Rozdział pierwszy. Tylko Kościół. Apologetyka

Niniejsze dzieło stanowi ostatnią część spuścizny po wybitnym profesorze katolickiej apologetyki, o. Ambrożym de Poulpiquecie OP, który 22 kwietnia 1915 roku w szpitalu marynarki wojennej w Breście oddał duszę Bogu. Miał wówczas zaledwie trzydzieści sześć lat.

Opuszczając Belgię w lipcu 1914 roku, o. de Poulpiquet pozostawił rękopis tego tomu w swej zakonnej celi. W czasie niemieckiej okupacji został on ukryty razem z innymi dokumentami zakonników w piwnicach klasztoru, co uchroniło go przed zniszczeniem przez najeźdźców. Z chwilą powrotu zakonników do swej siedziby o. Henryk D. Noble OP zebrał rozproszone stronice dzieła w jedną całość. Wówczas okazało się, że jest ono w takim stadium opracowania, że bez konieczności wprowadzania jakichkolwiek zmian nadaje się już do druku. Wolno jednak sądzić, że Autor przejrzałby je ponownie, a może nawet dodałby podsumowanie i ogólną konkluzję, które dopełniłyby całości dzieła, a których jednakowoż zabrakło.

Przywilej napisania przedmowy do tej książki przysługiwał w zasadzie wielebnemu o. Noble, obecnemu (1) przeorowi klasztoru Le Saulchoir (2) i wykładowcy w tamtejszym kolegium, gdyż to on przejrzał i przygotował do druku spuściznę o. de Poulpiqueta. O. Noble opublikował też interesującą notę biograficzną, w której naszkicował portret tego nieskazitelnego i powszechnie kochanego zakonnika, a zarazem pełnego pasji badacza i wzorowego profesora (3). Niemniej o. Noble wolał scedować to pobożne zadanie staremu nauczycielowi całej generacji wybitnych studentów, do którego – obok takich postaci, jak ojcowie A. de Poulpiquet, M. S. Gillet (4), R. Garrigou-Lagrange (5) czy T. L. Mainage (6) – on sam również należy. Istnieją zaproszenia, które wypływają z serca i do serca są adresowane. Takie zaproszenia – bez względu na przeciążenie, jakie mogłyby wywołać – nie powinny spotykać się z odmową.

Na początek powiem więc kilka słów o tym, jakim człowiekiem był o. Ambroży de Poulpiquet, ów wybitny profesor i dobry sługa świętej doktryny.

Była to niewątpliwie umysłowość żywa i spragniona wiedzy, wyposażona w doskonale działającą wyobraźnię, wiernie odzwierciedlającą wrażenia, jakich dostarcza rzeczywistość. Ale jej dominującą cechą był raczej intelekt, łączący – za pośrednictwem myśli – poznawane przedmioty pomiędzy sobą oraz zdrowy sąd, zapewniający zgodność myśli z rzeczywistością. O. de Poulpiquet nigdy nie podejmował się wykładu, ani nie pisał tekstów dopóty, dopóki doskonale nie zrozumiał tego, co było przedmiotem jego studiów i dopóki nie przesiał tego przez sito surowego, racjonalnego osądu. Stąd bierze się klarowność jego stylu, rozsądek formułowanych ocen i otwarty sprzeciw wobec tego, co wydawało mu się niesłuszne bądź nieprawdziwe. Umiał też łączyć swoje sądy w dobrze uporządkowane całości, których wewnętrzna spójność wynosiła je do rangi naukowych syntez.

Kiedy rankiem, w czasie przeznaczonym na pracę, wchodziło się do jego zakonnej celi, często można go było zastać, jak skupiony i pochłonięty rozmyślaniem siedzi nad białą kartką papieru, na której tu i ówdzie, w dość zagadkowym porządku, odbijały się zapisane ołówkiem słowa. Od czasu do czasu, po chwili milczenia, dodawał do nich następne. Wszędzie wokół niego leżały książki, otwarte bądź opatrzone zakładkami, świadczące o wcześniejszym stadium wytężonej pracy. Był to najważniejszy etap skupienia i porządkowania myśli. O. de Poulpiquet pisał bowiem dopiero wówczas, gdy ukończył plan całości jakiegoś kursu, wykładu, książki czy rozdziału. Na kartce zostały podkreślone zasadnicze myśli, na ich poparcie przytoczono argumenty, szczegóły pojawiły się jako elementy podporządkowane całości, przygotowane zostały powiązania poszczególnych zagadnień, przewidziane zostało zamieszczenie cytatu, szkicu, obrazu czy krytyki, sformułowane zostały zastrzeżenia bądź wyrazy pełnej aprobaty w jakiejś kwestii szczegółowej. To stanowi wyjaśnienie owego tajemniczego porządku. W ten sposób upływały długie godziny rozmyślań. Później miała miejsce redakcja końcowa, tym razem szybka, ponieważ wszystko zostało już wcześniej zaplanowane. Pod ciśnieniem w pełni już ukształtowanej myśli nakreślone ołówkiem skróty zyskiwały swe rozwinięcie. Rzadko miałem sposobność doświadczać w większym stopniu tego, co zwykliśmy określać łacińskim terminem habitus. Mam tu na myśli ową cnotę wiedzy, która polega na uzgadnianiu form poznawalnych umysłowo, nabywanych najpierw stopniowo na drodze abstrakcji i ujmowanych w sądach, następnie porządkowanych i klasyfikowanych przez intelekt, a na koniec przyswajanych i przechodzących w stan podmiotowy, żywy i twórczy, który jest charakterystyczny dla prawdziwej, uporządkowanej i harmonijnej wiedzy.

