Rozdział piąty. Pierścień

Upłynęły cztery lata, a Katarzyna nadal nie wiedziała, jakie Bóg miał plany względem jej osoby. Aż któregoś dnia, kiedy miała szesnaście lat, uznała, że chyba już wie, na czym ma polegać jej życie. Miała modlić się za grzeszników, którzy sami nie chcieli tego robić. Miała cierpieć za nich i za ich grzechy tak, by powrócili do Boga i nie musieli być zsyłani do piekła, gdzie było ich miejsce, lecz by Bóg mógł przyjąć ich w niebie wraz z innymi dziećmi Bożymi.

– Bardzo byłabym wdzięczna, matko – poprosiła tego samego dnia Katarzyna, – gdybym mogła dostać inny pokój, tylko dla mnie. Bo widzisz, zamierzam zostać w nim do końca mojego życia i modlić się o nawrócenie grzeszników.

– Czy ty oszalałaś? – wołała Lapa, ale nie ośmieliła się odmówić prośbie Katarzyny. Dawno temu, Jakub wydał polecenie, by nikt nie wyśmiewał się z dziewczyny, ani na nią nie krzyczał. Ten dobry człowiek nie zapomniał nigdy chwili, w której ujrzał białą gołębicę unoszącą się nad głową córki – białą gołębicę, która nie mogła być niczym innym, jak tylko Duchem Świętym.

– Nasza Katarzyna to dobra dziewczyna – mawiał nie raz do swojej żony. – Ale inna niż nasze pozostałe dzieci. Musimy zostawić ją w spokoju, skoro nie potrafimy jej zrozumieć.

Tak więc pozwolono Katarzynie zająć najmniejszy pokoik w całym domu. Niewiele zmieściło się w tej malutkiej izdebce o zimnej kamiennej posadzce i maleńkim oknie, które przepuszczało zaledwie kilka promieni słonecznych. Bracia i siostry Katarzyny nie mogli zrozumieć, czemu chciała zamieszkać w tej izbie na zawsze i byli przerażeni, kiedy dowiedzieli się, że dziewczyna zamierza spać na starych deskach, zamiast na zwykłym łóżku.

– Toż nawet więźniowie mają lepsze prycze niż ty – mówili. – Ejże, Katarzyno. Zgódź się, to pomożemy urządzić ci wygodnie twój pokoik.

Ale Katarzyna nie chciała ich słuchać. Postanowiła, że odtąd będzie wiodła inne życie, życie, w którym cierpienie będzie odgrywało znaczącą rolę. Bo jakże inaczej miała zbawić grzeszników? Nie, jej własna wygoda należeć będzie odtąd do przeszłości. I nie będzie już jadła trzech posiłków dziennie, nie będzie też spacerowała po ukochanej Sienie, przyglądając się drzewom, wzgórzom i pięknym kościołom. Swój pokój będzie opuszczała tylko po to, by wziąć udział w Mszy Świętej i przyjąć sakramenty.

– Grzesznicy nie będą musieli cierpieć za swoje grzechy – powiedziała przybranemu bratu, ojcu Tomaszowi della Fonte. – Ja to zrobię za nich. Może Bóg spojrzy na mnie i zrobi mu się żal tych biedaków. Może moje małe cierpienia zyskają dla nich Niebo?

Przez kilka tygodni Katarzyna mieszkała w swojej małej izdebce, nie widując się z nikim i zjadając jedynie niewielkie ilości pożywienia, które jej przynoszono, po czym zaświtała w jej głowie nowa myśl.

– Chcę wstąpić do zakonu sióstr dominikanek – ogłosiła. – Ale nie chcę być zakonnicą w klasztorze, lecz tercjarką dominikańską.

– Dlaczego ty nie możesz być taka, jak inni ludzie – westchnęła jej matka, kiedy usłyszała tę nowinę. Lapa wiedziała, że tercjarze to niezwykle świątobliwi ludzie, to mężczyźni i kobiety, którzy przywdziali habity zakonne, ale żyli we własnych domach. Zwykle były to osoby w średnim wieku, a nie szesnastolatki, jak Katarzyna.

Katarzyna zastanawiała się, czy matka będzie się na nią gniewała.

– Wydaje mi się, że Bóg tak naprawdę chce, żebym była tercjarką, a nie zakonnicą – powiedziała. – Czyż to nie wspaniałe, nazywać się tercjarką, matko?

