Rozdział siedemnasty. Opowieść o cesarzowej Flawii, cz. 1

Flawia była bardzo młoda, kiedy wychodziła za mąż za cesarza Rzymu. Życie wydawało jej się wówczas pełne radości, miała do dyspozycji wszystko, czego tylko zapragnęło jej serce, cesarz kochał ją bardzo i była z nim bardzo szczęśliwa.

To prawda, jej mąż wpadał czasami w straszliwą pasję i często bywał surowy w swych sądach, gdy zaślepiał go gniew, ale Flawii zawsze okazywał miłość i czułość, więc kochała go z całego serca. Nie był może bardzo bystry, ale za to prostolinijny i honorowy, bardzo różny od księcia, swego brata, który mieszkał z nimi w pałacu.

Ten książę, przystojny i bystry młodzieniec, miał wielki wpływ na cesarza, ale był przebiegły a w jego sercu czaiło się zło.

Wkrótce po ślubie wybuchła wojna z Turkami.

Cesarz musiał zostawić młodą żonę w Rzymie i ruszyć w pole na czele armii.

Martwiło go, że musi obarczyć Flawię wszystkimi troskami związanymi z rządzeniem państwem. Była taka młoda, a bez niego będzie się na pewno czuła samotna w tym wielkim pałacu. Pocieszał się jednak, że zostanie z nią jego brat, który przecież zawsze jej pomoże i przyniesie pociechę. Dlatego przy rozstaniu poprosił z powagą księcia, aby zrobił co w jego mocy, by chronić cesarzową i służyć jej pomocą.

Ale ledwie cesarz wyjechał, książę zaczął planować jakby tu się pozbyć brata. Gdyby tylko jakimś szczęśliwym zbiegiem okoliczności cesarz zginął i nigdy nie wrócił, jakże wspaniale by się to dla niego złożyło!

Bowiem książę od dawna zazdrościł bratu. Pragnął zdobyć nie tylko jego koronę, ale i piękną cesarzową, musiał jednak działać ostrożnie.

Zaczął od Flawii i za pomocą rzucanych od czasu do czasu uwag próbował sprawić, by poczuła się źle traktowana.

– Co za szkoda, że nasz drogi cesarz jest taki porywczy – powiedział pewnego razu. – Musisz chyba często cierpieć z tego powodu.

– Nieprawda. Zawsze jest dla mnie bardzo dobry – odparła Flawia z oburzeniem.

– A jednak zostawił cię samą, bez ochrony – stwierdził książę. – Nie powinien był wyjeżdżać tak szybko.

– Mój mąż zawsze wykonuje swoje obowiązki – odparła dumnie młoda cesarzowa.

Widać było wyraźnie, że nie ma sensu robić takich aluzji przy Flawii, więc po pewnym czasie książę zwrócił się do niej wprost ze swym planem.

– Cesarz już nie wróci – oświadczył. – Zamierzam sprawić, aby zginął w jakimś wypadku, a wtedy to ja odziedziczę jego tron. Pomóż mi w tym dziele a nadal będziesz cesarzową.

Zdumienie i przerażenie na chwilę sparaliżowały Flawię i nie mogła wykrztusić ani słowa. Książę wziął jej milczenie za zgodę i wyszedł bardzo zadowolony.

Ale słabo znał Flawię. Ledwie zamknął za sobą drzwi, posłała po dowódcę straży i nakazała mu natychmiast aresztować cesarskiego brata, a potem dopilnować, żeby został zamknięty w wieży za miastem, gdzie nikt nie miał prawa go widywać oprócz strażników. Dowódca był bardzo zaskoczony, tym bardziej, że Flawia nie wyjawiła mu, jaką zbrodnię popełnił książę. Nie mogła znieść myśli, że poddani cesarza dowiedzą się iż jego brat jest zdrajcą. Następnie napisała do księcia list, w którym wyraziła na dzieję, że już nigdy w życiu nie będzie musiała oglądać jego zdradzieckiej twarzy.

Ale choć książę został uwięziony, a jego plany udaremnione, nie popadł w rozpacz, ponieważ był bardzo sprytny. Najpierw udał, że jest bardzo chory i błagał, aby przysłano do niego księdza. Flawia miała czułe serce i nie mogła znieść myśli, że jej szwagier umrze samotnie, posłała więc do niego własnego spowiednika, miłego staruszka, którego łatwo było oszukać. Wkrótce zaczął on błagać Flawię, by wypuściła księcia.

– Nie wiem o jaką zbrodnię go oskarżasz, ale wydaje mi się, że szczerze za nią żałuje – powtarzał. – Zresztą nie pamięta niczego, co zdarzyło się przed chorobą. Sądzę, że nie był wtedy sobą i nie wiedział co czyni.