Możemy sobie wyobrazić, jak po tak starannych przygotowaniach przebiegał wykład o. de Poulpiqueta. Profesor mówił z przekonaniem, jak ktoś, kto wie o czym mówi. Czy doświadczał obaw związanych z początkiem pracy? Właściwa jego naturze skromność oraz – nie bójmy się tego słowa – pokora w stosunku do własnych zdolności, mogłyby dawać do myślenia w tej kwestii. Niemniej przeszkody te zostały szybko przezwyciężone przez samo działanie metody, którą opisaliśmy powyżej. Jedynie możność jest nieokreślona, natomiast byt w akcie jest twórczy. Toteż nasz młody profesor wcześnie potwierdził swoje mistrzostwo, a jego uczniowie dali temu świadectwo w sposób, który odnosi się tylko do prawdziwych mistrzów, a mianowicie obdarzyli go intelektualnym zaufaniem.

W roku akademickim 1905–1906 o. Ambroży de Poulpiquet gościł w klasztorze w Louvain, należącym do belgijskiej prowincji dominikanów. Dał się tam poznać jako wykładowca filozofii. Z krótkiego pobytu w Louvain pozostało jego studium Le point central de la controverse sur la distinction de l’essence et de l’existence (7).

We wrześniu 1906 roku o. de Poulpiquet został wezwany z powrotem do prowincji francuskiej, gdzie w konwencie Le Saulchoir powierzono mu wykład apologetyki. Na tym stanowisku pozostawał do sierpnia 1914 roku, kiedy to objęła go wojskowa mobilizacja.

W owym czasie dziedzina apologetyki służyła (od około piętnastu lat) za swego rodzaju pole turniejowe dla żywych i pasjonujących dyskusji doktrynalnych z udziałem wielu profesorów z kolegium teologicznego, w którym głosił wykłady nasz profesor. Światło dzienne ujrzały wówczas skrajne zapatrywania, które wywołały ripostę w postaci interesujących wystąpień ze strony prawowiernych teologów. Materiały z tych studiów zostały zebrane w niezliczonej liczbie książek i artykułów. Studia o. de Poulpiqueta przypadły właśnie na czas tych kontrowersji. Zasadniczym punktem sporu była kwestia udziału, jaki należy przyznać w obronie dogmatyki argumentom racjonalnym i odwołującym się do woli. W końcu przyszedł czas na opracowanie syntez. Ukazały się więc ważne artykuły w słownikach teologicznych oraz opracowania ogólne, w których starano się znaleźć równowagę pomiędzy tym, co dawne i nowe, albo – ujmując rzecz poprawniej – rozciągnąć niewzruszone zasady nauczania św. Tomasza z Akwinu na nowe aspekty zagadnień, jakie ujawniły się w toku dyskusji.

