Rozdział ósmy. Hiob i jego przyjaciele

Kiedy powstała ta historia, na długo przed narodzeniem Pana Jezusa, nie wiedziano zbyt wiele o życiu po śmierci. Uważano, że liczy się przede wszystkim życie doczesne. Jeśli zatem człowiek postępował dobrze, oczekiwano, że Bóg wynagrodzi go dając mu wszystko, czego tylko zapragnie na tym świecie. A jeśli człowiek był zły, oczekiwano, że Bóg natychmiast go ukarze. Oczywiście Bóg nie robił tego wówczas częściej niż dzisiaj.

Człowiek, który spisał historię Hioba, wiele o niej rozmyślał i zastanawiał się nad nią. Był poetą, dlatego całą historię napisał wierszem. Na początku umieścił rozmowę między Bogiem i szatanem, aby uzasadnić, dlaczego Bóg był wobec Hioba tak surowy. Oczywiście nie jest tak, żeby szatan mógł polecieć do nieba, stanąć między aniołami i rozmawiać z Bogiem. Poetom jednak wolno wymyślać takie rzeczy.

Kraj Us leżał na północny wschód od Palestyny. Historia ta została napisana na długo przed powrotem Izraelitów do Ziemi Obiecanej; napisał też swój poemat o czasie odrobinę wcześniejszym niż ten, w którym żył, podobnie jak dziś ludzie wymyślają historie o Indianach i kowbojach, którzy żyli sto lat temu. Niektóre z nich opowiadają o prawdziwych ludziach i całkiem prawdopodobne jest, że w czasach Abrahama istniał człowiek imieniem Hiob.

W opowieści tej nie występują Izraelici, ponieważ jej autor chciał pokazać, że Bóg troszczy się także o innych ludzi oprócz Jego wybranych. Tak przynajmniej się uważa, ale oczywiście nie możemy być tego pewni.

A oto ta historia:

Żył w ziemi Us mąż imieniem Hiob. Był dobrym, uczciwym i bogatym człowiekiem. Choć nie był Żydem, czcił prawdziwego Boga i nie uznawał bożków. Hiob i jego żona mieli dziesięcioro dzieci: siedmiu synów i trzy córki. Wśród swoich dóbr miał siedem tysięcy owiec, trzy tysiące wielbłądów, tysiąc wołów, pięćset osłów i wystarczająco liczną służbę do opieki nad wszystkimi zwierzętami, a także nad jego rodziną, domem i ogrodem.

Nikt na Wschodzie nie cieszył się takim szacunkiem jak Hiob – tak był dobry i bogaty. Jego siedmiu synów żyło we własnych domach i na przemian urządzano w nich przyjęcia. Na każde z nich zaproszeni byli wszyscy pozostali bracia i ich trzy siostry. Każdego ranka Hiob rozpalał ołtarz ofiarny w intencji swoich dzieci i modlił się do Boga o przebaczenie dla nich, jeśli uczynią coś złego.

Pewnego dnia, kiedy wszyscy aniołowie znajdowali się przed obliczem Boga w Niebie, znalazł się wśród nich także Ten, Który Jest Przeciwko Nam.

– Gdzie byłeś? – spytał go Bóg.

– Wędrowałem po ziemi – powiedział Ten, Który Jest Przeciwko Nam. – Tu i tam, tu i tam.

– A więc musiałeś widzieć mojego sługę Hioba – powiedział Bóg. – Jaki dobry z niego człowiek! Jaki uczciwy; nie robi nic złego.

– Hiob jest Ci posłuszny – odparł Ten, Który Jest Przeciwko Nam – i dobrze mu się wiedzie. Chronisz go przed wszelkim nieszczęściem. Nie ma żadnych kłopotów; razem ze swoją rodziną i wszystkimi bogactwami jest bezpieczny pod Twoją opieką. Ale zabierz mu jego majątek, a zobaczysz, jak szybko zwróci się przeciwko Tobie!

