Skała. Rozdział drugi

Jednak w miarę upływu lat wielka idea Mesjasza-Zbawiciela stawała się coraz mniejsza w małych umysłach ludzi. Ten, o którego teraz modlili się Żydzi, i na którego czekali, nie był już Królem królów, Zbawicielem całego świata, ale po prostu oswobodzicielem narodu.

A potem On nadszedł. Jego nadejście, Jego Przyjście, stało się dla nas Adwentem, rok zaś Jego narodzin to pierwszy rok naszej miary czasu, naszego kalendarza.

Postanowił narodzić się z Maryi, dziewicy i potomkini królewskiego rodu Dawida, ale kobiety ubogiej, zaręczonej z równie ubogim człowiekiem, Józefem. Józef także pochodził z rodu Dawida, ale był tylko skromnym cieślą.

Przed Maryją zjawił się jeden z wielkich aniołów Pana i oznajmił, że napełni Ją Duch Święty i że narodzi Jej się Syn, którego nazwie Jezus.

Maryja i Józef mieszkali w Nazarecie, w prowincji Galilea, urzędowy spis ludności Judei wymagał jednak, by udali się do Betlejem, do miasta, z którego pochodził ich przodek, Dawid.

Tam narodził się Jezus – w stajence, ponieważ rodzice nie znaleźli miejsca w gospodzie – i w ten sposób spełniło się proroctwo Zachariasza. Inne proroctwa miały się spełnić w swoim czasie.

***

Przez mniej więcej trzydzieści lat Jezus mieszkał w domu matki i przybranego ojca.

Dopiero potem wyruszył na swoją misję. Wybrał sobie dwunastu towarzyszy. Mniej więcej połowa z nich była rybakami pochodzącymi z wiosek nad brzegami Jeziora Genezaret, któremu król Herod, władca Galilei nadał nazwę Jezioro Tyberiadzkie, aby przypochlebić się cesarzowi Tyberiuszowi, władającemu wówczas wielkim Imperium Rzymskim. Pozostałych sześciu towarzyszy Jezusa było ludźmi prostymi, wieśniakami. Był wśród nich również były poborca podatkowy, „celnik” – a wówczas był to bardzo pogardzany zawód.

Dwunastu od pierwszej chwili wierzyło, że Jezus jest Mesjaszem, a ich wiara bardzo się umocniła, kiedy ujrzeli cuda, jakie czyni, przywracając wzrok ślepym, uzdrawiając trędowatych i ludzi cierpiących na inne nieuleczalne choroby – czasami nawet przywracał życie zmarłym. Jednak nawet dla tych, których nauczał codziennie, Mesjasz-Chrystus był tylko człowiekiem, który uwolni Żydów, Dzieci Izraela, z niewoli.

To prawda, oficjalnie Galilea była wolna, ale panujący w niej król Herod był bardziej Arabem niż Żydem, a jego władza w wielkim stopniu zależała od łaski Rzymu. Natomiast Judea stała się rzymską prowincją i rządzona była przez rzymskiego „prokuratora”, posiadającego władzę nad życiem i śmiercią ludu, którym rządził ciężką ręką.

Dwunastu, podobnie jak wszyscy inni Żydzi, czekało niecierpliwie na chwilę, kiedy objawi się Mesjasz, ogłosi się królem Izraela i wypędzi Rzymian.

Wszędzie, gdzie się Jezus udał, uznawany był przez lud. Przeciwne były mu jedynie dwa stronnictwa, każde z własnych pobudek. Pierwszym byli faryzeusze, teolodzy, dla których litera ważniejsza była od ducha, a Prawo ważniejsze od Boga. Ich uczoność kazała im pogardzać „zwykłym” ludem i gniewnie odrzucać nauki Chrystusa. Krótko mówiąc byli to „intelektualiści” najgorszego rodzaju, aroganccy, skłonni do szyderstwa hipokryci. Nie uświadamiali sobie, że odejście od Boga – nawet w poszukiwaniu wiedzy – jest upadkiem. Choć formalnie wierzyli w nadejście Mesjasza, nie chcieli uwierzyć, że On już nadszedł, nie chcieli, żeby Chrystus był Mesjaszem, gdyż w takim wypadku nie mogliby już być uważani za najwyższy autorytet w sprawach wiary. Tylko kilku – jak rabin Nikodem – byli ludźmi, których serca nadal otwarte były na Prawdę.

Samo słowo „faryzeusz” zaczęło potem oznaczać aroganckiego hipokrytę. Takich ludzi znaleźć można w każdej religii na ziemi, a zapewne żaden grzesznik nie znajduje się w większym niebezpieczeństwie niż oni.

