Skała. Rozdział trzeci

Na początku istniała tylko mała społeczność: Piotr i pozostali apostołowie, Maryja, Matka Jezusa, inne święte kobiety i wierni uczniowie – razem około stu dwudziestu osób.

Piotr zaproponował, by w miejsce Judasza Iskarioty wybrano innego apostoła. Zaproponowano dwie kandydatury: Justusa i Macieja. Wybrany został Maciej.

Pięćdziesiątego dnia po uczcie paschalnej, czy jak teraz mówimy po Wielkiej Nocy, przypadało starożytne żydowskie święto Pięćdziesiątnicy. Tego dnia spełniła się obietnica Jezusa, że ześle Ducha Świętego.

Przez dom, w którym zebrali się apostołowie przemknął silny wiatr. Spłynęły na nich języki ognia i napełniły ich Duchem Świętym, a apostołowie wyszli na zewnątrz i zaczęli nauczać. Wszyscy, którzy ich słyszeli, słyszeli własny język, a tłum tworzyli ludzie mówiący przynajmniej szesnastoma różnymi językami.

Mowa Piotra, jaką zanotował św. Łukasz w Dziejach Apostolskich, nie była już mową prostego, nieuczonego człowieka z zabitej deskami prowincji. Była niezwykle elokwentna, porywająca i przede wszystkim pełna autorytetu – była to przemowa wielkiego człowieka głoszącego sprawę światowej wagi, człowieka absolutnie pewnego zarówno tego, o czym mówi, jak i własnej pozycji.

Powiedział im, „przybiliście [Go] rękami bezbożnych do krzyża i zabiliście” (Dz 2, 23), ale zmartwychwstał. „Niech więc cały dom Izraela wie z niewzruszoną pewnością, że tego Jezusa, którego ukrzyżowaliście, uczynił Bóg i Panem i Mesjaszem” (Dz 2, 36).

Zebrani, przejęci do głębi serca zapytali, co powinni uczynić. Powiedziano im, by pokutowali i przyjęli chrzest w imię Jezusa Chrystusa.

Tego dnia ochrzczonych zostało trzy tysiące.

Potem Piotr dokonał pierwszego cudu w imię swojego Pana, uzdrawiając żebraka, który był chromy od urodzenia. Stało się to u bram świątyni, na oczach setek ludzi. Piotr powiedział do nich, że zabili „Dawcę życia, ale Bóg wskrzesił Go z martwych, czego my jesteśmy świadkami” (Dz 3, 15). A potem pierwszy papież odnalazł w sobie słowa wielkiego współczucia: „Lecz teraz wiem, bracia, że działaliście w nieświadomości, tak samo jak zwierzchnicy wasi. A Bóg w ten sposób spełnił to, co zapowiedział przez usta wszystkich proroków, że Jego Mesjasz będzie cierpiał. Pokutujcie więc i nawróćcie się, żeby grzechy wasze zostały zgładzone… Dla was najpierw wskrzesił Bóg Sługę swego i posłał Go, aby błogosławił każdemu z was w odwróceniu się od grzechów” (Dz 3, 17–19. 26).

Dobrze jest przypominać te słowa pierwszego papieża, kiedy ludzie nazywają Żydów „mordercami Chrystusa”. Dziewiętnaście wieków później, kiedy antysemityzm szalał w Niemczech i w całej Europie, papież Pius XII oświadczył, że chrześcijanin nie może być antysemitą, gdyż „duchowo my chrześcijanie jesteśmy semitami”.

Nasz Pan był Żydem. Jego Matka była Żydówką. Apostołowie byli Żydami, tak samo jak wszyscy prorocy. A nasza własna liturgia oparta jest na księgach żydowskich.

W wyniku mowy Piotra nawróciły się kolejne dwa tysiące ludzi.

Kapłani zaczęli interweniować. Kazali uwięzić Piotra i Jana. Ale ten sam Piotr, który zaledwie kilka tygodni wcześniej zaprzeczał, że zna Jezusa, teraz wygłosił kazanie przed najwyższym kapłanem i całym sanhedrynem.

Obaj apostołowie, wtrąceni do więzienia, w cudowny sposób uciekli, po czym udali się z powrotem do świątyni i nauczali dalej. Aresztowani po raz drugi odmawiali okazania skruchy i złożenia obietnicy, że przestaną nauczać. „Gdzie indziej nie znajdziecie zbawienia”, oświadczył Piotr śmiało.

