Rozdział szósty. Koniec świata według źródeł pozabiblijnych, cz. 1

Biblijna koncepcja końca świata wskutek jakiegoś pożaru powszechnego przedostała się również i do pogańskiej eschatologii. Ideę zniszczenia świata przez ogień zna religia Zoroastra. Znali ją również starożytni filozofowie: Heraklit z Efezu, Platon, Arystoteles, Seneka. Także stoicki determinizm kosmiczny widział w ogniu niszczycielską siłę, która kiedyś położy kres światu. Według kosmogonii stoickiej świat powstał z ognia i kiedyś znowu zostanie zniszczony ogniem. Powstanie pożar świata (ἐϰπύρωσις), po którym znowu świat zacznie się od początku organizować i rozwijać. Również filozof i krasomówczy retor rzymski Cyceron w książce De natura deorum przytacza krążące wśród swoich współziomków podanie o spaleniu świata (1). Tak samo Owidiusz opisuje w swoich Metamorfozach spustoszenie świata wskutek ogólnego pożaru naszej planety (2).

Widać z tego, że wspomniani pisarze pogańscy mieli jakiś kontakt ze źródłami Bożego objawienia. Być może, iż z niektórymi prawdami objawionymi przez Boga zapoznali się za pośrednictwem tych, którzy te prawdy znali. Chociaż więc żyli poza religią objawioną, to jednak znali niektóre jej prawdy i tajemnice. Tertulian, znakomity apologeta z okresu patrystycznego, tymi słowy zwraca się do pogan: „Czy jest taki poeta, czy jest taki filozof, który by w ogóle nie czerpał z proroków tak jak ze źródła?… Zabierali się do naszej nauki także ludzie dbający jedynie o sławę… i o błyszczenie słowem, i o ile w świętych pismach natrafiali na coś odpowiedniego, to jakby na pokaz do własnych pism wcielili… Skąd, pytam się was, mają filozofowie albo poeci te bardzo podobne pojęcia? Tylko z naszych świętych tajemnic” (3).

Jeśli chodzi o pozabiblijne pojęcia końca świata, warto tu przytoczyć opis konflagracji świata według manuskryptów znalezionych w roku 1947 na Pustyni Judzkiej w Chirbet Qumran w pobliżu Morza Martwego. Otóż w trzecim hymnie (1 Q H 3, 9–19), którego autorem jest prawdopodobnie „Mistrz sprawiedliwości” (moreh hazzedakach), w ten sposób jest opisany koniec świata: „Kiedy otworzą się wszystkie bramy podziemia i rozciągnięte zostaną wszystkie sidła nieprawości, a sieci potępionych na powierzchni morza, gdy pofruną wszystkie strzały podziemia, że nie będzie można się obronić, a one będą trafiały i nie będzie już nadziei; kiedy spadnie już sznur na «potępionych», a spodziewany gniew na opuszczonych i potok złości na pozostawionych, to będzie czas gniewu na każdego Beliala. Więzy śmierci zacisną się i nie będzie już wyjścia. Wtedy rzeki Beliala przeleją się poza wszystkie brzegi, a ogień pożre tych, którzy z nich czerpali, zniszczy wszystkie zielone drzewa i suche w zasięgu swego prądu, a ognistymi językami spali wszystko tak, że już nie będzie nikogo, aby pił. (Ogień) pożre głębokości ziemi i szerokość jej powierzchni. Fundamenty gór się stopią, a korzenie skał staną się strumieniami smoły, będzie wszystko pożarte aż do wielkiego oceanu, a rzeki Beliala dostaną się do najgłębszego podziemia (Abaddonu). Głębie oceanu będą huczeć od przelewających się fal błota. Ziemia będzie krzyczeć, że plaga przychodzi na świat. Wszystkie jej głębie będą krzyczeć, a osłupieją wszyscy, którzy na niej mieszkają i będą bez sił, bo tak wielkie będzie zniszczenie, gdyż Bóg pełnią swej mocy grzmieć będzie i sprawi, że święte Jego mieszkanie usłyszy Prawdę Jego chwały. Wojsko niebieskie wyda również swój głos, zadrżą i poruszą się fundamenty ziemi. Wojna mocarzy niebieskich rozciągnie się po świecie i nie ustanie, aż dokona się wieczne zniszczenie, a nie będzie mu podobnego” (4). Autor przytoczonego hymnu qumrańskiego kreśli obraz wielkiego prześladowania „synów światłości” przed końcem świata. Prześladowanie to rozpętają synowie Beliala. Bóg jednak ukarze ich bardzo surowo. Z przytoczonych słów hymnu wynika nadto jasno, że w pozabiblijnym opisie końca świata przyczyną zagłady naszej planety będzie ogień.

