Rozdział siódmy. O modlitwie

„Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Jeśli o co prosić będziecie Ojca w imię moje, da wam” (J 16, 23).

Błoga i pocieszająca to obietnica, że Bóg wysłucha nas, o co Go tylko prosić będziemy w imię Jezusa Chrystusa. Nie tylko pozwala nam Zbawiciel zanosić modły do Boga, ale nawet rozkazuje i prosi nas o to. Mówił bowiem do apostołów: „Oto już trzy lata jestem z wami, a o nic mnie nie prosiliście. Proście więc, aby radość wasza była pełną i doskonałą”. Modlitwa jest źródłem wszelakiego dobra i szczęścia na ziemi. Jeżeli zatem jesteśmy biednymi, pozbawionymi światła i łask Bożych, wina tkwi w tym, że się nie modlimy, albo źle się modlimy. Zaprawdę, z boleścią serca musimy wyznać, że znaczna część ludzi nie wie, co znaczy modlić się. Jedni czują wstręt do tego ćwiczenia tak miłego i pełnego pociechy dla dobrego chrześcijanina. Drudzy wprawdzie się modlą, lecz nic nie otrzymują, bo modlitwa ich jest złą. Albowiem modlą się bez przygotowania i sami nie wiedzą, jakie zanoszą modły do miłosiernego Stwórcy. Z powodu zaniedbania modlitwy lub lichego jej odprawiania, spadają na nas prawie wszystkie doczesne nieszczęścia. Gdybyśmy Boga nie obrażali, bylibyśmy tak szczęśliwi, jak Adam przed upadkiem. Nie podobna zaś, aby nie zasmucił Boga, kto się nie modli, lub źle się modli. Pragnę was zachęcić do częstej i godnej modlitwy i dlatego pouczę was: że bez niej nie można się zbawić, że jest ona wszechmocną u Boga oraz jakie musi mieć warunki, by się Bogu podobała i była dla nas korzystną.

Modlitwa jest tym dla duszy, czym deszcz dla ziemi. Kładźcie do ziemi jak najwięcej nawozu, uprawiajcie ją jak najstaranniej, na nic to wszystko się nie zda, jeżeli deszczu nie będzie. Tak samo spełniajcie jak najwięcej dobrych uczynków, jeżeli się nie będziecie często i dobrze modlili, nie osiągniecie zbawienia; modlitwa bowiem otwiera oczy duszy, przypomina jej osobistą nędzę, napawa nieufnością ku sobie i każe uciekać się do Boga. Pobożny chrześcijanin pokłada całą ufność w Bogu, na siebie samego nie liczy wiele. Zaprawdę, kto skłonił świętych do tak wielkich ofiar, że opuścili swe majątki, rodziców, wszelkie wygody i przez całe życie opłakiwali swe grzechy w niedostępnych lasach? Modlitwa zapaliła ich serca miłością ku Bogu i wskazała im, że tylko dla Niego samego należy żyć. Co było wyłącznym zajęciem Magdaleny po jej nawróceniu? Czy nie modlitwa? Św. Ludwik, król francuski, w czasie swych podróży nie kładł się do łóżka na spoczynek, ale spędzał noc w kościele i błagał dobrego Boga o cenny dar wytrwania w Jego łasce. Doświadczyliśmy już nieraz, że kiedy zaniedbamy modlitwę, tracimy smak do rzeczy Bożych, myślimy jedynie o ziemi, a gdy znowu zaczniemy się modlić, obudzi się w nas na nowo pragnienie nieba. Choćbyśmy byli w łasce Bożej, jeżeli zaniechamy modlitwę, zboczymy wnet z drogi zbawienia.

Po wtóre twierdzimy, że grzeszni bez modlitwy nie nawrócą się. Św. Monika klęczy u stóp krzyża, modli się ze łzami i błaga ludzi roztropnych i pobożnych, by również błagali Boga o nawrócenie jej syna. A kiedy św. Augustyn pragnął już szczerze pojednać się z Bogiem, szedł na modlitwę do ogrodu i błagał Boga ze łzami w oczach, aby zmiękczył i zmienił jego serce. Tak jest, największym grzesznikom przebacza Bóg, jeżeli o to się modlą. Nie dziwimy się zatem, że zły duch używa wszelkich środków, byśmy zaniedbywali modlitwę albo ją źle odbywali; wie bowiem lepiej od nas, jak jest straszną piekłu i że Bóg żadnej łaski nie odmawia tym, którzy należycie się modlą. Ilu grzeszników wnet by powstało ze swoich upadków, gdyby chwytali za oręż modlitwy!