Z kolei saduceusze byli to oficjalni kapłani, a choć kiedyś byli wielcy i dobrzy, teraz stali się zupełnie zepsuci. Byli bogaci, posiadali władzę i popierali rzymską okupację ponieważ dawała im ochronę. Obawiali się Chrystusa, gdyż sądzili, że rozpocznie rewolucję, a wówczas Rzymianie wezmą krwawy odwet na Izraelu, po czym winą obciążą ich, saduceuszy.

W przeciwieństwie do faryzeuszy saduceusze nie wierzyli w nieśmiertelność ludzkiej duszy i życie po śmierci i uważali wszelką wiarę w Mesjasza za przesąd. Z ich szeregów wybierano zawsze najwyższego kapłana, ale ostatnio Rzymianie zaczęli wynosić do władzy i obalać kapłanów zależnie od swych zachcianek.

Tacy byli przeciwnicy Chrystusa, a On oczywiście znał ich dobrze, ponieważ serca ludzkie były dla Niego otwartą księgą. Faryzeusze i saduceusze byli jedynymi ludźmi, dla których miał niewiele cierpliwości.

Wiedział również, że to oni sprowadzą na Niego śmierć, że jeden z Dwunastu, Judasz Iskariota, zdradzi Go i że koniec Jego misji na ziemi jest już bliski.

Ale nawet wówczas nie wyjawił Dwunastu, swoim apostołom (z greckiego apostoł to posłaniec), swej prawdziwej natury, tylko zapytał ich: „A wy za kogo Mnie uważacie?”. Szymon Piotr odparł „Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego”. Jezus rzekł: „Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem nie objawiły ci tego ciało i krew, lecz Ojciec mój, który jest w niebie”. Po czym ciągnął: „Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie” (Mt 16, 15–19).

Nigdy w ludzkiej historii nie dano tak wielkiej mocy jednemu człowiekowi. W owej chwili Chrystus wyznaczył swego namiestnika, swojego wikariusza na ziemi… pierwszego papieża.

Przez ostatnie trzy lata Szymon Piotr był najbliższym towarzyszem Jezusa. Raz po raz przemawiał w imieniu innych apostołów. Jego imię pojawia się w Ewangeliach ponad sto razy, mniej więcej cztery razy częściej, niż drugiego pod względem ważności apostoła, Jana, syna Zebedeusza, który wspomniany jest mniej niż trzydzieści razy.

***

Kilka dni przed początkiem święta Paschy Jezus wjechał do Jerozolimy na „oślęciu”, jak przepowiedział prorok Zachariasz.

Przez kilka wspaniałych godzin lud oddawał Mu wielką cześć, dojrzawszy w nim Króla, który wreszcie przychodzi po swe dziedzictwo.

Faryzeusze utyskiwali i skarżyli się gorzko.

Saduceusze, kierowani przez najwyższego kapłana, Kajfasza, byli pewni, że straszna rewolucja jest nieunikniona. Zaplanowali śmierć Chrystusa, ale wiedzieli, że nie mogą pojmać Go otwarcie, ponieważ lud nazbyt Go uwielbia.

***

W Jerozolimie, w Wieczerniku, Jezus i Dwunastu spożywali wieczerzę. Ostatnią Wieczerzę. Jezus przepowiedział, że zostanie zdradzony, a wówczas Judasz pospiesznie wyszedł.

Potem Jezus wziął chleb, pobłogosławił go i dał kawałek każdemu z jedenastu apostołów. „Bierzcie i jedzcie to jest Ciało moje.” Wziął kielich i odmówiwszy dziękczynienie podał im go mówiąc: „Pijcie z niego wszyscy, bo to jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów” (Mt 26, 26–28).

W ten sposób ustanowił najważniejszą tajemnicę Mszy Świętej. A ci, którzy przeczytają w szóstym rozdziale Ewangelii świętego Jana, jak Chrystus po raz pierwszy mówi, że człowiek musi spożywać Jego Ciało i pić Jego Krew zrozumieją, że miał na myśli dosłownie to, co powiedział. Że chleb stał się teraz naprawdę Jego Ciałem, a wino naprawdę Jego Krwią i że człowiek musi je przyjąć, jeśli chce otrzymać życie wieczne.

W pożegnalnej mowie Jezus obiecał, że przyśle swoim apostołom – i nam wszystkim – Pocieszyciela: Ducha Świętego.

***

Tego wieczoru Jezus został aresztowany w ogrodzie Getsemani przez żołnierzy wysłanych przez najwyższego kapłana i przyprowadzonych przez Judasza Iskariotę.

Na pospiesznym procesie – całkowicie nielegalnym w świetle żydowskiego Prawa, które stanowczo zabrania przeprowadzania procesów w nocy, jak również z tego powodu, że dwóch świadków powołanych przeciw Jezusowi zaprzeczało sobie, choć wedle Prawa musieli się zgadzać – został skazany na śmierć za „bluźnierstwo”, ponieważ przed Sanhedrynem oświadczył, że jest Synem Bożym.

