i wtedy dostrzegłem na klęczniku tuż za mną Ojca Świętego, który także zbierał się do wyjścia. Wszedł do bazyliki z całą świtą, a ja niczego nie słyszałem. Jeden z gwardzistów szwajcarskich szybko odprowadził mnie do drzwi, najwyraźniej zdenerwowany obecnością gapiącego się księdza, stojącego przed papieżem”.

Następnego dnia ojciec Eymard otrzymał „akt pochwalny”, dokument stanowiący pierwszy krok do całkowitego uznania zgromadzenia religijnego, które mogło nastąpić dopiero po założeniu przez tę kongregację co najmniej trzech wspólnot. Pismo zostało podpisane przez samego papieża.

Ojciec Eymard szybko podjął dalsze działania, korzystając z nowego statusu nadanego jego niewielkiej kongregacji przez Ojca Świętego. Powróciwszy niezwłocznie do Paryża, odprawił tygodniowe rekolekcje, a następnie wszyscy członkowie Zgromadzenia Najświętszego Sakramentu złożyli śluby. Tego dnia, w środę 2 marca 1859 roku, zebrali się w kaplicy i odśpiewali Veni Creator, aby uzyskać błogosławieństwa Ducha Świętego. Ojciec Eymard przemówił z powagą do swych braci, po czym ustawiwszy monstrancję z Eucharystią na ołtarzu, ukląkł i pierwszy złożył śluby przed Bogiem jako zakonnik Zgromadzenia Najświętszego Sakramentu. Później wszyscy bracia poszli w jego ślady.

W ten sposób Wieczernik przy Faubourg Saint-Jacques stał się domem generalnym Kongregacji Najświętszego Sakramentu. Następnego dnia ojciec de Cuers wyruszył do Marsylii, aby od razu rozpocząć poszukiwania siedziby dla drugiej wspólnoty.

Ks. Norman B. Pelletier SSS

Powyższy tekst jest fragmentem książki ks. Normana B. Pelletiera SSS Św. Piotr Julian Eymard. Jutro będzie za późno.