Po trzecie muszę zaznaczyć, że potępieni dlatego poszli na zatracenie, że nie modlili się wcale, albo źle się modlili. A zatem z orężem modlitwy w ręku niezawodnie pójdziemy do nieba, gdy przeciwnie bez niego czeka nas wieczna zguba.

I dlaczego czujemy wstręt do tak słodkiego i obfitego w pociechy ćwiczenia? Bo źle się modliliśmy i nie zaznaliśmy nigdy słodyczy, jakie tu czerpali święci. Hilarionowi sto lat na modlitwie upłynęło szybko jako błyskawica. Dobra modlitwa jest balsamem, który wonnościami swymi napełnia duszę i daje jej zakosztować przedsmaku nieba. Nic dziwnego, że św. Franciszek z Asyżu często na modlitwie wpadał w zachwycenie i nie wiedział, czy jest na ziemi czy też między wybranymi w niebie. Na modlitwie serce jego ogarniał ogień miłości Bożej i udzielał jego ciału naturalnej ciepłoty. Gdy raz na modlitwie w kościele uczuł gwałtowną miłość ku Bogu, zawołał głośno: „Boże mój, już dłużej nie wytrzymam”. Powiecie, że to szczęście spotyka jedynie tych, którzy umieją odmawiać piękne modlitwy. Bracia moi, Bóg nie patrzy na długie i piękne modlitwy, lecz chce, by pochodziły one z głębi serca, byśmy odmawiali je z wielką czcią i pragnieniem podobania się Jemu. Pewien pokorny zakonnik pytał św. Bonawentury, wielkiego doktora Kościoła, czy on jako prosty i niewykształcony człowiek, potrafi dobrze się modlić. Na to odpowiedział ów Święty: „Przyjacielu mój, Bóg przede wszystkim miłuje tych, którzy są ludźmi prostego serca”. Ta odpowiedź bardzo ucieszyła poczciwego zakonnika; pobiegł więc do bramy klasztornej i mówił do wchodzących: „Zwiastuję wam wesołą nowinę; powiedział mi Bonawentura, że my ludzie nieoświeceni możemy tak samo Boga miłować, jak i uczeni”.

Modlitwa jest podniesieniem serca ku Bogu; jest słodką zabawą dziecka z Ojcem, poddanego ze swym Monarchą, sługi z Panem, przyjaciela z Przyjacielem, na którego łonie składamy smutki i trudy. Na modlitwie obejmuje łaskawy Stwórca w swe ramiona biedne stworzenie i udziela mu wszelkich błogosławieństw. Co mam jeszcze powiedzieć o modlitwie? Ona zjednoczeniem rzeczy najpodlejszej z istotą największą, najpotężniejszą i najdoskonalszą. Czy teraz poznajemy, jak bardzo modlitwa jest nam potrzebna i jak wielkim jest szczęściem dla nas?

Szczęście człowieka na ziemi polega na miłości Boga; zaś bez modlitwy nie ma miłości Boga. Pragnie Pan Jezus, byśmy jak najczęściej uciekali się do Niego, zapala nas do modlitwy i mówi, że nam niczego nie odmówi, jeżeli będziemy się dobrze modlić.

Katechizm uczy nas, że trzeba się modlić rano, wieczorem i często wśród dnia, czyli zawsze.

Chrześcijanin, który pragnie zbawić swą duszę, zaraz po przebudzeniu czyni na sobie znak krzyża, oddaje swe serce Bogu, ofiaruje Mu wszystkie swe uczynki i gotuje się do modlitwy. Bez niej nigdy nie idzie do pracy; bierze wodę święconą, klęka i modli się przed wizerunkiem Ukrzyżowanego. Nie zapominajmy, moi bracia, nigdy o tym, że od dobrze rozpoczętego dnia zależy cały szereg łask, których Bóg nam udzieli, byśmy dzień święcie przeżyli. Pewnego razu wyznał zły duch przez usta opętanego, że jeżeli pozyska pierwszą chwilę poranka, to cały dzień będzie doń należał. Płakać więc należy nad ślepotą ludzi, którzy mówią, że nie mają czasu na modlitwę! Czy może być nad nią piękniejsza czynność? Czy karmienie bydła, uprawianie ziemi, zajmowanie się dziećmi, sługami jest ważniejsze od zbawienia duszy? Niewdzięczni, gdyby was Bóg tej nocy zabrał z ziemi, czy mielibyście czas do pracy? Albo gdyby zesłał na was chorobę, trwającą trzy lub cztery miesiące? Nędzni, zasługujecie na to, by Bóg was opuścił w waszym zaślepieniu! Poświęcić Stwórcy pięć minut i podziękować Mu za otrzymane łaski wydaje się nam rzeczą trudną i ciężką. Przyjacielu, wymawiasz się pracą i nie modlisz się! Czy może być ważniejsza praca, niż myśleć o zbawieniu duszy? Jeżeli nie wykonacie jakiego dzieła, inni to uczynią; a gdy zatracicie swą duszę, kto ją zbawić zdoła?

