Rozdział piętnasty. Nowoczesne wolności w oświetleniu encyklik, cz. 2

Wolność wyznań, czyli obojętność polityczna w sprawie religii

Co to jest wolność wyznań? Na trzy rodzaje dzielą się ci, którzy wyznają obojętność odnośnie do religii. Jedni zupełnie zaprzeczają jakoby jednostka lub społeczeństwo powinno cześć Bogu oddawać. Po tym, co powiedzieliśmy o wolności sumienia, pozostaje nam tylko po prostu odeprzeć ten ateizm państwowy. Drudzy uznają konieczność oddawania czci Bogu, ale utrzymują, że wszystkie wyznania są równie prawdziwe, dobre i pożyteczne. Trzeci system odrzuca tylko wyznania pogańskie, ale pozwala wybierać między religią katolicką a sektami, zwanymi chrześcijańskimi, mianowicie między sektami protestanckimi. W rozdziale niniejszym piętnujemy wprost drugą i trzecią z przytoczonych form obojętności. Jest to obojętność wobec tego lub owego wyznania. Nauka katolicka nazywa ten system tolerantyzmem albo tolerancją religijną. W zastosowaniu do społeczeństwa system ten nazywa się tolerancją polityczną lub cywilną wyznań.

„Jest to – jak mówi kardynał Mazzella w swoim wykładzie teologii w Kolegium Rzymskim – układ prawny, zezwalający jakiejkolwiek religii na wykonywanie kultu, albo raczej zabezpieczający jednakową opiekę nad zewnętrznym wykonywaniem obrzędów każdej religii” (1).

To właśnie nazywa się wolnością wyznań. Znaleźliśmy się na gruncie społecznym i winniśmy przypomnieć obowiązki społeczeństwa ze stanowiska religijnego. W tym względzie trzeba uprzytomnić sobie uprzednio wyłożone prawdy o obowiązkach człowieka względem Boga. W tym względzie Kościół ma nie tylko nieprzejednanych wrogów, ale ma również niemądrych obrońców, którzy nie potrafią lub nie chcą sięgnąć po broń właściwą. Układają czcze systemy, w których „to, co jest nowe, nie jest dobre, a to, co jest dobre, nie jest nowe”, jak słusznie powiedział sławny mówca. Postępować będziemy w świetle niewzruszonej nauki, którą encykliki tylekroć przypominały światu. Tutaj osobiste sądy, zbyt modne dzisiaj, nie są na miejscu. Trzeba tak myśleć, jak Kościół, od tego wszystko zależy.

Czy państwo powinno oddawać cześć Bogu? Tak, państwo według ścisłej sprawiedliwości obowiązane jest do publicznego oddawania czci Bogu. Nie wystarcza jeszcze, gdy wszyscy obywatele oddają Bogu cześć nawet zewnętrzną, ale prywatną. Nie wystarcza, gdy każda rodzina, zgrupowana wokół swojego naczelnika, oddaje cześć Bogu. W ten sposób dług społeczeństwa, jako całości, nie jest jeszcze spłacony. Dług zaś ten jest święty, według ścisłej sprawiedliwości się należy i nie ulega przedawnieniu. Zgodnie z Kościołem potępiliśmy wolność sumienia jednostki. Zgodnie z Kościołem winniśmy potępić wolność sumienia państwa, czyli ateizm państwowy. Powinność ta polega na tych samych przesłankach: na zawisłości każdego stworzenia, na poddaniu się obowiązującym każdą rozumną istotę. Bóg stworzył nie tylko człowieka, ale także społeczeństwo. On, dając człowiekowi naturę, wymagającą koniecznie do prawidłowego rozwoju swego życia społecznego, dał zarazem poznać, że chce społeczeństwa.

