Rozdział piąty. Wychowanie do nadprzyrodzoności

To nie oznacza wychowywania do pobożności. W rodzinach chrześcijańskich wszystko to jest przekazywane: dzieci uczy się, jak się modlić, jak przystępować do spowiedzi, jak przygotowywać się do Komunii świętej, jak uczestniczyć w Mszy świętej i innych nabożeństwach kościelnych, jak odmawiać Różaniec. To wszystko pięknie, lecz być może nie jest to sedno sprawy!

Ważną rzeczą jest uczyć dziecko, kim ono jest, kim jest Bóg i jak Bóg chce związać swoje życie z jego życiem, przychodząc, by w nim zamieszkać, uświęcając je tym samym jako żywe tabernakulum Najwyższego. Gdy dziecko pozna to wszystko nie tylko jako wiedzę książkową, lecz wiedzę przeżytą i do której się często powraca, doświadczaną dzięki jego wierze i jego młodej dobrej woli, wtedy i tylko wtedy powstanie solidny fundament, na którym można będzie opierać kształcenie religijne, by uzasadnić i wymagać praktykowanie pobożności. Jest absolutnie konieczne, żeby dziecko było przede wszystkim poinformowane o bogactwach duchowych, jakie otrzymało przy chrzcie świętym. Trzeba mu wyjaśnić, że w dniu, w którym zostało przyniesione jako niemowlę, by stać się członkiem Kościoła, Bóg przyszedł i posiadł jego duszę.

Trzeba mu wyjaśnić, że ludzie przychodzący na ten świat nie posiadają jeszcze owego życia łaski. Bóg dał je Adamowi i Ewie na samym początku, ale je utracili. W tym momencie nadarza się dobra okazja, by opowiedzieć o wielkości i dobroci Boga, o cudzie naszego życia nadprzyrodzonego, o tym jak Bóg stworzył człowieka wspanialszego od przyrody, jak chciał byśmy wszyscy stali się Jego dziećmi. Maluch wie dobrze, kim jest ojciec. Trzeba mu wyjaśnić, że Bóg jest naszym Ojcem, by dać mu to, co najważniejsze z autentycznej pobożności, by dać mu ducha synowskiego oraz rozumienie, jak wielką prawdą jest nazywanie Boga dobrym.

Opowiadanie o stworzeniu fascynuje dzieci; podobnie jak opowiadanie o Adamie i Ewie oraz ich upadku. Jaką wspaniałą lekcją dla dziecka jest przykład owej straszliwej kary wywołanej przez nieposłuszeństwo! Utracone zostaje życie łaski! Lecz Bóg ciągle kocha swe nieszczęsne ludzkie stworzenia, tak jak mama i tata kochają swoje dziecko, także po tym, jak zrobiło coś złego. I co zamierza Bóg zrobić, by zwrócić owo utracone życie nadprzyrodzone? Gdy ktoś popełni błąd, musi za to wynagrodzić, by otrzymać przebaczenie.

A kto może wynagrodzić za taką winę. Bóg prosi o to własnego Syna. Jego Syn zstąpi na ziemię. I tu następuje piękne opowiadanie o żłóbku Bożonarodzeniowym oraz odpowiednie zastosowanie tych prawd. Jak bardzo powinniśmy żałować tych, którzy czynią źle, i jeżeli możemy – pomagać im wydostać się z nędzy grzechu, z ich cielesnego i duchowego nieszczęścia!

Jezus nie tylko będzie żył z nami na ziemi, lecz umrze za nas przeżywszy nieco więcej niż trzydzieści lat, tam w owym małym kraju, gdzie możemy znaleźć wiele rzeczy upamiętniających jego pobyt: małe miasteczko, gdzie się narodził; warsztat Jego opiekuna, tego zacnego cieśli o imieniu Józef; wioski, które widziały, jak nauczał wszystkich, a zwłaszcza dzieci, jak dostać się do nieba; miejsce Jego śmierci na krzyżu – owo miejsce cierpienia, gdzie stała Jego Matka pod tym narzędziem Jego męki… Wszystko to po to, żeby Janek, Pawełek, Kuba, Henio, Piotrek, Luiza, Kamila, Leonia, Ania, jeszcze tutaj na ziemi, mali, a jednak wielcy, mogli być żyjącymi tabernakulami Boga, który jest samym dobrem; tak, aby kiedyś w niebie mogli przebywać z Bogiem ich serc na zawsze.