Wówczas Gamaliel, najmądrzejszy z członków sanhedrynu, ostrzegł swych kolegów: „Jeśli bowiem od ludzi pochodzi ta myśl czy sprawa, rozpadnie się, a jeśli rzeczywiście od Boga pochodzi, nie potraficie ich zniszczyć” (Dz 5, 39).

Skończyło się na wychłostaniu apostołów, a oni radowali się, że uznano ich za godnych, by cierpieć w imię Jezusa.

Dla wielu sceptyków jest to dowód na to, że Chrystus wstał z martwych – fakt, że ci sami apostołowie, którzy zaledwie kilka tygodni wcześniej drżeli o swoje życie, nagle zaczęli się zachowywać jak bohaterowie i czynili tak do końca swoich dni, nigdy nie przestając nauczać o Zmartwychwstaniu. Co mogło spowodować tak wielką zmianę w ich charakterze? Jeśli, jak sami twierdzili, widzieli zmartwychwstałego Chrystusa – sprawa jest wyjaśniona. Jeśli nie, po prostu nie ma wyjaśnienia – ani psychologicznego, ani żadnego innego. A zatem musieli Go widzieć.

Ewangelie i Dzieje Apostolskie – wszystkie napisane kilkadziesiąt lat po śmierci Chrystusa – znane były milionom ludzi, którzy otrzymali nauki o Nim od samych apostołów i ich uczniów. Od tamtej pory księgi te badane były przez najbystrzejsze umysły dziewiętnastu stuleci, często bardzo wrogie wobec chrześcijaństwa. A przecież nie powiodła się żadna próba ich zdyskredytowania.

Byli tacy, którzy próbowali wykazać, że Ewangelie zawierają sprzeczności, że ich tekst nie jest zgodny we wszystkich punktach. Ale jak powiedział kiedyś wybitny sędzia, tak naprawdę jest to dowód na ich autentyczność. Dokładnie takich sprzeczności należy oczekiwać po czterech różnych relacjach na ten sam temat, złożonych przez godnych zaufania i prawdomównych ludzi, ponieważ nigdy dwóch ludzi nie zobaczy dokładnie tego samego we wszystkich szczegółach. Gdyby czterej ewangeliści zgadzali się ze sobą we wszystkich punktach, natychmiast powstałoby podejrzenie „zmowy” i sekretnego porozumienia. Taka zupełna zgoda, co do wszystkich szczegółów, byłaby – w oczach każdego sądu – oznaką fałszerstwa.

Jeśli chodzi o przytoczone w Ewangeliach słowa samego Chrystusa, nikt, nawet najwięksi z poetów, nie mógłby ich wymyślić. Ich głębia, prawda i piękno przewyższają niepomiernie wszystko, co zostało powiedziane czy napisane przez innych. A przecież dokładnie tego należałoby się spodziewać, kiedy sam Bóg przemawia ludzkim językiem.

***

Wkrótce apostołowie nie dawali sobie już rady z ogromem pracy, jaka na nich spadła. Wyznaczyli zatem siedmiu „diakonów”, którym powierzyli zadanie dbania o biednych. Bogatsi ludzie czynili hojne donacje i z takich funduszy „każdy otrzymywał wedle swych potrzeb”. Wkrótce jednak pojawiły się kłopoty i pierwszy eksperyment „komunistyczny” trzeba było zarzucić.

Zrealizowano go dużo później w wielkich zakonach, w których nikomu nie wolno było mieć własności prywatnej, a wszyscy mieli równy udział we własności wspólnoty. Odniósł on tam wielki sukces. Istnieją jednak dwie fundamentalne różnice pomiędzy „chrześcijańskim komunizmem” a komunizmem marksistowskim, główną herezją naszych czasów. W tym pierwszym motywem jest wielka i czysta miłość do Boga. Mężczyźni i kobiety, którzy pragną służyć Jemu i swoim sąsiadom, wyrzekają się w duchu ofiary własności materialnej, aby móc to czynić w sposób doskonały. Ponadto czynią to zupełnie dobrowolnie. Nikt nie musi tak żyć.

Dla tych, którzy pragną prowadzić święte „komunistyczne” życie, stoją otworem drzwi kartuzów, cystersów, karmelitów, benedyktynów, dominikanów, franciszkanów i innych zakonów. Istnieje wiele zgromadzeń zakonnych i każdy znajdzie takie, które będzie dla niego najodpowiedniejsze. Chrystus pragnie mieć ochotników, nie niewolników.

