Rozdział piąty. Koniec świata według nauki Pisma Świętego

Człowiek kontaktuje się ze światem za pomocą swego materialnego ciała (1). Owszem, on sam, można powiedzieć, jest małą cząstką świata, a nawet jest mikrokosmosem, czyli miniaturowym światem, gdyż według słusznego powiedzenia św. Grzegorza Wielkiego „człowiek ma coś w sobie ze wszystkiego stworzenia. Posiada bowiem istnienie wspólne z kamieniami, życie z drzewami, czucie ze zwierzętami, myślenie z aniołami” (2). Ciałem zrośnięty jest człowiek ze światem materialnym; nawet dusza rozumna człowieka, chociaż jest substancją samoistną i niematerialną, to jednak w stanie złączenia z ciałem zależna jest w wielkiej mierze od świata zmysłowego, zwłaszcza jeżeli chodzi o jej poznawanie.

Śmierć przerywa ten kontakt naturalny. Następuje wówczas rozłączenie duszy z ciałem; dusza opuszcza ciało i przechodzi do innej formy istnienia, a mianowicie do takiej, jaka odpowiada istotom duchowym. W tej nowej formie bytowania dusza jest całkowicie uniezależniona od świata materii. Ponieważ w chwili śmierci następuje rozłączenie człowieka ze światem materialnym, więc można słusznie z tej racji powiedzieć, że śmierć dla każdego człowieka jest subiektywnie przeżywanym końcem świata.

Wprawdzie przedmiotowo nic się wtedy na świecie nie zmienia; wszystko idzie normalnym biegiem według dawnego porządku. Podmiotowo jednak zachodzi w człowieku wielka zmiana; śmierć bowiem izoluje go od świata; odtąd dusza jego z materią nie ma nic wspólnego. Nie mówimy oczywiście tu o jej duchowym stosunku do ludzi żyjących, gdyż katolicki dogmat obcowania świętych uznaje duchową łączność żyjących na ziemi z tymi, którzy już stąd odeszli. Twierdzimy tylko, że dla każdego człowieka koniec życia na ziemi jest pod pewnym względem końcem świata z tej racji, iż wówczas następuje zerwanie fizycznego kontaktu człowieka ze światem materialnym. „Wróci się proch do ziemi swej, z której był, a duch wróci się do Boga, który go dał” (3). „Świat kończy się dla każdego z nas w dzień naszej śmierci – mówi Mauriac. – I prawdą jest, prawdą indywidualną, że nikt z nas nie zna ani dnia, ani godziny, kiedy słońce dla niego zagaśnie, kiedy światło księżyca przestanie opromieniać grabowe szpalery naszego dzieciństwa, kiedy gwiazdy zapadną się wszystkie razem w ogromnej pomroce, która nas pochłonie” (4).

Nie o ten koniec świata nam tutaj chodzi. Mówiąc o końcu świata, mamy przede wszystkim na myśli destrukcję obecnego porządku i teraźniejszej formy świata. W tym też znaczeniu zajmuje się końcem świata filozofia i teologia.

Jest prawdą, że świat będzie miał koniec. Nie należy jednak pojmować końca świata w ten sposób, jakoby nasza planeta i w ogóle cały wszechświat miał ulec unicestwieniu lub całkowitemu zniszczeniu. Taka interpretacja eschatologii świata jest fałszywa. W świetle objawienia Bożego koniec świata będzie polegał tylko na zniszczeniu jego zewnętrznej formy. Wskutek jakiegoś pożaru kosmicznego nastąpi zagłada wszelkiego życia na ziemi, ulegnie zniszczeniu wszystko, cokolwiek znajduje się na naszym globie ziemskim. „Ziemię i jej dzieła strawi ogień” (5) – mówi św. Piotr.

O końcu świata mówi wyraźnie i jasno Pismo Święte, i to w wielu miejscach. Nazywa ono koniec świata „Dniem Pańskim” (Jom Jahwe), a to dlatego, że zaraz po końcu świata nastąpi paruzja Chrystusa, zmartwychwstanie umarłych i Sąd Ostateczny, na którym sprawiedliwość Boska będzie święciła swoje triumfy.

Nie wiemy dokładnie, jaki zasięg będzie miała katastrofa kosmiczna, której ulegnie nasza ziemia. Na podstawie Pisma Świętego można wnioskować, że obejmie ona oprócz naszej ziemi i inne ciała niebieskie. Według nauki ksiąg świętych z nieznanych nam przyczyn powstanie pożar kosmiczny, który zdemoluje ziemię.