– Tak myślisz? – spytał Bóg. – Zobaczymy. Pozwalam ci zrobić, co ci się tylko spodoba, z całą jego własnością. Nie wolno ci tylko tknąć samego Hioba.

Ten, Który Jest Przeciwko Nam bardzo się ucieszył i wrócił na ziemię.

I jeszcze tego dnia przybiegł do Hioba posłaniec i oznajmił:

– Twoje woły orały, a tuż obok pasły się twoje osły. Nagle rzuciła się na nie banda zbójców. Zabili oraczy i pastuszków, a woły i osły zabrali. Tylko ja ocalałem, żeby ci o tym powiedzieć.

Jeszcze nie skończył mówić, a przybiegł drugi posłaniec.

– Piorun uderzył w twoje owce – powiedział. – Wszystkie zginęły razem z pasterzami. Tylko ja ocalałem, żeby ci o tym powiedzieć.

Tuż po nim przybył trzeci posłaniec, który powiedział:

– Trzy bandy zbójców uprowadziły twoje wielbłądy i zabiły doglądających je ludzi. Tylko ja ocalałem, żeby ci o tym powiedzieć.

Zaraz po nim przybiegł kolejny posłaniec, który rzekł:

– Właśnie przybiegłem z przyjęcia, które wydawał w swym domu twój najstarszy syn. Byli z nim twoi pozostali synowie i córki. Nagle powiał z pustyni potężny wicher, uderzył w dom i zburzył go. Wszyscy, którzy byli w środku, zginęli. Tylko ja ocalałem, żeby ci o tym powiedzieć.

Hiob wstał i rozdarł szaty, aby pokazać, jak jest wstrząśnięty, i odmówił modlitwę do Boga:

– Z niczym przywiodłeś mnie na ten świat i z niczym go opuszczę. Pan dał mi bogactwo i dzieci, i Pan mi je odebrał. Żadna z tych rzeczy nie mogłaby się stać, gdyby taka nie była Jego wola. Błogosławione niech będzie imię Pańskie!

Następnym razem, kiedy aniołowie stali przed obliczem Boga, Bóg rzekł do Tego, Który Jest Przeciwko Nam:

– Gdzie byłeś?

– Tu i tam, tu i tam, wędrowałem po ziemi – odparł Ten, Który Jest Przeciwko Nam.

– A więc widziałeś na własne oczy – rzekł Bóg – że nigdy nie było człowieka takiej dobroci jak mój sługa Hiob. Boi się mnie i nigdy źle nie czyni. Szkoda, że został tak źle potraktowany i wszystko na próżno.

– Ach! – zawołał Ten, Który Jest Przeciwko Nam. – Zabrałeś mu jednak tylko jego własność. Skrzywdź jego samego, a przekonasz się, czy wtedy nie odwróci się od Ciebie.

– Dobrze – powiedział Bóg. – Pozwalam ci zrobić z nim, co tylko ci się spodoba. Pozostaw go tylko przy życiu.

Usłyszawszy te słowa Ten, Który Jest Przeciwko Nam zstąpił na ziemię i odebrał Hiobowi zdrowie. Zesłał na niego chorobę, w której całe ciało straszliwie swędzi. Biedny Hiob usiadł na kupie śmieci w swoim ogrodzie i drapał się skorupą; tak bardzo go wszystko swędziało i tak bardzo czuł się nieszczęśliwy. Nawet jego żona odwróciła się od niego.

– Wciąż próbujesz być dobry? – pytała. – Co ci z tego przyszło? Równie dobrze mógłbyś wyrzec się swojej wiary i zabić się.

– Mówisz jak szalona – odpowiedział Hiob. – Czy spośród wszystkiego, co Bóg nam zsyła, powinniśmy przyjmować tylko dobre rzeczy, a odrzucać złe?