***

Nawróconych było coraz więcej i to nie tylko w Judei i Galilei. Diakon Filip nauczał i chrzcił w Samarii, a Piotr i Jan udzielali sakramentu bierzmowania tym, którzy już zostali ochrzczeni. Wraz z Filipem napotkali dziwnego człowieka, niejakiego Szymona, który zajmował się magią (okultyzmem). Szymon uważał, że moce apostołów są również rodzajem magii i zaproponował Piotrowi pieniądze, jeśli nauczy go jak przekazywać moc Ducha Świętego innym.

W ogromnym gniewie Piotr nakazał mu odejść i okazać skruchę, gdyż Daru Bożego nie można kupić za pieniądze. Od tamtej pory grzech kupowania lub sprzedawania świętych mocy czy urzędów nazywany jest symonią.

***

Jeden z diakonów, Szczepan, człowiek uczony i kulturalny, został aresztowany w Jerozolimie. Doprowadził do wielu nawróceń, a najęci słudzy saduceuszy i faryzeuszy oskarżyli go, jak Chrystusa, o „bluźnierstwo”. Szczepan bronił się przed sanhedrynem z wielką energią i w końcu oskarżył swoich oskarżycieli o to, że „zdradzili Go teraz i zamordowali. Wy, którzy otrzymaliście Prawo za pośrednictwem aniołów, lecz nie przestrzegaliście go” (Dz 7, 52–53). Oskarżycieli ogarnął tak wielki gniew, że nawet nie skazali go formalnie, tylko zaciągnęli go poza miasto i ukamienowali. Ostatnimi słowami Szczepana była modlitwa za swoich wrogów. Został pierwszym męczennikiem (słowo to pochodzi od greckiego słowa „świadek”) Kościoła, pierwszym z wielkiej armii, która maszeruje przez wieki, a jej szeregi rosną nadal w naszych czasach.

Śmierć Szczepana była początkiem pierwszych prawdziwych prześladowań Kościoła. Wielu wiernych opuściło Jerozolimę i rozproszyło się po Judei i Samarii, dzięki czemu Kościół rozprzestrzenił się na cały kraj. W taki właśnie sposób Bóg zmienia zło w dobro.

***

Jednym z najbardziej zdeterminowanych i aktywnych prześladowców chrześcijan był pewien bardzo młody faryzeusz, Szaweł z Tarsu, dla którego bogiem było Prawo. Jak wielu wielkich agitatorów był niskiego wzrostu i niezbyt silny. Nie brał udziału w ukamienowaniu Szczepana, a jedynie pilnował płaszczy tych, którzy chcieli mieć wolne ręce, by lepiej wykonać to makabryczne zadanie. Szaweł, na czele strażników świątynnych, ścigał nawet tych wiernych, którzy opuścili miasto, chcąc ich aresztować i sprowadzić na powrót do Jerozolimy, na proces.

Jedna z takich wypraw zaprowadziła go do Damaszku. Jednak w drodze nagle oślepiło go niezwykle jaskrawe światło i Szaweł spadł z wierzchowca. Odezwał się głos: „Szawle, Szawle, dlaczego Mnie prześladujesz?” (Dz 9, 4).

Oszołomiony i drżący Szaweł zapytał czego oczekuje się od niego i otrzymał polecenie udania się do Damaszku. Tam się dowie. Posłuchał. Przez trzy dni czekał, ślepy, nie mogąc jeść ani pić. Wówczas przyszedł się z nim zobaczyć Ananiasz, uczeń Chrystusa, który mieszkał w tym mieście. „Szawle, bracie, Pan Jezus, Ten, co ukazał ci się na drodze, którą szedłeś, przysłał mnie, abyś przejrzał i został napełniony Duchem Świętym” (Dz 9, 17). Szaweł odzyskał wzrok „jakby łuski spadły z jego oczu” (Dz 9, 18). Został ochrzczony i wkrótce zaczął nauczać w synagodze, że Jezus jest Synem Boga.

Ta historia wywołała skandal wśród ortodoksyjnych Żydów. Szaweł opuścił Damaszek i udał się na pustynię arabską, gdzie przez trzy lata żył jako pustelnik. Potem powrócił. Znów nauczał, za co grożono mu śmiercią. W nocy uczniowie zdołali go wydostać z miasta, spuszczając z murów w koszu. Udał się prosto do Jerozolimy, by oddać się do dyspozycji apostołów. Ale i tutaj spotkał się z wielką podejrzliwością. Wszystkim wydawało się niemożliwe, że najbardziej zajadły z prześladowców sam został uczniem. A ponieważ saduceusze nastawali na jego życie, Szaweł ze smutkiem wrócił do Tarsu.

