Rozdział siódmy. O duszy rozłączonej z ciałem, cz. 3

Śmierć zatem nie jest bynajmniej zniszczeniem całej istoty człowieka. Pod jej tchnieniem człowiek jak gdyby zrzuca z siebie tylko zewnętrzną szatę, czyli ciało, a duch wyzwolony z cielesnych więzów przechodzi w inny świat. „W zniszczeniu widzimy jedynie zwiastuna ponownej egzystencji – mówi myśliciel indyjski Sarvepalli Radhakrishnan. – Śmierć jest tylko bramą prowadzącą do życia” (1). Albo jak powiedział poeta: „Trumny są dla nas kołyskami nowych żywotów” (2). Ludzie zwykle lękają się śmierci. Angielski filozof Franciszek Bacon z Werulamu w swoich Essays pisze: „Ludzie boją się śmierci tak, jak dzieci boją się wejść do ciemnego miejsca; i podobnie jak u dzieci ten naturalny lęk zwiększa się pod wpływem różnych opowiadań, tak też rzecz ma się i z tym strachem ludzi. Z pewnością rozmyślanie o śmierci jako o zapłacie za grzech i o przejściu do innego świata jest rzeczą świętą i podoba się Bogu; ale obawa przed śmiercią, jako daniną należną naturze, jest oznaką słabości… I dobrze powiedział ten, kto wypowiadał się tylko jako filozof i jako zwykły człowiek: „pompa mortis magis terret quam mors ipsa” (3). Jęki, szlochania, blada twarz, płaczący przyjaciele, czarne barwy, obrzędy pogrzebowe i rzeczy temu podobne ukazują śmierć jako rzecz straszną.

Warto zauważyć, że nie ma w duszy człowieka uczucia tak słabego, które by nie mogło stawiać czoła i opanować lęku przed śmiercią. Nie jest więc śmierć wrogiem tak strasznym, skoro człowiek ma koło siebie tylu towarzyszy, co mogą mu pomóc odnieść nad tym lękiem zwycięstwo. Pragnienie zemsty odnosi zwycięstwo nad śmiercią; miłość ma ją w pogardzie; sława do niej dąży; zmartwienie szuka w niej ucieczki; strach ją przyśpiesza… Kto umiera, zajęty poważnymi sprawami, jest podobny do tego, kto zostaje raniony w gorącej walce: ten w danej chwili nie czuje niemal rany; toteż umysł pochłonięty czymś, co jest dobre, odwraca od siebie cierpienia śmierci. Ale ponad wszystko najsłodsza, wierzcie mi, jest pieśń Nunc dimittis, gdy człowiek osiągnął cele o dużej wartości i urzeczywistnił swe oczekiwania” (4).

Postawa człowieka wobec śmierci zależy od tego, pod jakim aspektem ktoś na nią patrzy. Są ludzie, którzy uważają śmierć za przejście z życia gorszego do życia lepszego. I tacy nie boją się śmierci. Owszem, tęsknią za nią. Sławny Alkuin mówi, że „jeśli chodzi o dobro, to szczęśliwszy jest dzień śmierci aniżeli urodzin. Tamten jest początkiem odpoczynku, a ten trudu. Tamten jest wejściem do wesela, a ten do cierpienia. Rodzimy się, by umrzeć, umieramy, byśmy lepiej żyli” (5). Henryk Sienkiewicz zaś wkłada te słowa w usta Antei Rzymianki: „Niech będzie błogosławiona śmierć jako koniec ziemskiej nędzy, jako zmiana gorszego szczęścia na lepsze, jako światło dla gasnących oczu i jako skrzydła, którymi się odlatuje w wieczną radość” (6). Według Cycerona śmierć nie jest niczym innym jak tylko „pewną jak gdyby wędrówką i zamianą życia – quaedam quasi migratio commutatioque vitae” (7), Chateaubriand zaś nazywa śmierć „chwalebnym przemienieniem – transfiguration glorieuse” (8). Tak optymistycznie pojmował śmierć przede wszystkim św. Paweł. Wyczekiwał on z tęsknotą tej chwili, kiedy nastąpi jego „chwalebne przemienienie” i zjednoczenie się z Chrystusem. W liście do Filipian pisał tenże apostoł: „Dla mnie życiem jest Chrystus, a śmierć jest mi zyskiem… Pragnę rozstać się z tym życiem, a być z Chrystusem, bo to daleko lepsze” (9).

