Rozdział pierwszy. Słońce Fontenbrandy

„Przez pewien udział radości nie nazywali jej już prawdziwym imieniem – Katarzyna, lecz nadali jej nowe – Eufrozyna, ja także nie wiem, przez jakie przeczucie” – ojciec Rajmund z Capui.

Na południu Toskanii, położona na trzech wzgórzach, z jej oryginalnymi starymi wieżami wznoszącymi się do błękitnego włoskiego nieba, leży Siena, miasto Dziewicy. Niewiele spośród włoskich miast zmieniło się tak nieznacznie na przestrzeni wieków jak to. Wciąż otoczone przez mury średniowiecznych fortyfikacji z wielkimi bramami, na których ceglastych łukach ciągle utrzymuje się błękit, karmazyn i złoto czternastowiecznego malarstwa. Jego stare place, cudowne katedry, imponujące kościoły, strome i wąskie uliczki nie zmieniły się wiele w ciągu ostatnich sześciuset lat.

Sama nazwa miasta sprawia wrażenie jakby przynosiła ze sobą zapach lilii. To jest miasto Dziewicy, Matki Boga, ofiarowane Jej uroczyście w roku 1260, w przeddzień wielkiej bitwy pod Montaperti. Wtedy właśnie mieszkańcy miasta odnieśli wspaniałe zwycięstwo nad konkurencyjną republiką Florencji.

– Za mną – krzyczał dowódca sieneńskiej armii zwany Buonaguidą – poddajmy nasze miasto, nasze prawa i nas samych Królowej Życia Wiecznego, Naszej Pani i Matce, Najświętszej Pannie Maryi. Złóżmy tę ofiarę z czystą wiarą i z wolnej woli.

Przez trzy dni mieszkańcy dziękowali Bogu za zwycięstwo, a później przez wieki ulubionym tematem malarzy Sieny była Pani i Matka, która pomogła swemu miastu w potrzebie.

Niespełna sto lat po bitwie pod Montaperti, w roku 1347, w rodzinie zamożnego farbiarza Jakuba Benincasy i jego żony Lapy przyszła na świat dziewczynka, której przeznaczeniem było zostać chwałą swojego ojczystego miasta i jedną z najbardziej niezwykłych kobiet w swoim czasie. Dziecku, które było najmłodsze spośród dużej ilości swych braci i sióstr, dano na imię Katarzyna; ale dziewczynka była tak słodka i pełna miłości, a jej ujmujący sposób bycia i niewinny dziecięcy głos miały cudowną moc pocieszania smutnych i nękanych trudnościami, że jej sąsiedzi nazywali ją „Eufrozyną” albo „Radością”. Mona Lapa często gubiła małą Katarzynę, a potem odnajdowała trzymaną na rękach przez kogoś, kto czuł się samotny lub przygnębiony. Podnosiły się głosy protestu, gdy matka chciała zabrać swoje dziecko. Promienie słońca, które wplatały się w złote włosy małej Katarzyny wyglądały jakby znalazły drogę do jej serca, tak bardzo była szczęśliwa, tak mądre były jej słowa i tak delikatny dotyk jej maleńkiej ręki.

Wszystkie dzieci w Sienie kochały Najświętszą Maryję Pannę, ale Katarzyna już od wczesnego dzieciństwa wyróżniała się szczególnym oddaniem Dziewicy, Matce Boga. Jak tylko zaczęła mówić, nauczyła się modlitwy do Maryi i klękała, aby ją powtarzać na każdym stopniu, wdrapując się po stromych schodach domu swego ojca.

Powiedziano nawet, że Mona Lapa obserwując to z kuchni, widziała ją znoszoną ze szczytu schodów na dół na rękach Aniołów i drżała, żeby dziewczynka nie spadła. Sprawy Nieba były dla Katarzyny tak samo bliskie, jak ziemskie, i nie miała jeszcze siedmiu lat kiedy ujrzała pierwszą ze wspaniałych wizji, które miały stać się bardzo częste w przyszłości.

