Piotrek obudził się około północy. Czyżby mu się śniło? Przecież słyszał rozmowę. Przeciera oczy. Kto zapalił światło? I kto jęczał tak głośno?
Pewnie Ulę znów bolał brzuch, ponieważ zjadła za dużo! Ale coś się dzieje przy łóżku Jurka. Mama pochyliła się nisko nad poduszką i kładzie rękę na czole Jurka, a z sąsiedniego pokoju, w którym stoi biurko z telefonem, słychać głos taty:
– Tak, panie doktorze, proszę przybyć natychmiast! Temperatura jest bardzo wysoka!
– Mamo… Mamo… przyjdź na chwilkę…
– Co się stało?… Co jest Jurkowi?! – zawołał Piotrek.
Mama podchodzi cicho do jego łóżka, kładzie palec na ustach i mówi:
– Pst… Cicho! Musisz być bardzo cicho! Jurek jest ciężko chory. Zaraz przyjdzie pan doktor. Bądź grzeczny, mama nie ma teraz czasu! Śpij dalej spokojnie!
Poprawiła mu kołdrę i odchodzi. Piotrek leży cicho. Ale nie może już spać.
Po chwili na podwórze zajechało auto. Tata schodzi po cichu na dół i otwiera drzwi. Do pokoju wchodzi obcy mężczyzna. Ma wysoko podniesiony kołnierz od płaszcza i ciemne okulary na nosie. Siada przy łóżku Jurka i bierze w swą wielką dłoń jego małą rączkę.
„Teraz bada, czy serce szybko bije – myśli Piotrek – i jeśli ono szybko wali: puk, puk, puk… to jest się bardzo chorym.”
Potem doktor osłuchiwał Jurka ze wszystkich stron przy pomocy jakiegoś dziwnego przedmiotu. Gdy skończył, powiedział coś po cichu do taty… Piotrek zrozumiał tylko jedno słowo: szpital.
Czy Jurek naprawdę musi jechać do szpitala? Teraz w nocy?
Nagle Piotrek zaczął się straszliwie bać. Najchętniej by się rozpłakał… Ale przecież i tak nikt by go nie słuchał. Mama chodziła w pośpiechu tam i z powrotem, szukając ciepłej odzieży dla Jurka. Wreszcie owinęła go w koc tak, że zaledwie wyglądała z niego mała twarzyczka, czerwona jak ogień od gorączki.
Gdy podjechała karetka pogotowia, zniesiono Jurka po schodach. A potem nie było już ani taty, ani mamy. Przyszła sąsiadka, pani Kierska, też zaaferowana.
– Śpij spokojnie, Piotrusiu – powiedziała i zgasiła światło. Uspokoiła jeszcze Ulę, która oczywiście też nie mogła spać.
W ciemności Piotrek rozmyślał: „Co oni tam robią z Jurkiem w szpitalu?”. Ale potem usnął. Gdy się obudził, przy łóżku stała mama mówiąc:
– Wstawaj, Piotrusiu! Pani Kierska zawiezie was do babci. Nasz Jurek jest bardzo chory. Ja muszę go pielęgnować i dlatego nie mam czasu zajmować się wami.
W ten sposób Piotrek i Ula dostali się do babci w Leśnicy.
Każdego poranka babcia stała przy oknie i czekała na listonosza. Mama zawsze przysyłała pocztówkę, z której dowiadywali się, jak czuje się Jurek.
– Niedobrze – wzdychała najczęściej stara kobieta, a potem siedząc w fotelu wycierała oczy.
Aż pewnego razu, gdy Piotrek i Ula wrócili z ogrodu, zauważyli, że babcia ma telegram na kolanach. Jej twarz była cała czerwona, a z oczu płynęły łzy. Objęła rękami stojących obok Piotrka i Ulę i płakała jeszcze bardziej.
– Wasz braciszek jest już w niebie – powiedziała wreszcie.
Piotrek przytulił się do niej mocno i patrzył na wielkie, jasne krople płynące jej po policzkach.
– W niebie? Tam gdzie jest dobry Bóg? – pytał.
– Czy on już tam na zawsze musi pozostać? Czy nie będziemy mogli zabrać go stamtąd?
– Nie, o już nie – mówiła babcia wygładzając kartkę telegramu leżącą na kolanach. – Nie, Pan Bóg chce go mieć zawsze u siebie.
Piotrkowi nie bardzo się to podobało. Jego zdaniem, to przez jakiś czas mógłby Jurek tam pobyć, ale zawsze?
