Rozdział piętnasty. Dom doskonały

U kołyski Jezusa

Kościół w czasie Bożego Narodzenia prosi was o wpatrzenie się w kobietę i mężczyznę pochylających się z czułością nad nowo narodzoną Dzieciną. Gdy medytujecie nad tajemnicą Bożego Narodzenia, to pomyślcie o uczuciach Maryi i Józefa; postarajcie się przede wszystkim wniknąć w ich serca i dzielić ich uczucia. W ten sposób pomimo nieskończonej przepaści pomiędzy Narodzeniem Jezusa, Słowa Wcielonego, Syna Najczystszej Dziewicy a ludzkimi narodzinami małej istoty, której dacie życie, możecie z pełnym przekonaniem potraktować tych idealnych małżonków: Maryję i Józefa jako swoje wzory.

Spójrzcie na grotę betlejemską. Czyż jest to stosowne miejsce zamieszkania nawet dla skromnych robotników? Dlaczego te zwierzęta, te twarde torby podróżne, dlaczego ta absolutna bieda? Czy w owej słodkiej przytulności swego nazaretańskiego domku Maryja i Józef o tym właśnie marzyli, gdy myśleli o okolicznościach narodzin Dzieciątka Jezus? Może przez wiele lat Józef, używając kawałków drewna zebranych w okolicy, piłował, wygładzał, polerował i dekorował kołyskę z wiklinowym wierzchem. A Maryja, jak możemy sobie wyobrazić, szkolona od dziecięcych lat w świątyni w niewieścich zajęciach, jak każda kobieta mająca nadzieję, że wkrótce zostanie matką, może kroiła, wyszywała i upiększała jakimś ślicznym deseniem przykrycie dla Nadziei dla pogan!

Tymczasem teraz nie znajdują się w swoim małym domu, wśród przyjaciół, ani nawet w zwykłym hotelu; są w stajni! Aby zadośćuczynić edyktowi Augusta, chociaż świadomi tego, że to długo oczekiwane Dziecię niebawem pojawi się na świecie, podjęli uciążliwą podróż w środku zimy. Wiedzieli też, że owo Niemowlę, dziewiczy Owoc dzieła Ducha Świętego, należał do Boga zanim zaczął należeć do nich. Sam Jezus dwanaście lat później musiał im o tym przypomnieć; sprawy Ojca Niebieskiego, Pana wszystkich ludzi i wszystkich rzeczy, muszą mieć pierwszeństwo przed troską miłości, nawet najbardziej czystą i żarliwą, Maryi i Józefa. Dlatego owej nocy w wilgotnej, lichej pieczarze klęczeli w adoracji przed Boskim Dzieciątkiem, położonym w twardym żłobie zamiast wygodnej kołyski, i owiniętym w powijaki zamiast wytwornych ubranek.

Wy również, drodzy małżonkowie, mieliście, macie i będziecie mieć słodkie marzenia dotyczące waszych dzieci. Rodzice, którzy ich nie mają są naprawdę nieszczęśliwi! Lecz baczcie, by wasze marzenia nie były wyłącznie ziemskie i ludzkie! W obecności Króla Niebios, który drżał jak trzcina i którego pierwszym głosem – jak w przypadku każdego człowieka przychodzącego na ten świat – był płacz, Maryja i Józef ujrzeli oświeceniem wewnętrznym, które rozświetliło również rzeczywistość materialną, że Niemowlę tak pobłogosławione przez Boga, nie jest wcale kimś, kto rodzi się, by żyć w bogactwie i wygodzie. Zrozumieli, że opinie ludzi nie zawsze są zgodne ze zdaniem Boga. Wyczuwali głęboko, że wszystko, co dzieje się wczoraj, dzisiaj i jutro nie jest wynikiem przypadku, szczęśliwego trafu czy pecha, lecz skutkiem długiego i tajemniczego łańcucha zdarzeń ze zrządzenia lub dopuszczenia Opatrzności Ojca Niebieskiego.

