Rozdział trzeci. Jedzenie i picie, gorliwość, przygoda, język

Na pierwszy rzut oka często trudno jest uświadomić sobie, że pewne grzechy mają jakiś wzajemny związek, albo przynajmniej nie zawsze jest jasne, że jeden grzech mógłby prowadzić do innego. Jednak z biegiem lat stopniowo staje się oczywiste, że tak jak cnoty są ze sobą powiązane, tak też dzieje się z wadami. Może powodem, dla którego w pierwszej chwili trudno to zauważyć, jest to, że tak naprawdę cała filozofia przyczyny i skutku, relacji jednej rzeczy do drugiej, jest trudno dostrzegalna w dzieciństwie. Nigdy nie wyobrażaliśmy sobie, że rzeczy czy polecenia miały jakąś przyczynę, ponieważ patrzyliśmy na wszystkie szczegóły życia jako oddzielne, wyizolowane, zupełnie niemające ze sobą związku.

Jedzenie i picie

Zapewne dlatego szokujące mogłoby być dla mnie stwierdzenie, że jedzenie i picie mogą mieć jakiś związek z grzechami nieczystości, że same tylko fizyczne warunki wywołane nadmiarem jedzenia mogą w rzeczywistości uczynić mnie bardziej podatnym na grzeszne wyobrażenia i w następstwie narazić mnie na większe niebezpieczeństwo ulegania im, lub nawet mogę, z uwarunkowań czysto fizycznych, przywoływać je w dzień czy w nocy. Jednakże, jak zapewne zdążyłem się przekonać na przykładzie moich doświadczeń, tak właśnie jest. Jeśli chodzi o picie, jest to zrozumiałe. Lecz także w przypadku jedzenia napotykamy te same problemy. Słyszymy często o szkodliwości nadmiernego picia, lecz nieumiarkowanie w jedzeniu jest zjawiskiem stokroć częstszym i niemalże równie szkodliwym, gdyż skutecznie zaciemnia umysł i obciąża ciało. To z kolei wywołuje stan podatności na pokusy przeciw czystości, jako że przejadanie się rozbudza w nas zwierzęce „ja”.

Oczywiście przesada sama w sobie, pomijając wynikające z niej złe myśli, jest grzechem przeciw wstrzemięźliwości, a jeśli o to chodzi, picie nie jest gorsze niż jedzenie. Jest gorsze tylko pod względem tragiczniejszych skutków. Wtedy mogę być pewien, że pojawi się pokusa jedzenia, pokusa przejadania się, objadania się, napychania się wszystkim, czego zapragną moje oczy, rzeczywiście dosadnie mówiąc, „będę jak zwierzę”. Dla każdego chłopaka, który ma zdrowe myśli i prowadzi zdrowe życie, apetyt prawdopodobnie jest istotną sprawą, a trawienie cichym głosem, a dla dorastającego chłopaka prawdopodobnie ciężkie grzechy przejedzenia są możliwe. Zdarza się jednak, że przychodzi czas, kiedy wiem, że idę za daleko, niż pozwala na to przyzwoitość. Już sama świadomość tego i czuwanie będzie jakimś osiągnięciem.

Gorliwość

Jeśli coś bardziej niż wszystko inne zasługuje na szkolną nagrodę, to jest to gorliwość. Jeśli jakaś rzecz bardziej niż inna sprawia, że chłopak przerasta swoich kolegów, to jest nią gorliwość. W końcu chłopakiem przodującym w szkole w łacinie albo w przedmiocie ścisłym czy w historii nie zawsze jest ten, który najwięcej się uczył; bo ci, którzy dostają słabe oceny, to zwykle ci, których mozolne starania są przysłowiowe. Często są oni o wiele bardziej wytrwali niż ci, którzy robią wielkie postępy. Zwykle więc tak się dzieje, że nagrody otrzymują ci, którym oczywiście egzaminy poszły najlepiej, ale często ich poświęcenie nauce jest sprawą bardzo wątpliwą. Są sprytni, mają dobrą pamięć i w dużej mierze polegają na tych cechach, dążąc do sukcesów.

