Św. Andrzej Bobola. Łowca dusz. Rozdział siódmy

Gwałty kozackie nad unitami

Drugim powodem słabego poparcia prawosławia było oddziaływanie duchowieństwa na Kozaków oraz barbarzyńskie metody i praktyki wprost rozbójnicze, których celem była rzekoma obrona schizmy przed uciskiem ze strony łacinników i unitów. Nienawiść do katolicyzmu, jaką hierarchia prawosławna pełną garścią zasiewała w sercach prostego ludu i kozactwa, przynosiła bujne plony i obfite żniwo śmierci. Już nuncjusz apostolski, de Torres zanotował w swym sprawozdaniu z 1622 roku, że „niepodobna wyrazić, ile lud ruski nienawidzi łacinników. Ta jego nienawiść aż do tego dochodzi stopnia, że widząc księdza łacińskiego, plują na ziemię ze zgrozy i obrzydzenia”. W wyższym jeszcze stopniu nienawiść opanowała Kozaków, jak na to wskazał Jerzy Zbaraski: „Ta moc kozacka, nie tylko w tym zgromadzeniu łotrowskim jest tak mocna, ale nadto ma dwie rzeczy: posłuszeństwo niecnot swoich wielkie i fawor jawny i skryty ledwo nie wszystkiej kijowskiej ziemi i Białej Rusi. Ruskie tamte wszystkie kraje, które częścią privatorum dominio rozumieją się być uciśnione, częścią też tą unią i religią, głupim swym impetem sarkają, nieomylnie, by pohop wzięli et vindictam z nimi pospołu szukali”. A w cerkwi stawali się oni czynnikiem nieomal nadrzędnym. Gdy w 1629 roku odbywał się w Kijowie synod, na którym roztrząsano plan ugody z unitami, zjawiła się na nim delegacja Kozaków, oczywiście nieproszona, naubliżała Mohyle i Boreckiemu, pogroziła im śmiercią i zerwała synod. W latach 1631–1633 Kozacy godzili skłóconych ze sobą Mohyłę i bractwo kijowskie, a także w sporze Mohyły z Kopińskim o tytuł metropolity odmówili go Kopińskiemu, a przyznali Mohyle.

Dzieje katolicyzmu na ziemiach ruskich w tych czasach to jedno martyrologium, z którego warto choć kilka faktów przytoczyć. W 1622 roku uwięzili Kozacy czterech unickich mnichów z kijowskiej cerkwi Świętej Zofii i ciężkim więzieniem przyprawili ich o utratę zdrowia. W Szarogrodzie zamordowali sędziwego unickiego protopopa, a w Kijowie za unię ścięli kapłana i wójta. W 1623 roku zginął w Witebsku śmiercią męczeńską arcybiskup połocki, gorliwy obrońca i krzewiciel unii, święty Jozafat Kuncewicz. W 1630 roku popi rozgłosili, że wojska stojące na leżach zimowych na Ukrainie sprowadził tam hetman Koniecpolski w tym celu, by na wiosnę wymordować wszystkich prawosławnych. Podburzone tym kozactwo powstało pod wodzą Tarasa Federowicza. Po uspokojeniu tej ruchawki, wyolbrzymionej do walki religijnej, spowodował hetman uchwałę senatu, że należy „uspokoić religię grecką, bo pod pretekstem religii wszystka czerń do nich” (to jest do Kozaków) idzie. W 1632 roku Kopiński niemal jawnie podburzał Kozaków do wyrugowania siłą biskupów unickich z katedr i osadzenia na nich władyków schizmatyckich. Wywołało to zbrojną demonstrację starszego kozackiego, Kułaha-Petrażyckiego, wysuwającego jako powód sprawę „uspokojenia religii greckiej”. W grudniu 1637 roku oddziały kozackie pod komendą Kizimenki i Dudrenki napadły na fundowany w Łubniach przez księcia Jeremiego Wiśniowieckiego w 1635 roku klasztor bernardynów, spaliły go i zamordowały pięciu bernardynów i wielu ze szlachty broniącej kościoła przed profanacją. Powstanie Kozaków pod wodzą Ostranina poparł moralnie Kopiński i podlegli mu duchowni, którzy podjęli się roli emisariuszy i agitatorów, jak świadczy Okolski: „Do monasterów i miast pisma i listy rozesłali; popów, czerńców do Podola, Pokucia i Wołynia, aby animowali i commowowali na wojnę, użyli, które z tymże poselstwem i do szlachty religii greckiej przychodzili”.

