Rozdział trzynasty. Kardynał Newman. Msza, Maryja, powtórne przyjście Chrystusa

Msza Święta

Dlaczego Jezus jest naszą powszednią Ofiarą?

Nasz Pan nie tylko poświęcił się jako Ofiara na Krzyżu, lecz uczynił siebie wieczną, powszednią Ofiarą, aż do końca czasów. W Mszy świętej ta jedyna Ofiara na Krzyżu składana jest ponownie, pozostawiona i stosowana dla naszego pożytku. Chrystus wydaje się mówić: „mój Krzyż został wzniesiony tysiąc osiemset lat temu i to tylko na kilka godzin – i jedynie nieliczni z moich sług byli tam obecni – lecz Ja zamierzam zanieść go milionom w moim Kościele. Ze względu na nich zachowam moją Ofiarę, tak by każdy z nich mógł osobiście stanąć na Kalwarii. Dzień po dniu będę ofiarowywał się Ojcu, tak by każdy z mych uczniów miał sposobność, by wznieść ku Niemu swe prośby, uświęcone i wsparte przez Moją Mękę, godną wszelkiej chwały i nagrody. Będę Kapłanem na wieki, na wzór Melchizedeka (por. Ps 110, 4; Hbr 5, 6) – Moi kapłani staną przy Ołtarzu – lecz nie oni, lecz Ja będę ofiarnikiem i żertwą. Nie pozwolę im ofiarowywać zwykłego chleba i wina, gdyż w ich miejsce Ja sam będę obecny na Ołtarzu i w niewidzialny sposób z uwielbieniem ofiaruję siebie, gdy kapłani dopełnią obrzędu”. I tak Baranek zabity raz po kres wieków, choć Wniebowstąpił, zawsze odnawia swoją Ofiarę, cudownie Obecny w Eucharystii pod ziemskimi postaciami chleba i wina.

„Jezus naszą codzienną Ofiarą”, Modlitwy, poezje, refleksje duchowe (Prayers, Verses, nad Devotions), s. 280.

Dlaczego zawsze jest obecną miniona śmierć Chrystusa na Krzyżu?

Patrzę na Ciebie, Ofiaro wzniesiona ponad Kalwarię. Wiem i wyznaję, że Twoja śmierć była zadośćuczynieniem za grzechy świata całego. Wierzę i uznaję, że tylko Ty Jedyny mogłeś złożyć godne wszelkiej nagrody i chwały zadośćuczynienie, gdyż Twoja Boska Natura dała bezcenną wartość Twoim cierpieniom. I choć to raczej ja powinienem rozpaść się w proch, jak na to zasłużyłem, Ty zostałeś przygwożdżony do Drzewa i skonałeś.

Taka Ofiara nie mogła być zapomniana. To nie było – nie mogło być – zwykłe wydarzenie w historii świata, dokonane, zakończone, minione, po którym zostały tylko niejasne, nierozpoznane efekty. Jeśli ten wielki czyn był taki, jak wierzymy, jak go poznaliśmy, musi być tu obecny, mimo że przeszły; musi być pewnikiem po wszystkie czasy. Podpowiada nam to nasza własna, uważna refleksja nad tym wydarzeniem; stąd też, gdy mówimy, że Ty, o Panie, choć wstąpiłeś do Chwały, będziesz ponawiał i zachowywał Twoją Ofiarę aż po kres wszystkich rzeczy, nie jest to tylko nowina najbardziej poruszająca i radosna, poświadczająca tak wielką miłość Pana i Zbawcy, lecz niosąca ze sobą czołobitne uznanie i współczucie naszych umysłów. I choć ani nie mogliśmy, ani nie ośmielilibyśmy się przepowiedzieć tak cudownej nauki, mimo to wielbimy ją w sposób jak najbardziej godzien Twojej doskonałości, podobnie wielbimy Twe nieskończone współczucie, które teraz wychwalamy. Tak, mój Panie, choć odszedłeś z tego świata, codziennie ofiarowujesz się w pełnym uwielbienia darze Eucharystii: a choć przecierpiałeś już Mękę i Śmierć, wciąż czynisz siebie przedmiotem upokorzenia i nie powściągasz pełni swej łaskawości dla nas. Codziennie ofiarujesz siebie w pokorze; z powodu nieskończoności Twego Istnienia nie ma końca Twemu ogołoceniu, dla dobra tych, dla których go dokonałeś. Tyś jest Kapłanem na wieki.

