Rozdział trzynasty. Boskie ustanowienie Kościoła, cz. 5

 Niemożliwość wyjaśnienia hierarchicznych działań w początkowej fazie rozwoju chrześcijaństwa bez odwołania się do fragmentów Ewangelii dotyczących hierarchii duchownej

Przypomnimy zasadnicze punkty, które ukazują nam hierarchiczny Kościół w początkowej fazie rozwoju chrześcijaństwa i wykażemy, że władza duchowna nie mogła powstać i zacząć działać spontanicznie, zwłaszcza, gdy weźmiemy pod uwagę wyróżniające ją oznaki. Udowodnimy również, że wspomniana władza staje się zrozumiała tylko wówczas, gdy przyjmie się fakt jej ustanowienia przez Jezusa Chrystusa.

Apostołowie. Rolę, jaką w rodzącym się Kościele odgrywali apostołowie usiłowano wyjaśnić bez odwoływania się do hipotezy o powierzeniu im specjalnego posłannictwa przez Jezusa Chrystusa. W takim wypadku misja apostolska byłaby więc działalnością zapożyczoną od judaizmu.

Odparcie tej teorii znajdziemy w książce ks. Piotra Batiffola. „Prawdę mówiąc – pisze biskup – judaizm też miał swoich apostołów, ale jeżeli chodzi o pełnioną przez nich funkcję błędem byłoby utożsamianie ich z apostołami, jakich u swego zarania znało chrześcijaństwo” (1).

Co więcej, słowo „apostoł” zakłada i opisuje szczególne nadanie dokonane przez Jezusa Chrystusa. „Określenie «apostoł Chrystusa» nie wyraża – jak w przypadku określenia «sługa Chrystusa» – pewnego moralnego usposobienia, lecz pewne nadzwyczajne posłannictwo… Prawdę mówiąc «apostoł Chrystusa» oznacza – jak tego domaga się św. Paweł – wysłannika Chrystusa, osobę posłaną przez Chrystusa… Być posłanym przez Chrystusa zakłada fakt, że widziało się Chrystusa – nie w trzecim niebie, o ile było się do niego porwanym – lecz na ziemi i w taki sposób, jak widzieli Go świadkowie Jego zmartwychwstania… Przede wszystkim jednak być posłanym przez Chrystusa oznacza, że otrzymało się na ziemi – osobiście od Chrystusa – pewne posłannictwo. To jest prawdziwe źródło apostolatu” (2).

W końcu apostołowie głoszą nieustannie, że swą misję otrzymali wskutek specjalnego i osobistego zlecenia dokonanego przez Jezusa. Szczególnie wyraźne w tej materii jest stwierdzenie św. Pawła: „Przez Niego (tj. Chrystusa) otrzymaliśmy łaskę i urząd apostolski, aby ku chwale Jego imienia pozyskiwać wszystkich pogan dla posłuszeństwa wierze” (Rz 1, 5); „Paweł, apostoł nie z ludzkiego ustanowienia czy zlecenia, lecz z ustanowienia Jezusa Chrystusa i Boga Ojca, który Go wskrzesił z martwych” (Gal 1, 1); „Paweł, z woli Bożej powołany na apostoła Jezusa Chrystusa” (1 Kor 1, 1); „Paweł, z woli Bożej apostoł Chrystusa Jezusa (2 Kor 1, 1); „Paweł, z woli Bożej apostoł Chrystusa Jezusa” (Ef 1, 1); „Czy nie jestem apostołem? Czyż nie widziałem Jezusa, Pana naszego?” (1 Kor 9, 1).

Również adres pierwszego listu św. Piotra rozpoczyna się od słów: „Piotr, apostoł Jezusa Chrystusa” (1 P 1, 1). Przed wyborem Macieja apostołowie odmawiają następującą modlitwę: „Ty, Panie, znasz serca wszystkich, wskaż z tych dwóch jednego, którego wybrałeś, by zajął miejsce w tym posługiwaniu i w apostolstwie, któremu sprzeniewierzył się Judasz, aby pójść swoją drogą” (Dz 1, 24–25).