O. de Poulpiquet od razu znalazł się w samym centrum debaty. Widzimy go, jak u progu działalności nauczycielskiej ujawnia w odrębnych publikacjach, iż wszedł w posiadanie dyskutowanych dzieł teologicznych, z których zrobił stosowny użytek. Stąd seria artykułów, które w latach 1907–1911 opublikował w „Revue des Sciences philosophiques et théologiques” (8) i „Revue pratique d’Apologétique” (9). Artykuły te stanowiły podbudowę dla jego dzieła Objet intégral de l’Apologétique. Nie zapominajmy też o broszurce Dogme principe d’unité dans l’Eglise et de vie religieuse individuelle (10) i o szkicu Essai sur la notion de catholicité (11), które stanowiły zapowiedź niniejszej książki. W 1912 roku ukazało się dzieło, które miało pozostać najdoskonalszym pomnikiem zasługi o. de Poulpiqueta w dziedzinie katolickiej doktryny: L’Objet intégral de l’Apologétique. Nawet zwięzły wykład zawartości tego dzieła wykraczałby poza ramy niniejszej przedmowy. Powiedzmy jedynie, że analiza aktu nadprzyrodzonej wiary, która objęła również poprzedzające go dwie przyczyny – tj. oczywistą wiarygodność prawd wiary oraz wpływ woli (łącznie z jej motywami) mający na celu skłonienie rozumu do przylgnięcia do wiary – dostarczyła dwóch uzupełniających się elementów, których połączenie rodzi to, co Autor nazywa apologetyką całościową. W części pierwszej, poświęconej apologetyce zewnętrznej, dwa rozdziały – Ogólny system motywów wiarygodności i Apologetyczna współzależność motywów wiarygodności – stanowią w dziedzinie apologetycznej wkład, o ile nie całkowicie nowy, to nigdy wcześniej – tak mi się przynajmniej wydaje – nie uchwycony i nie wyrażony z taką precyzją i ekspresją. W części drugiej, dotyczącej kwestii podejmowanych aż do chwili obecnej w mniejszym stopniu, przynajmniej przez tradycyjnych apologetów, wszystko nadal zachowuje swą wartość. Zwróćmy uwagę na znakomity wykład w rozdziale drugim, gdzie Autor dokłada starań, aby sprowadzić metody apologetyki wewnętrznej na konkretny grunt, sprawdzając, jaki wpływ na wolę skłaniającą się ku wierze wywierają kolejno: pobudki moralne, wytworzone przez dążenia duszy nieśmiertelnej, następnie: rozwiązanie problemu przeznaczenia człowieka i wreszcie jego relacje z Bogiem. Do najbardziej przekonywujących należy rozdział czwarty z części drugiej, zatytułowany Konieczne wzajemne powiązanie dwóch rodzajów apologetyki, stanowiący rzeczywiste podsumowanie całego dzieła. O. Ambroży de Poulpiquet zawsze był mistrzem w formułowaniu syntez.

Czy w części trzeciej Autor nie domagał się nazbyt mocno niezależności świętej doktryny, co w nauczaniu stanowiło jakby jego swoistą domenę? Powiedzmy, przecinając debatę pojednawczo, że jeśli ograniczamy się – jak zrobił to o. de Poulpiquet – do perspektywy bezpośredniego przedmiotu oraz metod właściwych teologii i apologetyce, to granice autonomii są określone właściwie. Byłoby bowiem przejawem ekstrawagancji pragnienie doprowadzenia do wiary poprzez ukazywanie przedmiotów i motywów oraz odwoływanie się do metod innych niż czysto racjonalne. Ale z innej perspektywy, z punktu widzenia systematyzacji nauk, nie mniej oczywiste jest, że adekwatne badanie wiarygodności – przymiotu niewątpliwie racjonalnego, ale jednakowoż przymiotu charakteryzującego przedmiot wiary, który stanowi również „daną” teologiczną – należy do kompetencji teologii. W związku z tym teologia może i powinna zajmować się argumentami, które tę wiarygodność wykazują, nie po to jednak, aby wstawiać metody teologiczne w miejsce metod właściwych apologetyce, lecz po to, aby czynić z nich właściwy użytek, wspierać je oraz nadawać im odpowiedni kierunek dzięki swemu nadprzyrodzonemu światłu. W ten sposób mogą zostać pogodzone punkty widzenia „zwaśnionych braci” (12), albowiem w odniesieniu do teologii fundamentalnej są oni zwaśnieni tylko na pozór.

Wkrótce po wydaniu książki Objet intégral de l’Apologétique, ukazała się praca Miracle et ses suppléances, w której Autor powraca do dwóch tez zawartych we wcześniejszej publikacji, aby rozpatrzyć je bardziej dogłębnie. Rozdział pierwszy, w którym mowa jest o nadprzyrodzonych okolicznościach dopełniających cud, należy prawdopodobnie do najbardziej wyważonych i najlepiej opracowanych tekstów, jakie wyszły spod jego pióra. Podczas lektury czuje się, iż piszący apologeta w pełni panuje nad swoim materiałem i jest pewien kluczowych rozstrzygnięć. Pragnę zwłaszcza zwrócić uwagę na fragment mówiący o przejściu od wewnętrznego pragnienia dogmatu do jego wiarygodności. Jeśli chodzi o zagadnienie cudu, to rozdział o społecznych aspektach cudu jest tak kompetentnie opracowany, że może dać odpowiedź na większość podnoszonych trudności. Zgodnie ze swoim zwyczajem Autor niczego nie wyrywa z kontekstu i rozpatruje cud mając na względzie wszystkie jego okoliczności i następstwa. Starając się wydobyć istotę rzeczy, dochodzi do wniosku, że na moc dowodową cudu mają wpływ, w praktyce często rozstrzygający, wszelkiego rodzaju konsekwencje. Chcąc dostarczyć pewnego wyobrażenia o tym, czym jest cud, o. de Poulpiquet nie szkicuje jakiegoś abstrakcyjnego schematu, lecz szuka żywego konkretu, za cenę licznych wycieczek na teren sąsiednich dziedzin.

