Rozdział siódmy. O naturze widzenia uszczęśliwiającego, cz. 1

Z poprzednich rozważań jasno wynika, że intuicyjne poznawanie Boga przez umysł ludzki nie tylko znajduje się w granicach możliwości, ale jest faktem, i jako taki w porządku nadprzyrodzonym stanowi dogmat wiary katolickiej. „Ujrzymy Go jako jest” – mówi św. Jan apostoł o uszczęśliwiającym widzeniu Boga w życiu przyszłym.

Obecnie rozważymy naturę intuicyjnej kontemplacji Boga przez błogosławionych w niebie.

Światło chwały

Człowiek z natury swej jest istotą religijną. Na dnie jego jestestwa tkwi głęboko ukryte pragnienie Boga. Już starożytny pieśniarz grecki Homer śpiewał: „Πάντες δὲ ϑεῶν χατέουσ’ ἄνϑρωποι – wszyscy ludzie tęsknią za bogami” (1). Żadne stworzenie nie potrafi człowiekowi zastąpić Boga, jak to w pełnej rozczulającego liryzmu pieśni wyśpiewało łaknące Boga „niespokojne serce” poety:

„Otrzymałem u wrót skibkę chleba,
Która była jałmużną mi dana,
Lecz mi czego innego potrzeba:
Pragnę Pana! Pragnę Pana!

Obdarzono mnie kielichem wina;
Nalanego szczodrą dłonią z dzbana,
Lecz na ustach mych prośba jedyna:
Pragnę Pana! Pragnę Pana!

Przekazano mi miękkie odzienie,
Bym je włożył miast mego łachmana,
Lecz ma prośba skomli uprzykrzenie:
Pragnę Pana! Pragnę Pana!

Wyniesiono mi drogie naczynie,
Misę, która jest w złocie rzezana,
Lecz ja błagam i wołam jedynie:
Pragnę Pana! Pragnę Pana!

Darowano mi dom, gdzie spoczywa
Moc dostatków wszelkich nieprzebrana,
Lecz ma nędza jęczy uporczywa:
Pragnę Pana! Pragnę Pana!

Aż Pan wyszedł sam, zniecierpliwiony:
«Masz mnie, duszo, natrętnie oddana».
I zamknąłem szczęsnymi ramiony,
Niby w domu moim, mego Pana” (2).

Problem Boga jest jedynym w swoim rodzaju zagadnieniem, wobec którego człowiek nie może zachować się obojętnie i nim się nie interesować. „Są pewne kwestie głębokie – mówi K. Flammarion – które w życiu naszym, w chwilach samotności i ciszy, stają przed nami jak groźne znaki pytania, pełne niepokoju i tajemnicy; takimi są: byt duszy, przeznaczenie nasze w przyszłości, istnienie Boga i Jego stosunek do stworzenia. Te głębokie i pełne znaczenia zadania przytłaczają nas swoim ogromem, zawsze nas oczekują i nie możemy się wyzwolić z pewnej trwogi, jaką w nas wzbudza tajemnica” (3).

Zagadnienie istnienia Boga interesuje niewątpliwie wszystkich ludzi. „Człowiek bowiem – mówi św. Tomasz – posiada wrodzone pragnienie poznania przyczyny, kiedy patrzy na skutek” (4).

Istnieją trzy sposoby poznania Boga, różniące się między sobą stopniem doskonałości. Św. Tomasz nazywa je poznaniem Stwórcy za pomocą światła natury, łaski i chwały (5).

Kiedy zastanawiamy się nad tym, skąd się wziął cały wszechświat, dochodzimy do wniosku, że musi istnieć pierwsza przyczyna, która powołała wszystko do bytu, ponieważ „nic się nie staje bez przyczyny – nihil fit sine causa”. Wprawdzie różne teorie i hipotezy kosmogoniczne próbują w różny sposób wytłumaczyć rozwój wszechświata; nie wyjaśniają jednak zasadniczej kwestii powstania wszechświata, a mianowicie nie odpowiadają na pytanie: skąd się wzięła pramateria, z której rozwinął się i uorganizował cały kosmos?

