Rozdział szesnasty. Nowoczesne wolności w oświetleniu encyklik, cz. 3

Wolność prasy

Co to jest wolność prasy? W gruncie rzeczy wolność prasy jest to wolność mówienia swobodnie za pośrednictwem prasy wszystkiego tego, co się myśli. Wolność słowa jest naturalnym następstwem wolności myśli. Wolność prasy zaś jest rozszerzeniem wolności słowa. W rozdziale naszej rozprawy o wolności sumienia przypomnieliśmy właściwe znaczenie wolności ludzkiej. Powiedzieliśmy w jakim sensie człowiekowi wolno myśleć. Rozróżniliśmy wolność sumienia w rozumieniu katolickim i wolność sumienia w rozumieniu rewolucyjnym, czyli liberalnym. To samo rozróżnienie odnosi się naturalnie do wolności prasy. Jeżeli poszanowanie Boga, prawdy, moralności i władzy prawowitej narzuca się samo przez się człowiekowi, który myśli i mówi, to jakże pisarz, który za pośrednictwem prasy przemawia do tłumu, ma być wyższym ponad wszelkie prawo moralne? Czy ma posiadać prawo rozsiewania kłamstwa i zepsucia stosownie do swojej fantazji? W rozumieniu katolickim wolność prasy jest to wolność wykonywania prawa myślenia, mówienia, pisania, tego, co kto chce drukowania i ogłaszania tego, jednakże zawsze przy jednoczesnym poszanowaniu prawdy, przepisów moralności i roztropności.

1. Prasa powinna swobodnie służyć do rozpowszechniania nauki katolickiej. Państwo, które nie daje tej swobody, nie ma również prawa jej tamować. Przeciwnie, powinno ją uznać, otoczyć obostrzeniami i opieką, bez skrępowania osobistej działalności, a tym więcej bez hamowania działalności Kościoła. Wielkim zamachem na wolność prasy byłoby przeszkadzanie w rozpowszechnianiu listów papieża lub biskupów.

2. Prasa może być również trybuną do wygłaszania tak zwanych wolnych opinii. Wspomina o tym Leon XIII w encyklice Libertas: „Jeżeli chodzi o przedmioty, które Bóg zostawił do roztrząsania ludziom, to każdemu wolno wytworzyć sobie własne zdanie i wyrażać je swobodnie. Natura nie czyni w tym względzie przeszkód, albowiem taka wolność nie doprowadza nigdy ludzi do uciskania prawdy, przeciwnie przyczynia się do poszukiwania i częstokroć znalezienia prawdy” (1).

Prawo to istnieje niezależnie od państwa. W każdym razie państwo może czasami wkraczać w sposób rozsądny w tę dziedzinę działalności, aby zarządzić odpowiednie środki w interesie poszanowania przynależnego władzy i w ogóle ładu publicznego.

3. Na koniec wolno prasie, z uwzględnieniem powyższych zastrzeżeń, rozpowszechniać pożyteczne nowiny. Wolno jest prasie dawać ludowi szlachetną rozrywką. Państwo może słusznie sprzeciwić się rozpowszechnieniu takich prawdziwych zresztą nowin, których ogłaszanie mogłoby narazić pokój lub bezpieczeństwo publiczne. W rozumieniu liberalnym, wolność prasy jest to nieograniczona swoboda ogłaszania przy pomocy prasy lub w inny sposób wszystkich nauk i wszystkich zdań, bez brania pod uwagę prawdy, moralności, religii i szacunku należnego prawowitej władzy. Wyrażenie „wolność prasy”, w zwykłym tego słowa znaczeniu, nie bywa pojmowane w rozumieniu katolickim, lecz w rozumieniu liberalnym, czyli rewolucyjnym. W tym też znaczeniu będzie ono przedmiotem naszych rozważań i sądu, zgodnego z zasadami Kościoła.

Czy wolność prasy jest uprawniona? Wolność prasy, będąc logicznym następstwem wolności sumienia i wolności wyznań jest podobnie jak one owocem rewolucji. Podobnie jak tamta rzuca pod nogi wszelkie Boskie prawa. Rano i wieczór na wszystkie strony rozsiewa kłamstwo, bezbożność, zepsucie i oszukaństwo. Wolność prasy nie jest prawem, ale zawiera w sobie wielki błąd, wolność zgubnego zatracenia. Posłuchajmy nauki Kościoła:

1. Wolność prasy nie jest prawem, ale występną swawolą i błędem. Leon XIII uzasadnia to w encyklice Libertas. Mówiąc o swobodzie „wyrażania słowem lub drukiem tego wszystkiego, co kto chce”, papież dodaje: „A teraz idźmy dalej w tym rozważaniu wolności wyrażania przy pomocy słowa lub druku wszystkiego tego, co kto chce. Zapewne jeżeli taka wolność nie jest trzymana na wodzy, jeżeli przekracza granice i miarę, to nie potrzebujemy chyba tego mówić, wolność taka prawem nie jest. Albowiem prawo jest zdolnością moralną i, jak to już powiedzieliśmy, a co nie może być za wiele razy powtarzane, byłoby niedorzecznością wierzyć, że wolność w sposób naturalny przysługuje bez różnicy i odróżnienia prawdzie i kłamstwu, złu i dobru. Prawda i dobro mogą być rozpowszechniane w państwie, zażywając rozsądnej swobody, a to w tym celu, aby korzystała z nich większa liczba ludzi. Natomiast słuszne jest, aby władza publiczna troskliwie zajęła się tępieniem kłamliwych doktryn, tej najgorszej zarazy dla ducha, oraz występków psujących serca i obyczaje, a to w tym celu, aby nie pozwolić rozpowszechniać się złu, na zgubę społeczeństwa”.

Pius IX, przypominając nauki Grzegorza XVI rzekł niemniej stanowczo w encyklice Quanta cura: „W następstwie tego zupełnie fałszywego pojęcia ustroju społecznego, nie wahają się sprzyjać tej błędnej opinii, jak najbardziej szkodliwej dla Kościoła katolickiego i zbawienia dusz, którą Nasz szczęśliwej pamięci poprzednik, Grzegorz XVI, nazwał szaleństwem, a mianowicie, że «wolność sumienia i wyznań ma być prawem przysługującym każdemu człowiekowi, że obywatele posiadają zupełne prawo wyrażania głośno i publicznie swoich zdań, jakiekolwiek by one były, słowem, drukiem, czy w inny sposób, iżby władza kościelna ani świecka nie mogła temu przeszkodzić»”.

2. Wolność prasy jest wolnością zgubną i nieznośną, wolnością prowadzącą do zatracenia.

a) Papież Pius VII w liście Post tam diuturnas tak pisał do biskupa de Boulogne z Troyes: „Nie mniejsze było Nasze zdziwienie i ubolewanie, gdyśmy odczytali 23 artykuł konstytucji, utrzymujący i dozwalający wolność prasy, chociaż ona jest wielkim niebezpieczeństwem i pewną zgubą dla wiary i obyczajów. Jeżeliby ktoś mógł jeszcze wątpić o tym, to doświadczenie wieków poprzednich poucza w tym względzie dostatecznie. Jest to fakt zupełnie stwierdzony: właśnie owa wolność prasy stała się głównym narzędziem, które najpierw zdeprawowało obyczaje ludów, potem odebrało im wiarę, na koniec wznieciło bunty, zamieszania i powstania. Nieszczęsnych tych rezultatów trzeba by się obawiać także obecnie, ze względu na wielką złość ludzką, gdyby, co nie daj Boże, każdemu użyczono prawa wyrażania drukiem wszystkiego według upodobania”.

Zupełna wolność prasy, której wprowadzenia obawiał się w 1814 roku Pius VII , stała się faktem dokonanym. Kto nie chce być ślepy musi przyznać, że wszystkie obawy tego papieża były uzasadnione.

b) W encyklice Mirari vos Grzegorz XVI z apostolskim oburzeniem piętnuje wybryki prasy i po mistrzowsku odpiera zarzuty liberałów wszystkich epok, którym wolność prasy wydaje się olbrzymim dobrodziejstwem współczesnej cywilizacji, dobrodziejstwem, którego niedogodności wyrównane są znacznymi według nich korzyściami: „Z tym łączy się wolność prasy, wolność najbardziej zgubna, wolność nieznośna, nigdy dość znienawidzona, wolność, której pewni ludzie ośmielają się domagać i rozpowszechniać ją wszędzie z takim hałasem i naciskiem. Dreszczem jesteśmy przejęci, Czcigodni Bracia, gdy rozważamy, jak potworna nauka, a raczej jakie nadzwyczajne błędy nas przygniotły, błędy rozsiewane daleko i na wszystkie strony przez ogromne mnóstwo książek, broszur i pisemek, drobnych co prawda objętością, ale ogromnych przewrotnością, skąd wychodzi przekleństwo, zalegające powierzchnię ziemi i powodujące łzy nasze. Istnieją – cóż za boleść! – ludzie uniesieni takim bezmiarem bezwstydu, że nie lękają się utrzymywać uporczywie, iż potop wynikających stąd błędów dostatecznie zrównoważony jest przez ogłoszenie jakiegoś dzieła wydrukowanego na obronę prawdy i religii wśród tego steku niegodziwości. Ale to zbrodnia niewątpliwa i to zbrodnia karana przez każdy rodzaj prawa, popełniać obmyślane z góry zło niezaprzeczone i wielkie, w nadziei, że może z niego dobro jakieś wyniknie. Jakiż rozsądny człowiek kiedykolwiek ośmieli się twierdzić, że dozwolone jest rozpowszechniać trucizny, sprzedawać publicznie, roznosić, a co więcej, zażywać łakomie, pod pozorem, że istnieje jakieś lekarstwo, które niekiedy wyrwało z objęć śmierci tych, którzy je wypili”.