Podobne, choć bez udziału Kozaków ukraińskich walki toczyły się w wieku XVII i na Rusi Czerwonej o tron władyczy przemyski. Zaznaczyć jednak należy, że i w cerkwi dyzunickiej istniała w tym czasie słaba i niepoparta żadną siłą moralną czy fizyczną, ale szlachetna dążność do reformy stosunków przez centralizację władzy w rękach metropolity kijowskiego i pozbawienie wpływu na zarząd cerkwi bractw stauropigialnych i rozhukanej kozaczyzny. Przedstawicielem tego zdrowego kierunku był lojalny wobec państwa, pozostający pod silnym wpływem kultury zachodniej metropolita Piotr Mohyła, wrogiem zaś jego zdecydowanym był osobisty i ideowy przeciwnik Mohyły, Izajasz Kopiński. W nierównej walce nie sprostał Mohyła swemu wrogowi, opartemu o szaszki kozackie, Kopińskiemu, co więcej, pomawiany o zdradę prawosławia, zaprzedanie się Rzymowi i zmowę z rządem Rzeczpospolitej na zgubę schizmy i zamianę wszystkich cerkwi na kościoły, niczego nie dokonał i umierając w styczniu 1647 roku, ustąpił swego miejsca człowiekowi ideowo zbliżonemu do Kopińskiego, Sylwestrowi Kossowowi.

Chmielnicki wodzem wojującego prawosławia

Opisane powyżej wypadki były tylko pomrukami i zwiastunami złowrogiej i niszczycielskiej burzy, nadciągającej z nieubłaganą koniecznością. Wskutek nagromadzenia się na Zadnieprzu żywiołów swawolnych, niezdrowych stosunków społecznych, wzmożonej agitacji duchowieństwa dyzunickiego i niezdecydowanej postawy rządu Rzeczypospolitej wobec roszczeń schizmatyków i uzbrojonych tysięcy kozactwa, nurtowało wśród mas niezadowolenie, objawiane coraz głośniej i popierane szczękiem broni. Na palny ten materiał wystarczyło rzucić iskrę, a katastrofalny wybuch był niezawodny. Dokonał tego Bohdan Chmielnicki, który, prawdopodobnie bez przekonania, ale ze względów taktycznych, ogłosił obronę schizmy za cel swego buntu przeciw państwu polskiemu. W rzeczywistości wydał on walkę nie tylko katolicyzmowi, ale też i możnowładcom Zadnieprza. Obok czynnika politycznego i socjalnego występował i trzeci motyw buntu – religijny, zbyt wprawdzie przeceniany przez pisarzy gloryfikujących Chmielnickiego i jego bunt, ale któremu zaprzeczać niepodobna. Według autora latopisu, Samowidca „początek i przyczyna wojny Chmelnyckoho jest jedyno ot Lachiw na prawosławije honenije i Kozakam otiahoszczenije”. Podobnie pisał i Krzywonos do księcia Dominika Zasławskiego: „My też stojąc, broniąc wiary i zdrowia swego, musieliśmy stać za swoją krzywdę”. Wskazywano na ten moment i na sejmie konwokacyjnym przed obraniem Jana Kazimierza i radzono, w jaki sposób zaspokoić schizmatyków, czemu jednak się sprzeciwiano. Zniesienia unii i zwrotu wszystkich cerkwi oraz dóbr cerkiewnych, które przed unią należały do schizmatyków, domagał się wyraźnie Chmielnicki przez posła swego Mokrskiego, wysłanego w listopadzie 1648 roku do elekta Jana Kazimierza. Żądania te popierał Adam Kisiel i ostatecznie spowodował, że król, bez wiedzy senatu, doniósł Chmielnickiemu, że „słusznymi środkami wojsko nasze zaporoskie, aby ukontentowane było, skłonimy się”.