Na koniec przejdźmy do książki, której publikacja stała się okazją do napisania niniejszej przedmowy. Nadano jej tytuł Kościół katolicki i opatrzono podtytułem Studium apologetyczne (13). Oznacza to, że zawarta w niej intelektualna analiza nie obejmuje całej rzeczywistości Kościoła, a jedynie jej aspekt apologetyczny. Zresztą już w pierwszym rozdziale książki, który w rzeczywistości jest wprowadzeniem, o. de Poulpiquet zatroszczył się o to, aby w tej materii nie było żadnej dwuznaczności.

Nasz autor, mający skłonność do ekspresyjnego stylu, obecnego już na kartach Objet intégral de l’Apologétique, występuje w pierwszym rozdziale przeciwko temu, co nazywa brakiem precyzji w kościelnych podręcznikach. Chodzi o mankament polegający na zwykłym pomieszaniu apologetyki z teologią Kościoła.

Następnie przechodzi do właściwego przedmiotu swego opracowania. W rozdziale zatytułowanym Wiara w Kościół rozpatruje, postępując nienagannie wedle metody arystotelesowskiej, definicję Kościoła. Rozważa najpierw, co Kościół mówi o sobie, a następnie analizuje pojęcie, jakie wytwarzają sobie na jego temat ludzie niewierzący. W wyniku tego podwójnego badania okazuje się, że obie strony przez Kościół katolicki rozumieją społeczność nadprzyrodzoną. To jest quid nominis Kościoła.

Wynik tego badania wywołuje natychmiast pytanie, czy ta nominalna definicja jest zgodna z rzeczywistością, która stanowi jej quid rei. Z uwagi na to, że bezpośrednie sprawdzenie jest osiągalne wyłącznie na drodze wiary, dążenie do rozstrzygnięcia tej kwestii powinno przybrać formę poszukiwania wiarygodności świadectwa, jakie Kościół wydaje na swój własny temat. Chodzi zatem o wypracowanie apologetyki Kościoła. Apologetyka Kościoła w sposób naturalny dzieli się na trzy części. Celem pierwszej jest wykazanie, że Chrystus będąc Bogiem założył jeden widzialny Kościół i obdarzył go nadprzyrodzonymi przywilejami w dziedzinie jurysdykcji i nauczania (zagadnienia te zostały omówione w rozdziałach II i III). Część druga ukazuje, w jaki sposób badanie przymiotów Kościoła uzasadnia rację bytu tych wzniosłych przywilejów, składających się na istotę Kościoła oraz w znacznej mierze przyczynia się do wskazania, który Kościół jest Kościołem prawdziwym (rozdz. IV). Trzecia część rozpatruje Kościół wyłącznie jako fenomen historyczny, aby sprawdzić, czy same warunki jego życia i rozwój na przestrzeni stuleci nie ujawniają, iż obecna jest w nim moc nadprzyrodzona. Inaczej mówiąc, jej wyłącznym zadaniem jest wykazanie, że Kościół jest prawdziwym duchowym cudem (rozdz. V–VIII). Z łatwością uchwycimy związek pomiędzy tymi trzema elementami katolickiej argumentacji. Pierwszy określa a priori – poprzez odwołanie się do Boskiego autorytetu – czym powinien być prawdziwy Kościół oraz jak przedstawia się jego istota, będąca konsekwencją woli Chrystusa jako Boga; drugi bada przymioty, czyli inaczej: znamiona Kościoła, w powiązaniu z jego istotą i ukazujące jej istnienie; trzeci potwierdza te znamiona w życiu Kościoła katolickiego. Ten związek został zresztą jasno przedstawiony w pierwszym rozdziale.

W części czwartej wprowadzenia Autor – po dokładnym określeniu celu, jaki zamierza osiągnąć i po ustaleniu zasadniczych punktów postępowania – nie odmawia sobie przyjemności rozważenia czym jest teologia Kościoła. Następnie o. de Poulpiquet powraca – jak przystało na logicznie rozumującego człowieka, który nie zapomina o punkcie wyjścia – do zamieszania, o którym wspomniał we wstępie rozdziału, i kończy go sformułowaniem kilku reguł umożliwiających rozgraniczenie twierdzeń teologicznych i apologetycznych. Omawiany rozdział ma bardzo solidną strukturę i zasługuje na to, aby posłużyć za wzór opracowania metodologicznego, dotyczącego traktatu o Kościele.

Pierwsza część apologetycznego studium o Kościele zawiera dwa rozdziały. Rozdział pierwszy, natury podstawowej, nosi tytuł Boski ustrój Kościoła. Rozdział drugi, o charakterze uzupełniającym, niemniej bardzo aktualny, opatrzony został tytułem Kościół z ewangelicznych przypowieści. Ma on na celu wesprzeć twierdzenia zawarte w rozdziale pierwszym.