***

Chrystus powołał Szawła w bardzo określonym celu. Ten najbardziej żydowski ze wszystkich Żydów i w dodatku faryzeusz, miał nawracać nie Żydów, ale pogański świat.

Najpierw Chrystus objawił swoją wolę swemu wikariuszowi na ziemi.

To Piotr ujrzał w wizji, że stare Prawo nie zostało obalone, ale wypełnione, a zatem przestało obowiązywać. Mur, tak starannie wznoszony pomiędzy Żydami a gojami, musi runąć. Chrystus ukazał to wszystko Piotrowi objawiając mu również, że od tej pory nie będzie już nieczystego pożywienia. (Od czasów Mojżesza Żydów obowiązuje zakaz spożywania wielu potraw.) W tej samej wizji uprzedził Piotra, że trzech ludzi o niego zapyta i że ma z nimi pójść bez wahania, ponieważ to On ich przysłał.

Kiedy Piotr obudził się i nadal jeszcze rozważał to co zobaczył i usłyszał we śnie, przybyło trzech ludzi. Poprosili, by im towarzyszył do Cezarei, gdzie rzymski oficer, setnik o imieniu Korneliusz, oczekuje go w swoim domu.

Coś takiego było rzeczą całkowicie zakazaną przez Prawo Mojżeszowe – wchodzić do domu nie-Żyda. Był czas kiedy takie prawo było dobre, a nawet konieczne. Naród Wybrany musiał się trzymać razem, jeśli nie miał go wessać płynący obok wielki nurt pogaństwa. Kiedy Gargantua Rabelais poucza Pantagruela: „Unikaj towarzystwa ludzi, do których nie chcesz być podobny”, po prostu parafrazuje stare Prawo Mojżeszowe.

Teraz jednak Chrystus-Prawodawca ustanowił Nowe Prawo. To był prawdziwy początek nowej ery.

Piotr usłuchał. Udał się do Cezarei i wszedł do domu Korneliusza, który powitał go pokornie. Korneliusz również doświadczył wizji. Piotr opowiedział mu o Chrystusie, a Korneliusz i cała jego rodzina uwierzyli. Wówczas Piotr ich ochrzcił.

***

Wieść, że Piotr przyjął gojów do wiary okazała się wielkim wstrząsem dla uczniów w Jerozolimie. W coś takiego niemal nie można było uwierzyć. Piotr musiał złożyć wiele wyjaśnień, a uczynił to z taką elokwencją, że w końcu uczniowie zaczęli chwalić Boga. „A więc i poganom udzielił Bóg [łaski] nawrócenia, aby żyli” (Dz 11, 18).

Od tej pory przed młodym Kościołem, aż do tego czasu wyłącznie żydowskim, stanęło ogromne zadanie podboju dla Chrystusa całego świata. Uczniowie pojęli wreszcie w pełni to, co im powiedział. Nie można poprzestać na niczym mniejszym niż podbój całego świata. A w przeciwieństwie do innych podbojów, ten musi być bezkrwawy. Ludy należy podbijać miłością.

Uczeń Barnaba został wysłany z misją do syryjskiej Antiochii, gdzie „wielka liczba uwierzyła” (Dz 11, 21).

To właśnie tam zwolennicy Jezusa po raz pierwszy zostali nazwani chrześcijanami.

Z Antiochii Barnaba udał się do Tarsu, zobaczyć się z Szawłem, którego wielce rozradował nowy rozwój wydarzeń. Barnaba zabrał go ze sobą do Antiochii. I teraz do akcji przystąpił Szaweł…

***

Rzymski cesarz Klaudiusz, człowiek słaby i głupi, oddał rządy w prowincji Judea swemu przyjacielowi i pochlebcy, księciu Herodowi Agryppie. Chcąc przypodobać się saduceuszom Herod nakazał aresztować i stracić bez procesu jednego z apostołów – Jakuba, syna Zebedeusza, brata św. Jana. Był to pierwszy z apostołów, który umarł śmiercią męczennika. Cała reszta, z jednym wyjątkiem św. Jana, miała iść w jego ślady w następnych latach.