Społeczeństwo swojemu twórcy, Bogu, winno jest cześć, od której nikt uwolnić je nie może. Społeczeństwo składa się z dwóch głównych czynników: z władzy i z tłumu. Ci, którzy rządzą, posiadają władzę. Oni przeto Winni są cześć Bogu, nie tylko jako poszczególne jednostki, ale jako rząd, skoro z tego tytułu bezpośrednio zależą od Boga. Rząd, podległy Bogu w kierowaniu sprawami publicznymi, przez stosowanie praw swoich do praw Boskich, nadaje tłumowi impuls, za którym tenże pójść jest zmuszony. I tak cały naród przez wspólne, prawdziwie społeczne postępowanie rządu i tłumu oddaje cześć należną Bogu. Leon XIII w encyklice Immortale Dei przypomina, że sprawowanie najwyższej władzy samo przez się nie jest przywiązane do żadnej formy politycznej i dalej tak mówi: „Ale jakakolwiek jest forma rządu, zwierzchnicy państwa powinni koniecznie mieć wzrok zwrócony ku Bogu, najwyższemu kierownikowi świata i obierać Go jako wzór i zasadę postępowania przy spełnianiu swojego posłannictwa”.

W encyklice Libertas Leon XIII przypomina, że Bóg stworzył człowieka dla społeczeństwa i złączył go z podobnymi do niego osobami, a potem tak głosi: „Dlatego społeczeństwo świeckie, jako takie, musi koniecznie uznawać Boga jako swój początek i swojego twórcę, a w następstwie Jego potędze i władzy musi oddawać hołd religijny. Ani ze względów sprawiedliwości, ani ze względów rozumu państwo ateistycznym być nie może”.

Papież uważa jako absurd zdanie tych, którzy utrzymują, że „prawa Boskie powinny kierować życiem i postępowaniem poszczególnych jednostek, ale nie państw”, a następnie mówi: „Trzeba, a sama natura tego wymaga, aby społeczeństwo dawało ośrodki i ułatwienia obywatelom w prowadzeniu życia uczciwego, a więc według praw Bożych, skoro Bóg jest początkiem wszelakiej uczciwości i wszelakiej sprawiedliwości. W ostatnich zwłaszcza czasach – mówi jeszcze Leon XIII w swojej encyklice o poświęceniu świata Najświętszemu Sercu Jezusowemu – postarano się o to, by niejako wznosił się mur pomiędzy Kościołem, a świeckim społeczeństwem. W ustroju i zarządzie państw za nic traktowana jest władza świętej i Boskiej jurysdykcji, dąży się do tego, aby religia nie miała żadnego znaczenia w życiu publicznym. Takie stanowisko zmierza do odebrania ludowi wiary chrześcijańskiej, a gdyby to było możliwe, wygnano by ze świata samego Pana Boga”.

Państwo bez Boga jest potworem społecznym, który w wieku materialnie cywilizowanym, cynicznie popisuje się z pychą swym złem. To najgorsze, że bardzo wielu oswaja się z potworem i oczekuje od niego pokoju. Pokój zaś to spokój ładu. Państwo ateistyczne jest buntownicze, a więc koniecznie zawiera w swoim pojęciu pierwiastek bezładu społecznego. Jakim przeto sposobem może ono zapewnić spokój społeczny, ten bezpośredni cel społeczeństwa cywilnego?

Czy wolność wyznań jest uprawniona? Czy społeczeństwo, którego prawa pozwalają na publiczne wykonywanie kultu wszystkich wyznań jest w porządku? Czy uprawnione jest, aby miasto czy państwo równomiernie zezwalało katolikom na budowę kościołów, protestantom i odszczepieńcom na wznoszenie świątyń, mahometanom meczetów, a wyznawcom Buddy pagód? Czy uprawnione jest prawne opiekowanie się wszystkimi tymi wyznaniami, uprzywilejowanie ich, dawanie im subsydiów, umieszczanie w budżecie państwowym? To jest bowiem wolność wyznań, jedna z tych sławnych wolności nowoczesnych.