– On nie może zostać tam na zawsze – broniła się też Ula. – Bo ja nie mogłabym go już więcej wozić w wózku. Babciu, już wiem! Jeśli się dobrze pomodlę, to dobry Pan Bóg odeśle go nam z powrotem.
Babcia smutnie potrząsnęła głową.
– To będę się modliła, żeby Pan Bóg dał mi innego braciszka – pocieszyła się Ula.
Ta myśl spodobała się i Piotrkowi. On zrobi to samo… jeśli kochany Pan Bóg tak bardzo chce zatrzymać u siebie Jurka!
Po paru dniach przybyli rodzice, by odebrać dzieci. Mama była blada i wyglądała inaczej niż przedtem. Miała na sobie czarne ubranie. A tata był taki cichy! W ogóle się z nimi nie bawił.
W domu, w pokoju, w którym stało łóżko Jurka, było cicho i pusto. Piotrek nie wiedział z kim ma się bawić. Jurek był zawsze jego konikiem. Można mu było założyć lejce, krzyknąć: wio! wio! – i zaraz zaczynał podskakiwać na swoich grubych nóżkach, a czasem biegł nawet na czworakach i pokrzykiwał z zadowolenia.
Piotrek siedział sam na schodach przy domu, gdy nadszedł Maciek Kierski, który stanął przy szopie na deski, włożył ręce w kieszenie od spodni i powiedział:
– Wiesz, gdzie jest wasz Jurek?
– W niebie, u Pana Boga!
Maciek stuknął się w czoło.
– I ty w to wierzysz?
– Moja mama tak mi powiedziała, a ona wie dobrze – bronił się Piotrek.
– Ja wiem lepiej! Chcesz, to ci pokażę. Chodź ze mną!
Wziął Piotrka mocno za rękę i pobiegli ulicą Kościelną, potem wzdłuż muru ogrodu sędziego, i znaleźli się na cmentarzu, gdzie było tyle grobów. Maciek zatrzymał się przy jednym nasypie, na którym leżały różnobarwne wieńce.
– Tu, tu w ziemi leży wasz Jurek! – wykrztusił zdyszany od prędkiego biegu.
Piotrek spojrzał na niego szeroko otwartymi oczyma. Tu miałby leżeć Jurek, pod kwiatami i wieńcami?
A mama przecież powiedziała: „On jest w niebie!”.
Czy mama mogła skłamać?
Piotrek biegnie z powrotem szybko, jak tylko może; wpada do kuchni – tam jest mama. Ula, która siedzi właśnie na podłodze i nakłada lalce swą sukienkę, woła z gniewem:
– Piotrze, patrz, depczesz buty lalki!
Ale chłopak nic nie słyszy. Stanął gwałtownie i pociągnął mamę za spódnicę.
– Mamusiu, czy wiesz, co powiedział Maciek? Jurek… Jurek wcale nie jest w niebie… on, on jest… na cmentarzu w czarnej ziemi. Mamusiu, gdzie on jest naprawdę?! Powiedz!
Uli ze zdziwienia wypadła z rąk lalka.
Jurek w ziemi? Nie u dobrego Pana Boga? A nie, Jurek nie może być w czarnej ziemi! Co powie mama?
Mama zgarnęła Piotrkowi włosy opadające na czoło.
– Nie tak gwałtownie, Piotrze! Chodź, wszystko ci opowiem, jesteś przecież moim dużym chłopakiem, który może już trochę zrozumieć. A i Ula może też posłuchać.
Mama dołożyła jeszcze szuflę węgla do ognia; potem wzięła oboje dzieci do pokoju, posadziła Ulę na kolanach, a Piotrkowi podsunęła mały stołeczek i zaczęła:
– Maciek miał rację, Jurek jest w grobie.
– Ale jeśli tak, to ty skłamałaś, mamusiu, a kłamać przecież nie wolno! – wyrwało się Piotrkowi.
Jest wściekły, że ten głupi Maciek miał rację.
– Nie, Piotrusiu, ja nie skłamałam. Jurek jest w niebie, także w niebie!
– Ale… ale jak to może być? – pytają Piotrek i Ula.
– Jednak tak jest. A teraz dobrze uważajcie: Gdy dobry Pan Bóg podarował mi Jurka, to dał mu piękną twarzyczkę i włosy, i ręce, i nogi, i brzuszek, i wszystko inne, co można zobaczyć oczami.
– Jeszcze trochę zapomniałaś, mamo: oczy i nos, i usta…
– Tak, i szyję, i… i zęby… prawda? – dorzuciła Ula.