„Błogosławieni czystego serca – powiedział Jezus Chrystus – albowiem oni Boga oglądać będą.” Widzą Go, nawet w trakcie ziemskiego życia, przez wiarę i miłość, dwoje oczu duszy. Ale niektórym świętym, dla których jedynym pragnieniem jest zachowywanie czystego serca pośród całego zła tego świata, On, „który stąpa po liliach”, odsłania siebie w sposób bardziej bliski. Zasłona, która oddziela świat duchowy od świata materii, podnosi się i osoba ta może słyszeć głosy i oglądać widoki Raju.

Wizje są trudne do zrozumienia, ale nie można z tego powodu w nie nie wierzyć. Bóg jest ten sam przez wszystkie wieki – wczoraj, dziś i zawsze! On, który ukazał się Pawłowi w drodze do Damaszku i św. Janowi na wyspie Patmos, może i ukazuje się swoim sługom nawet dzisiaj, kiedy wiara i miłość są słabe. Niektórzy ludzie nie wierzą w zjawiska, których nie mogą udowodnić i sprawdzić ludzkimi metodami, ale dla innych fakt, że tajemnice Nieskończonego Boga są poza możliwością zrozumienia, jest najsilniejszym dowodem wiary, którą wyznają.

Pewnego dnia mała Katarzyna została wysłana wraz ze swoim bratem Stefanem do domu ich zamężnej siostry Bonawentury. Kiedy dzieci wracając mijały fontannę Fontenbrandy, Katarzyna, spoglądając na kościół świętego Dominika, który stał na przeciwległym wzgórzu, zobaczyła na niebie postać Naszego Pana. Chrystus wyciągnął prawe ramię i, uśmiechając się, pobłogosławił jej uroczyście. Dziewczynka stała nieruchomo, nie wiedząc co się wokół niej dzieje, jej oczy wpatrzone były w piękny obraz. Stała pogrążona w zdumieniu i radości.

Stefan nie widząc jej u swego boku, odwrócił się.

– Katarzyno! – krzyknął, ale ona zdawała się nie słyszeć. – Katarzyno, Katarzyno! – powtórzył, podbiegając do niej i ciągnąc ją za rękę z całej siły. – Co robisz? Dlaczego patrzysz do góry w taki sposób?

W tej chwili dziewczynka jakby wróciła do siebie. Rozpłakała się, gdyż kiedy tylko brat ją dotknął wizja znikła.

– Gdybyś tylko mógł widzieć to, co ja widziałam, nigdy byś mnie stamtąd nie odciągał – ale nie powiedziała bratu, co zobaczyła.

Kilka lat później widzenia i rozmowy z Panem Bogiem stały się bardzo częste, więc opowiedziała swojemu spowiednikowi także o tej z wczesnego dzieciństwa.

Po tym pierwszym zerknięciu do Raju, Katarzyna stała się bardziej cicha i zamyślona. Ujrzała Króla w Jego chwale, a On przyciągnął jej młode serce na zawsze do siebie. Niedługo potem złożyła Najświętszej Maryi Pannie przyrzeczenie, że poświęci się Bogu.

– Ofiarowuję moją wiarę i przyrzekam Bogu – mówiło głośno dziecko, klęcząc na podłodze z rękami złożonymi do modlitwy – że nigdy nie pojmę innego małżonka i pozostanę czysta i niesplamiona dla Niego do końca moich dni.

Chciała żyć jak pustelnicy i święci, o których tyle słyszała i spędzała długie godziny na modlitwie. Ćwiczyła swój dziecięcy apetyt przez oddawanie części swoich posiłków bratu Stefanowi albo rzucanie ich kotom pod stół. Umartwiała się nawet, bijąc się sznurem.

Nawet kiedy była tak młoda, można było odnaleźć silny apostolski duch w jej dziecięcym sercu. Najbardziej kochała świętych, którzy nie poprzestawali na dążeniu do własnej doskonałości, zatapiając swe dusze w Chrystusie. Kiedy Katarzyna dowiedziała się, że św. Dominik założył zakon, śledziła braci dominikanów, gdy wędrowali po wąskich uliczkach i całowała miejsca, po których stąpali. Tak pięknie potrafiła mówić o sprawach Bożych do swoich towarzyszy zabaw, że pozostawiali swe dziecięce zajęcia, aby uczestniczyć razem z nią w modlitwie, w której odnajdywali wielką radość.