Logicznie i poprawnie myślący człowiek jeden tylko wniosek może wyprowadzić z faktu istnienia świata, a mianowicie: jeżeli istnieje świat, to musi istnieć potężny jego Budowniczy, który wszystko z nicości powołał do istnienia i z niezwykłą mądrością wszystko uporządkował (6). Jeden z astrofizyków pisze: „Rozproszone we wszystkich kierunkach w przestrzeni miliony słońc są zbudowane z żelaza, wodoru, sodu, wapnia i innych pierwiastków znanych na ziemi. I wszystkie one składają się z tych samych materiałów. Jest więc jakaś cudowna jednolitość we wszechświecie; i ona właśnie zmusza nas wierzyć, iż wszechświat został zbudowany według z góry określonego rozumnego planu, czyli że musi więc istnieć jakaś Najwyższa Mądrość, która czuwa i kieruje wszystkim.

Kiedy zastanowimy się nad tym, jak planety krążą dookoła słońca, satelity dookoła planet – wszystkie po własnych, ściśle wyznaczonych drogach, każde zaś jednocześnie wiruje wokół swej osi w określonym czasie; i dalej – podziwiamy zastępy gwiazd, mgławic, zda się niezliczone i w niezmierzonych wielkościach i odległościach, a jednocześnie wszystkich, zbudowanych z tych samych materiałów, z jakich składa się nasza ziemia – wtedy pojmujemy nieskończoność wszechświata i chętnie powtórzymy za psalmistą: «Nieba ogłaszają chwałę Boga, a firmament ukazuje dzieła Jego»” (7).

Potrafimy więc rozumem naszym poznać Boga „przez dzieła jego (8) – per ea quae facta sunt”. Dlatego słusznie ta nasza zdolność duchowa nazywa się światłem natury (lumen naturae).

Lepiej i doskonalej, niż za pomocą samego tylko rozumu, poznajemy Boga dzięki łasce wiary, która odsłania umysłowi ludzkiemu „głębokość bogactw, mądrości i umiejętności” (9) niepojętego w tajemnicach swej istoty Boga. I jeśli chodzi o dziedzinę prawd transcendentnych, nadnaturalnych, to jedynie wiara może je w tym życiu człowiekowi odsłonić i dać możliwe ich zrozumienie.

„To źródło moje; iskra, co w rozświcie
Coraz szerszymi ogniami się pali
I jest mą gwiazdą na nieba zenicie” (10).

Bez wiary nie może człowiek poznać niczego z tych rzeczywistości, które istnieją poza granicami świata bytów i zjawisk materialnych. Dopiero przez wiarę dziedzina prawd nadprzyrodzonych staje się poznawalna dla ludzkiego umysłu; pewność zaś, z jaką przyjmujemy te prawdy przy pomocy wiary, jest absolutna ze względu na nieomylny autorytet objawiającego Boga. I chociaż wiara „jest przeświadczeniem o prawdzie tego, czego się nie widzi (11) – argumentum non apparentium”, to jednak prawdy, które przez nią poznajemy, przewyższają tak zakres jak i wartość poznania naturalnego ze względu na działanie odwiecznej Prawdy na nasz umysł przez światło łaski (lumen gratiae).

„Kiedy rozumne, gromowładne czoło
Zgiąłem przed Panem, jak chmurę przed słońcem,
Pan je wzniósł w niebo, jako tęczy koło,
I umalował promieni tysiącem.

Rozumie ludzki! Tyś mały przed Panem,
Tyś kroplą w Jego wszechmogącej dłoni;
Świat cię niezmiernym zowie oceanem
I chce ku niebu na twej wzlecieć toni.

A promień wiary, którą niebo wznieca,
Topi twe krople, zapala twe gromy
I twe pogodne zwierciadła oświeca;
Ach, ty bez wiary – byłbyś niewidomy” (12).

