Rozdział trzeci. Procesja Najświętszego Serca Pana Jezusa

Czy zatem Jezus nie odejdzie od nas, czy nie stanie my się Mu obcymi – skoro On już dla nas stał się niemal obcym? Trudno się nie obawiać, że Jezus odejdzie od nas, skoro znieważamy Jego Osobę i pogardzamy Jego Sercem.

Eminencjo i wy najmilsi słuchacze! Gdy patrzę na ten wspaniały pochód naszego Boga utajonego w Najświętszym Sakramencie miłości, na tę uroczystą szatę, którą przywdziało na Jego powitanie nasze miasto, na to uciszenie zgiełku, zawieszenie pracy, gdy padło hasło przejścia Pana Jezusa wśród nas, na to morze świateł, co zabłysły jak gwiazdy przed majestatem Pana swego, na te tłumy wierzących i kochających, bo przecież jest tu wielu, których nie ciekawość tylko, ale żywa wiara i miłość przywiodły – o jakże jasno poznaję tę niepojętą potęgę Pana ukrytego, co w utajeniu swoim włada i panuje nad tysiącami serc. I wołam z głębi duszy: O, zostań z nami Panie! Pana naszych serc otacza liczny orszak Jego wiernych sług, duchownych i zakonnych. W mury tego starego grodu Pan zostaje przeniesiony ze starej i skromnej świątyni, wnosi Go w objęciach nasz arcykapłan, jak Symeon pochylony wiekiem a gorący miłością, na stopnie ołtarza przygotowanej mu świątyni, której sklepieniem niebiosa a podnóżkiem nasza ziemia. Wynosi Go, by umieścić na tronie chwały, aby cały naród, który z każdej dzielnicy wysłał mu swoich przedstawicieli, po kłonił się, wyznał Mu swą wiarę niezachwianą, oddał się ponownie na służbę wiekuistą, przebłagał za jawnie popełnione grzechy i obrazy Jego czci. Widząc to wszystko, patrząc na cichy Majestat Pana, wśród nas, ludu swego, znów z głębi duszy wołam: O, zostań z nami, Panie! Zostań z ziemią Twoją, bo się ma ku wieczorowi – bo coraz nam ciężej i smutniej, zostań, bo blaski szczęścia gasną, bo promienie chwały zakrył obłok żałobny. Zostań Panie z narodem Twoim, który za Ciebie walczył i głosił Twą chwałę. Dziś jego dzień chyli się ku zachodowi, bo część tego narodu tkwi w ucisku – we łzach – i we krwi, a w innej jego części zachodzi słońce wiary, miłości należnej Tobie. O, zapal wiarę, rozgrzej serce narodu, dodaj siły do walki ze złem wciskającym się i trującym go swoim jadem – zostań z nami, bo zbłądzimy i zginiemy, gdy odejdziesz. Zostań z naszym miastem, by jaśniało wiarą i cnotą dla ozdoby i zachęty całego narodu.

Zostań, Panie, odrodź nasze serca, połącz je jednością przywiązania do Twojej osoby, do Twojej wiary, złącz nas w służbie i oddaniu się Tobie, Jezu, i Kościołowi Twemu. Zostań Panie z nami, prowadź nas Ty sam, a za Tobą niech podążają biskupi, kapłani, za nami cały naród, wszystkie jego stany, drogą wierności i oddania się Tobie w tej smutnej pielgrzymce naszego narodu!

Dlaczego tak błagam Pana Jezusa, by został z nami? Bo drżę, by nie odszedł, z powodu naszych grzechów i niewierności naszej, dlatego że tylu z nas, uwiedzionych fałszem świata, odchodzi od Nie go! Ach, czy zostanie? Jeśli zważy na szali sprawiedliwości swojej nasze nieprawości, czy one Go nie odwrócą od nas? Najmilsi moi! Czyżby miały się nieszczęśliwie spełnić na nas straszne groźby proroka, grożącego Izraelowi, że jeśli się nie opamięta, to zostanie bez kapłana, bez ołtarza, a tym samym bez Jego najdroższej obecności?! O tak, gdyby nas sądził według swojej sprawiedliwości, a naszej śle poty, według ciągle obecnej w nas niewierności względem siebie – odszedłby. Nie uczyni tego jednak – czemu? Bo ma Serce! O, kto tylko szczerze zbliżył się do Jezusa, dostąpił olśnienia Jego mądrością i wszechmocą, ale przede wszystkim poczuł w Nim niewysłowioną dobroć, a dobroć to miłość, to Serce. Spójrzmy na ten Ołtarz z żywą wiarą! Pod niepozorną postacią chleba stanął na nim Jezus. Jego obecność wśród nas sama w sobie woła dobitnie: Jezus ma dla nas Serce! Ta cicha Hostia, na pierwszy rzut oka martwa, bezwładna, jest dowodem, że Jego Serce nie ma granic, od daje się nam zupełnie, z pominięciem siebie samego, własnej chwały, czci sobie należnej. Nieustająca ofiara Mszy Świętej, to nieprzerwane odwiedzanie nas i karmienie w Komunii Świętej, przekonuje nas o wielkości Jego Serca! Dlatego w XVII wieku, nie mogąc już znieść zaślepienia i niezrozumienia siebie, jakim Mu odpłacają ludzie w za mian za bezgraniczne poświęcenie w Najświętszym Sakramencie Ołtarza, rozdarł zasłony Eucharystii i ukazał oczom ludzkim przyczynę swego pozostania z nami. Oto Serce, które tak bardzo ukochało ludzi, a w zamian otrzymuje obojętność i zniewagi – zawołał.

