Rozdział piąty. Prawa Piotrowe, cz. 1

Kolejnym ważnym posunięciem Johna jest kupienie Penny Catechism. Widział, co Ewangelia mówi o Kościele, a teraz pragnie zobaczyć, co Kościół mówi o Ewangelii.

Przewracając kolejne strony, John jest zdezorientowany. W jednym miejscu dowiaduje się, że Kościół katolicki nie modli się do relikwii, ówdzie odczytuje coś, co pojmuje jako w sposób zamierzony błędne tłumaczenie apostoła Jakuba. Gdzie indziej znowu spostrzega, że rzymskim katolikom nie zakazano posiadania wiedzy o Dziesięciu Przykazaniach, chociaż układają je w dziwaczny i podejrzany sposób. Raz jeszcze przypomina sobie, że nie kupił katechizmu, aby studiować kwestie o drugorzędnym znaczeniu, czy aby krytykować, ale by dowiedzieć się, co Kościół rzymski mówi sam o sobie i o swoim ustanowieniu.

Zwraca się zatem do apostolskiego wyznania wiary i ostatecznie zatrzymuje się na pytaniu osiemdziesiątym siódmym.

„Dlaczego Biskup Rzymu jest Głową Kościoła?

Biskup Rzymu jest Głową Kościoła, ponieważ jest następcą św. Piotra, którego Chrystus ustanowił Głową Kościoła”.

„To właśnie – mówi John – jest sedno całej sprawy. Rozumiem jasno, że musi istnieć Kościół, jeśli Objawienie Boga ma być zrozumiałe. Oto więc proste twierdzenie. Może on być prawdziwy lub nieprawdziwy – podejrzewam, że jest nieprawdziwy. Jeśli jest nieprawdziwy, nie mam już czego dalej szukać, a jeśli jest prawdziwy, także nie mam czego dalej szukać. Jeśli jest nieprawdziwy, mogę równie dobrze zatrzymać się tu, gdzie jestem i radzić sobie, jak potrafię najlepiej, ponieważ z pewnością nie mogę przyłączyć się do Kościoła, który opiera się na fałszu. Jeśli jest prawdziwy, absolutnie nie mogę się zatrzymać tu, gdzie jestem. Absurdem jest twierdzić, że mogę być członkiem Kościoła, jeśli nie znajduję się w relacji posłuszeństwa i jedności wobec jego głowy. Wszystko inne ma drugorzędne znaczenie – święcenia anglikańskie, wzywanie świętych, mariolatria (1).

To oczywista sprawa. Teraz widzę, że muszę ponownie zwrócić się do Nowego Testamentu, zbadać teksty cytowane w katechizmie i sprawdzić, jak je rozumiem”.

Zatem John raz jeszcze otwiera swoją Biblię, zaopatruje się w pióro, atrament oraz papier i rozpoczyna studia. Przejrzenie wszystkich notatek, sporządzonych na ten temat przez Johna zajęłoby nam zbyt wiele czasu (chociaż załączam je w podsumowaniu do niniejszej książki). Niektóre z nich są być może zbyt fantastyczne – z pewnością byłyby fantastyczne, gdyby nie miały żadnego oparcia. W sumie zawierają dwadzieścia dziewięć argumentów na poparcie twierdzenia katechizmu, ale, w dużym skrócie, sprowadzają się do tego, że: Szymon Piotr w sposób oczywisty sprawuje pewnego rodzaju przywództwo pośród apostołów. Jego imię pojawia się jako pierwsze we wszystkich spisach kolegium apostołów (Mt 10, 2; Mk 3, 16; Łk 6, 14; Dz 1, 13), a w jednym fragmencie wręcz użyte zostało wobec niego słowo „pierwszy” (Mt 10, 2), chociaż nie był pierwszym powołanym, ani tym szczególnie wyróżnionym, jako „uczeń, którego Jezus miłował” (J 21, 20). Żydzi traktują go jako rzecznika pozostałych (Mt 17, 24). Przewodzi wszystkim delegacjom do Mistrza (Mk 1, 36; Łk 9, 33 i n.), rozpoczyna dyskusje (Dz 15, 7–11; 11, 4 i n.), wypowiada pierwszą anatemę po Pięćdziesiątnicy (Dz 5, 3 i 4), dokonuje pierwszego cudu Kościoła (Dz 2, 6 i 7), wygłasza pierwsze kazanie (Dz 2, 14).