Chodzi o udowodnienie, że Chrystus jako Bóg założył jeden widzialny Kościół i nadał mu pewną nadprzyrodzoną władzę, która stanowi niejako o jego istocie. Rozstrzygającymi dowodami są tutaj wyłącznie teksty ewangeliczne. Ale jak się nimi posługiwać? Nie ma ich wiele: „Apologeta jest w położeniu przyrodnika obarczonego koniecznością odtworzenia szkieletu jakiegoś zwierzęcia z paru skamieniałych szczątków”. Ten niedostatek zostanie przezwyciężony za pomocą metody syntetyzującej, która polega na tym, iż po zastosowaniu metody analitycznej, ustalającej indywidualny sens każdego tekstu dotyczącego Kościoła, dokonuje się jego weryfikacji poprzez odwołanie się do konkretnych faktów pierwotnego chrześcijaństwa. To jest przedmiot pierwszego podziału materiału w tym rozdziale, gdzie bardzo świadomie wzajemne wsparcie, jakiego dostarczają sobie ewangeliczne teksty oraz fakty z pierwszych wieków chrześcijaństwa, zostało potwierdzone w wielu punktach, takich jak: Kolegium Dwunastu Apostołów, funkcje tegoż kolegium, nauczanie w Kościele pierwotnym, władza nauczania, środki nauczania, władza sądzenia, nieprzerwana sukcesja apostolska, prymat świętego Piotra. Wydaje mi się, że wartość tego dokonania polega na metodycznym uporządkowaniu i klasyfikacji tego wszystkiego, co najbardziej kompetentni współcześni egzegeci i historycy w tych różnorodnych kwestiach posunęli naprzód.

Ale pojawia się pewien zarzut. Czy poszczególne Ewangelie nie zostały zniekształcone późniejszymi dodatkami? W pierwszej części rozdziału drugiego, zatytułowanej Boski ustrój Kościoła, autor ukazuje nam apologetyczną spójność tekstów ewangelicznych i wydarzeń z życia Kościoła pierwszych wieków. Ale czy przekazy ewangeliczne nie przedstawiają nam innego Chrystusa, niż Chrystus historyczny, to znaczy Chrystusa wyłaniającego się z chrześcijańskich wierzeń z końca pierwszego stulecia? Mamy więc do czynienia z pytaniem o autentyczność źródeł. Autor odpowiada na nie wyczerpująco w drugiej części rozdziału. Składają się na nią trzy podrozdziały, omawiające następujące kwestie: nieprawdopodobieństwo interpolacji, sprzeczność pomiędzy prawami psychologii i historii a ewolucyjnym wyjaśnieniem genezy Kościoła, niemożliwość wyjaśnienia hierarchicznych działań Kościoła bez odwołania się do tekstów ewangelicznych na temat hierarchii. Tak uzupełniona argumentacja katolicka, obejmująca nowy wkład dostarczony przez najbardziej wiarygodne osiągnięcia współczesnej nauki, ukazuje swój solidny charakter, zdolna jest stawić czoło zarzutom liberalnych protestantów i racjonalistycznych adwersarzy Kościoła i – ostatecznie – staje się rozstrzygająca.

Rozdział trzeci, zatytułowany Kościół z ewangelicznych przypowieści, tak samo jak rozdział go poprzedzający, ma na celu dostarczyć nam obraz Kościoła, jaki wyłonił się z zamysłu i woli jego Założyciela. Różni się jednak od niego tym, iż nie zajmuje się już konstytutywnymi elementami Kościoła, lecz dwiema cechami, które są z nimi ściśle powiązane, tj. cechą Boskości, która sprawia, że jest Kościołem duchowym oraz cechą człowieczeństwa, którą zawdzięcza on swej materii, to znaczy ludzkości. Te dwie cechy Kościoła są przedmiotem rozmaitych nieporozumień. Pierwsza jest zwalczana przez tych, którzy pragną sprowadzić Kościół do poziomu zwykłej ludzkiej społeczności, wskutek czego raz go prześladują, to znowu usiłują włączyć go w sieć wzajemnych powiązań ludzkiego społeczeństwa, odwołując się przy tym do jednego z trzech sposobów, tj. etatyzmu, nacjonalizmu bądź politycznego partykularyzmu. Druga jest narażona na zarzuty tych, którzy wiedzeni nazbyt ludzkimi skłonnościami, gorszą się dziejami Kościoła, jego błędami, ułomnościami i zepsuciem, przeciwstawiając niedoskonałej rzeczywistości ewangeliczny ideał duchowy. Celem tego rozdziału jest więc wykazanie za pomocą przypowieści o Królestwie Bożym, że Kościół w takiej formie, w jakiej wyłania się z zamysłu swego Założyciela, zawiera w sobie te przeciwstawne elementy i można mu czynić z tego zarzut tylko w imię materialnego pojmowania jego istoty (bliskiego żydowskiej koncepcji Królestwa Bożego) bądź też w imię przesadnego spirytualizmu. Oczywiście, Autor jest świadom, że wedle egzegetów Królestwo z ewangelicznych przypowieści nie jest tożsame z Kościołem, niemniej uważa, że pomiędzy Kościołem i Królestwem zachodzą bardzo ścisłe relacje. Dlatego wspomniane przypowieści – występując z ideą Królestwa duchowego, ale zarazem ucieleśnionego na ziemi – odpowiadają na wymienione wyżej zarzuty i przyczyniają się do poznania prawdziwej istoty Kościoła. Sądzę, że ten rozdział, w zamyśle bardzo oryginalny i opierający się na pracach współczesnych historyków i egzegetów, jest wyrazem inteligentnego i nowatorskiego podejścia, które z powodzeniem odnawia tradycyjny sposób omawiania zagadnienia natury Kościoła, stosownie do intencji jego Założyciela.