Drodzy nowożeńcy, starajcie się wykorzystywać tę wzniosłą lekcję! Uklęknijcie przed kołyską Dziecięcia Jezus, jak czyniliście to będąc niewinnymi dziećmi, i proście Go, by wlał wam w serca owe wielkie myśli, jakie wypełniały w Betlejem serca Jego opiekuna i Dziewiczej Matki. W tych kochanych małych istotach, które – jak wierzymy – rozradują wasz nowy dom, zanim staną się chlubą waszego wieku dojrzałego i wsparciem w starości, odnajdźcie nie tylko delikatne kończyny, przyjemny uśmiech, oczy odzwierciedlające wizerunek waszej twarzy i istotę odczuć waszego serca, lecz nade wszystko dusze stworzone przez Boga – owo drogocenne zaufanie, jakim obdarzyła was Dobroć Boża. Wychowując swe dzieci na drodze życia głęboko i odważnie chrześcijańskiej, dacie im oraz sobie najpewniejszą gwarancję szczęśliwej egzystencji na tym świecie i radosnego ponownego spotkania się na tamtym.

Królowa Niebios

Drogie dzieci, chcecie bez wątpienia nadać nowym rodzinom, do których założenia zostaliście powołani, charakter zasadniczo i głęboko chrześcijański, a także solidną podstawę dla dobrobytu i szczęścia. Otóż pragniemy pokazać wam, że nabożeństwo do Maryi przynosi błogosławione następstwa. Maryja nosi wiele tytułów, pod którymi może być uważana za patronkę rodzin chrześcijańskich, te zaś rodziny mają równie wiele powodów, żeby liczyć na Jej specjalną pomoc.

Maryja znała radości i smutki życia rodzinnego, jego smutne i szczęśliwe doświadczenia, znużenie codziennego znoju, ucisk i udrękę ubóstwa, boleść rozłąki. Zaznała też jednak wszystkich niewypowiedzianych radości życia rodzinnego, rozświetlonych czystą miłością przeczystego małżonka oraz uśmiechem i czułością Syna, który był jednocześnie Synem Bożym.

Z tego powodu Najświętsza Maryja, kierowana miłosiernym sercem, będzie litowała się nad potrzebami waszych rodzin i udzieli im pociechy, za którą one tęsknią wśród nieuniknionych cierpień naszego doczesnego życia. Na tej samej zasadzie, pod Jej macierzyńskim wejrzeniem, życie rodzinne stanie się nawet czystsze i bardziej pogodne. Tym bardziej można spodziewać się od Niej pomocy, ponieważ Najświętsza Dziewica nie tylko zna dojmujące potrzeby rodzin ze swego doświadczenia, lecz jako Matka litości i miłosierdzia, rzeczywiście pragnie im przyjść z pomocą.

Naprawdę święte i błogosławione są te pary małżeńskie, które rozpoczynają swoją nową drogę życia, postanawiając po synowsku i z ufnością uciekać się do Matki Bożej, zakładając swoje rodziny na niezniszczalnym fundamencie pobożności, wpajanej później i przekazywanej jako drogocenne dziedzictwo kochanemu potomstwu, którym Bóg ich obdarzy. Nie zapominajcie jednak, drodzy nowożeńcy, że nabożeństwo do Maryi Panny, jeżeli ma być prawdziwe i pewne oraz ma przynieść błogosławione owoce i obfitą łaskę, musi być ożywione naśladowaniem życia Tej, którą czcicie.

Matka Boska jest nade wszystko najdoskonalszym wzorem cnót rodzinnych, tych cnót rodzinnych, które muszą zdobić chrześcijański stan małżeński. U Maryi znajdziemy najczystszą i najwierniejszą miłość do Jej przeczystego małżonka – miłość zrodzoną z poświęcenia i czułej troski; całkowite i trwałe przylgnięcie do obowiązków rodzinnych i domowych, obowiązków na rzecz swego męża, a przede wszystkim na rzecz ukochanego Dziecięcia Jezus; znajdziemy u Niej pokorę okazywaną przez miłującą uległość wobec św. Józefa, przez cierpliwe zdanie się na zrządzenia Boskiej Opatrzności, które tak często były nader uciążliwe i trudne; znajdziemy uprzejmość, urok i miłość w stosunku do wszystkich, którzy zbliżali się do domku w Nazarecie.

