Rozdział pierwszy. Wielcy łowcy przygód

Charles Peguy nazwał ojców rodzin: „ci wielcy łowcy przygód współczesnego świata”.

Jak dalece się nie mylił! Ile bowiem odwagi muszą mieć narzeczeni, by stawić czoła życiu, pod rękę z towarzyszem życia, aspirując wspólnie do posiadania dzieci i mając nadzieję, że Matka Ziemia będzie w stanie wesprzeć i nakarmić ich mały świat!

Oczywiście, radość z przyjścia dziecka na świat ma słodki smak. Oto jak jeden ojciec ją opisuje:

Gdy widzi się maleństwo tak słabe, a jednak tak dobrze uformowane, kocha się Stwórcę jeszcze bardziej i o ile więcej dziękuje Mu się, że dał nam życie! Jak piękną tajemnicą jest macierzyństwo! Widzieć młodą matkę karmiącą swe dziecko wystarczy, by wzbudzić w sobie chęć wielbienia Boga. Nie ma nic bardziej wzruszającego niż widzieć ten drogi mały skarb spoczywający w ramionach swej matki. Ono zostało ochrzczone 28 marca. Jaka królewska to była uroczystość i jak dumny czuje się człowiek mogąc powiedzieć, że jego syn jest chrześcijaninem!

Lecz jaka udręka, gdy dzieci chorują, gdy siły matki zawodzą pod ciężarem pracy. Jak człowiek się niepokoi, gdy maluchy kaszlą lub łapią z trudem powietrze. A nawet gdy wszystko jest w porządku ze zdrowiem, to z kolei nie ma końca kupowaniu odzieży, oddawaniu butów do naprawy i dostarczaniu pożywienia ciągle głodnym buziom.

Gdy zaś dzieci podrastają, trzeba zatroszczyć się o ich edukację. Trzeba zacząć myśleć o gimnazjum i szkole średniej dla chłopców i dziewcząt. Która szkoła jest najlepsza? Którzy nauczyciele mają najwyższe kwalifikacje? Czy będą interesowali się naszymi dziećmi tak samo, jak my rodzice? Czy dadzą im to, czego rzeczywiście potrzebują, żeby stawić czoła życiu?

Później przychodzą nagłe zmartwienia: wypadki samochodowe, wypadki sportowe, wojna grożąca najgorszymi niebezpieczeństwami dla ciała! Lecz jeszcze gorsze i bez porównania poważniejsze są niebezpieczeństwa grożące duszy – chłopiec, który źle postępuje, który ma złośliwy język i chytre spojrzenie, który unika pytań i zaczyna kłamać. Tak, jak rzeczywiście wspaniałymi i odważnymi poszukiwaczami przygód są ojcowie rodzin!

Sprawozdawca zrelacjonował entuzjastyczną owację, jaką mieszkańcy Paryża zgotowali nieustraszonemu żeglarzowi Alainowi Gerbault, któremu udało się przepłynąć dookoła świata w bardzo kruchym czółnie.

Lecz w tłumie, który zebrał się wokół sławnego żeglarza, obok niezamożnej – sądząc po wyglądzie – rodziny, której nie brakowało jednak godności, znalazł się dziennikarz. Było ich pięcioro dzieci oraz ojciec i matka, wszyscy skromnie, lecz czysto ubrani. Ojciec wyjaśniał synom: „Jaki podziwu godny jest ten Gerbault! Co za bohater!”. „Podzielałem tę opinię – komentował reporter – ale pomyślałem, że ten ojciec też jest bohaterem, pilotując w ten sposób, po paryskim oceanie, łódź załadowaną dziećmi… Zastanawiałem się nawet, czy nie było to bardziej podziwu godne, niż prowadzić łódź na pełnym morzu mając tylko siebie na głowie”.

