Św. Klara z Asyżu. Oblubienica ubogiego Chrystusa. Rozdział trzeci

Benwenuta di Peroscia
Pokój dziecinny w posiadłości Benwenuty, Perugia, Włochy (wczesna jesień 1205 roku)

Pulchna jedenastolatka, Benwenuta di Peroscia, siedziała na wielkiej poduszce przed swoim teatrzykiem marionetek i skubała splątane sznurki lalki przedstawiającej Marię Magdalenę. Upuściła Magdalenę, kiedy razem z Filipą, Ginewrą, Klarą i Balbiną przygotowywały przedstawienie lalkowe o wniebowstąpieniu Chrystusa. Zdaniem Benwenuty przedstawienie było o niebo lepsze niż te, które wystawiali księża z bazyliki Świętego Piotra.

Jej krótkie, grube palce były takie niezręczne!

– Panienki – rozległ się łagodny głos.

Benwenuta nie słyszała, że matka weszła do komnaty, bo ta zawsze chodziła bardzo cicho w swoich miękkich ciżmach.

– Baronowa Ortolana idzie na targowisko, żeby kupić wazy z Deruty. Wasze matki też idą, a z nimi Katarzyna, Beatrycze, Pacyfika i Bona. Chcecie się przyłączyć?

– Kupicie słodycze? – zainteresowała się Balbina. Gruba jak szczenię, była dwa lata starsza od Benwenuty.

– Nie dzisiaj – odparła matka.

Balbina wzruszyła ramionami.

– W takim razie ja nie idę.

Benwenuta spojrzała na Klarę, Filipę i Ginewrę. Te potrząsnęły głowami.

– My też nie – powiedziała Benwenuta. – Robimy próbę teatru marionetkowego dla Katarzyny i Beatrycze.

– Dobrze – powiedziała matka. – W takim razie spotkamy się później. – Delikatnie zamknęła za sobą drzwi.

Benwenucie zawsze podobała się ceramika z Deruty. Każdy przedmiot był bogato zdobiony roztańczonymi postaciami panien, delikatnymi paprociami i pięknymi, skrzącymi się kwiatami. Może wyroby z Deruty nie trafiały do Asyżu, więc damy chciały kupić coś przed powrotem do domu?

– Teraz możemy zająć się sznurami – powiedziała Klara. Jako dwunastolatka była najwyższą z dziewcząt, a dzięki złotym lokom, owalnej twarzy i wysokim kościom policzkowym prawdopodobnie też najładniejszą.

Benwenuta wręczyła Magdalenę Filipie.

– Ty to rozplącz. – Potem podbiegła do okna i wspięła się na palce, żeby popatrzeć na damy.

– Poszły!

– Magdalena nadal jest poplątana. – Melodyjny głos filigranowej Filipy przypominał słodki dźwięk dzwoneczka.

Benwenuta odwiesiła figurkę Magdaleny na kołek za sceną.

Ginewra, dziewczynka o kwadratowej twarzy, naprawiła marionetkę, potem oznajmiła:

– Teraz możemy pójść do stajni.

Tak zrobiły, nikt ich nie zatrzymał. Na prośbę Klary młody, otyły stajenny przyciął dla nich pięć kawałków sznurka, a jego cebulasty nos podrygiwał przy każdym ruchu. O nic nie pytał i po chwili dziewczynki pobiegły z linkami do swojego pokoju.

– Myślicie, że stajenny powie komuś o naszej wizycie? – wysapała Benwenuta.

– Niby dlaczego miałby to zrobić? – zaprotestowała zdyszana Balbina.

– Pokucie daleko do ideału, kiedy wszyscy o niej wiedzą – zauważyła Ginewra.

– Nigdy nikomu nie zdradzimy naszej tajemnicy – powiedziała Filipa.

Dziewczęta się zgodziły.

– Zaczynamy – rzekła Klara. – Trzynaście supłów. Po jednym dla każdej rany Chrystusa.

Dziewczęta po kolei wymieniały rany, zawiązując pętle. Jezus poci się Krwią w Ogrodzie Oliwnym. Żołnierze krępują Go sznurem. Arcykapłan uderza Chrystusa w twarz. Biczowanie. Ukoronowanie koroną cierniową. Chłosta. Ramię Chrystusa obolałe od niesienia krzyża. Gwoździe w dłoniach i stopach. Ocet, który wypalił spieczone usta. Pika w Jego boku.

Balbina wyciągnęła przed siebie ukończony sznur.

– Kiedy je założymy, będziemy prawdziwymi pokutnicami.

– Noszenie tych sznurów nie uczyni nas świętymi – powiedziała zdecydowanie Klara. – Mają nam tylko przypominać, żebyśmy zawsze kochały Boga, żebyśmy były Jemu posłuszne i pomagały bliźnim. Wtedy może dostąpimy świętości.

– Nałóżmy teraz nasze sznury – zaproponowała Filipa. Dziewczęta poszły za jej przykładem: uniosły suknie i halki i przewiązały nagie ciała w pasie. Potem poprawiły suknie i popatrzyły po sobie. Szaty dobrze skrywały szorstki sznur.

– Czy pokutnicy nie powinni poświęcić swojego cierpienia Bogu? – powiedziała Benwenuta. – Chodźmy się pomodlić.

