Rozdział trzynasty. O dodatkowym szczęściu w niebie

„Błogosławieni, którzy mieszkają w domu Twoim, Panie! Na wieki wieków będą cię chwalić” (1) – mówi psalmista. „Będą upojeni obfitością domu Twego i strumieniem rozkoszy twojej napoisz ich. Albowiem u Ciebie jest zdrój żywota” (2). W niebie u nigdy nie wyczerpanych zdrojów życia wiecznego błogosławieni posiadają pełnię szczęścia. Tę szczęśliwość wieczną dusz zbawionych stanowi uszczęśliwiająca kontemplacja i miłość Boga oraz wynikająca stąd niewypowiedziana radość. Mówiliśmy już o tym w poprzednim rozdziale.

Teologia poucza nas, że oprócz szczęścia istotnego błogosławieni w niebie cieszą się nadto szczęściem dodatkowym. Niebo jest miejscem, gdzie wszystkie władze duchowe błogosławionych są najzupełniej zaspokojone. Bóg czyni wszystko, żeby swoich przyjaciół całkowicie uszczęśliwić, wszelkie ich pragnienia napełnić dobrem, daje im wszystko „miarą dobrą, napełnioną, potrzęsioną i opływającą” (3).

Na istotne szczęście (beatitudo essentialis) błogosławionych w niebie wpływają trzy czynniki, a mianowicie: uszczęśliwiające widzenie Boga jako Prawdy nieskończonej, uszczęśliwiająca miłość Stwórcy jako Dobra najwyższego oraz niewypowiedziana radość niebiańska, wynikająca z uszczęśliwiającej kontemplacji i miłości Boga. Szczęście dodatkowe zaś (beatitudo accidentalis) błogosławionych polega na kontemplacji i miłości dobra stworzonego.

Uwielbiony umysł błogosławionych wchłania w siebie wiedzę o wszechświecie stworzonym; w odwiecznym Słowie Bożym jako we wzorcowej przyczynie wszechrzeczy poznaje całą budowę kosmosu i rządzące nim prawa. Wyjaśniliśmy to szczegółowo na swoim miejscu, a mianowicie w kwestii o przedmiocie widzenia uszczęśliwiającego.

Wola błogosławionych zażywa zupełnego spokoju, jest wolna od wszelkiego bólu i cierpienia. Św. Jan apostoł mówi: „Otrze Bóg wszelką łzę z oczu ich, a śmierci już nie będzie, ani smutku, ani wołania, ani bólu już nie będzie, bo dawne rzeczy przeminęły” (4). Błogosławieni z pewnością wodzą myślą po drogach swojego życia doczesnego, przypominają sobie wszystkie niepowodzenia i zawody, jak również bóle i cierpienia. Cieszą się jednak teraz z zupełnego spokoju. „Dawne rzeczy przeminęły” i pozostały po nich tylko wspomnienia. Wiedzą błogosławieni, jak mądre są rządy ojcowskiej Opatrzności Bożej, która nawet z bolesnych zawodów, nieszczęść i cierpień umie wyprowadzić dobro i smutek zamienić w radość. W chwale niebieskiej błogosławieni rozumieją pełny sens słów Bożych: „Ja strofuję i karcę tych, których miłuję” (5).

Błogosławieni w niebie doznają nadto wielkiego szczęścia z ciągłego towarzystwa aniołów, świętych i w ogóle wszystkich dusz zbawionych, a szczególnie tych, z którymi ich łączyły na ziemi węzły specjalnej miłości (6). Niebo jest miejscem, gdzie się wszyscy kochają miłością jak najczystszą, cieszą się i radują ze szczęścia, które im przypadło w udziale. „Dusza poza grób niesie ze sobą miłość i przywiązanie do tych, których za życia rozumnie kochała. Obcowanie z nimi w niebie, jakkolwiek nie będzie dla nas źródłem głównym wiekuistego szczęścia – Bóg będzie tam szczęściem naszym – nie przestanie jednak dostarczać pociech i radości, i to nawet pod pewnym względem większych ponad obcowanie z innymi. Ojciec zostanie dla nas tam ojcem, matka matką, przyjaciel przyjacielem” (7).