Psalm młodych matek

Młoda matka, bardzo wierna swej roli matki, a jednocześnie nastawiona bardzo artystycznie – wpadła na pomysł porównania jej roli z rolą sióstr klasztornych. Pomiędzy praniem, gotowaniem a opieką nad dziećmi, zdołała skomponować Psalm młodych matek, który ukazał się w czasopiśmie: „Marriage Chretien” („Małżeństwo chrześcijańskie”). Jest on pełen miłości, pełen spontaniczności. We fragmentach, które cytujemy, rozpozna się każda młoda matka:

Boże, zostawiłyśmy wszystko,
Jak nasze siostry w klasztorze;
Nie uwięziłyśmy młodości naszej twarzy pod kwefem ani za woalką
I chociaż obcięłyśmy włosy, to w żadnej mierze nie w duchu pokuty…
Zechciej jednak, Panie, rzucić łaskawe spojrzenie
Na pokorne małe ofiary,
Które ci składamy przez cały dzień,
Od momentu, jak nasze stękające ciało
Dało życie tym wszystkim małym chrześcijanom,
Których wychowujemy dla Ciebie.
Nasza wolność, Boże, jest w rękach tych małych tyranów,
Którzy dają nam o tym znać każdej minuty.
Dom stał się naszym klasztorem,
Nasze życie ma swoją Regułę niezmienną
I każdego dnia swoje Oficjum, zawsze takie samo;
Godziny na ubieranie i spacery,
Godziny na karmienie i szkołę,
Związane jesteśmy małych spraw życia tysiącem.
Oderwane od woli własnej koniecznością nieustanną,
Żyjemy w posłuszeństwie.
Nawet noce do nas nie należą;
Mamy bowiem swe Oficjum,
Gdy musimy wstać szybko do dziecka chorego,
Lub między północą a drugą,
Gdy w pełnym śnie jesteśmy, tak bardzo potrzebnym,
Mały kantor zaczyna swej jutrzni śpiew przedwczesny.
Żyjemy praktycznie z dala od świata:
W domu jest bowiem tyle do zrobienia.
I żadnej możności wyjścia z domu nie ma
Bez zaufanej do maleństw opiekunki.
Czas na wizyty nader skąpo wymierzamy.
Nie mamy sióstr, by nas zwolniły
Przejmując następną zmianę.
A gdy potrzeba naszej posługi dosięga szczytu,
Musimy zamiatać, zmywać, na zupkę skrobać marchewkę,
Rzadkie puree dla dziecka przygotowywać
I stale biegać, pomiędzy kuchnią a dzieci pokojem,
Bez ustanku tam i z powrotem.
Robimy duże pranie, trzemy i płuczemy
Fartuszki i koszulki, bieliznę i skarpetki
I wszelkie poszczególne niemowlęce rzeczy.
O Jezu, przyjdź nam z pomocą
W tym naszym poświęceniu!

Nowocześni

Jedna ze współczesnych powieści ukazuje nam taką oto sytuację: Gina Valette jest kobietą „nowoczesną” w pejoratywnym tego słowa znaczeniu. Bardzo bogata i wyposażona w męża, który totalnie ją psuje, ma psy, koty, papugę i małpę, ale nie dzieci. Jej luksusowa egzystencja przejada się jej. Wśród jej znajomych są matki z dziećmi, które dzielnie wykorzystują swoje skromne środki, wychowując liczne rodziny. Często, gdy wśród dzieci którejś z rodzin wybucha epidemia, przyjaciółka rodziny bierze do siebie na ten czas dwoje lub troje pozostałych, zdrowych dzieci.

Żeby wyleczyć Ginę z jej depresyjnych nastrojów, jej przyjaciółka Jamine przekonuje ją, żeby wzięła małego Gillesa Perdrinixa, którego pięcioro rodzeństwa ma ospę wietrzną. Gina jest zakłopotana; wie doskonale, jak opiekować się małpą, lecz czuje się zakłopotana wobec małego Perdrinixa, który surowo osądził ją z pozycji swych czterech lat: „Jaka ona niemądra! Ile umiejętności jej brakuje!” Mały Gilles westchnął na myśl o tym. „Palić umie – powiedział smutno do siebie – lecz nie potrafi mi pomóc zapiąć guzika u koszuli”. Nie skarżył się, ani jej nie ganił, lecz widząc jej nieporadność, pomyślał, jak wiele musi się ona nauczyć, żeby stać się kobietą na miarę innych kobiet.