Rozdział czwarty otwiera drugą część dzieła. Została ona poświęcona określeniu znamion prawdziwego Kościoła oraz kwestii zdolności tychże znamion do wskazania, że prawdziwym Kościołem jest ta społeczność religijna, w której one wszystkie występują razem. Cztery znamiona Kościoła zostały najpierw określone w ich funkcji czterech przyczyn Kościoła. Albowiem Kościół, jako widzialna społeczność, chce być poznawany naukowo w taki sam sposób, jak każdy fizyczny byt, to znaczy poprzez swoje cztery przyczyny: celową, materialną, sprawczą i formalną. Otóż relacja pomiędzy bytem a właściwymi mu przyczynami tworzy w nim pewną własność. Kiedy ta własność w jego działaniach lub organach staje się widzialna otrzymuje miano znamienia, to znaczy widzialnego fenomenu pozostającego – za pośrednictwem własności bytu – w relacji z jego istotą utworzoną przez przyczyny i pozwalającego tę istotę poznać. Tak przedstawia się ukryta metafizyka określenia znamion Kościoła, w której widzimy, że świętość związana jest z przyczyną celową tej społeczności, powszechność z przyczyną materialną, jedność z przyczyną sprawczą, zaś autorytet i apostolskość z jej przyczyną formalną.

Przechodząc od analizy do syntezy, Autor sprowadza całą refleksję – tak o przyczynach, jak o znamionach Kościoła – do świętości. Za pomocą odpowiednich argumentów dowodzi, że świętość jest specyficznym przymiotem, odróżniającym Kościół od innych społeczności i stanowi podstawę dla jego pozostałych znamion. Wynika stąd, iż dla wykazania, że Kościół katolicki jest w istocie Kościołem założonym przez Jezusa Chrystusa, argumentacja powinna skoncentrować się przede wszystkim na dowiedzeniu jego świętości. To będzie przedmiotem trzeciej części książki. Metodę tę potwierdził Sobór Watykański. Wyliczając dowody Boskiego ustanowienia Kościoła, sobór wysunął na plan pierwszy jego świętość, a uczynił to w taki sposób, że towarzyszące jej znamiona ukazują się jako od niej zależne. Zatem to świętość jest specyficznym znamieniem Kościoła. W części trzeciej swego dzieła Autor sprowadzi całą argumentację Kościoła katolickiego właśnie do świętości.

Wspomniana część trzecia obejmuje trzy rozdziały (V–VII). Poświęcone one zostały – kolejno i każdy w swoim zakresie – potwierdzeniu znamion świętości, apostolskości oraz powszechności w odniesieniu do Kościoła Rzymskiego. Stwierdzenie znamienia jedności jest wyraźnie powiązane z potwierdzeniem znamienia powszechności. Natomiast powszechność jest zrozumiała bez formalnego elementu jedności, ponieważ jest już wewnętrznie zawarta w potwierdzeniu dwóch pierwszych znamion.