Lapa pokręciła głową.

– Dlaczego chcesz ubierać się jak zakonnica, ale nią nie być? Och, Katarzyno, ciągle sprawiasz jakieś kłopoty! Najpierw obcinasz swoje włosy! Potem wybierasz najgorszą izbę w całym domu! A teraz pragniesz zostać tercjarką dominikańską! Żadne z moich pozostałych dzieci nie sprawiało mi tyle problemów, co ty!

– Przyrzekłam, że nie opuszczę mojego pokoiku – powiedziała Katarzyna. – Proszę cię, matko, pójdź do sióstr tercjarek i powiedz im, że chcę zostać jedną z nich.

Lapa wzruszyła ramionami.

– Nie zrobię tego – rzekła. – Nie zamierzam zachowywać się dziwacznie. A poza tym, tercjarki nigdy cię nie przyjmą. To starsze kobiety – zwykle wdowy. Nie wezmą do siebie tak młodej dziewczyny.

– Proszę cię, idź i je poproś – błagała Katarzyna. – Gdybyś tylko matko wiedziała, jak bardzo pragnę przywdziać błogosławiony habit świętego Dominika!

– Nie ma tu o czym dyskutować – odparła Lapa. – Nie życzę sobie, żebyś mieszkała pod moim dachem ubrana w habit i przypominała swoim wyglądem zakonnicę. I proszę, żebyś mnie już więcej o to nie prosiła.

Katarzyna uklęknęła na środku swojej izdebki. Było jej niezmiernie smutno. Jakże może teraz zostać tercjarką, skoro przyrzekała, że nie opuści domu i będzie się modlić za grzeszników?

– Najdroższy święty Dominiku, będziesz musiał mi pomóc – powiedziała. I zrobiło jej się trochę lżej na duszy, kiedy swoje rozczarowanie ofiarowała za nawrócenie pewnego człowieka, który przysięgał, że nigdy nie pójdzie do kościoła.

W tym samym roku, w którym Katarzyna skończyła szesnaście lat, miasto ogarnęła epidemia ospy. Także i ona zaraziła się tą okropną chorobą i był taki moment, w którym wszystkim wydawało się, że umrze. Leżała na swoim twardym łożu, jej twarz i całe ciało pokryte były wrzodami, a jej myśli krążyły gdzieś poza tym światem. Biedna Lapa martwiła się o nią okropnie.

– Och! Czy mogę coś dla ciebie zrobić, Katarzyno? Może chciałabyś budyniu? Albo jakieś owoce…

Ale Katarzyna potrząsała głową.

– Pragnę jedynie zostać tercjarką dominikańską – odpowiadała ze smutkiem.

Lapa zrozumiała w końcu, że dłużej nie może odmawiać.

– No dobrze – powiedziała. – Udam się do przełożonej tercjarek i dowiem się, czy coś da się zrobić.

Pierwsza wizyta Lapy nie przyniosła oczekiwanego rezultatu – tercjarki nie chciały widzieć Katarzyny w swoich szeregach. Za drugim i trzecim razem, zmartwiona matka, powiedziała siostrom, że Katarzyna umrze, jeśli jej nie odwiedzą.

– Ale my nie przyjmujemy młodych dziewcząt – odparły tercjarki. – Ponieważ nie mieszkamy w klasztorze, musimy być pewne, że można ufać naszym siostrom. A kto zapewni, że Katarzyna nie przyniesie na nas hańby?

Lapa zaczęła tracić swoje opanowanie.

– Moja córka jest tak samo dobra, jak i wy! – zawołała. – A jeśli nie przyjdziecie do niej z habitem, ona umrze, a wy niczym się nie będziecie różnić od zwykłego mordercy! Tyle mogę powiedzieć!

W szeregach tercjarek większość stanowiły siwowłose kobiety, i to one długo dyskutowały o córce farbiarza. Słyszały o tym, jak dziewczyna obcięła włosy, wiedziały, że zamknęła się w malutkim pokoiku by modlić się za grzeszników.

– To dziwna osóbka – mówiły. – Lepiej żebyśmy nie miały z nią nic wspólnego.

Ale niektóre tercjarki wahały się. A jeśli ta dziewczyna zasługiwała na to, by zostać siostrą zakonu świętego Dominika?

