Rozdział trzeci. Wola Boża – Boża droga

Samotność i cisza małej celi pod domem ojca były dla Katarzyny czymś tak wspaniałym, że najchętniej zostałaby tam do końca życia, ale Bóg miał co do niej inne plany. Była przeznaczona do wielkiej misji; miała pracować jako apostoł i zdobywać dusze dla Chrystusa.

Bóg objawił jej wtedy swoją wolę i powiedział, że powinna zacząć brać udział w życiu rodzinnym i pomagać w domu ojca, a także doglądać chorych i ubogich w Sienie. Nie miała porzucać życia modlitwy, ale połączyć je z działaniem. Wyrzeczenie się cichego życia, które tak bardzo kochała, było dla niej ogromną ofiarą, ale już wcześniej nauczyła się rezygnować ze swoich pragnień i odnajdować szczęście w wypełnianiu woli Bożej.

Dom Jakuba Benincasy i jego żony Mony Lapy był duży i ruchliwy. Mieszkało w nim kilkoro starszych sióstr i braci wraz z rodzinami. Katarzyna znajdywała wiele do zrobienia, tak w domu, jak i poza nim. Najmniej troszcząc się o siebie, zawsze była gotowa wykonywać najcięższe prace, czyniąc z siebie sługę wszystkich, którzy byli w potrzebie. Mimo że surowe pokuty, jakie sobie zadawała, wpłynęły na jej zdrowie, zawsze była radosna i wesoła, a promienny uśmiech na jej twarzy wprawiał w zachwyt wszystkich, którzy ją spotykali. Bardzo interesowała się losem chorych i biednych. Jakub pozwolił jej rozdawać obficie z jego małych zapasów tym, którzy byli w potrzebie.

Być może najlepszym dowodem prawdziwej świętości jest cierpliwe znoszenie urazów i zniewag. Święty Ambroży mówił, że każdy, kto jest w bardzo bliskiej przyjaźni z Bogiem musi wcześniej czy później przejść ten egzamin.

W jednym ze szpitali w mieście leżała biedna kobieta, tak bardzo dotknięta trądem, że nikt nie chciał się nią zajmować. Katarzyna postanowiła, że zostanie jej pielęgniarką i codziennie, po wysłuchaniu Mszy świętej w kościele świętego Dominika, przychodziła myć i opatrywać jej owrzodzenia, zmieniać posłanie i przygotowywać posiłki. Mona Lapa bardzo się bała, że córka zarazi się tą ciężką chorobą i prosiła ją, aby nie narażała się na tak wielkie niebezpieczeństwo. Katarzyna odpowiadała jednak, że wszystko, co robi, robi dla Chrystusa i On nie pozwoli, aby doznawała jakichś przykrych konsekwencji.

Chora kobieta, która na początku była wdzięczna za otrzymaną pomoc, szybko zaczęła zapominać, z jak wielkim oddanie służy jej Katarzyna. Kiedy pielęgniarka spóźniała się choć trochę, beształa ją i przeklinała, jak gdyby ta była jej niewolnicą. Katarzyna zawsze czule odpowiadała:

– Bądź cierpliwa, matko, a zrobię wszystko, czego sobie zażyczysz.

Im bardziej niewdzięczna pacjentka obrażała ją, z tym większym oddaniem i miłością jej służyła. Kiedy doszło wręcz do przemocy ze strony pacjentki, a jej ślady były widoczne na rękach Katarzyny, lamenty matki stały się jeszcze głośniejsze. Jednak Katarzyna nie zwracając uwagi na niewygody, służyła chorej aż do jej śmierci. Po śmierci przygotowała ciało do pochówku, gdyż nikt więcej nie odważył się do niego nawet zbliżyć, a jej ufność Bogu cudownie ocaliła ją od choroby.

Dowiedziała się o tym jedna z sióstr Zakonu Pokutniczego, starsza kobieta – Palmerina, która była bardzo dumna z tego, iż cały swój majątek oddała na służbę Bogu, ale miała również skłonność do zazdrości. Nie mogła znieść pochwał pod adresem Katarzyny i wzbudziła w sobie wielką niechęć do dziewczyny, o której wszyscy mówili z podziwem. Nie przepuszczała żadnej okazji, aby rzucać oszczerstwa na siostrę ze swego zgromadzenia.

Katarzynę wprawiało w rozpacz to, że stała się przyczyną grzechu innej osoby i słysząc, że Palmerina jest umierająca, poszła do niej w nadziei, że da radę oczyścić jej myśli ze złości. Ale jej wysiłki tylko zwiększyły gorycz i nienawiść w sercu zakonnicy. Tylko przez chwilę niecierpliwie słuchała jej słów, a potem obrzuciła przekleństwami Katarzynę i wyprosiła z domu.