Kiedy Katarzyna miała dwanaście lat – a w tym wieku dziewczynki we Włoszech były już uważane za dorosłe – rodzice zaproponowali jej, aby zaczęła wkładać więcej wysiłku w układanie swoich pięknych włosów, licząc na to, że wkrótce znajdzie męża i usamodzielni się. Na próżno dziewczyna tłumaczyła im, że nigdy nie wyjdzie za mąż; nie rozumieli takiego rozwiązania i uważali je za wynik dziecięcego uporu. Zaczęli traktować ją surowo i oschle, sądząc, że odmowa wykonywania ich decyzji spowodowana jest jej umiłowaniem modlitwy. Odebrali jej własny pokój i wysłali do kuchni, gdzie przy ciężkiej pracy i ciągłym towarzystwie miała już nie mieć czasu na myślenie o Bogu.

Jednak Katarzyna przyjmowała ich surowe i często przykre słowa z miłością. Kiedy rzeczywiście nie miała już czasu dla siebie, postanowiła stworzyć w swoim sercu miejsce, w którym mogła żyć w obecności Boga. Kiedy praca w kuchni była bardzo ciężka, wyobrażała sobie, że jest w Świętym Domu w Nazarecie. Ojca wyobrażała sobie jako Chrystusa, matkę jako Najświętszą Maryję Pannę, resztę domowników jako Apostołów i uczniów Chrystusa.

Ojciec Rajmund z Kapui powiedział:

– Właśnie dzięki tym wyobrażeniom mogła służyć im z takim oddaniem i miłością, które wszyscy podziwiali.

Aby udowodnić swojej matce, że jej decyzja jest pewna i przemyślana, obcięła swoje piękne złote włosy i zaczęła nosić czepek. Ale to jeszcze bardziej rozzłościło Monę Lapę. Stwierdziła, że włosy Katarzyny w końcu odrosną i będzie musiała poddać się woli rodziców. Jednak żadne przykre słowa nie były w stanie zmienić wspaniałej cierpliwości, z jaką córka odnosiła się do rodziców. Wciąż miała nadzieję, że do swego postanowienia przekona przynajmniej ojca, który na początku traktował jej odmowę jedynie jako wynik dziecięcej zachcianki. Jednak po pewnym czasie zaczął odkrywać, że było to czymś więcej. Pewnego dnia przechodząc obok pokoju Stefana, zobaczył Katarzynę klęczącą i szepczącą modlitwę, a nad jej głową unosiła się biała mewa, która wyleciała przez okno jak tylko wszedł.

– Co to była za mewa? – zapytał, ale zdziwiona Katarzyna odpowiedziała, że nie widziała i nie słyszała żadnej mewy. Jakub poruszony tym, co zobaczył opowiedział o wszystkim swojej żonie.

W tym czasie Katarzyna miała już wątpliwości, czy będzie mogła wypełnić Boże plany względem niej. Jednak modląc się kiedyś w pokoju Stefana, jedynym miejscu w domu, gdzie choć przez chwilę mogła być sama, ujrzała św. Dominika, który obiecał jej, że pewnego dnia włoży habit jego zakonu.

Przyszedł czas na rozmowę. Katarzyna powiedziała swoim rodzicom o przyrzeczeniu jakie złożyła Bogu i o tym, jak bardzo chciałaby pozostać temu wierna. Oznajmiła, że z tego powodu nie może wyjść za mąż, ale jeśli będą chcieli zatrzymać ją w domu, będzie służyła im mając jedynego Oblubieńca – Chrystusa, do którego zawsze będzie należała. Jej skromne i pełne miłości słowa podbiły serce ojca, aczkolwiek Mona Lapa wciąż rozpaczała nad zawiedzionymi nadziejami, jakie pokładała w córce.

– Najdroższe dziecko – powiedział Jakub – Bóg nakazał nam wypełniać wszystko, co jest zgodne z Jego Wolą. W Imię Jezusa wypełnij, co przyrzekałaś. Od tej pory nikomu z tego domu nie wolno cię powstrzymywać. Módl się tylko za nas do Niebieskiego Oblubieńca, abyśmy kiedyś zostali uznani godnymi życia wiecznego, jak obiecał Nasz Pan.

cdn.

Frances Alice Forbes

Powyższy tekst jest fragmentem książki Frances Alice Forbes Św. Katarzyna ze Sieny. Doktor Kościoła.