Rozdział siódmy. Mężczyzna ojcem rodziny

Współczesny świat przeżywa kryzys odpowiedzialności. Obecnie człowiek jest zbyt zdeterminowany do walki o swoje racje, by podjąć się ryzyka opieki nad drugą osobą. Wielu wychodzi z liberalnego założenia, że nie można odpowiadać za innego człowieka, który ma własny rozum i powinien „robić, co mu się podoba”. Zatem niektórzy rodzice nie odpowiadają za swoje dzieci, nauczyciele i wychowawcy za młodzież, małżonkowie za współmałżonków, rządzący za rządzonych, czy pasterze Kościoła za powierzone im owce. Bałwochwalczy kult wolności wtargnął w intymną sferę rodzinną propagując mit o „bezstresowym wychowaniu”.

W niektórych państwach Europy Zachodniej poprawność polityczna lewicowych działaczy doszła do tak wielkiego absurdu, że tradycyjne określenie „ojciec” i „matka” zastąpiono słowami „rodzic A” i „rodzic B”. Wszystko po to, by – jak twierdzą władze owych państw – nie urazić homoseksualnych opiekunów dziecka. Choć możemy na to patrzeć przez pryzmat groteski, to jednak musimy być świadomi, że zmiana sformułowań, choćby nawet najmniejsza, powoli prowadzi do zmiany myślenia, w tym przypadku o modelu rodziny zdefiniowanym od stworzenia człowieka.

Tymczasem Bóg w historii zbawienia, w której prowadzi Kościół do Niebiańskiej Jerozolimy, nie pozostawił nas samych sobie, ale towarzyszy nam przez cały czas. Chociaż nie miał żadnej winy, to nie wahał się oddać swojego życia w ogromie Bożej Miłości, dzięki czemu możemy odczuwać zbawienne skutki naszego odkupienia. Chrystus jest z nami w czasie ponowienia tejże Ofiary, to znaczy w każdej Mszy Świętej, kiedy to chleb staje się Ciałem, a wino Krwią Pańską. Towarzyszy nam, a właściwie prowadzi nas po drogach zbawienia, również poprzez pozostałe sakramenty, a wszystkie członki Kościoła tworzą Jego mistyczne Ciało.

Ojcostwo to wielki dar i równie wielka odpowiedzialność. W rękach ojca leży przyszłość duchowa, psychiczna, a także fizyczna swojego dziecka. Jeśli nie nauczy swojego potomka modlić się i być dobrym wobec bliźnich, to dziecko szybko stanie się małym egoistą. Jeśli nie ukształtuje odpowiednio jego zachowań, sposobu bycia, a także jeśli nie zadba o prawidłowy rozwój fizyczny, to młody człowiek będzie później cierpiał przez całe życie, doświadczając braku odpowiedniego wychowania.

Niestety, ojcostwo ludzkie nie zaczęło się zbyt szczęśliwie. Nasz praojciec Adam popełnił – jak określa to Exsultet – „szczęśliwą winę”, którą było złamanie Bożego przykazania o niezrywaniu owocu z drzewa poznania dobra i zła. Wcześniej zapowiadało się wszystko wspaniale. Jedynym zajęciem Adama było doglądanie i pielęgnowanie ogrodu Eden. W związku z tą pracą nie odczuwał trudu. Tymczasem, zwiedziony przez podstęp szatana, dał się skusić swej żonie Ewie i zjadł owoc, którego Bóg mu zakazał jeść. Po wygnaniu z raju nasz praojciec miał dwóch synów – Kaina i Abla, a później urodził mu się Set, a następnie wielu synów i wiele córek.

Kolejnym wielkim ojcem, choć początkowo nic tego nie zapowiadało, stał się Abraham. Bóg nakazał mu wyjść z chaldejskiego Ur i udać się tam, gdzie Pan będzie żądał. Obiecał mu również, że będzie miał potomstwo tak liczne, jak gwiazdy na niebie. Brzmiało to jak ironia, ponieważ Abraham miał problem – razem ze swą żoną Sarą byli w podeszłym wieku, a nadal byli bezdzietni. Wreszcie urodził mu się Izaak. Wkrótce jego potomstwo stało się bardzo liczne, a dziś trzy wielkie monoteistyczne religie świata – chrześcijaństwo, judaizm i islam – są nazywane religiami abrahamowymi.

