Rozdział trzeci. Wychowanie moralne i religijne. Czujność

Choćbyście włożyli mnóstwo starań w nauczanie dzieci i ćwiczenie ich od najmłodszych lat w praktykach pobożności i świętej bojaźni Bożej, to samo w sobie nie wystarczy do dobrego wychowania. Musicie zawsze pamiętać, że są one dziećmi Adama, grzesznymi z natury, poczętymi w grzechu i naturalnie skłonnymi do złego. Nie powinniście więc być zaskoczeni, jeżeli mimo starań, jakie włożyliście w ich edukację, i może jeszcze większych w odpowiednie wychowanie, wkrótce okażą się roślinami, które źle odpłacają za pielęgnację. Dlatego oprócz nauki ogólnej, o której dużo już mówiłem, dwa inne obowiązki wymagają uwagi rodziców jako niezbędne dla właściwego wychowania i troski o dzieci – czujność i karcenie.

Celem czujności jest zapobieganie złu, jakie może się pojawić; celem karcenia jest naprawienie zła, które już się stało; a ponieważ o wiele lepiej jest zapobiegać złu, niż je naprawiać, bez trudu zrozumiecie, że ważniejszym obowiązkiem spośród tych dwóch jest czujność; to jednak również jest zwykle zaniedbywane przez rodziców.

Wielu rodziców odczuwa gniew i niezadowolenie z dzieci, kiedy dowiadują się o ich błędach i upadkach, ale z drugiej strony ci sami nie kwapią się, by nad nimi czuwać, żyjąc w przekonaniu, że nie ma żadnego niebezpieczeństwa, którego można by się obawiać; niechętnie podejrzewają zło i nierozsądnie ufają pozornej niewinności i dobroci, która nie ma żadnych realnych podstaw. A jaki jest tego rezultat? Dzieci korzystaj ą z indolencji i głupoty rodziców, i nawet robią wszystko, by ją umacniać, potajemnie zwracając się ku wszelkim ekscesom i występkom, aż prawda wychodzi na jaw dopiero wtedy, gdy jest już za późno – kiedy zło stało się zakorzenionym nawykiem.

Musicie przede wszystkim pamiętać, że taka nieświadomość was nie usprawiedliwia, bo wynika bezpośrednio z karygodnego zaniedbania. „Gdybym tylko wiedział – możesz powiedzieć – przedsięwziąłbym odpowiednie kroki i zastosował właściwy środek.” Ale dlaczego nie wiedziałeś, odpowiada święty Bernard, czyż nie było twoim obowiązkiem wiedzieć? A przynajmniej co zrobiłeś, żeby się dowiedzieć? To bardzo dziwne, zauważa święty Hieronim, że często dowiadujesz się ostatni o złym postępowaniu swoich dzieci, o którym wiedzą już wszyscy – otoczenie ma tego dosyć, ludzie wokół narzekają, a jednak ty o niczym nie wiesz, żyjesz w zupełnym spokoju i nic nie zakłóca ci snu, mało tego, zdarza się nierzadko, że nie chcesz uwierzyć w ich winę ani nawet jej podejrzewać, choć ich uczynki są jasne jak słońce dla wszystkich oprócz ciebie. Jak więc możesz usprawiedliwiać się przed Bogiem, jeżeli postępujesz tak niemądrze i zamykając oczy i uszy stoisz jak posąg wśród swojej rodziny. Nie dałbyś się tak zwieść, gdybyś trochę bardziej zainteresował się swoimi dziećmi.

Czujność jest zatem obowiązkiem, którego nie możemy zaniedbać bez ciężkiego grzechu. Obowiązek ten polega zasadniczo na trzech rzeczach:

1. Uważnie obserwować charakter i skłonności swoich dzieci.

2. Strzec je przed złem w każdej formie i postaci.

3. Zawsze mieć oczy otwarte na ich zachowanie i czyny.

Te trzy punkty dotyczą zasadniczo ich lat dziecięcych, okresu życia, w którym kształtuje się przyszłe postępowanie i droga życiowa.