Odpowiedzmy: Nie, wolność wyznań nie jest rzeczą uprawnioną. Prawdziwa religia polega na oddawaniu prawdziwemu Bogu czci i hołdu, które mu się należą. Człowiek nie jest powołany do ustanawiania według swojego pragnienia, w jakie prawdy religijne będzie wierzył, jaką cześć i hołd odda Bogu. Jedynie Bóg, Pan i Władca posiada to prawo. Bóg wykonywał je od początku i za czasów Starego Zakonu. Jezus Chrystus wykonywał je wszechwładnie i poruczył Kościołowi wykonywanie tego prawa w swoim imieniu. Jedynie Kościół posiada autentyczny skarb prawdziwej religii, obejmującej prawdy, w które powinniśmy wierzyć, obowiązki, które musimy wypełniać. Cześć zaś Bogu oddawana jest właściwie samym spełnianiem obowiązków religijnych. Do państwa nie należy ani stwarzać, ani zmieniać tych obowiązków. Państwo także od Kościoła ma przyjmować prawdy, poddawać się jego naukom, brać w rachubę jego prawa, popierać jego zbawienną działalność wśród tłumów i dla jego ochrony w razie potrzeby używać miecza sprawiedliwości.

W encyklice Qui pluribus Pius IX, potępiwszy nie tylko tajne stowarzyszenia, ale także towarzystwa biblijne, które wszędzie rozpowszechniają błędy protestantyzmu, umieszcza ponadto wolność wyznań między „potwornymi błędami, którymi synowie tego wieku posługują się do prowadzenia tak zaciętej walki z religią katolicką, z Boską powagą Kościoła, z jego prawami, a wreszcie dla podeptania zarówno potęgi kościelnej, jak świeckiej”.

Papież tak mówi dalej: „Taki jest ostateczny cel tego strasznego systemu obojętności względem każdej religii, który sprzeciwia się samemu rozumowi. Apostołowie błędów, objętych tym okropnym systemem, znoszą różnicę wszelką między cnotą a występkiem, prawdą a błędem, uczciwością a niegodziwością i utrzymują, że ludzie mogą osiągnąć zbawienie w jakiejkolwiek religii, jak gdyby kiedykolwiek mogła nastąpić zgoda między sprawiedliwością a niesprawiedliwością, między światłem a ciemnościami, między Chrystusem a Belialem”.

Następnie papież wylicza inne błędy i tak kończy ogólnie: „Wskutek tego powszechnego potopu błędów, tej wyuzdanej swobody w myśli, słowie i piśmie, upadają obyczaje, święta religia Chrystusa idzie w pogardę, majestat czci Boskiej zostaje potępiony, władza Stolicy Apostolskiej doznaje zniewagi, powaga Kościoła staje się celem napaści i przedmiotem poniżenia, aż do haniebnej niewoli, prawa biskupie są zdeptane, świętość małżeństwa pogwałcona, a wszelka władza zachwiana. To zło i wiele innych, które ciążą nad społeczeństwem, bądź chrześcijańskim, bądź cywilnym, zmusza Nas, Czcigodni Bracia, do zmieszania Naszych łez z Waszymi”.

Bardzo ważny jest list Piusa VII do biskupa de Boulogne z diecezji Troyes, pisany dnia 29 kwietnia 1814 roku. List rozpoczyna się od złożenia podziękowania Bogu za powrócenie wolności papieżowi: „po długich i gwałtownych burzach, które tak osobliwie wstrząsały nawą Piotrową”. Ojciec Święty wyraża dalej radość z powodu wstąpienia na tron Ludwika XVIII , „potomka świetnego rodu, który niegdyś wydał świętego Ludwika”, a potem dodaje zasmucony:

„Ale ta radość niebawem została rozproszona i ustąpiła miejsca wielkiemu bólowi, gdy ujrzeliśmy nową konstytucję królestwa, uchwaloną przez senat w Paryżu. Spodziewaliśmy się, że następstwem szczęśliwej rewolucji (2) właśnie dokonanej, nie tylko zostaną bezzwłocznie zniesione wszelkie więzy, które zostały nałożone religii katolickiej we Francji, wbrew bezustannym Naszym upomnieniom, ale że skorzysta się ze sposobności dla przywrócenia jej całego blasku i zapewnienia godności. Otóż w pierwszym rzędzie zauważyliśmy, że we wspomnianej konstytucji religia katolicka jest pominięta w milczeniu, że w konstytucji tej nie wspomniano ani razu o Bogu Wszechmogącym, przez którego rządzą królowie, przez którego rozkazują książęta.

Łatwo zrozumieć, Czcigodny Bracie, jaką przykrość, jaki smutek, jaką gorycz sprawiło nam to pominięcie. Nam, któremu Jezus Chrystus, Syn Boży, Pan Nasz, powierzył najwyższe rządy nad społeczeństwem chrześcijańskim. I jakże nie mamy być strapionym? Ta religia katolicka, ugruntowana we Francji od pierwszych wieków Kościoła, przypieczętowana nawet w tym królestwie krwią tylu pełnych chwały męczenników, wyznawana przez znaczną większość ludu francuskiego, który zachował do niej odważnie i stale nieprzezwyciężone przywiązanie wśród tylu klęsk, prześladowań i niebezpieczeństw lat ostatnich, ta sama religia, wyznawana przez ród, z którego pochodzi król wybrany, broniona zawsze przez ten ród z taką gorliwością, nie jest uznana jako jedyne wyznanie, mające w całej Francji prawo do opieki praw i władzy rządowej, ale jest zupełnie pominięta w akcie przywracającym monarchię”.

Wskazując następnie na wolność wyznań, Pius VII mówi dalej: „Nowym przedmiotem troski, którą serce nasze jeszcze żywiej jest dotknięte, a która, przyznajmy, sprawia Nam mękę, obarcza Nas nieznośnym ciężarem i napawa nieskończoną trwogą – jest artykuł 22 konstytucji. Zezwala on nie tylko na wolność wyznań i sumienia – że użyjemy znajdującego się tam wyrażenia, ale daje tej wolności pomoc i opiekę, a poza tym sługom tego, co nazywa wyznaniami. Zwracając się do biskupa takiego, jakim jesteś, nie potrzebuję dłuższej przemowy, abyś jasno przyznał, jaki śmiertelny cios odebrała religia katolicka we Francji w tym artykule prawa. Już przez samo ustanowienie wolności wszystkich bez wyjątku wyznań pomieszano prawdę z błędem: na równi z heretyckimi sektami, a nawet z przewrotnością żydowską postawiono świętą i niepokalaną Oblubienicę Chrystusową, Kościół, poza którym nie ma zbawienia. Nadto obiecując życzliwość i pomoc heretyckim sektom oraz ich ministrom, toleruje się i uprzywilejowuje nie tylko ich osoby, ale jednocześnie ich błędy. Jest tu ukryta, wiodąca do klęski i zawsze pożałowania godna herezja, ta, którą święty Augustyn określa w tych słowach: «Twierdzi ona, że wszyscy heretycy są na dobrej drodze i mówią prawdę. Niedorzeczność tak potworna, że nie wiem, czy jakakolwiek sekta ją w istocie wyznaje»”.

Papież słusznie oburza się na wyrażenie „wyznania”, istotnie jest ono obrazą dla Tego, który dał jedyne prawdziwe wyznanie, tak jak ustanowił jedną religię, której wyznanie jest w wykonaniu zawarte. Dzisiaj przyzwyczajeni do tego wyrażenia, wziętego w liczbie mnogiej: minister wyznań, budżet wyznań, zapominamy, jak ono jest nienormalne i radykalnie fałszywe. W Syllabusie Pius IX potępił trzy następujące zdania:

Zdanie LXXVII. W czasach naszych, już nie uchodzi, by uważać religię katolicką za jedyne wyznanie państwa, z wyłączeniem wszystkich innych wyznań (przemowa Nemo vestrum z 26 lipca 1855 roku).