Dzięki temu już w pierwszych miesiącach buntu wyrósł Chmielnicki na obrońcę i filar cerkwi dyzunickiej, czego obrazem są uroczystości kijowskie w styczniu 1649 roku. Po nadjeżdżającego Chmielnickiego „wyjeżdżał sam patriarcha (nie konstantynopolski, ale jerozolimski, expulsus, profugus, excommunicatus ob gravia scelera, przez wołoską ziemię, minąwszy Konstantynopol, przybieżał do Kijowa), przeciw niemu z metropolitą miejscowym; dał mu podle siebie na saniach prawą rękę. Effusus populus, tota plebs witała go w polu i Akademia oracjami i aklamacjami, tamquam Moisem, servatorem, salvatorem, liberatorem populi de servitute lechica et bono omine Bohdan od Boga dany, nazwany… U archimandryty na bankiecie był primo loco posadzony. Pił we dnie i w nocy, a najbardziej w wigilię święta swego. Rano w same święto pijany był i nierychło do cerkwi przybył, gdzie na pierwszym miejscu stojącego adorowali wszyscy, drudzy nogi całowali. Patriarcha, ten łotr, celebrował i kazał mu przystąpić do Komunii świętej. Nie chciał zrazu, że jeszcze chmiel był w głowie, a że się nie spowiadał, ale on publicam dał mu absolutionem ab omnibus praesentibus, praeteritis et futuris peccatis bez spowiedzi i wołał na niego: Idź, idź do sakramentu, oczyszczać się! Dał mu zaraz tam ślub z cudzołożnicą, żoną Czaplińskiego, lubo absente, bo w Czechryniu była wówczas, a następnie dał mu błogosławieństwo na wojnę przeciw Lachom. Zaraz potem z dział bito wszystkich na tryumf, że zbawiciel nasz, hospodar wielki przeczystwił się. Chmielnicki dał za to patriarsze sześć koni i tysiąc złotych. Chmielnicki odjechał do Czechryna, wyprowadzony w pole od patriarchy… który Chmielnickiego żonie Czaplińskiej posłał do Czechryna absolucję z grzechów i ślub małżeński; czego przecie metropolita kijowski nie uczynił, jako cnotliwszy. Posłał jej przy tym upominki i trzy świece, które się same zapalają, i mleko Najświętszej Maryi Panny scilicet i litrinum missae. Poseł jego czernieć małe exceptus, bo mu syn Chmielnickiego Tymaszek, wierutny łotrzyk, upoiwszy gorzałką, brodę opalił”.

Po tym wyniesieniu swym Chmielnicki podniósł głowę, „a com pierwej o szkodę moją i krzywdę wojował, teraz wojować będę o wiarę prawosławną naszą… Mię zaś Patriarcha w Kijowie na tę wojnę błogosławił, z żonką moją dał mi ślub, z prestupków moich rozhreszył i oczyścił, lubom się nie spowiadał i kończyć Lachów rozkazał. Jakże mnie go nie słuchać, tak wielkiego, starszego hołowy naszej”.

I słuchał go rzeczywiście. Supliki Kozaków do króla i rządu Rzeczypospolitej coraz natarczywiej domagają się, aby „unia była zniesiona… imienia Unii, żeby nie było, ojcowie jezuici, żeby nigdy nie byli, których ruskim szkołom wprowadził JMP wojewoda kijowski, a stąd niemniej zamieszanie stało się”. W żądaniach swoich, postawionych Kisielowi w marcu 1649 roku, domagał się Chmielnicki „cztoby w Kijowie i wo wsiej Biełoj Rusi za Dnieprom kostełom i papieżanom, także i unjeje i uniatom, otniud nikoły ne byt”. Na osiemnaście punktów ugody zborowskiej dziewięć dotyczyło unii i jezuitów. W 1650 roku wołali znów Kozacy „Unia omnium malorum origo… prosimy, aby była penitus zniesiona, tak w Koronie Polskiej, jako i Wielkim Księstwie Litewskim”, a Chmielnicki pozostawienie przez rząd unii przy jej dawnych prawach ogłasza jako powód nowego buntu.