Ideę katastrofy naszej planety przez konflagrację (ὑπ’ ἐμπρησμοῦ μεγάλοιο) (5) zna też Sybilla żydowska. Według jej przepowiedni cała ziemia stanie w płomieniach (ἒσται… ἐπὶ χϑονι μαινόμενον πῦρ) (6). Ogień spali wszystko, cokolwiek znajduje się na ziemi (ἐξολεύσει χϑόνα πᾶσαν) (7). Cały świat stanie się bezwładny i zostanie zdewastowany, a ludzie zginą (ἔσται ϰόσμος ἄϰοσμος ἀπολλυμένων ἀνϑρώπων) (8), wszystko stanie się pastwą niszczycielskiego żywiołu ognia (πῦρ ἔσται ϰατὰ ϰόσμον ὅλον) (9). Przyczyną tej konflagracji naszej ziemi ma być według Sybilli katastrofa kosmiczna. Zderzy się mianowicie z ziemią jakaś wielka gwiazda, która spowoduje powszechny pożar ziemi.

W apokryfie Apokalipsa Piotra, napisanym w Egipcie w II wieku po Chrystusie, spotykamy również ideę końca świata przez konflagrację. Są to wyraźne zresztą reminiscencje z Drugiego Listu św. Piotra (3, 10). Autor apokryfu w ten sposób opisuje koniec naszej planety: „Spadną na nich dżdże ogniste. Nastaną mroki i ciemności, które pokryją i przesłonią świat cały. Wody przemienione będą i obrócą się w rozżarzone węgle. Wszystko, co jest w nich, spłonie. Także morze w ogień się obróci. Pod niebem płonął będzie żar ognisty, który nie zagaśnie. Spływać będzie na dzień gniewu. I gwiazdy nawet stopią się w płomieniach i stanie się, jakoby nie były stworzone… Duchy trupów podobne będą ogniowi i ogniem się staną na rozkaz Pana. Wówczas wszelkie stworzenie stopi się w żarze… Wszędzie gniew straszliwego doścignie synów człowieczych” (10).

Koniec świata według hipotez naukowych

Z trudnością przychodzi człowiekowi wydzieranie tajemnic z wnętrza natury (11). Od niepamiętnych czasów umysł ludzki zapuszcza się w rozległą dziedzinę arkanów przyrody, i nie można dotąd powiedzieć, że ją wyczerpał i poznał; z pewnością nigdy tego nie będzie można powiedzieć.

Nasza ziemia ma w sobie dużo tajemnic. Ale niewątpliwie bez porównania więcej ma ich w sobie cały wszechświat. Bo czymże on jest? W pogodną, bezksiężycową noc wygląda on jak gdyby olbrzymi namiot, rozpostarty nad naszą ziemią, uhaftowany po mistrzowsku wielką ilością błyszczących, świetlistych punktów. Astronomia poucza nas, że te błyszczące konfiguracje świetliste na firmamencie niebieskim, to planety i gwiazdy. Jest ich olbrzymia ilość. Tylko w naszym układzie galaktycznym istnieje około dwustu miliardów gwiazd. Układów galaktycznych zaś, zwanych mgławicami pozagalaktycznymi, istnieją miliardy. Odległość między nimi wynosi milion lat świetlnych. Mgławice pozagalaktyczne zrzeszają się w pewne gromady. Na przykład w konstelacji Panny zaobserwowano sześć gromad. Największa z nich posiada ponad dwa i pół tysiąca galaktyk. Spośród zaobserwowanych dotąd galaktyk najdalsza znajduje się w odległości od nas około sześciu miliardów lat świetlnych. Jak duży jest wszechświat, nie wiemy. Jeśli teoria A. Einsteina o wzajemnym stosunku masy do przestrzeni jest słuszną, to należy stwierdzić, że średnica wszechświata wynosi od siedmiu do ośmiu miliardów lat świetlnych.

