Rozdział piąty. Przesłanie, dzieła

Pokazał Boga ludziom

Masowy ateizm jest najpoważniejszym i najbardziej niepokojącym zjawiskiem naszej epoki, w której wielu ludzi otwarcie neguje istnienie Boga, a znaczna część żyje praktycznie tak jakby Boga nie było.

Lecz Pan Bóg daje często odczuć swoją wszechobecność i ujawnia swe dzieła poprzez niektóre świątobliwe dusze, które wybrał jako swoich świadków w świecie.

Jedną z tych świątobliwych dusz, które w sposób doprawdy cudowny objawiły potęgę i dobroć Stwórcy był z pewnością ojciec Pio. W nim Pan Bóg objawił się również przez niezwykłe zjawiska.

Przeżyć, mając 48-stopniową gorączkę, może być tylko dziełem Boga. Żyć, nosząc na ciele pięć krwawiących ran przez pięćdziesiąt lat, rozlewając codziennie krew, może być tylko dziełem Boga. Pościć i nie spać jest niemożliwe dla człowieka, który pragnie zachować życie, ale nie było niemożliwe dla ojca Pio podtrzymywanego mocą Wszechmocnego.

A co rzec o innych nadzwyczajnych zjawiskach jak bilokacje, prorokowanie, rozeznawanie serc i myśli człowieka, zapachy i inne cudowne właściwości. Są to wszystko dary „zstępujące z góry” (Jk 1, 17), które ukazują potęgę i moc Boga.

Podobnie moc uzdrawiania, uwalniania od zła, dokonywania tylu cudów przynoszących korzyść cierpiącym braciom, jest kolejnym znakiem ujawniającym Wszechmoc Bożą.

Jednak najcudowniejszą rzeczą, która objawiała wszechobecność i wszechmoc Boga w ojcu Pio, było nawrócenie tak wielu grzeszników i zbłąkanych.

Kiedy udaje się złamać w wolnym stworzeniu uporczywość w złym, można obwołać najbardziej niebywały cud jaki tylko może się przydarzyć.

A te cuda nawróceń były tak liczne w San Giovanni Rotondo. Zarówno prości ludzie jak i znakomite osobistości znajdywały Boga w jego wiernym słudze. Protestanci, ateiści, masoni, komuniści, anarchiści, agnostycy, otrzymywali w San Giovanni Rotondo światło łaski, które sprowadziło ich do Boga.

Nie powinniśmy zapominać, że wokół ojca Pio gromadziło się całe grono dostojników kościelnych, naukowców, lekarzy, a zwłaszcza najwybitniejszych pisarzy tamtych czasów, spod pióra których wyszły całe strony na temat brata z Gargano. Również ten fakt nie jest czymś zwyczajnym w życiu ubogiego zakonnika.

Także przemiana San Giovanni Rotondo, które zasłynęło ze wspaniałej kliniki, rozbudowa dróg, upiększanie nowych budynków, willi, hoteli; to wszystko jest widomym znakiem tego, że ludzie dostrzegali szczególną obecność Boga w tym miejscu, gdzie żył człowiek umiłowany przez Pana.

Prosił Boga o wierność

Ojciec Pio nie tylko pokazał nam Boga, ale co więcej, nauczył nas jak należy Go kochać i służyć Mu.

Pan Bóg musi być kochany całkowicie i wiernie, bez kompromisów, bez półśrodków, bez zastrzeżeń. Przez całe życie, w wielkich i drobnych sprawach. Jest to miłość totalna, którą Pan Jezus nam nakazał: „Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem…” (Mt 22, 37).

Ojciec Pio żądał czystej i całkowitej wierności Bogu. Wiara i moralność są fundamentami życia chrześcijańskiego. Tylko wtedy, gdy przyjmujemy wszystkie prawdy wiary katolickiej i przestrzegamy ewangeliczne prawo moralne, życie chrześcijańskie zmierza do swojego właściwego celu, Królestwa niebieskiego.

Ojciec Pio pragnął, by jego synowie i penitenci byli katolikami z przekonania, katolikami czynnymi, wzorowymi, wszyscy, jak „jeden mąż”. Nie dopuszczał niejasności czy dwuznacznego mieszania, czy to w wierze, czy w moralności.