Głoszenie Ewangelii przez apostołów wśród pogan. Według opinii Adolfa von Harnacka Jezus nie przewidywał powołania pogan i mówił wyłącznie o zbawieniu Izraela. Do podboju świata miała skłonić apostołów miłość do Boga i człowieka, którą tak głęboko i esencjonalnie przeniknięta jest cała Ewangelia. Głoszenie Dobrej Nowiny byłoby więc konsekwencją osobistej inicjatywy apostołów.

Na pewno gorliwość i miłosierdzie są koniecznymi warunkami działalności apostolskiej, ale czy miłość, jaką zaszczepiła apostołom Ewangelia, wystarcza do wyjaśnienia faktu, że z własnej woli głosili imię Jezusa oraz zbawienie poganom? Takie stwierdzenie wydaje się być trudne do pogodzenia z żydowską psychologią. Znamy przecież postawę całkowitego oddzielenia żydów od nieobrzezanych pogan, jaką narzucało prawo Mojżeszowe. Kontakt z poganinem brukał żyda i czynił go nieczystym. Doprawdy trudno pojąć, aby apostołowie – będący wszak pobożnymi i ściśle przestrzegającymi religijnych przepisów żydami – nie zwracali uwagi na wszystkie surowe zakazy, jakie nakładało na nich prawo, gdyby nie otrzymali do tego szczególnego upoważnienia.

Zresztą mimo głoszonej przez Jezusa Chrystusa powszechności zbawienia i mimo Jego otwarcie wyrażonej woli o dopuszczeniu nawróconych pogan do królestwa niebieskiego, wiemy z kart Dziejów Apostolskich z jak wielką niechęcią i oporem spotkało się polecenie Mistrza. „Skrupuły, jakie apostołowie będą mieć w dniu «udania się do pogan», dają się dostatecznie wyjaśnić tym, że takie postępowanie wymagało od Żyda wręcz krańcowej śmiałości” (3).

To wszystko pośrednio dowodzi, że fragmenty Ewangelii dotyczące dopuszczenia pogan do Dobrej Nowiny są autentyczne i pokazuje, że Jezus Chrystus nie ograniczył swego królestwa wyłącznie do Izraela.

Działalność apostolska, której beneficjentami byli żydzi i poganie, świadczy o tym, że przeświadczenie apostołów o bliskiej paruzji nie było zasadniczą treścią ich wiary (4), a zatem nie stanowiło też istoty nauczania ich Mistrza. Gdyby oczekiwanie na nieodległą paruzję było zasadniczym dogmatem apostolskiej wiary, trudno byłoby wyjaśnić ów żarliwy prozelityzm, jaki cechował pierwszą gminę chrześcijańską, a zwłaszcza apostołów. Spodziewany rychły koniec świata z uwagi na samą swoją naturę wydaje się bowiem raczej paraliżować propagandowy zapał o uniwersalistycznym charakterze i absorbować uwagę jednostki oraz skupiać jej aktywność na indywidualnym przygotowaniu do eschatologicznych rozstrzygnięć. „Harnack skorygował zawczasu błąd Sabatiera – pisze ks. Batiffol – kiedy założył, że Ewangelia była nie tylko nadzwyczaj apokaliptycznym orędziem, wywodzącym się ze Starego Testamentu, ale również «czymś nowym», to znaczy «stworzeniem nowej uniwersalistycznej religii, bazującej na religii Starego Testamentu» i opartej – dodajmy ze swej strony – na osobie Jezusa Chrystusa” (5).

Władza autoratywnego nauczania. Nasi adwersarze utrzymują, że w pierwszej gminie chrześcijańskiej jedyną regułą wiary było indywidualne natchnienie przez Ducha Świętego.

Widzieliśmy, że przeciwko temu twierdzeniu można przywołać pewną liczbę przeczących mu faktów i świadectw. Wystarczają one do wykazania, że w dziedzinie wiary apostołowie mieli najwyższą władzę.