Z tej też racji pragnął śmierci św. Jan od Krzyża. Trawiony tęsknotą za bezpośrednim zjednoczeniem z Bogiem pisał:

„To życie, którym żyję,
To zaprzeczenie życia,
To ciągłe umieranie! –
Aż dojdę do zdobycia
Ciebie, mój Boże! – Słyszysz?
Ja się życia wypieram,
Umieram, że nie umieram!” (10)

Zygmunt Krasiński zaś w usta św. Teresy z Avili wkłada słowa:

„Przed życiem czuję – nie przed śmiercią – trwogę –
Bo takie światy widzę tam, przed sobą,
Że mi ten ziemski grobową żałobą,
I tym umieram – że umrzeć nie mogę” (11).

„U człowieka – mówi ks. Franciszek Sawicki – przypuściwszy nieśmiertelność osobową, staje się śmierć nawet dla tego, kogo dosięga, nie ostatecznym końcem, lecz przejściem do nowego bytu, staje się godziną narodzin do życia wyższego… Jeśli tak jest, to ginie też cała smutna groza śmierci, bo nie ona odnosi triumf, lecz życie” (12).

Nawet pogańskie, bardziej oświecone umysły miały o śmierci wzniosłe pojęcie. Cyceron w swojej książce Cato maior de senectute przytacza słowa umierającego Cyrusa, zapisane w Cyropedii Ksenofonta: „Nie sądźcie, najdroższe dzieci – mówi Cyrus – że wówczas, gdy odejdę od was, nie będę istniał nigdzie, albo że mnie nie będzie. Gdy przebywałem z wami, nie widzieliście mojej duszy, ale z tego, co czyniłem, wiedzieliście, że ona jest w tym ciele. Wierzcie więc, że ona jest ta sama, chociaż jej nie będziecie widzieć… Nie mogłem sobie nigdy wytłumaczyć, że dusza wtedy traci rozum, gdy wyszła z bezrozumnego ciała, lecz przeciwnie, wówczas używa rozumu, kiedy uwolniona z więzów cielesnych zaczęła być czysta i nieskazitelna” (13). Następnie Cyceron te słowa wkłada w usta Katona: „Odchodzę z tego życia jak z gospody, a nie jak z domu. Natura bowiem udzieliła nam go jako gospody na chwilowe przebywanie, a nie na stałe mieszkanie. O błogosławiony dniu, w którym pójdę do tego boskiego zgromadzenia duchów” (14). Posłuchajmy jeszcze, co pisze o śmierci Seneka: „Powiedz raczej, jak bardzo naturalne jest sięganie duszy twej aż w nieskończoność. Bo wielka to i wspaniała rzecz – dusza ludzka! Nie pozwala, by wyznaczano dla niej jakieś inne granice niźli wspólne z bóstwem… Ojczyznę jej stanowi wszystko, co w krążeniu swym opasuje najwyższe sfery wszechświata – całe to sklepienie, pod którym leżą morza oraz lądy, pod którym powietrze przedziela i łączy zarazem siedliska ludzkie i Boskie, na którym znajduje się tyle baczących na swoje sprawy świateł niebieskich. Następnie dusza nie pozwala ograniczać swojego wieku. „Należą do mnie – mówi – wszystkie lata. Żaden okres nie jest zamknięty dla wielkich twórczych duchów, żaden czas nie jest niedostępny dla myśli ludzkiej. Kiedy nadejdzie dzień, który rozdzieli złączone ze sobą pierwiastki Boskie i ludzkie, pozostawię to ciało tam, gdzie je znalazłam, a sama powrócę do bogów. Także i teraz nie zostaję bez nich, lecz więzi mnie ta ciężka ziemska powłoka”. Poprzez to przebywanie śmiertelnego żywota zaprawia się ona do owego lepszego i dłuższego życia. Tak jak łono matki zatrzymuje nas przez dziewięć miesięcy nie po to, byśmy zostawali tam nadal, lecz po to, by przygotować nas do zjawienia się na świat, na który mamy być wydani już mając zdolność do wdychania powietrza i życia na otwartej przestrzeni, podobnie i przez ten okres czasu, który rozciąga się od niemowlęctwa do starości, dojrzewamy do innych narodzin. Czeka nas bowiem nowe zrodzenie się oraz nowy stan rzeczy… A zatem bez trwogi czekaj owej rozstrzygającej godziny: nie dla duszy jest ona ostatnia, ale dla ciała. Na wszystko, co się znajduje wokół ciebie, patrz niby na jakieś tłumoki złożone w gościnnym domu: należy je tam pozostawić. Natura obrabowuje zarówno odchodzącego, jak i przychodzącego. Nie wolno ci wynieść więcej, niżeś wniósł; w dodatku musisz porzucić nawet dużą część tego, coś przyniósł na świat: ściągną z ciebie tę osłaniającą cię skórę, ostatnie twoje okrycie; odejmą ci mięśnie i rozlaną czy rozpływającą się po całym ciele krew; odbiorą ci kości i żyły rozprowadzające po ciele płyny i soki. Dzień ten, którego obawiasz się jako kresu, jest dniem narodzin do życia wiecznego… Kiedyś przecie otworzą się przed tobą tajemnice natury, rozproszy się owa ciemność i zewsząd ogarnie cię jasna światłość. Wyobraź sobie tylko, jak silny jest tam blask łączącego się ze sobą światła tak wielu ciał niebieskich. Żaden cień nie zamąci pięknej pogody… Gdy całą swą istotą dostrzegać będziesz całą światłość, którą obecnie podziwiasz z daleka, choć przez małe otwory swych oczu widzisz niewyraźnie – wtedy powiesz, żeś dawniej żył w ciemnościach. A czym dopiero wyda ci się Boska światłość, gdy zobaczysz ją w odpowiednim miejscu” (15)?