Grzegorz XVI wskazuje następnie, jak Kościół od początku istnienia potępiał złe książki:

„Bardzo odmienne (od tego) były środki karne Kościoła w celu wytępiania złych książek, nawet za czasów apostolskich. Istotnie, czytamy, że apostołowie publicznie spalili wielką ilość książek. Dla przekonania się, niechaj wystarczy uważne przeczytanie praw wydanych w tym przedmiocie przez Sobór Laterański V i konstytucję ogłoszoną wkrótce potem przez Leona X, Naszego świętej pamięci poprzednika, w celu przeszkodzenia, aby «to, co szczęśliwie wymyślone w celu pomnożenia wiary i rozpowszechnienia pożytecznych sztuk, nie zostało przewrócone i nie zrodziło szkody w zbawieniu wiernych Chrystusowych ».

To również było przedmiotem jak najczujniejszych starań Ojców Soboru Trydenckiego, którzy w celu zaradzenia takiemu ogromowi złego, nakazali najbardziej zbawiennym dekretem, utworzenie Indeksu Książek, zawierających przewrotne nauki.

«Należy walczyć odważnie – mówi Klemens XIII , Nasz szczęśliwej pamięci poprzednik w swojej encyklice o potępieniu niebezpiecznych książek – należy walczyć odważnie, o ile tego sama rzecz wymaga i z całej siły tępić plagę z tylu książek zgubnych. Nigdy nie wytępi się materii błędu, jeżeli zbrodnicze czynniki zepsucia nie zginą pożarte przez płomienie». Przez to ustawiczne staranie, z jakim przez wszystkie wieki święta Stolica Apostolska usiłowała podejrzane i niebezpieczne książki potępiać i wyrywać z rąk ludzi, jasno wynika, jak fałszywą, zuchwałą i obrażającą Stolicę Świętą, a jednocześnie obfitą w wielkie nieszczęście dla ludu chrześcijańskiego jest nauka tych, którzy, nie poprzestając na odrzuceniu cenzury, jako zbyt uciążliwej i przykrej, posunęli przewrotność aż do głoszenia, że ona przeciwna jest zasadom sprawiedliwości i aż do zuchwałego odmówienia Kościołowi prawa do jej ustanawiania i wykonywania”.

c) W encyklice Quanta cura Pius IX mówi w sposób następujący o zwolennikach wolności prasy: ,,Podtrzymując zuchwale te twierdzenia, ani nie myślą, ani się nie zastanawiają, że głoszą swobodę zatraty i, że «jeśli dozwolone jest zawsze poglądom ludzkim spór napoczynać, to nie zabraknie nigdy jednostek, które ośmielą się stanąć oporem wobec prawdy i pokładać zaufanie w gadaninie mądrości ludzkiej, co jest nadzwyczaj szkodliwą próżnością, której wiara i mądrość chrześcijańska powinny starannie unikać, zgodnie z nauką Pana naszego Jezusa Chrystusa» (2)”.

Na koniec Syllabus potępia następujące zdanie:

Zdanie LXXIX: Błędem jest, jakoby świecka wolność wszelkiego wyznania, jak również wszystkim udzielona zupełna moc objawiania głośno i publicznie jakichkolwiek zdań i pomysłów, miały wieść do łatwiejszego zepsucia obyczajów i pomysłów u ludów i do rozpowszechniania zarazy indyferentyzmu (przemówienie Nunquam fore z 15 grudnia 1856 roku).

Wobec tych wywodów dla każdego katolika sprawa wolności prasy jest przesądzoną. Potępił ją Kościół, potępił ją rozum. Wolność prasy nie jest godną imienia, którym, niby zasłoną, okrywa się, aby nią pokryć swoją szkodliwość. Jest to raczej wyuzdana swawola, która bynajmniej nie sprzyja prawdziwej wolności, ale raczej staje się uciemiężeniem. Na zarzuty, stawiane przez gorliwych apostołów takiej wolności, Leon XIII odpowiada w encyklice Libertas: „Wybryki swawolnego ducha, które względem nieuświadomionego tłumu łatwo stają się prawdziwym uciemiężeniem, powinny być istotnie karane mocą prawa, na równi z gwałtownymi czynami popełnianymi względem słabych. Represja taka jest tym bardziej potrzebna, że wobec sztuczności stylu i subtelności rozumowań, szczególnie kiedy to wszystko pochlebia namiętnościom, bez wątpienia znaczna część publiczności nie może w żaden sposób, lub też z wielką trudnością, mieć się na baczności. Przyznajcie każdemu nieograniczoną wolność mówienia i pisania, a nic nie pozostanie świętego i nienaruszonego, nic nie pozostanie oszczędzone, nawet te pierwotne prawdy, owe wielkie zasady przyrodzone, mające się uważać jako wspólne dziedzictwo całej ludzkości. W ten sposób ciemności prawie przyćmiły prawdę i widzimy co się zdarza częstokroć: panoszenie się łatwe różnych najbardziej zgubnych błędów. Wszystko cokolwiek wygrywa na tym swawola, traci wolność, albowiem zawsze widzieć będziemy wolność rosnącą i wzmagającą się, w miarę, jak swawola więcej uczuje wędzidła”.

