Rozdział siódmy. Sprawy francuskie

Rozdzielenie Kościoła i państwa od dawna stanowiło cel bezwyznaniowego rządu Francji. Podczas pontyfikatu Leona XIII na zgromadzeniu wolnomularskim przedłożono i wprowadzono następujące postanowienie: „Bezwzględnym obowiązkiem masona, o ile jest on członkiem rządu, jest głosowanie za zniesieniem budget des cultes (1), wycofaniem ambasady francuskiej z Watykanu oraz deklarowanie swojego poparcia dla rozdzielenia Kościoła i państwa, przy jednoczesnym zachowaniu prawa, według którego państwo ma prawo do nadzoru nad Kościołem”.

W czasie rządów premiera Waldeck-Rousseau, Francja była bliska zerwania stosunków z Rzymem. Problem został złagodzony dzięki ustępstwu ze strony papieża, ale i tak nowy premier M. Combes robił wszystko, by dokonać rozdziału. Na drodze stała tylko jedna przeszkoda – jak sprawić, by to Rzym stał się w opinii publicznej winny zerwania stosunków.

– Odstąpienie od konkordatu w tym momencie – powiedział w przemówieniu wygłoszonym w senacie w marcu 1903 roku – bez odpowiedniego przygotowania ludzi na taki krok, bez wyraźnego udowodnienia, że zostało to sprowokowane przez samych katolickich księży i okazało się nieuchronnym posunięciem, byłoby ze strony rządu niewłaściwą polityką, ponieważ mogłoby wywołać oburzenie społeczeństwa w całym kraju. Nie mówię, że więź pomiędzy państwem a Kościołem nie zostanie pewnego dnia zerwana. Chcę tylko powiedzieć, że nie nadszedł jeszcze właściwy moment.

Umożliwiła to seria prowokacji, których celem było zrzucenie odpowiedzialności na papieża i wywołanie powszechnej niechęci do jego osoby. Pretekstem do nieporozumień okazała się wizyta prezydenta Francji, M. Luberta, w Rzymie, a także dyskusja, jaka wywiązała się w związku z nominowaniem biskupów oraz sposobem, w jaki Rzym obszedł się z biskupami miejscowości Dijon oraz Laval. Watykańska Biała Księga dostatecznie jasno podkreślała wytrzymałość i cierpliwość papieża w związku z tymi sprawami.

Pewni krytycy katoliccy uważali, że Pius X zbyt pobłażliwie egzekwował kościelne prawa.

– Bóg mógł nam zesłać Zbawiciela tuż po upadku pierwszego człowieka – powiedział Pius rozmawiając na ten temat z pewnym Francuzem. – A jednak kazał światu czekać tysiące lat!… A oni oczekują, że zwykły ksiądz, kapłan tak długo wyczekiwanego Chrystusa, bez namysłu wypowie tak poważne i nieodwracalne słowa. W tej chwili jestem biernym narzędziem w rękach Pana, który dodaje mi otuchy i w którego imieniu wypowiem się – gdy nadejdzie odpowiednia chwila.

Dziesiątego lutego 1905 roku parlament francuski ogłosił, że „postawa Watykanu” sprawiła, że rozdział Kościoła i państwa stał się koniecznością. „Historyczne kłamstwo” – jak to oświadczenie ostro określił protestant M. Ribot, członek parlamentu.

Ustawa o oddzieleniu Kościoła i państwa, przyjęta przez parlament francuski w 1905 roku, całkowicie wyłączyła państwo z mianowania biskupów i proboszczów, ale żeby nie wydawało się to wyłącznie niczym niezmąconym błogosławieństwem dla Kościoła, należy wspomnieć, że państwo tym samym wstrzymało coroczną dotację dla Kościoła w wysokości czterdziestu dwóch milionów franków. Departamentom i gminom zabroniono asygnowania kwot pieniężnych na cele religijne. Kapłanom, którzy w momencie podpisania uchwały skończyli sześćdziesiąt lat przyznano dożywotnie emerytury w wysokości trzech czwartych ich dotychczasowych pensji, natomiast tym, którzy nie osiągnęli jeszcze czterdziestu pięciu lat – w wysokości połowy dotychczasowego wynagrodzenia. Dzięki tym posunięciom państwo zyskało osiem milionów franków. Nadzór nad wykorzystaniem budynków katolickich przypadł organizacjom Associations Cultuelles. Rząd francuski postanowił bez żadnej konsultacji ze Stolicą Apostolską, że w każdej diecezji i parafii należy powołać takie właśnie organizacje, które miały zarządzać nieruchomościami należącymi do Kościoła. Na mocy kilku uchwał dotyczących powoływania Associations Cultuelles, rozstrzyganie wszelkich ewentualnych nieporozumień leżało w gestii Rady Państwa – a więc w całkowicie świeckich rękach. Innymi słowy, do zadań Rady Państwa miało należeć określanie, czy organizacje te działają zgodnie z normą, i czy przestrzegają praw dotyczących religii.

