Św. Ojciec Pio. Rozdział dziewiąty. Niespokojne czasy, cz. 1

Od pojawienia się stygmatów minęło półtora roku. Rany się nie zagoiły, a ojciec Pio nadal przebywał w klasztorze w San Giovanni Rotondo. Skończył się sezon burz śnieżnych i porywistych wiatrów znad Adriatyku i zatoki Manfredonii. Marzec przyniósł umiarkowane temperatury i obsypał kwiatami drzewa migdałowe. Karłowate drzewka rozrzucone w przyklasztornym ogrodzie wśród starych cyprysów i sosen pokryły się masą różowych pączków. Ojciec Pio lubił tu spacerować po wąskich ocienionych ścieżkach, ale czasami uniemożliwiały mu to obolałe i spuchnięte stopy. Siadywał wtedy w oknie klasztoru i patrzył na spokojne zielone wzgórza. W oddali widać było prymitywne schronienie dla owiec, a czasami opodal pasło się stado. Było spokojnie i pięknie, a ojciec Pio radował się tymi cichymi chwilami zadumy.

Fizyczne cierpienie było jednak najmniejszym z jego zmartwień. Czasami niespokojne myśli odbierały mu nawet te trzy godziny snu, na jakie sobie pozwalał po północy. Jego asystent nie mógł tego nie zauważyć. Często przychodził w nocy sprawdzić, czy ojciec Pio śpi.

– Ojcze – odezwał się pewnej nocy – widzę, że dręczą ojca myśli, które nie pozwalają zasnąć.

Ojciec Pio wpatrywał się w sufit oświetlony bladym światłem księżyca, wpadającym przez okno celi.

– Tak – westchnął smutno. – Ale co to za myśli? Problemy ludzkości. Wszyscy się tym martwią, nie tylko ja.

Ta wiosna oraz lato, które po niej nadeszło, były dla ojca Pio bardzo ciężkie. Do klasztoru przybywały coraz większe tłumy ludzi pragnących obejrzeć młodego zakonnika naznaczonego pięcioma ranami Chrystusa, które nie chciały się zagoić. Starał się nie okazywać swego bólu i cierpienia, ale bracia zakonni zauważyli, jak krzywi się idąc korytarzem.

– Czy rany dokuczają ojcu dzisiaj? – zapytał kiedyś jeden z mnichów.

Ojciec Pio uniósł na niego swe ciemne oczy.

– Tak, dziś moje nogi są opuchnięte od kostek po kolana – odparł.

Zakonnik pokręcił głową ze współczuciem i wyraźnie zastanawiał się nad odpowiedzią.

Stygmatyk zauważył wyraz jego twarzy i uśmiechnął się szybko. Trącił zmartwionego brata łokciem.

– Co za szkoda, że nie mogę chodzić na rękach!

Spojrzenie, jakie rzucił mu zakonnik zdawało się mówić: „Nie rozumiem jak ojciec może żartować na ten temat!”.

Choć ojciec Pio nie dopuszczał, by inni mieszkańcy klasztoru popadli z jego powodu w przygnębienie, nie mógł jednak sprawić, by przestali o nim rozmyślać i dyskutować. Następnego dnia kilku schodzących z chóru braci zauważyło jak stoi u okna w niewielkiej salce przyjęć.

– Ja ci odpuszczam… – szeptał ojciec Pio.

– Co on mówi? – zapytał niski i dość tęgi brat, próbując dojrzeć coś zza pleców towarzyszy.

– Ciii – powiedział ktoś. – Chcesz, żeby nas usłyszał?

– Ale co on mówi? – dopytywał się zakonnik przepychając się do przodu.

– Słucha chyba czyjejś spowiedzi.

Niski zakonnik pociągnął kolegę za ramię.

– Czyjej?

Inni bracia wzruszyli ramionami.

– Skąd mamy wiedzieć?

– Ale…

Ktoś spojrzał na niego ze zniecierpliwieniem.

– O co ci chodzi?

– No bo przecież w tym pokoju nie ma nikogo prócz ojca Pio!

Zagadnięty zakonnik z powagą pokiwał głową.

– To prawda.

– Ale mówiłeś przecież, że słucha czyjejś spowiedzi!

– To prawda.

Sytuacja wyraźnie przerosła młodego brata. Odszedł pospiesznie.

Któryś z obecnych stłumił chichot, a ta historia stała się przebojem dnia, a właściwie całego tygodnia w klasztorze. Ale trzy dni później przyszedł list, w którym donoszono, że owego dnia ojciec Pio przebywał w innym mieście słuchając spowiedzi chorego.

– A więc to z nim rozmawiał! – stwierdził jeden z braci.

Drugi spojrzał na niego szybko, chcąc sprawdzić, czy nie żartuje.

– Masz chyba rację – powiedział poważnie.

Wtedy brat Ornato położył palec na ustach i wskazał głową korytarz. Otwierały się właśnie drzwi do celi ojca Pio, a stygmatyk ruszył w ich stronę wbijając wzrok w podłogę, tam gdzie zamierzał postawić swe obolałe stopy. Podeszli by się przywitać i życzyć mu dobrego dnia.

Brat Ornato ujął dłoń ojca Pio i ucałował lekko poniżej brązowej rękawiczki bez palców.

– Madonna mia! – wykrzyknął nagle podrywając głowę.