„Msza święta”, Modlitwy, poezje, refleksje duchowe, s. 421–422.

Czy trudno jest uwierzyć w doktrynę transsubstancjacji?

Ludzie mówią, że trudno jest uwierzyć w doktrynę transsubstancjacji; nie wierzyłem w nią do czasu, gdy zostałem katolikiem. Nie miałem żadnych problemów z jej przyjęciem, odkąd uwierzyłem, że Kościół rzymskokatolicki jest wyrocznią Boga, i że ogłosił tę doktrynę jako autentyczną część Bożego objawienia. Być może jest ona trudna do wyobrażenia, przyznaję; lecz jak może być trudna do przyjęcia przez akt wiary? Mimo to Macaulay (1) uznawał ją za na tyle trudną do przyjęcia, że potrzebował wyznawcy o talentach tak znakomitych jak te, które były udziałem sir Tomasza Morusa (2), by uznać, iż katolicy w wieku oświecenia mogą oprzeć się „przytłaczającej sile argumentów negujących transsubstancjację”. „Postać sir Tomasz Morusa – pisze Macaulay – jest świadectwem mądrości i cnoty; doktryna transsubstancjacji jest swego rodzaju próbą ognia. Wiara, która jej sprosta, zniesie wszelką próbę”. Co do mnie, nie potrafię w istocie dowieść tej doktryny, nie mogę powiedzieć jak dochodzi do transsubstancjacji, ale powiadam: „Dlaczegóżby nie miało tak być? Co stoi na przeszkodzie? Co takiego wiem o istocie rzeczy lub substancji? Rozumiem nie więcej, niż najwięksi filozofowie, a i to ostatecznie jest niczym” – ta sprawa jest o tyle istotna, że wiąże się z wpływową w tej chwili filozofią, która uważa zjawiska, czy też postacie rzeczy za konstytutywne dla całej naszej wiedzy o świecie fizykalnym. Doktryna katolicka nie zajmuje się zjawiskami jako takimi. Nie znaczy to bynajmniej, że w Najświętszym Sakramencie zanikają postacie chleba i wina, przeciwnie – doktryna transsubstancjacji stwierdza ich obecność; nie głosi również, że te same zjawiska (postaci rzeczy) istnieją w kilku miejscach na raz. To przekonanie dzieli z każdym, kto wie cokolwiek o substancjach fizycznych jako takich. Podobny problem dotyczy równie dobrze majestatycznych artykułów anglikańskiego Wyznania Wiary, jak i katolickiego Credo – myślę o doktrynie Trójjedynego Boga. Cóż mogę wiedzieć o Istocie Bożego bytu? Wiem tyle, że moje abstrakcyjne pojęcie liczby „trzy” jest po prostu niewspółmierne z moją ideą tego, co jedne; lecz gdy zaczynam zgłębiać tę kwestię, dostrzegam, że brak mi powodu, by twierdzić, iż nie ma sensu sytuacja, w której zarówno „jeden” jak i „trzy” mogą być na równi orzekane o Niepojętym Bogu.

Apologia pro vita sua (Apologia Pro Vita Sua), s. 239–240.

Maryja, Matka Boża

Czy nauka Kościoła dotycząca Najświętszej Maryi Panny pozostaje niezmienna gdy zachodzą zmiany w pobożności maryjnej?

Wczesną wiosną słońce musi świecić przez wiele dni, nim zdoła stopić śniegi, odkryć połacie ziemi, wyzwolić pąki kwiatów. Lecz, mimo wszystko, nawet te pierwsze promienie grzeją, choć potęga słońca daje się odczuć stopniowo. Słońce jest wciąż to samo, choć jasność jego promieni narasta powoli. Podobnie w Kościele katolickim jest jedna, jedyna Dziewicza Matka, niezmienna od początku aż po kres, a katolicy zawsze to uznawali. Lecz mimo tego przyświadczenia w wierze, ich oddanie dla Maryi zawsze może być ograniczone w jednym miejscu i czasie, ale niezwykle pełne w innym.