Książę pisał długie listy do Flawii, udając w nich, że bardzo się boi gniewu swego brata.

„Kiedy się dowie o wszystkim, na pewno mnie zabije” – pisał raz po raz jakby śmiertelnie przerażony. I błagał Flawię, by go uwolniła nim cesarz wróci do Rzymu.

Tymczasem nadeszły wieści, że wojna się skończyła, a sam cesarz przysłał wiadomość, że wkrótce rusza w drogę powrotną. Serce Flawii wypełniła radość, a w tej radości nie mogła znieść myśli, że mąż od razu się dowie o zdradzie brata, dlatego nakazała uwolnić księcia.

Wreszcie nadszedł szczęśliwy dzień. Cesarz wkroczył do miasta na czele zwycięskiej armii, a w całym Rzymie wielce się radowano z jego powrotu. Ale najszczęśliwsza ze wszystkich była cesarzowa Flawia.

Jednakże wśród tej radości jedna twarz pozostała smutna. Brat cesarza wbijał melancholijnie wzrok w ziemię, jakby nie śmiał podnieść oczu. Cesarz spojrzał na niego kilka razy ze zdumieniem, aż wreszcie wziął go na bok.

– Dlaczego jesteś taki smutny? – zapytał. – Powiedz mi, co się stało?

Książę pokręcił tylko głową i westchnął.

– Och, wiele mnie smuci, ale nie mogę ci zdradzić co – odpowiedział.

– Nakazuję, żebyś mi to natychmiast powiedział – rozkazał cesarz.

– Kiedy nie śmiem – zarzekał się książę. – Niestety chodzi tu o zdradę wymierzoną w twoje życie.

– Takiej zdrady musi się spodziewać każdy cesarz – odparł jego brat spokojnie. – Chodź, opowiedz mi o tym spisku i podaj nazwiska jego członków.

Książę na wszelkie sposoby okazywał, że brat zmusza go do wyznań wbrew jego woli. W końcu, kiedy cesarz zaczął już tracić cierpliwość, przemówił.

– Jak mam ci to powiedzieć, skoro przeciwko tobie spiskuje nie kto inny jak twoja żona Flawia?

Cesarz poderwał się na równe nogi i chwycił brata za rękę.

– Uważaj na to, co mówisz! – wykrzyknął. – To być nie może.

Wówczas książę opowiedział mu jak odkrył spisek i błagał Flawię, aby zaniechała swych planów nim będzie za późno. Ale kiedy tylko cesarzowa dowiedziała się, że odkrył co zamierza, natychmiast wezwała straże i poleciła go wtrącić do wieży, nie chcąc nikomu powiedzieć o jaką zbrodnię go oskarża.

– Tam, w samotnej celi leżałem chory i zrozpaczony aż do wczoraj, kiedy cesarzowa nakazała mnie wypuścić, bez wątpienia obawiając się twego gniewu – zakończył opowieść przebiegły książę.

Nawet wówczas cesarz nie chciał uwierzyć w winę żony, lecz książę pokazał mu pewne listy, które sam napisał charakterem pisma Flawii, a w których opisany był cały spisek.

Wówczas cesarz wezwał dowódcę straży i zapytał go czemu książę został uwięziony.

– Wasza wysokość, stało się tak z rozkazu cesarzowej, ale za jaką zbrodnię został tak ukarany nie wiemy – odparł dowódca.

Kiedy cesarz to usłyszał, wpadł w jeden ze swych okropnych ataków gniewu i oświadczył, że skazuje Flawię na śmierć.

Książę udawał, że się za nią wstawia, ale to tylko wprawiło cesarza w jeszcze większą wściekłość. Natychmiast wezwał swych dwóch najbardziej zaufanych oficerów i nakazał im iść zaraz do apartamentów cesarzowej i zawieźć ją do willi znajdującej się w pewnej odległości od Rzymu. Droga do tej willi prowadziła przez odludną puszczę, a oficerowie otrzymali rozkaz, by gdy dotrą na jej skraj zabili cesarzową, a potem udawali, że umarła z powodu jakiejś choroby, aby nikt nie poznał jej straszliwej zbrodni.

– A na dowód, że wykonaliście mój rozkaz i cesarzowa nie żyje przywieźcie mi jej pierścień i złoty łańcuch – powiedział na koniec cesarz.

Flawia nie mogła pojąć dlaczego musi wyruszyć w drogę z takim pośpiechem, ale oficerowie wyjaśnili jej, że tak chce cesarz i że przyjedzie do niej później. Ruszyła więc posłusznie z nimi, nieco wzburzona i bardzo nieszczęśliwa.