Nie mogę wchodzić w szczegóły tych wywodów. Sam autor zmuszony był zadowolić się „naszkicowaniem zasadniczych linii argumentacji”. Zwracam jedynie uwagę na ścisłość jego metody. Pierwszy krok polega na zdefiniowaniu rozpatrywanego znamienia, a dokonuje się to poprzez odwołanie do autorytatywnych dokumentów na temat tych zagadnień, a więc do papieża Benedykta XIV w kwestii świętości, do Tertuliana w kwestii apostolskości, itd. Następny etap to wyodrębnienie rozmaitych aspektów, w jakich dane znamię może się przejawiać na zewnątrz, wreszcie faza końcowa – próba potwierdzenia ich najpierw w odniesieniu do Kościoła Rzymskiego, a następnie w odniesieniu do Kościołów oddzielonych. Jeśli dodam, że historyczne materiały, z których korzysta o. de Poulpiquet, to znaczący zbiór źródeł o wysokiej wartości, poparty odwołaniami do autorytatywnych prac naukowych; jeśli wspomnę jeszcze, że w jego osobie połączyły się przenikliwość i uczciwość intelektualna, aby wydać charakteryzujące się obiektywizmem dzieło, godne uwagi zarówno ze strony zawodowych apologetów, którzy na co dzień muszą zajmować się tymi problemami, jak i ze strony ludzi szukających prawdziwej religii albo pragnących rozumowego wzmocnienia swej wiary – to powiedziałem już wszystko, na co może wskazać autor przedmowy, który nie musi wszak powtarzać wszystkich treści zawartych w książce, a powinien jedynie przywołać te wątki, które wydały mu się znamienne.

Ciekawe i oryginalne zakończenie niniejszego dzieła stanowi ostatni rozdział, noszący tytuł Tucjoryzm w Kościele. Rozdział ten jest logicznie powiązany z tym, co zostało już powiedziane w rozdziale trzecim na temat nadprzyrodzonej natury Kościoła. O. de Poulpiquet wyjaśnia w nim i broni jednej spośród konsekwencji tejże natury, które współcześnie są najmniej rozumiane przez opinię publiczną.

Kończąc tę przedmowę, chciałbym podzielić się ogólnym wrażeniem, jakie pozostało mi po lekturze tej książki. Otóż sam nie wiem dlaczego – tak wielkie jest niepodobieństwo przywoływanych tu postaci i spraw – ale w mej pamięci dźwięczą słowa wypowiedziane przez autora (14) dzieła Le siècle de Louis XIV na temat księdza Bourdaloue (15): „Na kazalnicy Bourdaloue dawał popis rozumu i elokwencji”.

Oczywiście, autor niniejszego tomu niczym się nie popisuje; nie rości też najmniejszej pretensji do elokwencji. A jeżeli poniższe tezy głosił wcześniej z katedry, to nie była to dostępna szerokiej publiczności ambona kaznodziei, lecz skromna katedra profesora zamkniętego w murach zakonnego kolegium. Niemniej jedna cecha jest wspólna i pozwala uzasadnić moje wspomnienie. Wyraża ją słowo „rozum”. Albowiem książka o. Ambrożego de Poulpiqueta OP jest w całości „popisem” bystrego, wykształconego i wymagającego rozumu; to właśnie rozum nadaje jej charakter szczególny. Nie jest to zwykły traktat dydaktyczny, służący wyłącznie nabywaniu apologetycznej wiedzy. Niniejsze dzieło to mniej i więcej zarazem – to zbiór refleksji uczonego teologa, zdecydowanie i głośno wypowiadającego się na temat wszystkich – nieskończenie różnorodnych – aspektów jakże palącego problemu poszukiwania nie tyle Prawdy w ogóle, ile poszukiwania prawdziwego Kościoła. Tym, co Czytelnika porusza w filozoficznych i metodologicznych studiach o. de Poulpiqueta o Kościele jest głośny monolog czy – jeśli ktoś woli – samotny dialog z wymogami współczesnej myśli, uosabianej przez krytyczny rozum Autora.

W ostatecznym rozrachunku wspomniany rozum posiada również serce. Nie chodzi, oczywiście, o serce emocjonalne, lecz o serce racjonalne, o głębię rozumu, na określenie której starożytni używali nieprzetłumaczalnego słówka mens i o której mówili, iż mens agitat molem. Czynnikiem, który ożywia wielką liczbę starannie dobranych dokumentów zgromadzonych w tej książce, czynnikiem, który je porządkuje i który każe im dążyć z tłumionym acz nieodpartym impetem do wyjątkowego wniosku, ujmującego dla ludzkiego ducha, jest to – co było najbardziej intymne i głębokie w duszy o. de Poulpiqueta – czyli jego gorące umiłowanie prawdziwej doktryny. Doktryna ta jawi się jako promieniującą pięknem całość, w której wszystkie elementy są prawdziwe i wzajemnie ze sobą powiązane. Jeśli dodamy do tego, że dla jego wytrawnego, dojrzałego i wykształconego umysłu, prawda ta tworzyła nierozerwalną jedność z jego wiarą oraz wiarą jego Kościoła, to naszym oczom odsłoni się cały sekret niniejszego dzieła oraz całego dorobku o. Ambrożego de Poulpiqueta OP. W jego osobie serce wzorowego intelektualisty zjednoczyło się z sercem człowieka głębokiej wiary.