Astrofizyka poucza nas, że budulcem gwiazd i planet są przeważnie te same składniki materii, które spotykamy na ziemi. Materia ta jednak znajduje się w stanie rozżarzonych gazów. Według obliczeń spektrofotometrycznych temperatura fotosfery, czyli powierzchni gwiazd jest różna; najniższa wynosi około tysiąca pięciuset stopni, najwyższa zaś około stu pięćdziesięciu tysięcy stopni; temperatura centralna gwiazd jest olbrzymia; wynosi kilkadziesiąt milionów stopni.

Gwiazdy posiadają różne rozmiary. Najmniejsze są mniej więcej wielkości naszej ziemi; są jednak i gwiazdy olbrzymy. Np. jedną z największych gwiazd jest Antares w konstelacji Niedźwiadka (α Scorpii). Średnica tej gwiazdy, zmierzona metodą interferometryczną, wynosi około sześćset trzydziestu milionów kilometrów.

Wszechświat jest olbrzymi. Jego wielkość mogą nam nieco uprzytomnić rozmiary jednej jego części, a mianowicie naszego układu galaktycznego. Otóż średnica tego układu mającego kształt elipsoidalny wynosi w przekroju podłużnym około stu tysięcy lat świetlnych, a w przekroju poprzecznym około dwudziestu tysięcy lat świetlnych. Żeby więc promień światła, który w ciągu jednej sekundy przebywa drogę 299.792 kilometrów, przeszedł przez całą średnicę naszej galaktyki w przekroju podłużnym, potrzebuje na to około stu tysięcy lat, na przebycie zaś średnicy w przekroju poprzecznym wymaga około dwudziestu tysięcy lat.

Wobec wielkości całego kosmosu nie tylko nasza ziemia, ale i cały nasz system słoneczny wydaje się czymś niezmiernie małym.

Wszechświat ciągle się rozwija. Ten jego rozwój dokonuje się dzięki olbrzymim zapasom energii, podobnie jak rozwój organizmu człowieka dokonuje się dzięki siłom, które on czerpie ostatecznie z pokarmów. Ta jednak ewolucja fizyczna nie może trwać wiecznie. Człowiek, o ile nie spotka go jakiś nieszczęśliwy wypadek, przechodzi przez wszystkie okresy życia, wyczerpuje swoje siły żywotne, aż wreszcie przechodzi ostatnią fazę ontogenetyczną swego fizycznego rozwoju i umiera na uwiąd starczy. Podobnemu losowi ulegnie i wszechświat.

Druga zasada termodynamiki głosi, że jakkolwiek można np. energię świetlną zamienić na równą ilość energii cieplnej, to jednak jest niemożliwością, ażeby energię cieplną, otrzymaną z energii świetlnej, można było znowu wymienić na równą ilość energii świetlnej. Przy tej odwrotnej wymianie część energii się rozprasza. Ta rozproszona część energii, niezdolna już do dalszej przemiany, nazywa się entropią albo ciepłem zredukowanym. Wysokość entropii otrzymujemy jako iloraz ilości energii termicznej jakiegoś zbiornika i bezwzględnej temperatury tegoż zbiornika.

Był czas, kiedy wszechświat był na najwyższym stopniu rozmachu życiowego; był to jak gdyby jego okres młodzieńczy. Dzięki niesłychanie olbrzymim zapasom energii mógł się rozwijać doskonale. Wówczas entropia we wszechświecie była na najniższym stopniu. Było to jej minimum. Wszechświat jednak ciągle się rozwija, jest w ruchu, żyje i pracuje. Bez przerwy jedne energie w nim przekształcają się w inne. Przy tych jednak przemianach sił w kosmosie entropia wzrasta; tym samym organizm wszechświata powoli słabnie. „Materialna substancja wszechświata roztapia się nieustannie w niematerialne promieniowanie” (12) – mówi J. H. Jeans. Każde bowiem ciało promieniujące przez radiację traci pewną część swej masy. Np. słońce, wysyłając na jedną sekundę 3,7 x 1088 ergów energii promienistej, traci przez to w przeciągu jednej sekundy cztery miliony sto pięćdziesiąt tysięcy ton masy, a na jedną minutę około dwustu pięćdziesięciu milionów ton. Jednak mimo to jest ono uważane za ciało znajdujące się w stanie równowagi termodynamicznej. Posiada bowiem źródło, które mu wciąż dostarcza nowych zasobów energii i w ten sposób kompensuje energię traconą przez promieniowanie. Powstaje teraz pytanie: co mianowicie jest tym źródłem, z którego słońce i gwiazdy czerpią energię? W XIX wieku Helmholtz i Kelvin wysunęli teorię kurczenia się słońca i w ogóle gwiazd. Według tej teorii proces kurczenia się gwiazdy powoduje wyzwalanie się energii. Potencjalna energia grawitacyjna gwiazdy przekształca się w energię termiczną. Część tej energii zwiększa centralną temperaturę gwiazdy, a pozostała część pokrywa straty energii wypromieniowanej na zewnątrz.