We wszystkich tekstach Pisma Świętego, poruszających kwestię końca świata, jest mowa o konflagracji, czyli o jakimś pożarze świata wskutek kataklizmu kosmicznego, spowodowanego, zdaje się, zakłóceniem w równowadze ciał niebieskich. Ideę końca świata spotykamy już w Księdze Hioba. Oto, co mówi sprawiedliwy mąż z ziemi Hus: „Jak gdy wody ustąpią z morza, a rzeka wypróżni się i wyschnie, tak człowiek, gdy umrze, nie powstanie; dopóki nie przeminie niebo, nie ocuci się ani nie powstanie ze snu swego” (6). Wyraźnie o końcu świata mówi natchniony psalmista: „Ty, Panie, na początku ziemię założyłeś i dziełem rąk twoich są niebiosa. One poginą, ale Ty zostajesz; i wszystkie jak szata zwiotczeją, i jak odzienie odmienisz je i odmienią się; ale Ty ten sam jesteś i lata Twoje nie ustaną” (7). W natchnionej literaturze starotestamentowej najwięcej wzmianek o końcu świata spotykamy w pismach proroków izraelskich.

Ostatnie dni dramatyczne naszej planety i sąd Boski nad ludzkością jest przedstawiony zwykle w szeregu wizji partykularnych sądów Bożych nad poszczególnymi narodami. Te właśnie sądy partykularne są obrazem sądu powszechnego nad całą ludzkością przy końcu świata. Przez tajemnicze zapowiedzi bliższych wypadków prorocy kreślą obraz wydarzeń, które mają nastąpić w dalekiej przyszłości. Taki jest już ich sposób przedstawiania rzeczy. Prorok bowiem – mówi Papini – „włada czasem w trzech jego momentach: odcyfrowuje przeszłość, oświetla teraźniejszość, grozi przyszłością. Prorok hebrajski jest głosem, który mówi, i ręką, która pisze… Jest głosem, który się modli; modlitwą, która grozi; groźbą, która w Boską urasta nadzieję, serce jego kruszy się w zgryzocie, usta jego pełne są żalu, ramię jego wznosi się i zapowiada karę; cierpi za lud swój, znieważa go, bo kocha, wzywa nieszczęść na jego głowę, aby się nawrócił, i spoza odmętów krwi i łun pożaru ukazuje zmartwychwstanie i życie, tryumf i błogosławieństwo… Prorok nie jest filozofem; mało dba o to, czy świat powstał z wody, czy z ognia, jeśli woda i ogień nie wystarczają, aby dusze ludzkie zmienić na lepsze… Prorok jest głosem, który przemawia w imię Boże; jest ręką, która pisze pod dyktandem Boga; jest zwiastunem przez Boga wybranym, aby upominał tych, którzy zapomnieli o przymierzu, którzy nie przestrzegają zakonu. Jest sekretarzem, tłumaczem i posłem Pana Boga, jest przeto wyższy ponad króla, który nie słucha Boga, ponad kapłana, który nie rozumie Boga, ponad filozofa, który zaprzecza Boga, ponad lud, który opuścił Boga, aby biec za bałwanami z drewna i kamienia. Prorok jest tym, który mając serce wzburzone, lecz oko jasne, widzi zło, które panuje dziś, karę, która przyjdzie jutro, królestwo szczęśliwe, które nastanie po karze i po pokucie” (8). Prorocy izraelscy, widząc zło w swoim narodzie, napiętnowali je, wzywali lud do pokuty, grozili karą Boską, a szczerze pokutującym zapowiadali przebaczenie, pokój z Bogiem i błogosławieństwo Boże. Proroctwa wieszczów izraelskich odnoszą się wprawdzie do spraw bieżących; jest to ich punkt zaczepny, wyjściowy. Swoją ideą wybiegają jednak daleko naprzód poza interesy współczesne i zapowiadają rzeczy i wydarzenia, które mają się spełnić w dalekiej przyszłości. „Prorok bowiem jest zgoła czymś innym niż historyk. Jest on zwiastunem woli i zamysłów Bożych, a nie jest wykładaczem jakiejś automatycznej lekcji historii. Ponad szczegółami partykularnymi, objętymi proroctwem, unosi się wyższa idea planu Bożego, urzeczywistniająca się dopiero w dużych etapach wśród obrazów proroctw i tajemniczych zapowiedzi, które uczepiają się wprawdzie o interes chwili bieżącej, ale w pełni usprawiedliwione i wyjaśnione zostaną dopiero w przyszłości. W odniesieniu do tej idei proroctwa sam szczegół historyczny, chociaż się wlicza w proroctwo, to jest jednak pod pewnym względem czymś podrzędnym, zaabsorbowanym przez wielki daleki plan Boży i jego wielkie perspektywy” (9).

Spośród natchnionych wieszczów izraelskich wysuwa się na czoło Izajasz, klasyczny typ mistrza słowa między wszystkimi prorokami. „Język, którym się posługuje, jest tak wspaniały, że nawet w tłumaczeniu uderza nas precyzja i natchniona siła, których nie powstydziłby się mistrz słowa. Po hebrajsku język ten osiąga klasyczną doskonałość. „Myśl i język – mówi Renan – osiągają w jego dziele wyżyny, na których czujemy, że albo język musi się załamać, albo myśl ulec ograniczeniu” (10).