W kręgach kościelnych pojawiło się mnóstwo dyskusji na temat tego, czy Associations Cultuelles powinny zostać utworzone. Ostateczne zdanie w tej kwestii wypowiedział Pius X w swojej encyklice Gravissimo w sierpniu 1906 roku. Jak oznajmił, przestudiował dokładnie ustawę, by zbadać czy jest w ogóle możliwe zastosowanie takiego rozwiązania w życiu religijnym Francji przy jednoczesnym przestrzeganiu świętych zasad, na których został ustanowiony Kościół. Po konsultacjach z episkopatem, ze smutkiem ogłosił, że nie jest to niestety możliwe. Kwestia sporna dotyczyła tego, czy należy tolerować istnienie organizacji kontrolujących praktyki religijne. Odpowiedź papieża była następująca: „W związku z organizacją przyjmującą uregulowaną ustawowo formę, oświadczamy że nie jest absolutnie możliwe, by została ona utworzona bez jednoczesnego naruszenia świętych praw obowiązujących w życiu Kościoła”. Jeśli chodzi natomiast o wszelkie inne towarzystwa „prawne i kanoniczne”, nie mają one racji bytu, dopóki ustawa pozostaje w niezmienionym kształcie. „Oświadczamy, że niedopuszczalne jest zakładanie żadnych innych towarzystw, o ile nie zostaną one utworzone w sposób trwały i zgodny z prawem tak, by na ich ręce można było bezpiecznie złożyć Boską konstytucję Kościoła, odwieczne prawa rzymskiego pontyfikatu oraz przekazać im kontrolę nad niezbędnymi dla Kościoła nieruchomościami, w szczególności zaś budowlami sakralnymi”.

– Liczy się tylko prawo Boskie – powiedział Pius podczas prywatnej rozmowy. – Nie jesteśmy dyplomatami, ale naszym zadaniem jest ochrona tego prawa. Tutaj stawką jest prawda: czy Kościół został założony przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa, czy nie. A ponieważ odpowiedź brzmi „tak”, nic nie zmusi nas do wyrzeczenia się konstytucji, praw i wolności Kościoła.

– Powiedzmy to jasno – rzekł przy innej okazji – nie prosimy członków waszego rządu o to, by zaczęli uczęszczać na Mszę świętą – chociaż bolejemy, że tego nie czynią. Ponieważ chlubią się tym, że nie uznają niczego oprócz faktów, prosimy ich jedynie, by nie lekceważyli jednego z nich – faktu istnienia Kościoła katolickiego, jego konstytucji, oraz głowy Kościoła, którą aktualnie jestem.

Nie brakowało też krytyków, którzy z wielki żalem wypowiadali się o masowej utracie kościelnych nieruchomości.

– Zbyt wiele mówią o dobrach Kościoła, a za mało chcą jego dobra – oznajmił papież. – Przekażcie im, że historia lubi się powtarzać. Wieki temu na wysokiej górze stanęły naprzeciw siebie dwie potężne siły. „Dam Ci to wszystko” – powiedział jeden, oferując wszystkie królestwa świata i bogactwa do nich należące – „jeśli upadniesz i oddasz mi pokłon”. Ale ten drugi odmówił – i czyni to nadal…

W odpowiedzi rząd francuski dokonał przewłaszczenia wszystkich nieruchomości, które jeszcze zostały Kościołowi we Francji. Ustawa uchwalona w styczniu 1907 roku pozwalała na praktyki religijne w kościołach wyłącznie za zasadzie dzierżawy bez żadnych praw do budynków. Wyglądało to na przyznanie się do porażki ze strony Kościoła, a w rzeczywistości miało i swoje dobre strony. Prosty obywatel nadal widział kapłana w kościele, nadal odprawiano Msze święte.

– Wszystko to świadczy o tym – głosił rząd nieświadomemu ludowi – że Kościół nie jest w żaden sposób prześladowany. A za to, że nie powodzi mu się tak dobrze, jak kiedyś, można winić wyłącznie papieża.