Jakie jeszcze są korzyści częstej modlitwy? Ona osładza nam trudy i krzyże, odrywa od ziemi, sprowadza na nas miłosierdzie Boże, chroni od grzechu, wzmacnia duszę, budzi chęć do pokuty, uczy, jak ciężkim złem jest obraza Boga. Przez modlitwę podobamy się Bogu, bogacimy się duchowo i zapewniamy sobie życie wieczne. Czy więc życie nasze nie powinno być ciągłą, modlitwą, nieustającym zjednoczeniem z Bogiem? Gdy kogo miłujemy, łatwo nam o nim myśleć. Jeżeli kochamy dobrego Boga, modlitwa będzie dla nas czymś tak zwyczajnym jak oddech.

Byśmy mogli uzyskać te łaski na modlitwie, nie powinniśmy jej odprawiać z pośpiechem; albowiem Bóg pragnie, byśmy się modlili czas znaczniejszy, prosili Go o łaski potrzebne, opłakiwali dawne grzechy i dziękowali za otrzymane dobrodziejstwa.

Zapytacie mnie, czy możliwą jest rzeczą nieustannie wznosić serce ku Bogu? Nic łatwiejszego. Myślmy o Bogu od czasu do czasu wśród pracy, wzbudźmy akt miłości, upokarzajmy się, budźmy ufność w sobie, pamiętając, że Bóg pomimo naszej nędzy nie zapomina o nas, lecz hojnie obdarza łaskami. Dobrze jest przedstawiać sobie mękę i śmierć Jezusa Chrystusa, jak się modli w Ogrodzie Oliwnym, jak głowa Jego zraniona koroną z cierni, jak niesie krzyż na Kalwarię i jak na nim umiera. Albo wyobrażajcie sobie Jego Wcielenie, Narodzenie i ucieczkę do Egiptu, lub miejcie w pamięci rzeczy ostateczne: śmierć, sąd, niebo i piekło. Polecajmy się także przez krótkie modlitwy Aniołowi Stróżowi, odmawiajmy Pozdrowienie Anielskie, kiedy dzwonią. W ten sposób, bracia, możemy z łatwością modlić się ustawicznie. Tak czynili święci.

