Rozdział piąty. Przyszłe szczęście

Przynagleni poczuciem wiary, drodzy nowożeńcy, przychodzicie tutaj, by prosić o nasze apostolskie błogosławieństwo na czas wiosny waszego życia, w dzień, kiedy wiosna natury rozświetla nad wami swój uśmiech. I chcielibyśmy naprawdę ożywić wasze poczucie wiary, zapraszając was do posłuchania przez chwilę, co poeci i artyści nazywają pieśnią wiosny wokół was i w was samych.

Jeżeli trzy nuty wystarczą, by wyznaczyć klucz tonacji kompozycji muzycznej, muzykę wiosny można na użytek chrześcijanina sprowadzić do trzech nut, których harmonia dostraja duszę do samego Boga: wiary, nadziei i miłości. Wiara, jak wiecie, jest cnotą teologiczną, dzięki której wierzymy w Boga, którego nie widzimy za pomocą oczu ciała; wierzymy w Jego nieskończoną dobroć, którą Jego sprawiedliwość zakrywa niekiedy przed krótkowzroczną ludzkością; i w Jego wszechmoc, która w pochopnych sądach ludzkich wydaje się przeczyć Jego przedziwnej wyrozumiałości.

Otóż, nieuchronny powrót wiosny przypomina wam, że chociaż czasem wydaje nam się, jakby On się zmieniał, to jednak Bóg Wszechmogący w rzeczywistości jest niezmienny, ponieważ jest wieczny; przypomina, że Jego zrządzenia następują każdorazowo w swoim czasie, że każdy z Jego planów realizuje się w godzinie ustalonej Jego Boską Opatrznością. Wczoraj była jeszcze zima i wszystko w przyrodzie wydawało się martwe; niebo było zachmurzone, a góry pokryte śniegiem, słońce zaś było słabe i przyćmione. Wtem słońce znów rozświetla niebo, wichry milkną, słońce promienieje i pod jego ciepłymi promieniami znowu budzi się życie w sercu ziemi. Tak oto dzieło Boga nigdy nie umiera; nie ma zimy bez wiosny; co wydaje się śmiercią w przyrodzie, jest tylko preludium nowych narodzin.

Dlatego też, drodzy nowożeńcy, w miarę jak otwiera się przed wami wiosna życia, wejdźcie w nią z głęboką wiarą w Boga i mocną ufnością w Jego moc i dobroć. Mogą was spotkać różne doświadczenia. Chwilami wydawać się będzie, że sam Bóg was zostawił samymi pośród trudów i kłopotów, jak ojciec, który ukrywając się przez moment, lubi sprawdzać wytrzymałość swego syna. I podobnie jak w przypadku ojca, Jego sprawiedliwość dopuści na was udręczenie ciała lub duszy, żeby was oczyścić, zsyłając je na was jako środek uzdrawiającej pokuty. Chmury mogą zalać dzisiejszy lazur nieba waszej wzajemnej miłości i zaćmić na chwilę jej blask. Odnówcie wówczas swą ufność w Bogu; ożywcie wiarę w swych ślubach, w łasce sakramentalnej, w słodkim ukojeniu szczerego i ochotnego pojednania, co jest na swój sposób również rodzajem wiosny, ponieważ po chłodzie i burzy objawia się ona powrotem ciszy, zrozumienia i pokoju.

Do lekcji wiary wiosna dodaje lekcję nadziei. I chociaż słońce pobudza ospałą glebę, i zdejmuje biały płaszcz z ramion gór, nie rozpala jednak ziemi płomieniem, który nada jej pełnego blasku piękności i zdumiewającej eksplozji płodności. Sok rośliny rozmiękcza pień i łodygę i otwiera wilgotne wargi nowych pączków na łodyżce, drzewa jednak nie rozrzucają jeszcze swych liściastych warkoczy na wietrze. Wkrótce gniazda na nowo zabrzmią śpiewem ptaków. Życie idzie do przodu. Nadzieja, owa radość szczęścia, do którego się tęskni i którego się oczekuje, lecz na razie zawartego tylko w obietnicy lub przysiędze, przebija się wiosną przez całe stworzenie.

W porządku nadprzyrodzonym nadzieja, podobnie jak wiara, jest cnotą teologiczną, co oznacza, że wiąże ona człowieka osobiście z Bogiem. Nie unosi ona jeszcze zasłony wiary, żeby odkryć przed naszymi oczami wieczny, Boski przedmiot niebieskiej kontemplacji. Prawdziwie przynosi ona jednak duszy współpracującej z łaską pewność przyszłego posiadania go dzięki niezawodnej obietnicy Odkupiciela; daje ona tego rękojmię i przedsmak w Zmartwychwstaniu Boga, który stał się człowiekiem, co również stało się w blasku wiosennej jutrzenki.

