Rozdział siódmy. Plany wielkiej podróży

Dzisiaj dobrze nam wszystkim wiadomo, że Ojciec Święty mieszka w Rzymie. Rzym jest Wiecznym Miastem, a jeśli chcemy zobaczyć papieża, musimy tam właśnie się udać. W czasach, w których żyła Katarzyna, było jednak inaczej. Z powodu wielu politycznych zawirowań w Europie, papieże mieszkali przez wiele lat we Francji. Na Stolicę Apostolską wybrali piękne małe francuskie miasteczko zwane Awinionem, a większość z nich nigdy nie pojechała nawet do Włoch i nie ujrzała właściwego domu papieskiego, jakim był Watykan.

– Niedobrze, że papież mieszka we Francji – mawiali ludzie. – Gdyby przebywał w Rzymie, tu gdzie jest jego miejsce, lepiej działoby się w Kościele!

Katarzyna wiedziała, że Ojciec Święty, papież Grzegorz XI jest zadowolony z życia we Francji, gdzie panował przyjemny klimat i gdzie miał wielu przyjaciół. Była jednak pewna, że przyjechałby do Rzymu, gdyby tylko wiedział, jak bardzo jest tam potrzebny. Ze Wschodu nadciągało niebezpieczeństwo inwazji Turków, którzy nienawidzili chrześcijan i marzyli o tym, by znieść ich z powierzchni ziemi.

„Ktoś powinien pojechać do Awinionu i powiedzieć o tym papieżowi” – myślała Katarzyna. Modliła się często, by powstał jakiś silny mąż, który obroni Kościół w godzinie potrzeby. Ale żaden silny mąż się nie zjawił, a sytuacja stale się pogarszała. Katarzyna nadal mieszkała w domu ojca, pomagała w pracach domowych, a kiedy miała trochę czasu, odwiedzała ubogich i chorych. Nadal bardzo kochała Pana Boga. A kiedy spoglądała na cudowny pierścień na swoim palcu, modliła się, by Pan uczynił z niej narzędzie, którym posłuży się w swojej pracy.

Czy są gdzieś obok jacyś grzesznicy, których powinna spotkać?

– Pozwól mi ich spotkać, Panie – modliła się. – I włóż w moje usta mądre słowa, tak bym mogła ich do Ciebie przyprowadzić.

Czy są gdzieś ludzie, którzy się nie modlą, którzy nie żałują za popełnione grzechy?

– Pozwól mi za nich cierpieć, Panie – prosiła Katarzyna. – Tak bym pomogła im dostać się do Nieba.

Chociaż Pan kochał Katarzynę, i chociaż często jej się ukazywał, to jednak pozwolił na to, by cierpiała za grzeszników. Sam umarł na krzyżu, z gwoździami wbitymi brutalnie w ręce i stopy i pozwolił Katarzynie zaznać bólu, który sam wycierpiał. Pewnego dnia, kiedy wówczas dwudziestoośmioletnia Katarzyna odbywała właśnie podróż do Pizy, przebił jej dłonie i stopy w taki sam sposób, w jaki Jego okaleczono. Przez resztę życia Katarzyna czuła, jakby i ona została ukrzyżowana. Niewiele jednak osób zdawało sobie sprawę z jej cierpienia. Podobnie, jak cudowny pierścień, tak i rany na ciele Katarzyny pozostawały niewidzialne. Ludzie wiedzieli jednak, że córka Jakuba jest inna niż oni sami. Obserwowali, jak przyjmując Komunię Świętą popadała w rodzaj transu. Czasem mijały dwie lub trzy godziny, zanim nie stawała się znowu sobą. Wiedzieli także, że Katarzyna nie jadła i nie piła, jak zwykli ludzie. Pan Jezus, który przychodził do niej podczas Eucharystii, dawał jej potrzebną do życia siłę.

Biedna Lapa martwiła się o swoją córkę, która nosiła czarno-biały habit zakonu świętego Dominika, a jednak nie była zwykłą zakonnicą.

– Co też się z nią stanie? – pytała często ojca Tomasza della Fonte, swojego przybranego syna. – Nie chce jeść, ani pić. Otacza się najdziwniejszymi z ludzi. Ciągle modli się i modli. No i prawie nie sypia na tym swoim twardym posłaniu!

To prawda, że ludzie szli w ślady Katarzyny, gdziekolwiek by się nie udała. Zdawali sobie sprawę z tego, że jest świętą. Bił od niej jakiś taki duchowy blask i ludzie uwielbiali przebywać w jej towarzystwie. Stanowili duchową rodzinę Katarzyny.

Ale do Katarzyny przychodziło też wielu grzeszników. Z wielką dobrocią opowiadała im o miłosierdziu i miłości Boga i nakłaniała do skruchy. Często za Katarzyną podążało kilku księży, by przez długie godziny wysłuchiwać spowiedzi.

Ojciec Tomasz próbował pocieszać zmartwioną matkę, ale w głębi duszy sam się bardzo niepokoił. Mało było tego, że jego młodsza siostra modliła się i cierpiała za grzeszników, których kochała. Mało było tego, że zebrała wokół

siebie grupkę mężczyzn i kobiet, których zachęcała do pomagania jej w pracy. Jej najnowszy plan – a ojciec Tomasz bał się powiedzieć o nim Lapie – polegał na tym, że postanowiła udać się do papieża. Zdecydowała, że wybierze się w długą podróż do Francji, jeśli zajdzie taka potrzeba nawet pieszo, by powiedzieć Ojcu Świętemu, że musi wracać na swoje właściwe miejsce, do Rzymu.

– Długo modliłam się, by ktoś inny to zrobił – powiedziała ojcu Tomaszowi – ale skoro nikt się nie kwapi, gotowa jestem sama pojechać.

Katarzyna w Awinionie! Ojciec Tomasz nawet nie próbował o tym myśleć. Skąd ta jego biedna siostra weźmie odwagę, by porozmawiać z Ojcem Świętym, z kardynałami i wytłumaczyć im, gdzie czekają na nich obowiązki?

– Nie powinnaś myśleć o wyjeździe, Katarzyno – powiedział jej bez ogródek. – Miejsce kobiety jest w domu. Czy ty nie rozumiesz, że nie powinnaś próbować mówić papieżowi, co ma robić?

Ale Katarzyna nie słuchała. Jej obowiązkiem było porozmawianie z papieżem, tłumaczyła. Pan jej tak kazał. I nic jej w tym nie przeszkodzi.

cdn.

Mary Fabyan Windeatt

Powyższy tekst jest fragmentem książki Mary Fabyan Windeatt Św. Katarzyna ze Sieny.