O podstawowych trudnościach, jakie budzi w anglikanach katolickie nauczanie (Certain Difficulties Felt by Anglicans in Catholic Teaching), t. II, s. 28.

Dlaczego powinniśmy darzyć Maryję szczególną czcią?

Oto poddany ochronił życie króla; co jemu uczyniono w zamian? Władca zapytał: „co należy uczynić mężowi, którego król chce uczcić?”. Otrzymał następującą odpowiedź: „dla męża, którego król chce uczcić, niech przyniosą szatę królewską, w którą król się ubiera, i konia, na którym jeździ król, i niech mu włożą na głowę koronę królestwa. Podając zaś szaty i konia do rąk jednego spośród najznakomitszych książąt króla, niech ubiorą męża, którego król chce uczcić, i niech go obwożą na koniu po placu miejskim, i niech wołają przed nim: Oto, co uczyniono mężowi, którego król chce uczcić!” (por. Est 6, 6–9). Podobnie winno być z Maryją; Ona porodziła Stwórcę, jakiż dar może być Jej godny? Co trzeba uczynić dla Tej, która ma tak bliską więź z Najwyższym? Jakie przybranie może ozdobić Jedyną, którą Wszechmogący raczył uczynić nie swoją sługą, przyjaciółką, „bliską znajomą”, lecz piastunką Jezusa Chrystusa, źródłem Jego życia w ciele, opiekunką w czasie Jego dziecięcej bezradności, nauczycielką w latach Jego dojrzewania? Odpowiadam tak, jak odpowiedziano królowi: nic nie jest zbyt wielkie dla Tej, której Bóg zawdzięcza swe ludzkie życie; żadna porywająca radość Bożej łaski, żadna przeobfitość chwały nie jest niewłaściwa i nieoczekiwana tam, gdzie zamieszkał Bóg, gdzie został zrodzony. „Niech przyniosą szatę królewską” dla Niej. Tak jest! – gdyż pełnia Boga w Trójcy Jedynego spłynęła na Nią i może być figurą niepojętej świętości, piękna i chwały samego Boga. Może być Zwierciadłem Sprawiedliwości, Różą Duchowną, Wieżą z Kości Słoniowej, Domem Złotym, Gwiazdą Zaranną. Niech Jej włożą na głowę koronę królestwa, jako Królowej Nieba, Matce wszystkich żyjących, Uzdrowieniu chorych, Ucieczce grzeszników, Pocieszycielce strapionych. I niechaj pierwsi spośród królewskich książąt kroczą przed Nią, niech aniołowie i prorocy, apostołowie, męczennicy, wszyscy święci ucałują rąbek Jej szaty i niech radują się w cieniu Jej tronu.

„O łasce, jaka dana została czcigodnej Maryi”, Mowy skierowane do Połączonych Kongregacji, s. 362–363.

Dlaczego Maryja nazywana jest Wieżą Dawidową?

Wieża to w istocie najprostszy sposób, jaki obmyślono dla obrony przeciw wrogom. Dawid, król Izraela, wybudował w tym właśnie celu umocnioną wieżę (por. Pnp 4, 4); a jak on sam jest figurą Naszego Pana, tak i jego wieża jest figurą przedstawiającą Dziewiczą Matkę Naszego Pana.

Maryję Dziewicę nazywa się Wieżą Dawidową, gdyż ponad wszelką wątpliwość jest obroną dla swego Bożego Syna przed atakami Jego wrogów. Osoby, które nie są katolikami, roją sobie zazwyczaj, że cześć, jaką oddajemy Maryi kłóci się z największym uwielbieniem, które składamy Bogu i dlatego w katolickim nauczaniu Ona przysłania Jego. Nie ma nic bardziej odległego od prawdy.