Dawni teologowie mieli specjalne wyrażenie na określenie tego rodzaju teologów. Nazywali ich cordati theologi. Niech będzie mi zatem wolno wyryć te słowa jako epitafium na stronie tytułowej ostatniego dzieła o. de Poulpiqueta, czyli tomu, który będzie przedmiotem lektury Czytelnika i który poniekąd przypomina grobowiec. Spoczywają w nim bowiem ostatnie myśli tego młodego i mającego przed sobą przyszłość teologa, który był chlubą dominikańskiego kolegium Le Saulchoir i przedmiotem dumy wszystkich swoich nauczycieli, a który – mając zaledwie trzydzieści sześć lat – oddał życie w służbie Ojczyzny.

O. Ambrosius de Poulpiquet OP
Cordatus theologus

O. Ambroży Gardeil OP (16)

(1) Francuskie wydanie niniejszej książki ukazało się w 1923 roku.

(2) Le Saulchoir to nazwa cysterskiego opactwa istniejącego w latach 1234–1797 w belgijskim mieście Tournai. Wywodzi się ona od łacińskiego słowa salictum, oznaczającego „miejsce porośnięte wierzbami”. W 1904 roku w opuszczonych zabudowaniach opactwa znaleźli schronienie i stworzyli tam centrum formacji teologicznej paryscy dominikanie, którzy zmuszeni zostali do opuszczenia Francji przez antykatolickie ustawodawstwo za rządów premiera Combesa. Po powrocie do Francji w 1939 roku dominikanie zachowali jednak nazwę Le Saulchoir na oznaczenie swojego ośrodka studiów i kształcenia teologicznego, w skład którego wchodzi także biblioteka i archiwum. Bezpośrednio po powrocie centrum to mieściło się w Étiolles, a następnie – w 1977 roku – zostało przeniesione do Paryża. W okresie międzywojennym kolegium Le Saulchoir stało się ważnym ośrodkiem studiów tomistycznych i ukształtowało wielu znamienitych uczonych i teologów (szerzej na ten temat: M. D. Chenu OP, Le Saulchoir, une école de théologie, Paryż 1937 (reedycja: 1985); A. Duval OP, Aux origines de l’Institut historique d’études thomistes du Saulchoir [w:] „Revue des Sciences philosophiques et théologiques”, 1991, s. 423–448.

(3) „Année Dominicaine”, luty 1921.

(4) Marcin Stanisław Gillet OP (1875–1951) – filozof i teolog francuski, w latach 1929–1946 generał zakonu dominikanów, w 1946 roku wyniesiony przez papieża Piusa XII do godności tytularnego arcybiskupa Nicei w Azji Mniejszej, autor wielu dzieł z dziedziny apologetyki i duchowości.

(5) Reginald Garrigou-Lagrange OP (1877–1964) – jeden z najwybitniejszych neotomistów francuskich, w latach 1909–1960 profesor teologii fundamentalnej i dogmatyki na Papieskim Uniwersytecie św. Tomasza z Akwinu w Rzymie, krytyk modernizmu i tzw. nowej teologii.

(6) Tomasz Lucjan Mainage OP (1878–1931) – teolog i religioznawca francuski, autor wielu prac apologetycznych.

(7) „Revue Néo-Scolastique”, luty 1906.

(8) Lipiec 1907, lipiec 1909, październik 1911.

(9) 15 marca i 1 kwietnia 1909 roku, 1 października i 15 listopada 1911 roku.

(10) „Revue du Clergé français”, 15 lipca, 1 września i 1 października 1910 roku. Zob. seria Science et Religion: Le dogme source d’unité et sainteté dans l’Eglise, Paryż 1910.

(11) „Revue des Sciences philosophiques et théologiques”, styczeń 1909. Zob. seria Science et Religion: Le dogme source d’unité et sainteté dans l’Eglise.

(12) Zob. R. Garrigou-Lagrange OP, De Revelatione, Prolegomena, c. II, a. 2: An recte nominetur Apologetica Theologia fundamentalis?

(13) Tak w oryginale. Podstawa wydania: Ambroise de Poulpiquet, L’Église catholique. Étude apologétique; quatrième édition, Éditions de la Revue des jeunes, Paryż 1923.

(14) Tj. Franciszka Marii Aroueta (ps. Voltaire).

(15) O. Ludwik Bourdaloue SI (1632–1704) – najwybitniejszy, obok bp Jakuba B. Bossueta, kaznodzieja francuski XVII wieku. Głosił rekolekcje m.in. dla króla Ludwika XIV i jego dworu.

(16) Ambroży Gardeil OP (1859–1931) – filozof i teolog francuski, w latach 1884–1911 profesor teologii w dominikańskim kolegium teologicznym w Corbara na Korsyce, a następnie w konwencie Le Saulchoir w Belgii.

Powyższy tekst jest wprowadzeniem do książki o. Ambrożego de Poulpiquet Tylko Kościół. Apologetyka.