Rozdział siódmy. Koniec świata według źródeł pozabiblijnych, cz. 2

Również i nasza ziemia będzie miała podobny koniec. Naszej planecie grozi w dalekiej przyszłości śmierć przez zamarznięcie. Obecnie rozwija się na niej bujne życie, a to dzięki światłu i ciepłu, które otrzymuje od Słońca.

Ta gwiazda w naszym systemie planetarnym – Słońce wydaje z siebie na rok około 2,828 x 1088 kalorii ciepła. Z tej energii termicznej Słońca ziemia otrzymuje na rok 141.400 x 1016 kilokalorii, z czego przypada na ziemską atmosferę rocznie około 85.000 x 1016 kilokalorii, a na powierzchnię skorupy ziemi około 56.400 x 1016 kilokalorii. Nie zawsze jednak Słońce będzie nas zasilało swoją energią cieplną. Obecnie około sześćdziesięciu pięciu procent masy Słońca stanowi wodór. Ten pierwiastek jednak stale zamienia się w hel dzięki reakcjom nuklearnym. Po przemianie całego wodoru w hel i w pierwiastki cięższe, jak np. w beryl, bor, lit, Słońce utraci źródło czerpania energii. Wówczas zacznie się ono kurczyć i stygnąć. Na ziemi będzie wówczas ciemno i zimno; taki stan będzie trwał zawsze, bo Słońce nie zabłyśnie już na nowo światłem i nie wyda z siebie dostatecznej ilości ciepła. W takich oczywiście warunkach musi nastąpić zagłada wszelkiego życia na naszej planecie. „Jak tragedią Tantala – mówi Jeans – pogrążonego w jeziorze tak głęboko, iż moment tylko dzielił go od utonięcia, było umierać z pragnienia, tak jest tragedią rodzaju naszego, iż zagraża mu prawdopodobnie śmierć z zimna… Słońce, nie mając skąd czerpać z zewnątrz zapasów ciepła, musi z konieczności wydzielać coraz mniej swego życiodajnego promieniowania…

Aby móc pozostać odpowiednim podłożem dla życia, ziemia musiałaby się zbliżać coraz to bardziej do gasnącego Słońca; tymczasem nauka mówi nam, iż nie tylko, że się tak nie dzieje, ale przeciwnie, nieubłagane prawa dynamiki odpychają ziemię wciąż dalej od Słońca w krainę mrozów i ciemności.

O ile możemy przewidzieć, nie ustaną one w swym działaniu, aż wreszcie życie wymarznie na ziemi, jeśli mu przedtem nie zgotują wcześniejszej i szybszej śmierci jakieś nowe kolizje lub kataklizmy niebieskie” (1).

Istnieje jeszcze inna możliwość zniszczenia życia na naszej ziemi. Jest nią zjawisko tak zwanych gwiazd nowych. Polega ono na tym, że w pospolitych, zwykłych gwiazdach następuje raptowny, olbrzymi wzrost światła i temperatury. W takim stanie znajduje się gwiazda nowa zwykle przez kilka dni, a niekiedy przez dłuższy okres czasu; następnie traci nadzwyczajną jasność i wraca znowu do swojego pierwotnego, pospolitego stanu.

Gwiazdy nowe pojawiają się dosyć często; w roku 1934 oglądano nową w gwiazdozbiorze Herkulesa; w tej samej konstelacji zaobserwowano nową również w roku 1960, w roku 1942 w gwiazdozbiorze Rufy, a w roku 1946 była widoczna Nowa T w konstelacji Korony Północnej. Niektóre gwiazdy stają się nowymi kilkakrotnie. I tak na przykład gwiazda T w konstelacji Kompasa była Nową w latach: 1890, 1902, 1920 i zdaje się, że również w roku 1945, gwiazda T w gwiazdozbiorze Korony Północnej była Nową w latach 1866 oraz w 1946. Gwiazda RS w konstelacji Wężownika była nową w latach: 1898, 1933 i 1958.