„Tak, tak – mówi John – był urodzonym ludzkim przywódcą – z natury żarliwy, silny, pełen entuzjazmu, wpływowy. Te argumenty nie dowodzą niczego więcej. Zbadajmy jeszcze w szczególny sposób owe teksty, na które papiści kładą taki specjalny nacisk. Są one bardziej znaczące niż inne”.

„Ty jesteś Szymon, syn Jana, ty będziesz nazywał się Kefas – to znaczy: Piotr” (J 1, 42).

„Tak naprawdę – rozmyśla John – to niczego nie dowodzi. Wiemy, że zwyczajem Naszego Pana było nadawanie imion apostołom. Nazywał na przykład Jakuba i Jana «Boanerges», czyli «synami gromu», z powodu ich gorącego, pełnego gniewu ducha (Mk 3, 17). Zatem Piotr został tak nazwany, ponieważ miał silny, nieustępliwy temperament. Ewangelie bez wątpienia dostarczą na to licznych dowodów”.

Wobec tego John ponownie studiuje Ewangelie i jest całkowicie oszołomiony. Znajduje cztery czy pięć odnotowanych faktów, które wydają się dowodzić czegoś dokładnie przeciwnego. Piotr próbuje iść po wodzie i nie udaje mu się, ponieważ jego wiara jest zbyt słaba (Mt 14, 28–30). Jest przerażony na myśl o cierpieniach Pana i zostaje ostro skarcony za swoją słabość (Mt 16, 21–23). Po tym, jak przysięga, że prędzej umrze, niż opuści swego Pana i po tym, jak zostaje wyraźnie ostrzeżony w tej kwestii, trzy razy zapiera się Go z powodu drwin paru dziewcząt służebnych (Mt 26, 34 i 35, 69–75), uciekłszy uprzednio wraz z pozostałymi z Getsemani (Mt 26, 56). Innymi słowy, jest impulsywnym, pełnym namiętności, niestałym, słabym, chwiejnym człowiekiem.

„Mógłby z powodzeniem nosić imię Ogień – duma John – z powodu swej gorącej żarliwości, albo Woda, z powodu swej słabości, ale Skała wydaje się najdziwniejszym i niewłaściwym zastosowaniem metafory, o jakim kiedykolwiek słyszałem. Jednak Chrystus «wiedział, co w człowieku się kryje» (J 2, 25). Czytał w sercach i oceniał charaktery tak, jak tylko Bóg Wszechmogący może czynić. Nie rozumiem, to dla mnie zbyt wiele”.

Przez chwilę John zajmuje się swoją łamigłówką i stopniowo zaczyna mu świtać pewnego rodzaju wyjaśnienie.

John rozważa ponownie, że istnieją dwa rodzaje imion, nadawanych ludziom: osobiste i oficjalne. Na przykład w szkole średniej, do której uczęszczał, był chłopiec przezywany „Kotem”, z powodu swych dziwnych oczu i sposobu, w jaki chodził. To jest absolutnie zrozumiałe – taka osobista etykietka. Ale istnieją inne imiona, które nie są osobiste. Król Hiszpanii jest nazywany „Jego Katolicką Wysokością”. Król Jerzy II angielski w modlitewniku Kościoła anglikańskiego był nazywany „najbardziej religijnym i łaskawym królem”, podobnie jak wszyscy jego poprzednicy, przynajmniej od czasów reformacji, a także wszyscy jego następcy aż do dnia dzisiejszego. Króla Edwarda VII określa się „Obrońcą Wiary”. Jednak bywali królowie Hiszpanii, którzy nie byli „katoliccy”. Jerzy II nie był ani religijny, ani łaskawy. Edward VII z pewnością nie jest obrońcą wiary w tym sensie, w jakim nadano ten tytuł ojcu angielskiej reformacji (2). Jednak nikt nie proponuje, aby te imiona usuwać czy pozostawiać zgodnie z osobistym charakterem lub wyczynami tych, którzy je noszą. Są to oficjalne, a nie osobiste etykietki.