Ta teoria jednak obecnie jest już zarzucona. W ostatnich czasach, kiedy fizyka atomowa uczyniła wielki postęp w badaniach energii nuklearnej, wysunięto nową teorię. Nosi ona nazwę cyklu węglowo-azotowego, dlatego że w reakcjach termonuklearnych tego cyklu katalizatorami są jądra węgla i azotu. Wysunął ją pierwszy H. A. Bethe w roku 1939. Według tej teorii traconą przez promieniowanie energię uzupełniają reakcje termonuklearne dokonujące się wewnątrz słońca i gwiazd, oczywiście przy olbrzymiej temperaturze, wynoszącej około dwudziestu milionów stopni, i przy wysokiej jonizacji atomów. Dzięki tym reakcjom powstaje hel z wodoru, ale poprzez cykl węglowo-azotowy.

Wspomniany cykl węglowo-azotowy zawiera kilka reakcji termonuklearnych. A mianowicie: izotop węgla (węgiel 12) wskutek zderzenia z protonem ulega przemianie w radioaktywny izotop azotu (azot 13). Ten znowu izotop azotu, a więc azot 13 ulega dezintegracji, emitując wskutek rozpadu pozytony, dzięki czemu powstaje węgiel 13. W ciągu dalszego procesu węgiel 13 po złączeniu się z protonem ulega przekształceniu w izotop azotu (azot 14). Następnie do jądra azotu 14 przedostaje się trzeci proton, a wskutek tego wytwarza się radioaktywny tlen 15, który ulegając rozpadowi, wysyła pozyton i przemienia się w azot 15. W ostatniej fazie reakcji jądro atomowe azotu 15 łączy się z protonem. Wskutek tego powstaje jądro izotopu węgla 12 i jądro atomowe helu 4.

W każdorazowym cyklu ulegają zanikowi cztery protony. Dwa z nich przez emitowanie pozytonów przemienia się w neutrony. Wskutek tych reakcji powstają cztery nukleony potrzebne po to, by powstało jądro helu. Ubytek masy ulega przemianie w trzy kwanty energii promienistej. Energia wyzwolona w procesie cyklu węglowo-azotowego wynosi około 26,8 milionów elektronowoltów.

Według teorii Bethego najprawdopodobniej (tzw. niedobór masy) reakcja syntezy helu z wodoru poprzez cykl węglowo-azotowy jest dla słońca i gwiazd źródłem energii. Każdy gram helu wyzwala około dwustu tysięcy kilowatogodzin energii. Żeby jednak ilość energii promienistej wyemitowanej przez słońce w przeciągu jednej sekundy została skompensowana, to na jedną sekundę musi ulec syntezie około pięciuset sześćdziesięciu milionów ton helu z około pięciuset sześćdziesięciu czterech milionów ton wodoru. Według tych obliczeń słońcu wystarczy zapasów wodoru jeszcze na około dwadzieścia miliardów lat. Dotychczas 4 x 1081 gram, czyli dwa procent wodoru znajdującego się w słońcu przekształciło się w hel.

Ta przemiana wodoru w hel zachodzi również wewnątrz innych gwiazd. Egzotermiczne reakcje nuklearne są więc dla gwiazd źródłem energii, i to na długie okresy czasu.

Powstaje teraz pytanie, a mianowicie: czy energia we wszechświecie nigdy się nie zmniejszy?