Znane są jeszcze gwiazdy supernowe. Jasność ich jest olbrzymia. Świecą one czasem nawet przez kilka miesięcy. W naszej galaktyce zauważono gwiazdy supernowe w roku 1054 w konstelacji Byka, w roku 1572 w konstelacji Kasjopei (B Cassiopeiae) oraz w roku 1604 w konstelacji Wężownika. Supernowa w konstelacji Kasjopei w roku 1572, nazywana gwiazdą Tychona Brahe, była widoczna gołym okiem od listopada 1572 roku aż do roku 1574, a w okresie największej jej jasności oglądano ją w biały dzień przy blasku słońca. Obecnie jest ona, jeśli chodzi o jej jasność, gwiazdą czternastej wielkości. W roku 1885 oglądano gwiazdę supernową w pozagalaktycznej mgławicy Andromedy; w sierpniu zaś 1937 obserwowano supernową w mgławicy IC 4182. Jasność tej gwiazdy była silniejsza o trzysta pięćdziesiąt milionów razy od jasności Słońca (2). W wieku XX dostrzeżono ponad pięćdziesiąt gwiazd supernowych w różnych mgławicach poza naszą galaktyką.

Temperatura gwiazd supernowych jest olbrzymia. W przeciągu kilkudziesięciu godzin gwiazda supernowa wysyła z siebie w przestrzeń kosmiczną tyle energii, ile jej wyemituje Słońce w przeciągu kilkudziesięciu milionów lat. Największe nasilenie radiacji gwiazdy supernowej trwa przez kilkadziesiąt godzin, a potem słabnie, zmniejszając się do połowy po pięćdziesięciu pięciu dniach. Po tylu bowiem dniach promieniujący izotop berylu 7 rozpada się na lit. Przez kilka miesięcy widoczny jest jeszcze na niebie rozbłysk po wybuchu gwiazdy, a po dwóch latach w tym miejscu można obserwować świetlisty obłok. W czasie nuklearnego wybuchu powstaje izotop berylu 4, a mianowicie Be 3. I on to sprawia, że gwiazda supernowa rozbłyskuje niezwykłą jasnością (3). Gwiazdy supernowe, podobnie jak nowe, powodują na pewno katastrofalne zniszczenia na planetach, które krążą dookoła nich.

Nie wiadomo z całą pewnością, co jest przyczyną nagłego powstawania zjawiska gwiazd nowych. Prawdopodobnie wybuch gwiazdy nowej powstaje wtedy, kiedy jakaś gwiazda przechodzi w stan białego karła; to zaś dzieje się wówczas, gdy gwiazda utraci zapasy wodoru, wyczerpie swoje energie i zacznie się kurczyć. „Proces kurczenia się gwiazdy podczas przeobrażenia się jej w białego karła ma charakter kataklizmu: szybkiemu zmniejszeniu się objętości towarzyszy ogromny i nagły ubytek energii grawitacyjnej gwiazdy (materia jej jakby spada ku środkowi): stracona energia musi, w myśl prawa zachowania, przybrać inną postać i w następstwie zamienić się na promieniowanie. Powoduje to raptowny, ale krótkotrwały wzrost jasności gwiazdy: są to charakterystyczne cechy zjawiska gwiazdy nowej” (4). Jeśli zaś chodzi o przyczyny powstawania gwiazd supernowych, to według zdania amerykańskiego fizyka F. Zwicky’ego wybuch supernowej następuje wówczas, gdy gwiazda gazowa przekształca się w gwiazdę neutronową.

Powstaje pytanie: czy naszej ziemi nie grozi jakieś niebezpieczeństwo ze strony gwiazdy nowej? Odpowiadamy: owszem, grozi. Astrofizycy mówią, że gwiazdą nową może stać się kiedyś nasze Słońce. Jeżeliby rzeczywiście tak się kiedyś stało, to jasność słońca rozbłysnęłaby nagle w olbrzymich rozmiarach; podniosłaby się równocześnie temperatura Słońca do bardzo dużej wysokości. Wówczas oczywiście życie na naszej Ziemi musiałoby ulec zniszczeniu; wszystko by się spopieliło lub nawet zamieniłoby się w jakąś masę gazową. Bowiem temperatura powierzchniowa gwiazdy nowej w okresie maksymalnej jasności gwiazdy wynosi do dwunastu tysięcy stopni; w okresie zaś zmniejszania się jasności gwiazdy temperatura powierzchniowa wzrasta i wynosi do stu tysięcy stopni.