Ojciec Pio zmarszczył brwi i pogładził swą ciemną brodę.

– O co chodzi, chłopcze?

Brat Ornato patrzył na niego z otwartymi ustami.

– Nic, nic – wyjąkał i uciekł.

– Co to było? – spytał go potem jeden z przyjaciół.

– Róże – odparł brat Ornato. – Poczułem zapach róż. Ty nie?

Przyjaciel popatrzył na niego z niedowierzaniem i położył mu rękę na ramieniu.

– Skoro tak twierdzisz…

***

Papież Benedykt XV popierał ojca Pio. W 1921 roku powiedział grupie prawników:

– Ojciec Pio to naprawdę niezwykły człowiek. Należy do tych, których od czasu do czasu zsyła na ziemię Bóg, by nawracali ludzkość. Dopilnujcie, aby stał się lepiej znany. Nie jest obecnie tak doceniany jak na to zasługuje.

Wielu wiernych podzielało poglądy papieża, ale nie wszyscy. Jednym ze sceptyków był biskup, doradca Ojca Świętego.

– Wasza Świątobliwość nie otrzymał prawdziwych informacji o ojcu Pio – twierdził.

Ale papieża nie do końca przekonywały jego słowa, dlatego poprosił, by biskup osobiście pojechał do San Giovanni Rotondo i poznał stygmatyka.

Biskup nie był zachwycony tą misją, ale posłusznie ruszył w podróż. Kiedy przybył na stację kolejową w Fogii, powitali go dwaj młodzi kapucyni.

– Kto wam powiedział, że przyjeżdżam? – zapytał. Był ogromnie zaskoczony.

– Ojciec Pio – odparli.

– To niemożliwe! – wykrzyknął biskup. – Nikt prócz Jego Świątobliwości nie wiedział, że tu jadę.

– Wiemy tylko tyle, że ojciec Pio kazał nam wyjść na stację i powitać biskupa, który przyjeżdża do San Giovanni Rotondo, wysłany przez Ojca Świętego – wyjaśnił jeden z zakonników.

Oszołomiony biskup uniósł obronnym gestem dłonie.

– Powiedzcie proszę ojcu Pio, że nie jadę do San Giovanni Rotondo, tylko następnym pociągiem wracam do Rzymu. Skoro wie aż tyle, wie zapewne również, jak niechrześcijańskie uczucia żywiłem wobec niego i ile krzywdy wyrządziłem mu swymi słowami.

Kapucyni wrócili do klasztoru i przekazali wiadomość ojcu Pio, który pokiwał głową, wcale nie zaskoczony. Zaczął przywykać do kontrowersji wokół swej osoby, ale zaskoczył go poważny obrót jaki przybrały wkrótce sprawy. Nowy przełożony klasztoru, ojciec Ignazio da Lelsi, wezwał go któregoś dnia do siebie na rozmowę.

– Ma ojciec tymczasowy zakaz publicznego odprawiania Mszy świętej i słuchania spowiedzi – oświadczył.

Słowa te spadły na ojca Pio niczym grom z jasnego nieba. Wbił ciemne oczy w podłogę, a na jego twarzy odmalował się ogromny smutek.

– Przykro mi, naprawdę – powiedział przełożony miękko. Spojrzał ze współczuciem na ojca Pio i poklepał go przepraszająco po ramieniu. – Mam nadzieję, że ojciec pozostanie posłuszny naszej filozofii.

Ojciec Pio uniósł głowę.

– Filozofii?

Ojciec Ignazio uśmiechnął się do niego.

– Usłuchać bez zwłoki. Nie brać… jak to dalej idzie?

– Usłuchać bez zwłoki – powtórzył ojciec Pio. Jego głos był ledwie słyszalny. – Usłuchać bez zwłoki. Nie brać pod uwagę wieku ani zasług. Aby odnieść sukces w tym dziele wyobraź sobie, że jesteś posłuszny samemu Bogu.

Wrócił do swojej celi i zaczął pisać: „Jezus chce, bym cierpiał. Potrzebuje mojego cierpienia dla swoich dusz”.

Przez chwilę ściskał pióro w dłoni, a potem odłożył je czując dreszcz bólu. Szybko ściągnął brązowe rękawiczki bez palców, by sprawdzić czy rana się otwarła. Przez chwilę wpatrywał się w pokrywający ją ciemny strup.

Zaczął pisać długie listy do swych spowiedników, otwierając przed nimi serce. A kiedy nie pisał, modlił się. Gdy wątpliwości zaczynały brać górę, gdy czuł się porzucony przez Chrystusa i na progu rozpaczy, doświadczył obecności Boga, która objawiała mu się w formie jasnego światła i uczucia nieskończenie czułego uścisku.

Ale nie uniknął nałożenia na niego dalszych sankcji. Po śmierci papieża Benedykta XV, na jego miejsce został wybrany Achille Ratti, który przyjął imię Piusa XI. Już wkrótce nowy papież został otoczony przez zaciekłych przeciwników ojca Pio, których wpływ sprawił, że nałożył na niego jeszcze surowsze restrykcje. Dla stygmatyka nastał okres samotności i rozpaczy.

Dorothy M. Gaudiose

Powyższy tekst jest fragmentem książki Dorothy M. Gaudiose Św. Ojciec Pio. Współczesny prorok.