Zatem to Serce jest przy nas, moi najmilsi! A my tak bardzo potrzebujemy serca! Jesteśmy spragnieni Serca, bo dręczy nas tak ciężki smutek, że tylko wszechmocne Serce zdoła nas pocieszyć. Potrzebujemy Serca, bo jesteśmy nędzni i grzeszni. Nasze grzechy pozbawiły nas praw do Ojczyzny ziemskiej i niebieskiej – tylko tak wielkie Serce, jak Twoje, Boże, zdoła nam przebaczyć, uratować nas i podźwignąć. Nasi czuli ojcowie i święci związali nasz naród z Panem, z Jego gorącym Sercem, co płonie pod zasłoną Najświętszego Sakramentu. O tak, my grzeszni i niegodni, zapominamy o naszym związaniu się z Tobą, ale spojrzyj Panie na Twe wierne sługi. Na biskupa Stanisława, który związał nas z Tobą, bo zginął w czasie Najświętszej Ofiary, z ustami pełnymi Twej Najświętszej Krwi. Na świętego Jacka, który Cię ratował przed zniewagą nieprzyjaciół Twoich, unosząc wśród fal rzeki. Na niewinnego Kazimierza, co u stóp Twoich, u drzwi ołtarzy Twoich spędzał noce na modlitwie i we łzach. Na anioła tej ziemi – Stanisława Kostkę, co tak Cię kochał i tak pożądał, że musiałeś ręką aniołów uspokajać głód jego dziecięcego serca! O tak, oni wołają do Ciebie: Panie, zostań z nimi! Ty masz Serce, które ich ukochało! Więc i my ze łzami wołamy do Ciebie: Nie patrz Panie na nieprawości nasze, przepuść Panie, przepuść ludowi Twojemu i zostań z nami. Oto wyszedł nasz Pan ukochany, wyszedł ku nam, byśmy wszyscy w imieniu całego narodu jeszcze dziś wyznali nasze winy, przebłagali za nie i na nowo oddali się całym sercem Jego Sercu. Nasze winy wobec Boga utajonego, który nas zgromadzi wkrótce na strasznym sądzie są wielkie. O bracia drodzy! Wyznajmy winy, dopóki jest na to czas – przypomnę wam je wszystkie z miłości i z miłością. Niech słucha tego Bóg, wasi duszpasterze i biskup, nasz arcypasterz – w ich obecności śmiało opowiadam ludowi memu złości ich (Iz 18).

Określamy się mianem katolików – bo któż z nas przez chrzest święty nie należy do Kościoła? – ale brakuje w naszym działaniu czynów katolickich. Przyglądając się życiu wielu z nas, próżno doszukać się w nim zasad wiary i obowiązków. Są wśród nas chrześcijanie, lecz tylko z imienia, nie potwierdzają tego własnym życiem!

Jesteśmy katolikami, ale wielu z nas obojętnie traktuje obowiązki płynące z przy kazań, jest głuchych na głos Kościoła, sumienia, zobojętniałych wobec sakramentów, modlitwy, biernych wobec Stolicy Świętej, a więc jesteśmy obojętni na to wszystko, co swym życiem okupił Chrystus, na nietykalność tego, co wielu naszych przodków okupiło własnym życiem.

Są w Polsce katolicy, ale trzeba ich nazwać nieprzyjaciółmi, bo przez nich sprawdza się na nas straszna przepowiednia Apostoła Narodów: Będzie czas, gdy zdrowej nauki nie ścierpią: ale według swoich pożądliwości nagromadzą sobie nauczycieli, mając świerzbiące uszy, od prawdy słuchanie odwrócą, a ku baśniom się obrócą (2 Tm 4, 3, 4). To powrót do pogaństwa, powrót jednostek, powrót rodzin – w końcu powrót społeczeństwa! Pogaństwo przyszłości.

Czy zatem Jezus nie odejdzie od nas, czy nie stanie my się Mu obcymi – skoro On już dla nas stał się niemal obcym?

