Św. Klara z Asyżu. Oblubienica ubogiego Chrystusa. Rozdział dziewiąty

Biskup Gwidon
Sasso del Maloloco, komuna Asyżu (pierwsza połowa marca 1212)

Biskup Gwidon ze swoim służącym prowadzili wierzchowce krętą, kamienistą ścieżką, która prowadziła do pełnej grot skalnych, górzystej krainy zwanej Sasso del Maloloco. Franciszek i jego mnisi wybrali tamtejsze jaskinie na swoje pustelnie, nazywając je carceri, świętymi celami, gdzie od czasu do czasu mogli obcować sam na sam z Bogiem.

Tego chłodnego wiosennego poranka dwaj mężowie wlekli się noga za nogą, usuwając gałęzie, które zagradzały im drogę, miękką od topniejącego śniegu i naznaczoną śladami kopyt. Kto jechał tędy przed nimi? Zapewne członkowie tajnego zgromadzenia, na które Franciszek zaprosił również Gwidona.

Pewny siebie, ufny w swoją moc Gwidon był właścicielem i zarządcą połowy ziem na terytorium komuny. Nierzadko używał przemocy wobec tych, którzy nie zgadzali się z jego zdaniem. Kiedyś korzystał z siły pięści. Koordynował pracę całych zastępów służących, robotników, księży, rycerzy i członków administracji. Kiedy jednak chodziło o Franciszka, miał miękkie serce.

Gwidon lubił Franciszka-kupca, bo ten zawsze chwalił go za dobry wybór sukna. Podziwiał też Franciszka nawróconego tamtego zimowego dnia, kiedy młodzieniec porzucił wszystko dla Boga. Teraz kochał go jak własnego syna.

W przeciwieństwie do innych samozwańczych reformatorów Franciszek nie robił niczego bez porozumienia z biskupem. Nie pozwalał jednak, by Gwidon uczynił życie mnichów łatwiejszym. Nalegał na zachowanie ubóstwa i wiarę w Boga. Dlatego też odmawiał opowiedzenia się za żadną ze stron w walkach politycznych biskupa Gwidona. Głosił pokój oparty na równości, a nie na traktatach, ustępstwach i paktach o protekcji. Zdawało się, że Gwidon ma miliony zmartwień i obowiązków. Franciszek miał tylko jeden – służyć Bogu w pokorze, ubóstwie i miłości. Nic więc dziwnego, że Gwidon często zazdrościł mnichom.

Przez splątane, nagie gałęzie dębów Gwidon ujrzał dwa uwiązane konie. Po ich rzędach rozpoznał konie Offreducciów. Co teraz?

– Pace e bene, ojcze biskupie.

Gwidon pozdrowił drobnego, siwego ojca Sylwestra, którego szybki, nerwowy krok zawsze przypominał biskupowi skoki wróbla. Były kanonik z katedry Świętego Rufina wyglądał rześko i pogodnie w swoim połatanym habicie. Sylwester uwiązał konie biskupa, zostawił przy nich służącego i poprowadził Gwidona do groty w skale. Przed wejściem do jaskini stały, rozmawiając, cztery postacie. Brat Franciszek, brat Filip, Klara, Bona.

Franciszek uśmiechnął się i przywitał Gwidona, potem wskazał mu drogę do oświetlonej łuczywami, zadymionej groty. Gwidon i Klara weszli z nim, a Filip i Bona zostali na zewnątrz.

W głębi jaskini, na ściółce ze słomy stał prosty, drewniany zydel. Gwidon domyślił się, że postawiono go tam dla niego, więc usiadł na nim okrakiem, rozparł swoje wielkie ciało i naciągnął podbity futrem zielony płaszcz na ramiona, żeby ochronić się przed chłodem. Franciszek i Klara usiedli przed nim na słomie niczym pilni uczniowie.

– Ojcze biskupie – zaczął Franciszek. – Ta Christiana…

Określenie użyte przez Franciszka zdziwiło Gwidona. Czy naprawdę ta osiemnastoletnia szlachcianka pozwoliła nazwać się poufale Christianą – chrześcijanką – przez człowieka niższego stanu? Owa nazwa odnosiła się do pustelnic żyjących w okolicach Asyżu w maleńkich celach przyległych do kościołów. Samotniczek, które poświęciły się modlitwie i udzielaniu rad.

– …pragnie błagać was o błogosławieństwo dla wkroczenia na drogę życia w pokucie.

Pani Klara jako pokutnica we włosiennicy?

Gwidon wolno potrząsnął głową.

– Nie, moja pani. Kobiety twojego stanu odbywają pokutę w domu, tak jak czyniła to twoja matka. Ewentualnie wstępują do klasztorów przeznaczonych dla szlachetnie urodzonych dam.

– Ojcze biskupie, te klasztory są zbyt zamożne – uprzejmie zauważyła Klara.