Ale wyrok nie mógł zostać wykonany. Rzymskie władze zastrzegły wyłącznie sobie prawo do skazywania ludzi na śmierć (ius gladii – prawo miecza).

***

Na zewnątrz, na dziedzińcu stał Piotr, czekając niespokojnie na wynik procesu. Powiedział Jezusowi, że jest gotów wycierpieć dla Niego wszystko, nawet więzienie i śmierć, a Jezus odparł, że wyprze się Go trzy razy przed pierwszym pianiem koguta.

I kiedy nienawistni ludzie zaczęli go oskarżać, że jest przyjacielem „Nazarejczyka”, Piotr wyparł się tego trzy razy pod rząd. Wówczas zapiał kur, a apostoł odszedł płacząc gorzko.

***

Rankiem Jezus został zabrany do rzymskiej twierdzy Antonii, cytadeli Jerozolimy. Ówczesny rzymski prokurator, Poncjusz Piłat, przesłuchał Go i nie znalazł w Nim winy, jednak faryzeusze i saduceusze, wspierani przez pospólstwo, nalegali na Jego śmierć. Zmienili oskarżenie z bluźnierstwa – które nic nie znaczyło dla Rzymian – na zdradę stanu i w końcu Piłat im ustąpił.

Jezus najpierw został wychłostany, a okrutni żołnierze wcisnęli Mu na głowę koronę cierniową. „Niech będzie pozdrowiony król Żydów” – szydzili. Później został zmuszony do dźwigania ulicami miasta krzyża, na którym miał umrzeć, aż na wzgórze nazywane Golgotą (Wzgórzem Czaszek). Tam został przybity do krzyża.

Judasz Iskariota, nagle pełen skruchy, na próżno próbował zwrócić trzydzieści srebrników, które otrzymał za zdradzenie Jezusa. Wyrzucił je wreszcie i z rozpaczy się powiesił.

Przy Ukrzyżowaniu obecna była Maryja, Matka Naszego Pana i tylko jeden apostoł, Jan, syn Zebedeusza, który Ją podtrzymywał. Z krzyża Chrystus oferował ludzkości ostatni dar. Powiedział Matce: „To jest syn Twój”. Powiedział Janowi: „To jest Matka twoja”.

Jan był w owej chwili przedstawicielem nie tylko apostołów, ale i całej ludzkości. Za jego pośrednictwem Chrystus dał nam swoją Matkę i w ten sposób uczynił nas swoimi braćmi i siostrami.

O godzinie dziewiątej (według naszego czasu o trzeciej po południu) umarł. Żeby mieć całkowitą pewność, że nie żyje, rzymski żołnierz przebił mu bok włócznią.

Jezus został pochowany w grobowcu należącym do Józefa z Arymatei. Faryzeusze wiedzieli, że przepowiedział swoje zmartwychwstanie, dlatego zażądali, by grobowca pilnowały straże, a wejście zamknięto ciężkim kamieniem.

***

Trzeciego dnia po śmierci Chrystus ukazał się najpierw Marii Magdalenie, swej wiernej uczennicy, a następnie Piotrowi. Potem objawił się wszystkim dziesięciu apostołom. Aby mieli całkowitą pewność, że żyje, spożył z nimi posiłek. Jedenasty apostoł, Tomasz, był wówczas nieobecny. Kiedy wrócił nie chciał uwierzyć innym, więc Jezus pojawił się ponownie i pozwolił wątpiącemu włożyć palce w swoje rany.

Chrystus uroczyście przekazał apostołom moc odpuszczania grzechów i w ten sposób ustanowił sakrament pokuty. Nakazał im, by spotkali się z Nim ponownie w Galilei.

Tak też uczynili. A choć Piotr trzykrotnie zaparł się Chrystusa na dziedzińcu domu najwyższego kapłana, On uroczyście potwierdził wyróżnienie Piotra i trzykrotnie powtórzył mu, by pasł jego baranki. Przez kilka tygodni nauczał apostołów, co mają głosić ludziom. „Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi – powiedział. – Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28, 18–20).

W ten sposób dał swemu Kościołowi prawo do nauczania, polecenie nawracania ludzi na całym świecie i przez swą ciągłą, choć niewidzialną obecność obietnicę chronienia go przed błędem.

Potem wrócił wraz z apostołami do Jerozolimy, pożegnał się z nimi, wyszedł w ich towarzystwie z miasta i ze szczytu Góry Oliwnej „został uniesiony do nieba” (Łk 24, 50).

cdn.

Louis de Wohl

Powyższy tekst jest fragmentem książki Louisa de Wohla Skała.