Oprócz tego, aby móc sformułować pod adresem katolicyzmu zarzut, że stopniowo usunął bezpośrednią i wyłączną zależność wierzącego od Ducha Świętego, należałoby najpierw dowieść, że Chrystus nauczał, iż Duch Święty jest jedyną i najwyższą regułą wiary. Otóż nie znajdujemy żadnego śladu podobnego twierdzenia w autentycznym nauczaniu Jezusa Chrystusa. Co więcej, wiemy, że powierzył On apostołom urząd nauczania i wszystkie prerogatywy konieczne do wykonywania tej funkcji. Obietnica wylania Ducha Świętego została skierowana do Kolegium Apostolskiego. Jeżeli w początkowym okresie rozwoju chrześcijaństwa ów charyzmat został udzielony zwykłym wiernym, to jest to tak samo „faktyczna okoliczność, współczesna nauczaniu apostołów” (6).

Kiedy badamy świadectwa Kolegium Apostolskiego dotyczące sprawowanego przezeń doktrynalnego magisterium, a w szczególności wypowiedzi św. Pawła – liczniejsze i bardziej dobitne od pozostałych – nie sposób nie zwrócić uwagi na ich spokojny i pewny ton, na brak jakiegokolwiek wahania, zakłopotania czy nieśmiałości. Czujemy, że apostołowie mają doskonałą i niewzruszoną pewność, że są upoważnionymi świadkami nauki Chrystusowej, jej pełnomocnymi spadkobiercami i oficjalnymi interpretatorami. Skąd pochodzi ta pewność?

Czy w celu jej wyjaśnienia wystarczy odwołać się do bardzo intensywnego wrażenia, jakie na apostołach wywarły osoba i nauczanie Jezusa? Czy apostołowie uważali się za żywą regułę wiary wyłącznie z uwagi na wierność swoim wspomnieniom? Czy właściwa im ufność w prawdziwość głoszonego nauczania opierała się na własnym rozumie i osobistych kompetencjach?

Dla rozstrzygnięcia tego zagadnienia wszystkie powyższe hipotezy – po części prawdziwe – są, oczywiście, nieadekwatne, ponieważ rola upoważnionego interpretatora nauki Jezusa Chrystusa jest przede wszystkim rolą jawnie nadprzyrodzoną. Żaden człowiek nie ośmieliłby się przypisywać jej sobie samodzielnie, chyba że jest szarlatanem lub uzurpatorem.

Jeśli więc apostołowie wypełniają tę rolę bez cienia skrupułów czy bojaźni, to czynią tak dlatego, iż otrzymali specjalne upoważnienie od samego Jezusa Chrystusa, który obiecując im swą specjalną asystencję, powiedział: „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody… Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28, 19–20). Jeśli zatem apostołowie nauczają tajemnic królestwa niebieskiego bez obawy popełnienia błędu, to dzieje się tak dlatego, że wiedzą o asystencji Ducha Świętego przyrzeczonego im przez Mistrza, który doprowadzi ich „do całej prawdy” (J 16, 13) i „wszystkiego nauczy” (J 14, 26).

Jeśli uznaje się te wszystkie fragmenty za nieautentyczne, to jak wytłumaczyć cudowną przemianę, jaka nastąpiła u apostołów? „Nie możemy o tym zapominać. Historia świadczy o tym, że apostołowie z ludzi nieśmiałych i nieuczonych nagle przeobrazili się w mężczyzn przepełnionych świętą odwagą i w uczonych obdarzonych znajomością Pisma Świętego. Zaledwie kilka dni wcześniej, kiedy aresztowano ich Mistrza, pouciekali; Piotr zaparł się Go trzykrotnie; śmierć Jezusa przyprawiła ich o głęboki upadek ducha; tylko w niewielkim stopniu rozumieli ekonomię Bożą. I oto widzimy ich, jak śmiało przepowiadają Ewangelię, nie bojąc się uwięzienia ani śmierci. Czyż cud zesłania Ducha Świętego nie został potwierdzony przez jego zdumiewające rezultaty?” (7).

