Rozdział piąty. Eleni i osioł

Było to w nadmorskim, greckim miasteczku. Zapadał zmierzch wieczoru wigilijnego. Kilkoro dzieci szło od domu do domu i śpiewem zapowiadało święta Bożego Narodzenia. Fale uderzały o brzeg i dął zimny wiatr. Dzieci popodnosiły kołnierze i wtuliły się mocno w swe płaszcze. Od czasu do czasu stawały na chwilę, poprzez domy rzucały wzrokiem na morze, i potrząsały ze współczuciem głowami.

– Jeden statek jest jeszcze na morzu – powiedziała dziewczynka.

– Święty Mikołaju wspomagaj go! – wołały inne i znów szły dalej.

Na ich czele maszerowała z gwiazdą Eleni (Helenka), córka rybaka imieniem Vangeli. Cieszyła się, że może nieść gwiazdę. Hieronim, osiołek Eleni, dreptał obok niej i zdawało się, że jest dumny z roli swej właścicielki. Bo nieść gwiazdę to w oczach dzieci wielki zaszczyt. Ludzie mówią, że niosący gwiazdę przeżywać będzie w noc Bożego Narodzenia jakieś niezwykłe, cudowne wydarzenia: czasem pokazują się im zmarli, innym razem aniołowie, a najczęściej mają słyszeć i rozumieć mowę zwierząt.

Eleni na chwilę oparła głowę o grzbiet Hieronima, mocno trzymając przy tym drążek, na którym była umocowana gwiazda. Potem znów maszerowała dumnie po uliczkach miasteczka. Osiołek dreptał za nią i strzygł pobożnie uszami. Idąc, nuciła prostą, nierymowaną piosenkę, którą sama ułożyła:

– Ja jestem gwiazdorem,
czekam na cud
i cieszę się, bardzo się cieszę,
bo bogaty Jannis
i silny Manoli
i gruby Dymitr
nie niosą gwiazdy,
i nie ujrzą cudu.
Oni bledną z zazdrości,
bo tylko ja, mała Eleni,
niosę gwiazdę!

– Przestań! Przestań! – krzyczeli bogaty Jannis, silny Manoli i gruby Dymitr, jej towarzysze. Wiele dzieci szło za nią z chorągiewkami, inne znów niosły latarki i świeczki. Niektóre wreszcie trzymały w ręku papierowe okręciki. Tak ciągnęły śpiewając od domu do domu. Mali chłopcy i kolorowo ubrane dziewczynki śpiewem przypominały, że święta noc jest tuż, tuż. Wszędzie dawano im za radosną wieść pieniążki albo ciasteczka nasycone miodem. Przystając przed domami śpiewali:

– Dobry wieczór, książęta!
Dobry wieczór, panowie!
Przybyliśmy do was z gwiazdą.
Przynieśliśmy wam radosną wieść
i śpiewamy na Jezusa cześć.
Do stajni w Betlejem Maryja przybyła
i małe Dzieciątko nam urodziła
Dobry wieczór książęta!
Dobry wieczór, panowie!
Wszystkim niesiemy radosną wieść.

Gdy zrobiło się ciemno, Eleni oddzieliła się od grupy, by wrócić do domu. Jej kieszenie kleiły się od słodkich ciasteczek. Z wielką niecierpliwością oczekiwała cudu, obiecanego niosącym gwiazdę.

Do domu było dość daleko, droga stroma i kamienista. Hieronim, dzielny dreptacz, wyprzedzał Eleni o trzy kroki.

– Nie tak szybko! – zawołała zasapana dziewczynka. – Widzisz, że nie mogę za tobą nadążyć.

Hieronim był zwierzątkiem rozumnym i zgodnym. Gdy usłyszał swe imię, zaczął strzyc uszami i zwolnił kroku.

– Jaki jesteś mądry, mój drogi Hieronimie – pochwaliła go dziewczynka.

Gdy byli w połowie drogi, na dość wysokim pagórku, Eleni zdało się, że słyszy jakiś głos składający jej życzenia:

– Wesołych Świąt! Alleluja!

– Wesołych Świąt! Alleluja! – odpowiedziała i obejrzała się wokół. Na całym pagórku nie mogła dostrzec nikogo prócz Hieronima. „Coś jest tu nie w porządku. Dzieje się coś niezwykłego” – pomyślała bardziej zdumiona niż przestraszona.

– Chrystus się narodził! Radują się aniołowie. Alleluja! – mówił ten sam tajemniczy głos. Zdał się Eleni trochę znajomy. Spojrzała na swego osiołka i zapytała:

– Czy to nie ty przypadkiem składasz mi życzenia?

Hieronim skinął głową i strzygł uszami jakby zachęcał do dalszej rozmowy.

– Hieronim przemówił! Chyba oszalałam! – zawołała zdumiona.

– Czy chcesz, abym zamilkł? – zapytał urażony osiołek.

– Ależ nie, mój drogi Hieronimie! – z pośpiechem zapewniała go dziewczynka. – Jestem bardzo szczęśliwa, że mówisz. Dlaczego jednak nie czyniłeś tego nigdy przedtem? – Nie zawsze wypada mówić – odpowiedział udobruchany osiołek. – A dlaczego wypada dziś? – pytała.