Gdy mówiono mu o innych religiach, tak komentował:

– Oni mają tylko odrobinę światła, a my mamy całe!

Jeśli chodzi o tak zwanych katolików komunistów, pewnego razu wskazano mu kilku, którzy się za takowych uważali. Ojciec Pio wybuchnął bolesnym głosem:

– Katolicy komuniści… Czy można wyrzec większą bzdurę od tej?…

Kiedy mówiono mu o modernistycznych prądach niszczących wiarę katolicką, cierpiał jak ciemiężony śmiertelną agonią.

Gdy wspomniano mu o nowinkach myślowych modernistycznych teologów, którzy podstępnie naruszają prawdy wiary pierwszorzędnej ważności takie jak: Zmartwychwstanie Chrystusa, Jego Boskość, dziewicze macierzyństwo Matki Bożej, istnienie piekła i tym podobne, i pytano go o radę w jaki sposób zachować się, zawsze słyszało się głośno i wyraźnie jego cierpiętnicze słowa:

– Skoro Duch Święty się nie zmienia, nic nie może ulec zmianie.

Nawet na kilka dni przed śmiercią, witając się z jedną córką duchowną, położył jej dłoń na głowie i rzekł dwukrotnie z mocą:

– Usilnie proszę cię córko o stałość i wytrwałość w wierze naszych ojców!

Innym razem, kiedy pewien biskup mówił mu o ruinie duchowej i moralnej sprzeniewierzających się, opowiadając o niezwykle przygnębiających profanacjach, jakie mają miejsce w czasie przyjmowaniu Najświętszego Sakramentu i na kazaniach, ojciec Pio przerwał mu, mówiąc z udręką:

– Dość, dość… rozdzieracie mi serce!

Do jednego współbrata studiującego Pismo Święte, zauroczonego modernistyczną egzegezą biblii, ojciec Pio odpowiedział sucho i ponuro:

– No nieźle! Pozbyliście się słów Boga, a zamieściliście słowa nędznych ludzi…

Główny przełożony franciszkanów, który wybierał się omówić modernistyczną odnowę Zakonu Braci Mniejszych z nowymi Ustawami, wychodząc zauważył ojca Pio mierzącego w niego palcem wskazującym i mówiącego z mocą:

– Nie wynaturzajcie się! Nie wynaturzajcie się!… Pewnego dnia, święty Franciszek wyprze się was przed Bogiem.

Kiedy doniesiono mu, że niektórzy księża nauczają, iż można przyjmować Komunię świętą będąc w grzechu śmiertelnym, jeśli wcześniej wymówiło się prosty akt skruchy, bez uprzedniej spowiedzi sakramentalnej, głoszą, że nie ma już obowiązku Mszy niedzielnej i negują wartość modlitwy, ojciec Pio ze łzami w oczach zalecał częste odmawianie następującego aktu strzelistego:

– O Jezu, uchroń wybranych w tej godzinie ciemności!

Kapłanom i świeckim, zakonnikom i zwykłym wiernym, wszystkim nakazywał zachowanie stałej i integralnej wiary w Boga, „który się nie zmienia”.

Syn Kościoła

Ojciec Pio był zawsze najposłuszniejszym i najpobożniejszym synem Kościoła.

Pewnego razu, podczas dyskusji o charakterze religijnym, kiedy inni zacietrzewiali się, by podtrzymywać nowe poglądy modernistycznych myślicieli, ojciec Pio uciął wszystko mówiąc:

– Mówcie co chcecie, ja zostaję przy Kościele i basta.

Ojciec Pio zawsze w swoim życiu udowadniał prawdziwość tego twierdzenia: „zostaję przy Kościele i basta”.

Zdarzało mu się określać Kościół mianem „nasza najczulsza Matka”, i dla tej Matki tyle to razy oddawał samego siebie na ofiarę przebłagalną!