„Bardzo dobrze”, zastanawia się John. „Zatem jeśli imię Piotr nie jest osobistą etykietką, przyczepioną do Szymona Bar Jony, czyż nie muszę wziąć pod uwagę możliwości, iż jest to tytuł oficjalny?”

Znowu wertuje Ewangelię.

„Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą” (Mt 16, 18).

„Jaka jest zatem teoria papistycznych kontrowersjalistów?” pyta John samego siebie i w odpowiedzi przyznaje, że brzmi ona mniej więcej tak:

Szymon jest Piotrem nie dlatego, że ma kamienną naturę, ani nawet nie dzięki łasce, ale ponieważ w niezbadanych wyrokach Boga został wybrany, aby być kamieniem węgielnym instytucji, którą Chrystus nazywa swym Kościołem. Istnieje tylko jeden Kościół w chrześcijaństwie, który twierdzi, że został zbudowany na tym apostole – ten, którego centrum stanowi Rzym, gdzie Piotr władał i gdzie spoczywa jego ciało. Co się tyczy bram piekielnych, czy istnieje jakakolwiek inna instytucja w chrześcijaństwie, która równa się z tą pod względem niewzruszoności, autorytetu i potęgi? Jedna została zbudowana na ogniu Lutra, inna na pobożności Wesleya, kolejna – na żądzach króla i niezależnym duchu narodu. Okresy ich istnienia różnią się, ale żaden nie przekracza czterystu lat. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i rzuciły się na te domy (por. Mt 7, 27), a świat, który na nie spogląda, już kpi z pękających ścian, chwiejących się wieżyczek, podnieconych twarzy tych, którzy wyglądają z okien, wysiłków tych, co kładą zbrojenia i murują. „Dom wewnętrznie skłócony nie ostoi się” (Mt 12, 25) – o ileż mniej dom nie tylko podzielony wewnętrznie, ale także pierwotnie posadowiony na piaskach ludzkich namiętności i kaprysów, pokryty niewymieszanym tynkiem (por. Ez 13, 10), ukształtowany według innych zasad, niż to przewidział niebieski Architekt. Czyż pobożność, cierpienie, szczerość jego mieszkańców mogą tworzyć dom, którego Ojcem nie jest Bóg?

A co do tego, który istnieje od dziewiętnastu stuleci, jak wyznają nawet jego wrogowie – także spadł deszcz, deszcz łez i protestu, i pytań, powodzie buntu podniosły swój głos, całe narody wylały się przeciw niemu, silne narody z Północy, gorące wiatry uderzyły z paszczy piekieł, burzowe chmury ludzkiego namiętnego potępienia i klątwy ukryły go przed oczami tych, którzy powinni być jego dziećmi. A kiedy deszcz ustał i powodzie się cofnęły, i wiatry ucichły, i chmury przepłynęły, on wciąż stoi, bezpieczny od dachu do piwnic, tak idealnie lśniący, że wrogowie uważają to za nienaturalne, a przyjaciele – za nadprzyrodzone, tak niewzruszony, że ludzie kpią i nazywają go więzieniem, tak spokojny, że twierdzą, iż musi być pełen wewnętrznych walk, tak poza możliwościami ludzkiej sztuki budowania, że argumentują, iż z pewnością wybudował go Człowiek Grzechu (3). I ten dom, niepokonany i niezmienny, zbudowany jest na człowieku, którego Bóg nazwał Skałą.

„Rażąco niesprawiedliwa, przesadna, niepowściągliwa obrona”, myśli John ze zgorszeniem. „Ci papistyczni kontrowersjaliści mają wyczucie co do retoryki, ale żadnego – co do sprawiedliwości… Ale jaka dokładnie jest odpowiedź?…”

***

„I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie” (Mt 16, 19).