Ze wszystkich przyjaciół Hioba tylko trzej mieszkający najdalej przyjechali go pocieszyć. Byli to Elifaz, Bildad i Sofar. W pierwszej chwili z ledwością go poznali. Lecz gdy pojęli, że ten żałosny człowiek drapiący się na kupie śmieci to naprawdę Hiob, rozdarli szaty, rzucili w górę proch i głośno zapłakali. Dla nas takie zachowanie wydaje się dziwne u ludzi odwiedzających chorego, lecz w tamtych czasach było wyrazem wielkiej uprzejmości.

Potem przez cały tydzień siedzieli na ziemi przy Hiobie nie mówiąc ani słowa. Widzieli, że czuje się strasznie. W końcu Hiob przerwał milczenie, które musiało już być męczące:

– Wolałbym nigdy się nie urodzić – powiedział.

Elifaz odpowiedział mu:

– Nie czuj się urażony moimi słowami, ale zawsze tak dobrze pocieszałeś innych ludzi w ich kłopotach, mówiąc im o dobroci Bożej. Teraz, kiedy strapienie spadło na ciebie, jesteś przygnębiony. A wiesz przecież równie dobrze jak my, że Bóg nigdy nie pozwala, by takie rzeczy przytrafiały się niewinnemu. Bóg nigdy nie karze człowieka bez powodu, nieprawdaż? – I powiedział jeszcze o wiele więcej.

– Gdyby tylko Bóg mógł skończyć to co zaczął i zabić mnie – powiedział biedny Hiob – byłbym zadowolony. To miło z waszej strony, że mnie odwiedziliście, ale widzę, że wolelibyście zostać w domu! Skoro jednak jesteście tutaj, powiedzcie mi co takiego zrobiłem, że Bóg traktuje mnie w taki sposób? – I powiedział jeszcze o wiele więcej.

Wtedy przemówił Bildad:

– Ciągle narzekasz? Jeśli naprawdę nie zrobiłeś nic złego, Bóg na pewno wkrótce usłyszy, że zwracasz się ku Niemu. Jeśli jesteś niewinny, musisz się tylko modlić i wkrótce wydobrzejesz! – I powiedział jeszcze o wiele więcej.

– Jak mógłbym wadzić się z Bogiem? – spytał Hiob. – Mogę tylko prosić o litość, nawet jeśli mam rację. – I powiedział jeszcze o wiele więcej.

Sofar powiedział z kolei do Hioba:

– Masz wiele do powiedzenia, więc powinieneś też chętnie słuchać. Wszystkie twoje słowa cię nie uniewinnią. Musiałeś zrobić coś strasznego, że Bóg tak cię ukarał. – I to nie wszystko, co powiedział.

– Bzdura! – rzekł Hiob. – Czy myślicie, że nie ma nikczemnych ludzi, którzy bogacą się na rozboju i cieszą się swoim majątkiem przez całe swe życie? Wiem jednak, że Bóg wie o wszystkich sprawach i uczynkach każdego człowieka, jeśli tylko chce. – I powiedział jeszcze o wiele więcej.

– Teraz już jest dla mnie jasne, że jesteś winien – powiedział Elifaz. – Wszyscy wiedzą, że Bóg karze nikczemnych i nagradza dobrych. Są tysiące historii, które tego dowodzą.

– Stare historie i stara pociecha – powiedział Hiob do swoich przyjaciół, a do Boga rzekł: – Gdybyś tylko przyszedł mi z pomocą, nie obchodziłoby mnie kto jeszcze był przeciwko mnie!

Potem znów była kolej Bildada i tak to się toczyło. Czas trwania rozmowy Hioba z pocieszycielami w pełni wynagrodził tydzień spędzony w milczeniu zaraz po ich przybyciu. Ciągle jednak wracała ona do tej samej kwestii: trzej przyjaciele twierdzili, że Hiob musi być grzesznikiem, gdyż inaczej nie znalazłby się w tak żałosnym położeniu, a Hiob zapewniał, że nie uczynił nic złego. Po pewnym czasie mówił to coraz ostrzej i nie możemy go za to winić.

Kiedy każdy z nich wypowiedział już swoje zdanie po kilka razy, zapadło milczenie. Wtedy poderwał się młody człowiek imieniem Elihu, który przysłuchiwał się całej rozmowie.