Kiedy po pewnym czasie dotarli na skraj ciemnej puszczy, oficerowie poprosili, by zsiadła z konia, gdyż przez las prowadzi tylko wąska ścieżka. Zapewnili, że słudzy poprowadzą konie okrężną, dłuższą drogą.

To również wydało się Flawii dziwne, gdyż nie nawykła do podróżowania pieszo, ale tak jak chcieli zsiadła z konia i ruszyła z oficerami w dalszą drogę.

Stopniowo puszcza robiła się coraz ciemniejsza, a ścieżka tak wąska, że trudno było się przedrzeć przez kłujące krzewy. Mężczyźni wymienili między sobą spojrzenia.

– Czy ty jej powiesz? – zapytał jeden.

– Nie, nie potrafię – odparł drugi. – Poza tym wcale mi się nie podoba ten rozkaz. Cesarz często jest zbyt pospieszny w sądach, kiedy ogarnia go taka wściekłość.

– Jednak musimy spełnić jego wolę – powiedział pierwszy i odwróciwszy się do Flawii wyjawił jej, że znalazła się tutaj, aby ponieść śmierć, ponieważ cesarz odkrył jej zdradę i to jak spiskowała, by pozbawić go życia.

Flawia zbladła bardzo, ale nie okazała strachu i dumnie uniosła głowę.

– Jestem niewinna – powiedziała tylko.

– Zaiste wierzę jej – stwierdził jeden z oficerów. – Szkoda, że nie możemy jej oszczędzić.

– Jeśli ją oszczędzimy, cesarz się z nami rozprawi – przypomniał drugi. – To wybór między jej życiem a naszym. Pamiętaj, że mamy mu przynieść jej pierścień i złoty łańcuch na dowód, że wykonaliśmy rozkaz.

Kiedy Flawia usłyszała te słowa, szybko zsunęła z palca pierścień i zdjęła z szyi łańcuch, po czym rzuciła oba przedmioty w dłonie oficerów. Następnie, szybko niczym myśl, zniknęła wśród drzew.

Zbliżał się wieczór, a w puszczy panował mrok, gdyż drzewa rosły gęsto. Mężczyźni zaczęli ją gonić, ale ten, który biegł pierwszy, zaczepił stopą o korzeń drzewa i upadł ciężko na ziemię, zaś jego kompan, biegnący tuż za nim, upadł prosto na niego.

Kiedy wstali, Flawii nie było już nigdzie widać, a choć przez całą noc przetrząsali puszczę, nie znaleźli najmniejszego jej śladu. Kiedy zaczęło świtać, uzgodnili, że wrócą do Rzymu i zaniosą cesarzowi pierścień i złoty łańcuch i pozwolą mu wierzyć, że Flawia nie żyje.

Ale do czasu ich powrotu wściekłość cesarza opadła i choć nadal był pewien, że Flawia jest winna, zaczął żałować swego pośpiechu.

– To przecież jeszcze prawie dziecko – powiedział smutno do brata. – Byłoby lepiej, gdybym zamknął ją w jakimś klasztorze, gdzie miałaby czas na pokutę.

Więc kiedy oficerowie wrócili do pałacu i w milczeniu podali mu znajomy pierścień i łańcuch, nie zadawał żadnych pytań, tylko gestem nakazał im zabrać te przedmioty, gdyż nie chciał ich nawet dotknąć.

Po tych wydarzeniach cesarz prowadził smutne i samotne życie, i nigdy nie wspominał o Flawii. Tylko raz, kiedy tłum biedaków zebrał się u drzwi pałacu i usłyszał, że wołają „mateczko!”, jak zwykli nazywać jego żonę, nakazał, by nadal wykonywano wszystkie miłosierne prace jakie rozpoczęła.

Kiedy Flawia uciekła żołnierzom, błąkała się przez całą noc po lesie, a wczesnym rankiem znalazła się ponownie na głównej drodze.

Była zmęczona, miała otarte stopy, jej szaty były w strzępach, a ręce miała całe podrapane. Wcale nie wyglądała już jak cesarzowa, tylko jak biedna żebraczka. Usiadła przy drodze i zaczęła się zastanawiać, co powinna teraz zrobić. Wiedziała, że w jedną stronę droga prowadzi do Rzymu, ale nie miała pojęcia gdzie powinna się udać. Nagle w mroku wczesnego poranka zauważyła na drodze grupę konnych. Część zwierząt dźwigało na grzbiecie towary na sprzedaż, a na czele orszaku jechał starzec, który był widać przywódcą. Miał miłą twarz, więc kiedy przejeżdżał obok niej, Flawia w rozpaczy podeszła bliżej i wyciągnęła błagalnie ręce, jakby prosząc go o wsparcie.