Ostatni wreszcie i najwyższy stopień udoskonalenia ludzkiego umysłu w sposób najbardziej możliwy dla rozumnych istot stworzonych polega na bezpośredniej intuicji Boga, na intelektualnej kontemplacji Jego samoistnego bytu. Ten sposób poznawania Stwórcy ma miejsce jedynie w niebie. Tylko aniołowie i błogosławieni oglądają Boga „twarzą w twarz” i poznają Go doskonale „jako jest”. Poznanie to, z natury swej bezwzględnie nadprzyrodzone, dokonuje się za pomocą pewnej „dyspozycji, dzięki której umysł stworzony jest podniesiony do intelektualnej wizji Boskiej istoty” (13). Ponieważ ta zdolność, albo jak św. Tomasz powiada – „pewna doskonałość umysłu, wzmacniająca go do oglądania Boga” (14), jest bezpośrednią przyczyną poznawania Stwórcy i równocześnie źródłem chwały błogosławionych, więc z tej racji nazywa się światłem chwały (lumen gloriae).

O tym, że umysł błogosławionych jest wzmocniony światłem chwały, wiemy z objawienia Bożego i nauczania Kościoła. Autorzy natchnieni, mówiąc o intuicyjnym poznawaniu Boga przez błogosławionych, podkreślają jednocześnie konieczność posiadania przez nich pewnej dyspozycji, która by im umożliwiała bezpośrednie poznawanie bytu Bożego. Sposób zaś wyrażania się natchnionych pisarzy w tej materii jest tak jasny, że ojcowie i teologowie wspomnianą dyspozycję utożsamiają z tą zdolnością nadnaturalną, którą my oznaczamy pojęciem światła chwały (15).

„U ciebie jest zdrój żywota, a w światłości twojej będziemy oglądać światłość” (16). W wielu miejscach Pisma Świętego autorzy natchnieni porównują Boga ze światłością, a więc z tym zjawiskiem, które w świecie organicznym jest przyczyną życia. Ponieważ jednak pełnia bytu Bożego jest nieskończona, więc i jasność światła, która ją symbolizuje, jest czymś niezrównanym w swej sile jasności i blasku; nie można jej bezpośrednio oglądać za pomocą małej iskierki naturalnego światła stworzonego rozumu. Z tej racji konieczny jest środek wzmacniający władze poznawcze, dzięki któremu umysł stworzony błogosławionych potrafiłby bezpośrednio poznawać światłość Boską, nasycać się jej blaskiem, przebóstwiać się i czerpać przy jego pomocy istotę życia wiecznego. W tym też celu Bóg udziela umysłowi stworzonemu zdolności, zwanej również światłością; światłość ta z właściwą sobie specjalną siłą nadprzyrodzoną jednoczy istotę Bożą z umysłem tak, iż staje się ona intelektualną formą umysłu błogosławionych, dzięki niej umysł uwielbiony poznaje Boga intuicyjnie i doskonale. Tą światłością nie jest nic innego jak tylko lumen gloriae – światło chwały.

Św. Jan apostoł, odtwarzając barwnie i obrazowo szczęśliwe życie mieszkańców niebieskiej Jerozolimy, tak pisze w Księdze Objawienia: „I będą oglądać oblicze Jego… I nocy więcej nie będzie, a nie trzeba im będzie światła lampy, ani światła słońca, bo Pan Bóg oświeci ich i będą królować na wieki wieków” (17). W tworzeniu pojęć o rzeczach światło spełnia bardzo ważną rolę; dzięki niemu bowiem wzrok nasz rozpoznaje barwy i różne jakości przedmiotów; pod wpływem działania promieni świetlnych we wzroku, jak gdyby na fotograficznej kliszy, powstają odbicia najrozmaitszych rzeczy i zjawisk materialnych; w ten sposób za pomocą bardzo precyzyjnie urządzonego aparatu widzenia dokonuje się zmysłowe poznanie mnóstwa rzeczy, z którego to sensytywnego poznania umysł czynny dzięki zdolności abstrahowania wytwarza pojęcia czysto intelektualne. I tym doskonalej poznajemy umysłowo jakąś rzecz oglądaną, im lepiej jej podobieństwo uchwyci nasz wzrok. Dokładniej zaś wzrok uchwyci postać danej rzeczy, im lepiej ona jest oświetlona i im sprawniej działają wszystkie narządy widzenia. Stąd często używa się powiedzenia, że lepiej trzeba jakąś rzecz czy problem oświetlić, by dokładniej można było go poznać.