Na pewno pieśń nadziei rozbrzmiewa w wiośnie waszych serc. Ożenić się lub wyjść za mąż – to zbudować gniazdo, jak gołębica w kwietniu. Obecnie nawet własne domostwo jest często budowane tylko po trochu, jednocześnie z wielkim wysiłkiem i staraniem – w dziupli z twardych skał lub na gałęzi potrząsanej wiatrem; dzieło to jednak jest wykonywane z radością, ponieważ podejmowane jest z nadzieją. Założyć rodzinę – to nie tylko żyć dla siebie, rozwijać specjalnie własną siłę fizyczną, zdolności ducha, nadprzyrodzone cechy duszy; to znaczy poszerzyć życie, czyli pragnąć – że tak powiem – powrócić do życia i znowu żyć, pomimo czasu i śmierci, z pokolenia na pokolenie, będąc podekscytowanym niezmierzoną perspektywą, rozciągającą się dzięki nieogarnionemu następstwu wieków.

Rzeczywiście, nieszczęśliwe są te pary, które ani nie zrozumiały, ani nie posmakowały słodyczy tej nadziei! Jeszcze bardziej nieszczęśliwi i obciążeni winą są ci, którzy wbrew prawom Stwórcy ograniczają, a nawet nie dopuszczają, aby ta nadzieja zagościła w rodzinnym gnieździe! Może, gdy będzie już za późno, przyznają, że dla przejściowej przyjemności otworzyli w swoim domu drzwi do owej przepaści, która odgradza wszelką nadzieję.

I wreszcie, również miłość wydobywa swą nutę – można by powiedzieć: nutę dominującą – w ramach pieśni wiosennej, jest bowiem ta pieśń przede wszystkim hymnem miłości. Miłość, prawdziwa i czysta jest darem z siebie samego; jest ona tęsknotą za całkowitym emanowaniem i dawaniem, co jest istotą dobroci i co poruszyło Boga – Dobroć Nieskończoną, samą Miłość – że dał siebie samego w dziele stworzenia. Ta wszechogarniająca siła miłości jest tak wielka, że nie ma granic. Jak od wszystkich wieków Stwórca miłuje stworzenia, które przez wszechmocne tchnienie swego Miłosierdzia chce wezwać z nicości do doczesności i istnienia: „Ukochałem cię odwieczną miłością, dlatego też zachowałem dla ciebie łaskawość” (Jr 31, 3), tak też Słowo Wcielone, które przyszło do ludzi, „umiłowawszy swoich, którzy byli na świecie, do końca ich umiłowało” (J 13,1).

Spójrzcie, drodzy synowie i córki, jak ta potrzeba dawania i bycia dawanym od razu manifestuje się i odbija w przyrodzie! „Powietrze, woda i ziemia napełniają się miłością” (Petrarka), wychwalając piękno wiosny. Życie poszerza się, a jego wspaniałość dawania z siebie jest tylko bladym obrazem Bożej wspaniałości. Jeśli jednak taki jest stopień Bożej szczodrobliwości w porządku natury, jakże dalece cudowniejszy jest on w porządku łaski, który przekracza wszelkie granice ludzkich możliwości!

Słuchajcie więc, drodzy małżonkowie, swego serca, a usłyszycie je śpiewające wielkoduszny i altruistyczny hymn, domagający się całkowitego daru z siebie. To naglące pragnienie wzajemnego poświęcenia się zostanie zaspokojone tylko wtedy, jeżeli dar z siebie dla drugiego, przypieczętowany świętym ślubem, będzie pełny, bez zastrzeżeń, nieodwołalny, jak dar z siebie, jaki czynicie wobec Boga. Miłość jest jedna; węzeł spleciony przez was w chrześcijańskim małżeństwie ma w swej naturze coś z Boskości, jak sama religia, a tym samym, w swych efektach – z wieczności. Bądźcie jej wierni. Bez względu na próby, konflikty, pokusy jest ona ideałem poza ludzkimi możliwościami, lecz stanie się nadprzyrodzoną rzeczywistością, jeżeli współpracować będziecie z łaską sakramentu, który został wam dany właśnie, żeby umocnić wasz związek we Krwi Odkupiciela – związek tak nierozerwalny, jak więź Chrystusa z Jego Kościołem.

Nadzieje i lęki

Czterdzieści lat temu, w godzinie trudnej dla chrześcijańskiej społeczności, chociaż mniej uciążliwej niż obecna, nasz chwalebny poprzednik Leon XIII w swojej encyklice Annum Sacrum przypomniał, że gdy Kościół był prześladowany pod jarzmem cesarzy, młodemu cesarzowi pojawił się z wysoka krzyż, znak bliskiego zwycięstwa. I papież dodał: „Oto dzisiaj dostrzegamy inny symbol, niezwykle pomyślny i Boży – Najświętsze Serce Jezusa, zwieńczone krzyżem i lśniące wspaniałym blaskiem wśród płomieni. W Nim trzeba pokładać całą nadzieję: u Niego trzeba szukać i od Niego oczekiwać zbawienia wszystkich ludzi”.