Wreszcie, jeżeli przyjmiemy, że apostołowie nie otrzymali i nie stosowali przywileju osobistej nieomylności, to jedność wiary i tożsamość głoszonej przez nich nauki – w czasie kiedy apostolskie nauczanie miało charakter wyłącznie ustny i kiedy nie było jeszcze kanonu Pisma Świętego, aby można się było do niego dostosować – stają się prawdziwą tajemnicą. „Z uwagi na to, że apostołowie byli rozsiani po świecie i nie mieli praktycznej możliwości sprawdzenia i uzgodnienia głoszonej nauki, było rzeczą konieczną, aby ożywiał ich ten sam Duch i nauczał ich tej samej prawdy, przeznaczonej dla wszystkich ludzi. W przeciwnym wypadku groziłoby im wprowadzenie części rodzącego się Kościoła w błąd i zerwanie jedności wiary. Neofici przyjmowali naukę Kościoła od swego apostoła i nie mieli możliwości sprawdzenia i potwierdzenia jej autentyczności. W przypadku, gdyby apostołowie nie cieszyli się przywilejem nieomylności, neofici byliby więc zobligowani wierzyć w to, co nie jest prawdą. Powiecie, że taka sytuacja może zdarzyć się jeszcze dzisiaj. Owszem, to prawda, ale per accidens – jak mówią scholastycy – to znaczy tu i ówdzie, przypadkiem i tylko przez jakiś czas. Ale w czasach apostolskich, gdyby apostołowie nie byli osobiście nieomylni, byłby to zwykły i normalny przypadek. Stąd niemożliwe stałoby się oparcie tradycyjnego nauczania na trwałej podstawie, niemożliwą rzeczą stałaby się taka jedność wiary pośród tak wielkiej różnorodności języków, której piękny obraz odmalował nam św. Ireneusz. Słowem, w takich okolicznościach, w jakich rozprzestrzeniła się Dobra Nowina, nieomylność apostołów była czymś koniecznym, o ile nieomylność Kościoła nie miała być tylko pustym słowem albo wyrazem czczej nadziei. Dlatego w Dziejach Apostolskich i w listach apostołów widzimy, że wypowiadają się oni i działają w pojedynkę jak nieomylni nauczyciele, rozstrzygając kwestie doktrynalne, domagając się wiary, ekskomunikując heretyków i prezentując swoją naukę jako naukę samego Jezusa Chrystusa. A nauczyciele, którzy przychodzą po nich, chcąc stwierdzić, czy jakaś nauka ma nadprzyrodzony charakter, zadowalają się świadectwem jednego apostoła” (8).

Nie tylko ustne przepowiadanie Ewangelii przez apostołów domaga się dla zapewnienia jego jedności uznania ich osobistej nieomylności. Również samo powstanie kanonu Pisma Świętego zakłada uznanie najwyższej władzy apostołów w kwestiach wiary. Cały autorytet Pisma Świętego ma swoje ostateczne źródło w autorytecie apostołów. Jeżeli uznajemy je za natchnione i nieomylne, to czynimy tak tylko dlatego, że zawiera ono autentyczne nauczanie apostołów.

Władza prawna. W tym miejscu nasza wypowiedź będzie miała charakter lakoniczny, ponieważ argumenty dowodzące, że apostołowie nie wykonywaliby władzy prawnej bez upoważnienia, są tożsame z argumentami z poprzedniego podrozdziału.

Władza prawna, rozpatrywana sama w sobie, jest równa, o ile nie wyższa, od władzy oficjalnego interpretowania nauczania Jezusa Chrystusa. Ponieważ tak samo, jak ta ostatnia, jest władzą o charakterze nadprzyrodzonym, zakłada więc nadanie ze strony Pana Boga.

Właściwa apostołom opieszałość w pojmowaniu nauczania Jezusa bynajmniej nie upoważniałaby ich do uznania się za prawodawców w dziedzinie religijnej i do rozstrzygania wszystkich kwestii związanych z praktyczną realizacją nauki Mistrza.