Istnieje jeszcze inna możliwość położenia kresu życia na naszej planecie. Koniec świata może nastąpić w sposób katastrofalny, a mianowicie wskutek zakłócenia równowagi ciał kosmicznych.

Z nauk astronomicznych dowiadujemy się, że nie tylko nasza Ziemia podróżuje naokoło Słońca tak, jak to czynią i inne planety, ale również i cały nasz układ planetarny odbywa drogę dookoła środka galaktyki z szybkością około trzystu kilometrów na jedną sekundę. Żeby mógł on wykonać jednorazową podróż dookoła środka galaktyki, potrzebuje na to czasu około dwustu milionów lat. Według obserwacji astronomicznych nasz system słoneczny porusza się ciągle w tej swojej wędrówce po kosmicznych przestrzeniach galaktyki w kierunku gwiazdy X w konstelacji Herkulesa.

Czy w tej wędrówce naszego układu słonecznego po przestrzeni nie może nastąpić przypadkiem katastrofa? Na pozór wydaje się to rzeczą mało prawdopodobną z tej racji, że ciała kosmiczne w przestrzeni są rozmieszczone w bardzo wielkich odległościach od siebie. I chociaż gwiazdy poruszają się w różnych kierunkach i z różną szybkością, to jednak ruch ten jest bardzo małym kawałkiem drogi w stosunku do odległości, jakie dzielą jedne ciała kosmiczne od drugich.

Z drugiej strony jednak istnieją pewne możliwości katastrofy kosmicznej. Astronomowie twierdzą, że w ruchach gwiazd spotyka się czasem pewne odchylenia przypadkowe, a następnie niektóre grupy gwiazd w naszej galaktyce albo w ogóle nie biorą udziału w obrocie, albo też ich obrót odbywa się bardzo powoli. I być może, iż wskutek tych nieregularnych obrotów niektórych gwiazd lub też z innych przyczyn bliżej nam obecnie nieznanych nastąpi kiedyś zderzenie ciał kosmicznych. Oto, co mówi Jeans: „Słońce może spotkać się z inną gwiazdą; jakaś planetoida może zderzyć się z inną i wskutek tego zboczyć tak znacznie ze swej drogi, że wpadnie na ziemię; jedna z gwiazd może przebiec przez układ słoneczny i zakłócić orbity planetarne do tego stopnia, że istnienie życia na ziemi stanie się niemożliwe” (5). Istnieją więc różne możliwości, które w sposób katastrofalny zdolne są położyć kres życiu naszej planety. A więc: Słońce może zderzyć się z inną gwiazdą. Wówczas oczywiście temperatura słońca podniosłaby się niesłychanie wysoko, a co za tym idzie, nasza Ziemia i inne planety z naszego układu słonecznego uległyby spopieleniu. Może również nasza Ziemia zderzyć się z jakąś gwiazdą z innego układu. Takie zderzenie wywołałoby po prostu pożar Ziemi; gwiazdy bowiem posiadają bardzo wysoką temperaturę; gdyby więc jakaś gwiazda o olbrzymiej temperaturze, wynoszącej kilkadziesiąt tysięcy stopni, znacznie zbliżyła się do Ziemi, to nie ulega wątpliwości, że by ją spaliła. Ziemia może również zderzyć się z jakąś planetą. Wskutek zderzenia wytworzyłaby się oczywiście bardzo wysoka temperatura; i dlatego Ziemia mogłaby się stać jednym popieliskiem.