Modlitwa jest wszechmocną u Boga. Jej wszystko obiecane. Gdy się dobrze modlimy, wszystko otrzymamy, jak nas zapewnia Jezus Chrystus: „Proście, a weźmiecie, szukajcie, a znajdziecie, kołaczcie, a będzie wam otworzone. O cokolwiek będziecie prosili Ojca mego w Imię moje, da wam”. A nawet stwierdza to Zbawiciel uroczystą przysięgą: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, o cokolwiek będziecie prosili Ojca w Imię moje, da wam”. I kto jeszcze po tych słowach będzie wątpił w moc i skuteczność modlitwy? Czy może stracimy otuchę, pomni swej niegodności? Wie Bóg, że jesteśmy grzesznymi i tylko liczymy na Jego nieskończoną dobroć! Czy zasługi Jezusa Chrystusa nie pokrywają naszej słabości i niegodności? A choćby nasze grzechy były liczne i ciężkie, On je przebaczy, gdy będziemy szczerze pokutować. Bóg nikogo nie opuszcza, kto się ucieka doń z pokorą. Patrzcie na Adama, który po upadku ucieka się do miłosierdzia Bożego. Oto Pan daje mu obietnicę Zbawiciela, pociesza i podnosi na duchu. Grozi Bóg Niniwitom przez proroka Jonasza straszną zagładą. A kiedy poczynają modlić się do Pana, odwraca od nich swą karzącą prawicę. Gdyby przed potopem powszechnym ludzie zwrócili się do Boga, nie spadłaby ta klęska na ziemię. Kiedy Jozue walczy z nieprzyjaciółmi, Mojżesz modli się na górze. I jak długo wznosi błagalne dłonie ku niebu, zwyciężają Izraelici, a gdy je opuszcza, ponosi klęskę lud wybrany. A ile razy ten wódz Boży, który prowadził Żydów z niewoli egipskiej, zasłania niewdzięczników swymi modłami od pocisków gniewu Bożego? Co czyni Judyta, kiedy chce ocalić miasto i całą ojczyznę od strasznego wroga? Modli się i po modlitwie ucina głowę Holofernesowi. Pobożny król Ezechiasz w ciężkiej chorobie, kiedy prorok Pański oznajmił mu, że umrze, modlitwą przedłuża sobie życie o piętnaście lat. Pokorny celnik w świątyni otrzymuje przebaczenie swoich grzechów, bo się bije w piersi i nie śmie oczu podnieść ku niebu. Rzuca się do stóp Zbawiciela jawnogrzesznica, skrapia je łzami i prosi o przebaczenie. I dlatego słyszy pocieszające słowa: „Odpuszczają ci się grzechy”. Dobry łotr po prawicy ma mnóstwo grzechów na sumieniu; ponieważ jednak z pokorą i ufnością prosi o przebaczenie, przyrzeka mu Pan Jezus, że dzisiaj będzie z Nim w raju. Nie potrafi ę wyliczyć wszystkich przykładów tego rodzaju. Albowiem wszyscy grzesznicy bez wyjątku, którzy teraz są świętymi, otrzymali przebaczenie jedynie przez modlitwę.

Zapytacie prawdopodobnie: Skąd to pochodzi, że pomimo tylu modlitw jesteśmy zawsze grzesznikami i nie poprawiamy się? Bo się źle modlimy, bez przygotowania i chęci poprawy. Często nawet nie wiemy, o co błagamy dobrego Boga. Zresztą grzesznicy przez żarliwą modlitwę dochodzili do nawrócenia, a sprawiedliwi wytrwali w dobrym. Choć ktoś doznaje gwałtownych pokus, niech się modli, a z pewnością oprze się pokusie. W modlitwie znajdzie człowiek potrzebne łaski. Przez nią tryumfować będziemy nad światem, czartem i złymi skłonnościami. Zwłaszcza w cierpieniach i pokusach uciekajmy się do Boga, a krzyże staną się nam lekkie i pierzchną pokusy. Niestety, grzesznicy choć dobrze wiedzą o tym, nie modlą się albo źle się modlą. Nierzadko idą spać i wstają jako bydlęta bezrozumne bez myśli o Bogu. A gdy się modlą, szukają tu wygód, opierają się na stołku lub łóżku, odmawiają pacierze ubierając i rozbierając się, chodząc w różne kąty domu, wołając i przezywając nawet swych domowników i dzieci. Nie widać u nich najmniejszego przygotowania. Skończyli modlitwę, a nie wiedzą właściwie, co mówili do Boga. Przypatrzcie się im w kościele, a litość was ogarnie. Czy pomyślą, że znajdują się w obecności Bożej? Wcale nie! Bo oto patrzą kto wchodzi i wychodzi, rozmawiają, nudzą się, ziewają, drzemią lub gniewają się, że nabożeństwo trwa za długo. Żegnają się wodą święconą, lecz czynią to tak obojętnie i machinalnie, jak gdyby brali wodę z wiadra do picia. Na obydwa kolana nie chce się im uklęknąć. Sądzą, że wystarczy na podniesienie i błogosławieństwo uchylić nieco głowę. Oczy ich błądzą po kościele i zatrzymują się nieraz na przedmiotach, które mogą być dla nich pobudką do złego. Co dopiero weszli do świątyni, a już chcieliby uciekać. Opuściwszy kościół, hałasują, podobni do więźniów wypuszczonych na wolność. Nic więc dziwnego, że po takiej modlitwie grzesznik się nie zmienia. Skutki modlitwy, jak powiedzieliśmy, zależą od sposobu, w jaki się modlimy.