Drodzy małżonkowie, niech wasze nabożeństwo do Maryi stanie się źródłem zawsze spływającym niebieskimi łaskami i prawdziwą radością – rękojmią, w ramach której udzielamy wam teraz naszego ojcowskiego błogosławieństwa.

Wzór Nazaretu

Przyjmując was, drodzy nowożeńcy, jakże moglibyśmy zapomnieć o św. Józefie, przeczystym małżonku Maryi Panny, patronie Kościoła powszechnego, którego uroczystość święta liturgia obchodzi w dniu dzisiejszym. Skoro wszyscy chrześcijanie mają powód, by polecać się opiece tego chwalebnego patriarchy, to wy oczywiście macie specjalne prawa, żeby się do niego uciekać.

Wszyscy chrześcijanie są dziećmi Kościoła. Ta święta i czuła Matka Kościół daje duszom przy chrzcie świętym ów tajemniczy udział w Boskiej naturze, zwany łaską, sprawiając w ten sposób, że rodzą się na nowo do życia nadprzyrodzonego i nie opuszcza ich, lecz zapewnia dzięki sakramentom pokarm do podtrzymywania i rozwijania tego życia. Można go w ten sposób porównać do Maryi, Naszej Pani, od której Słowo wzięło swą ludzką naturę i która następnie, żywiąc Je, podtrzymywała Jego życie swą macierzyńską troską. Teraz Chrystus musi się ukształtować w każdym dziecku Kościoła. Każdy musi dążyć do tego, by dorosnąć „do człowieka doskonałego, do miary wielkości według Pełni Chrystusa” (Ef 4, 13).

Kto jednak czuwać będzie nad tą Matką i tym Jezusem? Wy znacie już tego, który prawie dwadzieścia wieków temu został wezwany, by zostać małżonkiem Maryi, opiekunem Jezusa, głową Świętej Rodziny. Jak bardzo poświęcił się on wypełnieniu tej Boskiej misji! Jak bardzo chcielibyśmy poznać wszystkie szczegóły. Jednakże to wybrane naczynie Bożego zaufania, które miało służyć jako zasłona dla podwójnej tajemnicy Wcielenia i Narodzenia z Dziewicy, prowadziło swe życie jakby ukryte w cieniu. A jednak owe lapidarne i nieczęste wzmianki ewangeliczne, mówiące o nim, wystarczą, by zobaczyć, jaki był św. Józef jako głowa rodziny, jakim jest on wzorem i szczególnym patronem dla młodych mężów i żon.

Jako najwierniejszy opiekun drogocennego daru powierzonego mu przez Boga, Maryi i Jej Boskiego Dziecka, zapewniał im przede wszystkim byt materialny. Gdy posłuszny edyktowi Augusta wyruszył, by zapisać swe imię na zwoju spisowym w mieście Dawida, zwanym Betlejem, nie chciał pozostawić w Nazarecie swej Dziewiczej Małżonki, która miała wkrótce zostać Matką Boga. Nie mając bardziej szczegółowych opisów ewangelicznych, pobożne dusze lubią wyobrażać sobie dokładniej troskę, jaką Ją otoczył, a następnie – nowo narodzone Dziecię. Widzą go, jak otwiera ciężkie drzwi wahadłowe do gospody, już wypełnionej, podobnej do wyszynku w dzisiejszych wioskach na Wschodzie, a następnie, jak stara się bezskutecznie o pomoc u krewnych i przyjaciół. Widzą wreszcie, jak w obliczu odmowy ze wszystkich stron, czyni, co w jego mocy, żeby grota wyglądała przynajmniej na uporządkowaną i czystą.

Oto maleńkie rączki Jezusa drżą i Józef trzyma je pomiędzy swymi męskimi dłońmi, żeby je ogrzać. Nieco później, dowiedziawszy się od anioła, że jego Skarbowi zagraża niebezpieczeństwo, „wziął w nocy Dziecię i Jego Matkę” (Mt 2, 14) i poprowadził ich do Egiptu przez piaszczyste trakty, usuwając z drogi ciernie i kamienie. Tam ciężko pracował na ich utrzymanie. Prawdopodobnie kilka lat później, wypełniając nowy rozkaz z nieba, poprowadził ich z powrotem, pokonując te same trudności, do Galilei do miasta Nazaret. Tam uczył Jezusa, tego Boskiego Czeladnika, jak obchodzić się z piłą i strugiem; chodził też do pracy dalej od domu, wracając każdego wieczoru do swych kochanych, oczekujących go z uśmiechem na progu, i siadał z nimi przy małym stole do skromnego posiłku.