Żeby jednak powstała katastrofa ciał niebieskich, nie koniecznie musi nastąpić zderzenie ciał kosmicznych. Wystarczy, żeby jakaś wielka gwiazda o bardzo wysokiej temperaturze przesunęła się tylko przez nasz słoneczny układ. To samo już może spowodować pewne zakłócenie w grawitacji planet i przepalenie ich powierzchni wskutek ogromnej siły promieniowania gwiazdy.

Do przytoczonych hipotez, mniej lub więcej prawdopodobnych, dodajmy jeszcze jedną. Obecnie mianowicie, kiedy dokonano już wielu odkryć w dziedzinie energii nuklearnej, niebezpieczeństwo zniszczenia życia na naszej planecie, a może nawet katastrofy Ziemi, wydaje się możliwe wskutek użycia wielkiej ilości materiałów rozszczepialnych w postaci środków wybuchowych, jakimi są bomba atomowa, wodorowa i neutronowa. Ta ostatnia niszczy jedynie wszelkie życie, nie niszczy natomiast obiektów materialnych. Materiałem do konstrukcji bomby atomowej jest uran 235 albo pluton 239. W chwili eksplozji bomby atomowej wytwarza się temperatura wielu milionów stopni, a ciśnienie wynosi do stu milionów ton na centymetr kwadratowy; następnie dzięki procesowi rozszczepienia w chwili wybuchu wydostaje się z bomby atomowej olbrzymia ilość neutronów i promieni gamma, dzięki rozgrzaniu zaś powstają promienie podczerwone i nadfioletowe. Po eksplozji bomby atomowej powstają nadto promienie beta i alfa. Pierwsze są emitowane przez betaaktywne produkty rozszczepienia, drugie natomiast powstają z tych jąder uranu czy plutonu, które nie uległy procesowi rozszczepienia. Jeśli chodzi o biologiczne działanie radiacji atomowej – powstałej wskutek wyzwolenia energii nuklearnej w chwili wybuchu bomby atomowej, to należy powiedzieć, że jest ono szkodliwe. Najbardziej szkodzą organizmom żywym promienie alfa jako najbardziej jonizujące. Ponieważ jednak te promienie są bardzo pochłaniane przez różne przedmioty, dlatego praktycznie one najmniej mogą szkodzić organizmom żywym. Mniejsze zdolności jonizacyjne posiadają promienie beta i gamma, ale za to są bardzo szkodliwe dla żywych organizmów z tej racji, że są słabo pochłaniane przez różne przedmioty; są więc bardzo przenikliwe. Miarą radiacji jest rentgen. Jeden rentgen w jednym centymetrze sześciennym powietrza powoduje dwa miliardy par jonów. Około sześciuset rentgenów radiacji (a nawet mniej) wystarczy, ażeby spowodować śmierć żywego organizmu, jeśli tylko promieniowanie organizm przyjmuje w krótkim czasie.

Jeszcze większą siłę niszczycielską, dochodzącą do fantastycznych wprost rozmiarów, posiada bomba wodorowa, zawierająca zmieszane promieniotwórcze izotopy ciężkiego wodoru, a mianowicie: deuter i tryt. Eksplozję bomby wodorowej zapoczątkowuje reakcja rozszczepienia zapalnika, a mianowicie wybuch bomby atomowej, który powoduje temperaturę wynoszącą kilkadziesiąt milionów stopni. Wówczas pod wpływem tak wysokiej temperatury następuje reakcja termonuklearna, proces łączenia się deuteru i trytu, wskutek czego powstaje nowy pierwiastek – hel. Rozszczepienia, czyli pewne typy rozpadowych procesów nuklearnych polegających na rozbiciu ciężkiego jądra atomowego na dwie części przy równoczesnej emisji dwóch lub trzech neutronów, w bombie wodorowej dokonują się za pomocą reakcji łańcuchowych, a mianowicie: neutron uwolniony w momencie rozszczepienia nuklearnego przedostaje się do innego jądra atomu i powoduje nowe rozszczepienie, podczas którego uwalniają się neutrony. Te znowu przedostają się do innych jąder atomowych, wskutek czego następuje nowe rozszczepienie i uwolnienie neutronów. W ten sposób powstają dalsze rozszczepienia i uwalniania neutronów. I tak się dokonują procesy, które nazywamy reakcją łańcuchową. Każde rozszczepienie jądra atomowego wytwarza dwieście milionów elektronowoltów energii.