Obserwuj ich charakter i skłonności

Zaczynam od tego, że musicie uważnie obserwować charakter i skłonności swoich dzieci, żeby znać, korygować i niezwłocznie tłumić ich złe skłonności i pragnienia. Jest to stosunkowo łatwe, bo jeśli tylko zadacie sobie trochę trudu, by zwrócić na to uwagę, dziecko szybko objawi wam swoje skłonności do pewnych uczuć: gniewu lub zemsty, pychy, samowoli czy próżności – zgubne ziarna, które rozwiną się z wiekiem, jeśli się na to pozwoli.

Obserwujcie je więc uważnie, aby móc we właściwym momencie poskromić samowolę, przeciwstawić rodzącym się namiętnościom i właściwie je ukierunkować. Byłoby szaleństwem pozwolić, by wszystko przeszło niezauważone i nieskorygowane pod pretekstem, że dzieci i tak nic nie rozumieją, jak robi wielu rodziców, których jedyną troską wydaje się być szybkie i skwapliwe zaspokajanie wszystkich życzeń swoich dzieci i pobłażanie wszelkim ich zachciankom, żeby nie płakały i nie były smutne.

Z czasem dochodzi do tego, że dzieci zaczynają mieć nad wami przewagę i przyzwyczajają się robić wszystko na swój własny sposób. Nic dziwnego, że jeśli pozwalano im utrwalać taką złą skłonność, nadejdzie czas, kiedy nie da się już tego naprawić. Dlatego trzeba wykorzystać wczesne lata ich życia, najbardziej sprzyjające i plastyczne. Małym wysiłkiem można wtedy przeprowadzić swój zamiar; ale i tak trzeba być czujnym, starannym i uważnym, żeby w porę rozpoznać ich dobre i złe skłonności.

Chroń je przed zagrożeniami

Na drugim miejscu – czujność, by zapobiec wszelkiemu grożącemu im niebezpieczeństwu. Mówię tutaj o tych zagrożeniach, jakie mogą powstać wskutek waszej własnej nierozwagi, a te zasadniczo są dwa. Pierwsze polega na przemieszaniu dwóch płci, które z reguły występuje w rodzinie. To powinno być zawsze źródłem niepewności, nieistotne, w jak młodym wieku są dzieci i jak niewinne jest ich ogólne zachowanie. W rzeczy samej, Duch Święty bez względu na wiek porównuje kobietę do ognia, a mężczyznę do słomy, ostrzegając nas w ten sposób, że taka bliskość nigdy nie jest wolna od zagrożenia z powodu naturalnej sympatii obu płci, które przyciągają się nawzajem prawie nieświadomie. Musicie więc uznać za bardzo naganną nieskrępowaną swobodę, z jaką chłopcy i dziewczęta z niektórych rodzin mogą się razem bawić i dokazywać bez żadnych ograniczeń. Jeszcze gorsze jest wykorzystywanie jednych i drugich, bez żadnego rozróżnienia, do zajęć, które powinna wykonywać matka lub inna osoba, jak na przykład ubieranie i rozbieranie. Najgorszą nierozwagą jest kazać im spać w jednym łóżku z wami albo dzieciom różnych płci spać razem. Zagrożenie, jakie to pociąga, jest wprost ewidentne i nazbyt często prowadzi do wytworzenia się złych nawyków, zanim biedne dzieci potrafią rozpoznać niewłaściwość swoich czynów. Nawet jeśli jesteście biedni, powinniście raczej zdobyć się na każde poświęcenie, niż narazić swoje dzieci na tak poważne ryzyko; zróbcie, co w waszej mocy, by zdobyć potrzebne do tego środki, lecz za wszelką cenę je rozdzielcie.

Drugie zagrożenie leży w charakterze osób, którym wasze dzieci ufają – ich przyjaciół, opiekunów, nauczycieli i nauczycielek. Nie możecie ignorować faktu, że istnieją opiekunowie, którzy sami wymagają nadzoru; że dzieci mogą mieć przez nich zrujnowane życie i nawet jeśli zarobią trochę pieniędzy lub zdobędą wiedzę czy umiejętności zawodowe, odbywa się to często kosztem ich niewinności, która jest nieporównanie cenniejsza. Spowiednicy znają to aż za dobrze; gdyby tylko mogli mówić i wyjawić powierzone im tajemnice, wzdrygnęlibyście się ze zgrozy. Dlatego musicie być rozważni i ostrożni w wyborze osób, którym powierzacie troskę o wasze dzieci. Nie ufajcie pozorom i nie przywiązujcie zbyt wielkiej wagi do niskich kosztów i drobnych oszczędności, ale nastawcie się na szukanie osób o wypróbowanym i niezawodnym charakterze i zbierzcie w tym celu odpowiednie o nich informacje. Przyznaję od razu, że mimo najdalej posuniętych środków ostrożności możecie zostać oszukani, ale wtedy będzie to wasze nieszczęście, a nie wasza wina. A jeśli chodzi o was, musicie być co najmniej tak ostrożni, jak wtedy, gdy zatrudniając kogoś, powierzacie mu swoje pieniądze.

