Rozdział siódmy. Święta Brygida i wilk króla

Historię życia Brygidy, ukochanej świętej Irlandii spowija wielowiekowa mgła. Na próżno usiłujemy dostrzec przez nią postać Świętej – jest bardzo gęsta i tylko czasami unosi się na chwilę rzucając nieco światła na dzieje Brygidy. Ale i wtedy, nim zdołamy przyjrzeć się bliżej, światło gaśnie.

Czujemy jednak, że za tą zasłoną mgły zapomnienia kryje się wspaniała postać ubranej na biało dziewczyny o silnej i czystej duszy. Mieszkała kiedyś na zielonej wyspie Erin, a dziś zamieszkuje w sercach swego ludu, niosąc mu jak dawniej błogosławieństwo i pocieszenie. Gęsta wielowiekowa mgła nie przeszkadza tym, którzy kochają pamięć świętej Brygidy i nie zakrada się do ich oddanych serc. Choć uczeni toczą dysputy na temat prawdziwych dziejów tej Świętej, dla biednych, którzy ją kochają, jest po prostu przyjacielem, ukochaną świętą Brygidą, której dotyk uzdrawiał kiedyś chorych, której błogosławieństwo napełniało spiżarnie ubogich, która pomagała smutnym znużonym matkom i pochylała się z pełną miłości czułością nad małymi kołyskami.

Nawet teraz każda uboga matka, mająca do wykarmienia liczną gromadkę dzieci czerpie pociechę z opowieści o tym, jak dzięki swej wierze święta Brygida zawsze potrafiła nakarmić biednych i znajdujących się w potrzebie. Gdy w Irlandii szykuje się kołyskę dla niemowlęcia, które wkrótce ześle na ziemię Bóg, przyszła matka modli się o błogosławieństwo do świętej Brygidy, ponieważ uważa, że jest ono największym darem, jaki jej może zesłać Nasz Pan w takiej potrzebie. To taka domowa święta, ta Brygida z pięknej zielonej wyspy, a mieszka tak blisko ludzkich serc, że to przy swoich codziennych zajęciach najczęściej wspominają jej dobroć i pomoc.

W pierwszych dniach wiosny pobocza dróg pokrywają poświęcone Brygidzie małe kwiatki, niosąc ze sobą przesłanie radości i nadziei, szepcząc opowieści o powrocie życia, puchnięciu zielonych pączków, magii wiosny. Najczęściej nazywa się je mniszkiem lekarskim, ale dla przyjaciół świętej Brygidy jest to „mały płomyk Boga” albo „kwiatek świętej Bride”. Bo sama święta nosi wiele imion: Bridget, Bride, „Przybrana Matka Chrystusa”, święta Brygida od Płaszcza, Perła Irlandii…

Wśród wspomnień o tej Świętej wyrosło wiele legend i opowieści, ale wszyscy zgadzają się co do tego, że była to szlachetnie urodzona panna i że jej ojciec, Dubtach, pochodził z królewskiej krwi. Wiemy również, że urodziła się w małej wiosce Dochard na północy Irlandii, mniej więcej wtedy, kiedy święty Patryk zaczynał nauczać Irlandczyków jak służyć Panu Jezusowi.

Brygida była dziwnym, zamyślonym dzieckiem. Uwielbiała się uczyć, ale była również bardzo zręczna we wszystkich innych pracach. W owych czasach nawet szlachetnie urodzone panny miały wiele ciężkich obowiązków, a Brygida nigdy nie próżnowała. Wczesnym rankiem, kiedy poranna mgła zawieszała delikatne klejnoty rosy na źdźbłach trawy i zmieniała pajęczyny w cudowne, cieniutkie koronki trzeba było zagonić krowy na pastwisko, a potem uważnie pilnować, gdy pasły się na zielonych stokach wzgórz, gdyż jeśli któraś oddaliła się od stada, mogła paść łupem złodzieja, który tylko czekał na okazję. A potem, kiedy krowy zostały już bezpiecznie zagnane z powrotem do domu, trzeba je było wydoić i ubić masło.

Ale mimo tylu obowiązków Brygida znajdowała czas na wiele innych rzeczy. Zawsze miała go dość, by dostrzec głód w twarzy żebraka, którego mijała na drodze, by przystanąć i poczęstować go mlekiem i wypiekanym w domu chlebem, by pomóc cierpiącym, którzy zwracali się do niej o pomoc. Sam dotyk silnych dłoni dziewczynki zdawał się przynosić ulgę, a wielu cierpiących biedaków błogosławiło ją, gdy przechodziła. Opowiadali, że u jej boku kroczą ubrane na biało anioły, które ją nauczają i wskazują drogę. I rzeczywiście, na całej wyspie nie było drugiego dziecka o tak dobrym serduszku, czy o tak pięknej twarzyczce, jak Brygida.

