Rozdział pierwszy. Indyferentyzm

Indyferentyzm religijny, jeden z najszkodliwszych błędów naszego czasu, ma swoje źródło w zaniedbaniu obowiązków religijnych, w opieszałości i obojętności względem religijnych praktyk, w odwróceniu się od życia wyższego, a w zwróceniu się, wyłącznie ku światu zewnętrznemu i jego uciechom. Indyferentyzm nie zaprzecza konieczności religii, ale uważa za rzecz obojętną, kto wyznaje tę czy ową religię: każda, bowiem religia wydaje mu się zarówno odpowiednią do doprowadzenia człowieka do jego przeznaczenia. Stąd indyferentyzm potępia każdą zmianę religii, uczynioną w zamiarze porzucenia fałszu a wyznawaniu prawdy. Indyferentyzm poczytuje różne religie tylko za odmienne formy jednej, ogólnej religii, która przybrała swoje różne postacie w biegu czasów, odpowiednio do rozmaitości charakteru, potrzeb i usposobienia pojedynczych narodów. Indyferentyzm zarówno konieczną uważa rozmaitość religii, jak i rozmaitość narodów; stąd naucza on, że każdy człowiek powinien pozostawać w tej formie religijnej, w jakiej był urodzony i wychowany. Następstwem indyferentyzmu jest teoria tolerancji religijnej (od której rozróżnić należy tolerancję cywilną, na jaką zgadza się rozum i wiara).

Skoro bowiem wszystkie religie są równie dobre, przeto wyznawca jednej religii nie powinien wykazywać bezzasadności i fałszu drugiej, lecz owszem obowiązany jest mieć ją za równie prawą jak i swoją. Religijne spory o dogmaty i o odpowiadające dogmatom instytucje są niewłaściwe i przypisują się religijnej nietolerancji, fanatyzmowi. Indyferentyzm jest starym wrogiem chrystianizmu; spotykamy go w samych początkach dziejów Kościoła. Gdy apostołowie zwiastują światu nową naukę, która ma przynieść szczęście ludzkości i przetworzyć świat cały, indyferentyści szydzili z nich, mając ich za ludzi, którzy wiele wypili wina (Dz 2, 18). Gdy św. Paweł w areopagu głosił wielkie prawdy, uczeni indyferentyści rzecz zamykają odłożeniem tych kwestii na kiedy indziej (Dz 17, 32). Festus, sędzia rzymski, gdy św. Paweł opowiada mu naukę zbawienia, odpowiada jako indyferentysta: „Pawle, szalejesz” (Dz 26, 24).

Za ojca teoretycznego wszakże indyferentyzmu religijnego uważać można dopiero Herberta Cherbury, który całą treść wszystkich religii sprowadzał do pięciu punktów wspólnych, wszystkie zaś inne punkty nauki różnych religii poczytywał za ludzkie dodatki, a zatem za rzecz zupełnie w sobie obojętną.

Późniejsi deiści i racjonaliści wciąż rozwijali tę teorię, przyjętą nawet przez teologów protestanckich o tyle, że ograniczali ją oni do sekt chrześcijańskich, twierdząc, że wszystkie te sekty zarówno są chrześcijańskie i w porządku religijnym prawe, jeżeli tylko obstają przy zasadniczych artykułach chrystianizmu; wszakże teologowie protestanccy nie zgadzali się na to, jakie mianowicie artykuły uważać należy za zasadnicze.

W nowszych czasach indyferentyzm religijny przybrał nową postać: głosi bowiem potrzebę religii narodowych i narodowych kościołów, oddzielnych i niezależnych od religii i kościołów innych narodowości.

Zdania te indyferentystyczne okazują się jak najzupełniej błędnymi wobec pojęcia religii prawdziwej. Religia prawdziwa może być tylko jedna dla wszystkich, wyłączająca wszystkie inne religie jako fałszywe.

Co się bowiem tyczy religii ze strony przedmiotowej, obejmuje ona tak religijne prawdy, jak religijne obowiązki i religijne instytucje; a właśnie, tak religijne prawdy, jak religijne obowiązki i instytucje są istotnie te same dla wszystkich ludzi. I tak: religijne prawdy odnoszą się do stosunku, zachodzącego pomiędzy Bogiem a człowiekiem, i do sposobu, jakim człowiek może i powinien dojść do połączenia z Bogiem. Niemożliwą zaś jest rzeczą, aby prawdy te dla różnych ludzi miały być różne; wszyscy bowiem ludzie zostają do Boga w tym samym stosunku, wszyscy ludzie mają to samo wieczne przeznaczenie, dla wszystkich tedy ludzi musi być ten sam sposób dojścia do wiecznego ich przeznaczenia; i sprawdza się to zawsze, czy mówimy o naturalnej, czy o nadnaturalnej religii, ponieważ tak naturalny, jak nadnaturalny stosunek do Boga, tak naturalne, jak nadnaturalne przeznaczenie jest dla wszystkich jedno. Jedność tedy i powszechność prawdy religijnej jest niezaprzeczalną.