Nauka religii nie jest wystarczająco ukierunkowana; nie skupia się na centralnej tajemnicy katolicyzmu. Nawet katechizm ze swymi rozdziałami dotyczącymi dogmatów, moralności i sakramentów – rozdziałami doskonale logicznymi i zrozumiałymi, lecz przygotowanymi bardziej z punktu widzenia autorów teologów niż według potrzeb dusz dziecięcych – jeżeli nie będziemy uważni, może sprawić, że nie dojrzy się chrześcijaństwa w jego przepięknej całości, doskonale majestatycznego w swojej strukturze, jasnego i pulsującego życiem.

***

Oczywistym jest, że wszystko koncentruje się wokół dogmatu o łasce oraz naszego nadprzyrodzonego wyniesienia. Najlepszym sposobem rozwinięcia tej idei jest zastosowanie techniki przekazu monograficznego oraz wyjaśnienie dziecku obrzędu i ceremonii chrztu. Będzie to rodzaj spektaklu teatralnego, w którym będzie bohaterem, dzięki czemu będzie to dla niego bardzo atrakcyjne: jest to bowiem coś o nim samym. Dziecko słysząc własną historię będzie zachwycone.

Pokażmy malcowi te ceremonie na rysunku. Jeżeli tylko można, zabierzmy go do kościoła. Zanim pokażemy mu tabernakulum, ów domek eucharystyczny, podejdźmy do chrzcielnicy: To tutaj stałeś się żywym tabernakulum Boga. Na słowa kapłana: „Wyjdź z tego dziecka, duchu nieczysty, ustąp miejsca Duchowi Świętemu”, diabeł musiał cię opuścić dzięki mocy, jaką Pan dał swoim kapłanom. Wówczas Duch Święty zamieszkał w tobie. A ponieważ Duch Święty jest jedno z Ojcem i Synem, Bóg w całej swej pełni zamieszkał odtąd w twoim sercu – tak, są trzy Osoby, ale tylko jeden Bóg; jest pięć palców, lecz tworzą tylko jedną rękę – i ten jedyny Bóg we wszystkich trzech Osobach mieszka w tobie.

Bóg nie musi używać samolotu jak ten, który kilka dni temu widziałeś lądujący, lecz zstąpił z nieba, żeby zamieszkać w twojej duszy; przyszedł do każdego z nas: do taty, mamy i do ciebie, do Henia, Kuby i Paulinki, do Ani i małej Luizki. Przychodzi własną mocą: nikt Go nie wysyła, i Jego przybycie jest bardzo realne. Ponadto, Jego przebywanie w każdym z nas nie oznacza, że przestaje mieszkać w niebie. On jest wszechmocny; nie sprawia Mu trudności być jednocześnie w kilku miejscach. Jeżeli Ten, który rządzi wszędzie, przychodzi specjalnie do dusz ochrzczonych, to po to by żyć tam życiem miłości. Gdy babcia lub dziadek przyjeżdżają do nas na parę dni, jak bardzo jesteś szczęśliwy!

Przyjeżdżają, żeby sprawić ci przyjemność i przywożą ze sobą smakołyki i śliczne prezenty… Bóg czyni tak samo, gdy przychodzi, by zamieszkać w tobie: przynosi ze sobą prezenty; dary te nazywamy łaskami, tzn. darami, których On nie musi dawać, lecz daje, bo jest taki dobry. Powiedzieliśmy: dobry? Niezmiernie dobry! Znacznie bardziej życzliwy niż babcia i dziadek; nawet życzliwszy niż tata i mama. To On stworzył dobroć ojców i matek i wszystkich dobrych ludzi na ziemi. Pomyśl, o ile większa jest dobroć Boga, bo posiada On całą tę dobroć razem wziętą i jeszcze znaczniej więcej!

Jeżeli więc Bóg jest taki, to jak powinni się zachowywać Kuba i Józek, Henio i Iza oraz Luizka i Magda? No cóż, po pierwsze nie powinni robić nic, co wypędziłoby Boga z ich dusz, tzn. zrobić coś, co nazywamy grzechem śmiertelnym; śmiertelnym, bo zmusza on Boga do opuszczenia duszy, tak jakby Go zabił. Bóg nie może umrzeć, lecz to wygląda tak, jakby ta osoba powiedziała: „Nie chcę mieć z Tobą więcej do czynienia, gdybym mógł się Ciebie pozbyć, to bym to zrobił!”. Dlatego grzech śmiertelny jest tak wielką niegodziwością.