Wspaniałym przykładem ojcostwa jest św. Józef. Chociaż nie był biologicznym ojcem Pana Jezusa, to jednak litania ku jego czci tytułuje go „Żywicielem Syna Bożego”, „Głową Najświętszej Rodziny”, „Ozdobą życia rodzinnego”. Św. Józef, zawsze pokorny i pozostający w cieniu, w chwili zagrożenia życia Jezusa i Maryi podejmował odpowiedzialne decyzje, choć trzeba pamiętać, że zawsze z natchnienia anielskiego.

Każdy ojciec powinien przekazywać swojemu dziecku wiedzę na temat świata, przez długi czas winien być jedynym i zupełnym autorytetem. Dziecko powinno również w zdrowy sposób bać się swego ojca. Musi wiedzieć, że ojciec od niego wymaga, choć w sytuacjach krytycznych zawsze stanie w jego obronie. W matce może upatrywać zawsze dobrą osobę, która przytuli, pocałuje, będzie bardziej pobłażać, natomiast w ojcu nie tylko osobę, która kocha, ale również człowieka, który stawia pewne warunki i żąda ich spełnienia.

Wraz z otwarciem granic po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej otworzyła się możliwość pracy w innych krajach. Często w tym celu wyjeżdżają ojcowie rodzin, niemogący we własnym kraju znaleźć godziwej pracy. Tym samym zostają zerwane więzi rodzinne – zdarza się nawet, że żona traci męża, a dzieci ojca, ponieważ ten znalazł sobie inną kobietę. Dr Bogdan Więckiewicz, socjolog, redaktor książki Problem eurosieroctwa. Wybrane aspekty, stwierdził w rozmowie ze mną, że „według Narodowego Spisu Powszechnego, w 2011 roku za granicą powyżej trzech miesięcy przebywało 2017 tys. Polaków”. Pojawiło się w związku z tym nowe słowo: „eurosieroctwo”. Dotyczy dzieci, „których rodzice lub jeden z rodziców wyjechał za granicę, najczęściej w celu podjęcia pracy zarobkowej. Dziecko pozostaje z jednym z rodziców lub innymi członkami rodziny (kiedy za granicę wyjechał zarówno ojciec, jak i matka). Eurosieroctwo najczęściej kojarzy się z pozostawionymi dziećmi, ale problem ten dotyczy także nastoletniej młodzieży, gdyż jest to czas szczególnie istotny dla tych młodych osób. W okresie tym kształtuje i powoli utrwala się system wartości, światopogląd, ideologia oraz postawa wobec życia. Psychika młodego człowieka jest bardzo delikatna i wrażliwa, dlatego potrzebuje on właśnie w tym okresie dorastania kogoś, kto będzie wsparciem, do kogo można zwrócić się po poradę, wyjaśnienie ważnych kwestii dotyczących ludzkiej egzystencji” – dodaje dr Więckiewicz.

Stary słowiański zwyczaj zachowywał ceremonię postrzyżyn. Każdy chłopiec w wieku siedmiu lat przechodził spod opieki matki pod pieczę ojca. Odtąd nabywał umiejętności, które przydadzą mu się w dorosłym życiu. Niestety, współcześnie w wielu rodzinach dziecko jest oddawane pod opiekę obcym osobom praktycznie od dnia narodzin. Europa przeżywa kryzys rodziny właśnie z powodu kryzysu ojcostwa i macierzyństwa. Brak wzorców, które dzieci i młodzież mogłyby czerpać od swoich rodziców, powoduje, że stan ten będzie permanentnie przechodził na coraz to nowe pokolenia.