Wśród bardzo wielu różnych przepowiedni Izajaszowych nie brakuje i zapowiedzi końca świata oraz sądu Boskiego nad narodami. „Oto dzień Pański przyjdzie okrutny, pełen rozgniewania, gniewu i zapalczywości, aby obrócić ziemię w pustynię, a jej grzeszników z niej zetrzeć. Bo gwiazdy niebieskie i jasność ich nie wypuszczą światła swego; zaćmiło się słońce na wschodzie i księżyc nie zaświeci światłem swoim. I nawiedzę złości świata, a na bezbożnych nieprawość ich, i uczynię, że ustanie pycha niewiernych, a hardość mocarzy poniżę… Niebem zatrzęsę i poruszy się ziemia z miejsca swego dla zagniewania Pana zastępów i dla gniewu zapalczywości jego” (11).

Posłuchajmy, co dalej mówi prorok Izajasz: „Oto Pan rozproszy ziemię i obnaży ją i utrapi oblicze jej, i rozproszy mieszkańców jej… Płakała i ustała ziemia i omdlała: ustał świat, omdlała wyniosłość narodu ziemi… Upusty z wysokości otworzyły się i zatrzęsą się fundamenty ziemi. Łamaniem połamie się ziemia, skruszeniem skruszy się ziemia” (12). Wskutek jakiegoś kataklizmu zostanie zniszczone wszystko, cokolwiek istnieje na naszej planecie; dlatego ziemia według słów proroka zostanie obnażona i będzie utrapione jej oblicze.

W świetle przepowiedni Izajasza nie tylko ziemia ulegnie spustoszeniu wskutek działania żywiołów niszczycielskich, ale również i inne ciała kosmiczne nawiedzi jakaś katastrofa. „Spłynie wojsko niebieskie (13), a niebiosa będą zwinięte jak księga i wszystko wojsko ich opadnie, jak opada liść z winnicy i z figi” (14).

Również i prorok Joel opisuje stylem pełnym namaszczenia ostatnie dni historii obecnego porządku świata. „Dam cuda na niebie i na ziemi, krew i ogień i kurzawę dymu. Słońce obróci się w ciemność, a księżyc w krew, zanim przyjdzie dzień Pański wielki i straszny” (15). Gdzie indziej zaś mówi tenże wieszcz Pański: „Niech powstaną i przyciągną narody na dolinę Jozafata, bo tam siedzieć będę, aby sądzić wszystkie narody okoliczne. Zapuśćcie sierpy, bo dojrzało żniwo; pójdźcie, a zstąpcie, bo pełna jest prasa i opływają tłocznie, bo się rozmnożyła złość ich. Ludy, ludy w dolinie posieczenia; bo blisko jest dzień Pański w dolinie posieczenia. Słońce i księżyc zaćmiły się, a gwiazdy powściągnęły blask swój. A Pan z Syjonu zaryczy i z Jeruzalem wyda głos swój, i poruszą się niebiosa i ziemia; a Pan nadzieją ludu swego i mocą synów Izraelowych” (16).

Prorok Joel opisuje scenę sądu Bożego nad narodami w dolinie Jozafata. Użycie przez proroka konkretnej nazwy doliny Jozafata nie oznacza jednak, by rzeczywiście dolina Jozafata, albo właściwie dolina Cedronu, znajdująca się koło Jerozolimy miała być miejscem Sądu Ostatecznego. Po hebrajsku Jozafat znaczy tyle, co „Bóg sądzi”. To więc nieznane nam miejsce, gdzie odbędzie się sąd powszechny nad narodami, prorok nazwał symbolicznie doliną Jozafata.

O kwestii końca świata pouczają nas również i księgi Nowego Testamentu, i to obszerniej i jaśniej, aniżeli czyni to natchniona literatura starotestamentowa. Prorocy bowiem traktowali prawdę o końcu świata ubocznie; tu i ówdzie wplatali ją między inne przepowiednie; obszerniej jej jednak nie tłumaczyli; wizja katastrofalnego końca świata służyła im raczej jako tło do przedstawienia strasznej grozy sądu Bożego nad narodami. Znacznie gruntowniej, trzeba powiedzieć, zajął się problemem końca świata Nowy Testament; przede wszystkim zaś wiele wiadomości o tej kwestii zawdzięczamy Chrystusowi; chociaż i On dużo istotnych rzeczy nam nie wyjawił z tej chyba racji, że to nie dotyczyło Jego posłannictwa.

O końcu świata Chrystus mówił niejednokrotnie w swoich naukach.

I tak: o końcu naszej planety i innych ciał niebieskich wspomniał w swoim kazaniu na górze. „Zaprawdę powiadam wam: dopóki nie przeminą niebo i ziemia, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Zakonie, aż się wszystko wypełni” (17). W przypowieści zaś o kąkolu koniec świata i zaraz następujący po nim Sąd Ostateczny Chrystus nazwał żniwem. „Żniwem jest koniec świata, a żniwiarzami – aniołowie. Jako tedy zbierają kąkol i w ogniu go palą, tak będzie przy końcu świata. Pośle Syn Człowieczy aniołów swoich i zbiorą z Królestwa jego wszystkie zgorszenia i tych, którzy czynią nieprawość, a wrzucą ich w piec ognisty” (18).