Kiedy Herod stwierdził, że chrześcijanie, choć bardzo teraz liczni, nie buntują się, kazał aresztować również Piotra. Ale „Kościół modlił się za niego nieustannie do Boga” (Dz 12, 5) i apostoł został uwolniony w cudowny sposób. Dał znać najbliższym przyjaciołom o swoim oswobodzeniu, opuścił miasto i zbiegł do Antiochii.

Wkrótce potem król Herod Agryppa zmarł na okropną chorobę.

W Kościele stało się niemal zwyczajem, że ci, którzy do niego wstępują, przybierają nowe imię (nadal kontynuujemy ten zwyczaj przy bierzmowaniu). Zapoczątkował to sam Chrystus, kiedy nazwał Szymona „Piotrem”, Jakuba i Jana, synów Zebedeusza, „Synami Gromu” (Mk 3, 17), a zdrajcę Judasza Iskariotę „Synem Zatracenia” (J 17, 12). Szaweł, nim wyruszył w swą pierwszą wielką podróż do pogan zmienił imię na Paweł.

Wraz z Barnabą Paweł udał się na Cypr, gdzie nawrócił rzymskiego namiestnika. Potem wyprawił się do Pamfilii, do Pergamonu i w wiele innych miejsc. Apostołów często spotykały prześladowania. Raz, kiedy Paweł uzdrowił kalekę, zostali wzięci za bogów, innym razem ledwie uniknęli ukamienowania. Wrócili do Antiochii, po czym wyruszyli do Jerozolimy na sobór powszechny Kościoła, na którym roztrząsano kwestię, czy poganie muszą zostać żydami, nim będzie można przyjąć ich w wierze. Sobór odbył się dziewiętnaście lat po Ukrzyżowaniu.

Piotr, który mu przewodniczył i Paweł, niegdyś faryzeusz, walczyli zajadle o to, by pogan przyjmowano do Kościoła bezpośrednio. Stare Prawo Mojżeszowe było martwe, zostało wypełnione, a Chrystus zamknął jego okres. Inni jednak protestowali z całych sił.

Wreszcie Jakub Mniejszy – podobnie jak święty Juda Tadeusz, krewny Chrystusa, a obecnie pierwszy biskup Jerozolimy – zaproponował kompromis.

O wyniku obrad poinformowano chrześcijan nie będących żydami listem, którego sformułowanie pokazuje jasno, że młody Kościół potrafi ł już przemawiać z autorytetem: „Postanowiliśmy bowiem, Duch Święty i my…” (Dz 15, 28).

***

Paweł wyruszył w dalsze podróże, podobnie jak inni apostołowie, ale o jego misjach wiemy o wiele więcej niż o innych, a to dzięki czternastu listom jakie nam pozostawił oraz jego przyjaźni ze św. Łukaszem, który napisał Dzieje Apostolskie. Nigdy nie było bardziej wytrwałego, niezmordowanego, nieustraszonego i inteligentnego wojownika za sprawę Pana. Wtrącano go do więzienia, kamienowano, chłostano, przeżył katastrofę statku… ale nic nie mogło go powstrzymać. Podróżował po Azji Mniejszej, Grecji, Macedonii, Italii i zapewne również po Hiszpanii. Wszędzie pozostawiał za sobą wspólnoty chrześcijan. Zupełnie jakby samodzielnie chciał zadośćuczynić Panu za wszystkich tych Żydów, którzy Go nie przyjęli.

Kiedy odesłano go do Rzymu jako więźnia, nawracał ludzi i po drodze i na miejscu.

A co z pozostałymi apostołami? Wedle tradycji Andrzej dotarł aż na wybrzeża Morza Czarnego, Filip pracował w Azji Mniejszej, Szymon Zelota w Afryce Północnej, Babilonii i Persji, Juda Tadeusz i Mateusz w Arabii, Syrii, Mezopotamii i Persji, Maciej w Etiopii, a Bartłomiej i Tomasz dotarli nawet do Indii.

Z wyjątkiem Jana, syna Zebedeusza, który umarł śmiercią naturalną mając niemal sto lat, wszyscy apostołowie znaleźli podobno śmierć męczeńską. Jakub, brat Jana, został ścięty. Jakub Mniejszy, biskup Jerozolimy, został ukamienowany, podobnie jak Mateusz. Tomasza przebito włócznią. Pawła ścięto. A Piotr, Andrzej, Filip, Bartłomiej, Szymon Zelota, Juda Tadeusz i Maciej zostali ukrzyżowani.