Co się tyczy dalej religijnych obowiązków, te wypływają z prawd religijnych i są ich owocem. Z jednakowych zaś przesłanek, jednakowe tylko mogą wynikać konsekwencje. Skoro tedy prawdy religijne dla wszystkich ludzi mogą być tylko jedne, przeto i religijne obowiązki muszą być dla wszystkich ludzi te same.

Wreszcie co do religijnych instytucji służą one do czci religijnej i tym sposobem warunkują połączenie człowieka z Bogiem. Skoro tedy wszyscy ludzie jedno mają przeznaczenie i skoro obowiązki odnoszące się do czci religijnej dla wszystkich ludzi są te same, tedy instytucje również u wszystkich ludów winny być te same. Rozumie się, mowa ta jest o instytucjach istotnych, nieistotne bowiem mogą się zmieniać, odpowiednio do potrzeb miejscowych i czasowych. Jak tedy religia, ze strony swej przedmiotowej uważana, może być tylko jedna, tak również jedna tylko być może prawdziwa religia, uważana ze strony podmiotowej, ponieważ podmiotowa religia zależy od przedmiotowej. Cnota więc religii powinna być we wszystkich ludziach ta sama i we wszystkich tymi samymi powinna objawiać się aktami. A zatem i cześć religijna, tak zewnętrzna jak wewnętrzna, co do istoty swojej powinna w jeden sposób być ukształtowana, jakkolwiek mogą w niej zachodzić różnice, nie naruszając jej istoty. Jedność tedy i powszechność religii wynika z samej jej natury.

Przypatrując się znowu różnym religiom, widzimy w nich nie tylko rozmaitość, ale wręcz wyłączające się wzajemnie przeciwieństwa, religia na przykład chińska jest naturalistyczna, indyjska – panteistyczno-mistyczna, dawna perska – dualistyczna, dawna grecko-rzymska – politeistyczna, mahometanizm upatruje w Bogu abstrakcyjną jedność, chrystianizm naucza troistości Osób w Bogu itd. Nie można tedy w porządku religijnym wszystkich religii uważać za równie prawe, bo w takim razie musielibyśmy przyznać, że w porządku religijnym prawda jest rzeczą zupełnie obojętną i że chodzi tylko o to, aby jakieś wyznawać dogmaty, bez względu na to, czy są one prawdą czy fałszem. Ale w takim razie upada całe znaczenie religii, która występuje wówczas jako wielkie oszustwo ludzkie. W gruncie też indyferentyzm jest bezreligijnością i ateizmem. Kto bowiem wszystkie religie uważa za równie prawe, ten w rzeczy samej w żadną nie wierzy, bo słaby nawet umysł zrozumieć to może łatwo, że wręcz sobie przeciwne i wyłączające się wzajem zdania nie mogą być zarówno prawdziwymi.

Dla indyferentysty więc każda religia jest rzeczą obojętną, żadnej nie ma za prawdę, i jeżeli którą z nich wyznaje zewnętrznie, czyni to albo z opieszałej bezmyślności, albo też z interesu doczesnego. Ale w takim razie znajduje się już na drodze ateizmu. Kto bowiem wręcz przeciwne sobie nauki religijne uważa za równie dobre i równie prawe, ten już tym samym zaprzecza prawdy, prawdziwości i świętości Boga, ponieważ w takim razie konsekwentnie musi przypuszczać, że Bóg również obojętnie zachowuje się względem prawdy i błędu, względem dobra i zła. Przeczyć zaś prawdzie, prawdziwości i świętości Boga, jest to przeczyć Jego istnieniu, ponieważ bez tych atrybutów Jego istnienie byłoby nieprzypuszczalne. Stąd też nawet taki cynik jak Henryk Heine wyrzekł: „Indyferentyści i tak zwani mądrzy ludzie, którzy nie chcą wypowiedzieć swego przekonania o Bogu, są właściwie zaprzańcami Boga” (1).

Bp Michał Nowodworski

(1) Tekst za: bp Michał Nowodworski, hasło „Indyferentyzm” [w:] Encyklopedia kościelna podług teologicznej encyklopedii Wetzera i Weltego z licznymi jej dopełnieniami przy współpracownictwie kilkunastu duchownych i świeckich osób wydana przez ks. Michała Nowodworskiego, t. VIII, Warszawa 1876, s. 85–87.

Powyższy tekst jest fragmentem niewydanej książki Laicyzm potępiony przez papieży.