Najpilniejszą troską ojca rodziny jest zapewnienie swej żonie i dzieciom codziennego chleba. O, jak wielka to męka obserwować swych drogich, jak marnieją, ponieważ nie ma nic w kredensie ani w portmonetce!

Boska Opatrzność wiodła za rękę patriarchę Józefa, gdy został zdradzony i sprzedany przez braci, stając się najpierw niewolnikiem, a następnie nadzorcą i panem kraju egipskiego oraz wsparciem dla rodziny. W ten sam sposób Opatrzność prowadziła drugiego Józefa do tego samego kraju, dokąd przybył kompletnie bez środków, nie znając mieszkańców, zwyczajów ani języka. Mimo tego wszystkiego powrócił cały i zdrów z Maryją pełną życia i w dobrej kondycji oraz Jezusem dorastającym w mądrości, latach i łasce. Ta sama Opatrzność okazuje jednaką litościwą dobroć, taką samą nieograniczoną moc również dzisiaj. Obawiamy się jednak, że ludzie nie pamiętają słów Pana z Ewangelii: „Starajcie się naprzód o królestwo Boga i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane” (Mt 6, 33). Dawajcie Bogu odważnie i lojalnie, czego ma On prawo od was oczekiwać: wszelkie możliwe wysiłki osobiste, posłuszeństwo należne Mu jako Najwyższemu Panu, złóżcie w Nim ufność jako w najlepszym z ojców. Wówczas będziecie mogli liczyć na to, czego możecie od Niego oczekiwać, a co obiecał wam, gdy powiedział: „Przypatrzcie się ptakom w powietrzu… przypatrzcie się liliom na polu… nie troszczcie się więc zbytnio o jutro” (Mt 6, 26. 28. 34).

Wiedzieć, jak prosić Boga o to, czego się potrzebuje, jest tajemnicą modlitwy i jej potęgi, i znowu – jest to jeszcze jedna lekcja, jakiej uczy nas św. Józef. To prawda, że Ewangelia nie mówi nam, jakie konkretnie modlitwy były odmawiane w małym domu w Nazarecie. Jednakże wierność Świętej Rodziny w przestrzeganiu praktyk religijnych jest wyraźnie poświadczona, tak jakby było to rzeczywiście kiedykolwiek potrzebne. Św. Łukasz mówi nam na przykład, że Jezus udał się zgodnie ze zwyczajem do świątyni jerozolimskiej z Maryją i Józefem na Paschę.

Łatwo więc i z przyjemnością możemy wyobrazić sobie Świętą Rodzinę w Nazarecie w czasie zwyczajowej godziny modlitwy. Jezus, Maryja i Józef klęczą zwróceni w kierunku Jerozolimy w złocistym brzasku lub purpurowym zmierzchu dnia Palestyny. Józef jako głowa rodziny recytuje modlitwę, lecz Jezus ją inspiruje, Maryja zaś dołącza się swym słodkim głosem do uroczystych tonów świętego patriarchy.

Jako przyszłe głowy rodzin, rozważajcie ten przykład i naśladujcie go. Zbyt wielu o nim dzisiaj zapomina. W ufnym zwróceniu się do Boga odnajdziecie nie tylko nadprzyrodzone błogosławieństwo, lecz także najlepszą gwarancję dla owego „chleba powszedniego”, o który tak usilnie, tak pracowicie, a czasem na darmo się staramy.

Nieomal jako delegaci i przedstawiciele Ojca Niebieskiego „od którego bierze nazwę wszelki ród na niebie i na ziemi” (Ef 3, 15), proście, żeby skoro dał wam ze swej czułości, dał wam też ze swej mocy, abyście nieśli to drogie, ale często i ciężkie brzemię troski o rodzinę.

Pius XII

Powyższy tekst jest fragmentem książki Piusa XII Małżeństwo na zawsze.