Aby nasza modlitwa była miłą Bogu i nam pożyteczną, powinniśmy być w stanie łaski lub przynajmniej mieć pragnienie porzucenia grzechu; modlitwa bowiem grzesznika, który nie chce się poprawić, wyrządza wzgardę Bogu. Jeżeli chcemy dobrze się modlić, trzeba się do tego przygotować. Bez przygotowania modlitwa jest złą. Przygotowanie to zaś polega na tym, byśmy przed uklęknięciem pomyśleli przez chwilkę o Bogu i zastanowili się, z kim mamy rozmawiać i o co prosić. Ach, jakże mało ludzi w ten sposób przygotowuje się. Zresztą, czy Bóg udzieli wam łask potrzebnych, skoro Go o nic nie prosicie i niczego nie pragniecie? Grzesznik na modlitwie częstokroć podobny jest do żebraka, który nie chce jałmużny, do chorego, który nie pragnie uzdrowienia, do ślepego, któremu podoba się to kalectwo lub wreszcie do potępieńca, który nie pragnie nieba i godzi się na swoje piekło.

Powiedzieliśmy, że modlitwa jest podniesieniem serca do Boga, że jest słodką i błogą zabawą stworzenia ze swym Bogiem. Skoro więc na modlitwie o czym innym myślimy, a nie o Bogu, nasza modlitwa jest złą. Skoro zauważymy, że nasz umysł poczyna się błąkać, wracajmy szybko do Boga, ukorzmy się przed Nim i nie zaniedbujmy nigdy modlitwy z tego powodu, że nie czujemy na niej żadnej pociechy. Jeżeli pomimo trudności i pewnego niesmaku nie porzucamy jej, jest ona tym bardziej zasługującą w oczach Bożych. Pytał raz jeden święty drugiego: „Dlaczego na modlitwie umysł nasz zaprząta się tysiącznymi obcymi rzeczami, jak gdybyśmy nie zajmowali się rozmową z Panem Bogiem?”. Na to odrzekł zapytany: „Nie dziw się temu, mój przyjacielu. To sprawa ducha piekielnego, który zazdrości nam łask Bożych, otrzymywanych przez modlitwę i który wie doskonale, że nam nic nie zaszkodzi, gdy się należycie modlimy. Zresztą jest on przekonany, że gdy gorliwie modlimy się, tym więcej doznajemy pociągu i smaku do modlitwy”. Innym razem rzekł zły duch, że przede wszystkim przeszkadza chrześcijanom na modlitwie: u jednych wywołuje ziewanie, u drugich drzemanie, innym każe się przenosić myślą ze wsi do wsi, z miasta do miasta, z przedmiotu na przedmiot. Że tak bywa, aż nadto wiemy z własnego doświadczenia.

Jeden zakonnik przed rozpoczęciem modlitwy dawał pewne znaki, jak gdyby z kimś rozmawiał. Gdy go zapytano, co znaczyły te ruchy, odpowiedział, że przywołuje wszystkie myśli i pragnienia swoje, by wraz z nim oddawały cześć Jezusowi Chrystusowi. O pierwszych chrześcijanach mówi Kasjan, że z tak głęboką czcią znajdowali się w obliczu Boga, zachowywali tak wielkie milczenie, jak gdyby byli martwymi. W kościele ogarniała ich święta bojaźń; nie mieli tam stołków ani ławek. Padali twarzą na ziemię, jak gdyby byli winowajcami oczekującymi wyroku. Ale też niebo szybko się zaludniało i wielu wówczas było świętych w Kościele.

Modlitwy nasze niech będą pełne ufności i silnej nadziei, że Bóg udzieli nam tego, o co Go prosimy. Wiary i ufności domagał się zawsze Jezus Chrystus od tych, którym udzielał jakichkolwiek łask. I kto traciłby nadzieję, gdy sobie wspomni, że wszechmoc Boża jest nieskończona, miłosierdzie Jego bez granic, że zasługi Jezusa Chrystusa są niewyczerpane, że sam Jezus Chrystus modli się za nami do swego Ojca. Taką ufność niezachwianą posiadała owa niewiasta ewangeliczna, która chorowała na krwotok. Mówiła do siebie: „Skoro tylko dotknę się brzegu szaty Jego, będę uzdrowioną”. Rzeczywiście, gdy przechodził Zbawiciel, pada do Jego stóp, dotyka się Jego płaszcza i natychmiast otrzymuje zdrowie. Pan Jezus z dobrocią spojrzał na niewiastę i rzekł do niej: „Idź, wiara twoja cię uzdrowiła”. Kto taką ufność posiada, nigdy się nie zawiedzie.