Wraz z wiekiem dziewczynka stawała się coraz piękniejsza, a ludzie lubili patrzeć na jej urodę. Była prosta jak strzała i piękna niczym młody modrzew; miała złociste włosy w kolorze dojrzałego zboża, a oczy równie głębokie i błękitne jak górskie jeziora. Wielu szlachetnie urodzonych panów chciało ją poślubić, ale Brygida żadnego z nich nie kochała. W jej życiu było miejsce tylko dla jednego Pana i już dawno postanowiła, że to Jemu będzie służyć.

– Dłużej nie będę tego słuchać – oświadczył wreszcie jej rozgniewany ojciec. – Masz wybrać księcia szlachetnej krwi i poślubić go, tak ci nakazuję.

– Wybrałam najszlachetniejszego ze wszystkich książąt – odparła Brygida spokojnie – a jest nim sam Jezus Chrystus.

– Zrobisz to, co ci się każe i poślubisz pierwszego, który poprosi o twoją rękę – zapowiedzieli jej bracia, coraz bardziej rozzłoszczeni jej uporem.

Ale Brygida wiedziała, że Bóg jej pomoże i dlatego modliła się do Niego z całego serca. A On w swej Dobroci odebrał jej na pewien czas urodę i mężczyźni, widząc, że nie jest już taka piękna, zostawili ją w spokoju.

Brygida miała wówczas zaledwie szesnaście lat, ale uważała, że jest już dość dorosła, by poświęcić życie Bogu. Udała się więc wraz z towarzyszkami do dobrego biskupa Maccaila, którego wzruszył bardzo ich widok. Zastanawiał się jednak, czy Brygida ma świadomość, co naprawdę oznacza służba Bogu. Czy jest gotowa znosić wielkie trudy zamiast cieszyć się łatwym i przyjemnym życiem?

Stara legenda powiada, że kiedy tak się zastanawiał, zobaczył nagle dziwne i cudowne światło, które rozbłysło nad głową dziewczyny i wzniosło się w górę niczym słup ognia rozbłyskując coraz jaśniej, póki nie znikło w chwale Niebios.

– To z pewnością cud – powiedział sobie biskup zasłaniając oślepione cudownym blaskiem oczy. – Ten, który co rano posyła na ziemię promienie słońca, by obudziły nas ze snu, zesłał również to światło, by rozjaśnić mój wzrok i przekonać me wątpiące serce, że sam wybrał tę pannę, by Mu służyła.

Ale nawet po tym cudownym zdarzeniu ostrożny biskup chciał się najpierw dowiedzieć czegoś więcej o życiu Brygidy. Zaś w tym, czego się dowiedział, nie było rzeczy innych niż piękne i dobre. Zarówno na zielonych wzgórzach, jak i w domu, Brygida zawsze dobrze i starannie wykonywała swoje obowiązki, a wszystkim, którzy potrzebowali pomocy udzielała jej z wielką ochotą i radością. Właściwie to miała tylko jedną wadę.

– Rozdaje wszystko, co tylko wpadnie jej w ręce – stwierdzili jej rodzice. – Bez względu na to, jak mało mleka dadzą krowy, każdy żebrak, który ją o to poprosi, dostaje pełny kubek. Jeśli w domu jest tylko jeden bochenek chleba, zawsze odda go biednym. Wystarczy, że ktoś poprosi, a ona odda mu wszystko co znajdzie.

– To prawda – powiedziała Brygida łagodnie. – Ale chyba nie chcecie, żebym pozwalała im odejść głodnym? Czy nie pomagamy samemu Chrystusowi, kiedy pomagamy jego ubogim?

– Może i masz rację – odparli rodzice. – Przyznajemy też, że choć tyle zostaje rozdane, nigdy nam niczego nie braknie, a nasze spichlerze wydają się nawet zasobniejsze niż kiedyś.

