Rozdział piąty. Zemsta, gry, chrzest, bierzmowanie

Jednym z przykazań Pana Jezusa, które jest najtrudniejsze do przyjęcia przez ludzką naturę jest zakaz mszczenia się. Jest ono jednym z najtrudniejszych właśnie dlatego, że zemsta zdaje się tak naturalna i instynktowna dla większości charakterów.

Zemsta

Są oczywiście ludzie, którzy od urodzenia wolni są od domieszki tej skłonności, ludzie, którzy sprawiają wrażenie wspaniałomyślnie przebaczających kiedykolwiek wyrządzi się im jakieś zło, i którzy dlatego być może wydają się nam raczej ludźmi o słabej woli i pozbawionymi uczuć, aby być zdolnymi do wydania wielu dobrych owoców na tym świecie. Oczywiście, jeśli powodem braku ducha zemsty jest w nich zwykła słabość woli, to rzeczywiście nie ma zasługi w ich domniemanej łagodności. Jednak nie możemy zawsze być pewni, że dzieje się tak z powodu słabości charakteru, gdyż niektórzy z najmocniejszych ludzi nigdy nie dopuścili się czynów odwetu.

Dlatego nasz Pan Jezus Chrystus, przez historię Męki, w swym milczeniu, w swej odmowie odwołania się do pomocy swoich uczniów czy mocy Jego Ojca, w swej wzruszającej obronie żołnierzy, którzy Go krzyżowali, jest dla nas doskonałym przykładem Kogoś, kto nie miał w swym sercu mściwości, a w tym Jego święci – począwszy od świętego Szczepana, pierwszego męczennika, który modlił się za tych, którzy go kamienowali („nie licz im tego grzechu”), próbowali i odnieśli sukces, starając się za Nim podążać.

Obym wyciągnął z tego wniosek, że zemsta nie jest duchem Chrystusa. Próba wyrównania rachunków z tymi, którzy mnie skrzywdzili, oddania ciosu, kiedy mnie uderzą, odpłacenia za każdą szkodę, nie jest sposobem postępowania, jakiego uczył Chrystus. Lecz muszę do tego dodać jeszcze jeden wniosek, taki mianowicie, że aby unikać uczucia mściwości potrzebuję wielkiej siły charakteru. Każde dziecko niepanujące nad sobą od razu reaguje złośliwie; wymaga to dyscypliny, szkolnej nauki, gier, manier, przede wszystkim łaski Bożej otrzymywanej przez modlitwę i sakramenty, które nadają chłopakowi odpowiedniego męstwa i wspaniałomyślności, aby miał kontrolę nad sobą na wzór Naszego Pana, zamiast pozwalać sobie iść za tym, co sugeruje pierwszy naturalny instynkt. Innymi słowy, mogę być pewien, że w moim przypadku brak ducha zemsty nie będzie wynikiem słabości, lecz siły.

Gry

Jest oczywiste, że biorąc pod uwagę pokaźne miejsce, jakie zajmują gry w moim rozkładzie dnia i zainteresowaniach, sposób, w jaki powinienem w nich uczestniczyć, musi mieć spore znaczenie dla mojej duszy. Rzeczywiście, łatwiej mogę ocenić precyzyjnie naturę mojego charakteru, patrząc jak inni chłopcy osądzają mnie w grze, niż w inny sposób. Nie znaczy to, że powinienem zastanawiać się czy myślą, czy jestem dla nich dobry czy nie, bo nie o to chodzi w tej chwili, lecz raczej powinienem zastanowić się, jaki byłby werdykt, jeśli polecono by im osądzić ducha, w jakim uczestniczę w grach. Czy myśleliby, że jestem samolubny czy niesamolubny, gorliwy czy opieszały, dominujący czy skłonny do dawania i przyjmowania? Liczy się duch, w jakim biorę udział w grach, a nie ich wynik.

