Rozdział siedemnasty. Zakładanie domu, cz. 2

Rola męża

Rodzina ludzka jest ostatnim i wysublimowanym cudem, jaki wyszedł z ręki Boga we wszechświecie natury, ostatnim wieńczącym cudem widzialnego świata dokonanym w siódmym i ostatecznym dniu stworzenia. Uformował On mężczyznę i kobietę i zaprowadził ich do ogrodu rajskiego, jaki zasadził i przygotował, aby mogli go uprawiać i pielęgnować oraz sprawować władzę nad ptakami powietrznymi, rybami morskimi i zwierzętami lądowymi.

Jest królewską wielkością, którą człowiek ciągle nosi, nawet po swoim upadku, a która wynosi go ponad świat, żeby mógł kontemplować firmament niebieski, stawić czoło oceanom, chodzić po ziemi i ujarzmiać ją oraz czerpać z niej na swoje utrzymanie.

Być może wy, żony, świadome tego, co powiedzieliśmy na temat odpowiedzialności kobiety za szczęście rodzinnego domu, poczułyście w duszy, że taka odpowiedzialność nie powinna spadać tylko na nią samą, lecz powinna być wzajemna i powinna dotyczyć w niemniejszym stopniu męża, co żony. I zapewne przyszedł wam na myśl niejeden przypadek kobiet, które znacie lub o których słyszałyście, przykładnych żon, oddanych do granic wytrzymałości trosce o rodzinę, które jednak po latach małżeństwa, muszą nadal radzić sobie z ordynarnym, obojętnym egoizmem, może nawet przemocą ze strony męża, egoizmem, który zamiast zmaleć, jeszcze się spotęgował. Te heroiczne matki rodziny – to córy Ewy, ale jednocześnie kobiety silne, wielkodusznie naśladujące drugą Ewę, Maryję, która zmiażdżyła głowę węża-kusiciela i wspięła się na żałobną Kalwarię aż do stóp Krzyża. Nie zapomnieliśmy o Niej.

Obowiązek męża wobec żony i dzieci, wynikający przede wszystkim z jego odpowiedzialności za ich życie, odnosi się głównie do jego zawodu, sztuki lub rzemiosła. Dzięki pracy zawodowej musi on zapewnić im pożywienie, środki konieczne do bezpiecznego utrzymania oraz stosowne odzienie. Jego rodzina musi czuć się bezpieczna i szczęśliwa pod opieką, jaką on jej zapewnia dzięki swemu trudowi i przezorności.

Sytuacja mężczyzny nieżonatego jest całkowicie odmienna od sytuacji tego, który ma żonę i dzieci na utrzymaniu. Często styka się on z atrakcyjnymi, lecz ryzykownymi przedsięwzięciami, dającymi nadzieje na wielki zysk, lecz jednocześnie sprowadzającymi na drogę nieoczekiwanej klęski. Marzenia o fortunie częściej oszukują umysł niż spełniają oczekiwania. Powściąganie serca i jego marzeń jest cnotą, która nigdy nie wyrządza krzywdy, jest bowiem siostrą roztropności. Stąd też żonaty mężczyzna, nawet jeżeli nie wchodzą w grę inne problemy moralne, nie powinien wychodzić poza właściwe granice swego obowiązku, żeby nie narażać na szwank, bez ważkiego powodu, bezpieczeństwa swej żony i dzieci, tych już narodzonych i tych, które mają się pojawić.

Rzecz miałaby się inaczej, gdyby okoliczności poza jego kontrolą zagrażały szczęściu jego rodziny, jak to się często zdarza w okresach wielkich politycznych i społecznych wstrząsów ogarniających miliony domów na całym świecie zalewem żałobnego lęku, nędzy i śmierci. Jednakże decydując o działaniu lub zaniechaniu ryzykownego przedsięwzięcia, musi on zawsze pytać siebie samego: Czy jestem w stanie podjąć tę odpowiedzialność mając na uwadze dobro rodziny?