Rozdzielenie Kościoła i państwa było sygnałem rozpoczęcia otwartej wojny z Kościołem. Wprowadzano coraz to nowe ustawy, utrudniające kapłanom pełnienie obowiązków duszpasterskich. Nie wolno było im wchodzić do szpitali, chyba że któryś z pacjentów wyraźnie o to poprosił. Zmuszano kapłanów do odbywania służby wojskowej w nadziei, że zniszczy to ich powołanie. Nakazywano im płacić czynsz za plebanię, choć niejednokrotnie byli znacznie ubożsi niż najbiedniejsi z parafian. Wiele wspaniałych zabytkowych kościołów we Francji popadało w ruinę lub było wykorzystywane do celów innych niż religijne – a im bardziej uwłaczające ich przeznaczenie, tym lepiej.

Postawa Rzymu opierała się na wyraźnej i konsekwentnej zasadzie. Państwo, które ogłosiło swoją obojętność, jeśli nie wrogość, wobec religii, zlekceważyło konstytucję kościelną i zakazało wszelkich prób negocjacji z papiestwem, jednocześnie rościło sobie pretensje do uchwalania praw dla katolików, kontrolowania organizacji kościelnych, ograniczania źródeł finansowych Kościoła oraz rozstrzygania nieporozumień. Ci, którzy wprowadzali ustawy, wyraźnie zdeklarowali, że ich celem była dekatolizacja Francji. „Czyż papież, podejmując decyzję nie odwołał się do woli ludu, zamiast parlamentu?” – pytano z troską.

„Widoczna apatia większości francuskich katolików oraz energiczność i przebiegłość ich przeciwników – pisała ta sama osoba – wprowadziła świat w błąd sugerując, że ta niewielka grupa miała za sobą siłę całego narodu…”

Papież nie zaakceptował biskupów, których kandydatury proponował rząd francuski, co zaowocowało nieobsadzeniem wielu stanowisk. W lutym 1906 roku, niezwłocznie po zerwaniu stosunków pomiędzy rządem Francji a Kościołem, Pius osobiście wyświęcił w bazylice Świętego Piotra czternastu francuskich biskupów. Był to czyn godny wielkiego i pobożnego męża stanu.

– Nie powołałem was do radości – mówił papież – lecz do niesienia Krzyża.

A oni z krzyżem na piersiach ruszyli naprzód, bez wynagrodzenia, bez ochrony rządu, jego ingerencji, czy aprobaty. Poszli jako prości słudzy Boga – zdobywać kolejne dusze dla Pana – efekty ich wysiłków będą widoczne gołym okiem.

„Zniszczcie Kościół we Francji, a uwolnimy się od chrześcijaństwa!” – wołali przeciwnicy. „Krótki okres rozdziału dokona dzieła zniszczenia katolicyzmu, zniszczenia całego Kościoła” – głosił mówca na zgromadzeniu ogólnym Wielkiej Loży we wrześniu 1904 roku. A co tak naprawdę nastąpiło?

„Nasi biskupi, kapłani i wierni – pisał George Fonsegrive w 1913 roku – są absolutnie oddani Rzymowi i posłuszni papieżowi. Po ustanowieniu uchwały o rozdziale Kościoła i państwa, natychmiast zastosowano się do wszystkich papieskich zaleceń. Na jedno tylko słowo z jego ust, nasi biskupi i księża zrezygnowali ze swoich pałaców i plebanii, porzucili wszystkie swoje dobra. Nigdy wcześniej nie zaobserwowano takiej uległości i jednomyślności. Nasz Kościół to Kościół prawdziwie i całkowicie rzymskokatolicki. A to oznacza, że każdy atak na członków Kościoła zbliża ich tylko bardziej do tego, co stanowi źródło i sens ich życia. Życie religijne staje się wszędzie coraz głębsze i intensywniejsze… Ludzki umysł poznał ograniczenia nauki, poczuł że są one wielkie i niezmienne. Wszyscy cywilizowani ludzie naszych czasów mają świadomość, że nasze całe życie jest jakby osłonięte tajemnicą. Wiara przestała być traktowana jako coś podejrzanego, stała się przyjacielem człowieka. Ci, którzy jej nie mają – szukają, ci, którzy znaleźli – cenią sobie niczym skarb. Szanują ją nawet ci, którzy zwątpili już, że ją znajdą. A wszyscy, prawie wszyscy, przekonali się, że prawda znajduje się tylko tam, gdzie jest głoszona, gdzie udostępniana jest w taki sposób, by była zrozumiała dla każdego człowieka – a więc w religii katolickiej, a co za tym idzie – w Rzymie”.

cdn.

Frances Alice Forbes

(1) Finansowanie publicznego kultu religijnego z budżetu państwa.

Powyższy tekst jest fragmentem książki Frances Alice Forbes Św. Pius X. Dobry pasterz.