Czy wolność prasy może być tolerowana? Tak, w pewnych wypadkach i z pewnymi zastrzeżeniami wolność prasy może być tolerowana, ale nawet wtedy nie przestaje być złem, by stać się prawem lub postępem.

Wolność prasy może być tolerowana w pewnych wypadkach i z pewnymi zastrzeżeniami: Stosując do wolności prasy słowa wypowiedziane o innych nowoczesnych wolnościach, Leon XIII tak mówi w encyklice Libertas: „Kościół jednakże nie sprzeciwia się tolerancji, którą władza świecka według swojego mniemania posługuje się odnośnie do rzeczy sprzecznych z prawdą i słusznością, a to w celu uniknięcia większego zła lub osiągnięcia lub też zachowania większego dobra. Bóg sam, w swojej Opatrzności, aczkolwiek nieskończenie dobry i wszechmocny, zezwala na istnienie w świecie rzeczy złych, już to, aby nie przeszkadzać wzrastaniu rzeczy dobrych, już to, aby przeszkodzić rozpowszechnianiu się zła jeszcze większego. Przystoi, aby w kierownictwie państw, naśladowano Tego, który rządzi światem. Co więcej władza ludzka, czując się bezsilna by przeszkodzić szerzeniu się wszystkich poszczególnych rzeczy złych, musi pozwalać i pozostawić bezkarnymi wiele rzeczy, które jednak słusznie oczekują na wymiar kary ze strony Opatrzności Boskiej”.

O przyznaniu tej tolerancji decydować nie może mniemanie, lecz wyłącznie słuszne prawdy. Należy przyznać, powiada papież, że: „Tolerowanie złego, należąc do zasad przezorności politycznej, powinno być ściśle utrzymane w granicach wymaganych przez swą jedyną rację bytu, to jest przez wzgląd na dobro publiczne.

Wolność prasy nawet wówczas, gdy jest tolerowana, nie przestaje być złem i nie należy jej ani pożądać, ani pochwalać. Jednakże w tych wypadkach, jeżeli ze względu na dobro wspólne i to jedynie z tego powodu, prawo ludzkie może i nawet powinno tolerować zło, to jednak ono nie może i nie powinno pochwalać zła, ani też jako takiego pożądać, albowiem zło, będąc samo w sobie brakiem dobra, sprzeciwia się dobru ogólnemu, którego prawodawca ma chcieć i ma bronić, jak może najlepiej”.

Nieco dalej papież dodaje: „Jedna rzecz zawsze pozostaje prawdziwa, a mianowicie ta, że owa wolność dana bez różnicy wszystkim i dla wszystkiego, nie jest, jak często lubimy powtarzać, pożądana sama przez się, skoro dla rozumu jest wstrętnym, aby fałsz i prawda miały posiadać jednakowe prawa…”.

„Wcale nie jest dozwolone – mówi dalej Leon XIII – domagać się, bronić lub bezwzględnie przyznawać swobodę myśli i prasy, nauczania, religii, jako praw nadanych człowiekowi przez naturę. Gdyby natura istotnie dała je człowiekowi, to przysługiwałoby nam prawo uchylenia się spod władzy Boga, a żadne prawo nie mogłoby ograniczać wolności ludzkiej.

Wynika stąd również, że te różne rodzaje wolności, dla słusznych powodów, mogą być tolerowane, byle tylko słuszne umiarkowanie przeszkodziło im przerodzić się w swawolę i rozstrój. Tam na koniec, gdzie wolności te utwierdzone są na drodze zwyczaju, obywatele powinni korzystać z nich jedynie w celu świadczenia dobrego, i mieć względem nich te same zapatrywania jakie ma Kościół. Albowiem wolność nie może być uważana za uprawnioną, tylko o tyle, o ile potęguje naszą zdolność do dobrego, a poza tym nigdy”.

Tym samym głosicielom wolności, którzy nowoczesne wolności, a z nimi swobodę prasy uważają jako postęp, Leon XIII odpowiada: „By zaś sąd Nasz zachował cechę prawdy, przyznać należy, że im bardziej potrzebne jest tolerowanie zła w jakim państwie, tym więcej warunki tego państwa odbiegają od doskonałości”.

