Rozdział ósmy. Mężczyzna heteroseksualistą

Niestety. Przyszły takie czasy, że podjęcie tego tematu nie jest zbędnym niuansem, a sprawą, która ma coraz większe znaczenie we współczesnym świecie.Kościół, opierając się na Piśmie Świętym i Tradycji, potępia akty homoseksualne. Zarówno w Starym, jak i w Nowym Testamencie mamy na to mnóstwo dowodów. W Księdze Kapłańskiej czytamy: „Ktokolwiek obcuje cieleśnie z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą, popełnia obrzydliwość. Obaj będą ukarani śmiercią, ich krew spadnie na nich” (Kpł 20, 13). Z kolei św. Paweł w Liście do Rzymian napisał: „Podobnie też i mężczyźni, porzuciwszy normalne współżycie z kobietą, zapałali nawzajem żądzą ku sobie, mężczyźni z mężczyznami uprawiając bezwstyd i na samych sobie ponosząc zapłatę należną za zboczenie” (Rz 1, 27). Musimy przyznać, że Apostoł Narodów nie przebiera w słowach. Definitywnie określa, że współżycie seksualne z kobietą jest rzeczą „normalną”, a stosunki pederastyczne nazywa „zboczeniem”. Mówi również o „zapłacie” za ten czyn, którą jest wieczne potępienie.

Również Katechizm Kościoła Katolickiego, promulgowany przez bł. Jana Pawła II w 1992 roku, stwierdza, iż akty homoseksualne są „sprzeczne z prawem naturalnym; wykluczają z aktu płciowego dar życia (…). W żadnym wypadku nie będą mogły zostać zaaprobowane” (KKK 2357).

Obecnie, na skutek działalności silnego lobby sodomickiego, społeczeństwo w coraz większym stopniu akceptuje związki osób tej samej płci. Mało kto przypuszczał na początku lat dziewięćdziesiątych, co się będzie działo w tej materii dwadzieścia lat później. Najpierw środowiska homoseksualne domagały się tolerancji ze strony społeczeństwa, później akceptacji. Wreszcie zaczęły organizować tzw. parady równości, aż wreszcie zaczęła się debata nad związkami partnerskimi. Później, w wielu państwach europejskich, środowiska LGBTQ zażądały legalizacji „małżeństw” tej samej płci i adopcji przez te pary dzieci. Coś, co jeszcze całkiem niedawno uważano za dewiację i spotykało się ze społecznym ostracyzmem, teraz stało się modne i ma być bez zastrzeżeń akceptowane.

Św. Karol Lwanga i Towarzysze zginęli śmiercią męczeńską 3 czerwca 1886 roku w Ugandzie, w czasie prześladowania Kościoła przez Mwangę. Męczennicy mieli możliwość ocalenia życia, jeśli dokonają aktu homoseksualnego ze zboczonym królem. Wszyscy odmówili, za co zostali spaleni żywcem. Beatyfikował ich Benedykt XV w 1920 roku, a kanonizował Paweł VI w 1964 roku. Kościół katolicki obchodzi ich wspomnienie 3 czerwca. Właśnie w ten dzień w 2003 roku Kongregacja Nauki Wiary z kard. Josephem Ratzingerem wydała dokument Uwagi dotyczące projektów legalizacji związków między osobami homoseksualnymi. Nikt bardziej niż św. Karol Lwanga nie nadaje się na patrona walki z sodomicką propagandą.

Stowarzyszenie Na Rzecz Lesbijek, Gejów, Osób Biseksualnych, Osób Transpłciowych Oraz Osób Queer „Pracownia różnorodności” (a gdzie zoofile, pedofile, nekrofile i inni zboczeńcy? – mogą poczuć się przecież dyskryminowani!) zgłosiło 20 marca 2013 roku do Rady Etyki Mediów kilka artykułów, w tym dwa mojego autorstwa. Dotyczyły one holenderskich prób utworzenia kontenerowych osiedli m.in. dla osób homofobicznych. Zamiar utworzenia takich „gett” potwierdzały światowe media, jak również Ambasada Rzeczpospolitej Polskiej w Hadze. Niestety, sodomickie stowarzyszenie uznało, że autorzy artykułów dopuszczali się manipulacji, a ich teksty były przesiąknięte homofobią. Dodam, że znalazłem się w elitarnym gronie – autorami pozostałych artykułów były znane osobistości z życia kościelnego, dziennikarskiego i naukowego: ks. dr Marek Dziewiecki, dr Tomasz Terlikowski, czy też prof. Jacek Bartyzel. Nie jest jeszcze znana decyzja w tej sprawie Rady Etyki Mediów.