Coś podobnego spotykamy i w życiu błogosławionych w niebie. Nie ma tam wprawdzie światła słońca, gdyż jest ono zjawiskiem materialnym. Niebo zaś jest stanem; istnieje poza granicami materii i w swej istocie od niej całkowicie jest wolne i niezależne. Musi tam jednak mimo to być jakieś światło niematerialne i duchowe, które by umysłowi błogosławionych niejako oświetlało istotę Boską i czyniło Ją doskonale poznawalną. Umysł bowiem błogosławionych jest za słaby, by mógł o własnych siłach naturalnych poznawać bezpośrednio niezmierzoną pełnię bytu Bożego. Jak my przy pomocy wzroku nie możemy wśród ciemności niczego zobaczyć i poznać, podobnie i błogosławieni przy pomocy tylko przyrodzonych zdolności umysłowych nie potrafią doskonale poznać Boskiej istoty. Dlatego Bóg wzmacnia ich umysł specjalnym światłem nadprzyrodzonym, które jako stała dyspozycja uzdalnia poznawcze władze błogosławionych do intuicyjnej kontemplacji Stwórcy. Niebo więc „nie potrzebuje słońca ani księżyca, aby w nim świeciły. Albowiem jasność Boża oświeciła je… Będą narody chodzić w światłości jego… Pan Bóg oświeci ich” (18).

Naukę Pisma Świętego o istnieniu światła chwały przejął w całości Kościół katolicki. Jest on zdania, że umysł stworzony nigdy nie potrafi o swoich siłach dojść do tej doskonałości, by mógł kontemplować Boga wprost i wyraźnie. Jeżeli do poznania Stwórcy przez wiarę potrzeba nadprzyrodzonego światła łaski, to tym bardziej jeszcze specjalniejszego światła nadnaturalnego wymaga intuicyjne poznawanie Boskiej istoty. Stąd nic dziwnego, że Kościół potępił naukę średniowiecznych begardów i beginek, głoszących opinię, jakoby „dusza nie potrzebowała światła chwały podnoszącego ją do oglądania i szczęśliwego posiadania Boga” (19).

Również i rozum nasz uznaje konieczność wzmocnienia intelektualnych zdolności błogosławionych światłem chwały. Wiemy bowiem, że umysł stworzony o własnych siłach naturalnych nie może wznieść się aż do bezpośredniego poznania Boskiego bytu, gdyż zachodzi tutaj olbrzymia dysproporcja pomiędzy podmiotem poznającym a przedmiotem poznania. Ograniczony i skończony umysł ludzki nie potrafi doskonale poznać nieskończonego Boga. Z drugiej jednak strony naucza Kościół, że aniołowie i błogosławieni w niebie „oglądają Boską istotę widzeniem intuicyjnym, twarzą w twarz, nie przy pomocy jakiegoś stworzenia, które byłoby przedmiotem widzianym (czyli pośredniczącym), ale dzięki objawianiu się Boskiej istoty bez osłon, jasno i wyraźnie” (20). Ta visio intuitiva Dei stanowi dogmat wiary; jest więc prawdą bezwzględnie pewną.

I w jaki sposób można pogodzić te dwa zdania, z których pierwsze twierdzi, „że Boga żaden z ludzi nie widział, ani też widzieć nie może” (21), drugie zaś dowodzi, iż Stwórcę „ujrzymy jako jest” (22) i „twarzą w twarz”? Otóż nie inaczej wytłumaczymy ten pozorny paradoks, jak tylko w ten sposób, że musimy uznać istnienie jakiegoś nadprzyrodzonego światła, które wzmacnia naturalne światło rozumu błogosławionych i istotę Boską czyni doskonale poznawalną. Naucza Doktor Anielski, że „to wszystko, co zostanie podniesione do czegoś, co przekracza jego naturę, musi być wyposażone w pewną dyspozycję przewyższającą jego naturę… Skoro jakiś umysł stworzony ogląda Boga przez istotę, to sama istota Boża staje się poznawczą formą umysłu. Dlatego potrzeba, by mu była dodana pewna dyspozycja nadprzyrodzona w celu wyniesienia go na tak wysoki stopień. Ponieważ siła naturalna umysłu stworzonego nie wystarczy do oglądania Boskiej istoty, to potrzeba, żeby z łaski Bożej była mu dodana zdolność poznawania. To zwiększenie zdolności poznawczej nazywamy oświeceniem umysłu” (23). To więc, co jest niemożliwe dla ludzkiego umysłu w dziedzinie naturalnej, jest faktem rzeczywistym w dziedzinie nadprzyrodzonej. Boga „żaden z ludzi widzieć nie może”, czyli nie potrafi Go jasno i wyraźnie poznać za pomocą przyrodzonych zdolności poznawczych; poznaje Go jednak umysł stworzony intuicyjnie i doskonale w niebie dzięki nadnaturalnej jakości stałej, uzdalniającej intelektualne władze błogosławionych do kontemplowania Boga „twarzą w twarz”. „W światłości Twojej będziemy oglądać światłość – in lumine tuo videbimus lumen”.