Żonaty mężczyzna jest związany moralnie nie tylko wobec swojej rodziny, lecz również wobec społeczeństwa. Lojalność w wykonywaniu swego zawodu, sztuki czy rzemiosła; rzetelność, na której jego przełożeni mogą bezwzględnie polegać, właściwe i uczciwe postępowanie, zyskujące zaufanie wszystkich z nim obcujących – czy nie są to wybitne cnoty społeczne? Te piękne cnoty stanowią wał obronny szczęścia domowego oraz spokojnej egzystencji rodzinnej, której zabezpieczenie – zgodnie z Bożym prawem – jest pierwszym obowiązkiem ojca-chrześcijanina.

Możemy dodać, że ponieważ reputacja i szacunek, którym cieszy się mąż, dotyka czci i sytuacji żony, mężczyzna z szacunku do niej powinien starać się prześcignąć równych sobie i wyróżnić się na swym własnym polu. Generalnie, każda kobieta chce być dumna ze swego towarzysza życia. Należy więc pochwalić męża, który ze szlachetnego uczucia i miłości do żony, nie szczędzi wysiłku, żeby jak najlepiej pracować i na ile go stać uzyskiwać wybitne wyniki.

Jeżeli przez warte zachodu i uczciwe doskonalenie się dzięki zawodowi lub pracy, mężczyzna przynosi zaszczyt lub pociechę swej żonie i dzieciom – albowiem dumą dzieci jest ich ojciec – mężczyzna musi tak samo pamiętać, ile dla szczęścia rodzinnego znaczy, jeśli nieustannie okazuje on w swym myśleniu, zachowaniu i mowie względy i szacunek swojej żonie, matce swych dzieci. Żona jest słońcem i sanktuarium rodziny, ucieczką dla płaczącego dziecka, przewodnikiem dla starszych dzieci, pocieszającym je w ich smutku, uspakajającym w wątpliwościach, dającym im nadzieję na przyszłość. Jest ona słodką panią domostwa. Względy, jakie wy, głowy rodziny, wobec niej okazujecie, można poznać po waszych twarzach, spojrzeniach, po głosie oraz po waszych pozdrowieniach i zachowaniu. Oby się nigdy nie zdarzyło, jak się czasami mówi, że pary małżeńskie różnią się od innych obojętnym, nieuprzejmym, wręcz niegrzecznym i ordynarnym zachowaniem mężczyzny wobec kobiety. Otóż nie, postępowanie męża w stosunku do żony musi się zawsze charakteryzować ową naturalną i uszlachetnioną atencją i serdecznością, jaka cechuje bojącego się Boga, normalnie myślącego mężczyznę, rozumiejącego nieoceniony dobry wpływ, jaki ma na dzieci wzajemny szacunek męża i żony wobec siebie. Szacunek ojca dla matki jest dla dzieci bodźcem, by darzyć matkę, a również i ojca, szacunkiem, czcią i miłością.

Jednakże wkładu mężczyzny do szczęścia domu nie można sprowadzać do uważnej troski o swoją towarzyszkę życia: musi on sięgać dalej, starając się doceniać i uznawać pracę i wysiłek, jaki ona cicho i wytrwale wkłada w to, żeby dom stawał się bardziej wygodny, miły i wesoły. Z jakąż kochającą troską młoda kobieta zaplanowała – tak uroczyście jak pozwalają okoliczności – rocznicę ślubu z młodym człowiekiem, który miał zostać towarzyszem jej życia i szczęścia i który ma właśnie powrócić do domu z biura lub fabryki. Spójrzcie na stół rozradowany i ozdobiony delikatnymi kwiatami. Sama wszystko zaplanowała, troszcząc się zwłaszcza o wybranie tego, co najbardziej mu się podoba. Gdy jednak mąż wraca, jest spóźniony, ponury i zafrasowany, wyczerpany długimi godzinami pracy, może nawet trudniejszymi niż zwykle, irytującymi ze względu na niespodziewane trudności. Radosne i pełne uczucia powitanie spotyka się z brakiem reakcji i nie uzyskuje odpowiedzi. On nawet nie zauważa stołu tak ślicznie urządzonego; zauważa jedynie, że posiłek przygotowany specjalnie, żeby sprawić mu przyjemność, jest za mocno przysmażony, i narzeka, nie myśląc, że powodem tego jest jego własne spóźnienie i długie oczekiwanie. Je pospiesznie, gdyż ponownie musi wyjść, jak mówi – zaraz po obiedzie. Gdy tylko kończy się obiad biedna kobieta, która marzyła o uroczym i pamiętnym wieczorze razem z nim, pozostaje sama w pustym pokoju i potrzebuje całej swej wiary i męstwa, żeby zwalczyć łzy!