Dotyczy to szczególnie dziewcząt, które dorastając i zaczynając bywać w świecie są narażone na większe niebezpieczeństwo. One wymagają niezwykle delikatnej troski i dlatego wierzę, że nie będziecie zgorszeni, jeśli wam doradzę, żebyście przez wzgląd na nie nie ufali nawet najbliższym krewnym – ich braciom, wujkom, kuzynom itp. Więzy krwi nie zawsze są wystarczającą zaporą przeciw pożądaniu i zmysłowości. Niech matki będą ostrożne, jeśli chodzi o towarzystwo, w jakim przebywają ich córki, oraz charakter osób i miejsc, w których często bywają.

Dlatego powinniście być bardzo ostrożni, decydując, na ile możecie im pozwalać wychodzić samym z domu, nawet na nabożeństwa w kościele. Nie wspomnę już o tym, że wcale nierzadko nie tylko nabożeństwo przyciąga je do kościoła. Obserwuję, że nawet kościoły mogą być miejscem zagrożenia, gdyż uczęszczają tam nie tylko ludzie pobożni i oddani, ale również grzeszni i rozwiąźli, którzy nie wahają się wykorzystać domu Bożego, by omotać i zdeprawować niewinność, skromność i czystość. Dlatego może się zdarzyć dziewczętom, które idą bez opieki do kościoła, że ich strata będzie większa niż zysk; w takich okolicznościach trzeba im uświadomić, że rezygnacja i posłuszeństwo są znacznie milsze Bogu niż wszelkie pobożne praktyki.

Obowiązek czujności wymaga również, żebyście obserwowali uważnie zachowanie i postępowanie dzieci – obowiązek, który w szczególny sposób dotyczy tych sytuacji, kiedy musicie zostawić je same, na przykład w szkole czy w pracy. Dla wielu, niestety, jest to czas zguby z powodu wielu okazji, zgorszenia i zewnętrznych pokus, na jakie są wystawione. Powinniście dlatego uważać na miejsca, w których często przebywają, przyjaźnie, jakie zawierają i towarzystwo, jakim są otoczone. Co więcej, powinniście często pytać o ich zachowanie nauczycieli i wychowawców, którzy są często zaskoczeni, i słusznie, nigdy nie słysząc, by rodzice wykazali najmniejsze zainteresowanie zachowaniem i ogólnym charakterem swoich dzieci.

Jeżeli wasze dzieci są pilne i lubią czytać, powinniście uważać na książki, jakie wpadają w ich ręce. Trudno jest wyrazić, jaki zły wpływ mają pewne lektury na serca, umysły, wiarę i moralność dzieci; i nie wiem, jakie fatum sprawia, że najbardziej szkodliwe książki to właśnie te, które budzą największe zainteresowanie inteligentnej młodzieży. Bądźcie więc czujni i uważni w tej kwestii. Jeśli nie jesteście wykształceni i nie umiecie ocenić książek sami, dajcie je do sprawdzenia komuś mądremu i zaufanemu; ale za wszelką cenę zabierzcie im te niegodziwe książki i okropne gazety, które nie są dalekie od nauki niewiary i braku moralności. Jeśli postąpicie inaczej, możecie w swej prostocie pochlebiać sobie, że macie takie mądre i wykształcone osoby w rodzinie, podczas gdy naprawdę będziecie mieć rozpustników, którzy okażą się zgorszeniem i utrapieniem.