– Widzę, że choć starsi ode mnie jesteście wiekiem – powiedział – brak wam mądrości. Hiob skarży się Bogu, jak gdyby był On drugim człowiekiem i musiał odpowiadać przed nami za swoje czyny. Lecz to Bóg ma cały świat w swej opiece. Nie mamy ani życia, ani oddechu, ani nadziei, jeśli nie otrzymamy ich od Niego. On sprawił wszystko – a czy ty Mu pomogłeś, Hiobie? Jego potęga i chwała są tak wielkie, że żaden z nas nie może oddać Mu dostatecznej czci i żaden z nas nie ma prawa złorzeczyć na sposób, w jaki nas traktuje.

Tak rzekł Elihu, a Hiob nic nie odpowiedział. Tak więc wszyscy trzej wrócili do domu, opuszczając Hioba. A potem nadeszła burza i wicher, a z wichru dobiegł Hioba, głos samego Boga:

– Teraz kolej na moje pytania – rzekł Głos. – Czy myślisz, że możesz osądzać to, co ja robię? Czy to ty stworzyłeś świat? Kiedy stworzyłem gwiazdy poranne i wszystkie śpiewały z radością, czy byłeś tam? Kto, ty czy ja, uwięził morza pomiędzy krainami ziemi? Czy umiesz powiedzieć dniowi kiedy świtać? Czy widziałeś ciemne głębiny oceanu? Czy wiesz jaki świat rozpościera się za bramami śmierci? Czy mogłeś przewidzieć, którego dnia się urodzisz i wiesz ile lat życia ci zostało? Czy potrafisz kierować chłodem, który zamienia wodę w twardy kamień? A który z nas karmi dzikie zwierzęta na pustyni? Do którego z nas młode lwy i małe ptaki wołają o pokarm?

A Hiob rzekł:

– Słucham z palcem na ustach. Nie powiem ani słowa. Mówiłem głupio i wolałbym nie powiedzieć niczego. Tylko Ty wiesz, co będzie i przyjmę pokutę za to, że w Ciebie zwątpiłem.

Wtedy Boży głos usłyszał Elifaz, najstarszy z pocieszycieli Hioba:

– Rozgniewałem się na ciebie i twoich dwóch przyjaciół. Hiob nigdy nie rozzłościł mnie bardziej i nie mówił tak głupio jak wy. Idźcie do niego wszyscy trzej i złóżcie w ofierze siedem byków i siedem baranów. Tylko modlitwy Hioba was uratują. Był niewinny i mówił o mnie prawdę, a wy nie.

Trzej przyjaciele przyszli więc ponownie do Hioba z siedmioma bykami i siedmioma baranami i musieli wyglądać bardzo głupio. Lecz Hiob, który czuł się już zupełnie dobrze, pomodli ł się za nich, oni zaś ofiarowali Bogu byki i barany, i Bóg im wybaczył. Co więcej, wszyscy pozostali przyjaciele Hioba, którzy przez ten czas trzymali się z dala od niego, dowiedzieli się, że Bóg był jednak przy nim. Wówczas przybyli do niego z wielkimi i pięknymi darami, mówiąc, że im przykro z powodu jego utrapień; dopiero co o nich usłyszeli…

Przynieśli mu tak wiele różnych dóbr i zaczęło mu się tak dobrze powodzić, że wkrótce był bogatszy niż kiedykolwiek. I urodziło mu się jeszcze siedmiu synów i trzy córki. Te trzy córki były najpiękniejszymi dziewczętami, jakie kiedykolwiek widziano. Nazywano je Gołębicą, Kasją i Rogiem Antymonu.

Hiob żył tak długo, że przed śmiercią zdążył zostać praprapradziadkiem.

I teraz już wiecie, co to znaczy, kiedy się mówi o „pocieszycielach Hioba”.

Marigold Hunt

Powyższy tekst jest fragmentem książki Marigold Hunt Księga aniołów.