Dyscyplinarna jedność Kościoła w początkowej fazie jego rozwoju bez uwzględnienia identyczności władzy, jaką otrzymali apostołowie, byłaby tak samo niewytłumaczalna, jak jego jedność w wierze. Apostołowie, rozproszeni po świecie, działają wszędzie tak samo, wykonując udzieloną im władzę prawną (9).

Niekwestionowane uznawanie prawnej władzy Kościoła ma swoją podstawę we władzy apostolskiej, we władzy, która – jak widzieliśmy – wyjaśnia również powstanie kanonu Pisma Świętego.

Prymat św. Piotra. Jeżeli św. Piotr nie otrzymał prymatu jako specjalnego i oficjalnego upoważnienia ze strony Jezusa Chrystusa, to forma sprawowania tej szczególnej władzy, jaka objawiła się na kartach Dziejów Apostolskich, nie daje się logicznie uzasadnić.

Czy to św. Piotr przywłaszczył sobie tę władzę w Kolegium Apostolskim? Czyż jego potrójne zaparcie się Mistrza nie stanowiło dlań przeszkody, gdy chodzi o podjęcie się tego rodzaju funkcji? I czyż dla usunięcia tej nieprzezwyciężonej przeszkody nie trzeba było potrójnego zapytania Jezusa: „Szymonie, czy miłujesz Mnie?”, po którym nastąpiło – powtórzone trzykrotnie – nadanie władzy nad całym Kościołem: „Paś baranki moje” (J 21, 15–19)?

A zatem, gdyby Piotr nie został uroczyście zrehabilitowany przez pełnomocnictwo udzielone mu przez Chrystusa, czy moglibyśmy sądzić, że byłby w stanie bez sprzeciwu sprawować władzę w Kolegium Apostolskim? Przypomnijmy sobie dyskusje w gronie apostołów na temat pierwszeństwa w królestwie niebieskim. Czyż potrójne zaparcie się św. Piotra nie byłoby ustawicznie ponawianym zarzutem wobec uzurpatora i wobec funkcji, jaką zamierza on pełnić? „To nie dlatego, że Piotr nosi imię Kefas, staje się on skałą, na której wspierają się zjednoczeni i umocnieni uczniowie; ci sami uczniowie, którzy ongiś byli tak niespokojni o to, kto będzie pierwszy i największy w królestwie niebieskim. Jeżeli Piotr jest skałą i majordomusem królestwa niebieskiego, to racja tego tkwi w uprzednio ustalonej ekonomii Bożej, gdyż tylko ona mogła być zdolna do położenia tego fundamentu władzy i jedności” (10).

O. Ambroży de Poulpiquet OP

(1) Ibidem, s. 49.

(2) Ibidem, s. 50–56.

(3) Ks. P. Batiffol, op. cit., Excursus A, s. 112.

(4) Por. A. Lemonnyer OP, art. Fin du monde [w:] Dictionnaire apologétique de la Foi catholique.

(5) Ks. P. Batiffol, op. cit., Excursus B, s. 178–179.

(6) Ibidem, przedmowa, s. XXI.

(7) H. Coppieters, art. Actes des Apôtres [w:] Dictionnaire apologétique de la Foi catholique, col. 269–270.

(8) J. V. Bainvel SI, art. Apôtres [w:] Dictionnaire de Théologie catholique, col. 1655.

(9) J. V. Bainvel SI, op. cit., col. 1656: „Apostołowie mieli jurysdykcję wszędzie; tam, gdzie się udawali, udawali się dysponując władzą otrzymaną od Boga… Było to stosowne, skoro apostołowie byli bezpośrednimi wysłannikami Boga; było to również konieczne, skoro trzeba było przemierzać świat, aby zakładać Kościoły. Dlatego właśnie tak ukazują nam tę sprawę Dzieje Apostolskie oraz listy apostołów”.

(10) Ks. P. Batiffol, op. cit., Excursus A, s. 109.

Powyższy tekst jest fragmentem książki o. Ambrożego de Poulpiqueta Tylko Kościół. Apologetyka.