Brakuje nam ducha katolickiego, żywej wiary, przywiązania – zrozumienia – umiejętności wiary! Stąd wielu z nas daje Bogu jedynie bezduszne formy – przyczyna tego jest podwójna. Ignorujemy święta, a więc jesteśmy nieczuli wobec modlitw czy Słowa Bożego, gardzimy czcią Bożą, lekceważymy to, co nawet najdziksze narody oddają swoim bóstwom, my gardzimy tym lekkomyślnie wobec Boga prawdziwego. Złe wychowanie pozbawione zasad psuje młodzież, a jednocześnie pozbawia Serce Jezusa tego, co umiłował i o co wołał: Dopuśćcie dziatkom przyjść do mnie (Mt 19, 14). Wy odwodzicie dzieci od Niego, pytacie, jak się uczą? Ale nie – jak żyją? O to nikt się nie troszczy. Ważniejszym od tego, czy nie stracił niewinności, jest stopień w nauce. Wszak z tych dzieci wyrośnie naród, mężowie, ojcowie, którzy odejdą od Jezusa. Zatem wołam w imieniu Jezusa: Ojcowie i matki, oddajcie dziś dzieci Jezusowi, by je z tego tronu błogosławił. Dopuśćcie dziateczkom przyjść do mnie, nie zabraniajcie im. Na sądzie Bożym dziecko zapyta was z gorzkim wyrzutem: ojcze, matko, czym zawiniłem wam, iż mnie opuściliście w mym niedoświadczeniu dziecinnym? Czym zasłużyłem, że nie wsparła mnie wasza rada, wasza miłość nie wyrwała z paszczy piekielnej? O Jezu, wskrzesiłeś młodzieńca i oddałeś go jego matce, wskrześ wiarę i niewinność w sercu naszej młodzieży, weź ją sobie, odbierz ją światu!

Trudno się nie obawiać, że Jezus odejdzie od nas, skoro znieważamy Jego Osobę i pogardzamy Jego Sercem.

We Mszy Świętej Jezus pała miłością – a my jak jej słuchamy?

Komunia Święta to wyraz Jego miłości – a my przystępujemy do niej tak rzadko, źle i ozięble. Jezus odejdzie, bo nie będzie widział serca, w którym mógłby zamieszkać, które pragnęłoby Go przyjąć.

Tak! Jezusowi jest źle wśród nas. Ale, Panie, spojrzyj na całą Europę, na wszystkie jej narody, a dostrzeżesz wśród niej tylko jeden na ród bardzo nieszczęśliwy i często niewierny. Jednak z tego jednego narodu stają przed Twoim obliczem całe zastępy, okryte krwią i ranami. Cóż to za rany? – zapytasz. Za co leje się ta krew? Za Twoją wiarę, w obronie Twego Kościoła. Spójrz na Kroże (1), tam walczą i piersią zasłaniają Twoją osobę, Twoją chwałę, aż do krwi – a kto? Polacy, nasi bracia, niech swoją pobożnością i szlachetnością, swoim poświęceniem wynagrodzą Ci naszą oziębłość, bezbożność i niewdzięczność. Niech krew tych braci osłania naszą niegodziwość, niech ich miłość zasłoni ojczyznę od chłosty sprawiedliwości Twojej.

I ty odejdziesz? O nie! Nie odchodź! Nam dziś potrzeba serca. Ty z nami Sercem uczynisz wszystko. Potrzebujemy otuchy i siły w tej strasznej walce.

Zostań, my dziś głośno wyznajemy winy i jawnie wypowiada my, że chcemy być Twoimi, na nowo związać się z Tobą, poddać się prawom Twoim, Kościołowi Twemu. Chcemy oddać umysł pod Twą mądrość, serce Twej miłości, wolę Twoim rozkazom, życie Kościołowi Twemu! Nie odtrącaj – ofiarujemy to, co mamy – biedne życie, nasze rodziny i dzieci, weź! A ty, arcypasterzu, coś Boga i Ojczyznę umiłował i wiele wycierpiał, oddaj nas Sercu Pana Jezusa, by On sam został przy swoich, panował i rządził nami tak długo, aż odejdziemy wszyscy z tej ziemi tam, gdzie nas już żadna przemoc od Niego nie oderwie. Amen.

Ks. Stefan Bratkowski SI

(1) Kroże (dziś Krażiai) – miasteczko na Żmudzi, jedna z najstarszych parafii w tej części Litwy. Miejsce zbrodni dokonanej przez carskich Kozaków w roku 1893 na wiernych katolikach, który bronili swojego kościoła, aby nie został zamieniony na cerkiew. Dziewięć osób zostało zamordowanych, pięćdziesiąt było rannych, aresztowano siedemdziesiąt jeden.

Powyższy tekst jest fragmentem książki Księży Jezuitów Rekolekcje z Sercem Jezusa.