Zdanie LXXVIII. Stąd chwalebnie w niektórych krajach katolickich zastrzeżono prawem, aby ludziom tam przybywającym wolno było publicznie wykonywać własny obrządek, jakikolwiek by on był (przemowa Acerbissimum z 27 września 1852 roku).

Zdanie LXXIX. Fałszem jest by wolność świecka wszystkich wyznań, jak również zupełna władza udzielona wszystkim objawiania otwarcie i publicznie dowolnych zdań i pomysłów, miały wieść do łatwiejszego zepsucia obyczajowi i umysłów u ludów i do rozpowszechniania zarazy indyferentyzmu (przemowa Numquam fore z 15 grudnia 1856 roku).

Zaiste, niesłychanie smutną rzeczą jest patrzeć, jak zapominane są owe nauki nieomylnego Kościoła i z jaką zarozumiałością nasi liberałowie uważają je za przestarzałe. Głównym błędem w tym względzie jest zapomnienie o prawdziwej podstawie religii, mianowicie o istotnej zależności człowieka i społeczeństwa od Boga. Prawda pozostaje niezmienną. Kościół może zapewne łagodzić pewne przepisy odnoszące się do karności kościelnej, ale nie jest w mocy i nie chce zmienić samej nauki. Religia jest nieodmienną, albowiem sam Bóg jest nieodmienny. Posłuchajmy jeszcze encykliki Piusa IX Quanta cura:

„Wskutek tej zupełnie fałszywej idei o społecznym porządku nie wahają się popierać błędnej, jak najfatalniejszej dla Kościoła katolickiego i zbawienia dusz opinii, którą Nasz szczęśliwej pamięci poprzednik, Grzegorz XVI, nazwał szaleństwem, a mianowicie, że «wolność sumienia i wyznań jest prawem właściwym każdego człowieka, że powinna być głoszona i zabezpieczona w każdym dobrze urządzonym państwie, że obywatele mają prawo do całkowitej swobody objawiania głośno i publicznie swoich zdań, jakiekolwiek one by nie były, za pomocą druku, czy w inny sposób, bez ograniczenia ze strony władzy kościelnej, czy świeckiej». Upierając się zaś przy tych zuchwałych twierdzeniach nie zastanawiają się i nie uważają, że głoszą wolność zatracenia (3) i że jeśli dozwolone jest ścieranie się zdań ludzkich, to nie zabraknie nigdy ludzi, którzy potrafią opierać się prawdzie i ufać gadaninie mądrości ludzkiej, próżności nadzwyczaj szkodliwej, których wiara i mądrość chrześcijańska powinny starannie unikać stosownie do nauki samego Pana naszego Jezusa Chrystusa” (4).

Leon XIII w encyklice Immortale Dei przypomina państwom ich najświętsze obowiązki. Mówiąc o wolności wyznań, odkrywa w ten sposób obłudę tych, którzy głoszą wolność w wyborze religii: „Mniemać, że obojętne jest, czy religia ma formy niezgodne i sprzeczne, znaczy to samo, co nie chcieć ani wybrać żadnej, ani postępować według żadnej. Od ateizmu, choć nazwą cokolwiek się różni, istotą się nie różni takie mniemanie. Ktokolwiek bowiem wierzy w Boga i jest konsekwentny, a nie chce popaść w niedorzeczność, powinien koniecznie przypuścić, że różne wyznania będące w użyciu, między którymi tak wielka zachodzi różnica, między którymi istnieje tyle niezgodności i przeciwieństw, nawet w punktach najważniejszych, nie mogą być równie prawdziwe, równie dobre, nie mogą na równi podobać się Bogu”.