Tego rodzaju sceny mają miejsce dostatecznie często w życiu ludzi. Pewna zasada wygłoszona przez wielkiego filozofa Arystotelesa, mówi, że punkt widzenia człowieka zależy od tego, kim on sam jest. Innymi słowy, rzeczy wydają się odpowiednie albo zgoła niepasujące do osobistych predyspozycji lub namiętności, jakie absorbują daną osobę, a możecie zaobserwować, jak nawet niewinne namiętności, takie jak sprawy i wydarzenia biznesowe, podobnie jak emocje, sprawiają, że zmieniamy poglądy i zamiary, zapominamy o dobrym wychowaniu i obowiązkach oraz nie baczymy na uprzejmość i dobre maniery. Bez wątpienia mąż mógłby podać jako usprawiedliwienie wyczerpanie pracą, spotęgowane rozczarowaniem i przykrościami. Czy myśli, że jego żona nigdy nie bywa znużona lub nie spotyka się z problemami? Miłość, prawdziwa i głęboka, u jednej lub drugiej strony, powinna być i okazać się silniejsza niż znudzenie czy znużenie, silniejsza niż zmiany pogody lub pory roku, silniejsza niż zmienne nastroje osobiste i wpływ niespodziewanego niepomyślnego obrotu spraw. Musimy panować nad sobą tak samo, jak nad sprawami zewnętrznymi, nie ulegając im ani stając się ich ofiarą. Trzeba uczyć się rozjaśniać oblicze wzajemnej miłości uśmiechem, słowem „dziękuję”, docenieniem uczucia i uprzejmości oraz przysparzaniem radości tym, którzy dla nas pracują.

Dlatego, panowie, gdy wracacie do domu, gdzie rozmowa i odpoczynek przywraca wam siły, nie bądźcie skłonni doszukiwać się małych niedociągnięć nieuchronnych w każdym ludzkim działaniu; poszukujcie raczej tego wszystkiego, co dobre – wielkie czy małe – co jest wam oferowane jako owoc niemałych wysiłków, pieczołowitej opieki i czułej kobiecej troski, aby uczynić wasz dom, jak skromny by on nie był, małym rajem szczęścia i radości. Nie róbcie tego błędu, że uznajecie i delektujecie się tymi rzeczami tylko w głębi swego umysłu i serca. Nie, dajcie temu wyraz i okażcie to w sposób otwarty zwłaszcza wobec tej, która nie szczędziła wysiłku, żeby przygotować to dla was i dla której najlepszą i najsłodszą nagrodą będzie miłujący uśmiech, słowo podziękowania, miłe spojrzenie, w którym dostrzeże ona waszą pełną wdzięczność.

Władza męża nad żoną

Kilka dni temu, drodzy nowożeńcy, w obliczu Boga i w obecności kapłana, jako szafarze wielkiego sakramentu, jaki otrzymaliście, przez swobodną i uroczystą wymianę ślubów przysięgaliście nierozerwalne wspólne pożycie. Podczas tego świętego aktu czuliście w głębi duszy, że jesteście sobie całkowicie równi, tak iż kontrakt małżeński został przez was zawarty w poczuciu całkowitej niezależności jako między osobami mającymi dokładnie równe prawa. Wasza godność ludzka ujawniła się we wspaniałości swej wolnej woli.