– Jesteś głupia, właśnie że zębów nie, one mu później urosły, wówczas gdy tak głośno krzyczał. Piotrek spojrzał pogardliwie na swoją siostrę bliźniaczkę.
– Ale też Pan Bóg nakazał, by mu rosły zęby, Piotrusiu – tłumaczyła mama.
– A widzisz! – cieszy się Ula.
– I to wszystko, co wymieniliśmy, to było ciało Jurka. Ale Pan Bóg dał mu jeszcze coś piękniejszego, coś czego nie można zobaczyć.
Piotrek i Ula patrzą zaciekawieni na mamę.
– Jurek miał duszę. Dusza to coś bardzo cennego. Pan Bóg daje ją każdemu człowiekowi i dzięki niej ciało jest żywe. Jurek, ponieważ miał duszę, mógł skakać, biegać, śmiać się, rozmawiać, uczyć się… A teraz Pan Bóg znów wezwał do siebie duszę Jurka… i chce ją mieć na zawsze u siebie w niebie. Ona może oglądać Pana Boga specjalnymi oczami niebieskimi. A od Pana Boga nie ma nic piękniejszego. Ciało Jurka leży zaś w ziemi, co do tego to Maciek ma rację. Bez duszy ciało jest martwe i musi leżeć w ziemi, dopóki Pan Bóg go nie wezwie… wówczas i ono będzie mogło pójść do nieba. Ale to nastąpi dopiero przy końcu świata.
– Mamo, czy w niebie są też aniołowie?
– Bardzo, bardzo wielu, Ulu. I są bardzo piękni. Ale Bóg jest tysiąc razy piękniejszy.
– A Anioł Stróż też jest?
– Oczywiście. Teraz Jurek może widzieć swego Anioła Stróża, który się cieszy, że jego dziecko jest u Pana Boga.
– A Maryję może też Jurek zobaczyć?
– Tak, Maryję, Matkę Bożą i wielu innych świętych i dusze dobrych ludzi. Ale Matka Boża jest od nich piękniejsza, jest Królową nieba. I wszyscy, wszyscy, Matka Boża, aniołowie i święci uwielbiają Pana Boga. Śpiewają na Jego cześć wspaniałe pieśni. I mówią: „Wielki Boże, o jakże jesteś święty”. I Jurek też śpiewa razem z nimi.
– Ale, mamo, on nie całkiem umie śpiewać, czy nie pamiętasz, jak krzyczał przy śpiewie i zawsze fałszował?
Mama musiała się roześmiać.
– W niebie idzie mu lepiej…
– Mamo, wiesz kto jeszcze jest w niebie? Święty Mikołaj!
– Tak. I on tam jest. Na ziemi był świętym, dobrym biskupem. A teraz jego dusza jest na pewno u Pana Boga. I wasi patronowie też są tam: święty Piotr i święta Urszula. Oni proszą Pana Boga, byście i wy kiedyś dostali się do nieba. Bo to nie jest łatwe i trzeba przedtem dużo się namęczyć i być bardzo dobrym.
– A Jurek niewiele się starał. Czy nie pamiętasz, mamo, jak raz bił nas kijem? I wyrwał ogon mojemu koniowi.
– Tak, mamo – dodaje do uwag Piotrka Ula. – Pewnego razu położył się na dywanie i krzyczał, bo odebrałaś mu nożyce.
– Ale Jurek był jeszcze bardzo mały – odpowiada mama. – Miał zaledwie trzy lata. Jeszcze nie rozumiał, co to jest zło. A wy już rozumiecie. I jeśli takie duże dzieci robią coś złego, to nie pójdą tak łatwo do nieba.
– Jurek miał naprawdę szczęście – zauważyła po namyśle Ula. – Właściwie to nie powinniśmy płakać, mamo, dlatego że on jest u Pana Boga, a nie u nas…
Mama pogłaskała ją po włosach.
– Masz rację, Ulu. Już nie będę płakała. Pan Bóg wie dobrze, jak jest lepiej.
– Ja też chciałbym pójść do nieba – zawołał Piotrek. – Jeśli tam jest tak pięknie. Ale… nie tak od razu. Teraz chcę być z tobą, jeszcze bardzo długo!
I zarzucił mamie ręce na szyję.
– Kto wie, może Pan Bóg da nam niedługo nowego braciszka – zakończyła mama.
Potem poszli wszyscy troje na grób Jurka. Wszystkie wieńce już zwiędły. Dlatego posadzili na nim astry i lwie paszcze.
Erika Goesker
Powyższy tekst jest fragmentem książki Eriki Goesker Przygody Piotrka i Uli, czyli jak przygotować się do I Komunii Świętej.