Ks. Marcin Ziółkowski

(1) Odyseja, ks. 3, w. 48.

(2) Leopold Staff, Żebrak [w:] Wiersze zebrane, Warszawa 1955, t. IV, s. 283–284.

(3) Bóg w przyrodzie, Warszawa 1875, s. 21.

(4) S. th. I, q. 12, a. 1.

(5) S. th. I, q. 106, a. 1, ad 2.

(6) Nawet typowego deistę Woltera przekonywał kosmologiczny dowód na istnienie Boga. Przyrównując mechanizm świata do zegara, pisał: „Nie mogę pojąć, by ten zegar mógł istnieć, a nie było zegarmistrza”. Wolter twierdził również, że Bóg musi istnieć, gdyż wymaga tego pojęcie sprawiedliwości. Stąd znane jest jego powiedzenie: „Gdyby Bóg nie istniał, trzeba by Go wynaleźć”. Por. Wł. Tatarkiewicz, Historia filozofii, Warszawa 1958, t. II, s. 181.

(7) Clarence August Chant, profesor astrofizyki Uniwersytetu w Toronto (Kanada), Cuda wszechświata, tłum. inż. Zygmunt Chełmoński, Warszawa, Biblioteka wiedzy, t. I, s. 177–178.

(8) Rz 1, 20.

(9) Rz 11, 33.

(10) Dante, Boska komedia, Raj, pieśń 24, tłum. E. Porębowicz.

(11) Hbr 11, 1.

(12) Adam Mickiewicz, Rozum i wiara.

(13) Contra gent., l. 3, c. 53.

(14) S. th. I, q. 12, a. 5, ad 2.

(15) Np. św. Grzegorz z Nazjanzu mówi: „Mea quidem sententia tum demum hoc inveniet, cum deiforme hoc atque divinum, id est, mens nostra et ratio, cum natura cognata coniuncta fuerit, et imago ad exemplar illud suum, cuius nunc desiderio tangitur, ascenderit”, Orat. 28, 17, PG 36, 48. Św. Epifaniusz zaś mówi: „Deum videri, praesertim ab humana natura, est impossibile, nec licet visibile videre invisibile. Sed hic invisibilis Deus pro sua humanitate ac potentia corroborans impotens, virtute sua efficit ut invisibile aspiciat, quod invisibile et infinitum aspicit, non quatenus est infinitum, sed quantum illius, quod imbecillum est, natura capere potest, eiusmodi vi ac virtute confirmata, ut ad potentis illius notitiam adaequare se posit”, Adversus haereses Hanarium 70, 7, PG 42, 349.

(16) Ps 35, 10.

(17) Ap 22, 4–5.

(18) Ap 21, 23–24; 22, 5.

(19) Denz. 475. Papież Pius XII w encyklice Mystici Corporis Christi, mówiąc o intuicyjnej kontemplacji Boga przez błogosławionych, wspomina o wzmocnieniu ich umysłu przez nadprzyrodzone światło. „Qua quidem visione modo prorsus ineffabili fas erit Patrem, Filium Divinumque Spiritum mentis oculis superno lumine auctis contemplari, divinarum Personarum processionibus aeternum per aevum proxime adsistere ac simillimo illi gaudio beari, quo beata est sanctissima ac indivisa Trinitas”, Denz. 2290.

(20) Denz. 530.

(21) 1 Tm 6, 16.

(22) 1 J 3, 2.

(23) S. th. I, q. 12, a. 5 c.

Powyższy tekst jest fragmentem książki był ks. Marcina Ziółkowskiego Niebo i piekło. Eschatologia, t. 2.