Szczególnie w ostatnich latach ojciec Pio cierpiał przeszywające udręki z powodu podziałów i odstępstw od wiary, a jedyne jego pocieszenie było w niedalekiej przyszłości – jak mawiał – kiedy w Kościele nastanie „jeden pasterz i jedna owczarnia” (por. J 10, 16).

Największą próbą miłości do Kościoła, jak mówił, jest wspomaganie go w najcięższych doświadczeniach, jakim został poddany. Heroiczne posłuszeństwo, w milczeniu i pokorze, taka właśnie była jego postawa w czasie długoletnich zawieruch.

Kiedy był udręczony, miał siłę powiedzieć:

– Słodka jest ręka Kościoła nawet wtedy, gdy bije, bo jest to ręka Matki.

A o tych wszystkich młodych odszczepieńcach, którzy zadają ból Kościołowi, mawiał, że „nie mają ani rozumu ani serca”.

Wiemy dobrze z jakim szacunkiem i nabożeństwem przyjmował zarządzenia Stolicy Apostolskiej, nawet jeśli były one trudne do wykonania.

W ciągu pół wieku, ojciec przełożony był kilkakrotnie zmuszany, by wejść do celi ojca Pio i przeczytać mu jakiś list czy dokument władzy kościelnej, zawierający surowe zarządzenia, które go dotykały. Ojciec Pio natychmiast zrywał się na równe nogi, wysłuchiwał ze spuszczoną głową, a na koniec mówił:

– Deo gratias!

Po czym płakał i modlił się.

Najszlachetniejszym i największym gestem, jaki uczynił ojciec Pio dla Kościoła, było ofiarowanie Kościołowi całej swojej działalności, w testamentowej darowiźnie dla Stolicy Apostolskiej.

On sam mówiąc o dziele Domu Ulgi w Cierpieniu wyznał pewnego dnia jednemu synowi duchowemu:

– Zauważ, sporządziłem testament, pozostawiając wszystko Kościołowi, ponieważ jestem synem Kościoła. A gdy mnie zabraknie, moja Matka powinna rozporządzać wszelkimi ofiarami, nawet jednym centymem, które dusze z całego świata dają na dzieło Dom Ulgi w Cierpieniu. Uczyniłem to w świętym obowiązku, by uniknąć jakichkolwiek dwuznaczności.

Szczególne miejsce w jego sercu zajmował papież. Wystarczy wspomnieć, że miał zawsze fotografię papieża i każdego wieczoru mała lampka, która oświetlała Najświętszą Pannę, również rzucała snop światła na wizerunek papieża.

Biskupowi Manfredonii, wybierającemu się do papieża, ojciec Pio polecił:

– Powiedz papieżowi, że dla mnie, po Jezusie, istnieje tylko on.

Innych często zachęcał do modlitwy za papieża, którego bardzo ukochał. Dlatego też kiedy dowiedział się, że Pius XII czuje się źle, kazał powiedzieć przez pośrednictwo profesora Enrico Mediego:

– Powiedz papieżowi, że oddałbym za niego życie z największą radością.

Widzimy więc, jaką czcią darzył papieskie nauczanie, jak uwielbiał doktrynę papieża Piusa XII, jak bardzo był uważny, by nie uronić jednego nakazu, jednego rozporządzenia Ojca Świętego.

Obrońca życia

Jedna rzecz szczególnie leżała ojcu Pio na sercu: obrona życia i jego źródeł. Grzech przeciwko życiu podrywał go z impetem na równe nogi.

Rodzina, małżeństwo, moralność znajdywały w nim nieustraszonego obrońcę. Żądał respektu i poszanowania wobec tej rzeczywistości, która realizowała zamiary Boże dotyczące przyrostu rodzaju ludzkiego.

Zgodna rodzina, nierozerwalne małżeństwo są podstawowym fundamentem życia ludzkiego. Ileż to rodzin ojciec Pio uratował od rozkładu czy rozwodu!

Z mocą nawoływał, iż rozwód niweczy człowieka i przez to stanowi szeroką drogę prowadzącą do piekła. Kiedy zaś rozwód staje się prawem obywatelskim, przyszłość takiego społeczeństwa jest narażona na poważne niebezpieczeństwo.