Według pierwszej zasady termodynamiki cała energia we wszechświecie ilościowo jest niezniszczalna. Jest to tzw. prawo zachowania energii. Druga jednak zasada termodynamiki głosi, że energia jakościowo wciąż ulega zmianie; jedne energie przekształcają się w inne, dążąc zawsze do przemiany w tym samym kierunku, a nie w odwrotnym. Energia promienista nadto dąży z natury do przekształcania się w promieniowanie długofalowe, wskutek czego energia ta maleje. Przedstawia się to w ten sposób: energia wówczas, gdy się wyzwala wewnątrz ciała promieniującego, jest olbrzymia. Kwanty (13) posiadają wtedy krótkie fale promieniowania, ale za to dużo energii. Gdy jednak energia, wysłana przez ciało promieniujące, spotka się z temperaturą niższą, wówczas przystosowuje się do niej; wskutek tego fale promieniowania wzrastają, a energia maleje; mała ilość kwantów o krótkich falach promieniowania i dużej energii przechodzi w wielką ilość kwantów o długofalowym promieniowaniu a małej energii (14).

W ten sposób energia we wszechświecie coraz bardziej ulega degradacji, opada i maleje, aż wreszcie jej użyteczność zmniejszy się do tego stopnia, że już nie będzie mogła podtrzymać życia kosmosu. Nadejdzie kiedyś czas, gdy wszechświat niby zgrzybiały starzec wyczerpie swoje siły i zapadnie w letarg. Będzie to termiczna śmierć wszechświata. „Energia nie może opadać w dół bez końca – mówi Jeans – i, podobnie jak waga zegara, musi dotknąć ostatecznie dna. Tak więc i życie wszechświata nie może istnieć wiecznie; prędzej czy później nadejść musi czas, gdy ostatni erg jego energii osiągnie najniższy szczebel użyteczności i w tym momencie czynne życie wszechświata znajdzie swój kres. Energii będzie jeszcze dość, lecz utraci ona wszelką zdolność przemiany: będzie ona tak niezdolna do podtrzymania życia wszechświata, jak woda w płaskiej kałuży nie nadaje się do poruszania koła w młynie. Pozostanie martwy świat, choć, być może, niezupełnie wystygły – świat w stanie śmierci cieplnej.

Tego uczy nas nowoczesna termodynamika. Nie mamy powodu do poddawania jej twierdzeń w wątpliwość, całokształt zaś naszego doświadczenia potwierdza ją w sposób tak przekonywujący, że trudno znaleźć słaby punkt, na który można by skierować atak… Życie wszechświata, tak jak i ludzkie, jest tylko nieustannym zbliżaniem się do grobu” (15).

Taki koniec wszechświata przepowiadają fizycy.

Ks. Marcin Ziółkowski

(1) Oto, co pisze Cyceron: „Ciała niebieskie z istoty swojej są ogniste. Dlatego też karmią się one wyziewami ziemi, morza oraz innych wód, które to wyziewy słońce wyciąga z rozgrzanych pól oraz przestrzeni wodnych. Nasyciwszy się i pokrzepiwszy takimi wyziewami, gwiazdy i wszystek eter znów je wydzielają i z powrotem odsyłają na dół, tak iż nic prawie z nich nie ginie lub ginie bardzo mało, mianowicie tyle, co strawi ogień gwiazd oraz płomień eteru. W związku z tym – jak przypuszczają nasi zwolennicy – nastąpi to, w co podobno powątpiewał Panecjusz, iż w końcu spali się cały świat; jako że po zużyciu całego zasobu wilgoci ani ziemia nie będzie mogła się posilić, ani powietrze nie będzie się odnawiało, gdyż z wyczerpaniem wszystkiej wody tworzenie się powietrza stanie się niemożliwe. Tak więc nie pozostanie nic prócz ognia, przez który jednakowoż, jako przez istotę żyjącą i Boską, dokona się znów odnowienie świata i odrodzi się całe jego piękno”, O naturze bogów 2, 46 [w:] Pisma filozoficzne, tłum. W. Kornatowski, Warszawa 1960, t. I, s. 138. Seneka zaś pisał: „Sidera sideribus incurrent et omni flagrante materia uno igne quidquid nunc ex dispositione lucet, ardebit”, Ad Marciam de consolatione 26, 6; por. też N. Söderblom, La vie future d’après le Mazdéisme à la lumière des croyances parallèles dans les autres religions, Paryż 1901; R. Mayer, Ist die biblische Vorstellung vom Weltbrand eine Entlehnung aus dem Parsismtis?, Monachium 1947.

(2) „Esse quoque in fatis reminiscitur, adfore tempus, quo mare, quo tellus correptaque regia coeli ardeat et mundi moles operosa laboret”, Metam., lib. 1, w. 256–258.