Na szczęście są zupełnie inne kobiety.

Matka rodziny i świetna autorka napisała w przedmowie do tomiku Matka, o którego napisanie poprosił ją wydawca serii zatytułowanej Kobieta nowoczesna: „W jaki sposób mam napisać tę książeczkę? Nie ma przecież nowoczesnych matek, są tylko mamy”.

I z uroczą fantazją, sprzężoną z nieugiętym przekonaniem, dała taką oto radę młodym matkom: „Młoda Damo, wchodzisz w życie małżeńskie pod rękę z mężem, który jest tobą całkowicie pochłonięty, któremu prawdopodobnie niczego więcej nie potrzeba, jak wierzyć w ciebie, iść za tobą i aprobować wszystko, co dotyczy istoty twojego bytowania. Nie słuchaj owych sfrustrowanych kobiet, ani owych skwaszonych panien, ani owych Izebel (1), które nie mają w sobie nic z matrony poza wiekiem, i brak im rzeczywistego doświadczenia. Nie pozwól im sprowadzić siebie z właściwej drogi. Wiedz, że radość, jaką przynosi dziecko nie można z niczym porównać, i wynagradza wszystkie męczarnie i trudy rodzenia. Bądź pewna, że widok tego pulchnego, gładkiego ciałka, tych rączek i stópek z fałdkami niczym różowy jedwab, lecz zaopatrzonych w ostre paznokcie, tej kochanej buzi o bezzębnym uśmiechu, tak naturalnej i ufnej, że to jasne spojrzenie, tak cudownie czyste, te delikatne policzki i jedwabiste włosy, to całkowite, spokojne zdanie się przez tę małą istotkę, którą wydałyśmy na świat – na drugą osobę, zalewa naszą duszę wewnętrzną ekstazą, jakiej nigdy wcześniej nie doświadczyłam”.

Gdyby tylko owa kobieta nowoczesna chciała być w przyszłości matką. Po ponurych dniach wojny, trzeba zrodzić nowe życie. Życie zaistnieje tylko wówczas, gdy będą matki – matki, które odpowiedzą na swoje podstawowe i Boskie powołanie.

Nawet gdyby nie było tego motywu szczególnej potrzeby, odwieczne racje są ciągle aktualne: prawo płodności i prawo czystości: chociaż jest dopuszczalne, żeby małżonkowie powstrzymywali się od stosunków małżeńskich lub odbywali je wtedy, kiedy istnieje najmniejsze prawdopodobieństwo poczęcia pod warunkiem wszak, że ich racje nie są egoistyczne, to jeżeli odbywają akt małżeński, nie wolno im robić niczego w celu zapobieżenia spłodzenia życia, które wpisane jest w plan Boży. To jasne.

Daj mi, mój Boże, łaskę, przez poszanowanie Ciebie i Twego dzieła, żebym miał zawsze nabożeństwo i szacunek dla życia; spraw, żebym nigdy nie splamił swej egzystencji przez zbrodniczy zamach na nowe życie. Udziel mi też łaski, żebym w Twoich rękach nie był zanadto niegodnym narzędziem Twej stwórczej mocy. Niech będę „nowoczesnym”, ilekroć będzie chodziło o wpisanie nowego imienia do Księgi Życia.

Ojcowska troska

Żeby móc wypełnić sumiennie swoje zadanie ojciec musi mieć określone przymioty.

Pierwszym z nich jest niezawodna odwaga. W domach, gdzie życie jest łatwe – a w jakiej rodzinie życie dzisiaj jest łatwe? – może zadowolić się majątkiem zgromadzonym przez przodków. Ale to bardzo szybko topnieje. W domach, gdzie rodzina rzeczywiście zapracowuje na swój chleb powszedni, jak bardzo ojciec musi się namozolić, żeby na ten chleb zarobić.