Zawsze bądź świadomy tego, co robią

Przechodząc do punktu trzeciego, powinniście wypracować sobie nawyk obserwowania dzieci tak czujnie, aby nie było chwili, w której nie są pod waszą kontrolą albo nie wiecie dokładnie, gdzie są. To naprawdę godne pożałowania, gdy widzi się tyle dzieci, którym wolno biegać samopas po ulicach i placach; i tyle młodych dziewcząt włóczących się bezczynnie bez nadzoru. Moglibyście powiedzieć, że są sierotami bez ojca i matki; ale nie, one mają rodziców, choć ci rodzice niewiele o nich myślą. Ta refleksja doprowadziła Jana Chryzostoma do stwierdzenia, że w tym świecie „bardziej dba się o zwierzęta pociągowe niż o dzieci”. A powód, jaki podaje, jest taki: „Jeśli zapytam, gdzie jest twój koń czy twój osioł, będziesz umiał mi odpowiedzieć w każdej godzinie dnia, a jeśli o dzieci – odpowiesz mi spokojnie, że nie wiesz, gdzie są”. Czy tak mało o nich myślisz, że pozostawiasz je swemu losowi? Albo wydaje ci się, że nie ma znaczenia, czy są tu, czy tam? Wiemy teraz, dlaczego pytasz później podejrzliwie, gdzie nauczyły się takich złych zachowań albo kto nauczył je tych okropnych wyrażeń i oburzających stwierdzeń, jakie słyszysz z ich ust. Niestety! Jak mało czasu potrzeba, żeby zepsuć dziecko!

Spróbujcie więc kontrolować je na tyle, na ile to możliwe, towarzyszyć im osobiście albo zapewnić towarzystwo zaufanych osób, nawet narażając się na jakiś koszt czy niewygodę. A jeśli nie pozwoli wam na to sytuacja, powinniście przynajmniej dokładnie wyliczać czas, w jakim mogą być poza domem. Powinniście dokładnie wiedzieć, o której godzinie otwiera się szkoła lub zaczyna praca oraz kiedy kończy; znać czas potrzebny im do wykonania przydzielonych obowiązków. W ten sposób będziecie mogli zauważyć najmniejsze spóźnienie i zapytać o powód.

Dobrze byłoby od czasu do czasu, udając, że się ich nie widzi, poobserwować, na ile rzeczywiście wykonują swoje obowiązki. Często odkryjecie, że zamiast iść do szkoły, kościoła czy pracy, kierują swoje kroki gdzie indziej i włóczą się, marnując czas w najgorszym towarzystwie, od którego na pewno niczego dobrego się nie nauczą. Czasem nawet okaże się, że mają potajemne schadzki lub przebywają w miejscach zgubnych dla ich duszy.

Sakramenty, które przyjmują dzieci, mogą być również dużą pomocą w uświadomieniu wam prawdy. Zwróćcie szczególną uwagę na ten bardzo ważny aspekt. Z jednej strony nie jest dobrze pozwolić dzieciom, by chodziły same do spowiedzi czy Komunii Świętej, ale z drugiej strony, towarzysząc im, ryzykujecie, że będą przyjmować Komunię świętokradczo, by uniknąć uwag z waszej strony lub innych osób im towarzyszących. Co zatem robić w tak delikatnej materii? To: dać im wyraźnie do zrozumienia, że spowiedź jest jedną rzeczą, a Komunia drugą, że w kwestii spowiedzi tylko chcecie być jej świadkami i nie zamierzacie nakłaniać ich, by poszły do tego czy innego spowiednika; natomiast co do Komunii, zostawiacie im pełną swobodę jej przyjmowania, ponieważ nie jest tak niezbędna jak spowiedź, a co więcej, ponieważ częste przyjmowanie Komunii musi być uzgodnione między nimi a spowiednikiem. Jeśli to zrozumiecie i zastosujecie, starajcie się nie ganić dzieci ani nie wypytywać, jeśli zauważycie, że po spowiedzi nie idą do Komunii. Wręcz przeciwnie, sprawiajcie wrażenie, jakbyście w ogóle tego nie zauważyli. A jednocześnie taka sytuacja powinna służyć jako ostrzeżenie, by uważniej zbadać ich zachowanie i poświęcić więcej starań, aby odkryć jego przyczynę. Przez większą dociekliwość prawdopodobnie odkryjecie jakiś występek, który wcześniej uszedł waszej uwadze, i będziecie mogli zastosować właściwy środek.

Och! Ile to kłopotu i nerwów, powiecie. Ale czy nie wiedzieliście, że wychowanie dzieci jest niezwykle stresującym obowiązkiem? Powinniście jednak znaleźć pociechę i ukojenie w myśli, że Bóg doskonale zna wszystkie trudy i ciężary waszego stanu i będzie wiedział, jak wam pomóc przezwyciężyć je i uczynić powodem do chluby.