Usłyszawszy to biskup nie wahał się dłużej, tylko położył ręce na głowie Brygidy błogosławiąc ją i przyjmując wraz z towarzyszkami na służbę Panu. Powiadają, że kiedy uklękła przy ołtarzu, a biskup zakładał na jej głowę biały welon mniszki, oparła się ręką o stopień, a pod jej dotykiem suche drewno na powrót ożyło, tak czysta i święta była dłoń, która go dotknęła. Początkowo do pracy Brygidy przyłączyło się tylko kilka panien, ale z upływem czasu ta mała gromadka stawała się coraz większa. Wkrótce Brygida postanowiła zbudować dla nich klasztor pod osłoną starego dębu, który rósł niedaleko jej rodzinnej wioski. Właśnie od tego dębu klasztor zaczęto nazywać Kil-dare czyli „dębową celą”. Tutaj ze wszystkich stron wyspy przybywali ubodzy i cierpiący, a nigdy się nie zdarzyło by dobre siostry i Brygida o czułym sercu nie udzieliły komuś pomocy. Tu leczono chorych, pocieszano smutnych i karmiono głodnych. Tu ludzie uczyli się kochać Chrystusa dzięki czułemu współczuciu okazywanemu im przez Jego służki.

Sława Brygidy sięgała daleko, nie tylko Irlandii, ale wielu innych krajów, a miłość do niej tak głęboko zakorzeniła się w sercach ludzi, że do dziś jej pamięć jest jak zielone drzewo rodzące zielone liście wiary i miłości.

Wokół postaci Brygidy powstało tyle cudownych opowieści, że niemal całkowicie przyćmiły jej osobę, ale nawet przez ich grubą warstwę możemy dostrzec, że źródłem wszystkich tych cudów było czułe serce i pomocna dłoń dobrej Świętej. Legendy opowiadają o tym jak gorliwie podejmowała wszystkie zadania miłosierdzia, jak chroniła bezbronnych, jak gotowa była nieść pomoc wszystkim znajdującym się w potrzebie i tym, którzy byli zbyt słabi, by pomóc sobie sami.

Jedna z takich legend opowiada o biednym drwalu, który przez pomyłkę zabił oswojonego wilka, ulubieńca króla i który został za to skazany na śmierć. Kiedy tylko wieść o tym dotarła do świętej Brygidy, ta nie tracąc ani chwili wsiadła na stary, należący do klasztoru wóz i ruszyła na dwór błagać króla o darowanie drwalowi życia. Być może jej prośby nie zostałyby wysłuchane, gdyby, kiedy jechała przez las, z zarośli nie wybiegł nagle wilk i nie wskoczył do jej wozu. Ponieważ święta Brygida kochała wszystkie zwierzęta, oswojone i dzikie, skłoniła tylko głowę na powitanie swego pasażera i poklepała go po głowie, a wilk, zadowolony z takiego przyjęcia, przysiadł u jej stóp niczym oswojony pies.

Kiedy Brygida przybyła do pałacu, zaraz zażądała spotkania z królem. A poszła na nie z wilkiem idącym potulnie przy jej nodze.

– Przyprowadziłam ci innego oswojonego wilka – powiedziała królowi – ale w zamian chcę prosić, byś wybaczył temu biedakowi, który wyrządził ci nieświadomie szkodę.

I tak cała sprawa zakończyła się dla wszystkich pomyślnie: król był zachwycony nowym ulubieńcem, drwal został uratowany, a zadowolona święta Brygida spokojnie wróciła do klasztoru.

Siostry, które mieszkały w Dębowej Celi, zdawały się specjalnie chronione przed wszelkim złem. Powiadają, że wielu rabusiów na własnej skórze przekonało się jak bezcelowe są próby obrabowania świętej Brygidy.

Kiedyś bardzo przebiegła banda złodziei ukradła krowy należące do klasztoru i uciekła z nimi niezauważona. Rabusie byli bardzo dumni ze swego sprytu, ale kiedy dotarli do rzeki, którą musieli przebyć, okazało się, że jej wody wezbrały tak bardzo, iż tylko z największym trudem można było przeprawić krowy na drugą stronę. Nie chcąc zamoczyć ubrań złodzieje zdjęli je, zwinęli i przywiązali do rogów krów, ale kiedy szykowali się do przekroczenia rzeki mądre krowy świętej Brygidy nagle ruszyły pędem do domu i zatrzymały się dopiero w oborze klasztoru. Nadzy złodzieje biegli za nimi co sił w nogach, po czym, głęboko zawstydzeni, musieli błagać Świętą o przebaczenie i zwrot ubrań.