Zakończmy ten rozdział ważną uwagą. Z zacytowanych tekstów widać jasno, że tolerancja złej prasy, przez sam Kościół dopuszczona, a to w pewnych wypadkach i pod pewnymi rękojmiami, nie powinna być za jedno wzięta z wolnością prasy, istniejącą w niektórych krajach, a mianowicie we Francji. Jest pomiędzy jedną a drugą przepaść. Wolność prasy jest uważana jako postęp i prawo nietykalne. Tymczasem z punktu widzenia nauki, moralności i religii jest ona całkowicie bez prawidła i hamulca: żadne słuszne miarkowanie, by użyć słów Leona XIII , nie przeszkadza jej wyradzać się w swawolę i nieład. Tamy są zerwane, fala przybierająca tego błota moralnego opanowuje za pomocą prasy miasta i wsie, pałace i chaty, fabryki i skromne warsztaty. Jest to rak, zajadle i bez ustanku toczący żywotne siły serca ludzkiego, rodziny i narodu. Są to ciemności błędu, jak dym z tej studni bezdennej, o której święty Jan pisze, rozlewające się na ziemię, burzące panowanie Boże i gubiące dusze, upadłe w niewolę szatana.

Wolność nauczania

Podobnie, jak to uczyniliśmy odnośnie do wolności prasy, sumienia i wyznań, tak samo musimy rozróżnić dwa rodzaje wolności nauczania: jedną prawidłową, a drugą nieprawidłową: wolność w pojęciu liberalnym, czyli rewolucyjnym, oraz wolność w pojęciu katolickim.

Wolność nauczania w pojęciu katolickim, jest to swobodne wykonywanie prawowitego prawa nauczania. Wyrażenie to „swobodne wykonywanie” oznacza, że państwo nie posiada mocy stawiania jej przeszkód, natomiast nie znaczy, że każdy obywatel ma władzę moralną, zdolność i moc nauczania bez różnicy tego, co sam uważa za prawdę, nawet w naturalnym porządku rzeczy. Takie rozumienie rzeczy byłoby niedorzeczne. Ten, kto naucza sam, powinien posiadać naukę, być uczonym w tym przedmiocie, którego naucza. Nadto by nauczać powinien z urzędu posiadać misję od prawowitej władzy. Takie znaczenie mieści w sobie wyrażenie: „prawowite prawo nauczania”.

Wolność nauczania w znaczeniu liberalnym, to jest wolność przyznania każdemu obywatelowi nauczania tego, co mu się podoba, bez względu na prawdę naturalną lub objawioną. Widoczne jest więc, że wolność ta wypływa wprost z fałszywej wolności sumienia, wyznań i prasy. Każdy według tej teorii myśli i wierzy co mu się podoba, wybiera sobie religię lub nie ma żadnej, ogłasza przy pomocy prasy lub inaczej to, co mu się podoba myśleć lub wierzyć i według upodobania stawia się w roli nauczyciela własnych swoich przekonań. Ten, kto chce uczyć, z urzędu zaopatruje się w upoważnienie i dyplomy państwowe: po czym wolno mu nauczać, co mu się podoba. Jedynym warunkiem jest podobać się tym, przez których został powołany. Z nauką Kościoła nie liczy się zupełnie.

Takie są dwa sposoby rozumienia wolności nauczania. Zauważmy następnie, że wyrażenie „wolność nauczania” w pospolitym znaczeniu tego słowa brana jest dodatnio i ma wyrażać swobodne wykonywanie władzy nauczania, przyznane przez państwo Kościołowi oraz tym, którzy od niego otrzymują zlecenie nauczania. Przeciwnie, wyrażenie wolności sumienia jest najczęściej używane w znaczeniu ujemnym, czyli liberalnym: podobnie jak wolność prasy najczęściej pojmowana jest w znaczeniu ujemnym, wolność wyznań zawsze w złym, ponieważ w przeciwnym razie należałoby mówić o wolności wyznania. Najpierw powiemy kilka słów o wolności nauczania w znaczeniu liberalnym, a następnie wskażemy prawowitość prawdziwej wolności nauczania.

Wolność nauczania w pojęciu liberalnym. Ta rzekoma wolność, przyznawana zwykłym obywatelom lub urzędowym nauczycielom wykładania nauki wedle swego wyboru, sprzeczna jest z rozumem, gdyż ułatwia szerzenie w państwie najszkodliwszych błędów. Dlatego właśnie Leon XIII w encyklice Libertas, wypowiedziawszy słowa potępienia dla wolności prasy, tak mówi o wolności nauczania w pojęciu liberalnym:

„Nie inaczej należy sądzić o tym, co nazywają wolnością nauczania. Nic prócz prawdy bez wątpienia nie powinno do dusz mieć przystępu, skoro w niej natury rozumne odnajdują swoje dobro, swój cel, swoje udoskonalenie. Dlatego właśnie przedmiotami nauczania powinny być wyłącznie rzeczy prawdziwe, a to zarówno, czy nauczanie zwraca się do prostych, czy do uczonych, aby jednym przyniosło poznanie prawdy, innych zaś w niej utwierdziło. Z tego właśnie powodu każdy, kto oddaje się nauczaniu, ma obowiązek bezsprzecznie wytępiać błąd w umysłach i stawiać pewne zapory przeciw wtargnięciu fałszywych przekonań. Jest więc rzeczą widoczną, że wolność, o której mówimy, przywłaszczając sobie prawo nauczania wszystkiego według swego upodobania, w sprzeczności jest oczywistej z rozumem i stworzona na to, by zdziałać zupełny przewrót w umysłach. Władza publiczna nie może przyznać swawoli tego rodzaju w społeczeństwie, chyba że przez pogardę dla swego obowiązku. Nie godzi się, aby sztuka nauczania stała się bezkarnie narzędziem zepsucia”.

Zwolennicy tej fałszywej wolności utrzymują, że rzeczą ucznia jest rozróżnić, co ma sobie przyswoić z wykładu nauczyciela, a co ma odrzucić: Leon XIII , zwalczając to twierdzenie, mówi: „Wiadomo, jaką wagę dla słuchaczy ma powaga nauczyciela i jak rzadko uczeń może sam przez się sądzić o prawdzie zawartej w nauce przewodnika”.

Błąd nie posiada tych przywilejów, które prawda posiada. Błąd nie ma prawa do rozpowszechniania się za pomocą nauki. Wyłącznie prawda posiada ten przywilej. Przypomina to Leon XIII i tak mówi dalej: „Prawda, która powinna być jedynym przedmiotem nauczania, jest dwojakiego rodzaju: istnieją prawdy przyrodzone oraz prawdy nadprzyrodzone. Prawdy przyrodzone, do których zaliczają się zasady przyrody i wnioski najbliższe jakie z nich rozum wysnuwa, stanowią wspólne dziedzictwo rodzaju ludzkiego, są one trwałym fundamentem, na którym spoczywają: obyczaje, sprawiedliwość, religia, a nawet samo istnienie ludzkiego rodzaju, byłoby więc największą bezbożnością, największym, nieludzkim szaleństwem pozwolić na bezkarne tych prawd naruszanie i niszczenie. Niemniej jednak skrupulatności trzeba w strzeżeniu wielkiego i świętego skarbca prawd, które Bóg dał nam poznać”.

Przyrodzone i nadprzyrodzone prawdy narzucają się najpierw nauczycielowi, a następnie uczniowi. Są one naprawdę nietykalne. Państwo czy uniwersytet, który w swoim imieniu upoważnia nimi pogardzać, popełnia więc jedną z największych bezbożności, jedno z największych nieludzkich szaleństw. Syllabus potępia następujące zdanie:

Zdanie LVII. Nauka filozofii i moralności, tudzież prawa cywilne, mogą i powinny wyzwolić się spod powagi Kościoła (przemowa Maxima quidem z 9 czerwca 1862 roku).

Poniżej podamy inne, podobne, również potępione zdania:

Wolność nauczania w znaczeniu katolickim. Określiliśmy wolność tę powyżej, jako swobodne wykonywanie prawowitej zdolności – prawa nauczania prawdy przyrodzonej lub nadprzyrodzonej. W porządku przyrodzonym powinniśmy rozróżnić przedmioty, nie mające koniecznego związku z nauką Kościoła oraz przedmioty, które posiadają taki związek. Odnośnie do pierwszych oprzyjmy się na krótkim wyciągu z encykliki Leona XIII Libertas: „Nie należy zapominać, jak rozległe jest pole, na którym może rozwinąć się swobodnie działalność i pomysłowość ludzka. Chcemy tu mówić o przedmiotach, które nie mają ścisłego związku z nauką wiary i obyczajów chrześcijańskich oraz takich, co do których Kościół nie stosuje swej powagi i pozostawia uczonym całą swobodę zapatrywań”.

Prawo to istnieje niezależne od państwa i poprzedziło jego istnienie. W zakresie przedmiotów, pozostawionych swobodnemu roztrząsaniu uczonych, może ono wkraczać tylko wówczas, gdy wymaga tego porządek publiczny. Państwo może zresztą swobodnie wybierać swoich nauczycieli urzędowych i ustanawiać dla nich program. Przystąpimy teraz do najważniejszego przedmiotu tego rozdziału i domagajmy się prawa swobodnego nauczania dla Kościoła. Twierdzimy, że Kościół posiada następujące prawa: 1) nauczać wszelakiej prawdy, 2) usuwać wszelkie błędy, szkodzące jego nauczaniu.