– Nic się nie stanie, jeśli tylko na nią spojrzymy – powiedziała jedna z nich. – Przecież nie musimy dawać jej habitu, jeśli nie będziemy tego chciały.

I tak siwowłose siostry udały się do domu Jakuba, by odwiedzić Katarzynę. Weszły przez wielkie drzwi frontowe, przeszły krętymi schodami na górę, aż znalazły się w biednej izdebce, w której Katarzyna leżała złożona chorobą. Kiedy ją ujrzały, taką bladą i chudą, tak oddaną woli Boga i tak ogromnie pragnącą zostać tercjarką, podobnie, jak i one, zmieniły zdanie. Obawiały się wcześniej, że córka Jakuba będzie prześliczną dziewczyną, zainteresowaną jedynie pięknymi ubraniami i dobrą zabawą.

– No cóż, piękna to ty rzeczywiście nie jesteś – powiedziała jedna z tercjarek, spoglądając na twarz Katarzyny, pokrytą ospowatymi wrzodami. – Pewnie nigdy nawet nie myślałaś o zamążpójściu, co?

Katarzyna pokręciła przecząco głową, nie spuszczając oczu z cudownych czarno-białych habitów, w jakie odziane były siostry. Och, gdyby i ona mogła zostać córką świętego Dominika, pracującą dla Boga na tym świecie!

– Kocham tylko Pana Naszego – odpowiedziała z prostotą.

Tercjarki opuściły izdebkę Katarzyny i powiedziały jej matce, że zmieniły zdanie. Kiedy dziewczyna wydobrzeje, może przyjść do kościoła by odebrać swój habit.

– Wydaje się nam, że to dobra dziewczyna – powiedziała przełożona tercjarek. – Jeżeli będzie się poprawnie zachowywać, jesteśmy gotowe przyjąć ją w nasze szeregi.

Lapa ukłoniła się sztywno. Wcale nie podobały jej się te kobiety.

Kiedy Katarzyna usłyszała, że otrzyma habit dominikanek, że zostanie siostrą, a cały świat będzie jej zakonem, zapłakała z radości. Prawie natychmiast wyzdrowiała całkowicie i wkrótce mogła udać się do kościoła na uroczystość. Ale gdy wróciła do domu w swoim nowym stroju, białym wełnianym habicie z czarnym kapturem i białym welonem na twarzy, matka pokręciła głową ze smutkiem.

– Wyglądasz zupełnie jak zakonnica – narzekała. – Nie jesteś już moją małą córeczką. Och, Katarzyno, dlaczego mi to zrobiłaś?

– Ponieważ takie jest moje powołanie – odpowiedziała Katarzyna, a oczy błyszczały jej radośnie. – Kiedyś to będzie także i twoje powołanie, matko. Któregoś dnia także i ty zostaniesz tercjarką dominikańską.

Lapa zdenerwowała się.

– Za żadne skarby świata nie założę na siebie takiego stroju – zawołała. Katarzyna nie odpowiedziała – była zbyt szczęśliwa, by kłócić się z matką.

Po przyjęciu habitu dominikańskiego, Katarzyna z jeszcze większą gotowością przystąpiła do modlitw za grzeszników. Zamknęła się w swoim pokoiku i pozostawała w nim cały czas, wychodząc jedynie po to, by pójść do kościoła. Nauczyła się spać na swoim twardym posłaniu, pamiętając, że Chrystus umarł za nią na twardym drewnianym krzyżu. Nie skarżyła się nigdy na to, że ma dosyć suchego chleba, wody i warzyw, które matka przynosiła jej pod drzwi.

– Nie przydaję się na nic mojej rodzinie – mówiła Katarzyna do siebie. – Mogę tylko cierpieć trochę za grzeszników. Najdroższy Panie, naucz mnie, jak powinnam dobrze cierpieć!

Katarzyna nie prosiła o przyjemności dla siebie, ale była jedna rzecz, której ogromnie pragnęła, a mianowicie nauczyć się czytać. W owych czasach dzieci, a zwłaszcza dziewczynki, nie chodziły do szkoły, tak więc szesnastoletnia córka Jakuba, nie miała nigdy okazji, by nauczyć się czytać i pisać. Nie rozumiała ani jednego słowa w Biblii, a kiedy kapłani dominikańscy wznosili w kościele modły, ona nie mogła do nich dołączyć.