„A oto – mówi do siebie John – bardzo niezwykłe zdanie. Jedyny porównywalny z nim tekst, to ten, w którym Chrystus daje wszystkim apostołom moc odpuszczania i zatrzymywania grzechów (por. J 20, 23). Ale nie mogę uczciwie postawić jednego obok drugiego, ponieważ ten drugi zawiera poza wszystkim to, do czego roszczą sobie prawo wszyscy biskupi i księża. Wydaje się z pewnością, jakby same klucze zostały oddane Piotrowi, a innym jedynie ich okresowe używanie. Jest to daleko bardziej znaczące zdanie i skierowane wyłącznie do jednego człowieka. Cokolwiek pozostali otrzymali później, on także to otrzymał wraz z nimi, a wydaje się, że przez to wyjątkowe pełnomocnictwo otrzymał coś więcej. Owo pełnomocnictwo, czymkolwiek by nie było, mogło umrzeć wraz z Piotrem – to możliwe. Zobaczmy najpierw, czy jest na ziemi ktoś, kto rości sobie do niego prawo. Jeśli, z drugiej strony, nie był to osobisty przywilej, ale nadany też wszystkim apostołom, wtedy znajdę licznych pretendentów i będę musiał spróbować rozstrzygnąć pomiędzy nimi”.

John zabiera się do pracy, aby to rozważyć i stwierdza, że sprawa jest łatwiejsza, niż sądził. Przygląda się głowom różnych wyznań – arcybiskupowi Canterbury, prezydentowi Unii Kongregacji generałowi Boothowi (4) i prezydentowi Konferencji Wesleyańskiej – i w wyobraźni stawia przed nimi wszystkimi w formie pytania to, co pojmuje jako o tyle uczciwą, o ile retoryczną, parafrazę powyższego fragmentu.

„Czy któryś z was – pyta – twierdzi to wszystko, co zawiera to zdanie? Czy twierdzicie, że posiadacie klucze królestwa niebieskiego? Nie zbędziecie mnie odwoływaniem się do władzy głoszenia Ewangelii, dzięki której grzechy są odpuszczone. Gdyby Chrystus to miał na myśli, nie użyłby owego wyjątkowo mylącego obrazu. Nie, otrzymam ostateczną odpowiedź. Czy twierdzicie, że otwieracie i zamykacie niebiosa zależnie od swojej woli, oczywiście z pomocą Boga? A co za tym idzie, czy twierdzicie, że wszyscy ludzie, którzy chcą wejść do nieba, muszą, w pewnym sensie, zwrócić się do was o pozwolenie. Innymi słowy, czy rościcie sobie prawo do powszechnej jurysdykcji nad całym światem, królami, rządami, republikami? Czy zatem twierdzicie, którykolwiek z was, że jest panem świata, ojcem książąt i królów, że jego najmniejsze słowo wymaga uwagi, a jego istotne wypowiedzi wiążą sumienie, że niebiosa i ziemia poruszają się wraz z jego poruszeniami (ponieważ wszystko to jest w pewnym sensie zawarte, jak mi się wydaje, w tych strasznych słowach Chrystusa), że – krótko podsumowując – Ten, na którego barkach spoczęła władza (por. Iz 9, 5), włożył insygnia swego królestwa w ręce któregoś z was, że Ten, który sam jest bramą (por. J 10, 9), dał wam klucz?”

John czeka, nieco podekscytowany swoją własną parafrazą, a potem jego serce odbija głos, o którym wie, że stanowiłby odpowiedź tych, których pyta.

„Po tysiąckroć nie! Kim jest ten, kto wypowiada te bluźnierstwa? (Łk 5, 21) Nie ma na ziemi takiej władzy! Czynisz ujmę czci Chrystusa. To On otworzył królestwo niebieskie wszystkim wierzącym. Jeśli On jest bramą, jest szeroko otwarty, a Jego lud wchodzi poprzez Niego. Ludzie nie mogą zrobić nic więcej, niż tylko wskazać na Tego, który jest bramą poprzez Tego, który jest drogą (por. J 14, 6), ponieważ oni obaj są jednym”.

