Rozdział trzeci. Objawienie medalika

Oczywiście ojciec Aladel nie chciał być niemiły dla siostry Labouré. Wiedział aż nazbyt dobrze, że czasem dobrzy ludzie – a nawet bardzo dobrzy – wierzą, że widzieli lub słyszeli rzeczy, które pochodzą z nieba, później jednak odkrywają, że dali się zwieść własnej wyobraźni. A wtedy wszyscy wokół tych osób mogą być zakłopotani i zgorszeni.

Całą sprawę komplikował dodatkowo fakt, że nie był to pierwszy raz, kiedy siostra Labouré zjawiła się u niego z tak zdumiewającą opowieścią. Trzy miesiące temu, przebywając w klasztorze zaledwie od kilku dni, wyznała mu, że w kaplicy widziała serce św. Wincentego a Paulo, które unosiło się w powietrzu nad srebrną skrzynią zawierającą jego relikwie! A ponad tydzień później, gdy uczestniczyła w Mszy Świętej, widziała podobno Naszego Pana!

– Biedne dziecko tak bardzo stara się być święte, że naprawdę wierzy, że ma wizje – zdecydował. – Najrozsądniej będzie w ogóle nie zwracać uwagi na jej opowieści.

Siostra Labouré czuła się zawiedziona, że ojciec Aladel nie dał wiary jej słowom. Pamiętając jednak co powiedziała jej Najświętsza Panna – gdy będzie miała jakieś zmartwienia ma przyjść i wyjawić je wszystkie przed ołtarzem – nie martwiła się tym bardzo.

– Drogi Panie, proszę, pomóż mi! – błagała klękając przed tabernakulum. – I powiedz mi proszę, na czym polega zadanie, które mam dla Ciebie wykonać.

Mijały miesiące i wszystko wskazywało na to, że jej modlitwy nie zostaną wysłuchane. Jednak siostra Labouré nie traciła nadziei. Czyż Nasza Pani nie przemówiła do niej w tę noc 18 lipca, w wigilię święta św. Wincentego a Paulo, tymi słowami:

– Moje dziecko, dobry Bóg pragnie powierzyć ci pewną misję. Czeka cię wiele cierpień. Ale ty zniesiesz wszystko, wiedząc, że czynisz to dla Jego chwały…

Misja! Specjalne dzieło dla zbawienia dusz! Och, na pewno Najświętsza Panna przyjdzie jeszcze raz, by wszystko wyjaśnić.

Niespodziewanie siostra Labouré została nagrodzona za nadzieję pokładaną w Najświętszej Pannie. Późnym popołudniem, w sobotę 27 listopada, gdy wraz z innymi zakonnicami medytowała w kaplicy, usłyszała – tak samo jak podczas tej cudownej nocy ponad cztery miesiące wcześniej – szelest jedwabiu. Spojrzała natychmiast w stronę prezbiterium skąd pochodził dźwięk. Nagle serce jej podskoczyło. Niedaleko obrazu św. Józefa stała Najświętsza Panna opierając stopy na czymś, co wyglądało jak błyszcząca kula ziemska!

Jakże była piękna! Piękniejsza nawet niż wtedy, gdy zjawiła się po raz pierwszy! Jej prosta, powłóczysta suknia była promieniście biała i połyskująca złotem – kolorem przypominała niebo o świcie. Głowę zakrywał jej welon, który spływał aż do stóp, a w rękach trzymała mały przedmiot, który przyciskała z miłością do swego serca. Była to złota kula, na szczycie której znajdował się krzyżyk.

Nie zważając na obecność innych sióstr siostra Labouré w uniesieniu wpatrywała się w ten niezwykły widok. Nagle spostrzegła, że na palcach Najświętszej Panny błyszczały liczne pierścienie wysadzane kamieniami. Promienie, które rzucały były tak olśniewające, że prawie nie dało się na nie patrzeć. Otaczały Najświętszą Pannę takim blaskiem, że Jej stopy i szata były niewidoczne. Wśród tych drogocennych kamieni były też takie, które nie wysyłały żadnych promieni…

Co to wszystko oznaczało? Siostra Labouré nawet nie starała się zrozumieć. Wystarczyło jej, że Najświętsza Panna znów przyszła; że stała zaledwie kilka metrów dalej wznosząc oczy do nieba z wyrazem nieopisanej miłości. Nagle spuściła wzrok i spojrzała wprost na siostrę Labouré. I chociaż nie poruszała ustami, głos, który się odezwał, bez wątpienia należał do Niej:

– Kula ziemska, którą widzisz reprezentuje cały świat, a w szczególności Francję i każdego człowieka, który ją zamieszkuje. Promienie są symbolem łask, jakie zsyłam na tych, którzy mnie o nie proszą. – A po krótkiej przerwie dodała: – Kamienie, z których nie pada żadne światło, przedstawiają łaski, o które ludzie zapominają mnie poprosić.

Nagle złota kula, którą trzymała Najświętsza Panna, zniknęła. Gdy opuściła ręce lśniące promienie zajaśniały jeszcze większym blaskiem. Chwilę później pojawiła się wokół niej otoczka w kształcie owalu, a na niej napis ze złotych liter: „O Maryjo bez grzechu poczęta, módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy”. Wtedy ku zdumieniu siostry Labouré z głębi jej własnego serca przemówił niebiański głos:

– Postaraj się o wybicie medalika według tego wzoru – usłyszała. – Wszyscy, którzy będą go nosili, po tym jak zostanie pobłogosławiony, dostąpią wielkich łask, szczególnie jeżeli będą go nosili na szyi. Obfitość łask spłynie na tych, którzy będą go nosić z ufnością.

Potem obraz jak gdyby obrócił się ukazując literę „M” zwieńczoną krzyżem i poprzeczką. Pod literą „M” znajdowało się serce Jezusa i Maryi – jedno otoczone koroną cierniową a drugie przebite mieczem, a wokół dwanaście gwiazd.

Siostra Labouré patrzyła w radosnym uniesieniu. Postarać się o wybicie medalika na cześć Najświętszej Panny, podobnego do tego, który właśnie widziała! To właśnie jest jej misja – specjalne dzieło dla zbawienia dusz, które powierzył jej Bóg…

cdn.

Mary Fabyan Windeatt

Powyższy tekst jest fragmentem książki Mary Fabyan Windeatt Cudowny Medalik.