W tym jednak właśnie momencie założyliście rodzinę, a każda rodzina – to żywa społeczność. Każda dobrze zarządzana społeczność wymaga przywódcy; cała władza przywódcy pochodzi od Boga. Dlatego nawet ta rodzina, którą założyliście, ma przywódcę umocowanego przez Boga, w postaci władzy nad kobietą daną mu jako pomoc do stworzenia pierwszego zalążka rodziny, a później – nad dziećmi, które przyjdą z błogosławieństwem od Pana, by powiększyć i rozradować ją, niczym młode drzewko wokół pnia oliwki.

Tak, władza głowy rodziny pochodzi od Boga i od Boga na Adama przeszła godność i władza pierwszej głowy rodzaju ludzkiego, udzielona wraz ze wszystkimi darami, jakie miały być przekazane dalej jego potomstwu. Z tego powodu Adam został stworzony jako pierwszy, później zaś Ewa; i to nie Adam, jak mówi nam św. Paweł, został oszukany, lecz oszukana została kobieta i znalazła się w stanie grzechu. O jak wielką krzywdę wyrządziła Ewa pierwszemu mężczyźnie, sobie, wszystkim swoim dzieciom, swoją ciekawością, by spojrzeć na ów piękny owoc ziemskiego raju oraz swoją rozmową z wężem! Dlatego też Bóg powiedział, że oprócz niezliczonych niepokojów i cierpień, będzie poddana mężowi. Drogie chrześcijańskie żony i matki, nie pozwalajcie sobie nigdy ulec pragnieniu uzurpowania sobie berła rodzinnego. Niech waszym berłem będzie berło miłości, dane wam przez Apostoła Pogan: osiągniecie zbawienie przez rodzenie dzieci, o ile będziecie trwać w wierze, i miłości, i świętości, i skromności (1 Tm 2, 15).

Uświęceni łaską mężowie i żony jednakowo i natychmiast jednoczą się z Chrystusem. W istocie, ci, co zostali ochrzczeni w Chrystusie i postawili na Chrystusa, jak pisze św. Paweł, są dziećmi Bożymi, ani nie ma żadnej różnicy między mężczyzną i kobietą, ponieważ wszyscy są jedno w Jezusie Chrystusie. Z drugiej strony, na tyle inaczej jest w przypadku rodziny i Kościoła, na ile są one widzialnymi społecznościami. Z tej przyczyny tenże apostoł przestrzega: „Chciałbym, żebyście wiedzieli, że głową każdego mężczyzny jest Chrystus, mężczyzna zaś jest głową kobiety, a głową Chrystusa – Bóg” (1 Kor 11, 3). Podobnie jak Chrystus jako człowiek poddany jest Bogu, tak każdy chrześcijanin poddany jest Chrystusowi, którego jest członkiem, tak też i kobieta poddana jest mężczyźnie, z którym na mocy małżeństwa stała się „jednym ciałem”. Wielki apostoł widział konieczność przypomnienia tej prawdy i tego fundamentalnego faktu nawróconym z Koryntu, którzy ze względu na liczne poglądy i zwyczaje świata pogańskiego mogliby te sprawy łatwo zapomnieć, błędnie zrozumieć lub wypaczyć. Czy przypadkiem nie odczuwałby on tej samej potrzeby, gdyby przyszło mu przemawiać do wielu dzisiejszych chrześcijan? Czy aby w naszych czasach nie panuje niezdrowa atmosfera odrodzonego pogaństwa?