„Nawet moi księża – woła jeden głos – nie mogą zrobić więcej, niż tylko «głosić i zapowiadać jego pokutującemu ludowi odpuszczenie i przebaczenie grzechów» (5)”. A chór kontynuuje. „Ale powiedziałeś daleko więcej, niż to. Stwarzasz pozory, że działanie jednego człowieka jest konieczne do nadania darmowego Bożego zbawienia. Zniszczyłbyś w ten sposób wolność Ewangelii, otwarty dostęp do jednego Ojca poprzez Jezusa Chrystusa, Jego Syna. Jeśli wierzysz w to, co mówisz, jesteś nieprzyjacielem Chrystusa, a jeśli nie wierzysz – oszczercą, a w każdym przypadku burzycielem wolności dzieci Bożych (por. Rz 13, 21), którą On nabył dla nich swoją Krwią”.

„Zatem to straszne zdanie – odpowiada John z równym oburzeniem – nie jest niczym więcej, niż tylko retoryką – piękną frazą, brzęczącą miedzią i brzmiącym cymbałem (por. 1 Kor 13, 1). Jeśli tak jest, chcę wiedzieć, dlaczego takie słowa zostały kiedykolwiek użyte. Czy mądrość Ojca, mądrość rozwagi lub mądrość beztroski używa języka, który obiecuje tak wiele, a znaczy tak mało? Jeśli nie ma pretendenta…”

„Stój, ja tak twierdzę.”

John odwraca się i widzi starego człowieka, odzianego na biało, stojącego na stopniach ołtarza. Ponad nim wznosi się kopuła, wokół której olbrzymimi literami są wypisane te słowa, a poniżej znajduje się ciało apostoła.

„Ja tak twierdzę. Jestem wygnańcem ze świata i więźniem w moim własnym domu. Jestem grzesznikiem, jak ten, od którego pochodzi mój tytuł. Mam namiętności, słabości i pokusy, tak jak i on je miał. Nie jestem uodporniony na grzech, nie posiadam zabezpieczenia przed upadkiem, poza tym, które mogę znaleźć w miłosierdziu mego Boga i w modlitwach mego ludu. Mogę wyprzeć się mego Pana, jak to, zdaniem niektórych, uczynił Liberiusz. Mogę pobłądzić w mojej prywatnej wierze, jak Jan XXII. Mogę wahać się lub udzielić niejasnej odpowiedzi, jak Honoriusz. A jednak tak twierdzę i noszę klucze u dołu mojej potrójnej korony, aby pokazać, że dzierżę je w dłoni. W mocy Tego, który nazwał mnie Piotrem, nie obawiam się ich używać. Mogę pobłądzić we wszystkim innym, ale nie w tym, do czego zostałem tu postawiony. Co zwiążę, jest związane i w niebie, a co rozwiążę, jest rozwiązane w niebie, ponieważ za pośrednictwem Piotra zostało to powiedziane do mnie. I chociaż przeminęło stu papieży, Piotr wciąż tu stoi… Ja tak twierdzę, ja, Pius Dziesiąty, alias Piotr. Czy ktoś się ze mną o to spiera?”

Łagodny głos cichnie, wizja blednie i John pozostaje, pełen zdumienia.

Ks. Robert Hugh Benson

(1) Mariolatria – kult Najświętszej Maryi Panny, atakowany przez protestantów.

(2) Tytuł „Obrońca Wiary Katolickiej” (Defensor Fidei) – do dziś (!) wybijany na brytyjskich monetach obok wizerunku protestanckiej królowej otrzymał od papieża król Henryk VIII przed swym buntem wobec Rzymu.

(3) 2 Tes 2, 3, określenie odnosi się do Antychrysta.

(4) Założyciel Armii Zbawienia.

(5) Cytat z tekstów liturgicznych, zawartych w Modlitewniku powszechnym.

Powyższy tekst jest fragmentem książki ks. Roberta Hugh Bensona Religia zwykłego człowieka.