Wśród niepokojów dzisiejszego świata i w tym miesiącu poświęconym Najświętszemu Sercu powtarzamy wam te słowa, drodzy nowożeńcy, którzy musicie bardziej niż inni mieć wiarę w przyszłość. Poświęćcie się temu Boskiemu Sercu i zawierzcie Mu swoje zbawienie i szczęście!

Bóg, który stworzył człowieka, żeby kochał i był przez Niego kochany, odwołał się nie tylko do jego inteligencji i woli, lecz żeby poruszyć jego serce, sam przybrał serce z ciała. A ponieważ najbardziej widomym znakiem miłości pomiędzy dwoma sercami jest całkowite oddanie się wzajemne, Jezus raczył ofiarować człowiekowi tę wymianę serc: dał swoje na Kalwarii, daje Je codziennie po tysiąckroć na ołtarzu, a w zamian prosi o serce człowiecze: „Synu, daj mi swe serce” (Prz 23, 26). To powszechne wołanie jest szczególnie skierowane do rodziny, ponieważ łaski, jakich Najświętsze Serce udziela rodzinie, są naprawdę szczególne.

Człowiek, arcydzieło Stwórcy, stworzony jest na obraz Boga (Rdz 1, 26–27). Otóż w rodzinie ten obraz nabiera – powiedzielibyśmy – szczególnego podobieństwa do Boskiego Wzoru, ponieważ skoro zasadnicza jedność Boskiej Natury istnieje w trzech odrębnych Osobach, współistotnych i współwiecznych, to moralna jedność rodziny ludzkiej polega na trójcy: ojciec, matka i ich dzieci. Wierność małżeńska i nierozerwalność małżeństwa chrześcijańskiego stanowią zasadę jedności, która może się wydawać przeciwna pośledniejszej naturze ludzkiej, lecz zgodna jest ona z jego naturą duchową; z drugiej strony przykazanie dane pierwszej parze ludzkiej: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się” (Rdz 1, 28), czyniąc prawo z płodności, zapewnia rodzinie dar ciągłego odradzania się w ciągu wieków i umieszcza w jej obrębie rodzaj odbitej wieczności.

Wielkie błogosławieństwa Starego Zakonu zostały obiecane i udzielone rodzinie. Noe nie sam został uratowany z potopu; wszedł on do arki ze „swymi synami, swoją żoną i żonami swych synów” (Rdz 7, 7) i wyszedł też bezpiecznie razem z nimi, po czym Bóg pobłogosławił jemu i jego potomstwu, któremu nakazał róść i rozmnażać się, by zapełnić ziemię. Obietnice dane uroczyście Abrahamowi, były skierowane – jak przypomina nam św. Paweł w swym Liście do Galatów (3, 6) – nie tylko do niego samego, lecz również do jego potomstwa, które miało posiąść ziemię obiecaną, a które stanie się tak liczne, że uczyni Patriarchę ojcem wielu narodów.

Gdy Sodoma została zniszczona z powodu swej niegodziwości, a dokładnie z powodu przestępstw przeciwko rodzinie, wierny Lot, ostrzeżony przez aniołów, został ocalony razem ze swymi córkami i zięciami. Dziedzic obietnic i upodobania Najwyższego, król Dawid, śpiewał o Boskim miłosierdziu rozlanym na jego potomstwo z pokolenia na pokolenie. Albowiem wybrawszy go jako młodego pasterza idącego za stadem oraz dawszy mu wielkie imię i uwolniwszy od wszystkich jego nieprzyjaciół, Pan oświadczył, że „zbuduje mu dom”, to znaczy rodzinę, i że będzie troszczył się o nią jak ojciec. „Kiedy wypełnią się twoje dni i spoczniesz obok swych przodków, wtedy wzbudzę po tobie potomka twojego” (2 Sm 7, 8–12).

W Nowym Zakonie rodzina również obsypana została nowymi łaskami. Sakrament czyni samo małżeństwo środkiem wzajemnego uświęcenia małżonków i niewyczerpanym źródłem nadprzyrodzonego wsparcia. Sprawia on, że ich więź staje się symbolem więzi pomiędzy Chrystusem a Jego Kościołem; czyni ich współpracownikami w stwórczym dziele Ojca, w dziele odkupieńczym Syna oraz w uświęcającym i wychowawczym dziele Ducha Świętego. Czyż nie jest to prawdziwe upodobanie Boże, miłość Jego Serca, jak śpiewa psalmista widząc zamysł Bożego Serca trwający przez wszystkie pokolenia (Ps 32, 11)?