Jest więc jasne, że – nie mówiąc o istotnym, pozytywnym wpływie ćwiczeń na świeżym powietrzu i gier w ogóle na moje zdrowie i pomijając wypływającą z nich rozrywkę, itd. – są także inne dobre cechy wpływające bardziej bezpośrednio na moje życie moralne, które gry mają pielęgnować. Przede wszystkim, naturalnie, jest to poczucie samokontroli. W prawie każdej grze czy sporcie chłopiec, który nie umie przegrywać, już jest pokonany. „Zły przegrany” to taki, który przegrywając z przeciwnikiem, łamie się i od razu traci panowanie nad sobą, bo stracić panowanie nad sobą, to stracić głowę, a stracić głowę, to przegrać grę. Inny od razu spostrzega, że jestem wzburzony i z łatwością może wykorzystać sytuację, kiedy stoję na krawędzi poszarpanych nerwów. Jestem w jego rękach.

Może prawie tak ważne jak samokontrola jest poczucie przywództwa, rozwijane podczas uczestnictwa w grach. Umiejętność radzenia sobie z ludźmi będzie moim największym kapitałem w całej życiowej karierze; w szkole, w grach mam szanse uczyć się tego, mając do czynienia z kolegami. Oczywiście muszę być wobec nich stanowczy, skoro jestem ich zwierzchnikiem, ale nikt nie jest tak nieprzyjemny, jak chłopak, który awanturuje się czy puszy albo ma pupilków. Sprawiedliwość, poczucie równości i szacunek dla każdego muszą być moimi podstawowymi zasadami. Dlatego zwrócę się do Naszego Pana, którego charakter musiał być tak bardzo ujmujący i uroczy, i poproszę, przyjmując Go w Komunii Świętej, by uczynił mnie Jego naśladowcą, szczególnie podczas gry.

Chrzest

Tak naprawdę bardzo mało osób zna datę swojego chrztu. Spróbuj to sprawdzić. Zapytaj ludzi, których spotykasz, czy znają dokładną datę swojego chrztu, a jeżeli nie zostali ochrzczeni jako konwertyci w dojrzalszym wieku, prawdopodobnie nie będą pamiętać ani nie zadadzą sobie trudu, by się tego dowiedzieć. Dziwne, prawda? Jesteśmy chrześcijanami wierzącymi, że narodziliśmy się jako dzieci gniewu i zostaliśmy przemienieni w dzieci światłości w konkretnej godzinie, w konkretnym dniu. Gdybyśmy umarli przed tą ceremonią, nasza wiara zapewnia, że nie moglibyśmy nigdy cieszyć się pełną i nadprzyrodzoną wizją Boga. Z pewnością wielki to dzień, w którym przekroczywszy próg życia, staliśmy się dziećmi i dziedzicami Boga. A jednak, chociaż obchodzę urodziny jako wielkie wydarzenie, czy kiedykolwiek przeżywam w dziękczynieniu moją rocznicę chrztu?

Oczywiście samo pamiętanie daty niewiele znaczy, ale możliwe, że jest to znak ogólnego zapomnienia, które charakteryzuje moje podejście do chrztu. Zdaję sobie sprawę, że była to wspaniała łaska. Mam pamiętać, o tym, że ta wspaniała łaska nadal działa. Innymi słowy, istnieje niebezpieczeństwo, że będę postrzegał chrzest jako wydarzenie już dokonane w czasie, dawno temu, jednocześnie nie rozumiejąc właściwie tego sakramentu, dopóki nie podejdę do chrztu jako do wydarzenia, które zaczęło się w pewnym stanie, a jego działanie nigdy nie ustało, gdyż w dniu, w którym zaniesiono mnie do chrzcielnicy i obmyto w zbawiennych wodach, w mojej duszy uruchomione zostały pewne łaski, które działają, wydając owoce aż do końca.

Rzeczywiście powinienem uważać chrzest za środek, za pomocą którego wszystko, co z powodu grzechu pierworodnego rozstroiło się w mojej naturze, w chrzcie może się uporządkować. Teraz otrzymuję szansę (dzięki niemu jako paszportowi do następnych sakramentów i łask oraz jako ugruntowanie Ducha Świętego w mojej duszy) do zrobienia porządku w mojej duszy. Sama ceremonia chrztu, z właściwymi sobie modlitwami, z nałożeniem mi białej szaty i z płonącym światłem, ma to wszystko ukazywać. Powinienem odczytać całą ceremonię tak, by zobaczyć, co rzeczywiście Kościół mówi w moim imieniu, a w ten sposób uczyć się cenić wszystko, co uczynił i nadal czyni dla mnie.

