Rozdział ósmy. Dzikość zacisza domowego

W tym nieudolnym szkicu będziemy musieli dotknąć tak zwanego problemu ubóstwa, a zwłaszcza odczłowieczonego ubóstwa współczesnego industrializmu. Ale w tej zasadniczej kwestii ideału trudność stanowi nie problem ubóstwa, ale problem bogactwa. To szczególna psychologia odpoczynku i luksusu zafałszowuje życie. Pewna znajomość tego rodzaju współczesnych prądów zwanych „postępowymi” doprowadziła mnie do wniosku, że zasadniczo opierają się one na doświadczeniach typowych dla bogaczy. Tak jest w przypadku błędu zwanego wolną miłością, o którym już mówiłem; pojmowania seksualności jako szeregu epizodów. Idea ta sugeruje długie wakacje, podczas których mężczyzna zdąży się zmęczyć jedną kobietą i samochód, którym pojedzie na poszukiwanie innych; sugeruje też pieniądze na alimenty. Konduktorowi w omnibusie ledwo starcza czasu na miłość do własnej żony, a co dopiero do cudzych. Małżeńskie rozstania są z takim powodzeniem przedstawiane we współczesnych „dramatach problemowych” dlatego, że jest tylko jedna rzecz, której dramat nie może przedstawić – ciężka całodzienna praca. Mógłbym podać wiele innych przykładów tego plutokratycznego założenia, na którym się opierają postępowe mody. Plutokratyczne założenie kryje się na przykład za pytaniem: „Dlaczego kobieta ma być ekonomicznie zależna od mężczyzny?”. Odpowiedź jest taka, że wśród ubogich i praktycznych ludzi nie ma takiej zależności; chyba że w sensie zależności jego od niej. Myśliwy rozdziera ubranie; musi być ktoś, kto je naprawi. Rybak łowi ryby; musi być ktoś, kto je ugotuje. Ten współczesny pogląd, że kobieta jest jedynie „pięknym pasożytniczym bluszczem”, „zabawką” itd., z pewnością wziął się z ponurego obrazu jakiejś rodziny bankierskiej, gdzie bankier jechał przynajmniej do miasta i udawał, że coś robi, podczas gdy żona bankiera jechała do parku i nie udawała, że cokolwiek robi. Człowiek ubogi i jego żona są wspólnikami. Czy jeśli jeden ze wspólników w firmie wydawniczej rozmawia z autorami, a drugi w tym czasie z pracownikami, to jeden z nich jest ekonomicznie zależny? Czy Hodder był pięknym pasożytem przyczepionym do Stoughtona? (1) Czy Marshall był dla Snelgrove’a jedynie zabawką? (2)

Ale ze wszystkich współczesnych przekonań wynikłych z bogactwa najgorsze jest takie, że dom to nuda i monotonia. W domu (mówią) panuje martwa etykieta i rutyna; poza domem czeka przygoda i urozmaicenie. To jest opinia bogacza. Bogacz wie, że jego dom porusza się bezszelestnie na wielkich kołach majętności dzięki zastępom służących spełniających szybki i cichy rytuał. Z kolei na zewnątrz, na ulicy, otwierają się przed nim wszelkie włóczęgowskie przygody. Ma mnóstwo pieniędzy i może pozwolić sobie na bycie wagabundą. Jego najbardziej szalona przygoda zakończy się w restauracji, podczas gdy najgrzeczniejsza przygoda prostaczka może zakończyć się w kolegium. Jeśli stłucze szybę, może za nią zapłacić; jeśli stłucze człowieka, może wypłacić mu odszkodowanie. Może (jak milioner z opowieści) kupić hotel, żeby dostać szklankę dżinu, a ponieważ on, człowiek luksusu, nadaje ton niemal wszystkim „postępowym” filozofiom, to prawie zapomnieliśmy, co dla zdecydowanej większości milionów ludzi oznacza dom.