Ojciec Pio szczególnie upodobał sobie wielodzietne rodziny, ponieważ, jak mówił, celem małżeństwa są dzieci, a jak czytamy w Piśmie Świętym „synowie są darem Pana” (por. Ps 126, 3).

Młodym małżonkom miał w zwyczaju życzyć „pięknej gromadki dzieci”, by „zaludniać ziemię i Niebo”. Dlatego dużo było wielodzietnych rodzin, spośród małżeństw duchowo wywodzących się od niego.

Sprzeciwiał się środkom antykoncepcyjnym, które uważał za „szatański” produkt jak również przeciw każdemu innemu nadużyciu małżeństwa podstępnie prowadzącemu do samej tylko cielesnej komercji.

Odmawiał rozgrzeszenia i odrzucał z pasją tego, kto trwał uparcie w grzechu i w postanowieniu nie dopuszczania do poczęcia dziecka. Pewnego dnia rzekł do jednego:

– Oby zemsta Pana nie spadła na twoją głowę.

Innego przestrzegł mówiąc:

– Kiedy się ożeniłeś Pan Bóg zdecydował ile dzieci ma ci dać.

– A co z ciężarem wychowania i wykarmienia dzieci? – oponowali niektórzy.

– Kiedy ma się wiarę – odpowiadał ojciec Pio – dzieci nie ciążą, ani na zdrowiu, ani na środkach finansowych, ani na nerwach.

Raz ojciec Pio, będąc w towarzystwie rozmawiających mężczyzn, wskazał na zbliżającego się profesora Manelliego mówiąc półgłosem do obecnych:

– Ten pan żyje całkowicie Ewangelią… Ja naprzeciwko niego powinienem się rumienić!…

Pan ten był ojcem dwudziestu jeden dzieci. I tę właśnie rodzinę, ojciec Pio nazywał „moja rodzina”.

Wielka była radość ojca Pio kiedy ukazała się encyklika Humanae vitae, utwierdzając stanowisko Kościoła w sprawie kontrolowania narodzin. Za tę encyklikę ojciec Pio podziękował Pawłowi VI w liście napisanym niedługo przed śmiercią.

Ojciec Pio był nieprzejednany wobec wszelkich grzechów nieczystości, czy to tych popełnionych samemu czy z innymi. Grzechy te, jak to zawsze nauczał Kościół, są obrazą Boga i profanują źródła życia.

Tyle razy ojciec Pio zbawiennie odrzucał tych grzeszników krzycząc:

– Nie plamcie się!

Jeden rozdział w następnej części, poświęcony będzie walce ojca Pio przeciw nieprzyzwoitym modom. Żądał by niewiasty były skromnie odziane jak przystoi osobie bogobojnej, by nosiły spódnice długie, dobrze za kolana.

„Idźże się przebrać!” – Ile razy ojciec Pio powtarzał to nawoływanie? Do pewnej penitentki rzekł raz:

– Gdybyś ucięła sobie ręce… cierpiałabyś mniej, niż będziesz cierpieć w czyśćcu… Gołe ciała będą się palić.

Jeszcze bardziej zaciekła była walka ojca Pio z innymi jeszcze cięższymi grzechami, jak: homoseksualizm, eutanazja, aborcja. Uważał te grzechy za ohydę ludzkości i zniweczenie wszelkich wartości chrześcijańskich.

Dom Ulgi w Cierpieniu

Wieczór 9 stycznia 1940 roku, to data założenia kliniki przy sanktuarium Santa Maria delle Grazie.

Ojciec Pio wyraził swą radość z tego powodu trzem synom duchownym: aptekarzowi, Carlo Kisvardayowi; lekarzowi, Guglielmo Sanguinettiemu; rolnikowi, Mario Sanvico, mówiąc:

– Tego wieczoru rozpoczyna się moje wielkie dzieło ziemskie.

Ojciec Pio miał wtedy w ręku pierwszy kamień pod budowę, złotego napoleona wartego dziesięć franków, otrzymany w darze od anonimowej staruszki, i nic poza tym.