To jednak nie wszystko. Chrześcijańskim rodzinom Serce to udziela i obiecuje jeszcze więcej. Nade wszystko chciało ofiarować im Wzór – że tak powiem – bardziej namacalny i do naśladowania, niż wzniosła i nieprzystępna Trójca. Jezus – „Autor i Ten, który doskonali wiarę” – który odrzucił ludzkie szczęście i „zamiast radości, którą Mu obiecywano, przecierpiał krzyż, nie bacząc na [jego] hańbę” (Hbr 12, 2), zakosztował jednak słodyczy życia rodzinnego w Nazarecie. Nazaret jest ideałem dla rodziny, ponieważ tam pogodna i łagodna władza połączyła się z natychmiastowym i radosnym posłuszeństwem, nieskazitelność z płodnością, praca z modlitwą, ludzka gotowość z Boską dobrą wolą. Oto przykład i zachęta, jaką Jezus wam oferuje! Jednakże dla waszych głów rodzin w dzisiejszym świecie Jego Serce rezerwuje jeszcze bardziej wyraźne błogosławieństwo. Jego Boskie Serce jest zobowiązane pomagać i chronić rodziny, które Mu się poświęciły, ilekroć znajdą się one w potrzebie. Niestety, ileż obecnie potrzeb, niekiedy bardzo dolegliwych, przytłacza dzisiaj rodziny! Ileż innych zagraża im! Być może nikt nie może powiedzieć, że jest wolny od teraźniejszych przeciwności i obaw na przyszłość, nie mówiąc o tym, że niebezpieczeństwo zagrażające jednemu członkowi rodziny, staje się troską wszystkich, niebezpieczeństwo zaś grożące wszystkim, zwiększa niepokój każdego.

Teraz więc, bardziej niż kiedykolwiek, jest czas, byście uciekali się do Najświętszego Serca i poświęcili się Mu ze wszystkim, co jest wam drogie. Zawierzcie Mu ten nowy dom, który założyliście i który czeka tylko na spokojny rozwój, nawet wśród zgiełku zewnętrznego świata. Zawierzcie Mu też ten dom, który być może musieliście opuścić, pozostawiając swych starych rodziców, pozbawionych waszej opieki w przyszłości. Zawierzcie Mu swoją ojczyznę, której glebę użyźnił pot, a może i krew waszych przodków – być może oczekującą, że teraz również i wy okażecie ofiarność w służbie dla niej. Powierzcie Mu, tak jak my to czynimy, nasz Kościół Święty posiadający obietnicę życia wiecznego i mający zapewnienie, że nie upadnie pod naporem piekła, lecz łkający niczym Rachela nad swymi wieloma synami, którzy zginęli, nad tak wieloma zniszczonymi swymi świątyniami, nad swymi kapłanami niemogącymi wykonywać swej posługi, nad swymi niezliczonymi biednymi duszami – owieczkami zagubionymi w ruinach swych spustoszonych owczarni lub na pustyniach wygnania, podczas gdy połączone siły podstępu i ułudy spiskują, żeby oddzielić ich od ich jedynego prawdziwego Boskiego Pasterza.

Powierzcie, w końcu, Najświętszemu Sercu całą ludzkość – podzieloną, rozdartą i skrwawioną ludzkość. Tysiące ludzi bowiem zapomniało o swoim chrzcie, zapomniało nawet niekiedy o prawie wyrytym przez Stwórcę w głębi każdego ludzkiego sumienia. Oby odnaleźli znowu po swych występkach jego ślad z poczuciem zakłopotania i żalu, oby całym sercem się nawrócili: „Pamiętajcie o tym i okryjcie się wstydem! Grzesznicy, nawróćcie się sercem!” (Iz 46, 8). Niech powracając do własnej przeszłości oraz do przeszłości swych przodków, pamiętają, że jest tylko jeden Bóg i że nie ma On sobie równego. „Wspomnijcie rzeczy minione od wieków! Tak, Ja jestem Bogiem i nie ma innego, Bogiem, i nikogo nie ma jak Ja” (Iz 46, 9). Nade wszystko jednak, patrząc z miłością na obraz Najświętszego Serca, niech pamiętają, że jedyny Bóg, jakiemu nie ma równego, stał się równy ludziom, że ma On Serce podobne do ich serca, zranione miłością do nich, że to Serce żyjące w tabernakulum jest zawsze gotowe przyjąć ich pokutę i ich modlitwy, zawsze chętne, przelewając własną Krew, zrosić ich obfitością swych łask; że Ono jedyne może uleczyć wszelkie zło, osuszyć wszelką łzę i naprawić wszelkie nieszczęście.

Pius XII

Powyższy tekst jest fragmentem książki Piusa XII Małżeństwo na zawsze.