W owych czasach w Irlandii było wielu trędowatych. Choć nikt nie chciał pomagać tym biedakom i okazać współczucia, zawsze mogli liczyć na miłe przyjęcie u łaskawej pani z Kildare. Jedna z legend opowiada o nieszczęsnym trędowatym, który przyszedł do klasztoru tak brudny i chory, że nikt nie chciał się nawet do niego zbliżyć. Jednak święta Brygida, współczując biedakowi, wzięła przykład z naszego błogosławionego Pana i własnymi rękami obmyła mu stopy i biedną, obolałą głowę. Następnie, widząc, że łachmany, w które odziany był chory, wymagają prania, poprosiła jedną z sióstr by okryła nieszczęśnika swym białym płaszczem, póki jego ubranie nie wyschnie. Ale zakonnica odwróciła się od biedaka ze wstrętem i nie chciała owinąć swym płaszczem trędowatego. Święta Brygida, która natychmiast zauważała jej nieposłuszeństwo i bezduszność, zmierzyła ją surowym spojrzeniem, po czym okryła chorego własnym płaszczem.

– Niech Bóg ześle ci za to stosowną karę – powiedziała cicho. I stało się tak, że w chwili gdy płaszcz świętej Brygidy dotknął ramion trędowatego, został on uleczony, natomiast straszliwa choroba dotknęła zakonnicę.

Nieszczęsna mniszka zalała się łzami skruchy. Brygida nie mogła jednak patrzeć na tak surową karę, dlatego razem zaczęły się modlić do Boga o przebaczenie, a On sprawił, że trąd zniknął pod dotknięciem Świętej.

Życie świętej Brygidy upłynęło w miłosierdziu i miłości, a ponieważ ludzie kochali ją i szanowali bardziej niż innych świętych, dlatego w ich sercach zajmowała miejsce zaraz za Matką Bożą. To właśnie z tej czułej ludzkiej miłości i uwielbienia zrodziła się wokół postaci świętej dziwna legenda, która zaskarbiła jej imię „Przybranej Matki Chrystusa” i „Świętej Brygidy od Płaszcza”.

Opowiada ona, że tej nocy, kiedy zmęczona Najświętsza Maryja Panna przybyła do Betlejem i nie mogła znaleźć miejsca w żadnej gospodzie, Bóg wysłał świętą Brygidę, by Jej pomogła i przyniosła pociechę. Owej cichej gwiaździstej nocy, kiedy na dalekich wzgórzach pasterze usłyszeli pieśń aniołów, święta Brygida zatrzymała się zdumiona u drzwi stajenki – z wnętrza jaśniało tak cudowne światło, że na pewno nie mogło pochodzić ze zwykłej lampy. Cichutko weszła do środka, a tam zobaczyła piękną młodą Matkę pochylającą się nad swym nowo narodzonym Dzieciątkiem i owijającą czule jego delikatne członki w powijaki.

Nie było wątpliwości Kto to jest – Brygida od razu wiedziała, że to Nasz Pan, uklęknęła i złożyła Mu hołd. Potem z ogromną czułością poprowadziła młodą Matkę na łoże ze słodkiego siana i poprosiła, by chwilę odpoczęła.

– Słodka Maryjo, odpocznij tutaj, a ja w tym czasie popilnuję Dzieciątka – prosiła.

Maryja zaś, zajrzawszy w dobre błękitne oczy Brygidy i poczuwszy dotyk jej czułych, silnych dłoni, powierzyła jej swój Skarb i pozwoliła wziąć Dzieciątko w ramiona i niańczyć Je aż do świtu.

Wtedy Brygida zdjęła swój miękki płaszcz i owinęła nim Dzieciątko, a potem usiadła i ukołysała Je do snu, śpiewając słodkie kołysanki.

Być może to czuła miłość świętej Brygidy do małych dzieci i jej łagodna troska o wszystkie biedne matki spowodowała powstanie tej legendy, która kryje w sobie piękną prawdę. Bowiem czyż sam Chrystus nie powiedział, że „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25, 40) i jeszcze „Bo kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten jest Mi bratem, siostrą i matką” (Mt 12, 50)?

Właśnie dlatego święta Brygida nosi imię „Przybranej Matki Chrystusa” i jest tak często wiązana z Matką Bożą. Pamięć o niej żyje nadal, a kiedy luty, poświęcony jej miesiąc, rozświetla pobocza dróg maleńkimi żółtymi płomykami, myśli same zwracają się ku świętej Brygidzie, przybranej matce Chrystusa, niosąc pociechę sercom wielu ubogich matek. Bo czyż Święta nie opiekowała się wszystkimi nowo narodzonymi i bezradnymi duszami? Czyż nie pokazywała jak, pomagając innym, pomaga się samemu Panu? I czyż nie wskazała sposobu, w jaki każdy może odnaleźć Pana Boga i żyć w świetle Jego miłości?

Amy Steedman

Powyższy tekst jest fragmentem książki Amy Steedman Święta Brygida i wilk króla. Fascynujące opowieści o świętych.