Rozdział piętnasty. O liczbie predestynowanych do nieba, cz. 1

Bóg pragnie, żeby wszyscy ludzie byli zbawieni. „To bowiem jest dobre i miłe Zbawicielowi naszemu Bogu, który chce, aby wszyscy ludzie byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1). Nie wszyscy jednak się zbawiają. „Niewiędnący wieniec chwały” (2) otrzymują w życiu przyszłym jedynie ci, których imiona – jak to za Pismem Świętym powtarza Kościół w modlitwie – zawiera „księga błogosławionego przeznaczenia – beatae praedestinationis liber” (3), czyli inaczej ci, którzy schodzą z tego świata w stanie łaski uświęcającej. Chrystus powiedział: „Kto wytrwa aż do końca, ten zbawion będzie” (4). Śmierć w stanie łaski uświęcającej nazwał Kościół na Soborze Trydenckim „wielkim darem końcowego wytrwania – magnum usque in finem perseverantiae donum” (5). To końcowe wytrwanie w łasce uświęcającej (gratia perseverantiae finalis) jest bez wątpienia największą łaską, jaką Bóg może wyświadczyć człowiekowi. Od niej bowiem jest uzależnione osiągnięcie wiekuistego szczęścia w niebie.

„On wszędy rządzi i On wszystkim władnie, Jego stolica tam w najwyższym niebie, Szczęśliw, na kogo wybór Jego padnie” (6).

Łaska końcowego wytrwania w dobrym jest nadto darem niezasłużonym, nikomu nie należy się ze ścisłej sprawiedliwości (ex condigno). Człowiek jednak „może sobie ten dar Boży pokornie wysłużyć – hoc Dei donum suppliciter emereri potest” (7).

Ile jest ludzi predestynowanych do nieba, nie wiemy. Sam tylko Bóg o tym wie, jak to Kościół wyraża w modlitwie za żywych i umarłych: Deus, cui soli cogtiitus est numerus electorum in superna felicitate locandus… Tylko więc wszechwiedzący Bóg „wie o tych, którzy przez wiarę i uczynki mają należeć do Niego” (8), jak to mówi św. Paweł: „Zna Pan tych, którzy są jego” (9). Dla każdego człowieka natomiast kwestia liczby wybranych do życia wiecznego jest wielką tajemnicą.

Kiedy pewnego razu ktoś zapytał Chrystusa: „Panie, czy mało jest tych, którzy będą zbawieni?”, Chrystus odpowiedział: „Usiłujcie wejść przez ciasną bramę, bo powiadam wam, wielu będzie chciało wejść, ale nie będą mogli. Skoro bowiem wejdzie pan domu i drzwi zamknie, będziecie stać na zewnątrz i kołatać do drzwi mówiąc: «Panie, otwórz nam!». A odpowiadając rzecze do was: «Nie wiem, skąd jesteście». Wtedy poczniecie mówić: «Jadaliśmy i pijaliśmy wobec ciebie i nauczałeś na ulicach naszych». I powie wam: «Nie wiem, skąd jesteście. Odstąpcie ode mnie wszyscy, którzy czynicie nieprawość. Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów, skoro ujrzycie Abrahama, Izaaka i Jakuba, i wszystkich proroków w Królestwie Bożym, a samych siebie precz wyrzuconych». I przyjdą od wschodu i od zachodu, od północy i od południa, i zasiądą w Królestwie Bożym. A oto ostatni staną się pierwszymi, a pierwsi ostatnimi” (10). W powyższych słowach Chrystus nie odpowiada na pytanie, jak wielka będzie liczba zbawionych, ale jedynie każe starać się o zbawienie. „Celem tego milczenia – mówi o. Bellouard – jest utrzymanie nas w poważnym i czujnym oczekiwaniu wobec nieznanych obietnic i pogróżek. Skoro nie znamy liczby zbawionych, nie pozostaje nam nic innego, jak tylko dążyć, aby nimi zostać. Skoro nie znamy liczby potępionych, musimy wszelkimi sposobami starać się, aby do ich liczby kiedyś nie należeć… Pan Jezus zapytany: «Ilu będzie zbawionych?», daje krótką odpowiedź: «Starajcie się być wśród nich». Odpowiedź ta nie dorzuca nic do naszych wiadomości teoretycznych, ale normuje nasze życie według praw Bożych. Jest to najważniejsze i w tym wypadku jedynie pożyteczne. Nie trzeba liczyć ani na wielką liczbę, aby nabrać otuchy, ani na małą liczbę, aby się trwożyć, lecz na swoją nieświadomość, aby się przygotować… Nieświadomość łączy się z niepokojem, bo potępienie jest możliwe, lecz równocześnie z nadzieją, gdyż miłosierdzie Boże jest nieprzebrane i zawsze skore do przebaczenia” (11).