Mogło się to wydawać widomym szaleństwem, jeśli zważyć na czas i miejsce, był to czas wojny, a miejsce cierpkie i odosobnione. Lecz wiara jego była olbrzymia. Natychmiast rozpoczął zbierać datki, które wkrótce zaczęły przychodzić z wszystkich stron świata. W maju 1947 roku rozpoczęły się prace na pełnych obrotach, a w następnym roku kompleks szpitalny był już na ukończeniu.

Uroczyste otwarcie Domu Ulgi w Cierpieniu miało miejsce 5 maja 1956 roku, z błogosławieństwem kardynała Giacomo Lercaro i z przemówieniem nadesłanym przez papieża Piusa XII.

Od tej pory Dom przyjmował coraz większą ilość cierpiących członków Mistycznego Ciała Chrystusa. I ciągle zmierzał naprzód, pomimo wszelkich zawirowań. Ojciec Pio zapewniał:

– To Pan własnymi ramionami podtrzymuje Dom Ulgi w Cierpieniu. Jest to bowiem dzieło Boga i będzie na wieki. Biada temu, kto by podniósł na nie rękę…

Według ojca Pio Dom powinien być „miejscem modlitwy i nauki”. Wiara i technika, asceza i sztuka leczenia, duchowość i medycyna muszą „skierować się na całą osobę, jej duszę i ciało”, jak to ujął papież Pius XII w przemówieniu inauguracyjnym.

Dla ojca Pio Dom Ulgi w Cierpieniu powinien być „szpitalem technicznie dostosowanym do najodważniejszych potrzeb klinicznych”, ale nade wszystko, miejscem, „gdzie rodzaj ludzki odnajdzie Chrystusa ukrzyżowanego, i będzie jedną owczarnią pod jednym pasterzem”.

Niektórzy robili ojcu Pio wymówki, dlaczego Dom jest tak piękny i atrakcyjny, że niemal wydaje się być zbyt luksusowy.

– Zbyt luksusowy?… – odrzekł ojciec Pio. – Ależ gdyby to tylko było możliwe, zrobiłbym go ze złota, gdyż w chorym jest Jezus, a wszystko co robimy dla Jezusa, to i tak za mało.

Przy innej okazji, ojciec Pio zagadnął do robotników:

– Zróbcie tak, żeby był piękny niczym Raj, ponieważ będzie tam przebywał niedomagający Jezus.

W trosce o chorego, według ojca Pio, trzeba mieć w poszanowaniu hierarchię wartości: najpierw łaska Boga, potem działanie człowieka.

Taka właśnie była nadprzyrodzona technika świętego Józefa Moscatiego, słynnego lekarza z Neapolu, na której dokładnie wzorował się ojciec Pio, co potwierdza się w przemówieniu jakie wygłosił do najznakomitszych lekarzy świata zgromadzonych na sympozjum w San Giovanni Rotondo:

– Waszą misją jest leczenie chorego: lecz jeśli do łóżka chorego nie niesiecie miłości, nie sądzę, żeby lekarstwa dużo pomogły. Sam tego doświadczyłem… Zanoście Boga chorym: to więcej warte niż jakiekolwiek inne kuracje…

Dom Ulgi w Cierpieniu zawsze będzie świadczył o płodności Bożej miłości. Miłość Boża wylewa się na stworzenia. A ten, kto jest pełen Bożej miłości, nie może nie dawać siebie innym stworzeniom. Tak właśnie czynili święci.

W trosce o choroby ducha poświęcił się cały w kapłańskiej posłudze spowiedzi i w duchowym przewodnictwie. W trosce o ułomności ciała założył szpital, który nie był jedynie miejscem smutku i boleści, lecz prawdziwie uroczym i pogodnym domem, domem, w którym odnajdywano ulgę w cierpieniu.

Grupy Modlitewne

Kolejnym dziełem ojca Pio są Grupy Modlitewne. Obecnie istnieje bardzo wiele tych grup. Stanowią żywą moc Kościoła, żyjąc prawdą ewangeliczną, świadczoną przez całe pięćdziesięcioletnie życie zakonne cierpiącego ojca Pio.