Gwidon poczuł, że jeżą mu się włosy na karku. Wiele klasztorów było pod jego kontrolą.

– Szlachetnie urodzone panny wstępują do klasztorów. Albo pokutują w zaciszu domowym lub miejscach czy społecznościach takich jak Panzo.

Klara potrząsnęła głową.

– Pragnę ubóstwa i Boga. Tak jak ojciec Franciszek.

Gwidon odwrócił się do Franciszka.

– Czy to twój pomysł?

– Nie, mój – wtrąciła Klara.

Gwidon mruknął, zniecierpliwiony. Pochylił się i spojrzał Klarze prosto w oczy.

– Moja damo, czy wiesz, co może się zdarzyć, jeśli będziesz wędrować po okolicy jak Ubodzy Bracia? Pożądliwi mężczyźni nie znają szacunku dla pokutnych szat.

– Christiana chce zostać zamknięta w klasztorze – powiedział Franciszek.

– W ubogim klasztorze – dodała Klara.

– To niemożliwe – żachnął się biskup. – Ubogie klasztory nie istnieją.

– Chcemy go stworzyć – zaproponował Franciszek. – Na miejscu kościoła Świętego Damiana.

Opuszczona kaplica należała do Gwidona.

– Święty Damian nie jest miejscem dla kobiet.

– Zakonnice poświęcone Bogu kiedyś tam mieszkały – powiedział Franciszek. – Budowniczowie powiedzieli mi, że możemy obniżyć podłogę i dobudować piętro z celami nad kościołem. Możemy też postawić kilka innych niezbędnych budynków, wszystkie skromne. Moi mnisi sami pójdą zaprosić kobiety i będą odprawiać dla nich Msze święte.

– Jakie kobiety?

– Te, które będą chciały dołączyć do Christiany.

– Kogo masz na myśli?

– Bóg jeden wie – rzekł Franciszek.

Czy to miało być nowe objawienie Boga?

– Chcesz, żebym ci dał Świętego Damiana…

– Nie chcę go na własność – wyjaśniła Klara. – Pragnę go tylko używać.

Gwidon klepnął się w uda i wstał. Popatrzył na idealnie piękną, młodzieńczą twarz Klary.

– Pani, twój wuj, Monaldo, jest jednym z najmożniejszych baronów w komunie. To on zareagował największym oburzeniem, kiedy bracia Rufino i Angelo dołączyli do brata Franciszka. Jak teraz zniesie twoją decyzję?

– Zanim mój ojciec zmarł, kazał wujowi obiecać, że nie będzie sprzeciwiał się mojemu powołaniu.

– Baron Favarone zakładał, że zechcesz wstąpić do jednego z istniejących klasztorów w Asyżu.

– Ojciec by się nie sprzeciwił.

– Nieprawda. Baron Monaldo też się nie zgodzi, bez względu na swoją obietnicę. Kobiety są fizycznie słabsze, brak im rozsądku i silnej woli. Nie mogą żyć tak jak Ubodzy Bracia.

– Proszę, ojcze biskupie – błagała Klara. – Nie sprzeciwiaj się Boskim planom. Pozwól mi żyć w ubóstwie, tak jak Chrystus.

Gwidon uderzył pięścią w otwartą dłoń. Jak miał powstrzymać tę kobietę?

– Pani, nie potrzebujesz mojej zgody, by prowadzić żywot pokutnicy.

Klara patrzyła tak, jakby chciała przeniknąć go wzrokiem.

– Chciałabym otrzymać twoje błogosławieństwo. Wolę nie robić niczego wbrew Kościołowi.

– W twoim pomyśle nie ma nic niezgodnego z nauką Kościoła – zapewnił Gwidon.

– Zgolisz jej włosy, ekscelencjo? – zapytał Franciszek.

– Nie. Nie zgolę. Sama może to zrobić. Albo ty czy któryś z twoich mnichów. Jeśli Bóg ją do tego namawia, nie mogę się sprzeciwić. Ale nie chcę mieć z tym nic wspólnego. Kiedy Monaldo przyjdzie do mnie, tak jak wtedy, gdy brat Angelo i brat Rufino dołączyli do zakonu, odeślę go do was. Nie przyjmę odpowiedzialności za tę decyzję.

– W Niedzielę Palmową zacznie się Wielki Tydzień – powiedział Franciszek. – Christiana właśnie wtedy chciałaby rozpocząć żywot pokutnicy.

Do Niedzieli Palmowej zostały dwa tygodnie.

– Jak to sobie wyobrażasz?

– Jeden z moich mnichów odprowadzi panią Klarę do kościoła Najświętszej Maryi Panny Anielskiej. W nocy, kiedy jej rodzina zaśnie.

– A jak wydostaną się z miasta? Przecież bramy będą zamknięte i strzeżone.