Tępienie katolicyzmu „ogniem i mieczem”

Rzecz zupełnie zrozumiała, że głównymi promotorami, a może i autorami, tych „pokornych suplik” byli duchowni prawosławni, którzy idąc w ślady patriarchy Paizjusza, przez cały czas buntu Chmielnickiego byli sprężyną działającą. Kozak Jarema Konczewski zeznał 29 lipca 1648 roku, że popi prawosławni popierają Kozaków; między innymi władyka łucki, Atanazy posłał Krzywonosowi proch i kule, a władyka lwowski, Arseniusz Żeliborski dostarczył kul i trzy beczki prochu. W województwie ruskim w 1648 roku popi dolińscy, jak Wasyl z Jezierzan, Korytko i Żukowski z synem, dowodzili bandami zbuntowanej czerni. Pop Iwan z Grabówki ze swą watahą zrabował zamek królewski w Bereźnicy i dwór Pawła Gziedzińskiego w Zborze oraz zameczek Grzegorza Przyłuskiego w Studziance. Popi pośredniczyli między Chmielnickim a szlachtą i mieszczaństwem ruskim, inni zapraszali na kwatery oddziały Kozaków i oddawali się Chmielnickiemu pod opiekę. W polskich relacjach stale napotyka się wyrażenie „popi conspiratores”, których nierzadko dosięgała okrutnie karząca ręka Jeremiego Wiśniowieckiego, tak że sam Chmielnicki ganił ich i karcił za zbyt nieostrożne i jawne łączenie się z buntem. W czasie bitwy pod Beresteczkiem (7 lipca 1651 roku) zginął znajdujący się w obozie kozackim patriarcha jerozolimski, a do niewoli dostał się poseł patriarchy carogrodzkiego, biskup Koryncki, który przywiózł Chmielnickiemu złotą szablę i „benedykcją imieniem wszystkiej religii greckiej”. Od 1654 roku, kiedy Chmielnicki poddał się Moskwie, rolę, jaką dotychczas spełniała hierarchia dyzunicka, przejęła Moskwa, by stać się „obrońcą cerkwi prawosławnej” przed „uciskiem polskim”. Tym samym dyzunia dostała się pod jarzmo moskiewskie, hierarchia jej stała się czynnikiem podrzędnym, długoletni jej zasiew na roli kozactwa, poza wyniszczeniem Zadnieprza i ciosów zadanych katolicyzmowi, cerkwi przyniosła prawdziwą i hańbiącą niewolę.

A żniwo śmierci, jakiego z tego zasiewu się doczekała, było przerażająco obfite. Jakkolwiek kozactwo głosiło wojnę przeciw unii i jezuitom, mimo to w swych barbarzyńskich zapędach nie oszczędzała i łacinników. Wskutek buntu Chmielnickiego poniósł Kościół łaciński w ziemiach ruskich nieobliczalne straty. Na całej widowni walk wszystkie prawie świątynie katolickie i klasztory zburzone legły w gruzy. Wszędzie gdzie Kozacy brali górę, obrządek łaciński i jego wyznawców srodze prześladowano. Odbudowany przez Jeremiego Wiśniowieckiego kościół i klasztor w Łubniach, zrujnowali Kozacy i spalili (9 czerwca 1648 roku), a dwudziestu czterech osiadłych przy nim bernardynów w pień wycięli. Sprawozdania współczesne roją się od prawdziwie hiobowych wieści. Z Kamieńca pisano 9 sierpnia 1648 roku: „Tu srogi nierząd, Greków, schizmatyków we Wołoszech pełne zdrady. Dla Boga ratujcie choć mury, kościoły, jeśli nie nas, braci”. „Kozacy… Ostróg zajechawszy, zwykłe popełnili caedes et spolia, kościołom nie przepuściwszy.” „Już rebelia ruska i zaprzysięgła z poganami colluvies chłopstwa, opanowawszy wszystkie ukraińskie, kijowskie, podolskie, bracławskie, czernichowskie województwa… kościoły złupiła, zdeptała sakramenty, szlachty tak wiele katolików, księży pozabijała.” Z Konstantynowa donoszono: „Żadnemu taka dewastacja miastu i tak pogańska profanacja kościołów żałosna, parcere nie pozwoliła; gdyż nie znaleźliśmy żadnego obrazu całego, ale albo usztychowanego, albo posieczonego, postrzelanego, mianowicie krucyfiksów Christi Domini”. „W Nowosiółkach kapłana żadnego nie widzieliśmy; taka od Kobrynia kościołów dewastacja.” Wiele krwi męczeńskiej przelali synowie świętego Dominika, członkowie zakonu kaznodziejskiego, zorganizowani od 1612 roku w osobną prowincję ruską. W 1648 roku padł graniczny kopiec katolicyzmu na wschodzie, twierdza Kudak. W warunkach kapitulacji, zaprzysiężonych przez dowódcę Kozaków Maksyma Nestorenkę, zapewniono dominikanom obsługującym Kudak i okolicę możność odejścia cało wraz z mieniem. Załoga wyszła szczęśliwie, wobec zakonników nie istniały jednak żadne przysięgi wroga, wszyscy polegli pod ciosami wrażej przemocy. W latach 1648–1655 obrócili Kozacy w perzynę około trzydziestu klasztorów i placówek dominikańskich i wymordowali dziewięćdziesięciu pięciu zakonników.