Gdyż jeśli chwała Maryi jest tak wielka, czyż większa nie jest chwała Tego, który jest Jej Panem i Bogiem? Bóg nieskończenie przewyższa swą Matkę; a wszelka łaska, która Ją wypełnia jest tylko znakiem Jego niepojętej świętości, której obfitości i pełni nie ma końca. Historia uczy nas tej samej lekcji. Spójrzmy na kraje protestanckie, gdzie pozbyto się wszelkiej pobożności maryjnej trzy wieki temu, w tym przekonaniu, że wyrugowanie myśli o Niej przyczyni się do częstszego wysławiania Jej Syna. Czy takie konsekwencje rzeczywiście towarzyszyły bezbożnemu postępowaniu wobec Niej? Właśnie na odwrót – kraje takie jak Niemcy, Szwajcaria, Anglia, w których tak czyniono, w znacznej mierze utraciły uwielbienie i cześć dla Boga, i odstąpiły od swej wiary w Boskość Chrystusa; gdy tymczasem Kościół katolicki, pod jakąkolwiek szerokością geograficzną, adoruje Go jako prawdziwego Boga i prawdziwego Człowieka, tak stanowczo jak czynił to zawsze i byłoby w istocie dziwne, gdyby kiedykolwiek miał postępować inaczej. I dlatego właśnie Maryja jest „Wieżą Dawidową”.

„Maryja – Turris Davidica – Wieża Dawidowa”, Modlitwy, poezje, refleksje duchowe, s. 170–171.

Dlaczego Jezus narodził się z ludzkiej matki?

Gdy Nasz Pan przyszedł na ziemię, zdolny był stworzyć z niczego nowe ciało dla siebie – lub mógł ukształtować swe ciało wprost z ziemi, tak jak uczynił tworząc Adama. Lecz Jezus Chrystus zechciał być zrodzony, jak każdy człowiek, z ludzkiej matki. Dlaczego tak postąpił? Uczynił tak, by uczcić wszystkie te ziemskie relacje i związki, które z natury są naszym udziałem; i by nauczyć nas, że choć On rozpoczął nowe stworzenie, nie pragnie wcale byśmy wyzbywali się starego, tak długo, jak nie zostanie z niego zmyty piętno grzechu. Stąd jest naszym obowiązkiem miłość i cześć dla naszych rodziców, czułość dla naszych braci, sióstr, przyjaciół, mężów, żon, i to nie tylko nie mniej, lecz znacznie bardziej niż było to ludzkim obowiązkiem przed przyjściem na ziemię Naszego Pana. Jeśli mamy zostać lepszymi chrześcijanami, bardziej konsekwentnymi i gorliwymi sługami Jezusa, powinniśmy coraz mocniej zabiegać o dobro wszystkich wokół nas – naszych najbliższych, przyjaciół, znajomych, sąsiadów, przełożonych, podwładnych, mistrzów, pracodawców. I to winniśmy czynić, by nie zapomnieć jak Nasz Pan ukochał swoją Matkę. Kocha Ją nadal w niebie szczególną miłością. Nie odmawia Jej niczego. My, tu na ziemi, musimy zatem wykazywać szczególną troskę o wszystkich naszych krewnych, przyjaciół, wszystkich których znamy, z którymi mamy kontakty. Więcej jeszcze – musimy kochać nie tylko tych, którzy nas kochają, lecz tych, którzy nas nienawidzą i oczerniają, by w ten sposób naśladować Jego, który kochał nie tylko swoją Matkę, lecz przyjął nawet pocałunek Judasza, zdrajcy i który modlił się na Krzyżu za swoich morderców.

„Jezus, syn Maryi”, Modlitwy, poezje, refleksje duchowe, s. 278.

Powtórne przyjście Chrystusa

Jak się wydarzy powtórne przyjście?