Być może, iż istnieją jeszcze inne możliwości katastrofy kosmicznej i inne jej przyczyny, których nie znamy i nie potrafimy przewidzieć. Tyle przecież jest tajemnic w naszym świecie i wokoło nas samych, a bardzo dużo tych tajemnic nie znamy, mimo że nauka obecnie dysponuje mnóstwem sposobów i środków, służących do wykrywania arkanów natury. Jeżeli nasza mała Ziemia kryje w sobie dużo tajemnic, to cóż dopiero trzeba powiedzieć o gigantycznym wszechświecie! Z pewnością posiada on niesłychanie więcej niezbadanych tajemnic aniżeli nasz świat. Może być coś we wszechświecie lub w naszym układzie słonecznym, co będzie przyczyną jakiegoś nieszczęśliwego wypadku. Jak w organizmie ludzkim są czasem niezauważone defekty, które powodują śmierć, podobnie i w olbrzymim mechanizmie wszechświata mogą być jakieś ukryte przyczyny, które potrafią w nieprzewidziany sposób i nagle spowodować zakłócenie w równowadze ciał niebieskich i położyć kres życiu na naszej planecie.

Św. Tomasz z Akwinu twierdzi, że koniec świata nastąpi jedynie na skutek działania Boskiej wszechmocy, bez współdziałania przyczyn naturalnych. Jak bowiem Bóg dał bezpośrednio światu początek, tak też sam położy kres życiu na świecie, bez posługiwania się jakąkolwiek przyczyną naturalną (6). Tego rodzaju twierdzenie ma swoje uzasadnienie w nauce Pisma Świętego. Chrystus, przepowiadając koniec świata, tak mówi do apostołów: „O dniu owym i o onej godzinie nikt nie wie, nawet aniołowie niebiescy, jeno sam Ojciec” (7). Jeśliby więc koniec świata miał nastąpić z przyczyn naturalnych, to niewątpliwie aniołowie na długo przedtem mogliby swoim bystrym umysłem przewidzieć katastrofę kosmiczną; owszem, nawet astronomowie przy pomocy teleskopów czy innych narzędzi astronomicznych potrafiliby dostrzec grożące niebezpieczeństwo. Tymczasem Chrystus mówi, że chwili, w której nastąpi koniec świata, nikt nie może przewidzieć i oznaczyć. „Strzeżcie się… aby na was nie przyszedł z nagła dzień ten. Jako potrzask bowiem spadnie na wszystkich, którzy mieszkają na całej ziemi” (8). Widzimy więc, że twierdzenie Doktora Anielskiego ma poważne uzasadnienie.

Należy jednak przypuszczać, że jakiś nieszczęśliwy wypadek miał na myśli Chrystus i inni natchnieni autorzy, kiedy przepowiadali koniec świata.

Ks. Marcin Ziółkowski

(1) Nowy świat fizyki, tłum. dr A. Dmochowski, wyd. 2, Warszawa, Biblioteka Wiedzy, t. 3, s. 16–17.

(2) Por. J. H. Jeans, Wszechświat, s. 201.

(3) Por. F. Kahn, Wszechświat, ty i ja (tytuł oryginału: Design of the Universe), tłum. H. Stasiak, Warszawa 1960, s. 258.

(4) Od gwiazdy do atomu, praca zbiorowa; prof. Cz. Białobrzeski, Budowa i ewolucja gwiazd, Warszawa, Biblioteka Wiedzy, s. 47.

(5) Wszechświat, s. 320.

(6)S. th. suppl., q. 88, 3 c.

(7) Mt 24, 36.

(8) Łk 21, 34–35.

Powyższy tekst jest fragmentem książki był ks. Marcina Ziółkowskiego Koniec świata. Eschatologia, t. 3.