Rozdział szósty. Zmarznięte dłonie

Pewnego zimowego popołudnia księżniczka Gerda Istrogołow i jej braciszek bawili się w swojej komnacie, gdyż śnieg obejmował ziemię tak mroźnym uściskiem, że dzieciom nie wolno było wyjść na zewnątrz.

– Popatrz Iwanie – zawołała mała księżniczka, gdy wyjrzała przez okno na pałacowy dziedziniec. – Widzisz, to biedni mali żebracy.

– Służący da im trochę pieniędzy – powiedział Iwan. – Nasz ojciec przykazał mu, aby nigdy nie odprawiał żebraków spod naszych drzwi bez niczego.

– Żebyśmy tak mogli zejść na dół i sami z nimi porozmawiać – powiedziała Gerda. – Tak niewiele robimy dla biednych, a przecież jesteśmy potomkami królowej Elżbiety Węgierskiej, która była tak dobra dla biednych, że czyniła cuda.

– Wiesz – odparł książę – mam w głowie pewien plan i jeśli obiecasz, że nie wygadasz się jak zwykle przed nianią, to ci go zdradzę.

– Och, Iwanie, szczerze przyrzekam, że nigdy nie zdradzę nikomu twoich tajemnic, jeśli mnie o to poprosisz.

– Chodź więc do kąta – powiedział Iwan, ciągnąc ją w róg przestronnej komnaty. – Czy słuchałaś jak ostatniej niedzieli ksiądz Nikanor wygłaszał kazanie i słyszałaś co powiedział o tych słowach z Ewangelii: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili”? Zatem, musimy tej zimy zrobić coś dobrego dla biednych.

– Ale co? Przecież nigdy nie wypuszczają nas samych z pałacu.

– Wyjdziemy w Wigilię, gdy wszyscy będą w kościele, a Katarzyna zostawi nas tu samych. Powinnaś do tego czasu uszyć jakieś ubrania, zamiast ciągle przygotowywać sukienki dla lalek i musimy skłonić kucharza, żeby dał nam trochę jedzenia i rozdamy wszystkie ruble, które babcia dała nam na urodziny.

– Tak – zgodziła się radośnie Gerda, mimo że bardzo nie lubiła szyć. – Ale Iwanie, czy pomyślałeś o tym, jak ciemno wtedy będzie i o wilkach? Słyszałam jednego jak wył w poprzednią noc wigilijną, gdy leżałam w łóżku.

– No tak, oczywiście, jeśli masz zamiar się bać, będę musiał iść sam – odparł raczej szorstko Iwan. – Zawsze wygłaszasz kazania na temat biednych, więc myślałem, że masz wystarczająco dużo odwagi, by to zrobić.

– Tak, pójdę kochany Iwanie – powiedziała dziewczynka przymilnie obejmując brata za szyję. – A jutro zacznę szyć.

Przyszła Katarzyna aby położyć dzieci spać, ponieważ w osiemnastym wieku dzieci rzadko widywały swoich rodziców, były bardzo surowo wychowywane i karane za najmniejsze nieposłuszeństwo.

Każdego dnia mała księżniczka szyła ubrania dla biednych dzieci, jeśli tylko ona i Iwan nie mieli lekcji z księdzem i nie wychodzili na dwór z Katarzyną, by pojeździć na sankach.

Zbliżała się Wigilia Bożego Narodzenia i ich rodzice wyjechali do Sankt Petersburga, aby spędzić Boże Narodzenie na dworze cara, ponieważ książę Istrogołow był jednym z członków świty cara, a księżna jedną z dam dworu carycy.

Iwan i Gerda mieli dostatecznie dużo swobody, aby zrealizować swoje plany, ponieważ Katarzyna niezbyt się nimi interesowała, gdy księżnej Istrogołow nie było w zamku.

W Wigilię mogli więc swobodnie ubrać ciepłe futra, napełnić wielki kosz ubraniami przygotowanymi przez księżniczkę Gerdę i przysmakami wyproszonymi od kucharza. Wspólnie znieśli kosz po schodach, gdy wszyscy byli u spowiedzi w kościele, otwarli drzwi i wyjrzeli na zewnątrz.

Była lodowata noc, a ziemię pokrywała gruba warstwa śniegu – był dość twardy, ponieważ kilka dni wcześniej chwycił mróz. Księżyc świecił jasno, a granatowe niebo było usiane mnóstwem ślicznych gwiazd.

– Uch! – wzdrygnęła się Gerda, gdy wyszła na zimno.

– I co teraz? – powiedział ostro Iwan. – Stchórzysz?

– Nie – odpowiedziała Gerda, lecz jej głos drżał.

Księżyc rozświetlał śnieg tak, że oszałamiał jasnością, lecz cienie rzucane przez kępy drzew i krzewów wydawały się tym czarniejsze. „Jakie strachy mogą kryć się w mroku – pomyślała mała księżniczka – gotowe aby wyskoczyć i rzucić się na nas gdy będziemy je mijać.”

– Chodź – powiedział książę, gdy mijali małe skupisko jodeł. – Pospieszmy się, bo Katarzyna może zauważyć, że wyszliśmy i zacząć nas szukać.

Tak naprawdę sam zaczynał się bać, ale za nic nie przyznałby się do tego przed siostrą.