Najwięcej może ucierpieli jezuici. Z prawdziwą grozą słuchano listu księcia Dominika Zasławskiego w czasie sejmu konwokacyjnego w Warszawie: „Jako w kościołach wielkie nieuszanowanie samego Boga, a szczególnie w kościele jezuickim w Winnicy, gdzie wyrzuciwszy Najświętszy Sakrament nogami deptali, a kielichami do siebie, poubierawszy się w aparamenty kościelne, gorzałkę pili, kapłanów okrutnie pomordowali, nawet i trupów z grobów dobywając, a rozsiekawszy je w sztuki, psom rozciskali.” Placówki jezuickie w Perejasławiu, Kijowie, Ksawerowie, Ostrogu, Łucku, Barze i inne zniszczono i zburzono. W różny sposób poginęli z rąk Kozaków jezuici: Mateusz Przasnyski w Perejasławiu (1648), Marcin Parczewski w Brodach (1648); z kolegium w Nowogródku Sebastian Rogoziński, Walenty Zaborny, Tomasz Szmuniewski, Krzysztof Miszkiewicz, Piotr Dunin, Adam Odolanowski i Walentyn Koszowicz (1648); w Czernichowie Seweryn Chomętowski i Jan Szeremski (1648), w Kijowie Stanisław Śmiałkowicz, na Polesiu Maciej Pławicki (l648), w Ksawerowie Walenty Radymiński, Walenty Stopecki, Adam Panderkowicz (1648), Jakub Żmijewski (1651); w Ostrogu Szymon Dębowski, Abraham Boruchowski, Piotr Gołębiowicz, Grzegorz Trembecki, Paweł Szostak (1648), Albert Kukawski (1649), Marcin Białochowski (1655), Melchior Michałowski (1660); w Łucku Stanisław Sokołowski, Stefan Przedborski (1648); w Winnicy Maurycy Paczarowski (1648), Kazimierz Kułakowski, Jan Rdzawski, Wojciech Mogiliński, Paweł Szkolmowski, Stefan Lisiecki (1652); w Barze Wojciech Szczepanowicz, Andrzej Dziusza, Stanisław Pobożny i Seweryn Brański (1649). A lista ta nie jest jeszcze kompletna! Mordowano ich przeważnie za wiarę i jej szerzenie, wedle oświadczenia Chmielnickiego, wobec komisarzy królewskich w 1649 roku: „Nie kazałem niewinnych zabijać, ale który do nas przystać nie chce albo nawiru naszu chrestiti sia”.

Ks. Jan Poplatek SI

Powyższy tekst jest dodatkiem do książki ks. Jana Poplatka SI Św. Andrzej Bobola. Łowca dusz.