Sługa Boży Jerzy Ciesielski urodził się w 1929 roku w Krakowie, z którym był związany przez całe życie. Studiował na Wydziale Budownictwa Lądowego Akademii Górniczo-Hutniczej, gdzie zdobył tytuł magistra inżyniera. W czasie późniejszej pracy naukowej związał się z Politechniką Krakowską. Był zaangażowany w działalność duszpasterstwa akademickiego przy parafii św. Floriana, które prowadził ks. Karol Wojtyła. Późniejszy papież udzielił również sakramentu małżeństwa Jerzemu i jego wybrance Danucie. Doczekali się trojga dzieci. Od 1969 roku prowadził wykłady na Uniwersytecie w Chartumie. Zginął wraz z dwojgiem młodszego potomstwa w czasie katastrofy statku na Nilu w 1970 roku. Obecnie jego doczesne szczątki spoczywają w Kolegiacie Św. Anny w Krakowie. Proces beatyfikacyjny Jerzego Ciesielskiego rozpoczął się w 1985 roku. Ojciec Święty Jan Paweł II w książce Przekroczyć próg nadziei napisał o nim: „Nie zapomnę nigdy tego chłopca, studenta Politechniki w Krakowie, o którym wszyscy wiedzieli, że zdecydowanie dąży do świętości. Miał taki program życia. Wiedział, że jest stworzony do większych rzeczy, jak kiedyś wyraził się św. Stanisław Kostka. A równocześnie nie miał żadnych wątpliwości, że jego powołaniem nie jest ani kapłaństwo, ani życie zakonne. Wiedział, że ma być świeckim. Pasjonowała go praca zawodowa, studia inżynierskie. Szukał towarzyszki życia i szukał jej na kolanach, w modlitwie. Nie zapomnę nigdy tej rozmowy, w której powiedział mi po specjalnym dniu skupienia: «Myślę, że to ta dziewczyna ma być moją żoną, że Pan Bóg mi ją daje». Jak gdyby nie szedł za głosem tylko własnych upodobań, ale przede wszystkim za głosem Boga samego. Wiedział, że od Niego pochodzi wszystko dobro i wybrał dobrze. Mówię o Jerzym Ciesielskim, który utracił życie w tragicznym wypadku w Sudanie, gdzie został zaproszony z wykładami na uniwersytecie”.

Wielu uważa, i nie jest to pogląd ani obraźliwy, ani fałszywy, że nasze wyobrażenie Boga jest podobne do tego, jakiego chcielibyśmy mieć ojca. Przenosimy stworzony w naszym umyśle idealny obraz na to, jak postrzegamy Boga, jakie przypisujemy Mu cechy. Tymczasem jednak Bóg istnieje obiektywnie, nie jest takim, jakim Go sobie wyobrazimy, objawił się nam poprzez Pismo Święte i Tradycję Kościoła. Warto zatem na podstawie tych dwu nieskażonych dróg tworzyć obraz idealnego ojca.

Na koniec warto również wspomnieć o współczesnym ojcu miliarda dzieci na całym świecie – naszym Ojcu Świętym Franciszku. Nieprzypadkowo tytułujemy go właśnie w ten sposób. Biskup Rzymu czuwa nad całym światem katolickim, by panował w nim porządek i ład, a także napomina niebędących w Kościele, by się nawrócili i wkroczyli na drogę zbawienia. Szacunek, którym darzymy Ojca Świętego, oparty jest na niebywałym wprost autorytecie, którym Stolica Apostolska cieszy się od dwudziestu wieków. Choć czasem przychodziły momenty kryzysów i upadków, to jednak zawsze urząd papieski był ostoją wiary i ortodoksji. Warto przytoczyć tu sytuację z pierwszego tysiąclecia chrześcijaństwa, gdy herezja ariańska zdobywała nowe rzesze wyznawców. W pewnym momencie, według szacunków niektórych historyków, aż dziewięćdziesiąt procent biskupów było wyznawcami poglądów Ariusza. Tymczasem, właśnie dzięki uporowi ówczesnych papieży, Kościół zdołał przezwyciężyć problemy doktrynalne.

Kajetan Rajski

***

Od kiedy Jezus przyszedł na ziemię, poszukiwanie oblicza Boga Ojca zyskało jeszcze bardziej znaczący wymiar. Opierając się na własnym doświadczeniu Syna, Jezus potwierdził w swym nauczaniu wizję Boga jako Ojca, zarysowaną już w Starym Testamencie; co więcej, stale ją przypominał, sam przeżywał ją jako głęboką, niewyrażalną rzeczywistość oraz wskazywał ją jako program życia wszystkim, którzy pragną dostąpić zbawienia (św. Jan Paweł II).

Powyższy tekst jest fragmentem książki Kajetana Rajskiego Prawdziwy mężczyzna… czyli kto?