Prawda jest bowiem taka, że dla człowieka dość ubogiego dom jest jedynym miejscem wolności, co więcej, jedynym miejscem anarchii. Jest jedynym miejscem na ziemi, gdzie może nagle zmienić plany, przeprowadzić eksperyment albo zrobić coś dla kaprysu. Wszędzie indziej musi podporządkować się ścisłym zasadom sklepu, pubu, klubu albo muzeum, w których akurat się znajduje. We własnym domu, jeśli chce, może jeść posiłki na podłodze. Często sam to robię; czuję się wtedy ciekawie, dziecięco, poetycko i piknikowo. Byłoby poważnym problemem, gdybym spróbował to zrobić w herbaciarni ABC. We własnym domu można nosić szlafrok i kapcie, a jestem pewien, że nie pozwolono by na to w hotelu Savoy, chociaż nigdy nie sprawdzałem. Jeśli się idzie do restauracji, to trzeba napić się niektórych win z karty win bądź wszystkich z nich, jeśli się uprzeć, ale na pewno niektórych. Ale jeśli się posiada dom z ogrodem, to można spróbować zrobić herbatę malwową albo wino powojowe. Dla zwykłego, ciężko pracującego człowieka dom nie jest jedynym nudnym miejscem w świecie przygody. Jest jedynym dzikim miejscem w świecie przepisów i ustalonych zadań. Dom jest jedynym miejscem, gdzie może umieścić dywan na suficie albo dachówki na podłodze, jeśli ma ochotę. Jeśli ktoś spędza każdy wieczór na przechodzeniu chwiejnym krokiem od baru do baru albo od jednego do drugiego teatru rewiowego, to mówimy, że prowadzi nieuregulowane życie. Ale to nieprawda; prowadzi życie bardzo uregulowane – monotonnymi i często uciążliwymi prawami takich miejsc. Czasem w barach nie pozwala mu się nawet usiąść, a w teatrach rewiowych często nie pozwala mu się śpiewać. Hotele można zdefiniować jako miejsca, gdzie zmuszają do ubierania się, a teatry jako miejsca, gdzie zabraniają palić. Piknik można urządzić jedynie w domu.

Jak już powiedziałem, ta mała ludzka wszechmoc – posiadanie określonej celi czy też komnaty wolności – będzie dla mnie w tych rozważaniach roboczym ideałem. Bez względu na to, czy możemy dać każdemu Anglikowi własny i wolny dom, to przynajmniej powinniśmy tego pragnąć, bo i on tego pragnie. Przez chwilę zastanowimy się nad tym, czego chce, a nie czego spodziewa się dostać. Na przykład chce mieć oddzielny dom; nie chce bliźniaka. Komercyjny wyścig może go zmusić do dzielenia z kimś innym jednej ściany. Podobnie wyścig par ze związanymi nogami może go zmusić do dzielenia z kimś innym jednej nogi, ale nie tak widzi siebie w swoich snach o elegancji i wolności. Nie pragnie też mieszkania. W mieszkaniu może jeść, spać i wielbić Boga; ale może też jeść, spać i wielbić Boga w pociągu. Ale pociąg nie jest domem, bo jest domem na kołach, a mieszkanie nie jest domem, bo jest domem na szczudłach. Idea kontaktu z ziemią i fundamentu, jak również idea odrębności i niezależności, stanowią cześć tego pouczającego obrazu człowieka.

Przyjmuję więc tę instytucję za probierz. Tak jak każdy normalny mężczyzna pragnie kobiety i dzieci zrodzonych z kobiety, tak każdy mężczyzna pragnie własnego domu, w którym ich umieści. Nie chce tylko dachu nad sobą i krzesła pod sobą; chce obiektywnego i widzialnego królestwa; ognia, na którym ugotuje ulubione jedzenie i drzwi, które otworzy wybranym przyjaciołom. Takie jest normalne pragnienie ludzi; nie twierdzę, że nie ma wyjątków. Święci mogą się wznieść ponad tę potrzebę, a filantropi do niej nie dorosnąć. Opalstein, teraz jako książę, być może przyzwyczaił się już do czegoś więcej, ale jako skazaniec zapewne musiał przyzwyczaić się do czegoś mniej. Jednak ta normalność jest powszechna. Gdyby prawie każdy dostał zwykły dom, to prawie każdy byłby zadowolony; stwierdzam to bez wahania. Jednak we współczesnej Anglii (jak zaraz ktoś zauważy) bardzo trudno jest dać prawie każdemu dom. Rzeczywiście; ja jedynie przedstawiłem postulat i proszę czytelnika, żeby na chwilę go pozostawił i wraz ze mną zastanowił się nad tym, co naprawdę dzieje się w społecznych wojnach naszych czasów.

Gilbert Keith Chesterton

(1) Hodder and Stoughton – angielskie wydawnictwo.

(2) Marshall and Snelgrove – angielska sieć sklepów.

Powyższy tekst jest fragmentem książki Gilberta Keitha Chestertona Co jest złe w świecie.