Z chwilą śmierci człowieka ciało staje się martwą bryłą bezwładnej materii i zstępuje do grobu, by w nim przemienić się na inne substancje. Żaden atom jednak z materii cielesnej nigdy nie zginie i nie zostanie unicestwiony. Mimo różnych procesów chemicznych, jakim podlegają ciała ludzkie po śmierci, materia cielesna ilościowo zawsze pozostanie ta sama zgodnie z prawem zachowania materii, sformułowanym przez francuskiego chemika A. L. Lavoisiera. Dusza natomiast po rozłączeniu z ciałem istnieje w dalszym ciągu, żyje i działa. Śmierć człowieka bynajmniej nie zmienia jej natury. Dlatego posiada ona dalej swoje naczelne władze, które tkwią w niej jako w swoim podmiocie, a mianowicie: umysł i wolę.

Inaczej rzecz się przedstawia, jeśli chodzi o władze wegetatywne i czuciowe. Podmiotem tych władz jest człowiek, a więc ciało ożywione duszą. Dopóki człowiek żyje, może dzięki władzom wegetatywnym i czuciowym wykonywać te wszystkie czynności, które nazywamy psychoorganicznymi. Z chwilą jednak, kiedy śmierć rozłącza obydwa pierwiastki składowe człowieka: duszę i ciało, władze wegetatywne i czuciowe przestają istnieć aktualnie. Ustaje również tym samym wykonywanie czynności psychoorganicznych. Chociaż dusza jako część składowa człowieka istnieje i żyje w dalszym ciągu, to jednak nie posiada aktualnie tych władz. Nie ma bowiem odpowiednich narządów, za pomocą których mogłaby wykonywać czynności psychoorganiczne. Posiada ona jednak władze wegetatywne i czuciowe wirtualnie. Gdyby więc nastąpiło połączenie duszy z ciałem, wówczas te władze wegetatywne i czuciowe działałyby aktualnie, i człowiek mógłby wykonywać czynności psychoorganiczne (16).