24 września 1975 roku, w czasie uroczystej audiencji, Paweł VI mówił o „ojcu Pio z Pietrelciny, który pośród tylu wielkich i szlachetnych dokonań, zrodził ten hufiec, tę rzekę ludzi, którzy poprzez modlitwę, przykład i w nadziei świadczenia duchowej pomocy, poświęcają się życiu chrześcijańskiemu i dają świadectwo jedności w modlitwie, miłości, ubóstwie duchowym i gorliwości w wyznawaniu wiary katolickiej”.

„Rzeka ludzi, którzy modlą się… i dają świadectwo… gorliwości w wyznawaniu wiary katolickiej”. Takie właśnie były Grupy Modlitewne ojca Pio.

Członkowie tych grup muszą być rozmodlonymi, żywymi i gorliwymi katolikami, bo tylko wtedy będą „pochodniami światła i miłości w świecie”, wśród ciemności błędu, przemocy, „pomieszania idei”, które niszczą Kościół i społeczeństwo.

Ojciec Pio, zawsze posłuszny słowom Wikariusza Chrystusowego, założył Grupy Modlitewne zainspirowany zachętą papieża Piusa XII.

– Mamy tu dużo roboty – powiedział wówczas ojciec Pio – trzeba zakasać rękawy. My pierwsi odpowiemy na apel rzucony przez Ojca Świętego.

Już wiele lat wcześniej, w 1914 roku, ojciec Pio, w liście do jednej córki duchowej, nakreślił wspaniały projekt Grup Modlitewnych. Pisał w nim, że Grupy Modlitewne powinny być, dla świata i w świecie, świadectwem życia „prawdziwie katolickiego”, karmionego „nieustanną modlitwą”, aby urzeczywistniła się ta najistotniejsza treść modlitwy Ojcze nasz.

Chwała Boga, nawrócenie i zbawienie grzeszników, uświęcanie dusz, to najistotniejsze cele Grup Modlitewnych, które odpowiadają fundamentalnym punktom Modlitwy Pańskiej: chwały i uwielbienia, dziękczynienia, zadośćuczynienia i wynagrodzenia.

– Tym czego najbardziej brakuje światu – powtarzał wielokrotnie ojciec Pio – jest modlitwa.

I jest to prawda. Bo skoro wszędzie źle się dzieje, skoro nasze społeczeństwo jest ciemiężone tyloma zbrodniami i takim zepsuciem, to właśnie dlatego, że zerwało życiodajną i zbawienną więź z Tym, który powiedział: „Beze mnie nic nie możecie uczynić” (J 15, 5).

Jeśli żyjemy w ciemności grzechu i niepewności, która przygnębia, to tylko dlatego, iż nie jesteśmy w jedności z Tym, który powiedział: „Ja jestem światłością świata. Kto idzie za mną nie będzie błądził w ciemności, lecz będzie miał światło życia” (J 8, 12).

Założenie grupy modlitewnej jest bardzo proste. Można zorganizować ją nawet w kilka osób. Wystarczy znaleźć księdza, który zechce poprowadzić grupę z błogosławieństwem biskupa.

Ojciec Pio radził:

– Nie czyńcie nic bez zgody i pozwolenia biskupów i księży. Róbcie wszystko posłusznie i za ich zgodą.

Obecnie grupy organizują jedno lub dwa spotkania modlitewne w miesiącu, w których nigdy nie brakuje modlitwy różańcowej i rozważania inspirowanego na przesłaniu tudzież przykładzie ojca Pio.

Jeśli wierni grupy są faktycznie gorliwi, przyciągają także innych, i rzeczywiście stają się „pochodnią światła i miłości w świecie”.

Przed Bogiem, w dniu sądu, zrozumiemy wartość modlitwy i konieczność prowadzenia głębokiego życia duchowego.

Jest to bowiem najwyższy apostolat jaki dusza może spełniać w Kościele – zapewnia ojciec Pio.

cdn.

Ks. Stefano Maria Manelli

Powyższy tekst jest fragmentem książki ks. Stefano Marii Manelliego Św. Ojciec Pio z Pietrelciny.