Zbawieni poznają doskonale cierpienia potępionych w piekle, ale po to tylko, żeby tym bardziej cieszyli się szczęściem, jakie sami posiadają, i by wdzięczni byli Bogu za to, że ich uchronił od wiecznego nieszczęścia i doprowadził swoją łaską do chwały. „Tobie, Boże, winienem śluby, dziękczynienie, które oddam tobie. Albowiem wyrwałeś duszę moją od śmierci, a nogi moje od upadku, abym się podobał przed Bogiem w światłości żyjących” (8). Powiada Doktor Anielski, że „w tym celu, by w szczęśliwości błogosławieni mieli większe upodobanie i bardziej za nie dziękowali Bogu, jest im dane, ażeby kary grzeszników poznawali doskonale” (9).

Z pewnością w dużej mierze do szczęścia błogosławionych przyczynia się wspaniałość i piękno nieba, które księgi Pisma Świętego przedstawiają w najbardziej atrakcyjny sposób. Do biblijnego opisu tego „świętego miasta, Jeruzalem nowego” (10) można słusznie zastosować słowa natchnionego króla Dawida: „Sławne rzeczy powiedziano o tobie, miasto Boże!” (11). Przecież to miejsce zgotował Bóg jako mieszkanie dla swoich przyjaciół; tam pozwala im się oglądać „twarzą w twarz”. Św. Jan apostoł oglądał w widzeniu na wyspie Patmos niebieskie Jeruzalem, a więc miejsce, gdzie błogosławieni zjednoczeni na wieki z Bogiem zażywają zupełnego szczęścia. To, co widział, w ten sposób opisuje: „Nadszedł jeden z siedmiu aniołów, którzy mieli siedem czasz napełnionych siedmiu plagami ostatecznymi, i odezwał się do mnie, mówiąc: «Pójdź, a pokażę ci oblubienicę, małżonkę Baranka». I zaniósł mnie w duchu na górę wielką i wysoką, i pokazał mi miasto święte Jeruzalem zstępujące z nieba od Boga. Miało ono jasność Bożą, a blask jego podobny do drogiego kamienia jakby jaspisowego, niby kryształ. A miało mur wielki i wysoki o dwunastu bramach, a w bramach aniołów dwunastu i wypisane imiona, które są nazwami dwunastu pokoleń izraelskich. Od wschodu bramy trzy i od północy bramy trzy, od południa bramy trzy i od zachodu bramy trzy. A mur miasta miał dwanaście fundamentów, a na nich dwanaście imion dwunastu apostołów Baranka. A ten, który mówił ze mną, miał miarę, trzcinę złotą, aby zmierzyć miasto, bramy jego i mur. Miasto położone jest w czworoboku, długość jego równa się jego szerokości. I zmierzył miasto trzciną złotą na przestrzeni dwunastu tysięcy stadiów, a długość, wysokość i szerokość jego są równe. I zmierzył mur jego na przestrzeni stu czterdziestu czterech łokci, miary człowieka, która jest także miarą anioła. A mur miasta wzniesiony był z jaspisu, a samo miasto ze złota czystego podobnego do szkła czystego. A fundamenty muru miasta ozdobione są różnymi drogimi kamieniami. Fundament pierwszy jaspisem, drugi szafirem, trzeci chalcedonem, czwarty szmaragdem, piąty sardoniksem, szósty krwawnikiem, siódmy chryzolitem, ósmy berylem, dziewiąty topazem, dziesiąty chryzoprazem, jedenasty hiacyntem, dwunasty ametystem. A dwanaście bram to dwanaście pereł, każda z osobna brama była z jednej perły. Ulica miasta jest ze złota czystego, jakby z przejrzystego szkła. A świątyni nie widziałem w nim, bo Pan Bóg wszechmogący i Baranek jest jego świątynią. I miasto nie potrzebuje słońca ani księżyca, aby w nim świeciły. Albowiem jasność Boża oświeciła je, a Baranek jest pochodnią jego. I będą narody chodzić w światłości jego, a królowie ziemscy przyniosą do niego chwałę swoją i cześć. Bram jego nie będzie się zamykać w dzień, albowiem nocy tam nie będzie. I przyniosą do niego chwałę i cześć narodów. Nic nieczystego nie wejdzie do niego albo wzbudzającego odrazę lub kłamstwo, jeno ci, którzy są zapisani w księdze żywota Baranka” (12).