„Tak samo – mówi w innym miejscu Leon XIII (5) – jak nie jest nikomu dozwolone zaniedbywanie obowiązków względem Boga i jak największym obowiązkiem jest umysłem i sercem przyjąć nie tę, którą kto woli, ale tę, którą naznaczył Bóg… tak samo społeczeństwa polityczne nie mogą bez popełnienia zbrodni tak postępować, jak gdyby nie było Boga, lub jako rzeczą obcą i niepotrzebną, obywać się bez religii lub wybierać z kilku bez różnicy, według upodobania”.

W encyklice Libertas Leon XIII jest równie ścisły: „Słuszność i rozum zabraniają państwu być ateistycznym lub, co by na jedno wyszło, być odnośnie do wszystkich wyznań, jak to mówią, jednakowo usposobionym i wszystkim, bez różnicy, przyznawać jednakowe prawa. Skoro żyjąc w społeczeństwie konieczną jest rzeczą wyznawać jakąś religię, to trzeba wyznawać tę, która jedynie jest prawdziwa i którą przynajmniej w krajach katolickich rozpoznaje się bez trudu po wybitnych znamionach prawdy. Zwierzchnicy państw tę religię powinni zachowywać i bronić, jeżeli pragną – co zresztą jest ich obowiązkiem – służyć mądrze i pożytecznie sprawom społeczeństwa”.

„Dawać człowiekowi taką wolność, o jakiej tu mówimy (wolność wyznań) – powiada Leon XIII w encyklice Libertas – to znaczy dawać mu możność wypaczania bezkarnie najświętszego z obowiązków, zdradzania go przez opuszczenie dobra niezmiennego, a zwrócenia się w kierunku zła.

Ta sama wolność ze stanowiska społecznego pragnie, aby państwo nie oddawało żadnej czci Bogu lub też żadnej czci publicznej nie upoważniało, aby żadną religię ponad drugą nie przedkładano, aby wszystkim przyznawało równe prawa, nie zwracając uwagi na lud, nawet wówczas, gdy on wyznaje katolicyzm. Ale, by tak być mogło, trzeba by, aby istotnie społeczeństwo świeckie nie miało żadnych obowiązków względem Boga, lub, mając je, mogło je z siebie bezkarnie zrzucić, co jest równie i wyraźnie fałszywe”.

Streśćmy całą sprawę: Używając wyrażeń samych papieży wolność wyznań jest potwornym błędem (6), szaleństwem, wolnością zatracenia (7), błędem jak najbardziej fatalnym dla Kościoła katolickiego i dla zbawienia dusz (8), zgubną i na zawsze pożałowania godną herezją (9), strasznym systemem (10), wolność wyznań psuje obyczaje i ducha, rozpowszechnia zarazę indyferentyzmu (11), stanowi prawdziwą zbrodnię społeczną (12), to ateizm, tylko bez tej nazwy (13). Widzimy, jakie stąd wynikają następstwa. Bóg jest początkiem wszelakiej władzy, sprawiedliwości i wszelkiej moralności. Z chwilą, gdy prawa Boskie są zapomniane, władza popada w pogardę, zaczyna panować niesprawiedliwość, rozszerza się niemoralność. Kiedy raz zniknie zasada porządku, zaczynają się kłótnie, zawiści, gwałt i wszystkie rozpasane namiętności, stawiają w niebezpieczeństwie nie tylko dusze, ale samo społeczeństwo.