– Bo dziś zaczyna się święta noc Bożego Narodzenia.

– Zaczyna się Boże Narodzenie – cicho powtarzała za nim zamyślona dziewczynka.

Nadal dął zimny wiatr. Po niebie przewalały się ciemne chmury. Słychać było jak fale uderzają w morski brzeg. Można było jednak przy niewielkim wysiłku dostrzec w górze parę migocących gwiazd.

– Gwiazdy są piękne, Hieronimie – po chwili milczenia odezwała się Eleni do swego towarzysza.

– Tak, gwiazdy są piękne – zgodził się osiołek.

Stanęli na chwilę i jak dwaj dobrzy przyjaciele przypatrywali się wyłaniającym się co chwilę spoza chmur gwiazdom. Podmuch ostrego wiatru przerwał ten ich zachwyt i ruszyli przed siebie. Lekkonogi osiołek znów zaczął wyprzedzać dziewczynkę.

– Czy wszystkie zwierzęta rozmawiają w noc Bożego Narodzenia? – pytała.

– Nie, tylko osły – odparł.

– Tylko osły? – dziwiła się. – To wydaje mi się niesprawiedliwe.

– Niesprawiedliwe?! – osiołek gwałtownie odwrócił się do niej głową i poruszony jej słowami zaczął szybko poruszać uszami. – Niesprawiedliwe?! Przecież my mamy wielkie historyczne zasługi. Pismo Święte często o nas mówi. I ty nie chcesz przyznać nam tego niewielkiego przywileju i wyróżnienia? To już wielka niewdzięczność – gniewnym głosem zwracał jej uwagę Hieronim.

– Chrystus się narodził! Alleluja! – usiłowała przerwać swemu towarzyszowi i ułagodzić jego wzburzenie.

– Alleluja! – zaburczał Hieronim i dalej wyliczał zasługi osłów. – Czyż mój przodek nie miał szczęścia trzymać warty przy żłóbku w Betlejem? Czyż nie uśmiechnęło się do niego Dzieciątko, choć był tylko zwykłym osiołkiem? Dalej, czy mój przodek nie miał szczęścia towarzyszyć Świętej Rodzinie w Jej wędrówce do Egiptu? A Niedziela Palmowa i uroczysty wjazd Pana Jezusa do Jerozolimy? Kto niósł wówczas Pana? Koń? Wielbłąd?

– Nie, to szczęście miał twój przodek – przyznała mu Eleni.

– A miłosierny Samarytanin? Czy miał on wóz zaprzężony w woły, by zawieźć do gospody poranionego przez zbójców? Bynajmniej. Zaniósł go tam osiołek, mój przodek.

Długo chwalił jeszcze Hieronim swych praojców. Z ulgą odetchnęła dziewczynka, gdy wśród morw ujrzała dom rodziców. Osiołek musiał kończyć swą przemowę.

Dom był jasno oświetlony. Przez szparę w drzwiach czuć było zapach świątecznej pieczeni. Eleni zaprowadziła osiołka do stajni, powiedziała mu „Dobranoc!” i zamknęła za nim drzwi. O jedzenie dla niego troszczyli się rodzice.

Jeszcze w mieszkaniu wydawało się jej, że słyszy głos Hieronima: „I ludzie nie chcą nam przyznać tego małego przywileju, rozmowy w noc Bożego Narodzenia”.

– Mój Boże – westchnęła Eleni – jaki ten osiołek jest gadatliwy i jak się naprzykrza.

– Twój łagodny Hieronim? – roześmiał się ojciec.

– Tak, mój łagodny Hieronim – potwierdziła dziewczynka i usiadła do wigilijnej wieczerzy.

Stół był obficie zastawiony: indyk nadziewany migdałami, słodkie wino, różne ciastka… W chwili, gdy mama niosła jej herbatę, rozległo się po całym domu pojednawcze porykiwanie.

– Czy słyszycie? Czy słyszycie? – zawołała Eleni.

– To twój osiołek ryczy. Siedź cicho dziecko!

– On ryczy: Alleluja! Chrystus się narodził!

– Dziecko masz gorączkę. Połóż się do łóżka – zwróciła się do niej mama.

Eleni spojrzała na nią zmieszana. Potem zwróciła się zakłopotana do ojca:

– I ty nie rozumiesz, co on mówi?

Ojciec był rybakiem. Znał morze i jego tajemnice. A kto rozumie tajemnice morza, ten ma otwarte oczy i umysł na rzeczy niezwykłe i spokojnie przyjmuje je do wiadomości.

– Czy dziś nie nosiłaś gwiazdy? – zapytał ją tata Vangeli.

Eleni przytaknęła. Ojciec pytał dalej:

– A co mówią ludzie o człowieku noszącym gwiazdę?

– Że może widzieć i słyszeć rzeczy niezwykłe, cudowne…

– Teraz rozumiesz, dlaczego dziś rozmawiałaś z Hieronimem.

Gdy kończyli tę rozmowę znów rozległ się głos Hieronima:

– Alleluja!

Nanna Reiter

Powyższy tekst jest fragmentem książki Czar Bożego Narodzenia.