Przytoczone słowa Chrystusa jednak zdają się mieć na uwadze ówczesnych Izraelitów; taką interpretację sugeruje kontekst.

Teologowie, mając na uwadze pewne wyrażenia zawarte w Piśmie Świętym, oraz przy pomocy logicznego rozumowania, starają się przynajmniej ogólnie ocenić liczbę tych, którzy dostępują zbawienia (12).

Zasadniczo są dwie opinie dotyczące tej kwestii: rygorystyczna i optymistyczna. Według pierwszej liczba predestynowanych do nieba jest mniejsza od liczby tych, którzy idą na wieczne zatracenie. Opinia optymistyczna natomiast głosi, że liczba predestynowanych do nieba jest niezmiernie większa aniżeli liczba potępieńców.

Na potwierdzenie opinii o małej liczbie wybranych rygoryści przytaczają wyrażenia Chrystusa, przede wszystkim zaś te słowa: „Wielu jest wezwanych, ale mało wybranych”.

Czy Chrystus, wypowiadając te słowa, rzeczywiście miał na myśli szczupłą garstkę wybranych do szczęścia w niebie? Z pewnością nie. Słowa „Wielu jest wezwanych, ale mało wybranych” przytacza św. Mateusz w Ewangelii dwa razy, a mianowicie w przypowieści o robotnikach w winnicy (13) i w przypowieści o godach królewskich (14).

Słowa „Wielu jest wezwanych, ale mało wybranych” przytoczone przez Chrystusa w przypowieści o robotnikach w winnicy wcale nie dowodzą, że tylko mała liczba ludzi została wybrana do szczęścia wiecznego. Sam kontekst przypowieści podsuwa myśl, że mała liczba wybranych oznacza tutaj szczupłą ilość ludzi wybranych do specjalnej łaski. Według słów przypowieści wszyscy bezczynnie stojący na rynku zostali wezwani do pracy w winnicy, i wszyscy za pracę zostali jednakowo wynagrodzeni, tak ci, co cały dzień pracowali, znosząc „ciężar dnia i upału – pondus diei et aestus”, jak również ci, którzy zostali wezwani do pracy u schyłku dnia. Przypowieść ta poucza nas, że wszystkich ludzi Bóg wezwał do szczęścia w niebie, jednak z nich stosunkowo tylko mała liczba jest wybrana do specjalnej łaski. Mimo że niedługo pracują w winnicy Pańskiej, to jednak tak samo osiągają zbawienie jak ci, co przez całe życie wiernie służyli Bogu i gorliwie pracowali nad zbawieniem swojej duszy. Jedni i drudzy otrzymują taką samą zapłatę, czyli szczęście wieczne. I nikt nie może wysuwać zarzutu przeciwko sprawiedliwości niebieskiego Gospodarza. Owszem, jednakowe wynagrodzenie robotników świadczy tylko o bardzo wielkiej wspaniałomyślności i niepojętej łaskawości Boga, który ściga swą dobrocią i łaską grzeszników, a nawróconych szczerze nawet u schyłku życia obdarza wiekuistym szczęściem. „Chcę i temu ostatniemu dać jako i tobie. Czyliż mi nie wolno uczynić, co chcę? I czyż złym patrzysz okiem na to, żem ja dobry?” (15)

Podobnie słowa o wielu wezwanych i małej liczbie wybranych wypowiedziane przez Chrystusa w przypowieści o godach królewskich według właściwego swojego sensu i w świetle zdania egzegetów mają zupełnie inne znaczenie i odnoszą się do czego innego. Kiedy Chrystus wypowiadał te słowa, miał na myśli naród izraelski; chociaż mianowicie cały ten naród został powołany do królestwa mesjańskiego, to jednak tylko mała jego cząstka rzeczywiście weszła do tego królestwa.