– Twój pałac przylega do murów i twoi strażnicy strzegą bramy – powiedział Franciszek.

Gwidon potrząsnął pięścią przed jego twarzą.

– Chcesz, żebym kazał swoim strażnikom otworzyć bramę dla pani Klary? Baron Monaldo na pewno pojawi się w moim pałacu!

– Chcę tylko, żebyś kazał otworzyć bramę dla mnichów.

Plan Franciszka okazywał się coraz bardziej niezwykły.

– Pani Klara ma się wymknąć w przebraniu mnicha? O wszystkim pomyślałeś, prawda?

Franciszek uśmiechnął się szeroko.

Gwidon próbował przybrać surowy wygląd.

– Gdzie pani Klara zatrzyma się po tym, jak odbierzesz ją z kościoła Najświętszej Maryi Panny Anielskiej?

– W klasztorze Świętego Pawła della Abbadesse. Tam przeczeka, aż klasztor Świętego Damiana będzie gotowy. To znaczy, jeśli poprosisz tamtejsze mniszki, żeby ją przechowały jako służącą, ojcze biskupie.

Święty Paweł był klasztorem dla kobiet, zarządzanym przez Gwidona. Jako azyl cieszył się specjalnymi przywilejami. Gdyby krewni Klary próbowali ją stamtąd zabrać, naraziliby się na natychmiastową ekskomunikę. Znaleźliby się poza Kościołem i nie mogli otrzymywać sakramentów. Święty Paweł dysponował również własnym oddziałem zbrojnych, którzy mieli chronić każdego, kto szukał tam schronienia. Pomysł umieszczenia Klary w Świętym Pawle był całkiem sprytny.

– Muszę to przemyśleć.

– Podejmiesz decyzję do Niedzieli Palmowej? – Franciszek potrafił być uparty.

– Niech się zastanowię. – Gwidon nerwowo chodził po jaskini. „Boże, podsuń mi jakiś pomysł.” I, jak na zawołanie, przyszła mu do głowy myśl, dzięki której mógł zyskać na czasie. – Pani, bądź w Niedzielę Palmową w katedrze Świętego Rufina. Bracie Franciszku, ty też musisz przyjść. Kiedy będę rozdawał gałązki oliwne, nie podchodźcie do mnie.

– Mamy nie podchodzić? – zdziwiła się Klara.

– Jeśli przystanę na wasz plan, sam przyniosę wam gałązkę. To będzie znak, że kazałem swoim strażnikom otworzyć bramę przed mnichami, a mniszki w Świętym Pawle zgodziły się ciebie przyjąć. Jeżeli jednak nie przyniosę wam gałązki, będziecie musieli wymyślić inny sposób.

– Grazie, ekscelencjo – powiedział Franciszek. – Czy od jutra możemy zacząć przeróbki w kościele Świętego Damiana?

Gwidon chwycił Franciszka za ramiona i potrząsnął nim żartobliwie.

– Jeszcze nie zdecydowałem, czy go oddam. Niech młoda dama najpierw zamieszka w Świętym Pawle. Może będzie chciała tam zostać.

– Ojcze biskupie – zaprotestowała Klara. – Przecież Święty Paweł jest bogatym klasztorem.

Gwidon odchrząknął.

– Jeżeli zgodzę się na wasz plan, zostaniesz tam z posłuszeństwa. Jeśli nie spodoba ci się życie zakonne według reguły benedyktyńskiej, zezwolę na przeniesienie cię do zgromadzenia przy Świętym Aniele w Panzo. – Tamtejsze niewiasty tworzyły wspólnotę religijną pokutnic, które prowadziły pustelniczy tryb życia. Utrzymywały się ze sprzedaży sera i wełny owiec z własnej hodowli. Nie przestrzegały żadnej konkretnej reguły, ale podlegały biskupowi Gwidonowi.

– Święty Anioł nie jest biedny – zauważył Franciszek.

– Ubóstwo nie jest jedyną cnotą, bracie. – Gwidon próbował zachować poważną twarz, kiedy spoglądał na ich zawiedzione miny. – Posłuszeństwo jest najbardziej użyteczną formą pokuty, pani Klaro. Jeśli okaże się, że nie odpowiada ci Święty Paweł ani Święty Anioł, wtedy porozmawiamy o Świętym Damianie. Oczywiście, jeśli zaaprobuję ten plan, na który… – zawiesił głos – jeszcze się nie zgodziłem.

Klara zerkała na Franciszka i Gwidona.

– Ojcze biskupie, pójdę, gdziekolwiek zechcesz, o ile będę mogła zachować tam święte ubóstwo, które przysięgłam Bogu i ojcu Franciszkowi.

cdn.

Madeline Pecora Nugent

Powyższy tekst jest fragmentem książki Madeline Pecory Nugent Św. Klara z Asyżu. Oblubienica ubogiego Chrystusa.