Niebezpiecznie było wówczas – a w wielu krajach jest to niebezpieczne również dziś – głosić religię miłości w świecie pełnym przemocy i przelewu krwi, na planecie zamieszkałej przez upadłą ludzkość.

***

Prości apostołowie, którzy wyruszyli na podbój świata, wiedzieli o nim bardzo niewiele. Ale nawet najbardziej uczeni ludzie tych czasów mogliby im udzielić bardzo ograniczonych informacji. „Azja” oznaczała wówczas Azję Mniejszą – dzisiejszą Turcję, Palestynę, Syrię, Irak, część Arabii, Persji, zachodnią część Indii i Cejlon. Afryka to był Egipt, Sudan, Etiopia i wybrzeże nad Morzem Śródziemnym aż do „Słupów Herkulesa”, czyli Gibraltaru. Europa obejmowała Grecję, Macedonię, część ziem tworzących dzisiejszą Bułgarię i Rumunię, południowe Węgry, Włochy, Szwajcarię, Francję, Hiszpanię, Portugalię, Brytanię, Belgię, Holandię, Danię, część Niemiec aż do rzeki Wezery, Austrię, Czechy i Słowację. Wiedza o „Th ule”, czyli Skandynawii, była bardzo niejasna. O Polsce i Rosji, o większości Afryki, o wielkim kontynencie rozciągającym się za Indiami, o Japonii, Pacyfiku i jego wyspach oraz o całej Półkuli Zachodniej nie wiedziano zupełnie nic.

A jednak, nigdy wcześniej w historii ludzkości nie było czasów równie sprzyjających szybkiej ekspansji chrześcijaństwa. Większość znanego świata należała do wielkiego mocarstwa, jakiego świat nigdy wcześniej nie widział: Imperium Rzymskiego sięgającego od Brytanii, przez całą znaną Europę, niemal do granic Persji. Obejmowało ono również Azję Mniejszą, Palestynę, Syrię, Egipt i całe wybrzeże Afryki Północnej, a także wszystkie wyspy na Morzu Śródziemnym. Tego obszaru strzegła siła trzydziestu odzianych w żelazo legionów – mniej więcej ćwierć miliona ludzi – z masą oddziałów pomocniczych i niezwykle wydajną policją. Jeśli chodzi o wyszkolenie i wyposażenie była to armia jedyna w swoim rodzaju.

W owym czasie imperium osiągnęło już niemal swój największy rozwój terytorialny.

Nigdy dotąd komunikacja, zarówno lądowa jak i morska, nie była tak szybka i regularna. Rzymskie statki – żaglowce wspierane przez setki wioślarzy – przewoziły pasażerów i towary od Morza Czarnego po Brytanię. Morze Śródziemne było rzymskim jeziorem. Aby utrzymać jedność ogromnego imperium Rzymianie zbudowali system dróg takiej jakości, że wiele z nich jest używanych do dziś dnia. To umożliwiało im przenoszenie z zaskakującą szybkością oddziałów z prowincji do prowincji, jeśli zaszła taka potrzeba.

Na rzymskich statkach apostoł Paweł płynął do Grecji i do Italii. Po rzymskich drogach docierał do niezliczonych miejsc, gdzie zasiewał nasiona gmin chrześcijańskich, aż dotarł do samego serca imperium, do Rzymu.

Podbój świata oznaczał, przede wszystkim i nade wszystko, podbój Imperium Rzymskiego. W przeciwieństwie do wszystkich innych podbojów, nie był skierowany przeciwko państwu (choć żywiono takie podejrzenia) i nie uciekał się do przemocy (choć przemocą go odpierano). Był to podbój serc, który udało się zakończyć w zaskakująco krótkim czasie zaledwie trzystu lat.

Nie wiemy kiedy dokładnie święty Piotr przybył do Rzymu, ale prawdopodobnie przed przybyciem świętego Pawła, którego powitała już delegacja gminy chrześcijańskiej. Nawrócenia były tu równie liczne jak gdzie indziej, wiemy również, że wśród chrześcijan byli ludzie „z dworu cesarskiego” – czyli mieszkający w cesarskim pałacu – i przynajmniej kilku członków wyższych warstw społecznych, jak Pomponia Grecyna, żona rzymskiego wodza Aulusa Plaucjusza, który podbił Brytanię. Święty Piotr był pierwszym biskupem Rzymu.

cdn.

Louis de Wohl

Powyższy tekst jest fragmentem książki Louisa de Wohla Skała.