Nie wystarczy uważać, żeby nie usunąć Boga z duszy; nie, tam w głębi serca powinieneś starać się dotrzymywać Mu towarzystwa. Nie sądzisz? Byłoby bardzo niedobrze, gdyby On przebywał w twojej duszy, a ty byś nie zwracał na Niego uwagi i nie przywiązywał żadnej wagi do Jego obecności. Nie byłoby to miłe. Powinieneś odwiedzać Go tam w swojej duszy: rano, wieczorem i często w ciągu dnia; rozmawiaj z Nim; mów Mu, że Go bardzo kochasz. Ten, kto kocha jak prawdziwy chrześcijanin, prawdziwa ochrzczona dusza, dotrzymuje Bogu towarzystwa, bo Bóg jest z nim cały czas.

***

Skoro Bóg jest zawsze obecny w duszy osoby ochrzczonej – o ile osoba ta nie wypędziła Go przez grzech śmiertelny – z jakim szacunkiem powinna traktować nie tylko swą duszę, lecz także i ciało!

Matki zawsze ubierają swoje maleństwa na chrzest w piękną białą sukienkę. To w tym celu, żeby pokazać, że później nie powinny nigdy splamić swych dusz grzechem. Jeżeli plamy z błota na ślicznym białym materiale są brzydkie, o ileż brzydsze są skazy grzechu na duszy!

Dlatego również kapłan, wprowadziwszy Boga do duszy maleństwa słowami: „Ja ciebie chrzczę w imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego”, spieszy dodać następujący nakaz: „Przyjmij tę białą szatę i zanieś ją nieskalaną do tronu Bożego” (1). Biel szaty symbolizuje czystość duszy. Gdy będziemy musieli stawić się przed Bogiem na końcu swego życia, o co nas zapyta?

„Czy byłeś wierny? Czy zawsze szanowałeś piękną cnotę czystości? A może twoja dusza splamiona jest grzechem? Czy popełniałeś grzechy? Grzechy śmiertelne?

Czy w momencie, gdy dotknęła cię śmierć, miałeś Boga w sercu, czy może wygnałeś Go, jak byś nie chciał z Nim mieć nic więcej do czynienia?

Wypędziłeś Go? Skoro tak, Ja też nie chcę mieć z tobą więcej do czynienia: Ja też cię wyganiam, idź precz!”

To tak, jakby ojciec wezwał do siebie swoje dziecko, które go obraziło lub próbowało go zabić; powiedziałby wtedy: „Nie uważam cię już za swego syna. Nie jesteś godzien pozostawać dłużej w domu. Wynoś się! Nie będę z tobą więcej rozmawiał, nie będę cię już kochał”.

Jakie to straszne być wypędzonym przez Boga za to, że próbowaliśmy Go zabić, plamiąc swą duszę grzechem; za to, że usiłowaliśmy Go wygnać… wygnać Jego, Boga tak dobrego, ze swego serca! Musimy się naprawdę modlić, żeby taka rzecz nigdy się nie zdarzyła!

Jeżeli chcemy umrzeć bez zmazy na duszy, musimy żyć nie brukając jej takim ohydnym brudem. Otóż skoro Bóg mieszka w naszej duszy i skoro nasza dusza jest usytuowana w ciele, musimy również ciało utrzymywać w czystości. Nie wolno nam nigdy użyć go do popełnienia grzechu. Powinniśmy zawsze postrzegać je jako coś w rodzaju świątyni, w której mieszka Bóg. Co byśmy pomyśleli o niegrzecznych chłopcach rzucających kamieniami w okno kościoła parafialnego lub błotem ulicznym w dekoracje lub ołtarz? Byłaby to potwarz rzucona Jezusowi, który przebywa tu w tabernakulum; przebywa, żebyśmy mogli do Niego pójść i powiedzieć Mu, że Go kochamy i jesteśmy szczęśliwi będąc z Nim.

Małe ochrzczone dziecko jest jak świątynia, żywa świątynia.

Ks. Raoul Plus SI

(1) Według nowej liturgii chrztu świętego formuła ta brzmi: „N., oto stałeś (-aś) się nowym stworzeniem i przyoblekłeś (-aś) się w Chrystusa, dlatego otrzymujesz białą szatę. Zachowaj godność dziecka Bożego nieskalaną aż po życie wieczne”.

Powyższy tekst jest fragmentem książki Ks. Raoula Plus SI Chrystus w rodzinie. t. 3: Wychowanie.