– Panie mój, jestem taka okropnie głupia – powiedziała któregoś dnia. – Pomóż mi, proszę, abym mogła czytać modlitwy!

A Pan ucieszył się, kiedy Katarzyna poprosiła o tę przysługę. Poczekał, aż weźmie do ręki zapisany papier, a wtedy nagle spuścił na jej umysł jasne światło. W ciągu sekundy Katarzyna nauczyła się czytać najtrudniejsze nawet książki. Nieco później, Pan pokazał jej, jak się pisze.

– To cudowne! – zawołała dziewczyna. – Będę teraz mogła tyle o Tobie przeczytać, Panie! Dziękuję Ci!

Wiele było chwil, w których Katarzyna czuła się bardzo samotna w swojej małej izdebce, nawet wtedy, gdy mogła już czytać książki. Wtedy przychodził do niej szatan i wiódł ją na pokuszenie, by zapomniała modlić się za grzeszników.

– To strata czasu – kusił. – Spójrz na inne dziewczęta w twoim wieku. Noszą piękne ubrania i chodzą na przyjęcia. To głupota z twojej strony, żeby zamykać się w tym ciemnym pomieszczeniu i tyle się modlić. Wkrótce staniesz się brzydką staruchą i nikogo nie będzie obchodziło, czy jesteś żywa, czy martwa. Bóg wcale się o ciebie nie troszczy – zaśmiał się diabeł. – W przeciwnym razie, nie pozwoliłby, żebyś tak cierpiała.

Szatan nękał Katarzynę prawie codziennie podobnymi słowami. Ale dziewczyna wiedziała, że dopóki Bóg kocha ją, a ona Boga, nic innego się nie liczy. Nie wdawała się w dyskusję ze swoim kusicielem, lecz modliła się i umartwiała.

Po tym, kiedy wyrzekła się kłamliwego szatana, Syn Boży przybył, by dodać jej otuchy. Powiedział, że jest bardzo zadowolony z jej wierności. I że swoimi modlitwami i samotnością uratowała już wielu grzeszników. W niebie czekał wielki tłum, by podziękować Katarzynie za to, co zrobiła!

– Jesteś mi bardzo droga – powiedział jej któregoś wieczora. – I dlatego dostaniesz nagrodę.

Była to noc przed Środą Popielcową, w trzecim roku zamknięcia się Katarzyny w swoim pokoiku. Dziewczyna miała już dziewiętnaście lat.

– Co dasz mi, Panie? – zapytała.

I wtedy zobaczyła, że Jezus przyprowadził ze sobą wielu świętych. Była tam Najświętsza Maryja Panna, święty Jan Ewangelista, święty Paweł, prorok Dawid i jej duchowy ojciec, święty Dominik. W jej małej izdebce tworzyli spory tłum.

Nagle Najświętsza Maryja Panna podeszła do zaskoczonej Katarzyny.

– Podaj mi swoją rękę, Katarzyno – powiedziała. Katarzyna wyciągnęła prawą dłoń, a Matka Boska wzięła ją i włożyła w dłoń swojego Syna. Prorok Dawid zagrał na swojej małej harfie cudowną muzykę, a wszyscy święci przybliżyli się, by zobaczyć, co się wydarzy.

– Zostajesz odtąd moją wybranką – powiedział Jezus, po czym włożył na palec Katarzyny przepiękny złoty pierścień: diament otoczony czterema cudnymi kamieniami. Był to z pewnością najpiękniejszy pierścień, jaki Katarzyna kiedykolwiek widziała.

– Będziesz nosić go do końca życia na pamiątkę Mojej miłości – rzekł Pan i dodał: – Dla innych ludzi pozostanie on jednak niewidzialny.

Prorok Dawid zagrał na swojej harfie wesołą muzykę, Maryja Panna i wszyscy pozostali uśmiechali się do Katarzyny, a ją ogarnęło nieprzebrane szczęście. To wszystko wyglądało niczym piękny ślub.

– Dziękuję! – tyle tylko była w stanie powiedzieć. – Dziękuję bardzo!

cdn.

Mary Fabyan Windeatt

Powyższy tekst jest fragmentem książki Mary Fabyan Windeatt Św. Katarzyna ze Sieny.