Obecne warunki życia wynikające z dzisiejszego ekonomicznego i społecznego statusu, przez zwyczaj panujący w zawodach, sztuce i rzemiośle: przyjmowania do warsztatów, biur i różnych miejsc zatrudnienia mężczyzn i kobiet, zmierzają do stworzenia i wprowadzenia na szeroką skalę praktyczną równowagę pomiędzy aktywnością kobiety i mężczyzny, tak iż mężowie i żony znajdują się często w sytuacji bliskiej nieomal równości. Często mąż i żona wykonują podobne zawody i przez osobisty wysiłek wnoszą niemal ten sam wkład do budżetu rodzinnego. Jednak z racji takiej samej pracy zaczynają prowadzić życie zupełnie niezależne od siebie nawzajem.

Tymczasem, jaka jest kondycja dzieci, które zsyła im Bóg, żeby się nimi opiekowali, chronili je, edukowali i pouczali? Widać je – powiedzmy – nie tyle porzucone, co często powierzane w dziwne ręce już od ich pierwszych lat, kształtowane i prowadzone bardziej przez inne osoby niż własną matkę, która znajduje się daleko, wykonując swój zawód. Czy należy się dziwić, że poczucie autorytetu rodzinnego zaczyna słabnąć i traci swą moc, a w końcu całkowicie zanika, ponieważ kontrola ojca i opieka matki nie są na tyle odpowiednie, by stworzyć szczęśliwe i pełne miłości życie rodzinne.

A jednak chrześcijańska koncepcja małżeństwa, którą św. Paweł wpajał swoim uczniom w Efezie, jak również w Koryncie, nie może być bardziej jasna i wyraźna: „Żony niechaj będą poddane swym mężom, jak Panu, bo mąż jest głową żony, jak i Chrystus – Głową Kościoła… Lecz jak Kościół poddany jest Chrystusowi, tak i żony mężom – we wszystkim. Mężowie, miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie… W końcu więc niechaj także każdy z was tak miłuje swą żonę jak siebie samego! A żona niechaj się odnosi ze czcią do swojego męża!” (Ef 5, 22–25. 33).

Czymże jest ta doktryna i nauczanie Pawła, jeśli nie nauką Chrystusa? W ten sposób Boski Zbawiciel miał przywrócić to, co obaliło pogaństwo. Ani Ateny, ani Rzym, owe latarnie cywilizacji emanującej potężne naturalne światło na stosunki rodzinne, nie zdołały nigdy – przez wzniosłe spekulacje filozoficzne, mądrą legislację czy surową krytykę – przyznać kobiecie jej prawdziwego miejsca w rodzinie.

W świecie rzymskim, pomimo szacunku i godności, jakie otaczały matkę rodziny, była ona zgodnie ze starożytnym prawem Kwirytów prawnie poddana całkowitej i nieograniczonej władzy męża lub „ojca rodziny”, sprawującego w domu pełną dominację. W następnych wszakże wiekach wszystkie prawa rodzinne starożytnych wyszły z użycia, żelazna dyscyplina skończyła się i kobieta stała się praktycznie niezależna od jakiejkolwiek władzy męża.

Niewątpliwie pozostały szlachetne przykłady żon i znakomitych matek, lecz jako zaprzeczenie tak godnych postaci istniała stale rosnąca liczba kobiet, zwłaszcza z wyższych sfer, które odrzucały i przeciwstawiały się macierzyństwu, ponieważ pociągało je zatrudnienie i zajęcia do tej pory zarezerwowane tylko dla mężczyzn. Wraz ze wzrostem liczby rozwodów, stopniowo upadała też rodzina. Moralność i uczucia kobiet zeszły z prostej i cnotliwej ścieżki do tego stopnia, że wywołały u Seneki dobrze znany uszczypliwy komentarz: „Czy jest jeszcze jakaś kobieta, która wstydziłaby się, że zrywa małżeństwo, skoro znamienite i szlachetne damy liczą swój wiek nie liczbą konsulów, lecz liczbą mężów i które rozwodzą się, by znowu wyjść za mąż, a wychodzą za mąż jedynie, by się rozwieść?”.