– Nie możemy iść szybciej z tym ciężkim koszem – powiedziała z trudem Gerda. – Zamieńmy się miejscami, Iwanie. – Jej biedne rączki prawie zupełnie zdrętwiały.

Mozolnie przeszli prawie milę i znaleźli się na samym szczycie wzgórza, u stóp którego leżała wioska. Usłyszeli Bożonarodzeniowe dzwony i ujrzeli światełka pochodni, które nieśli w dłoniach ludzie zmierzający do kościoła.

– Zobacz – powiedział Iwan radośnie, gdy postawili kosz, by odpocząć. – Przeszliśmy połowę drogi.

Jednak zejście po zboczu wzgórza z tak ciężkim koszem było bardzo trudne. Było tak ślisko, że ciągle się ześlizgiwali, co kończyło się upadkiem. Gerda zgubiła jeden ze swych śniegowych raków, a Iwan podczas upadku nabił sobie na głowie wielkiego guza.

– Czy kiedykolwiek tam dojdziemy? – zaszlochała Gerda, stopa pozbawiona buta okropnie bolała ją z zimna. – Marzną mi dłonie i stopy. Iwanie czuję, że zaraz mi odpadną.

– Moje też – odpowiedział Iwan. – Co zrobimy, jeśli dłonie przymarzną nam do kosza? Będą je musieli odciąć.

Gerda zaszlochała głośniej niż przedtem i nawet Iwan uronił parę łez. Było im tak zimno i byli tak zmęczeni, że stracili całą odwagę.

– Pomódlmy się do Dzieciątka Jezus – zaproponowała Gerda. – Może Ono nie pozwoli nam tak po prostu zamarznąć, skoro wyszliśmy po to, aby Mu się przypodobać.

Uklękli i modlili się razem:

– Panie Jezu, najsłodsze dzieciątko, urodzone w stajence, ułożone w żłobie, ukrzyżowane na twardym drewnie Krzyża, wspieraj nas w potrzebie.

Była to modlitwa, której nauczyła ich matka, a Gerda dodała do niej:

– I proszę, Panie Jezu, nie pozwól, aby nasze dłonie przymarzły do kosza.

Następnie wzięli kosz, a ten stał się tak lekki, że zakrzyknęli w zdumieniu.

– Nie uważałaś i coś wypadło po drodze.

– Nie, popatrz, jest tak samo pełen aż po brzegi jak na początku, a wszystkie rzeczy są na swoim miejscu – powiedziała Gerda unosząc róg skóry z wilka, którą okryli swoje skarby.

– Och – zawołała. – Jest mi już całkiem ciepło, a śnieg pod stopami jest niczym ciepła skora z niedźwiedzia i moje dłonie są ciepłe jak grzanki.

– Moje też – wykrzyknął Iwan radośnie. – To Pan Jezus odpowiedział na nasze modlitwy. Uklęknijmy i podziękujmy Mu z głębi naszych serc.

Uklękli na śniegu, który wydawał się ciepły niczym ogień na kominku, i podziękowali Bogu za cud, którego dokonał, aby ocalić ich w potrzebie.

Gdy schodzili po zboczu, śnieg pod ich stopami ciągle wydawał się ciepły, a kosz lekki.

W wiosce, w pierwszej chacie, do której weszli, znaleźli staruszkę leżącą w łóżku. Była tak stara, że drżała z zimna, mimo że w piecu huczał duży ogień. Przykryli ją ciepłym pledem zrobionym na drutach przez Gerdę, a staruszka natychmiast wykrzyknęła, że nie czuje już zimna i przestała szczękać zębami, a jej zesztywniałe palce rozgrzały się i stały się znów giętkie.

Dzieci przeszły przez wioskę, rozdając wszystkim potrzebującym rzeczy z kosza i nie pozostał nikt, kto nie otrzymałby czegoś, co wyrównałoby jego niedostatki.

W końcu doszli do chaty, w której znaleźli małego, kalekiego chłopca, leżącego na plecach już od dziewięciu lat, choć miał ich zaledwie dziesięć. Gerda podarowała mu najlepsze i najsmaczniejsze kąski z zapasów kucharza, a gdy objęła go za szyję i pocałowała, kaleki chłopiec natychmiast poczuł, jak ból z jego pleców znika i mógł wstać i pobiec na spotka nie matki, wracającej właśnie z Mszy świętej, podczas której przyjęła Komunię świętą i modliła się do Zbawiciela za swojego chłopca.

Iwana i Gerdę odwieziono saniami do zamku, pośród wykrzykujących z radości mieszkańców wioski oświetlających im drogę pochodniami.

I do dzisiejszego dnia w małej wiosce Istrogołowów ojcowie i matki w Wigilię opowiadają swoim dzieciom historię o małym księciu i księżniczce, którzy w Wigilię Bożego Narodzenia wybrali się w drogę z wielkim koszem pełnym jedzenia i ubrań na cześć Najświętszego Dzieciątka Jezus i o tym jaką wspaniałą pomoc otrzymali i jak ich oddanie zostało nagrodzone cudownym ozdrowieniem kalekiego chłopca – gdyż kiedy Pan Jezus się uśmiecha „żarem rozgrzewa się nawet zima”.

A. Fowler Lutz

Powyższy tekst jest fragmentem książki A. Fowlera Lutza Krzyżowiec Wilfred oraz inne fascynujące opowieści.