Jednak tym, co naprawdę daleko bardziej godne pochwały jest gorliwość. Jest ona prawdziwym znakiem autentycznego życia. Zapytaj pracodawcę, na kogo zwraca uwagę osoba poszukująca pracownika w swojej firmie, a powie ci, że przede wszystkim oczekuje gorliwości. W końcu od chłopaka, który opuszcza szkołę, by podjąć pracę, nie wymaga się wielkiej wiedzy. Żaden biznesmen nie wymaga, żeby młodzi ludzie, którzy do niego przychodzą, potrafili już zarabiać na życie, ale żeby umieli żyć. Rutyna pracy biurowej, zawiłości handlu, finezja techniki, wyczyny dziennikarstwa są rzeczami, których można się nauczyć tylko dzięki doświadczeniu. Samo doświadczenie z kolei niewiele pomoże albo dopiero po upływie dłuższego czasu, jeśli nie zostanie gorliwie zauważone, porównane, podbudowane; to znaczy, że doświadczenie wesprze tylko umysł ożywiany gorliwością, by z niego korzystać.

Lecz nawet nie biorąc pod uwagę tego, co się wydarzy później, w szkole faktycznie gorliwość liczy się najbardziej. W zabawach nie znaczy aż tyle. Odbijający albo rzucający odnosi sukces tylko wtedy, kiedy jest gorliwy; dla zawodnika krykieta, piłkarza, boksera, pływaka i kierowcy gorliwość jest pierwszym i ostatnim elementem sukcesu. Wśród swoich kolegów chłopak, który jest gorliwy we wszystkim, czego się podejmuje, w swoich walkach, w swoich przyjaźniach, w swojej obronie prawdziwych zasad życia zawsze będzie budził szacunek. Odnosi się to zwłaszcza do wiary. Muszę być gorliwy w swojej wierze, nie zadowalać się jedynie włóczeniem się oraz nic nie robieniem, odmawianiem modlitw, uczęszczaniem na Mszę Świętą i przystępowaniem do sakramentów, prawdomównością, czystością umysłu, ale w to wszystko muszę zaangażować całą swoją gorliwość, moją energię, moją witalność, moje życie.

Przygoda

Jeśli gorliwość jest podstawą wszelkiego dobra i radości w życiu, przygoda jest jej doskonałym wypełnieniem. Być gorliwym to żyć, to interesować się wszystkim, co nas dotyczy, zauważać szybko albo przynajmniej tak szybko, jak to możliwe, mieć oczy otwarte na obserwację, być przygotowanym na wszystko, co może się zdarzyć „na dobre, na złe, w bogactwie, w ubóstwie, w chorobie i w zdrowiu, dopóki śmierć nas nie rozłączy”. Gorliwość wnika we wszystkie nasze troski, pracę, zabawę, wiarę, udzielając im ducha o bezgranicznej mocy, który nigdy nie spocznie, nigdy się nie znudzi, nigdy nie pomyśli, że widział już wystarczająco wiele.

Jest jasne, że taka gorliwość musi rodzić owoce. Jeśli człowiek sercem i duszą oddaje się jakiemuś zajęciu, nie może być ono dla niego nudne. Nam, którzy tylko na niego patrzymy, może się wydawać, że zajmuje się czymś nieciekawym, lecz dopóki jest w tym gorliwy, dla niego nigdy nie będzie to nudne. Kiedy wreszcie odkryjemy, że postanowiliśmy być w czymś gorliwi, zobaczymy, jak wkrótce nasze zainteresowanie rozkwita i pogłębia się. Stąd też znawca starożytności pracujący w ruinach czy pergaminach, naukowiec usiłujący zrozumieć dokładne znaczenie jakiegoś niezwykłego zdania po grecku czy po łacinie, matematyk wypracowujący n-ty stopień jakiegoś zawiłego dwumianu Newtona, mają swoje chwile wielkiej przyjemności, odpowiadające naszej radości, jaką czerpiemy z tego, co nas najbardziej pociąga. Przyjemność idzie w parze z gorliwością, a gorliwość jest matką przygody.