Każdego dnia trzeba zapewnić więcej niż tylko jeden posiłek. A odzież? A buty? A rachunki od lekarza, z apteki, ze sklepu spożywczego? Dni idą za dniami, tygodnie zachodzą na tygodnie i miesiące następują po miesiącach; rodzina powiększa się o nową osobę. Jak ojciec ma poradzić sobie z tym swoim światem?

Obok odwagi potrzebuje spokojnego zaufania Bogu. Oczywiście jeżeli prawdziwi ojcowie właściwie rozumieją swoje obowiązki, to wiedzą, jak rozłożyć w czasie zrodzenie dzieci, bez najmniejszego uszczerbku dla praw małżeńskich, a to u niektórych wymaga heroicznej odwagi. Lecz nawet nie kusząc Bożej Opatrzności i żyjąc w roztropnym i powściągliwym umiarkowaniu, to jednak żeby utrzymywać się na powierzchni życia, trzeba zarzucić kotwicę na głębi i oczekiwać pożądanej pomocy od Boga – cały czas z niezakłóconą pogodą ducha.

A kto zmierzy ową niezmordowaną cierpliwość, której będzie potrzebował ojciec rodziny, żeby znosić owe, niemal nieuniknione, trudności charakteru u najbardziej nawet kochającej i troskliwej żony; żeby wytrzymywać krzyki i płacz dzieci w nocy; znosić hałaśliwe zabawy podrastających dzieci, gdy się chce pracować w ciszy; próbować zrównoważyć dochody z wydatkami; odbudować upadający biznes, znaleźć nowy debiut dla swych wyrobów, rozwinąć i rozszerzyć zbyt. Tylko cierpliwość pozwoli mu się przebić!

Jakiego autorytetu potrzebować będzie u dzieci, żeby wzmocnić kontrolę sprawowaną przez matkę, która albo ze względu na nadmiar zajęć, albo zbyt nią pobłażliwość, pozwala, że od czasu do czasu biorą nad nią górę!

Nie zdobędzie tego autorytetu bez wnikliwości, która pozwoli mu rozróżniać dominujące cechy charakteru u każdego z dzieci i określać najlepsze środki do zastosowania w ich wychowaniu, tak by rozwinąć cnoty a ukrócić wady; żeby czytać w ich duszach, odczytywać ich najskrytsze myśli, rosnące marzenia na przyszłość…

W sumie, jak wielkiej umiejętności, stanowczości, elastyczności, jakiej świętości będzie mu potrzeba! A tutaj mamy jedynie biednego ojca, powołanego do takiej funkcji wskutek okoliczności, który – sam będąc młodym człowiekiem – nigdy nie ocenił ciężaru swych przyszłych obowiązków, albo nie zrobił tego zbyt poważnie!

O jak głęboko czuję, Najświętsza Panno Maryjo, że musisz mi pomóc. Pani wielkiej odwagi, daj mi siłę! Dziewico najcierpliwsza, daj mi cierpliwość! Stolico Mądrości, daj mi wnikliwość, żebym przejrzał charaktery! Królowo i Matko Jezusa, daj mi łagodny lecz zdecydowany autorytet! Najświętsza Maryjo, daj mi nade wszystko świętość! Nie osiągnąłem jej w stopniu, jakiego Bóg pragnie dla mej misji życiowej. Dobrze o tym wiem. Pociągnij mnie, o Niepokalana Dziewico, pociągnij mnie ku wyżynom! Ty jesteś tak blisko Boga; przebywasz w promieniowaniu Jego światła i Jego wszechmocy; prowadź mnie dalej i wyżej!

Ks. Raoul Plus SI

(1) Fenicka żona Achaba, króla izraelskiego, która przyczyniła się do wprowadzenia kultu Baala, zaciekły wróg proroka Eliasza.

Powyższy tekst jest fragmentem książki Ks. Raoula Plus SI Chrystus w rodzinie. t. 2: Dom.