Katarzyna postanowiła wtedy uciec się do modlitwy i przez trzy dni błagała Naszego Pana, aby nie pozwolił jej, która miała ratować zagubione dusze, być przyczyną upadku jednej z nich. Jej modlitwy zostały wysłuchane. Palmerina posłała po nią i przeprosiła za całe zło, jakie jej wyrządziła. Następnie przyjęła Komunię świętą i zmarła w pokoju. Po tym wydarzeniu Chrystus powiedział Katarzynie, że tylko dzięki jej szczerym modlitwom ta dusza została ocalona. Dziewczyna podziękowała Mu i poprosiła o udzielenie jej w przyszłości specjalnej łaski – chciała, rozmawiając z kimś, móc oglądać jego duszę zamiast ciała. Jak się wkrótce przekonamy, Bóg udzielił jej tego daru.

Katarzyna musiała często wycierpieć najwięcej od swoich sióstr zakonnych i od dobrych ludzi. Nie rozumieli drogi, po której prowadził ją Bóg i nie ufali jej zachowaniu. Z tak wielką pobożnością podchodziła do Najświętszego Sakramentu, że po Komunii świętej często na wiele godzin pozostawała w uniesieniu, nie poruszając się i nie reagując na to, co się wokół niej działo. Ludzie pytali: „Dlaczego nie zachowuje się jak inni i po Mszy świętej nie idzie w ciszy do domu? Kimże jest Katarzyna Benincasa, że zachowuje się tak, jakby była święta?”. Namawiali nawet braci dominikanów, aby zmienić jej spowiednika i zabronić przyjmowania Komunii świętej. Katarzyna znosiła to ze swoją zwykłą cierpliwością i pokorą, wierząc, że naprawdę starają się odnaleźć dobro w jej duszy. Kiedy dowiedziała się, że niektórzy ludzie uważają ją za obłudnicę i kłamczynię powiedziała tylko, że istotnie jest wielką grzesznicą i chciałaby ucałować stopy tych, którzy wiedzą o niej tak wiele.

Pewien franciszkanin z Pizy, ojciec Lazzarino, usłyszał o uniesieniach Katarzyny i był przekonany, że jest ona oszustką. Nie krył swojej opinii podczas rozmów z innymi, szczególnie, kiedy został wysłany do Sieny studiować filozofię. Zauważył, że mimo wszystko ludzie nie wierzyli mu i zdecydował się odwiedzić Katarzynę i spróbować doprowadzić do tego, aby sama zdradziła się w jakiś sposób. Poszedł zatem do ojca Bartłomieja, dominikanina, który był przyjacielem Katarzyny, i poprosił go, aby poszedł z nim do jej domu. Ojciec Bartłomiej, który był pewien wyniku tej rozmowy, zgodził się.

Jak tylko usiedli w jej małej celi, ojciec Lazzarino powiedział, że tak wiele słyszał na temat świętości Katarzyny, że przyszedł po to, aby rozmowa z nią była pocieszeniem dla jego duszy. Katarzyna odparła skromnie, że człowiek tak uczony w Biblii i elokwentny kaznodzieja może bardziej pomóc jej duszy niż ona jemu. Nie była to odpowiedź, jakiej oczekiwał franciszkanin, więc po krótkim czasie zaczął szykować się do wyjścia, mówiąc, że wróci jeszcze kiedyś. Wtedy Katarzyna uklękła przed nim i błagała o błogosławieństwo i modlitwę, na co on bardziej z grzeczności niż dlatego że tego potrzebował, również poprosił, aby się za niego modliła. Katarzyna ochoczo to obiecała.

W ciągu nocy i przez cały następny dzień franciszkanin dręczony był przez tak ogromne poczucie winy, że nie mógł robić nic innego, jak tylko płakać. W końcu zaczął pytać samego siebie, w jaki sposób tak bardzo uraził Boga. Odpowiedział mu głos w jego sercu:

– Zapomniałeś jak ostatniej nocy, mimo iż nie byłeś w potrzebie, poprosiłeś moją sługę Katarzynę, aby się za ciebie modliła?

Ojciec Lazzarino pospieszył wtedy do domu Katarzyny, upadł jej do stóp i błagał, aby zawróciła go na drogę wiodącą do Boga. Katarzyna kazała mu wstać i na jego szczere prośby odpowiedziała, że Bóg chce, aby dokładniej spełniał swoje przyrzeczenie ubóstwa, naśladując Go w ogołoceniu i pokorze. Franciszkanin zrozumiał jak bardzo daleki jest od doskonałości w zachowywaniu tej reguły i postanowił trzymać się jej ściśle. Stał się jednym z najświętszych i najpokorniejszych pośród braci franciszkanów oraz serdecznym przyjacielem Katarzyny.