Gdzie indziej zaś powiedział Chrystus: „Tak będzie przy końcu świata. Wyjdą aniołowie i wyłączą złych spośród sprawiedliwych i wrzucą ich w piec ognisty” (19).W chwili zaś swego wniebowstąpienia powiedział: „Oto ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata” (20).

Wiadomości o końcu świata przekazał nam Chrystus w swojej wielkowtorkowej mowie eschatologicznej. Spisali ją ewangeliści synoptycy, a mianowicie: Mateusz (24, 25), Marek (13), Łukasz (21, 5–36), z tym, że pewne szczegóły z tej mowy św. Mateusz napisał już w dziesiątym rozdziale swojej Ewangelii, a św. Łukasz w siedemnastym rozdziale (por. Łk 17, 22–37). Komentowanie mowy eschatologicznej sprawia biblistom niemałe trudności. A. Durand nazywa mowę eschatologiczną „najciemniejszą stronicą Ewangelii, ale na szczęście nie najważniejszą – La page la plus obscure de l’Evangile… Par bonheur, elle n’est pas la plus importante” (21).

Powstaje pytanie: co jest przedmiotem proroczej mowy Chrystusa? Koniec świata, czy zburzenie Jerozolimy, czy też jedno i drugie? Niektórzy (np. św. Ireneusz, św. Grzegorz Wielki, B. Rigaux, J. Camerlynck, Beelen van den Heeren, L. de Witte) sądzą, że cała mowa eschatologiczna odnosi się do końca świata. Inni natomiast (np. E. Le Camus, A. Cellini, A. Feuillet (22), F. Spadafora) (23) są zdania, że przedmiotem całej mowy eschatologicznej Chrystusa jest zapowiedź zburzenia Jerozolimy. Inni znowu twierdzą, że jedna część mowy (Mt 24, 4–22) odnosi się do zburzenia Jerozolimy, a druga część (Mt 24, 23–51) do końca świata. Tak sądzą np. św. Hieronim, św. Jan Chryzostom, Eutymiusz, św. Albert Wielki, św. Tomasz z Akwinu, J. Knabenbauer, F. Prat i inni. Jeszcze inni (np. J. Maldonado, Korneliusz a Lapide, P. Schegg, A. Bisping, P. Schanz, L. Cl. Fillion) są zdania, że przedmiotem całej mowy eschatologicznej są równocześnie obydwa wydarzenia: zburzenie Jerozolimy i koniec świata, o ile mianowicie pierwsze wydarzenie (zburzenie Jerozolimy) jest symbolem i figurą drugiego (czyli końca świata). Wielu wreszcie biblistów (np. M. J. Lagrange, A. Lemonnyer, L. Grandmaison, J. Vosté, J. Chaîne, G. Riccioli) różniąc się nieco między sobą sądzą, że Chrystus w mowie eschatologicznej pomieszał ze sobą zapowiedź obydwu wydarzeń, a mianowicie: zapowiedź zburzenia Jerozolimy i końca świata (24).

Nie ulega wątpliwości, że mowa eschatologiczna zawiera zapowiedź spełnienia się dwóch katastrofalnych wydarzeń: zburzenia Jerozolimy i końca świata. Na tle zburzenia Jerozolimy Chrystus naszkicował wstrząsający obraz dnia Pańskiego. „Mowa eschatologiczna – mówi G. Riccioli – zajmuje się dwoma wielkimi wydarzeniami. Obydwa rozegrają się dopiero w czasie przyszłym mniej lub więcej odległym, ale łączy je pewien ideowy związek” (25). Koniec Jerozolimy miał być wyobrażeniem końca świata.

Okoliczności, wśród których Chrystus zapowiedział zburzenie Jerozolimy i koniec świata, ewangelista opisuje w ten sposób: „Opuściwszy świątynię Jezus szedł dalej. I przystąpili uczniowie jego, aby mu pokazać gmachy świątynne. On zaś odpowiadając im rzekł: «Widzicie to wszystko? Zaprawdę powiadam wam: Nie zostanie tu kamień na kamieniu, który by nie był zwalony»” (26).

Świątynia jerozolimska była piękna. Józef Flawiusz, zanim opisze jej doszczętne zniszczenie przez Rzymian, tak sławi jej wygląd dostojny i majestatyczny. „Całe zewnętrze świątnicy musiało zachwycać wszelakie oko i wszelaką duszę. Ściany, pokryte wszędzie ciężkimi złotymi płytami, o wschodzie słońca jaśniały żywym blaskiem ognia, rażąc oczy niby świecenie słońca. Gdy pielgrzym do Jerozolimy dążący spojrzał z daleka ku świątyni, zdawało mu się, że ma przed sobą górę pokrytą śniegiem; bo gdzie nie było blach, świeciła jasność kamienia” (27). Stąd nic dziwnego, że piękno świątyni Jahwe wzbudzało podziw wśród apostołów. „Mistrzu, patrz, co za kamienie i jakie budowle” (28).