Niech to zaprząta wasze myśli, moi Bracia, szczególnie z nadejściem wiosny, gdy oblicze przyrody jest tak piękne i bogato przystrojone. Świat, który widzimy tylko raz w roku, raz jeszcze w pełni ujawnia swe ukryte siły, by w ten sposób ukazać siebie samego. Wtedy wschodzą liście i kwiecie na owocowych drzewach i kwiatach, kiełkują trawy i zboża. Ten nagły pośpiech i skurcze ziemi uzewnętrzniają to ukryte życie, które Bóg złożył w doczesnym świecie. Tak, to właśnie pokazuje wam, jakby w próbce, co może się zdarzyć na Boży rozkaz, gdy On wypowie słowo. Ta ziemia, która teraz cała pączkuje listowiem i kwieciem, pewnego dnia rozkwitnie dla nowego świata – jasności i chwały, świata, w którym ujrzymy świętych i aniołów, jego domowników. Kto mógł przypuszczać nadejście wiosny dwa lub trzy miesiące temu i ujrzeć wówczas coś więcej niż obraz, jaki podpowiadało mu doświadczenie ubiegłych wiosen, zdobyte w ciągu życia; czy można było przypuszczać, że oblicze natury, które wtedy wydawało się jakby bez życia, stanie się tak okazałe i różnorodne? Jak różne jest drzewo, jak różni się jego widok, gdy liście zdobią je i otaczają! Jak niemiłe zdawało się być, nim wyschnięte i nagie gałęzie zostały nagle przybrane w to, co jest tak pogodne i odświeżające! Lecz z Bożą pomocą w stosownym czasie drzewa wypuszczają pąki. Ta pora może się opóźniać, lecz ostatecznie nadchodzi. I tak jest z przyjściem tej Wiecznej Wiosny, na którą czekają wszyscy chrześcijanie. On nadejdzie, choć ciągle zwleka; a choć jest tak niespieszna, czekajmy na nią, „bo chwila jest bliska” (por. Ap 1, 3). Z tego też powodu dzień po dniu mówimy: „przyjdź Królestwo Twoje”, co znaczy – o, Panie, ukaż się, stań wobec nas, Ty, który zasiadasz między cherubinami, ukaż nam swoje Oblicze, unieś mocarne ramię i przybądź, i pomóż nam. Świat, który widzimy nie wystarcza nam; jest tylko wstępem; jest tylko obietnicą czegoś poza nim; a choćby nawet był pełen radości, okryty wszelkim kwieciem i choćby nawet to, co pod nim ukryte leżało niemal na wyciągnięcie ręki, to wciąż za mało. Wiemy, że jeszcze większa wspaniałość spoczywa ukryta przed naszym wzrokiem. Świat aniołów i świętych, świat chwały, pałac Boga, góra Pana Zastępów, niebieskie Jeruzalem, tron Boga i Chrystusa – wszystkie te cuda, wieczne, bezcenne, tajemnicze, niepojęte spoczywają ukryte w tym, co widzimy. A to, co dostrzegamy jest niby muszla, okrywająca wieczne Królestwo; na to Królestwo spójrzmy oczyma naszej wiary. Rozświetl wszystko, o Panie, jak w czas Twego Narodzenia, gdy aniołowie nawiedzili pasterzy; niech Twoja chwała rozkwitnie niczym kwiecie i listowie na drzewach; przemień Twą mocarną potęgą ten świat w Boży świat, którego jeszcze nie widzimy; zniszcz to, co ogląda nasz zmysłowy wzrok, by przeminął i przemienił się w to, w co wierzymy. Jasność słońca i nieba, i chmur; zieleń liści i pól, słodycz śpiewu ptaków – wiemy, że nie są wszystkim, nie wyrzekniemy się Pełni dla okruchów. Wszelkie stworzenie ma swoje źródło w miłości i dobroci, która jest samym Bogiem; lecz nie jest ono Pełnią Boga; wszystko to mówi nam o Królestwie Niebieskim, lecz nie jest nim; jest jakby rozproszoną wiązką i przyćmionym odbiciem Jego Postaci; jest niczym okruch chleba na stole. Oczekujemy przyjścia Dnia Bożego, gdy cały ten zewnętrzny świat, choć dobry, zginie; gdy niebiosa będą płonąć, a ziemia stopnieje jak śnieg. Możemy znieść tę stratę, gdyż wiemy, że będzie to tylko rozsunięcie zasłony. Wiemy, że kres świata, który jest widzialny, będzie objawieniem świata niewidzialnego. Wiemy, że to, co widzimy, jest zasłoną ukrywającą przed nami Boga i Chrystusa, Jego świętych i aniołów. Z oddaniem modlimy się i czekamy kresu świata widzialnego, gdyż tęsknimy za tym, którego nie widzimy.