Prowadząc przyjaciółki do kaplicy, czuła się starsza, mądrzejsza i bardziej święta. Pokutnicy zdawali jej się bohaterscy i tajemniczy, dopóki nie poznała Pacyfiki, która śmiała się, śpiewała i lubiła kandyzowane pomarańcze, ale potajemnie nosiła włosiennicę, modliła się, pościła i dzieliła posiłkami z ubogimi. Dwa tygodnie temu Ortolana kazała dziewczętom przeczytać po łacinie komentarze o trzynastu ranach Chrystusa. Pacyfika, która przysłuchiwała się, wyszywając, powiedziała im, że niektórzy pokutnicy w tajemnicy przewiązują się w pasie sznurem z trzynastoma węzłami, które mają im przypominać o owych ranach. Każda z dziewcząt od razu zamarzyła, by sprawić sobie taki sznur. Podczas zabawy ustaliły, że spełnią to marzenie. Dziś pierwszy raz zostały same i mogły zrealizować plan.

Dziewczynki uklękły w kaplicy, żeby ofiarować swoją pokutę Chrystusowi. Sznur okropnie drażnił ciało, ale Benwenuta postanowiła, że nie będzie się drapać. Sama wybrała tę swędzącą pokutę. Nie będzie się drapać!

Podniosła wzrok, żeby spojrzeć na gobelin za ołtarzem. Przedstawiał Chrystusa trzymającego baranka. Drugi baranek stał obok i patrzył na Niego z zachwytem. „Dobry Boże, kocham Cię” – powiedziała w myślach Benwenuta. „Niech to swędzenie będzie moją modlitwą miłości do Ciebie.”

Próbowała myśleć o czymś innym, ale wizerunek Chrystusa i baranków wciąż odwracał jej uwagę. Wyobraziła sobie Klarę i Balbinę jako baranki. Chrystus zabierał je z powrotem do stada w Asyżu. Nazajutrz rodzina Offreducciów miała jechać do domu.

Gdy Offreducciowie opuścili Asyż, przeprowadzili się do zamku Benwenuty. Ojciec Balbiny, baron Martino – syn wuja Klary, Ugolino – mieszkał dwie ulice dalej. Przez ostatnie pięć lat Klara i Balbina stały się nieodłączną częścią życia Benwenuty.

Filipa i Ginewra też były dla niej jak siostry, ale rodzina Filipy mogła zostać w Perugii na zawsze. Jej ojciec, smagły, wysoki i szczupły baron Leonardo di Grislerio, nie cierpiał Asyżan za to że zniszczyli jego zamek, Sasso Rosso, zabili jego syna, Oddo, i brata, Girardo, i za fakt, że pastwili się nad ciałami poległych. Nocami, gdy Filipa budziła się przerażona koszmarami, pędził do jej sypialni, osłaniał ramionami jej chude, drobne ciałko i kołysał, przeklinając Asyż. Nie ufał traktatowi pokojowemu, który niedawno podpisano, i powtarzał, że nigdy tam nie wróci.

Ojciec Ginewry, baron Giorgio di Ugone, przeniósł się z rodziną do Perugii ze strachu, że lud zaatakuje jego rozległą, bogatą posiadłość graniczącą z majątkiem Offreducciów, ale nie miał nic przeciwko samemu Asyżowi. Ginewra uważała, że mogą wrócić.

Sznur nadal drażnił ciało, ale Benwenuta była za bardzo zdeterminowana, żeby się podrapać. Nie mogła jednak skupić się na trzynastu ranach. Wciąż myślała o Klarze i Balbinie. Balbina klęczała obok ze zwieszoną głową. Klara leżała na posadzce i cichutko łkała. Zawsze tak się modliły.

Już nigdy nie zobaczy Klary ani Balbiny. Łzy zakręciły się w oczach Benwenuty i spłynęły po policzkach.

Czy ból duszy może być dotkliwszy niż cierpienie ciała?

Ile razy Jezus musiał się żegnać? Żegnał się z Bogiem Ojcem, kiedy zszedł na ziemię. Żegnał Betlejem, gdy wyruszał do Egiptu. Żegnał Egipt, udając się do Nazaretu. Żegnał się z Józefem, kiedy ten umierał. Żegnał się z Maryją, kiedy zostawiał swój dom, żeby iść nauczać. Żegnał się z Janem Chrzcicielem. Żegnał się z uczniami, którzy go opuścili, i z krewnymi, którzy go nie rozumieli. Żegnał się z tymi, których uzdrawiał. Żegnał się z Łazarzem, Martą i Marią. Żegnał się z Judaszem. Żegnał się z Matką i Janem apostołem, kiedy wisiał na krzyżu. Żegnał się z mieszkańcami zaświatów, którzy ujrzeli Go, gdy umarł. Żegnał się ze wszystkimi, wstępując do Nieba. Trzynaście pożegnań. Jak trzynaście węzłów na sznurze pokutnym. Jak trzynaście ran Chrystusowych.

Pożegnania były niczym rany.

Ale wcale nie trzeba żegnać się na zawsze. Czyż Klara i Balbina nie będą zawsze częścią jej życia? Czy wszystkie nie są jednością w Bogu?

Benwenuta potarła ciało pod uprzykrzonym sznurem. Dziewczęta ślubowały nosić je do końca życia. Sznury pokutne związały je z Bogiem i ze sobą. Związały je niczym siostry. Na zawsze.

Madeline Pecora Nugent

Powyższy tekst jest fragmentem książki Madeline Pecory Nugent Św. Klara z Asyżu. Oblubienica ubogiego Chrystusa.