(3) Apologetyk, tłum. dr Jan Sajdak, Poznań 1947, s. 186, 189–190.

(4) Ks. F. Gryglewicz, Opis końca świata u św. Piotra i w Qumran, „Ruch biblijny i liturgiczny” 12, 1959, s. 278–282.

(5) J. Geffcken, Die Oracula Sibyllina, 4, 161, Lipsk 1902, s. 100.

(6) J. Geffcken, dz. przyt. 7, 120, s. 139.

(7) Tamże, 7, 121, s. 139.

(8) Tamże, 7, 123, s. 139.

(9) Tamże, 4, 173, s. 101.

(10) Apokryfy Nowego Testamentu, wybrali i opracowali Daniel Rops i F. Amiot, tłum. Z. Romanowiczowa, Londyn 1955, s. 219.

(11) Porównaj następujące prace o końcu świata: św. Tomasz z Akwinu, S. th. suppl., q. 74; E. Mangenot, Fin du monde [w:] Dictionnaire de la Bible, wyd. F. Vigouroux, II, s. 2262–2278; A. Lemonnyer, Fin du monde [w:] Dictionnaire apologétique de la foi catholique, I, s. 1911–1928; E. Mangenot, Fin du monde [w:] Dictionnaire de théologie catholique, V, s. 2504–2552; J. Bautz, Weltgericht und Weltende, Mainz 1866; Erazm Majewski, Początek, przyszłość i koniec, wyd. 2, Koniec świata, Warszawa 1895; Stainier, La fin du monde, Louvain 1898; dr M. Ernst, O końcu świata i kometach, Lwów 1899; Sigmund, Das Ende der Zeiten, 1892; Thomas, Das Weltende, 1900; C de Kirwan, Comment peut finir l’univers, wyd. 3; Paryż 1901; dr M. W. Meyer, Wie kann die Welt einmal untergehen?, wyd. 14, Stuttgart 1905; A. Rademacher, Der Weltuntergang, Monachium 1909; K. Isenkrahe, Energie, Entropie, Weltanfang, Weltende, Trewir 1910; F. Spirago, Der Weltuntergang und die neue Erde, Praga 1919; Ks. Feliks Hortyński SI, Życie w świetle nauki i Objawienia, wyd. 2, Kraków 1931, s. 197–245; J. Pugi SI, El fin del mundo, Buenos Aires 1941; J. de Fraine, De wereldbrand ais wereldeinde, „Ons Geloof” 29, 1947, s. 49–65; J. M. de Barrio SI, Va a la muerte el universo?, „Miscellanea Comillas” 18, 1952, s. 145–161; J. Pieper, Über das Ende der Zeit. Eine geschichtsphilosophische Méditation, Monachium 1950.

(12) Wszechświat, wyd. 2, tłum. dr Wł. Kapuściński, 1947, s. 309.

(13) Kwant jest to jednostka energii odpowiadająca jakiejkolwiek długości fali promieniowania, ale w stosunku odwrotnie proporcjonalnym, to znaczy: fale krótkie mają dużą energię, zaś fale długie posiadają mało energii.

(14) Por. Jeans, Wszechświat, s. 314.

(15) Dz. przyt., s. 313–314. Jednak niektórzy fizycy wątpią w termiczną śmierć wszechświata. Sądzą (np. L. Boltzmann), że prawo entropii dopuszcza pewne wyjątki; entropia może mianowicie niekiedy powracać do stanu poprzedniej organizacji; nie jest więc ona prawem deterministycznym, lecz statystycznym. Następnie twierdzą, że dotąd nie wykazano, iż prawo entropii obowiązuje w świecie molekularnym i nuklearnym. Pewne wątpliwości co do entropii nasuwa również dematerializacja masy i materializacja energii promienistej. Wreszcie, jak mówi ks. Hortyński, termiczna śmierć wszechświata mogłaby nastąpić wtedy, gdyby wszechświat był układem zamkniętym i niezależnym od wpływów zewnętrznych; dotychczas jednak nie dowiedziono, że wszechświat jest układem zamkniętym i niezależnym od zewnętrznych wpływów. Por. ks. K. Kłósak, W poszukiwaniu pierwszej przyczyny, cz. I, Warszawa 1955, s. 19 n.

Powyższy tekst jest fragmentem książki był ks. Marcina Ziółkowskiego Koniec świata. Eschatologia, t. 3.