Przy modlitwie należy mieć czystą intencję i prosić jedynie o to, co się może przyczynić do chwały Bożej i naszego zbawienia. O rzeczy doczesne wolno także prosić, jednak z tą myślą, by przyniosły nam lub bliźniemu duchową korzyść. Jeżeli wtedy Bóg nas nie wysłucha, czyni to dlatego, bo nie chce przyczynić się do naszej zguby. Niestety, bardzo często modlitwy nasze nie posiadają tego warunku! Mówi św. Augustyn, że nieraz czego innego pragniemy, nie tego, o co się modlimy. Mówimy np. odmawiając Ojcze nasz: „Ojcze nasz, który jesteś w niebie”. Słowa te tyle znaczą: Boże mój, oderwij serce moje od ziemi, niech wzgardzę rzeczami doczesnymi, niech wszystkie moje myśli i pragnienia odnoszą się do nieba! – Zaprawdę, wielu ludzi gniewałoby się, gdyby Bóg udzielił im tej łaski! Szczególnie w próbach i niebezpieczeństwach duchowych, musimy się modlić, byśmy nie upadli. Tak czynili owi żołnierze chrześcijańscy za cesarza Licyniusza, których czterdziestu rzucono w nocy nagich na zamarznięty staw. Wszyscy, z wyjątkiem jednego, modlili się, błagając Boga o koronę męczeńską. Augustyn po swoim nawróceniu usunął się w samotność i prosił Boga o łaskę wytrwania w dobrych postanowieniach. A kiedy był biskupem, znaczną część nocy spędzał na modlitwie. Św. Wincenty Ferreriusz, który nawrócił tyle dusz, powiedział wyraźnie, że modlitwa jest do tego najskuteczniejszym środkiem, że jest jak ostra strzała przeszywająca serce grzesznika.

Tak jest, bracia moi! Modlitwa wszystko może. Przez nią poznajemy swe obowiązki i osobistą nędzę. Ona wskazuje, z jakim usposobieniem należy przyjmować sakramenty święte. Ona nas uczy, że życie jest krótkie, że do rzeczy ziemskich nie należy się przywiązywać, ona budzi w nas bojaźń świętą. Dlatego św. Hugon, biskup Grenoble, bez ustanku odmawiał Ojcze nasz; a kiedy zwracano mu uwagę, żeby się tak nie męczył, odpowiedział, że modlitwa sprawia mu ulgę.

Wreszcie nasza modlitwa niech będzie wytrwałą. Nieraz Bóg chce nas doświadczyć i nie wysłuchuje od razu. Św. Augustyn przez pięć lat prosił Boga o swe nawrócenie. Maria Egipcjanka nie ustawała przez dziewiętnaście lat prosić Boga, by ją uwolnił od nieczystych myśli. My zaś zwykle tracimy otuchę i przestajemy się modlić, gdy Bóg nie wysłucha nas od razu. Inaczej postępowali święci. Pamiętajmy, że gdy Bóg nie udzieli nam tego, o co prosimy, obdarzy nas innymi potrzebniejszymi łaskami. Wzorem wytrwałości w modlitwie jest dla nas niewiasta kananejska, która prosiła Jezusa Chrystusa o uzdrowienie swej córki. Pełną ufności i wytrwałą modlitwą wskrzesił św. Makary, pustelnik, zmarłego człowieka na dowód, że wiara chrześcijańska jest prawdziwą; zawstydził przez to jednego heretyka i sprowadził na drogę prawdy mnóstwo ludzi przezeń uwiedzionych. Jeżeli dobry Bóg nie wysłuchuje nas, widocznie modlimy się bez żywej wiary, w intencji nie bardzo czystej, bez ufności i wytrwałości.

Jeszcze raz na zakończenie powtarzam, że jeżeli trwamy w grzechach, nie nawracamy się i szemrzemy w krzyżach i cierpieniach, które Bóg na nas zsyła, stąd to pochodzi, że się nie modlimy albo źle to czynimy. Bez modlitwy nie przyjmiemy godnie sakramentów świętych i nie poznamy, jaka jest wola Boża względem nas, jakie jest nasze powołanie. Gdy nie będziemy się modlić, pójdziemy do piekła. Bez modlitwy nie zakosztujemy słodyczy, pochodzących z miłości Bożej. Bez modlitwy wszystkie nasze krzyże nie będą miały najmniejszej zasługi. Módlmy się przeto z myślą o Bogu, módlmy się ze skupieniem, pokorą i ufnością, a Bóg niezawodnie nas wysłucha. Amen.

Św. Jan Maria Vianney

Powyższy tekst jest fragmentem książki św. Jana Marii Vianneya Kazania, t. 1.