Leon XIII przypomina i głosi donośnie to prawo Kościoła w encyklice Aeterni Patris, której początek stanowi uroczyste świadectwo, dane Urzędowi Nauczycielskiemu Kościoła. W celu udowodnienia, że Kościół urząd ten otrzymał od Syna Bożego, a nie od ludzi, Najwyższy Kapłan przytacza znane słowa: „Ite, docete omnes gentes – Idźcie, nauczajcie wszystkie narody”. Posłuchajmy głosu Leona XIII , a przekonamy się, że Ojciec Święty przyznaje Kościołowi nie tylko prawo nauczania religii objawionej, dogmatów wiary i moralności ewangelicznej, ale także prawo nauczania prawd przyrodzonych, a w szczególności filozofii:

„Syn Jedyny Przedwiecznego Boga, pojawiwszy się na ziemi w celu dania ludziom zarówno zbawienia, jak światła Boskiej mądrości, wyświadczył światu niezmierne i znamienite dobrodziejstwo, gdy w chwili wstąpienia do nieba przykazał apostołom, aby szli i nauczali wszystkie narody, a jako wspólnego i jedynego mistrza wszystkich narodów pozostawił Kościół, który założył. Albowiem prawda, która ludzi wyzwoliła, ta sama prawda miała pozostać ich strażniczką, a owoce niebiańskich nauk, które dla ludzkości stały się owocami zbawienia, nie byłyby trwałe, gdyby Chrystus, Nasz Pan, w celu oświecania umysłów w wierze, nie ustanowił wiekuistego urzędu. Wsparty na obietnicach, idąc w ślady umiłowania swojego Stwórcy, Kościół sumiennie spełnił poruczony rozkaz, nie tracąc jednak nigdy z oczu właściwego celu, lecz zmierzając z wszystkiej siły do niego, a celem tym było zawsze nauczanie religii i ustawiczne zwalczanie błędów. Taki cel ma praca i czuwanie całego episkopatu, do tego celu zmierzają prawa i dekrety ogłaszane przez sobory, a jeszcze bardziej codzienna troska papieży, którzy, jako następcy prymatu świętego Piotra, Księcia Apostołów, mają prawo i obowiązek nauczania swoich braci i utwierdzania ich w wierze.

Jak słusznie uprzedza nas apostoł, to przez filozofię i próżne dociekanie duch wiernych Chrystusa daje się najczęściej oszukać, a czystość wiary wśród ludzi zniszczyć. Dlatego najwyżsi Pasterze Kościoła zawsze wierzyli, że z urzędu swojego obowiązani są wszelkimi siłami przyczyniać się do postępu prawdziwej wiedzy, a jednocześnie szczególnie czuwać, aby nauczanie całej wiedzy ludzkiej wszędzie udzielane było według przepisów wiary katolickiej, przede wszystkim zaś nauczanie filozofii, albowiem od niej w wielkiej mierze zależy rozumny kierunek nauk. Poruszyliśmy już sami, między innymi, tę sprawę w pierwszym liście okólnym, wystosowanym do Was, Czcigodni Bracia. Ważność jednak przedmiotu i okoliczności skłaniają Nas obecnie do traktowania wraz z Wami o nauczaniu filozoficznym, które by jednocześnie szanowało przepisy wiary i dostojeństwo wiedzy ludzkiej”.

W encyklice Immortale Dei Leon XIII w ten sam sposób domaga się wolności nauczania dla Kościoła i wskazuje, że państwo nie ma prawa jej tamować. Stawianie przeszkód tej wolności nauczania jest wielkim błędem, wielką niesprawiedliwością, wielką zuchwałością. Posłuchajmy słów papieża: „Wielkim i szkodliwym błędem jest usuwanie Kościoła ustanowionego przez Boga samego z życia publicznego, pozbawianie go praw i wpływu na wychowanie młodzieży i na życie rodzinne. Jedynym mistrzem cnoty i strażnikiem obyczajów jest Kościół Chrystusowy. On zachowuje w całości zasady, z których płyną obowiązki. Dążność do poddania Kościoła władzy świeckiej w wykonywaniu obowiązków swojego urzędu jest jednocześnie wielką niesprawiedliwością i wielką zuchwałością. Trzeba przyjąć, że Kościół w nie mniejszym stopniu, jak państwo, ze swej natury i z przynależnego prawa stanowi społeczność zupełną, że piastunowie władzy nie powinni dążyć do ujarzmienia i opanowania Kościoła, ani też ograniczać swobodnego działania w jego zakresie, ani też odbierać Kościołowi żadnego z praw, nadanych przez Jezusa Chrystusa”.

W konstytucji dogmatycznej Dei Filius, Sobór Watykański przyznaje Kościołowi obok nauczania prawo potępiania błędu: „Kościół, który otrzymał również apostolskie posłannictwo nauczania, polecenie strzeżenia powierzonej sobie wiary, ma dane również od Boga prawo i urząd potępiania fałszywej nauki, w tym celu, aby nikt nie był wprowadzony w błąd przez filozofię i błędną sofistykę”.