Słowa Chrystusa: „Nie zostanie tu kamień na kamieniu, który by nie był zwalony”, wywarły ogromne wrażenie na apostołach. Dlatego zaciekawieni tajemniczą i przerażającą tragedią świętego miejsca, postawili Chrystusowi pytanie: „Powiedz nam, kiedy to będzie, i co za znak przyjścia Twego i końca świata?” (29). Pragnęli się dowiedzieć od Chrystusa o czasie katastrofalnych wypadków w Jerozolimie i tych wydarzeń, które będą towarzyszyły agonii świata. W odpowiedzi na pytanie apostołów Chrystus zapowiedział spełnienie się pewnych wydarzeń, które mają być zwiastunami nadciągającego dnia zgonu naszej planety.

Wreszcie odtworzył krótko całą zgrozę tej okropnej katastrofy, która położy kiedyś kres wszystkiemu, cokolwiek istnieje na naszej ziemi. „Natychmiast po udręczeniu owych dni słońce się zaćmi i księżyc nie da światłości swojej, a gwiazdy spadać będą z nieba, i moce niebieskie poruszone będą. A wówczas ukaże się na niebiosach znak Syna Człowieczego przychodzącego w obłokach niebieskich z mocą wielką i majestatem. I pośle aniołów swoich z trąbą i głosem wielkim, i zgromadzą wybranych jego z czterech stron świata, od szczytu niebios aż do krańców ich… A o dniu owym i o owej godzinie nikt nie wie, nawet aniołowie niebiescy, jeno Ojciec. A jako było za dni Noego, tak będzie i przyjście Syna Człowieczego. Albowiem jak w owym czasie przed potopem jedli i pili, żenili się i za mąż wychodzili, aż do owego dnia, w którym Noe wszedł do arki i nie spostrzegli się, zanim nie nastąpił potop i nie pochłonął wszystkich, tak będzie i przyjście Syna Człowieczego. Wtedy dwóch będzie na roli: jednego wezmą, a drugiego zostawią; dwie będą mełły w młynie: jedną wezmą, a drugą zostawią. Czuwajcież tedy, bo nie wiecie, o której godzinie przybędzie Pan wasz” (30). A w Ewangelii św. Łukasza czytamy te słowa przepowiedni: „Będą znaki na słońcu i księżycu i gwiazdach, a na ziemi ucisk narodów, wśród zamieszania, szumu morskiego i nawałności. Gdy ludzie drętwieć będą ze strachu i oczekiwania tych rzeczy, które przyjdą na wszystek świat, albowiem moce niebieskie poruszone będą. A wtedy ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w obłoku z mocą wielką i majestatem. A gdy się to dziać pocznie, patrzcie, a podnoście głosy wasze, bo się przybliża odkupienie wasze. I powiedział im przypowieść: spojrzyjcie na drzewo figowe i na wszystkie drzewa. Gdy już z siebie owoc wydają, wiecie, że blisko jest lato. Tak i wy, skoro ujrzycie, że się to dzieje, wiedzcie, że blisko jest Królestwo Boże… Niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą… A strzeżcie się, abyście przypadkiem serc swoich nie obciążyli obżarstwem i opilstwem i troskami tego życia, aby na was nie przyszedł z nagła dzień ten. Jako potrzask spadnie na wszystkich, którzy mieszkają na całej ziemi” (31).

Wszystkie słowa przytoczonej przepowiedni zawierają wstrząsającą wizję końca świata i paruzji Chrystusa. Spełnią się kiedyś w przyszłości jak najdokładniej we wszystkich szczegółach. Nie można i nie wolno w to wątpić ani na chwilę. I chociaż obecnie apokaliptyka dni ostatnich wydaje się nam niezrozumiała i niejasna, to jednak niezależnie od naszego sądu będzie ona kiedyś faktem realnym i groźną rzeczywistością, wobec której stanie cały świat. Kiedy w Wielki Wtorek na Górze Oliwnej Chrystus wtajemniczał swoich uczniów w ostateczne rzeczy materialnego świata, umieścił między zapowiedzią odległych wydarzeń wizję bliższych wypadków; na tle dramatycznego końca świata przedstawił tragedię Jerozolimy. Chciał przez to pouczyć nas, że koniec Jerozolimy jest figurą końca świata; chciał również wykazać, że jeżeli spełnić się miała przepowiednia o zburzeniu Jerozolimy, to niewątpliwie wypełni się i prorocza zapowiedź końca świata. „Gdy ujrzycie Jeruzalem wojskiem otoczone, wówczas wiedzcie, że się przybliżyło spustoszenie jego. Wtedy ci, którzy są w Judei, niech uciekają w góry, a którzy są wewnątrz miasta, niech uchodzą, a ci, którzy przebywają w okolicy, niechaj do niego nie wchodzą. Bo są to dni pomsty, aby się wypełniło wszystko, co jest napisane. A biada brzemiennym i karmiącym w owe dni; albowiem będzie ucisk wielki na ziemi i gniew nad ludem tym. I polegną od ostrza miecza i zapędzą ich w niewolę między wszystkie narody. Jeruzalem deptane będzie przez pogan, aż się wypełnią czasy narodów… Zaprawdę powiadam wam, nie przeminie to pokolenie, aż się to wszystko stanie” (32). Te same smutne i tragiczne wydarzenia, których ofiarą miała paść Jerozolima, zapowiedział Chrystus w Palmową Niedzielę. „A gdy się przybliżył i ujrzał miasto, zapłakał nad nim mówiąc: «Gdybyś i ty poznało i właśnie w ten dzień twój to, co jest ku pokojowi twemu, a teraz zakryte jest przed oczyma twymi. Albowiem przyjdą na ciebie dni i otoczą cię nieprzyjaciele twoi wałem, i obiegną cię, i ścisną cię zewsząd, i na ziemię powalą ciebie i dzieci twe, które w tobie są, i nie zostawią w tobie kamienia na kamieniu, dlatego, żeś nie poznało czasu nawiedzenia twego»” (33).