Rygorystycznej opinii o małej liczbie wybranych nie potwierdzają również słowa Chrystusa: „Wchodźcie przez ciasną bramę: albowiem szeroka jest brama i przestronna droga, która wiedzie na zatracenie. I wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jednak brama i wąska jest droga, która wiedzie do żywota, i jak niewielu jest takich, którzy ją znajdują” (16). Prawdopodobnie Zbawiciel skierował powyższe słowa do żyjących wówczas Izraelitów, spośród których niewielu tylko okazało dobrą wolę i weszło na wąską drogę rad i przykazań Chrystusowych. Chociażby jednak te słowa Chrystusa odnosiły się do wszystkich ludzi wszystkich czasów, to i tak nie można by na ich podstawie budować argumentu i dowodzić, że tylko mała liczba ludzi dostaje się do nieba. Wiemy bowiem, że istotnie zawsze jest bardzo dużo ludzi, co idą drogą prowadzącą na wieczne zatracenie, podczas gdy wąską drogą przykazań Bożych idzie mała garstka podróżnych. Nie wynika jednak z tego, żeby ci wszyscy, co idą drogą wiodącą na zatracenie, mieli się potępić. Wiemy, że wielu ludzi schodzi z tej drogi i nawraca się do Boga najpóźniej przy śmierci. Widmo przepaści wiecznego zatracenia i łaska Boża powstrzymują tych nieszczęśliwców od salto mortale; opuszczają oni niebezpieczną drogę i przez szczerą skruchę przechodzą na drogę, która prowadzi do życia wiecznego.

Wreszcie opinii o małej liczbie wybranych nie potwierdzają słowa Chrystusa: „Nie lękaj się trzódko mała, gdyż spodobało się Ojcu waszemu dać wam Królestwo” (17). Słowa te skierował Chrystus do swoich uczniów, jak to zresztą czytamy w wierszu 22: „I rzekł do uczniów swoich”, od którego to wiersza Chrystus zaczyna pouczać apostołów o Boskiej Opatrzności i potem wyjawia im tajemnicę, że spodobało się Bogu obdarzyć ich wiecznym szczęściem.

Bezskutecznie i na próżno szukalibyśmy w Piśmie Świętym dowodów, które by potwierdzały opinię o małej liczbie wybranych do chwały; nie znajdziemy ich tam. Rygorystyczną opinię bowiem o małej liczbie wybranych według słusznego zdania biskupa Bougauda nie stworzyła surowość Ewangelii, lecz jedynie surowość świata, który wszędzie widzi tylko zło. Oto, co mówi on: „Z łatwością dostrzegamy zło, z trudnością dobro. Zwiększamy, przesadzamy zło. Im więcej jest zła w nas samych, tym więcej podejrzewamy o nie drugich i stajemy się niezmiernie dla nich surowi. Przeciwnie, w miarę jak się od zła oddalamy, stajemy się pobłażliwi. Święci gorszą nieledwie swoją pobłażliwością, można rzec o nich, że są dobrowolnymi ślepcami, nie widzącymi nigdzie zła. Ową doktrynę o małej liczbie wybranych wytworzyła nie surowość Ewangelii, ale surowość świata. Świat widzi samo zło i samych potępionych” (18). Denis Diderot – sceptyk i materialista – pisał niegdyś w Pensées philosophiques: „Skoro na sto tysięcy potępionych istnieje jeden zbawiony, diabeł ma zawsze przewagę, choć nie wydał swojego syna na śmierć” (19). Trudno przypuścić i pojąć, ażeby tego rodzaju zdanie było zgodne z prawdą.

Według opinii optymistycznej liczba wybranych do chwały jest większa od liczby tych, którzy idą po śmierci na wieczne zatracenie. Gdyby było przeciwnie, to znaczy: gdyby więcej ludzi było potępionych, aniżeli zbawionych, wówczas można by zapytać: „Każdy potępiony, czyż nie jest porażką Chrystusa? Trochę Krwi Jego wylanej na darmo?… A jeśli potępionych jest dużo, czy warto, żeby Bóg umarł dla człowieka i że w ogóle stał się człowiekiem?” (20). Albo jak mówi E. Bougaud: „Jeżeli tylko mała liczba jest zbawiona tak w chrześcijaństwie, jak i w pogaństwie, na cóż chrześcijaństwo potrzebne? Jeżeli pod panowaniem krzyża i sakramentów wyjątki tylko mogą wejść do nieba, to na cóż krzyż i sakrament? Jeżeli po przyjściu Jezusa Chrystusa niebo zapełnia się jedynie małymi dziećmi, istotami, które na ziemi nic nie wysłużyły, nie kochały, nie używały swego rozumu ani woli, to Chrystus nie może chlubić się zwycięstwem. Jeżeli szatan… zwycięża Boga w świecie ludzkim, a Bóg, po wiekach całych cierpliwości, pomimo wszelkich usiłowań nie mógł zatriumfować nad szatanem i małą tylko liczbę wybranych zgromadził dookoła siebie, to na cóż dzieło stworzenia?” (21).