„Świat niewidzialny”, Kazania parafialne, s. 857–859.

Jak mogę bacznie wyczekiwać powtórnego przyjścia Chrystusa?

Czy znasz to uczucie dotyczące doczesnych spraw, to oczekiwanie na przyjaciela, na jego przyjście, gdy się spóźnia? Czy wiesz co to znaczy znaleźć się w niemiłym towarzystwie i życzyć sobie, by ten czas szybko minął, by wybiła godzina, gdy się wreszcie uwolnisz od niechcianej kompanii? Czy wiesz co znaczy ta dręcząca obawa, że wydarzy się coś nieprzewidzianego, lub ta niepewność dotycząca jakiegoś ważnego wydarzenia, które przyspiesza bicie twego serca, gdy tylko o nim pomyślisz, a które jest twoją pierwszą poranną myślą. Czy wiesz, co znaczy mieć przyjaciela w odległym kraju, spodziewać się wieści od niego i zastanawiać się dzień po dniu, co też porabia w tej chwili i czy ma się dobrze? Czy wiesz, co znaczy tak żyć z drugim człowiekiem u swego boku, by wodzić za nim wzrokiem, czytać w jego duszy, widzieć wszelkie poruszenia na jego twarzy, odgadywać jego życzenia, uśmiechać się, gdy i on się uśmiecha, smucić się jego smutkiem, boleć nad jego boleścią, radować się jego powodzeniem? Baczne oczekiwanie Chrystusa jest uczuciem podobnym do tych wszystkich, na tyle, na ile doczesne uczucia zdolne są oddać nadprzyrodzoną rzeczywistość.

Ten wygląda Chrystusa, kto ma w sobie wrażliwość, gorliwość, pełne troski serce; kto nie śpi i czuwa, kto jest pełen życia, rozgląda się wokół przenikliwym okiem, kto z zapałem szuka i oddaje cześć Bogu; kto wygląda Go we wszystkim, co się zdarza, kto nie będzie zaskoczony, kto nie pogrąży się i nie pozwoli przytłoczyć sprawom świata, gdy spostrzeże, że Pan nadciąga.

Ten pełni straż wespół z Chrystusem, kto patrząc w przyszłość, spogląda w przeszłości i nie oddala od siebie myśli o tym, za jaką cenę nabył go Zbawca, nie zapomina ile Bóg dla niego wycierpiał. Ten pełni straż wespół z Chrystusem, kto zawsze obchodzi pamiątkę i bierze na siebie Jego Mękę, Krzyż i Śmierć i chętnie odziewa się w szatę boleści, którą Chrystus nosił na ziemi i zostawił tutaj po swym Wniebowstąpieniu. Dla tej przyczyny w ewangelicznych listach natchnieni od Boga autorzy na równi ukazują swe oczekiwanie powtórnego przyjścia Chrystusa i swą pamięć o Jego pierwszym przyjściu, i nigdy nie tracą z oczu Jego Ukrzyżowania i Zmartwychwstania.

„Oczekiwanie”, Kazania parafialne, s. 932–933.

(1) Thomas Babington Lord Macaulay (1800–1859), wybitny historyk i polityk brytyjski. Od 1830 roku zasiadał w Izbie Gmin z ramienia partii Wigów. Twórca pięciotomowych Dziejów Anglii (bodaj najsłynniejszej książki historycznej tamtych lat), autor wielu haseł do Encyclopedia Britannica. Zasłynął również jako wybitny mówca.

(2) Św. Thomas More (1478–1535), angielski myśliciel, pisarz, polityk, członek Izby Lordów. Stworzył wizję państwa idealnego (Utopia), w którym zniesiona byłaby własność prywatna jako źródło międzyludzkich konfliktów. Nie uznał legalności małżeństwa Henryka VIII z Anną, nie zgodził się uznać króla za głowę Kościoła w Anglii, wszystko to przypłacił głową. Kanonizowany w 1935 roku.

Powyższy tekst jest fragmentem książki Kardynał Newman. 101 pytań i odpowiedzi.