Przepowiednia zburzenia Jerozolimy spełniła się we wszystkich szczegółach. W roku 70 zapłaciło to bogobójcze miasto na rzecz Rzymian – zwycięzców wysoką kontrybucję z krwi i mienia. Żeby poznać historię tego strasznego wydarzenia, wystarczy przeczytać książkę naocznego świadka Józefa Flawiusza De bello Judaico. Można się na podstawie tego dokumentu przekonać, jak to „w rozstępie czasu oznaczonym słowa Jezusa, zgłoska po zgłosce, z dokładnością potwierdzone zostały krwią i ogniem historii” (34).

Posłuchajmy kilku fragmentów historii tego okropnego wydarzenia. Rzymianie – ci „władcy świata” (35), których ich własny poeta Wergiliusz pouczał i upominał, by panowali nad narodami, oszczędzali poddanych, a zwalczali dumnych (36), kiedy się dowiedzieli, że w ujarzmionej Palestynie wybuchło przeciw nim powstanie, natychmiast wsiedli na okręty i wyruszyli na wojnę. Po wylądowaniu w Palestynie zbrojne legiony rzymskie pod dowództwem Wespazjana, późniejszego cesarza, a następnie jego syna Tytusa wszędzie krwawo tłumiły powstanie. Wreszcie po zdławieniu rebelii na prowincji Tytus uderzył na Jerozolimę. O tym, w jak okropnych warunkach znajdowali się mieszkańcy oblężonej stolicy, tak pisze Józef Flawiusz we wspomnianym dziele De bello Judaico: „Z chwilą, gdy miasto zostało istotnie ze wszystkich stron szczelnie zamknięte, znikła dla Żydów wszelka nadzieja ratunku, a głód, szerząc się coraz gwałtowniej, niszczył teraz lud całymi domami i rodzinami. Dachy były przepełnione przymierającymi niewiastami i dziećmi, w ulicach leżały trupy starców, chłopcy i młodzieńcy, z głodu opuchli, wałęsali się jak mary po rynkach, gdzie bądź padając z wycieńczenia. Nikt sił już nie miał dla grzebania swych bliskich; ci, co się jeszcze jako tako trzymali, stali bezradni wobec niesłychanej liczby zwłok, lub też trwożliwie od nich stronili, aby nie patrzeć na to, co ich samych czekało. Niejeden, grzebiąc kogoś, sam padał na zwłoki i konał; byli i tacy, którzy dowlekli się do grobowisk, aby tam umrzeć. Żaden lament nie odezwał się tam nad umarłymi, żadna pieśń nie użaliła się nad ich losem, głód stępił w ludziach wszelkie uczucie, umierający patrzyli błędnymi oczyma, a z ustami otwartymi na tych, którym śmierć już dała uciszenie, głusza panowała nad miastem, rzekłbyś Pusta Noc, noc śmierci… Powstańcy kazali z początku grzebać umarłych na koszt publiczny, bo oddychać nie było można wśród trupiej woni; ale gdy liczba ich poczęła gwałtownie rosnąć, zrzucano zwłoki po prostu z murów w głąb wąwozów” (37).

O liczbie ofiar zaś pisze Flawiusz: „Ogółem powleczono do niewoli w wojnie tej dziewięćdziesiąt siedem tysięcy, w czasie oblężenia zginęło milion i sto tysięcy, wszystko przeważnie rodowici Żydzi, ale zamiejscowi; albowiem na Święto Przaśników lud napłynął ze wszystkich stron do stolicy, wojna zaskoczyła go znienacka, w ciasnocie takiej musiała paść na ludzi zaraza, a potem nieunikniony głód… Los zrządził, że tu cały naród niby w więzieniu został zamknięty, że wróg otoczył miasto, szczelnie ludem natłoczone. Dlatego też żadna klęska, czy to ręką człowieka zadana, czy ręką Boga, takiej liczby ofiar, jak wtedy, nie pochłonęła” (38).