W takich oto konkretnych barwach przedstawiało się w wizji oczom apostoła niebieskie Jeruzalem – civitas Dei. W powyższym opisie użył św. Jan takich pojęć konkretnych, które doskonale ludzkiej wyobraźni uzmysławiają okazałość i niewypowiedziane piękno nieba. Musimy jednak powiedzieć, że to jest tylko cień nieba. Z całą pewnością niebo jest niepojęcie piękniejsze; ludzka wyobraźnia nie potrafi go sobie wyobrazić tak, jakim ono jest w rzeczywistości. „Czego oko nie widziało… to przygotował Bóg tym, którzy Go miłują”.

Różne więc są przyczyny dodatkowego szczęścia błogosławionych. A te przyczyny są coraz to inne; stąd i szczęśliwość dodatkowa ciągle się zwiększa i zwiększać się będzie dopóty, dopóki królestwo Boże trwać będzie na ziemi, to jest do końca świata. Życie bowiem Kościoła na ziemi daje błogosławionym dużo nowych powodów do radości.

Oprócz tego w dniu zmartwychwstania przy końcu świata dusze zbawione otrzymają z powrotem własne ciała, które miały w życiu śmiertelnym na ziemi. Będzie to dla nich wielki powód do radości i szczęścia, bo, jak naucza Doktor Anielski: „Szczęśliwość duszy zwiększy się ekstensywnie, gdyż dusza będzie się cieszyła nie tylko z własnego dobra, ale także i z dobra ciała”.

Nadto po zmartwychwstaniu ciał zjednoczywszy się z ciałem osiągnie dusza swą naturalną doskonałość tak w istnieniu, jak konsekwentnie i w działaniu, gdyż ciało uwielbione w przeciwieństwie do tego, jakim było za życia śmiertelnego, będzie we wszystkim uległe duszy i będzie uczestniczyło we wszystkich jej przymiotach. Działanie duszy zjednoczonej z ciałem uwielbionym będzie doskonalsze, aniżeli wtedy, gdy dusza bytowała bez ciała jako anima separata, gdyż „dusza rozłączona z ciałem – mówi Doktor Anielski – odczuwa naturalne pragnie niepołączenia się z ciałem, co świadczy wyraźnie o niedoskonałości; wskutek tego oczywiście i działanie duszy w dążeniu do Boga jest mniej intensywne” (13).

Po otrzymaniu z powrotem własnego ciała po jego zmartwychwstaniu dusza będzie miała najpierw doskonalsze istnienie, istniejąc mianowicie nie tylko jako część jednej całości (compositum), lecz jako już organiczna całość ze swym ciałem. Ponieważ zaś – jak głosi filozofia: Operari sequitur esse – dlatego i działanie duszy zjednoczonej w jedną organiczną całość ze swym ciałem uwielbionym, które będzie całkowicie uległe duszy oraz będzie uczestniczyło w jej przymiotach, jak było wyżej powiedziane, będzie wówczas doskonalsze. A ponieważ „szczęśliwość – mówi dalej św. Tomasz – polega na działaniu, przeto szczęśliwość duszy po powtórnym zjednoczeniu się z ciałem będzie doskonalsza, niż była przedtem”.

Wyjaśniając kwestię dodatkowego szczęścia błogosławionych w niebie, należy jeszcze na zakończenie tego zagadnienia uwzględnić pewien szczegół. Niektórzy mianowicie błogosławieni oprócz wspólnego wszystkim szczęścia dodatkowego posiadają nadto specjalne szczęście dodatkowe, które teologowie nazywają aureolą (14) w odróżnieniu od szczęścia istotnego, które się nazywa corona aurea (15). Aureola jest nagrodą za zwycięstwo odniesione w życiu doczesnym.

Teologowie rozróżniają trzy aureole, a mianowicie: dziewic, męczenników i doktorów.