Starzec natychmiast zatrzymał konia, ale sługom nakazał jechać dalej. Zauważył, że nie jest to zwykła żebraczka, tylko ktoś dobrze urodzony.

– Co mogę dla ciebie zrobić? – zapytał uprzejmie.

– Czy powiesz mi dokąd prowadzi ta droga? – spytała.

– W tę stronę dojdziesz nią do Rzymu – odparł wskazując za siebie. – Natomiast idąc w tę stronę – do Ostii, gdzie ja się udaję.

– Och, a czy możesz mi pomóc? – spytała Flawia składając błagalnie dłonie. – Jestem tu sama, bez ochrony i też zdążam do Ostii. Czy możesz mnie przyjąć pod swoją opiekę?

Starzec pomyślał przez chwilę.

– Jak się nazywasz i dlaczego jesteś tu zupełnie sama? – zapytał.

– Nie mogę ci powiedzieć kim jestem, zaś jestem tu sama dlatego, że skazano mnie na śmierć, a ja uciekłam oprawcom – odparła.

– Unieś welon, żebym mógł zobaczyć twoją twarz – nakazał starzec.

Flawia uniosła posłusznie welon, a kupiec popatrzył jej uważnie w oczy.

– Możesz z nami jechać – zdecydował w końcu. – W twojej twarzy widzę wyłącznie dobro.

Nakazał jednemu ze sług przyprowadzić dla niej konia i pomóc wsiąść, po czym ruszyli dalej do Ostii.

– Na jedną noc zawiozę cię do domu, do mojej żony – powiedział kupiec w zamyśleniu, kiedy zbliżyli się do miasta. – A jutro umieścimy cię bezpiecznie w jakimś klasztorze, gdzie nawet sam cesarz nie będzie mógł cię dosięgnąć.

Flawia podziękowała mu gorąco, zaś w duchu podziękowała i Bogu za to, że spotkała tak dobrego człowieka.

A choć kupiec był bardzo uprzejmy, jego żona jeszcze go prześcignęła pod tym względem. Spojrzała żywo na Flawię słuchając słów męża, a kiedy wspomniał o klasztorze, pokręciła głową.

– Dlaczego nie miałaby zostać u nas? – spytała. – Nigdy nie widziałam słodszej i bardziej niewinnej twarzy i nie uwierzę, że popełniła zbrodnię karaną śmiercią. Przecież to jeszcze niemal dziecko; jest w wieku, w jakim byłaby dziś nasza córeczka, gdyby nie umarła.

Na wspomnienie śmierci córki kupiec poczuł wielką litość nad Flawią, ale nadal się wahał.

– Jesteś pewna, że to mądrze przyjmować do domu obcą dziewczynę, o której nic nie wiemy prócz tego, że została oskarżona o jakąś wielką zbrodnię? – zapytał.

– Znasz naszego cesarza – zbyła jego obawy żona. – Kiedy ma napad wściekłości, rzadko działa sprawiedliwie. Jestem pewna, że dziewczyna jest niewinna. Niech zostanie u nas i pomaga mi przy dziecku.

Gdyż kupiec i jego żona, mimo podeszłego wieku, mieli małe dziecko, synka, którego kochali ponad wszystko na świecie.

Postanowiono zatem, że Flawia u nich zostanie i przez jakiś czas życie toczyło się spokojnie. Biedna Flawia zaczęła znowu unosić głowę i czuć, że czeka ją jeszcze na świecie spokój i schronienie, które może nazwać domem. Ale ten okres nie trwał długo.

Kupiec miał młodszego brata, który mieszkał z nim razem, a młody człowiek na widok urody Flawii zapragnął pojąć ją za żonę. Flawia z miejsca mu oświadczyła, że nie może być o tym mowy, że jest w tym domu tylko sługą i że nie jest odpowiednią partią dla brata swego pana. Ale kiedy nie przestawał nalegać zrozumiała, że musi powiedzieć prawdę.

– Czemu nie chcesz mnie poślubić? – zapytał.

– Przede wszystkim z tej przyczyny, że jestem już zamężna – wyjawiła wreszcie z powagą.

Początkowo młody człowiek nie chciał uwierzyć w jej słowa, ale potem stwierdził, że nie ma to znaczenia, bo jej mąż na pewno nie żyje.

Na jego słowa Flawia wybuchnęła wielkim gniewem. Obrażony brat kupca również wpadł w furię i zapowiedział, że wkrótce pożałuje tego, jak go potraktowała.

– Zrób co mówię, albo spotka cię wielkie nieszczęście – groził.

– Bóg trzyma moją przyszłość w swoich rękach i ochroni mnie od złego – odparła Flawia.

Amy Steedman

Powyższy tekst jest fragmentem książki Amy Steedman Marziale, herszt zbójców oraz inne fascynujące opowieści.