Czy wolność wyznań może być tolerowana? Kwestia ta różni się bardzo od poprzedzającej. Wolność wyznań jest zupełnie nieprawowita, a zatem żadna władza nie może ustanawiać, zatwierdzać, ani materialnie podtrzymywać błędnych wyznań. Podobnie jednak, jak zło może być czasami tolerowane dla uniknięcia poważnych nieporządków, które byłyby następstwem represji, tak samo wolność wyznań, zawsze zła sama w sobie, może być także dla ważnych przyczyn tolerowana, ale, jak pisze kardynał Tarquini w swych Instytucjach prawa publicznego kościelnego, nie należy czynić nic bez rady papieża. Uczony ten kanonista podaje dwie przyczyny, a mianowicie, że chodzi tu o sprawę bardzo ważną, gdzie samo położenie Kościoła wchodzi w grę (de casu gravissimo circa statutum Ecclesiae), a po wtóre, że ta tolerancja świecka już sama w sobie przez prawo kościelne jest wzbroniona. „Zabroniona jest – dodaje – dla dwóch przyczyn, mianowicie nie wolno jest popierać zabobonów innowierczych, ani też katolików wystawiać na niebezpieczeństwo uwiedzenia przez błąd” (14).

W każdym razie chodziłoby o czystą tolerancję, a nie o opiekę wprost udzieloną fałszywym wyznaniom, które nie powinny by również otrzymywać poparcia materialnego. Zasady tej tolerancji przypomniał Leon XIII w encyklice Libertas. Streścimy je dalej. Nie chodzi bowiem tylko o tolerancję fałszywych religii, ale o tolerowanie złej prasy i błędnej oświaty.

Zarzut: Wszystko to jest dobrem ze stanowiska bezwzględnego i odnośnie do dawnych wieków. W naszej epoce zasada ta nic nie jest warta. Kościół powinien dziś stanąć na stanowisku prawa ogólnego.

Odpowiedź:

a) Podobnie, jak siła nie przoduje przed prawem, tak samo racja stanu nie może powoływać się na przedawnienie praw Chrystusa, Pana, Władcy świata i głowy Kościoła. Niemożliwą pozostaje zgoda między Chrystusem a Belialem.

b) Syllabus jak najzupełniej odrzuca ten błąd: „w naszej epoce już nie uchodzi by uważać religię katolicką jako jedyną religię państwa z wyłączeniem wszystkich innych wyznań” (15).

c) Leon XIII w encyklice Longinqua oceani wspomina o prawie ogólnym regulującym w Ameryce zarówno Kościół, sekty heretyckie i wszystkie zabobony: „Należy – mówi Leon XIII – wystrzegać się popełnienia pomyłki przez wysnucie stąd wniosku, że najlepsze położenie Kościoła jest w Ameryce… Kościół zdziałałby tam wiele więcej, gdyby zażywał nie tylko wolności, ale otoczony był przywilejami prawnymi i opieką władz publicznych”.

W encyklice do kleru francuskiego (z 16 lutego 1892 roku) Leon XIII mówi wyraźnie, że „we Francji, kraju katolickim ze swoich tradycji i przez wiarę większości swoich synów, Kościół nie powinien być stawiany w niepewnym położeniu, jakie znosi u innych narodów”.

Inny zarzut.

„Revue des Deux Mondes” z 1 listopada 1898 roku w artykule Katolicyzm w Stanach Zjednoczonych wskazano na kwitnący stan Kościoła w Ameryce pod panowaniem prawa ogólnego, czyli wolności wyznań. Fakt ten jest więc sprzeczny z Syllabusem i tradycyjną nauką Kościoła.

Odpowiedź: redakcja „Revue des Deux Mondes” otrzymała w zeszytach styczniowym i lutowym 1899 roku pisma „Revue canonique” mistrzowską odpowiedź, opartą na samych faktach i poważnych świadectwach. Autor stanowczo stwierdza następujące prawdy: 1) przyrostu liczby katolików w Stanach Zjednoczonych nie można przypisać ustrojowi pod którym oni żyją, lecz zupełnie innym przyczynom, w pierwszym zaś rzędzie imigracji; 2) przyrost katolików, jakkolwiek byłby znaczny, jest o wiele niższy od tego, który by był naturalnym wynikiem tejże imigracji i urodzeń; 3) dwie trzecie obecnej ludności Stanów Zjednoczonych przestaje należeć do jakiegokolwiek wyznania chrześcijańskiego i osoby te nie są chrzczone.