Aureolę dziewic posiadają w niebie ci błogosławieni, którzy na ziemi prowadzili życie czyste i nieskalane i w ten sposób odnieśli zwycięstwo nad cielesną pożądliwością (16). Św. Jan apostoł oglądał w objawieniu olbrzymią rzeszę dusz czystych, które chodziły za Barankiem i śpiewały pieśń nową. „Spojrzałem, a oto Baranek stał na górze Syjon, a wraz z Nim sto czterdzieści i cztery tysiące tych, którzy mają imię jego i imię Ojca jego napisane na czołach. I usłyszałem głos z nieba, niby głos wielu wód i niby huk wielkiego gromu, a ton, który dał się słyszeć, podobny był do tonu cytrzystów, grających na cytrach. A śpiewali jakby nową pieśń przed tronem i przed czterema zwierzętami i starszymi. A nikt nie mógł śpiewać owej pieśni jeno owe sto czterdzieści i cztery tysiące, którzy byli wykupieni z ziemi. To są ci, którzy nie pokalali się z niewiastami, bo dziewicami są. Podążają oni za Barankiem, dokądkolwiek idzie” (17). Z powyższych słów apostoła dowiadujemy się, że dusze dziewicze posiadają w niebie specjalną nagrodę.

Aureolą męczenników cieszą się ci święci, którzy oddali życie za wiarę (18). Chrystus przyrzeka męczennikom specjalną nagrodę w niebie. „Powiadam wam: Ktokolwiek wyznałby mnie przed ludźmi, i Syn Człowieczy wyzna go przed aniołami Bożymi” (19). A św. Jan apostoł w wizji na wyspie Patmos widział męczenników ubranych w szaty białe. „Odzywając się jeden ze starszych, rzekł do mnie: Kto są ci, którzy przyobleczeni są w szaty białe i skąd przybyli? I rzekłem mu: Panie mój, ty wiesz. I powiedział mi: To są ci, którzy przyszli z ucisku wielkiego i obmyli szaty swoje i wybielili je we krwi Barankowej. Dlatego stoją przed tronem Bożym i służą mu we dnie i w nocy w świątyni jego, a ten, który zasiadł na tronie, przyjmie ich do domu swego. Nie będą więcej łaknąć ani pragnąć, słońce ani upał ich nie dosięgną, albowiem Baranek, który jest w pośrodku tronu, będzie nimi rządził i poprowadzi ich do źródeł wody żywota, a Bóg otrze wszelką łzę z oczu ich” (20).

Wreszcie aureolę doktorów posiadają ci błogosławieni, którzy na ziemi przyczyniali się słowem czy piórem do budowy Boskiego królestwa prawdy w duszach ludzkich i przez to współdziałali z Chrystusem, żyjącym i nauczającym w Kościele (21). „Którzy mnie objaśniają, będą mieć żywot wieczny” (22) – mówi Mądrość Boża. W proroctwie Daniela zaś czytamy: „Którzy uczeni będą, świecić będą jak światłość sklepienia; a którzy ku sprawiedliwości wprawiają wielu, jak gwiazdy na wieki wieczne” (23). A Chrystus powiedział: „Kto by wypełniał i nauczał, ten będzie zwany wielkim w Królestwie Niebieskim” (24). Św. Hieronim, komentując słowa proroka Daniela (12, 13), tak mówi: „Nauczyciele będą mieli podobieństwo do nieba, a ci, którzy nauczali innych, będą przyrównani do jasności gwiazd (stellarum fulgori comparabuntur). Nie wystarcza bowiem znać mądrość, jeślibyś nie nauczał innych; ukryta mowa nauki, niebudująca innych, nie może otrzymać zapłaty za pracę” (25).

Dzielenie się z drugimi zdrową wiedzą jest czymś bardzo szlachetnym i zasługującym, niezależnie od tego, w jaki sposób dokonuje się to przekazywanie umiejętności drugim, czy to za pomocą słowa żywego, czy też przez słowo utrwalone na kartach książki. Chociaż właściwie ten drugi sposób nauczania innych jest o wiele bardziej skuteczny i lepszy, gdyż posiada większy zakres i możność oddziaływania na drugich i przyczynia się do bogacenia i krzewienia kultury, jak to słusznie mówi J. Parandowski: „Słowo jest potęgą. Utrwalone w piśmie, zdobywa niedającą się obliczyć ani przewidzieć władzę nad myślą i wyobraźnią ludzi, panuje nad czasem i przestrzenią. Tylko myśl pochwycona w sieć liter żyje, działa, tworzy. Wszystko inne roznosi wiatr. Każdy postęp w rozwoju umysłu ludzkiego, wszystkie jego zdobycze narodziły się kiedyś wśród tych wątłych badylków, wschodzących na karcie papieru. Krople atramentu biegną w żyłach kultury” (26).