Kobiety mają na mężczyzn wielki wpływ. Pamiętajcie, że Ewa po tym, jak została zwiedziona przez węża, dała zakazany owoc Adamowi i Adam go zjadł. Odbudowanie w rodzinie struktury, niezbędnej dla jej jedności i szczęścia, a jednoczesne odrodzenie miłości małżeńskiej w jej prawdziwej i pierwotnej wielkości było jednym z największych osiągnięć chrześcijaństwa, od momentu gdy Chrystus oznajmił faryzeuszom i światu: „Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela” (Mt 19, 6).

Ten istotowy porządek natury, konieczny dla jedności małżeństwa, został naznaczony przez stwórczą Boską Opatrzność wyraźnymi cechami, ściśle współzależnymi, które chciał On nadać mężczyźnie i kobiecie. „Zresztą u Pana ani mężczyzna nie jest bez kobiety, ani kobieta nie jest bez mężczyzny” (1 Kor 11, 11), wykrzyknął św. Paweł. Mężczyzna zajmuje główne miejsce w tej jedności – siła cielesna, zdolności konieczne do wykonywania pracy, która musi zapewnić i zagwarantować utrzymanie rodziny. To naprawdę do niego było adresowane: „W pocie więc oblicza swego będziesz musiał zdobywać pożywienie” (Rdz 3, 19). Dla niewiasty przeznaczył Bóg bóle rodzenia, trud pielęgnowania i początkowego wychowywania dzieci, dla których najznakomitsza nawet opieka obcych nie zastąpi nigdy czułej troski miłości macierzyńskiej.

Jednakże podtrzymując mocno zależność żony od męża, usankcjonowaną na pierwszych stronach Objawienia, Apostoł Pogan przypomina, że Chrystus, przepełniony współczuciem dla nas i kobiet, osłodził wszelki smak goryczy zalegającej jeszcze w pokładach starego prawa. Przez Jego Boski związek z Kościołem, który On „poślubił przez swą Krew Przenajświętszą”, pokazał, jak władza głowy i uległość żony może, bez utraty czegokolwiek, zostać przemieniona przez siłę miłości – miłości, która symbolizuje więź, jaka jednoczy Go z Jego Kościołem. Pokazał, jak stałe panowanie nad sobą i pełne szacunku posłuszeństwo może i musi, przez czynną i wzajemną miłość, osiągnąć bezinteresowność i hojny obopólny dar z siebie dla drugiego. Z tego rodzi się pokój domowy i się umacnia. Pokój określony przez św. Augustyna jako „dobrze regulowana zgoda tych w rodzinie, którzy rządzą i tych, co słuchają” stanowi kwiat porządku i miłości. Taki powinien być model waszej chrześcijańskiej rodziny.

Wasi mężowie zostali obdarzeni władzą. W waszym domu każde z was jest głową, ze wszystkimi obowiązkami i odpowiedzialnością, jaką to za sobą pociąga. Nie miejcie zatem wątpliwości i nie wahajcie się używać tej władzy; nie uchylajcie się od tych obowiązków ani nie uciekajcie od odpowiedzialności. Nie pozwólcie, by bezczynność, beztroska, samolubstwo czy roztargnienie miały powodować utratę przez was kontroli nad powierzonym wam sterem nad waszym domem. Jaką jednak delikatność, jaki szacunek, jakie uczucie musicie okazać swej żonie, wybranej za towarzyszkę życia, sprawując swoją władzę – czy będzie to miłe czy przykre! Niech wasze polecenia, dodaje wspomniany przed chwilą biskup Hippony, będą łagodne jak dobra rada; taka rada doda posłuszeństwu zachęty i siły. W domu chrześcijańskim, gdzie żyje się wiarą, będąc ciągle pielgrzymem z Niebieskiego Miasta, nawet ci, co rozkazują, służą tym, którym zdają się rozkazywać, nie rozkazują bowiem dlatego, że chcą rządzić, tylko doradzać – nie z pychy władzy, lecz z rozsądnego przewidywania.