„Przyjmij tę białą szatę i staraj się zanieść ją bez skazy przed tron sędziowski naszego Pana Jezusa Chrystusa, abyś miał życie wieczne.”

Bierzmowanie

Jest to kolejny sakrament, o którego rocznicy niewielu pamięta. Może on jednak stanowić dla mnie wielką pomoc, jeśli będę o tym pamiętał, gdyż oznacza, że Duch Święty przyszedł do mojej duszy. To powinno być ogromnym wydarzeniem w moim życiu, prawda? Oczywiście to prawda, że w ścisłym sensie Duch Święty przyszedł do mojej duszy podczas chrztu i że – z wyjątkiem chwili, gdy grzeszyłem – nigdy mnie nie opuścił (1). Jednak w jakiś sposób, który rzeczywiście trudno wytłumaczyć, przybył On do mnie pełniej w sakramencie bierzmowania. Tak jak apostołowie byli już ożywieni Duchem Bożym, zanim zstąpił na nich w dzień Pięćdziesiątnicy, a jednak jakoś zostali złączeni z Nim ściślejszą i intymniejszą więzią po „bierzmowaniu” w Wieczerniku.

W każdym razie, na początek odrobina wiedzy: w momencie mojego bierzmowania zamieszkał we mnie Duch Święty. Już sam ten fakt skłania mnie do zastanowienia się nad tym, jasno ukazując, że powinienem starannie o siebie zadbać. Jestem żywą świątynią Ducha Boga. Dobrze, jestem więc czymś świętym, co pod każdym względem należy zachować niewinnym i czystym. Św. Paweł mówi: „Kto zbezcześci świątynię Boga, tego zniszczy Bóg”. Tak, to jest całkowicie zrozumiałe. Jeśli naprawdę mieszka we mnie Duch Boży, to kiedy plami mnie grzech, oznacza to prawdziwą profanację czegoś poświęconego Bogu. Wydawałoby się czymś bardzo złym zmienić konsekrowany kościół na teatr albo miejsce hazardu czy miejsce grzechu; wygląda na niegodziwe, kiedy ludzie z premedytacją, bez usprawiedliwienia, demolują katedrę. Czyż nie jest czymś o wiele gorszym, bardziej złym, bardziej niegodziwym, splamić grzechem moje ciało, które w bierzmowaniu zostało poświęcone na mieszkanie Boga?

Bierzmowanie umieszcza Ducha Świętego w pełni w mojej duszy. Nigdy niepowtarzany, gdyż nie potrzebuje powtórki, lecz przez całe życie działający sakrament ten ukazuje mi, dokąd mam uciekać się w pokusach. Dwa hymny do Ducha Świętego, dobrze wyuczone na pamięć, będą mi pomocne, gdy będę powtarzał je sobie powoli, ponieważ ukażą mi tę ukrytą we mnie obecność, centrum mojego życia, źródło wszystkich moich łask, podporę w całym moim znużeniu, daną mi rękojmię nadziei i ostatecznego dopełnienia wiary, doskonałej wizji Miłości.

O. Bede Jarrett OP

(1) Autorowi zapewne chodzi o „naderwanie” – wskutek popełnienia grzechu ciężkiego – więzi łączącej człowieka z Duchem Świętym niż o całkowite „opuszczenie” przez Niego, gdyż Bóg nigdy nie opuszcza człowieka, lecz zawsze podtrzymuje go swoją obecnością; autor prawdopodobnie użył tu słowa „opuścił” – „left” – w bardzo potocznym, aczkolwiek niezgodnym z rzeczywistością, znaczeniu.

Powyższy tekst jest fragmentem książki o. Bede Jarretta OP Szlachetny rycerz.