Propaganda homoseksualna ociera się równie często o absurd. Od 2003 roku w lewicowych mediach regularnie pojawiały się informacje o dwóch samcach pingwinach, którzy stanowili „parę”. Żyjąc w zoo, stały się maskotką środowisk sodomickich w San Francisco. Media pokroju „Gazety Wyborczej” fascynowały się, że pingwiny te z powodzeniem wysiadywały jajo odrzucone przez heteroseksualną parę pingwinów. Czar prysł po sześciu latach, gdy w życie jednego z samców wkroczyła samica. Oczarowany nią pozostawił swojego dotychczasowego „partnera” i założył zdrową, normalną, heteroseksualną rodzinę pingwinów, która doczekała się licznego potomstwa. Niestety, faktu wyzdrowienia jednego z samców nie odnotowały prawie żadne media na świecie.

Jak to się stało, że w – zdawałoby się – konserwatywnym mieście Krakowie wybrano posłem człowieka o nazwisku Anna Grodzka, jeszcze kilka lat temu nazywającego się Krzysztof Bęgowski? Osoba ta deklaruje się jako transseksualista i kilka lat temu rzekomo dokonała zmiany płci. Warto zauważyć, że transseksualizm jest nadal wpisany na listę chorób behawioralnych i umysłowych – bądź co bądź lewicowej – Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). Jak to zatem możliwe, że człowiek ten – zdaniem WHO chory – zasiada w Sejmie RP i niedawno był kandydatem na wicemarszałka niższej izby parlamentu?

Z kolei w kwietniu 2013 roku z wielkim rozgłosem została ogłoszona praca dr Elżbiety Janickiej z Polskiej Akademii Nauk, w której zawarta została krytyka Kamieni na szaniec Aleksandra Kamińskiego jako powieści homofobicznej. Janicka twierdzi, że Tadeusza Zawadzkiego ps. „Zośka” oraz Jana Bytnara ps. „Rudy” łączyły relacje homoseksualne. W swojej opinii opiera się na fragmencie powieści, w której „Rudy” leży ranny po odbiciu go w akcji pod Arsenałem, a „Zośka” się nim opiekuje. Według Janickiej fakt, że Zawadzki trzymał umierającego Bytnara za rękę jest dowodem na łączący ich homoseksualny związek. Dr hab. Zdzisław Zblewski, historyk z Uniwersytetu Jagiellońskiego, w rozmowie ze mną opublikowanej na portalu PCh24.pl powiedział m.in.: „Tezy dr Janickiej zupełnie mnie nie przekonują, budzą raczej moje zażenowanie. Mimo, iż ubiera się je w szaty «naukowości», w mojej opinii z rzetelnymi badaniami niewiele mają wspólnego (…). Odbieram je w kategoriach propagandowych, jako element nasilającej się kampanii, wymierzonej w polską tradycję narodową”.

Fakt homoseksualnej propagandy jest widoczny w coraz większej ilości dziedzin życia społecznego. Temat ten dominuje w wielu przepychankach politycznych, ponieważ służy rządzącym jako temat zastępczy. Na ulicach naszych miast widać homoseksualne parady. Środowiska LGBTQ chcą również dominować we współczesnym szkolnictwie, promując niebezpieczną ideologię gender. Zadaniem mężczyzn w tej dziedzinie jest przede wszystkim rozwijanie zdrowej, normalnej miłości wobec kobiet. Wszędzie, gdzie poruszany jest problem homoseksualizmu, powinni z szacunkiem i miłością, ale z całą stanowczością i pewnością racji swojego stanowiska, stawać w obronie tradycyjnej rodziny.

Kajetan Rajski

***

Co zatem ma czynić osoba homoseksualna, która usiłuje podążać za Chrystusem? Z samej swej istoty osoby te są wezwane do tego, by w swoim życiu realizowały wolę Bożą, łącząc z ofiarą Chrystusowego krzyża wszystkie cierpienia i trudności, których mogą doświadczać z powodu swojej sytuacji. Dla wierzącego krzyż jest owocną ofiarą, ponieważ ta śmierć jest źródłem życia i zbawienia. Nawet jeśli każde wezwanie do dźwigania krzyża lub do takiego właśnie, chrześcijańskiego rozumienia cierpienia będzie prawdopodobnie przez niektórych ludzi wyśmiane, to należy przypomnieć, że taka jest droga zbawienia dla wszystkich, którzy są uczniami Chrystusa.

Nie jest to w istocie rzeczy nic innego, aniżeli nauczanie apostoła Pawła skierowane do Galatów, kiedy mówi, że owocami Ducha w życiu wierzącego są: „miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność i opanowanie”, co więcej „ci, którzy należą do Chrystusa Jezusa, ukrzyżowali ciało swoje z jego namiętnościami i pożądaniami” (Ga 5, 22–24).

List o duszpasterstwie osób homoseksualnych
Kongregacja Nauki Wiary
1 października 1986 r.

Powyższy tekst jest fragmentem książki Kajetana Rajskiego Prawdziwy mężczyzna… czyli kto?