Przypuszczamy przeto z dużym prawdopodobieństwem, że liczba predestynowanych do chwały jest większa, aniżeli tych, co idą na wieczne zatracenie, przynajmniej jeżeli chodzi o katolików według słów św. Pawła: Bóg „jest Zbawicielem wszystkich ludzi, a przede wszystkim wiernych” (22). Warto na tym miejscu przytoczyć zdanie św. Franciszka Salezego dotyczące kwestii liczby wybranych. „Mówiono raz przy nim, opowiada biskup Camus, o owych straszliwych słowach Ewangelii: wielu jest wezwanych, ale mało wybranych. Mówiono, że liczba wybranych nazwana jest małą trzódką, że liczba potępionych będzie niezliczona, i inne podobne rzeczy. On odpowiedział, iż sądzi, że mało będzie katolików potępionych, gdyż mają korzeń prawdziwej wiary, który wcześniej czy później wyda owoc, a tym jest zbawienie. A gdy go zapytano, co w takim razie znaczą owe słowa Ewangelii o małej liczbie wybranych, odpowiedział, że w porównaniu z resztą świata i z narodami niewiernymi liczba chrześcijan jest bardzo mała, ale że z tej małej liczby bardzo niewielu zginie według tego godnego uwagi powiedzenia: Nie ma potępienia dla tych, którzy są w Jezusie Chrystusie. Dodawszy do tego, że ten, kto dał początek, daje też i wykończenie, prawdopodobnym się staje, że powołanie do chrześcijaństwa, będącego dziełem Boga, jest dziełem doskonałym i prowadzi do celu wszystko wypełniającego, to jest do chwały” (23).

W Piśmie Świętym znajdujemy niejedno wyrażenie, które zdaje się potwierdzać opinię o bardzo wielkiej liczbie wybranych do nieba. I tak: w przypowieści o pszenicy i kąkolu, gdzie pszenica według interpretacji samego Zbawiciela symbolizuje wybranych, a kąkol potępionych, Chrystus zdaje się nas pouczać, że liczba uczestników wiecznego szczęścia znacznie przewyższa liczbę unieszczęśliwionych na wieki (24). Jak na łanach dojrzewającego zboża więcej jest pszenicy, aniżeli kąkolu, tak też mieszkańców nieba jest liczebnie więcej, niż zwolenników grzechu i szatana w piekle. Do tych samych wniosków prowadzi nas przypowieść Chrystusa o uczcie weselnej (25), z której tylko jeden został wyrzucony do ciemności zewnętrznych, ponieważ nie miał szaty godowej, symbolizującej łaskę uświęcającą jako istotny warunek do udziału w uczcie niebieskiej.

Opinię o bardzo wielkiej liczbie wybranych do nieba potwierdza wizja św. Jana apostoła na wyspie Patmos. Tak opisuje apostoł tajemnicze widzenie nieba: „Usłyszałem liczbę pieczętowanych sto czterdzieści cztery tysiące (26) pieczętowanych z każdego pokolenia synów izraelskich… Potem ujrzałem rzeszę wielką, której nikt nie mógł zliczyć, ze wszystkich narodów i pokoleń, ludów i języków. Stojąc przed tronem i przed obliczem Baranka, przyodziani w szaty białe i z palmami w ręku wołali głosem donośnym mówiąc: Zbawienie Bogu naszemu, który zasiadł na tronie, i Barankowi” (27).