Wielki humanista chrześcijański Dante Alighieri w swoim wiekopomnym poemacie La Divina Commedia w ten sposób streszcza ogólnikowo filozofię duszy rozłączonej z ciałem:

„Aż kiedy Parce (17) zabraknie kądzieli,
Dusza, zabrawszy tak ludzkie, jak Boże
Mocy, z cielesnej wyrywa się celi.
Władze zmysłowe osłabną w tej porze,
Za to pamięci, rozumu i woli
Moc wówczas w niej się powiększy i wzmoże.
Gdy sama przez się z ciała się wyzwoli,
Cudem przypada na jedno z wybrzeży
I tam poznaje swoją nową kolej.
Gdy ją ogarnie wiew krainy świeżej,
Moc promienieje twórcza z jej istoty,
Jak tam, gdy żyła śród ziemskich rubieży” (18).

Ks. Marcin Ziółkowski

(1) Filozofia indyjska, t. I, tłum. Z. Wrzeszcz, Warszawa 1958, s. 255.

(2) Mowa Kornela Ujejskiego na pogrzebie Artura Grottgera.

(3) „Ceremoniał związany ze śmiercią jest bardziej przerażający niż sama śmierć”.

(4) Eseje, tłum. Cz. Znamierowski, Warszawa 1959, s. 7–9.

(5) Epistola 107, ML 100, 323.

(6) Pójdźmy za Nim, 7.

(7) Dz. i m. przyt. I, 1, 12.

(8) Dz. i m. przyt.

(9) Flp 1, 21–23; por. H. Kuhaupt, Das Tor zum Leben. Vom christlichen Sinn des Sterbens, Monachium 1946.

(10) Żyję nie żyjąc w sobie (Vivo sin vivir en mi), tłum. O. Bernard od Matki Bożej OCD.

(11) Ułamek naśladowany z glosy św. Teresy.

(12) Filozofia miłości, Poznań 1937, s. 121–122.

(13) Cato maior de senectute, 22, 79.

(14) Tamże, 23, 84.

(15) Lucius Annaeus Seneca, Listy moralne do Lucyliusza, tłum. W. Kornatowski, Warszawa 1961, s. 544–547.

(16) O duszy rozłączonej z ciałem porównaj: św. Tomasz z Akwinu, Summa theologica I, q. 89; Suppl., q. 69–70; Quaest. disput. de veritate, q. 19, a. 1–2; Quaest. disput de anima, a. 15–21; A. Lépicier, Dell anima umana separata dal corpo, suo stato, sua operazione, Rzym 1901; E. Hugon OP, Etat des âmes séparées. Réponses théologiques, Paryż 1908; P. Siwek SI, Psychologia metaphysica, Rzym 1948, s. 414–417; G. Steinführer, Unser ich als lebendes Dasein ohne Körper, Weimar 1933; J. T. Addison, La vie après la mort dans les croyances de l’humanité, Paryż 1936; J. Paris, La vita dell’ anima aldilà délia tomba, „La Scuola Cattolica”, 1938, s. 145 n; L. Vandervost, L’état intellectuel de l’âme après la mort, „Collectanea Mechlinensia”, 1939, s. 498– 506; V. E. Sleva, The separated soul in the philosophy of St. Thomas Aquinas, Waszyngton 1943; Św. Tomasz z Akwinu, Traktat o człowieku, oprac. S. Świeżawski, Poznań 1956, s. 674– 722; K. B. Tremel, Der Mensch zwischen Tod und Auferstehung nach dem Neuen Testament, „Anima” 11, 1956, s. 313–331.

(17) Według mitologii greckiej Parkami nazywano trzy siostry opiekujące się losami człowieka: Kloto, Lachezys i Atropos. Kloto przędzie nić ludzkiego życia, Lachezys ciągnie los, a Atropos przecina nić.

(18) Boska komedia, Czyściec, pieśń 25, w. 79–90, tłum. E. Porębowicz.

Powyższy tekst jest fragmentem książki był ks. Marcina Ziółkowskiego Śmierć i sąd. Eschatologia, t. 1.