Czujność, zatem, powtarzam, czujność. Jest tak niezbędna, że powinniście postawić ją przed wszystkim innym i nawet poświęcić różne pobożne praktyki, które tak lubicie. To niemożliwe, by praktyki, przez które zaniedbujecie ważniejsze obowiązki swojego stanu, i które stoją na drodze do właściwego wychowania dzieci, mogły podobać się Bogu. Zamiast postrzegać je jako zasługi, spojrzy na nie jak na winy. Powiedz mi, czy mogło być bardziej święte i podniosłe zajęcie niż Mojżesza, który stał twarzą w twarz z Bogiem na szczycie góry Synaj? A jednak, gdy Świętego porwała ekstaza w obecności Stwórcy, jego ludzie oddawali się bałwochwalczym praktykom u podnóża góry. To, co spotkało Mojżesza bez jego winy, przytrafi a się codziennie rodzicom, i to z ich winy. Matka, na przykład, chce uczestniczyć w porannej Mszy Świętej, spędza kilka godzin w kościele, bierze udział w nabożeństwie w każde święto. Kiedy jej nie ma, jej córki w domu mają swoje spotkania i praktyki, ale całkiem odmienne niż modlitwy i paciorki Różańca. Cóż, ona wyobraża sobie, że ma wielką zasługę przed Bogiem, ale nie podejrzewa, że wróci do domu winna w Jego oczach wszystkich przewinień, do których jej nieobecność stworzyła okazję.

Dlatego nie możecie poświęcać obowiązków swego stanu dla pobożności, ale wprost przeciwnie, trzeba podporządkować pobożność obowiązkom swego stanu. Uważajcie przede wszystkim na własny dom i rodzinę, a gdy to zrobicie, zwróćcie swoje myśli ku domowi Bożemu. Bóg jest wszędzie i nawet łatwiej Go odnaleźć w zajęciach, do których zostaliśmy przeznaczeni przez Jego wolę, co jest pierwszą zasadą chrześcijańskiej doskonałości. Nie chcę przez to powiedzieć, że macie w ogóle nie chodzić do kościoła, by pilnować rodziny. Jeśli wiecie, jak rozplanować dzień i jak wykorzystać każdą chwilę, będziecie mogli zaspokoić wszystkie potrzeby rodziny, nie poświęcając czasu niezbędnego dla zwykłych praktyk religijnych.

Co więcej, jeśli nawet pobożne praktyki nie zwalniają was z obowiązku czuwania nad dziećmi, osądźcie, czy może was z tego zwolnić życie spędzane bezczynnie na pustych rozmowach, wizytach i przyjemnościach, w barach i miejscach rozrywki. Ta uwaga dotyczy szczególnie tych z was, którzy kochając zabawę i rozrywki, przerzucają całą troskę o dzieci na swoje żony. Oszukujecie się, myśląc, że możecie w ten sposób złożyć cały ten ciężar na ich barki. Bóg nałożył ten obowiązek na was oboje, razem i po równo, i każde z was ma go wypełnić, choć na inny sposób – żona powinna zasadniczo nadzorować córki, które z reguły przebywają z nią w domu, a mąż synów, którzy przeważnie spędzają czas poza domem. Ponadto, mówiąc ogólnie, mężowie cieszą się większym autorytetem, mają większy wpływ i są bardziej podziwiani, co sprawia, że większa jest ich odpowiedzialność w oczach Boga.

Rozważcie zatem dobrze kwestie czujności, która ma zasadnicze znaczenie. Niech pewna doza nieufności zawsze wam towarzyszy przy zarządzaniu domem. Taka nieufność czy podejrzliwość byłaby grzechem wobec tych, którym nic nie możecie zarzucić, ale w przypadku dzieci, które Bóg powierzył waszej szczególnej opiece, powinniście skłaniać się raczej ku obawie i nieufności, niż dobrej wierze i pewności, jeśli chcecie naprawdę dobrze rządzić domem i wypełniać obowiązki na sposób chrześcijański.

Ks. John Hagen

Powyższy tekst jest fragmentem książki ks. Johna Hagena ABC dobrego wychowywania dzieci.