O ostatecznej zagładzie Jerozolimy tak pisze Flawiusz: „Kiedy wojsko wszystko już wymordowało i zrabowało, a rozjuszone żądze daremnie się oglądały, co mogłyby jeszcze zniszczyć, bo dla względów litości nie zostawiono tam nic, cezar kazał zburzyć doszczętnie miasto i świątynię prócz trzech najpotężniejszych wież, Fazaelowej, Mariammy i Hippikos, oraz części muru zachodniego (39); mur ten pozostawiono dla załogi, która się tu miała obwarować, wieże zaś na pamiątkę, aby potomne pokolenia wiedziały, jak potężne było miasto, które runęło od podmuchu rzymskiego męstwa. Resztę murów zrównano z ziemią, że gdyby się tam przybysz jaki zjawił i wokoło rozejrzał, ani by nawet przypuścił, że stało tam miasto przez ludzi zamieszkałe. Taki był koniec Jerozolimy, spowodowany szałem buntu, taki koniec owego miasta wspaniałego, cieszącego się rozgłosem wśród wszystkich ludów” (40).

Jak wynika z przytoczonych fragmentów zredagowanego przez Józefa Flawiusza dokumentu historycznego, Chrystusowa zapowiedź zburzenia Jerozolimy spełniła się. Dlatego stąd trzeba wyprowadzić następujący wniosek: jeśli spełniło się we wszystkich szczegółach proroctwo o zniszczeniu Jerozolimy, to nie ulega najmniejszej wątpliwości, że spełni się również przepowiednia o końcu świata. Powiada Chrystus: „Niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą”.

Według nauki św. Piotra apostoła koniec świata nastąpi wskutek pożaru ziemi i naruszenia równowagi we wszechświecie. „Obecnie zaś nad niebiosami i ziemią roztacza opiekę to samo słowo Boże i zachowuje je na ogień w dzień sądu i zgubę bezbożnych… Dzień Pański nadejdzie jako złodziej i wówczas niebiosa z wielkim szumem przeminą, żywioły od żaru stopnieją, a ziemię i jej dzieła strawi ogień. Skoro więc to wszystko ma ulec zniszczeniu, jak wysoko wznieść się powinniście w świętym postępowaniu i pobożności, gdy oczekujecie z upragnieniem przyjścia Dnia Pańskiego, w którym niebiosa rozżarzone rozpuszczą się, a żywioły od żaru ognia stopnieją” (41). Przytoczone słowa apostoła dowodzą, że w dniu końca świata powstanie jakiś pożar kosmiczny; wytworzy się przy tym bardzo wysoka temperatura, która stopi żywioły.

Kwestię końca świata porusza też św. Jan apostoł w tajemniczej Księdze Apokalipsy, kiedy opisuje groźną scenę sądu Bożego nad światem. A gdy Baranek „otworzył pieczęć piątą – mówi apostoł – ujrzałem pod ołtarzem duchy zabitych dla słowa Bożego i dla świadectwa, które wydały. I wołały głosem donośnym mówiąc: «Dokądże, Panie (Święty i Prawdziwy), nie sądzisz i nie wydajesz wyroku za krew naszą na tych, którzy zamieszkują ziemię?». I dano każdemu z nich szatę białą i powiedziano im, aby jeszcze pozostawały w spokoju przez czas niewielki, dopóki nie wypełniłaby się liczba ich współsług i braci, którzy mają być zabici. I ujrzałem, gdy została otwarta pieczęć szósta, a oto stało się wielkie trzęsienie ziemi i słońce stało się czarne jako wór włosienny, a cały księżyc stał się jako krew. A gwiazdy spadły z nieba na ziemię jak drzewo figowe, gdy wstrząśnięte wiatrem wielkim zrzuca niedojrzałe owoce swoje. I niebo ustąpiło jak zwinięta księga, a wszelka góra i wyspy poruszone były z miejsc swoich. A królowie ziemi i książęta, wodzowie, bogacze i możnowładcy, każdy niewolnik i wolny skryli się w grotach i w skałach gór. I mówili do gór i skał: «Padnijcie na nas i zakryjcie nas przed obliczem siedzącego na tronie i przed gniewem Baranka. Bo nadszedł wielki dzień gniewu Jego i któż się będzie mógł ostać?»” (42).

Apostoł w widzeniu na wyspie Patmos oglądał dusze męczenników pomordowanych przez bezbożnych za oddanie się sprawie Bożej. Wołają oni do Boga o pomstę nad grzesznikami winnymi ich śmierci. Bóg jednak, obdarzając ich na razie „szatą białą”, czyli szczęściem wiecznym, każe im jeszcze zaczekać jakiś czas, aż i inni zdobędą palmę męczeństwa. Pomsta nad bezbożnymi nastąpi dopiero na sądzie; wtedy zamęczeni za wierną służbę Bogu otrzymają wobec całego nieba i ziemi publiczne uznanie i chwałę. Następnie opisuje apostoł rozsypywanie się w gruzy starego porządku świata. Spotykamy tu znane nam już z proroctw starotestamentowych i z eschatologicznej mowy Chrystusa znaki, towarzyszące końcowi świata, a więc: zaćmienie słońca i księżyca, spadanie gwiazd i Izajaszowe widzenie nieba, zwiniętego jak księga czy zwój papirusu. Wreszcie odtwarza św. Jan trwogę mieszkańców ziemi na widok dokonujących się katastrofalnych zmian we wszechświecie i z powodu Bożego sądu nad narodami.