Toteż zawsze trzeba pamiętać, że przygody przydarzają się tylko tym, którzy ich szukają. Są ludzie, którzy narzekają, że ich życie jest bardzo nudne i że nie mają co robić, lecz oczywiście powodem jest to, że czekają, aż inni przyjdą ich zabawić i ucieszyć, zamiast iść zabawiać i siebie, i innych. Żaden rycerz nigdy nie siedział w domu, czekając, aż nieszczęśliwa panna zakołacze w bramy jego zamku. To on przemierzał lasy, szukając kogoś, komu mógłby pomóc. Te książki przygodowe, które tak lubiliśmy w dzieciństwie, rzeczywiście były prawdziwe. Miały nas uczyć w wieku chłopięcym, a nawet później – w wieku męskim, że wszystko to, co naprawdę pasjonujące w życiu, przydarza nam się tylko wtedy, kiedy energicznie angażujemy się w swoje zajęcia, zabawę, w wiarę i życie. Poproszę Matkę Bożą, by zachowała mnie gorliwym i energicznym we wszystkich moich przyjemnościach i obowiązkach, i aby ukazała mi drogę, wiodącą do miasta przygody.

Język

Wspaniałomyślność, podstawę naszych cnót, należy wyeksponować w myśli, słowie i czynie, a z tych trzech w jakiś sposób najtrudniej panować nad słowem, bo czasem nasza mowa zdaje się uprzedzać nasze myśli. Bardzo typowym przykładem jest zwyczaj przeklinania. Niewiele osób przeklina z premedytacją. Po pierwsze, być może, wyrażając zagniewanie lub zniecierpliwienie, celowo użyliśmy słów, które wydawały się nam słowami dorosłych i żeby okazać innym, że osiągnęliśmy wiek męski. Toteż w pierwszym momencie w naszym świadomym wyborze poszczególnych przekleństw mogła być jakaś deliberacja, ale impuls, tak czy inaczej, był szybki, co wkrótce spowodowało, że dane wyrażenie pojawiło się zupełnie naturalnie i nieświadomie na naszych ustach.

Mamy tu zatem do czynienia z przykładem słów uprzedzających myśli, gdyż większość z nas przeklina bez chwili zastanowienia się nad tym, co mówi, co właściwie znaczą użyte słowa. Taki grzech dotyczy o wiele bardziej niecierpliwości czy gniewu, jaki one wyrażają, niż bluźnierczego czy nieczystego znaczenia wyrażenia. Ale innym razem grzech dotyczy konkretnie użytych słów, zwłaszcza w przypadku nieczystych i brudnych rozmów. W tym przypadku rzeczy, o których się mówi wyrządzają krzywdę, gdyż przywołują mi na myśl złe obrazy i sugerują złe czyny. Dlatego są one całkowicie złe same w sobie i należy ich wspaniałomyślnie unikać. Powinienem być na nie bardzo czujny.

Mówiąc otwarcie, trudno mi powstrzymać śmiech, słysząc pewną historię, która jest naprawdę zabawna, chociaż wiem, że jest nieczysta. Cóż, nie mogę powstrzymać się od śmiechu, lecz mogę powstrzymać się od powtarzania dalej tej historii; z pewnością mogę również postanowić zniechęcić moich kolegów do opowiadania tego typu historii. Będzie to wymagało często wielkiej wspaniałomyślności, bo kiedy jestem z innymi chłopakami, którzy mówią w nieprzyzwoity sposób, jest wielką pokusą przyłączyć się do nich i opowiadać inne historie, które słyszałem, i tym sposobem rozśmieszyć ich oraz okazać się tak dowcipnym jak oni. Lecz jeśli jestem wielkoduszny wobec Naszego Pana, zrozumiem, że mówienie takich rzeczy świadczy o małoduszności i jest świadomym czynieniem tego, co Jemu się nie podoba. Oto chłopak, któremu mówię, że go lubię. Czyż to nie jest zupełna niegodziwość, jeśli powtarzam to, czego, jak wiem, on nie lubi, okazując w ten sposób, że tak naprawdę wcale nie jestem jego przyjacielem?

O. Bede Jarrett OP

Powyższy tekst jest fragmentem książki o. Bede Jarretta OP Szlachetny rycerz.