Nauczanie ludzi o Bogu i o tym, co się do Niego odnosi, jest bez wątpienia czymś bardzo zasługującym. Znajomość bowiem prawd Bożych jest i konieczna, i najbardziej pożyteczna w życiu każdego człowieka. Dlatego Bóg dodatkowo wynagradza w niebie tych, którzy w swoim życiu doczesnym nauczali o Nim drugich. Wspaniały diadem, wyróżniający niektóre jednostki wśród społeczności świętych, zdobi tych, co jak świeczniki w kościele Chrystusowym rozpraszali mroki w umysłach innych i jak siewcy Boży rzucali ziarna prawdy na rolę ludzkich dusz. „On jawnie ukaże umiejętność nauki swojej i będzie się chlubił zakonem przymierza Najwyższego. Wielu będzie chwalić mądrość jego, i aż na wieki nie będzie wymazana. Nie ustanie pamięć o nim, a o imię jego pytać się będą od rodu do rodu. Mądrość jego narody wysławiać będą, a zgromadzenie chwałę jego opowiadać będzie. Jeśli wytrwa, zostawi sławę większą niż tysiące, a jeśli odpocznie, będzie mu to pożyteczne” (27). Tak wysławia Eklezjastyk wielkość i chwałę uczonych w tym życiu i po śmierci.

Po zmartwychwstaniu ciał aureole będą w pewien sposób odbijały się i na uwielbionych ciałach. Naucza Doktor Anielski, że „aureola właściwie mieści się w duszy; jest bowiem radością z tych czynów, za które ona się należy. Lecz podobnie jak radość z powodu nagrody istotnej… udziela ciału pewnego wdzięku, który jest chwałą tegoż ciała, tak też i radość z aureoli udziela ciału pewnego rodzaju splendoru” (28).

Ks. Marcin Ziółkowski

(1) Ps 83, 5.

(2) Ps 35, 9–10.

(3) Łk 6, 38.

(4) Ap 21, 4.

(5) Ap 3, 19.

(6) Por. E. Méric, Les élus se reconnaîtront au ciel, Paryż 1925; B. Lavaud OP, L’amitié des saints au ciel, „Vie Spirituelle” 31, 1932, s. 5–17; L. Rouzic, Miłość mocniejsza niż śmierć, tłum. J. Suchodolska, Poznań 1935; F. Zur Bonsen, Sehen wir uns im Jenseits wieder?, Hildesheim 1932.

(7) Ks. E. Elter, Czy poznamy się za grobem?, Kraków 1936, s. 4.

(8) Ps 55, 12–13.

(9) S. th., q. 94, a. 1 c.

(10) Ap 21, 2.

(11) Ps 86, 3.

(12) Ap 21, 9–27.

(13) S. th. suppl., q. 93, a. 1.

(14) O aureolach porównaj: św. Tomasz z Akwinu, S. th. suppl., q. 96; C. Gutberlet, Die Gloriole der Seligen im Himmel, „Theolog.- -Prakt. Quartalschrift” 55, 1902, s. 749–767; Ch. Journet, Les privilèges secondaires de l’Eglise glorieuse, „Angelicum” 14, 1937, s. 114–122; T. Ortolan, Auréole [w:] Dictionnaire de théologie catholique, I, s. 2571–2575.

(15) Por. Ap 14, 14.

(16) Por. S. th. suppl., q. 96, a. 5.

(17) Ap 14, 1–4.

(18) S. th. suppl., q. 96, a. 6 c.

(19) Łk 12, 8.

(20) Ap 7, 13–17.

(21) Por. S. th. suppl., q. 96, a. 7 c.

(22) Ekli 24, 31.

(23) Dn 12, 3.

(24) Mt 5, 19.

(25) Comment. in Danielem, c. 12, PL 25, 576.

(26) Alchemia słowa, Warszawa 1961, s. 319.

(27) Ekli 39, 11–15.

(28) S. th. suppl., q. 96, a. 10.

Powyższy tekst jest fragmentem książki był ks. Marcina Ziółkowskiego Niebo i piekło. Eschatologia, t. 2.