Jej próby jednak nie skończyły się. Jedna z sióstr Zakonu Pokutniczego o imieniu Andrea umierała na raka. Choroba miała tak okrutny przebieg, że nikt nie miał odwagi, aby się do niej zbliżyć. Katarzyna, gdy tylko o tym usłyszała, ze swoją zwykłą życzliwością zaoferowała kobiecie pomoc. Andrea była jednak jedną z tych osób, które oczerniały Katarzynę i uważały ją za obłudnicę. Ponieważ nie było nikogo innego, kto mógłby się nią zająć, przyjęła ofertę Katarzyny, ale jej umysł pełen był podejrzliwych myśli. Mimo bezinteresownej miłości, z jaką służyła jej młodsza siostra, doniosła na Katarzynę przeoryszy i siostrom, mówiąc, że jest kobietą prowadzącą złe życie. Było to poważne oskarżenie i Katarzyna została wezwana, aby odpowiedzieć na zarzuty.

Uprzejmie i pokornie odpowiadała na wszystkie pytania, że jest niewinna, ale kłamstwa, które mówiła Andrea bardzo ją zasmuciły i prosiła Boga w modlitwie, aby On sam udowodnił jej niewinność. W odpowiedzi Chrystus pokazał jej dwie korony, jedną z pięknych klejnotów, a drugą z cierni i poprosił, aby wybrała jedną z nich. Katarzyna założyła na swoje skronie koronę cierniową i powiedziała:

– Ponieważ zaoferowałeś mi wybór, chcę żyć tak, jak Ty, i znosić krzyże oraz ciernie w imię miłości do Ciebie, tak jak Ty z miłości do mnie.

Kiedy Mona Lapa usłyszała wszystkie okropności na temat swej córki, niezmiernie się zdenerwowała, gdyż była osobą, która najwięcej mogła powiedzieć na temat jej świętości. Powiedziała Katarzynie, że jeśli jeszcze raz zbliży się do Andrei, to ona przestanie opiekować się nią jak córką. Katarzyna zasmuciła się bardzo i padła matce do nóg, mówiąc, że Nasz Pan nakazał nam kochać naszych wrogów i pomagać im.

– Jeśli będę musiała opuścić Andreę – kontynuowała – nikt się nią nie zajmie i stanę się przyczyną jej śmierci. To diabeł ją opętał, ale przy pomocy łaski Bożej pozna prawdę i będzie żałowała tego, co powiedziała.

Mona Lapa nigdy nie potrafiła oprzeć się błaganiom córki i Katarzyna wróciła do opieki nad chorą. Jej modlitwy i oddanie wzięły w końcu górę. Andrea zrozumiała, że rzucała pomówienia na świętą i zrobiła, co było w jej mocy, aby naprawić to przed śmiercią.

Mieszkańcy Sieny zaczęli stopniowo przyzwyczajać się do tego, że jest pośród nich osoba, której świętość dostrzega każdy, kto się do niej zbliży. Jednak cały czas byli tacy, którzy nie mogli albo nie chcieli tego zrozumieć. Dwóch braci, jeden franciszkanin, drugi augustianin, uważali, że Katarzyna jest niedouczoną kobietą, która najpewniej sprowadzi wszystkich na manowce. Brat Gabriel, franciszkanin, który był wielkim teologiem, żył, jak niestety zbyt wielu członków jego zakonu w tym czasie, w dobrze umeblowanej, przestronnej celi, otaczając się wszelkimi wygodami, jak bogaty człowiek.

Tych dwóch postanowiło ujawnić niedouczenie Katarzyny, nakłaniając jej spowiednika ojca Tomasza della Fonte, aby zorganizował im z nią spotkanie. W czasie tego spotkania zaczęli zadawać jej najtrudniejsze teologiczne pytania, mając nadzieję, że zawstydzą ją przed wieloma jej przyjaciółmi, którzy byli obecni. Ale Bóg dał tak ogromną wiedzę swojej służebnicy, że tak mądrze, a zarazem skromnie odpowiadała na ich pytania, iż obaj przekonali się, jak niewiele wiedzą.

Nagle brat Gabriel krzyknął:

– Na miłość Boską, czy znajdzie się ktoś, kto pójdzie i zabierze wszystko z mojej celi?

Odtąd był wierny regule ubóstwa i nawet, kiedy otrzymał wysokie stanowisko w klasztorze, radował się, mogąc usługiwać swoim braciom. Obaj bracia stali się przyjaciółmi i obrońcami świętej dziewicy, której pełne miłości słowa wywarły na nich takie wrażenie.

Kiedy Katarzyna miała dwadzieścia jeden lat, zmarł jej ojciec, Jakub Benincasa. Był dla niej dobry i czuły, miał wiele zrozumienia dla jej czynów, wtedy kiedy najbardziej tego potrzebowała. Pomimo że tak przykra była dla niej ta strata, potrafiła radować się z jego gotowości na śmierć. Była tą, która w czasie smutnych dni jakie nadeszły, pocieszała matkę i resztę rodziny, zapominając o cierpieniu, wiedząc od Boga, że dusza jej ojca przeszła z ziemi prosto do chwały Nieba.

cdn.

Frances Alice Forbes

Powyższy tekst jest fragmentem książki Frances Alice Forbes Św. Katarzyna ze Sieny. Doktor Kościoła.