Weźmy przykład św. Józefa. Miał przed sobą Najświętszą Maryję Pannę, która była lepsza, świętsza, bardziej wzniosła niż on sam. Nieprzymuszony szacunek kazał mu czcić ją jako Królową Aniołów i ludzi, Matkę jego Boga; a jednak pozostał i działał na swoim miejscu jako głowa Świętej Rodziny, nie był też nigdy w sytuacji uchybienia owym najwyższym obowiązkom, jakich ta rola od niego wymagała.

A wy, drogie żony, nie upadajcie na duchu. Nie gódźcie się zaledwie czy podporządkowujcie tej władzy męża, gdzie Bóg wyznaczył wam miejsce w zorganizowanym ładzie natury i łaski. Powinnyście kochać ją ochoczo i szczerze – taką samą pełną szacunku miłością, jaką żywicie wobec władzy Pana, źródła wszelkiej prawdziwej mocy przywództwa. Wiemy bardzo dobrze, że poczucie równości – rywalizacja na studiach, w szkole, nauce, sporcie i grach wzbudza poczucie dumy w wielu sercach kobiecych i zapewne wasza ukryta wrażliwość jako nowoczesnych, niezależnych młodych kobiet niełatwo uzna ową zależność życia domowego. Wielu wokół was będzie twierdziło, że to niesprawiedliwe, będzie namawiać was, abyście przyjęły bardziej niezależną rolę, utrzymując, że jesteście absolutnie równe swemu mężowi, a pod wieloma względami wręcz lepsze. Nie bądźcie drugą Ewą, pozwalając sobie pod wpływem tych zdradliwych, nęcących i zwodniczych idei na zboczenie z jedynej drogi, jaka może was zaprowadzić do prawdziwego szczęścia tutaj na ziemi.

Największa niezależność, do której macie święte prawo – to niezależność duszy lojalnie chrześcijańskiej wobec zła. W poczuciu odpowiedzialności wasz rozum i serce wysyłają ostrzeżenie, gdy jesteście proszone o zrobienie czegoś przeciwnego niezmiennym nakazom Bożego prawa lub niekwestionowanym obowiązkom chrześcijańskich kobiet, żon czy matek. Musicie zachować i z szacunkiem obronić – spokojnie z życzliwością, lecz bezkompromisowo – niezbywalną i świętą niezależność waszego sumienia. Gdzieniegdzie w dzisiejszym świecie istnieją przykłady heroizmu lub zwycięstwa, których tylko Bóg i aniołowie są ukrytymi i niewidzialnymi świadkami.

Co do pozostałych spraw, jeżeli będziecie proszone o poświęcenie zachcianki lub osobistego upodobania, nawet uprawnionego, bądźcie szczęśliwe, bo te drobne umartwienia będą wynagrodzone przez to, że każdego dnia zyskacie więcej owego serca, które zostało wam dane, przez to, że będziecie ciągle powiększać i umacniać ów najgłębszy związek poglądów, uczuć i woli, który jako jedyny może osłodzić i rozświetlić ową wzniosłą misję wychowania dzieci oddanych waszej pieczy – misję, która mogłaby być poważnie zagrożona przez jakąś niezgodę między wami. W rodzinie, jak w jakiejkolwiek społeczności dwojga lub więcej ludzi pracujących dla tego samego celu, konieczne jest istnienie autorytetu, który będzie w sposób skuteczny bronił, przewodził i podtrzymywał jej jedność. Powinnyście więc miłować tę jednoczącą więź, nawet jeżeli na ścieżce życia jedno musi przewodzić, a drugie musi iść w ślad za nim. Powinnyście umiłować to całą swoją miłością, jaką wnosicie do swego domu.

Pius XII

Powyższy tekst jest fragmentem książki Piusa XII Małżeństwo na zawsze.