Jeszcze i na innych miejscach swojej Apokalipsy wspomina św. Jan o końcu świata: „Ujrzałem tron wielki, jaśniejący i siedzącego na nim, przed którego obliczem zniknęły ziemia i niebo, a nie masz dla nich miejsca…” (43). „Ujrzałem nowe niebo i nową ziemię. Albowiem pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminęły, a morza już nie masz” (44).

Nadejdzie więc czas, kiedy „Cheruby zagrzmią światu na skonanie” (45). Przeminie wówczas i rozsypie się w gruzy dotychczasowa postać ziemi, a nastąpi nowy ład we wszechświecie i nowy porządek rzeczy; na zrębie starych światów powstaną nowe niebiosa i nowa ziemia.

Ks. Marcin Ziółkowski

(1) Por. F. X. Steinmetzer, Bibel und Weltende, „Zeitenwachter” 26, 1932, s. 123–130, 147–154, 182–187.

(2) Homil. 29 in evang., PL 76, 1214.

(3) Ekle 12, 7.

(4) Życie Jezusa, tłum. M. Czapska, Warszawa 1937, s. 225.

(5) 2 P 3, 10.

(6) Hb 14, 11–12.

(7) Ps 101, 26–28.

(8) Dzieje Chrystusa, cykl I, s. 40–42.

(9) Abp J. Teodorowicz, Od Jahwy do Mesjasza, Poznań 1936, s. 239.

(10) Daniel Rops, Od Abrahama do Chrystusa, tłum. Z. Starowieyska-Morstinowa, Warszawa 1952, s. 286–287.

(11) Iz 13, 9–13; por. J. Knabenbauer, Commentarius in Isaiam prophetam, cz. I, Paryż 1887, s. 303–308.

(12) Iz 24, 1. 4. 18; por. J. Knabenbauer, dz. przyt., s. 452 n.

(13) „Wojsko niebieskie” znaczy tutaj tyle co gwiazdy.

(14) Iz 34, 4; por. J. Knabenbauer, dz. przyt., s. 582.

(15) Jl 2, 30–31.

(16) Jl 3, 12–16.

(17) Mt 5, 18.

(18) Mt 13, 39–42.

(19) Mt 13, 49–50.

(20) Mt 28, 20.

(21) Evangile selon Saint Mathieu, Paryż 1929, s. 426.

(22) Por. Le discours de Jésus sur la ruine du Temple, „Revue Biblique” 55, 1948, s. 481–502; 56, 1949, s. 61–93.

(23) Por. Gesù e la fine du Gerusalemme, Rovigo 1951.

(24) Por. H. Simon, G. Dorado, Praelectiones Biblicae. Novum Testamentom, t. 1, Taurini 1955, s. 840–841.

(25) Życie Jezusa Chrystusa, Warszawa 1956, tłum. J. Skowroński, s. 588.

(26) Mt 24, 2.

(27) Dzieje wojny żydowskiej przeciwko Rzymianom, V, 5, 6, tłum. A. Niemojewski, Warszawa 1906, s. 368.

(28) Mk 13, 1.

(29) Mt 24, 3.

(30) Mt 24, 29–31, 36–42.

(31) Łk 21, 25–31, 33–35.

(32) Łk 21, 20–24, 32.

(33) Łk 19, 41–44.

(34) Jan Papini, Dzieje Chrystusa, cykl II, tłum. W. Rzymowski, Warszawa 1922, s. 168.

(35) Wergiliusz, Aeneis, 1, 282.

(36) „Tu regere imperio populos, Romane, memento, parcere subiectis et debellare superbos”, Aeneis 6, 853.

(37) Dzieje wojny żydowskiej przeciwko Rzymianom, ks. V, 12, 3, tłum. A. Niemojewski, Warszawa 1906, s. 402–403.

(38) Dz. przyt., ks. VI, 9, 3, s. 456–457.

(39) Ta pozostała część muru zachodniego nazywa się „murem płaczu” (Kautal ma’arbê). W piątki o zachodzie słońca zbierają się tu żydzi-pielgrzymi, płaczą i śpiewają: „Z powodu pałacu, który opustoszał, siedzimy samotni i płaczemy. Błagamy Cię, zmiłuj się nad Syjonem, zbierz dzieci Jerozolimy!”. Mur ten jest czterdzieści osiem metrów długi i osiemnaście metrów wysoki.

(40) Dz. przyt., ks. VII, 1, 1, s. 460.

(41) 2 P 3, 7–12; por. J. Chaîne, Cosmogonie aquatique et conflagration finale d’après la Secunda Petri, „Revue biblique” 46, 1937, s. 207–216.

(42) Ap 6, 9–17.

(43) Ap 20, 11.

(44) Ap 21, 1.

(45) Adam Mickiewicz, Hymn na dzień Zwiastowania N. P. Maryi.

Powyższy tekst jest fragmentem książki był ks. Marcina Ziółkowskiego Koniec świata. Eschatologia, t. 3.