Wreszcie do wniosku o bardzo wielkiej liczbie wybranych do chwały upoważnia nas ufność w nieskończone miłosierdzie Boże. Teologia nas poucza, że Bóg jest nieskończenie miłosierny, gotów jest zawsze i w każdej chwili szczerze skruszonemu grzesznikowi darować nawet największe winy. Pismo Święte pełne jest wspaniałych kantyków ku czci Bożego miłosierdzia. „Litościwy i miłościwy Pan, długo czekający i wielce miłosierny – śpiewa psalmista przy wtórze harfy. – Nie na wieki gniewać się będzie, ani wiecznie grozić będzie. Nie według grzechów naszych uczynił nam, ani według nieprawości naszych oddał nam. Albowiem jak wywyższone jest niebo nad ziemią, tak możnym uczynił miłosierdzie swoje względem bojących się Go. Jak daleko jest wschód od zachodu, tak oddalił od nas nieprawości nasze. Jak lituje się ojciec nad synami swymi, zlitował się Pan nad tymi, którzy się Go boją” (28). A prorocy tak opiewają Boskie miłosierdzie nad pokutującymi grzesznikami: „Niech opuści grzesznik drogę swoją, a mąż nieprawy myśli swoje, i niech się nawróci do Pana, a zmiłuje się nad nim, i do Boga naszego, bo hojny jest ku odpuszczeniu” (29). „Nie chcę śmierci bezbożnego, ale żeby się nawrócił bezbożny od drogi swej, a żył” (30). „Choćby były grzechy wasze jak szkarłat, jak śnieg wybieleją; i choćby były czerwone jak karmazyn, będą białe jak wełna” (31). Jak dobry ojciec z ewangelicznej przypowieści oczekiwał codziennie z bólem serca na powrót swojego marnotrawnego syna, tak Bóg nieraz bardzo długo czeka na tę chwilę, kiedy skruszony grzesznik upadnie przed Nim i z żalem wyzna swoją winę: „Ojcze, zgrzeszyłem… przeciw Tobie, już nie jestem godzien zwać się synem twoim” (32).

Ks. Marcin Ziółkowski

(1) 1 Tm 2, 3–4.

(2) 1 P 5, 4.

(3) Missale Romanum, Oratio pro vivis et defunctis (secreta); por. Ap 21, 27.

(4) Mt 10, 22; 24, 13.

(5) Denz. 826.

(6) Dante, Boska komedia, Piekło, pieśń 1, w. 133–135, tłum. A. Świderska.

(7) Św. Augustyn, De dono perseverantiae 6, 10, PL 45, 999.

(8) Missale Romanum, Oratio pro vivis et defunctis.

(9) 2 Tm 2, 19.

(10) Łk 13, 23–30.

(11) Odpowiedzi Chrystusa na pytania ludzi, Kraków 1949, s. 111– 112.

(12) Por. Suarez, De angelis, l. 1, c. 2, n. 9; Michel, Élus (nombre des) [w:] Dictionn. de théologie cathol. 4, s. 2350–2378; E. Méric, Życie przyszłe, tłum. ks. J. Prusałajtys, Warszawa 1855, t. II, s. 129–141; J. Coppin, La question de l’Evangile: Seigneur’y en aura-t-il pen de sauvés?, Bruksela 1899; F. X. Godts, De paucitate salvandorum quid docuerunt sancti?, Bruksela 1899; A. Castelein, Le rigorisme, le nombre des élus et la doctrine du salut, Bruksela 1899; Petit-Bornand, Sur la question du nombre des élus, Paryż 1890; B. Maréchaux, Du nombre des élus, Paryż 1910; Hugueny, L’enfer et la misericorde, „Revue Apologét.” 54, 1932, s. 518–529; J. M. Dalmau SI, Del gran numero de los que se salvan y de la mitigación de las penas del infierno, „Estudios Eclesiásticos” 14, 1935, s. 376–379; M. de Lama, El numero de las que se salvan, „Religión y Cultura” 30, 1935, s. 323–346; ks. M. Ziółkowski, Tajemnica przeznaczenia, Sandomierz 1951, s. 53–66.

(13) Por. Mt 20, 1–16.

(14) Por. Mt 22, 1–14.

(15) Mt 20, 14–15.

(16) Mt 7, 13–14.

(17) Łk 12, 32.

(18) Życie chrześcijańskie, Poznań, s. 277.

(19) Wybór pism filozoficznych, tłum. J. Rogoziński i J. Hartwig, Warszawa 1953, s. 60.

(20) M. A. Bellouard, Odpowiedzi Chrystusa na pytania ludzi, Kraków 1949, s. 109.

(21) Bp Bougaud, dz. przyt., s. 266.

(22) 1 Tm 4, 10.

(23) Duch św. Franciszka Salezego. O wielkiej i małej liczbie wybranych, przyt. u bp Bougaud, dz. przyt., s. 274–275.

(24) Mt 13, 24–42.

(25) Mt 22, 2–14; por. Faber, Creator, B. 3, c. 2.

(26) Sto czterdzieści cztery tysiące oznacza tutaj bardzo wielką liczbę.

(27) Ap 7, 4, 9–10.

(28) Ps 102, 8–13.

(29) Iz 55, 7.

(30) Ez 33, 11.

(31) Iz 1, 18.

(32) Łk 15, 21.

Powyższy tekst jest fragmentem książki był ks. Marcina Ziółkowskiego Niebo i piekło. Eschatologia, t. 2.