W encyklice Nostis et nobiscum do arcybiskupów i biskupów włoskich, Pius IX omówiwszy sprawę nauczania w seminariach, tak mówi dalej: „Jako, że nie będziecie mogli, chyba że z trudnością, dopełnić w seminariach wykształcenia niższego kleru, jako że zresztą świeccy młodzi ludzie powinni również być przedmiotem Waszej troski pasterskiej, dlatego czuwajcie, Czcigodni Bracia, nad wszystkimi innymi publicznymi i prywatnymi szkołami i w miarę możności starajcie się, używajcie wpływu swego, usiłujcie, aby w uczelniach tych nauczanie było zgodne z przepisami wiary katolickiej, aby uczęszczająca tam młodzież w cnocie, w naukach wyzwolonych i ścisłych, w sztuce, ćwiczona była przez nauczycieli godnych polecenia pod względem religijnym i obyczajowym, aby była stosownie przygotowana do poznawania sideł, zastawianych przez bezbożników, do unikania ich zgubnych błędów i do służenia pożytecznie i chlubnie chrześcijańskiej społeczności i świeckiemu społeczeństwu.

Właśnie dlatego domagać się będziecie głównej władzy, władzy zupełnie niezależnej nad nauczycielami nauk świętych, jak również wszystkich tych, które odnoszą się do religii lub jej z bliska dotyczą. Czuwajcie, aby w niczym i w żaden sposób, przede wszystkim w rzeczach odnoszących się do religii, w szkołach nie posługiwano się innymi książkami, jak tylko wolnymi od podejrzenia błędu, uprzedzając tych, którzy z urzędu są Waszymi współpracownikami w czuwaniu nad wszystkim, co przynależy do szkół dla dzieci i młodzieży. Niech szkoły będę powierzane tylko nauczycielom i nauczycielkom znanym z wypróbowanej uczciwości, niech do nauczania początków wiary chrześcijańskiej używane będą wyłącznie książki zatwierdzone przez Stolicę Świętą”.

Na koniec Syllabus potępia niektóre zdania, stojące w jawnej sprzeczności z naszą tezą. Zanim je przytoczymy, przypomnijmy słowa Leona XIII , zawarte w encyklice Immortale Dei: „Pius IX, gdy tylko nadarzała się sposobność potępiał błędne zdania, które w danej chwili największą miały wziętość. Następnie zaś ułożył z nich zbiór w tym celu, aby w czasie potopu błędnych opinii, katolicy mieli wskazany bezpieczny kierunek”. Tym zbiorem właśnie jest Syllabus, [który potępia następujące poglądy]:

Zdanie XLVII. Wzorowe urządzenie społeczeństwa świeckiego wymaga, aby szkoły ludowe, otwarte dla dzieci wszystkich warstw ludu, jak też w ogóle wszystkie zakłady publiczne, które w kształceniu w naukach ściślejszych, jak też w wychowaniu młodzieży, wyjęte były spod wszelkiego dozoru Kościoła, spod jego kierownictwa i wpływu, a były poddane zupełnemu zarządowi władzy świeckiej i politycznej, według upodobania rządzących i opinii publicznej (list do arcybiskupa fryburskiego Quum non sine, z dnia 14 lipca 1864 roku).

Zdanie XLVIII. Katolicy mogą pochwalać system wychowania będący poza wiarą katolicką i władzą Kościoła i mający jedynie, a przynajmniej głównie, na celu poznanie rzeczy wyłącznie przyrodzonych oraz społecznego życia na tej ziemi (list do arcybiskupa fryburskiego Quum non sine, z dnia 14 lipca 1864 roku).

Tak więc nauka Kościoła jest jasno i zasadniczo postawiona. Nauka Kościoła katolickiego o wolności nauczania opiera się na woli Bożej, na słowach Chrystusa Pana, na posłannictwie danym przez Niego Kościołowi swemu po wszystkie wieki, aż do końca świata. Kościół katolicki ma prawo i ciężar nauczania prawd przyrodzonych i nadprzyrodzonych. Kościół katolicki ma prawo usuwać i potępiać błędną naukę. Kościół katolicki w pełnieniu swojego nauczycielskiego urzędu nie podlega władzy świeckiej. Kościół katolicki ma prawo czuwać nad tym, aby w szkołach publicznych i prywatnych wykłady odbywały się w sposób zupełnie zgodny z przepisami nauki katolickiej.

Henryk Hello

(1) Pod mianem wolnych opinii czasem rozumieją pojedyncze punkty nauki i zdania różne, przeciw którym Kościół nie wystąpi z wyraźnym i uroczystym określeniem. Ale to jest wielki błąd, który dalej postaramy się obalić.

(2) Św. Leon, List 164.

Powyższy tekst jest fragmentem książki Liberalizm potępiony przez papieży.