Urzędowe sprawozdanie z 1890 roku wskazuje, że Stany Zjednoczone wówczas liczyły sześćdziesiąt dwa i pół miliona mieszkańców, „z których zaledwie dwadzieścia milionów należało do różnych wyznań chrześcijańskich”. W tym zaledwie od dziewięciu do dziesięciu milionów katolików na przeszło sześćdziesiąt dwa miliony mieszkańców, w kraju, gdzie od roku 1821 do 1895 z samej Europy przybyło sześć milionów katolików, a milion z Kanady! Przy tym największa liczba ludzi przybywa z Niemiec i Włoch, krajów gdzie rodziny są ogółem liczne. Dodajmy, że według statystyki „Almanacha Gotajskiego” (1898) cztery i pół miliona katolików mieszkających w Stanach Zjednoczonych nie zatraciło dotychczas swojej narodowości obcej, co obniża do pięciu milionów liczbę amerykańskich katolików w ścisłym tego słowa znaczeniu. Łatwo więc zrozumieć słuszność sprostowania, które wystosował do „Revue des Deux Mondes” pan Cahensly, poseł do Reichstagu niemieckiego, bardzo dobrze zaznajomiony ze sprawami przybyszów niemieckich do Ameryki. Nie, Kościół bynajmniej nie czuje się dobrze pod ustrojem wolności wyznaniowej. Fakty nie przeczą, ale przeciwnie potwierdzają to, co mówi Syllabus: mądrość ludzka nie przewyższa mądrości Kościoła. Przy końcu XIX wieku papież Leon XIII ponownie ogłosił królowanie Chrystusa nad światem i nad wszystkimi narodami świata, które w dziedzictwie otrzymał od Ojca niebieskiego (16). Samemu tylko Chrystusowi należy się najwyższe berło państw, a wolność wyznań jest tego zaprzeczeniem, oczywistym pogwałceniem. Temu, którego św. Jan nazwał Księciem królów ziemi – Princeps regum terrae (17) pozostawia zamiast berła tylko trzcinę: Chrystusa zepchnięto do rzędu Barabaszów! (18)

Henryk Hello

(1) Mazzella, De Religione et Ecclesia, s. 31.

(2) Chodzi tutaj o gwałtowne obalenie porządku rewolucyjnego, które w czasach dzisiejszych nosi miano kontrrewolucji.

(3) Św. Augustyn, Listy, 105.

(4) Św. Leon, Listy, 164.

(5) Immortale Dei.

(6) Pius IX, Qui pluribus.

(7) Pius IX, Quanta cura.

(8) Ibidem.

(9) Pius VII do biskupa de Boulogne.

(10) Pius IX, Qui pluribus.

(11) Syllabus.

(12) Leon XIII, Immortale Dei.

(13) Ibidem.

(14) Przed kilkunastu laty [czyli pod koniec XIX wieku], znalazł się człowiek, z imienia katolik, który stanął na czele akcji zbierania składek w celu postawienia meczetu w Paryżu! Czy trzeba być teologiem, aby potępić ten błąd? Cóż powiedzieć o sławnym kongresie wyznań, wymyślonym przez liberałów, „jak gdyby mogła być zgoda między sprawiedliwością a niesprawiedliwością, między światłem a ciemnością, między Chrystusem a Belialem? (Pius IX, Qui pluribus).

(15) Syllabus, zdanie LXXVI.

(16) Encyklika o poświęceniu rodu ludzkiego Najświętszemu Sercu Jezusowemu.

(17) Por. Ap 1, 5.

(18) Zob. w tej sprawie: J. Tardivel, Situation religieuse aux Etats-Units. Illusions et realites, Paryż.

Powyższy tekst jest fragmentem książki Liberalizm potępiony przez papieży.